Baba Jaga za liniami wroga. Część 3

28 Luty 2020 Czas podróży: z 16 Luty 2020 na 23 Luty 2020
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Rozpocznij tutaj >>>

Dzisiaj nastą pił a zmiana w naszej druż ynie narciarskiej - zamiast emerytowanego Mishan jechał z nami mą ż Nastyi. Ponieważ już pojechaliś my autobusem, Oleg poszedł na przystanek, aby dowiedzieć się , co się dzieje z taksó wką . Dziewczyny, któ re mieszkał y w naszym „hotelu” zaoferował y nam numer telefonu do kierowcy, któ ry jeź dził nimi za 250 rubli. z nosa, ale nie wzię liś my. Począ tkowo myś leli o wzię ciu autobusu, ale kiedy zdali sobie sprawę z gł upoty tego pomysł u, dziewczyny już się wyprowadził y. Ale mieliś my szczę ś cie: na przystanku Olegowi zaproponowano, ż e pojedzie o 200. Wró cił po nas, dobrze tam pojechać na dwie minuty. Zał oż ywszy narty na ramiona, powlekli się do przystanku. Oleg na moją proś bę podzielił się ze mną zapasowymi nartami. To był y szwajcarskie dublety superfood, ale cię ż kie!


Nazwisko kierowcy to Edik. Opró cz naszej czwó rki wsadził do swojej Ł ady jeszcze trzech pasaż eró w, chociaż został a zaprojektowana tylko dla sześ ciu. I pojechaliś my. To był as! Gdy ktoś do niego zadzwonił , on, kontynuują c wyś cig, pró bował przez telefon i wolną prawą rę ką krę cił kierownicą , zmieniał biegi, nie zapominają c o wyprzedzaniu i ucinaniu wolniejszych aut. Udał o mi się też wytrzeć nim lewą zaparowaną szybę . Z ciekawoś cią spojrzał em na prę dkoś ciomierz, bo wydawał o mi się , ż e jeź dził w ż aden sposó b nie dozwolony 90. Ale prę dkoś ciomierz nie dział a! To ż ywo przypomniał o mi podró ż w niebieskim egipskim mikriku. Jeden na jednego! I prę dkoś ć i pó ł -matowy prę dkoś ciomierz, a nawet zewnę trzne dane przewoź nika.

Mimo to nikt nie został ranny. Pę dziliś my przez 50 minut, czyli dwa razy szybciej niż autobus. Umó wiwszy się , ż e Edik odbierze nas wieczorem, zmieniliś my buty i zawlekliś my się na wycią g narciarski.

Dziś w wagonie był o wię cej osó b i przez chwilę musieliś my stać w kolejce. Ale, jak powiedział y nam te same są siadki, okazał o się , ż e w pobliż u stojaka na narty moż na rzucać plecakami. Nikt nie weź mie. Wię c zrobiliś my. Swoją drogą nie widział em ż adnych schowkó w na narty i inne rzeczy, ale to nie znaczy, ż e ich nie ma. Nie szukaliś my duż o.

I pogoda znó w był a ś wietna. Chciał em spojrzeć na poł udniowe zbocze. Gorą co polecam dziewczyny z są siedztwa. Mó wili, ż e tam jest bardzo pię knie. Tylko jest tylko jedna winda, a ludzi jest baaaardzo duż o. Oleg stawiał opó r, mó wią c, ż e nie ma tam nic do roboty. Podczas gdy Vadik i ja szukaliś my się wczoraj, on i Misha zdoł ali tam pojechać . Olegowi się to nie podobał o - stoki są zbyt ł agodne.

Jak widać , jeż dż ą tu też idioci

Atrakcja "Swing over the otchł ań ". Nie pamię tam ile, 150 czy 200 zł . lubię

Wspinają c się na Rose Peak, spojrzał em na znaki. Był y zaró wno niebieskie, jak i czerwone trasy, nie tylko zielone. CHCĘ!! !

Oleg poszedł na pó ł nocny stok, a my we tró jkę zaczę liś my schodzić poł udniowym. Wię kszoś ć jechał a tu po zielonym i trafiliś my na pię kny czerwony szlak „Storozhka”, któ ry prowadził przez las. Umiarkowanie stromy, doś ć dł ugi i szeroki, ale absolutnie pusty! Historia jest prosta. Strome narty Olega był y doskonał e. Teraz nie obchodził y mnie mniej strome zbocza.

Wł aś nie Brama wpadł a w szaloną kolejkę po krzesł o.

I staliś my tam przez co najmniej pó ł godziny. Ludzie przywią zali się do telefonó w, poruszali się ocię ż ale i mimo wezwania pracownikó w kolejki linowej o zaję cie wszystkich sześ ciu miejsc, usił owali usią ś ć z „swoimi”. Wię c siedzenia pozostał y puste. Zmarnowano cenny czas. Pierdolić ! Wracamy do Kabanu.


Mą ż Nasy ledwo dotrzymywał nam kroku. To wł aś nie oznaczają lata uporczywego palenia. W koń cu zabrakł o mu pary i został w kawiarni. I wkró tce doł ą czyliś my do niego. Pił piwo za 300 rubli. Hm! Bogaci mają swoje dziwactwa. Jednak pó ź niej instytucja podarował a mu ró wnież kawę . I oszalał em na sł oń cu!

Dzisiaj wró ciliś my wcześ niej niż wczoraj dzię ki taksó wce. Dlatego zdecydowaliś my się wybrać do Parku Olimpijskiego polecanego przez Nastyę . Ona i jej mą ż byli tam dzień wcześ niej i widzieli absolutnie niesamowitą , wedł ug nich, fontannę .

Ale najpierw zjedliś my kolację . Zapytał em rannego Mishana, jak miną ł jego dzień ? Ś wietnie, mó wi! Siedzieli i opalali się na morzu. Delfiny podpł ynę ł y bardzo blisko. Potem poszedł em do parku. To prawda, ż e ​ ​ za wejś cie musiał em zapł acić aż.250 rubli. Obserwował em samoloty. Oleg nie omieszkał poskarż yć się nam na chrapanie Miszkina. Z powodu siniaka biedny Mishan mó gł spać tylko na plecach. W zwią zku z tym chrapał bezlitoś nie.

Chciał em nakrę cić nisko lecą cy samolot. Dlatego przed wejś ciem do autobusu jadą cego do Parku Olimpijskiego przeszliś my nasypem wzdł uż rzeki. Ale samoloty nie leciał y tu zbyt nisko i już się ś ciemniał o. Nie udał o mi się .

Wsią dź do autobusu 55 i jedź do parku. Automatyczny wujek ogł osił przystanki po rosyjsku i angielsku: „Nastę pnym przystankiem są kultury poł udniowe, kultury poł udniowe nastę pnej stacji”. Rż acha! Przypomniał em sobie klasyczne „Schjort pobieri! ”.

Co myś lisz? Stop "Pensjonat taki i taki" - "Poszukiwany. . . "; „Coś jak sanatorium” – „Chciał em…”. Bó g! Jak nieszczę ś liwi są ci anglikozy! Nie mają pensjonató w ani sanatorió w. Niektó re z nich są solidne.

Dotarliś my do parku. Na prawo od wejś cia znajdował a się doś ć ł adna fontanna, ale nie ta, któ rą Nastya pokazał a na zdję ciach.

Przeszedł em przez park. Opró cz nas prawie nikogo nie był o. Sporadycznie chł opcy i dziewczę ta jeź dzili na rowerach lub elektrycznych hulajnogach. Fontanna Nastii już nie dział ał a. Podziwialiś my bajkowy zamek za ogrodzeniem parku Soczi i wró ciliś my.

Nefig tam, aby wyglą dać absolutnie. Na pró ż no przybyli. Có ż , moż e wystawa taczek w oknie.


Trzecia dnia jechaliś my we tró jkę . Nastya nie pozwolił a odejś ć mę ż owi. Kiedy się dusiliś my, Edik zdoł ał odebrać samochó d peł en klientó w i odjechał . Inny kierowca zgodził się nas zabrać tylko 250. Ale nie był o nic do zrobienia. Udać się . To prawda, ż e ​ ​ zabrał na pokł ad tylko 6 wyznaczonych pasaż eró w.

Ten nie był asem, ale ACC. Przył oż ył telefon do ucha na 45 minut i rozmawiał ze sł odkim uś miechem na ustach. W seksie przez telefon, czy co, przy ś wietle księ ż yca? Sterował dwoma palcami, cią gle zdejmują c rę kę z kierownicy, by zmienić prę dkoś ć lub gdzieś się podrapać .

Pogoda wcią ż jest pię kna. Ale nie tak bardzo jak poprzedniego dnia.

Nikoł aj Fomenko, któ ry przedstawił się jako burmistrz Rosy Chutor, ostrzegł , ż e na szarotki (kolejka linowa na poł udniowym zboczu, gdzie wczoraj utknę liś my) zgromadził o się duż o ludzi i polecił jeż dż enie na Skazce i Dziku, któ re my zrobili. A jeś li zobaczyli, ż e na lą dowisku „Kaukaskiego Ekspresu” nie ma ludzi, udali się na Rosa Peak. Zastanawialiś my się , ską d przyjeż dż ają ludzie w tym bardzo ekspresowym pocią gu. Kartę zabraliś my przy zakupie karnetó w narciarskich w poniedział ek, ale zostawiliś my ją bezpiecznie w domu. Podeszliś my do duż ego wiszą cego na Rose Peak. Patrzyli i patrzyli, kł ó cili się , nazywali się gł upimi, ale tak naprawdę nie rozumieją c tego, wozili Lazara na chybił trafił , ale w koń cu wylą dowali na dolnej stacji tego samochodu. Ludzie! Ale szybko usiedli. Ta kolejka jest kró tka i nie warto schodzić na sam dó ł .

Wtedy dryfowaliś my gdzieś indziej, jeszcze niż ej. Na jakiejś wilczej skale. Ale ś nieg był tam luź ny. Ogó lnie uznaliś my, ż e nasz wybó r jest optymalny – „Bajka”, „Dzik”, przesadzenie „Kaukaskiego Ekspresu”.

A rano mieliś my wycieczkę do Abchazji. Nastya w kiosku turystycznym zgodził a się . Wszyscy postanowili jechać , z wyją tkiem Olega. Krzyczał , ż e zwariowaliś my zostawiają c testament (na jego korzyś ć ). Sprzeciwił em się temu, ż e mó wił w dziwny sposó b. Nie boi się podró ż ować z lokalnymi jeź dź cami, ale boi się jechać do Abchazji!


"Tak, był em tam sto tysię cy razy! ". Có ż , flaga w rę ku. Wł aś ciwie prawie wszyscy tam byli. Vadik i mą ż Nastina wielokrotnie chodzili na wę dró wki i schodzili z gó r w Abchazji, gł ó wnie przez jezioro Ritsa. Nastya był a w Abchazji jako dziecko i szalał a za powrotem do parku Gagra, gdzie wedł ug niej po ś cież kach wę drują flamingi i pelikany. A ja nigdzie nie był em, ale chciał em tylko pojechać nad jezioro Ritsa, Vadik był ze mną oczywiś cie, ale Mishan nadal nie miał nic do roboty. Có ż , do tego para „matki z synem”. Są przeznaczone tylko na wycieczki. Petya też mó gł nas zabrać , ale z jakiegoś powodu się z nim nie zgadzaliś my. Kró tko mó wią c, nie poszli tylko Oleg i Petya. Oleg został na karnecie Miszki, a Petya jechał gdzieś na Gazpromie lub Karusel.

Cią g dalszy tutaj >>>

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Как видите, придурочные и здесь катаются
Аттракцион
Трасса
Интерьер кафе
Podobne historie
Uwagi (8) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara