Żyjemy jak na wulkanie... (art. 6) Okropne. Ale nie bardzo

23 Marta 2021 Czas podróży: z 23 Luty 2021 na 02 Marta 2021
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Ż yj jak na wulkanie. . . >>>

Ż yjemy jak na wulkanie. . . (czę ś ć #2 ) >>>

Ż yjemy jak na wulkanie. . . (czę ś ć #3 ) >>>

Ż yjemy jak na wulkanie. . . (kusmanishche #4 ) >>>

Ż yjemy jak na wulkanie. . . (kusmanishe #5 ) >>>

Rano, patrzą c przez okno, zobaczył em taki ponury obraz:

Mleko! Wyglą da na to, ż e ś nieg nie jest cię ż ki, ale widocznoś ć jest zerowa. Jazda na ł yż wach jest dzisiaj odwoł ana!

Zjedliś my spokojnie ś niadanie, rozmawiają c z są siadami. Dobrze się bawili patrzą c na turecką rodzinę - mł ode mał ż eń stwo z dwoma chł opcami w wieku 5-6 lat i bardzo malutkim, jak są dzę , 3-miesię cznym dzieckiem o nieokreś lonej pł ci. Mieli z nimi kilku innych przyjació ł . Mł ody był zaskakują co spokojny. Ta rodzina mieszkał a z nami na tym samym pię trze, ale poza cichym, rzadkim miauczeniem nic nie sł yszał em.


Kiedy w koń cu mieliś my doś ć , zachmurzenie zaczę ł o ustę pować , a przez nie w niektó rych miejscach pojawił y się fragmenty nieba. O jedenastej sł oń ce już ś wiecił o mocą i mocą .

Po szybkim wyposaż eniu cał y gang wypadł z hotelu. Autobus zabrał nas do Hisardzhik. Został o nam tylko 5 wycią gó w, wię c kupiliś my nowy karnet narciarski na 50 wycią gó w dla dwojga. Gdyby wiedzieli, kupiliby go od razu za 200. Wyszł oby taniej niż dwa skipassy po 100 i 50 za nawet sto liró w. Moż e by nie wyszli, ale jaka jest ró ż nica? Dał bym komuś .

Na począ tku wszystko szł o dobrze. Tor był trochę puszysty ze ś wież ym ś niegiem, choć nie zdarty. Nie był o wiatru.

W kolejce zauważ ył em faceta na jednej nodze. Oto biedactwo! A jak on zejdzie? Musimy zobaczyć . Ale to nie wyszł o.

Kiedy wspinaliś my się.5 razy, chmura wypeł zł a zza wulkanu, a widocznoś ć spadł a do zera. Nadal mam wizję tam iz powrotem, ale nawet ja nie prowadził em. Czę sto zatrzymywał się , aby przepuś cić tł um. A Vadik jest z nami fajny! Jechał em jak katechumen! Zbeształ em go, na czym stoi ś wiat, podczas gdy Ira i ja staliś my, opiekują c się nim. Przed nami duż o ludzi, stromy reset, a on pę dzi! Poszliś my go dogonić . Spó jrz, on siedzi na zboczu. Chodź , niegodziwy. Ale był o już za pó ź no, ż eby krzyczeć . Powiedział , ż e prawdopodobnie zł amał obojczyk - coś tam się chrupnę ł o. Czy nie jesteś idiotą ? Przyjechaliś my! Konieczne jest wezwanie ratownikó w z Akyą . Uparta istota powiedział a, ż e ​ ​ sama zejdzie. Ale usią dź już ! Jeś li znowu się rozbijesz, w koń cu dojdziesz do punktu widzenia!

Przyjaciele zaczę li podjeż dż ać . Dać radę . A Vadik, muszę powiedzieć , już dwukrotnie zł amał ten obojczyk, ale w dzieciń stwie i mł odoś ci. Gips w tym samym czasie nie został zastosowany, a jedynie zawiesił ramię na sznurku. A znajomi zapewniali mnie, ż e trzeba wykonać operację . Lecimy jutro do domu! Co to za operacja?

Wysł ał am mę ż a Verki na dó ł po ratownikó w.


Po pewnym czasie przybył jeden. Czysty kikut, analfabeta. Zaczą ł szturchać mó j telefon, ż ebym tam napisał a swoje pytanie do tł umacza. Napisał bym, ale nie udał o mi się sformuł ować kwestii rosyjskiej w ukł adzie angielskim. Wskazują c palcem na ekran, mó wię mu: „Poś piech! ” Wydaje się jednak, ż e nie ma tam alfabetu rosyjskiego. Dobra, zaczą ł em czuć Vadika. Potem napisał em SMS-a, któ ry z radoś cią poinformował mnie, ż e mamy problemy z obojczykiem i potrzebujemy wizyty u lekarza! Czym jesteś ? Kto by pomyś lał !

Znowu mnie szturcha bezuż yteczny telefon. Och, panie! Mó wię mu: „Akya! Na dó ł ! " Nie miał em tego na myś li, ale w pewnym sensie zdejmij to, a tam to rozwią ż emy. Zaczą ł rozmawiać przez radio. Przybył drugi ratownik z noszami Akya. Vadka był spakowany, kł adą c obok niego narty. A Sasha wzią ł kije.

Poniż ej ratownicy poprosili o ubezpieczenie. Był a ze mną . Zrobiliś my zdję cie. Zaczę li pytać , czy mogą wysł ać po nas karetkę ? Karetka nie jest potrzebna. Zamiast tego zadzwoniliś my do Suleimana, aby zadzwonił do hotelu i wysł ał dla nas busik hotelowy. Doś wiadczony Sasha zdją ł wiatró wkę i przywią zał ją do Vadika w taki sposó b, aby jego ramiona był y jak najdalej rozstawione.

Po zał adowaniu nas do przybył ego minibusa, Verkinhusband i reszta wyruszyli na przejaż dż kę - wszyscy odlecą jutro, a grupa z Charkowa na ogó ł wcześ nie rano. A wię c dzisiaj jest ich ostatni dzień na nartach.

Po przybyciu do hotelu postanowiliś my zł oż yć wniosek do firmy ubezpieczeniowej. Spod skó ry wystawał guz. Prawdopodobnie przemieszczone zł amanie. Poprosiliś my rosyjskoję zyczną recepcjonistkę , aby zadzwonił a pod podany w ubezpieczeniu turecki numer. Kobieta, któ ra odpowiedział a, najpierw zapytał a, czy mó j mą ż pije? Ale on nie pił ! Wbrew zwyczajom na tej wycieczce postanowił em nie pić na stoku i pomimo ospał ych protestó w Vadika ś ciś le przestrzegaliś my tabu.

Kobieta powiedział a, ż e ​ ​ karetka przyjedzie za pó ł godziny. Ale bę dziemy musieli wró cić sami! Jak - był em oburzony! Taksó wką , jak inaczej! Recepcjonista, któ ry to usł yszał , powiedział , ż e nam pomoż e. Taksó wka kosztuje 150 lir, ale da nam magiczny telefon i zabiorą nas za jedyne 100 lir. I dokł adnie tyle został o! Zaoszczę dziliś my na kaskach, któ rych dzisiaj postanowiliś my nie wypoż yczać . Wię c najwyraź niej zostali ukarani za nieostroż noś ć !


Wchodzą c do pokoju, zmieniliś my ubrania Vadika. Tu przydał y się nowe spodnie z bluzką , kupione na Forum w pią tek. Wyglą da na to, ż e się spotkali. Ubezpieczenie, paszport. Wychodzimy z pokoju. I wtedy nawiedza mnie spó ź niona myś l: nie wiadomo, jak dł ugo bę dziemy siedzieć w tym szpitalu, ale bę dziesz chciał pić ! Po wysł aniu Vadika na recepcję wracam po wodę . Có ż , wskocz do ł azienki na ś cież ce.

Schodzę na dó ł , a tam lekarze przybyli w samą porę . Zapakowany Vadik na noszach. Usiadł em obok niego i na proś bę kierowcy zapią ł em pasy.

Chodź my. Mł ody lekarz zaglą da przez okno, aby upewnić się , ż e wszystko w porzą dku. Uś miecham się przez maskę . A potem przypominam sobie, ż e ubezpieczenie zostawił am na ł ó ż ku, przelewają c wodę z jednego pojemnika do drugiego! Oto idiota! Przestań - krzyczę ! Plecy! Kierowca mó wi „nie ma problemó w” i posł usznie zawraca. Nasz był by zasł onię ty, a ten, widzisz co, lojalny! Nie jechaliś my daleko, ale jednak!

Pobiegł em do pokoju. Po drodze myś lę , ż e mił o był oby nam podzię kować – nasza mentalnoś ć tak ł atwo nie wyparuje! Został y mi dwie tabliczki dobrej czekolady z cał ymi orzechami laskowymi. Nie "Alenko", wzią ł em to dla siebie. Jeden oddał em recepcjonistce, a drugi lekarzowi. Och, jaki był szczę ś liwy! I kierowca też ! Po prostu wybuchamy z wdzię cznoś ci! Poczuł em się dobrze!

Chodź my. Przybył do Kayseri. W holu szpitala spotkał a nas gadatliwa dziewczyna o azjatyckim wyglą dzie. Przede wszystkim zaproponował a mi spł atę franczyzy w wysokoś ci 25 euro. Pł atne kartą . Nastę pnie Vadik został prześ wietlony. I nawet nie poprosili mnie, ż ebym pobiegł a do apteki po film!

Dziewczyna Zhenya paplał a bez przerwy. Zapytał a, ile lat jesteś my razem? Mó wi, ż e jesteś my bardzo podobni. Przeczytał a, ż e ​ ​ mą ż i ż ona z biegiem lat stają się jak bracia bliź niacy. Tutaj mieszka z mę ż em od nie pamię tam ile lat, ale nadal nie staje się taka jak on - jej mą ż nie jest Koreań czykiem. Ciekawa teoria. Nie sprecyzował am, czy jej mą ż jest Turkiem czy Murzynem? Bał em się obrazić .

Zhenya zapytał , co się z nami stał o? Zał oż ył em, ż e to tylko zwrot akcji. To był oby dobre! Ale koś ć wystaje! Wtedy Zhenya radoś nie oznajmił , ż e w tym przypadku był a to operacja! Dobrze, ż e wzię liś my tak potę ż ne ubezpieczenie!

To dziwne, ale nie zrobili testu alkoholowego Vadika. Uwierzył eś mi na sł owo?


Vadik został zabrany do eleganckiego biura, gdzie mł oda dziewczyna siedział a przy komputerze. Gabinet nie wyglą dał jak gabinet lekarski. Z wyją tkiem kanapy. Mnie też pozwolono uczestniczyć . Czy ta dziewczyna jest lekarzem?

Ale nie, przyszedł mę ż czyzna. Poł oż ywszy pacjenta na kanapie, szybko poczuł . Pokazał nam na monitorze prześ wietlenie - to był o zł amanie! Potrzebujesz operacji. A jutro wieczorem wyjeż dż amy! Zhenya rozmawiał z chirurgiem i powiedział , ż e nie ma się czym martwić . Jutro w poł udnie Vadik bę dzie jak nowy.

Chodź my ponownie do recepcji, w któ rej znajdował o się miejsce pracy Zhenyi. Zaczę ł a dzwonić do towarzystwa ubezpieczeniowego, ż eby dał a zgodę na operację . A przecież wysł ano nas na test alkoholowy. Był em trochę zdenerwowany. Wczoraj przy kolacji Vadik wypił w ten sposó b 200 gramó w, chociaż był a już godzina 14. Ale czy to wystarczy? A franczyza jest już opł acona! Zastanawiam się , co jeś li, nie daj Boż e, nie zdamy testu? Chociaż lekarstwo jest drogie - dostarczenie ciał a plus prześ wietlenia, moż e tak bardzo cią gną ?

Ale wszystko się udał o. Test zaliczony. Tak, a ubezpieczenie nie zastanawiał o się dł ugo i dał o zielone ś wiatł o.

Zostaliś my wysł ani na 8. pię tro na oddział . W jednym pokoju ł azienka, lodó wka, plazma. I kanapa dla krewnych.

Vadik przygotowywał się do operacji. Zał oż yli mu szlafrok i zabawną czapkę . Pielę gniarka pomogł a mu poł oż yć się na ł ó ż ku i przykrył a gofrowym prześ cieradł em. Stopy z jakiegoś powodu został y nagie. Jak przyzwoita ż ona zakrył em nogi i podwiną ł em prześ cieradł o.

Pielę gniarka wró cił a z zawieszką w rę ku. I znowu z jakiegoś powodu obnaż ył nogi Vadki. Dzię ki Bogu zawiesił em metkę nie na palcu, ale na dł oni.

O godzinie 17.00 Vadik został odprowadzony wraz z ł ó ż kiem. Zaczą ł em krą ż yć po oddziale.

Widok z okna szpitala

Okresowo odpowiadał em na Viber znajomym, któ rzy pisali i dzwonili. Charkó w zaproponował , ż e przyjadę do nich na wakacje. Ale nie widział em w tym sensu.


Operacja trwał a dokł adnie dwie godziny. Vadik był przytomny. Ale drż ał gwał townie, a usta ś mierdział y znieczuleniem. Pielę gniarka podał a mu kropló wkę ze ś rodkó w przeciwbó lowych. Lekarz przyszedł wraz z Zhenyą . Poinformowali, ż e operacja się powiodł a. Có ż , dzię ki Bogu!

Pozostał o rozwią zanie kwestii, jak dostarczyć Vadika na lotnisko. Zostanie zwolniony o 12. Ale cią gnię cie go tam iz powrotem do Erciyes iz powrotem, moim zdaniem, nie ma sensu. Zhenya powiedział , ż e moż e zostać w szpitalu do wieczora. Pod okiem lekarzy jest lepiej!

Zadzwonił em do Suleimana z pytaniem, czy w drodze na lotnisko mó gł bym zatrzymać się przy szpitalu? Ale zapytał : „A co z tobą , transfer indywidualny? ”. Nie spodziewał em się niczego innego.

Ale co robić ? A Zhenya powiedział , ż e sami dostarczą Vadika na lotnisko. A nawet za darmo.

Oto kotleciki! Zadzwonił em do taksó wkarza. Czekają c, rozmawiał em z Zhenyą . Jej dzień pracy jest do 17.00, ale czę sto siedzi tu do zielonych mioteł . Powiedział a, ż e ​ ​ mogę zadzwonić do niej rano, jeś li mam jakieś pytania. Dobra dziewczynka. Na swoim miejscu.

Był o już wpó ł do sió dmej, kiedy przybył przyjaciel naszej recepcjonistki. Na jakimś poobijanym samochodzie. Poszliś my na stację benzynową . Zaczę ł o się zaczynać - nie chce! Był em zdenerwowany - wię c moż esz spó ź nić się na obiad! Ale zrobił a. 15 minut przed koń cem wbiegł em bez zmiany ubrania.


Co za dzień ! Nie odpoczywał em przy mocnym alkoholu przy kolacji. Zamiast tego po obiedzie zaprosił em Irę i Yurę do swojego pokoju. Został o mi aż.6 butelek piwa, któ rych Vadik i ja nie mieliś my czasu wypić . Musisz jakoś z nim walczyć ! To prawda, ż e ​ ​ dą ż ył em takż e do innego celu - wykorzystania Yury jako mę ż czyzny. Miał em do czynienia z zupeł nie nietypowym biznesem – pakowaniem bagaż u. A jeś li moje narty i buty bez problemu mieszczą się w pokrowcu, to sprzę t Vadyi był tak ogromny, ż e w ogó le nie był o mowy o pakowaniu do pokrowca na buty. Wsuń narty! Vadik przed operacją dał mi kilka instrukcji. Jednym z nich jest przesuwanie wią zań narciarskich tak, aby nie znajdował y się na tym samym poziomie. W przeciwnym razie zamek bł yskawiczny się nie zamknie. Mieliś my ś rubokrę t. Ale w moich szalonych rę kach był a bezuż yteczna. Do tego potrzebował em mę skich rą k. Nie dzwonił em do Saszy - nie lubi piwa. Albo wó dka lub wino. Dlatego wybrał em Yurę na ofiarę .

On i Ira też są pijakami – Yura jakoś wypił jego butelkę , a Ira musiał mi pomó c. Ale Yura dobrze poradził a sobie z wią zaniami narciarskimi.

Lot został przeł oż ony na 22.45. Nadal moż esz jeź dzić cał y dzień ! Musisz jednak rozwią zać problem z hotelem. Na recepcji, po dł ugich naradach, ogł osili cenę - 20 USD za pokó j. Zapytani o obiad, odpowiedzieli, ż e przyjrzą się naszemu zachowaniu.

Nadal miał em karnet narciarski z 45 wycią gami. A Kozakom zabrakł o wycią gó w, powiedział em chł opakom, ż eby nie kupowali nowych karnetó w. Zabieram je jutro na przejaż dż kę i pozwolą mi zostać w swoim pokoju, dopó ki nie wyjedziemy. Tak zdecydowaliś my.

Zostawiają c dalsze przygotowania do rana, poł oż ył em się spać .

Obudził em się przed ś witem. Zebrał em torbę na narty Vadika, do któ rej opró cz nart wypchał em kupę rupieci. Prawie popchną ł em torbę stopami. Opł aty nie są moje! Wcią ż był o wiele rzeczy do upchnię cia w mojej skrzynce. Ale to już po zboczu.

Zadzwonił Vadik. Wstał i przebrał się we wł asne. Czuje się dobrze. Wczoraj wieczorem został nakarmiony, a dziś też został nakarmiony. A wię c bę dzie ż ył !

Wrzucił em torbę i torbę na narty do pokoju Kozakó w i poszedł em na ś niadanie. Jadalnia był a zauważ alnie pusta – Charkowici zostali zabrani przed naszym przybyciem.

Kiedy po ś niadaniu zapytał em w recepcji, o któ rej godzinie muszę opuś cić pokó j, kierownik odpowiedział , ż e o 12. Skrzywił em się i narzekał em, ż e bę dę musiał wcześ niej zejś ć z gó ry. Poszedł em z nartami do wyjś cia. Recepcjonistka, któ rą wczoraj uszczę ś liwił am batonikiem czekoladowym, krzyknę ł a za nim:

- Kochanie! Dobrze, o 14.00!

- Och, dzię kuję !

Razem z nami turecka rodzina z dzieć mi zaczę ł a ł adować do hotelowego busika. Rodzice i starsze dzieci był y z nartami, a dziecko z wó zkiem. Oto kilku dobrych ludzi! A jak sobie radzą ? Przyjaciele jednak pomogli.


Przybywają c do Hisardzhik, pojechaliś my tam kilka razy, ponownie przyglą dają c się wczorajszej scenie. Ech! Niestety, niebo był o dziś zupeł nie bezchmurne. Ż yj i bą dź szczę ś liwy!

Biedny Vadik! Gł upi Vadik! Poczekał bym i widzisz, wszystko był oby inne! A moż e nie!

Ira powiedział a mi, ż e kilka lat temu zł amał a rę kę w zupeł nie absurdalny sposó b - nie na stoku, ale w hotelu. Został zł apany na schodach. Potem jeź dził em na ł yż wach z gipsem. Nawiasem mó wią c, w tym czasie wzię ł a też wzmocnione ubezpieczenie. A teraz zastanó w się , jak to nazwać ? Kobieca intuicja? A moż e wrę cz przeciwnie, przycią gną ł sytuację ? Wcześ niej Vadik i ja zawsze piliś my alkohol na stoku i czę sto nie mieliś my ubezpieczenia. I wszystko był o w porzą dku! A potem z jakiegoś powodu kupili ubrania szpitalne! Wszyscy jeden na jednego!

Przenieś liś my się do Hadjilar i tam pojechaliś my. Dał em swó j karnet narciarski Yura, a my minę liś my koł owró t z kanapką - Ira-Yura-ya. Nacią gają c kaptur na gł owę , kilka razy poś lizgną ł em się bez kasku. Ale wtedy operator liny zauważ ył i wystraszył mnie. Przewró cił am oczami, uś miechają c się z poczuciem winy. Zniknę ł o.

Chł opaki chcieli coś przeką sić . Chodź my do kawiarni. Ira i ja zjedliś my porcję wegetariań skiego podpł omyka dla dwojga. W ś rodku był kalafior, grzyby, kukurydza i zielona fasolka. Pyszny! Duż o lepiej niż kurczak, któ ry jadł em wcześ niej.

Czas mi się koń czył , wię c chł opaki pojechali ze mną do Hisardzhik, ską d już zszedł em, i zostali, ż eby wykoń czyć kilka wycią gó w, któ re został y na karnecie narciarskim.


Był a już.14:20, kiedy wpadł em do hotelu. Nowi goś cie stali przed recepcją , a ja z wdzię kiem hipopotama, tupią c butami, pró bował em prześ lizgną ć się obok, krzywią c się przepraszają co. Ale gdy tylko wszedł em do pokoju, zadzwonił telefon. Recepcjonistka, któ ra do mnie zadzwonił a, pochlebnie poinformował a mnie, ż e mogę zapł acić.20 dolaró w i zostać do wieczora. Powiedział em, ż e bardzo mi przykro i ż e już wychodzę z pokoju. Muszę powiedzieć , ż e kł amał em - po cał ym pokoju leż ał y porozrzucane ś mieci, któ re musiał em upchać do walizki. A narty są jeszcze cał kowicie mokre i nie zaszkodzi wysuszyć buty. Zaczę ł a gorą czkowo biegać po pokoju. Rozległ o się pukanie do drzwi. Za nią był a recepcjonistka.

Już wychodzę !

- Gdzie jest twó j mą ż ?

W szpitalu!

- Kiedy tu wró ci?

Nie wró ci. Natychmiast dotrze na lotnisko.

W porzą dku! Zostań do wieczora! Porozmawiam z wł aś cicielem.

- Och, dzię kuję !

Wyją ł em butelkę piwa z lodó wki i opadł em na ł ó ż ko. Co za dreszczyk!

To jedna rzecz, by tak pić , nie mają c nic do roboty. I zupeł nie inaczej, zł agodzić stres. Dwie duż e ró ż nice! Moż esz wreszcie odpoczą ć i na chwilę zapomnieć o problemach. Ś mieci mogą poczekać ! A buty narciarskie wyschną .

Wypiwszy pierwszy, odkorkował em drugi. I powoli, powoli zaczą ł em taranować okł adkę .

Po drugim nastą pił a trzecia butelka piwa. Przy drugim moż na był o się zatrzymać , ale nie wyrzucić ?

Sprawiał o, ż e był em ś pią cy. Ale nie moż esz! Zadzwonił em do chł opakó w. Mieli iś ć na obiad. Co jest dozwolone? Nie wiemy, ale chodź my.

Ja też poszedł em. Wszyscy już tam byli, przy peł nych stoł ach. Ja też bezczelnie poszedł em na dystrybucję . Ale wzią ł em tylko zupę . Musisz mieć sumienie! Tak, mam doś ć . Piwo jest wysokokaloryczne. I pistacje, któ re też jadł am.

Po obiedzie chł opaki wezwali mnie do siebie. Chwytają c sł odycze, zrobiliś my herbatę i usiedliś my w pokoju. Yura, uznają c, ż e są mi winni, dał a mi 25 euro. Nie poddał am się zbytnio. Zdecydowaliś my, wię c zdecydowaliś my.

Okoł o 20 przyszli po nas. Recepcjonista wł asnorę cznie zał adował mó j bagaż do autobusu. Czy to wszystko o czekoladzie? Zapytał a, jak się nazywa? Powiedział - Bayram! Miał szczę ś cie, ż e urodził się dokł adnie w ś wię to Id al-Adha. Tylko anioł ! Jak mu podzię kować ? Powiedział a, ż e ​ ​ napiszę dobrą recenzję o ich hotelu. A potem ich ocena jest niska, cał kowicie niezasł uż ona!

Lotnisko był o mał e.


Przyjechaliś my pierwsi, wię c zaję liś my miejsca. Reszta skulił a się , wstają c. Vadik został dostarczony nieco pó ź niej niż my. Opró cz niego w samolocie był a jeszcze jedna ranna osoba, ró wnież z rę ką . Widzieliś my go wczoraj w szpitalu, ale nie wiedzieliś my, ż e jest z naszego samolotu.

A rano, jak powiedział Vadik, do szpitala przywieziono kobietę , któ ra ogó lnie cierpiał a bez powodu, bez powodu. Gdy tylko wsiadł a do powozu, odsunę ł a się i zapię ł a buty. Tymczasem z gó ry pę dził niekontrolowany zwł ok o wysokoś ci poniż ej 2 metró w. Uderzył a biedną kobietę z poł amanymi ż ebrami i wstrzą sem mó zgu. I to pomimo faktu, ż e ma na gł owie kask.

Có ż , tak poszliś my. Był y też inne niuanse, ale mą drze o nich przemilczę .

Bez wzglę du na wszystko, są bardzo ż ywe wspomnienia z podró ż y. Kapadocja zapadł a mi gł ę boko w duszę . Tuż nad szpitalem.

Dzię kujemy za uwagę !

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
вид из госпитального окна
Uwagi (22) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara