Hakuna Matata. Część 6. Nie słone siorbanie. Paje, Michamvi, Pingwe
Kontynuacja. Zacznij tutaj >>>
Dzień.5. 4 marca
Mą ż obudził się chory. Nie aż tak chory, ale jakiś powolny. Postanowiliś my nigdzie nie wyjeż dż ać , tylko po ś niadaniu wybrać się nad morze.
Pł ywa zaczę ł a odpł ywać . Woda nadal nie zniknę ł a cał kowicie i moż na był o pł ywać . Zaczę liś my szukać leż akó w.
Jest taka plaż a. . . Szeroki pas biał ego piasku, ale w ogó le nie ma leż akó w. Ale jest wiele latawcó w i kiteró w.
Rano, o tej porze roku, na Zanzibarze kł ę bią się przyjemne chmury. Dzię ki temu do 9 rano moż na iś ć na plaż ę bez ryzyka przypalenia na sł oń cu. Có ż , wiatr sprawia, ż e jest chł odniej. Ale po 9 rano, nawet przy wietrze, trzeba biegać od cienia do cienia. I uż yj kremu. Spal tam - po prostu pluj. Nawiasem mó wią c, nie spaliliś my się )
Poszliś my trochę wzdł uż plaż y. Nawet pomimo chmur jest strasznie gorą co. Poprosiliś my o leż aki w dwó ch miejscach. W jednym miejscu 5 dolaró w, ale tylko wysypisko ś mieci. Gdzie indziej trochę lepiej, ale same ł ó ż ka są zabijane na ś mierć . Ale po 10) Nie należ ymy do tych, któ rzy leż ą cał y dzień na plaż y, a nawet kilka godzin leż enia to dla nas duż o, wię c te ceny wcale nam nie podobał y.
Zatrzymaliś my się w kawiarni, wypiliś my lemoniadę i usiedliś my, ż eby popatrzeć na morze. Ta zieleń jest taka wyją tkowa! Nigdzie indziej nie widzieliś my tak zielonego koloru wody.
Pł ywaliś my na zmianę , ale od wczoraj niewiele się zmienił o. Był o też pł ytko) Niektó rzy ką pią cy się szli daleko, ale kiterzy trochę mnie przestraszyli i cał y czas pamię tał em portugalskie statki, któ re widziano w tym czasie na Zanzibarze. I z jakiegoś powodu na Kizimkazi, wypł ywają c na otwarte morze, w ogó le nie myś lał em o ł odziach.
Ogó lnie rzecz biorą c, ką paliś my się , siedzieliś my, piliś my lemoniadę i już szliś my do domu, gdy drzewa szumiał y. Zaglą damy - wś ró d gał ę zi Czerwonego Kolobusa! Jest ich wielu – cał a rodzina. Zaró wno duż e, jak i mał e, ponadto są tak aktywne, wcale nie jak w lesie Jozani. Radoś nie skakali po gał ę ziach drzew, po baldachimie nad leż akami, wszyscy się rozweselili i zaczę li robić zdję cia tej rodzinie. Pró bował em też , ale mał py skakał y wysoko i są prawie niewidoczne na zdję ciu. Portret mał py bez mał py)
Nagle jedna mał pa usiadł a wygodnie na szopie i wysikał a się soczyś cie. Vodopadik kapał prosto na leż ak do jednego z wczasowiczó w. Ludzie byli doś ć rozbawieni. Ofiara awanturuje się , ludzie radują się , pies szczeka, my siedzimy z tył u cał a ta cał a sprawiedliwoś ć i uś miech. Pię kno!
A potem kolejna mał pa przysiada na drzewach bezpoś rednio nad nami i ostentacyjnie unosi ogon. Podskakujemy, spodziewają c się sztuczki, a kupa spada na krzesł o mojego mę ż a, prosto na nasz rę cznik!
- Och! Kochanie, to za pienią dze!
Wcią ż czekamy na przybycie))
W tym duchu idziemy do naszego pensjonatu, myjemy rę czniki, relaksujemy się na tarasie, jemy lunch i zastanawiamy się , co jeszcze moż na zrobić .
Mó j mą ż poczuł się lepiej po obiedzie.
Planował em odwiedzić restaurację The Rock Island, zjeś ć tam lunch lub na plaż y, ale już jedliś my. I to daleko od obiadu. A basen jest już zmę czony. A w aucie mamy tylko klimatyzację )
Proponuję udać się do Michamvi, wioski na pó ł wyspie. Nie ma tam nic szczegó lnie interesują cego, ale samo poł oż enie geograficzne, gdy wybrzeż e jest widoczne naprzeciwko, był o dla mnie interesują ce.
Nie jest tak ł atwo dostać się na plaż ę , na któ rej cał y czas stoją hotele. Umieszczamy kropkę w nawigatorze na jakimś mniejszym hotelu i przez nią , w stylu pokerface, docieramy na plaż ę .
Co mogę powiedzieć o Michamvi? ) Jest woda. Albo po prostu przypł yw. Ale nie ma wody. Nie ma tych fantastycznych koloró w, do któ rych przywykliś my już na Zanzibarze. Dowiedzieliś my się wię c, ż e nie wszę dzie kolor wody jest oszał amiają cy.
Wrę cz przeciwnie, widoczny jest wą ski pas ziemi.
Nie widzisz? Wię c? )
Chodziliś my po plaż y, duż o ludzi pł ywa. A moż e nawet popł ynę liby, widać , ż e tam jest gł ę bia, ale tak bardzo chciał o mi się pić ! Zaczę li szukać miejsca, w któ rym mogliby usią ś ć w barze, napić się herbaty - nigdzie! ) Wszystkie hotele Oll, nigdzie nie wylewają niczego za pienią dze. Zawró ciliś my, usiedliś my w „naszym” hotelu, przez któ ry skierowaliś my się na plaż ę , na drugim pię trze restauracji, zamó wiliś my mroż oną herbatę .
Dobrze! Tutaj druga linia i morze nie są widoczne, ale nie nad tym samym morzem.
Na Zanzibarze po prostu nie moż e być dobrze) W maś ci musi być mucha. Zamó wione. Siedzimy. Szukanie wę ż y w dachu krytym strzechą .
Siedzimy już pó ł godziny. Zmę czony siedzeniem. Gdzie jest herbata?
Przynoszą …
Kawa z mlekiem.
Piję to, co przynieś li, a mó j mą ż jest oburzony. Chce herbaty. Znowu wychodzą , aby przygotować herbatę … Po okoł o dwudziestu minutach ta cierpliwa herbata zostaje mu przyniesiona. A dosł ownie minutę pó ź niej przybiega dziewczyna i niekonsekwentnie tł umaczy, ż e musimy pilnie wyją ć samochó d z bramy. Mą ż przestraszył się , ż e coś się stał o z samochodem, rzucił herbatę i uciekł . I idę za nim. A kelner jest za nami, nie zapł aciliś my.
W uroczym towarzystwie wyskoczyliś my przez bramę i nic zł ego się tam nie stał o) Po prostu jakiś mał y autobus utkną ł trochę w piasku i najwyraź niej trzeba go był o cią gną ć , a nasz samochó d był wł aś nie w miejscu, w któ rym był oby wygodniejsze dla cią gnika. Mó j mą ż odjechał samochodem, a ja wró cił am, ż eby się spł acić . Kelner otarł pot z czoł a i powiedział , ż e nie ma reszty. Spojrzał em na niego bardzo wymownie i powiedział em - patrz. Znalazł , ale stał się jeszcze smutniejszy. To znaczy przygotowywał herbatę przez prawie godzinę , pomieszał zamó wienie i liczył na hojny napiwek. Oto, co musisz wiedzieć o usł udze na Zanzibarze! )
Po prostu marnowali czas. Lepiej był oby popł ywać i iś ć dalej)
Chodź my do restauracji The Rock. Mą ż cał y czas mó wi, ż e nie chce już jeś ć ani pić , ale chce wró cić do domu. Có ż , w jakim domu? Przyszliś my tu się wyką pać w pokoju, czy co? Nie rozumiał em wtedy, ż e jest chory na przezię bienie, myś lał em, ż e jest po prostu zmę czony i leniwy.
Proszę : „Có ż , zatrzymajmy się , jest w drodze, po prostu spó jrz i to wszystko”.
Wjeż dż amy na parking, jest tam strasznie zaś miecony. Parkujesz praktycznie na wysypisku ś mieci. A restauracja wcale nie jest tania. A na parkingu jest ochrona. Ale woź ny jest na wakacjach.
Chodź my na brzeg. OOO! Naprawdę warto był o zobaczyć !
Wyspa jest mał a, zielona, restauracja kolorowa, pię kna, trochę podobna do ukraiń skich chat pod strzechą .
Jest wielu ludzi, wszyscy są ł adowani do ł odzi i pł yną na wyspę .
Nie jesteś my. Po pierwsze, w tak bliskim są siedztwie nie mogę już komunikować się z ludź mi (a tym bardziej mó j mą ż , już zaczą ł unikać ludzi, a oni tam dosł ownie jeż dż ą ). Po drugie, wyobraziliś my sobie, jak dł ugo bę dziemy czekać na zamó wienie tam, gdybyś my czekali prawie godzinę na herbatę w pustej restauracji, a po trzecie, mó j mą ż był kompletnie rozbity, chce iś ć do domu, spać .
Jednym okiem, wię c jednym okiem
Już o zmierzchu docieramy do naszego pensjonatu.
Jutro przeniesiemy się na pó ł nocno-wschodnie wybrzeż e, na poł udnie od wioski Matemwe, do hotelu Miramont. To jest ten, w któ rym kiedyś krę cili Orel i Reshka.
Widok na morze 39 USD ze ś niadaniem i wieloma negatywnymi opiniami na booking. com. Bardzo się martwię )
Cią g dalszy przez tutaj >>>