Rapsodia tajska. Piosenka czwarta. nudy

26 Listopad 2019 Czas podróży: z 04 Listopad 2019 na 15 Listopad 2019
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Rozpocznij tutaj >>>

Rano, w ś wietle nowo odkrytych okolicznoś ci, postanowił em zrobić sobie przerwę i umó wić się na „dzień postu”. Odprę ż się , mam na myś li. A pogoda też nie dopisał a. Zaproponował a, ż e ​ ​ pó jdzie na plaż ę hotelu Centara, znajdują cego się za rogiem od Ao Nang. Vadik powiedział , ż e przyjdzie pó ź niej - bał się odejś ć daleko od toalety. Verka uparł a się jednak na zakupy zamiast na plaż ę , ale ja nie chciał am. Zakupy mogą poczekać .

Dotarliś my do lewego koń ca plaż y, przeszliś my przez ś mierdzą cą rzekę na moś cie i zaczę liś my wspinać się po drewnianych stopniach, popularnie nazywanych „ś cież ką mał p”.


To prawda, ż e ​ ​ nie zaobserwowano tam ż adnych mał p. Moż e z wyją tkiem nas. Przy wejś ciu na plaż ę Centara straż nik poprosił nas o zapisanie się na magazyn (na zamó wienie). Tu wisiał znak, z któ rego jasno wynikał o, ż e za jakieś nieszczę sne 350 bahtó w na osobę moż na skorzystać z oferowanych przez hotel nishtyaks - leż aka, rę cznika, basenu, prysznica, toalety, a nawet napojó w . Dzię kuję !

Verka znalazł a miejsce pod drzewem, boją c się gorą cego sł oń ca. A ja, zł apawszy centralne wi-fi, zadzwonił em do Vadika na viberze. Powiedział , ż e był o mu lepiej i już wyjeż dż a. Spacerował em po plaż y. Znaleziono wypoż yczalnie kajakó w. Przez 2 godziny prosili o 400 bahtó w. I przez godzinę pytam, czy to moż liwe? Czy jesteś goś ciem hotelowym? Nie. No to 400 bahtó w i bez gwoź dzi!

A pogoda się pogarszał a! Front sztormu wysuną ł się z morza, zasł aniają c wyspy.

Szkoda, ż e ​ ​ nie moż emy dziś zdecydować się na popł ynię cie na Koh Poda! Woda był a ciepł a, cieplejsza niż powietrze i nie wiedział am, co jest lepsze: wypł yną ć najlepiej, czy przeczekać burzę , siedzą c w jeszcze mokrej wodzie. Przybył Vadik. Skonsultowaliś my się i postanowiliś my w koń cu obalić – a jeś li to bę dzie trwał o dł ugo? I poszliś my, zanim się zaczę ł o. Ale na szlaku już się zaczę ł o. Na kajaku był oby teraz fajnie! Verka narzekał a, ż e ​ ​ był oby lepiej, gdybyś my robili zakupy. Có ż , o co chodzi? Mimo to musisz biegać od sklepu do sklepu.

Chcieliś my zjeś ć lunch w naszej kawiarni, ale z jakiegoś powodu to nie zadział ał o. Napeł nił kocioł ek, czy co? Potem kupiliś my sobie smaż one skrzydeł ka i czyste mię so Verke (pod dachem mieli kocioł ek) i piwo na straganie. Skrzydeł ka z jakiegoś powodu był y droż sze niż tylko kurczak - odpowiednio 50 i 40 bahtó w.

Wró ciliś my do domu mokrzy do skó ry. Wtedy cieszył em się , ż e mam ciepł ą wodę pod prysznicem!

Po obiedzie, co Bó g zesł ał , poł oż ył em się na godzinę , a potem poszedł em na zakupy.

Dziś Bó g zesł ał nam skrzydł a i piwo

Przechodziliś my obok tego sklepu kilka razy dziennie:

Na począ tku myś lał em, ż e to sklep z zabawkami – w oknie był o trochę plastikowych bananó w i mango. Potem zobaczył em wś ró d bananó w wielokolorowe mę skie rzeczy osobiste i zdecydował em, ż e to sex shop. Zabawki dla dorosł ych.


A jeszcze pó ź niej, zadają c sobie trud podniesienia gł owy i przeczytania nazwiska, dowiedział em się , ż e to sklep z akcesoriami do ką pieli. Potem postanowiliś my tam pojechać . OOO! Tak, był o po prostu kró lestwo pomysł ó w marketingowych! Chciał em kupić poł owę sklepu!

Mydł a o ró ż nych kolorach i zapachach był y sprzedawane za 100 bahtó w za trzy sztuki. Ale trik polegał na tym, ż e za 100 moż na był o kupić tylko trzy identyczne rzeczy. Ale chciał eś wszystkiego! A jak to wszystko unieś ć ? Vadik wypadł z szeregó w tragarzy, a ja bę dę musiał to wszystko dź wigać ! Mimo to grabili mango-banan, mydł a kwiatowe. Kupił em też czł onkó w, ż eby wyś miać moje dziewczyny.

Dł ugo spę dzał em czas w sklepie z ubraniami. Verka nie miał a rozmiaru, a on i Vadik siedzieli, czekają c, aż wszystko przymierzę . Pró bował em i pró bował em, ale w koń cu kupił em tylko postrzę pione spodenki, podobno Levi's. Kupił em spodnie od tej firmy. Ale wszystkie etykiety został y na nich odcię te, a ich pochodzenie moż na był o odgadną ć tylko po guziku. A te spodenki miał y wszystko na swoim miejscu. A baweł na jest tak gę sta jak kiedyś , bez rozcią gliwoś ci. Myś lę jednak, ż e są one wykonane samodzielnie, jak wszystko inne tutaj. Spodenki kosztują nie mniej niż.450 bahtó w.

Resztę ciuchó w, choć pasują mi idealnie (wszystko ł ajdakowi, jak sł usznie zauważ ył a Verka), odrzucił am, ku sporemu rozczarowaniu sprzedawczyni. Weź przynajmniej pię kną , dopasowaną sukienkę z odkrytymi ramionami. Verka, widzą c mnie w nim, zapytał a: „Czy wł oż ysz to? ”. Zastanawiają c się nad tym uznał em, ż e to prawda, nie zrobię tego! Spodenki - tak, są moje. A sukienkę ? „Do pracy – nieskromnie, do teatru – wyzywają co” (c). Tak, i to był o trochę drogie.

W innym sklepie kupili dla mnie parę mę skich t-shirtó w za 200 bahtó w i kombinezon w kwiaty z hebeszem klauna. Zał oż ę go tutaj, jeś li nie w domu. Za 350 bahtó w. Nie wiem, jak się targować , ale potem zdał em sobie sprawę , jak zrobić to dobrze. Gdy tylko odwró cisz się , aby odejś ć , natychmiast wrę czą ci kalkulator i zaproponują odebranie ceny. Ale rozpoczę cie targowania się z wyraź nym zamiarem zakupu nie jest tego warte. Sprzedawcy natychmiast widzą Twoje zainteresowanie i zrzucają tylko grosze.


Znaleź liś my też duż y supermarket Mather Marche (dalej nazywam go Mama Masza).

Podobnie jak w przypadku sklepu z mydł em i pyskiem, mijaliś my go jedenaś cie razy, nie zauważ ają c go. Patrzą c na nazwę , nie wyobraż ał em sobie, ż e to supermarket. Myś lał em, ż e to jakiś elegancki sklep z odzież ą . Ale Verka czasami się przydaje. Nie wiem, jak widział a to swoimi nadmiernie kró tkowzrocznymi oczami. Ale pojechaliś my tam. OOO! Otó ż ​ ​ po pierwsze był rum po 0.7 za 295 bahtó w, co jest bardziej opł acalne niż.0, 3 za 155, a nawet niż.1 litr za 430. Po drugie mango kosztował o tam 89 bahtó w za kilogram, w tamtym czasie, jak za rogiem, na taca, w któ rej kupowaliś my cał y czas, był o ich po 100. Tutaj kupują , ale za rogiem sprzedają , jak są dzę ! A potem był durian! Chciał em tego spró bować , ale był taki ogromny! I nie był o tanie.

Ten prawdopodobnie coś pocią gnie. Verka, oczywiś cie, "to" kategorycznie odmó wiono. I razem z Vadikiem tego nie opanujemy. Dobra, bą dź my zdrowsi. Sklep pachniał zgnił ą cebulą . Ł uk był tam i najpierw zgrzeszył em przeciwko niemu. Potem po prostu zdał em sobie z tego sprawę na pró ż no.

Kilka dni pó ź niej dowiedział em się , ż e alkohol w „Mama Masza” jest sprzedawany bez ograniczeń czasowych. I jest też darmowa toaleta (kiedyś się przydał a)! Co za magiczny sklep! To prawda, ż e ​ ​ pracował od 11 do 24, chociaż napis mó wi, ż e przez cał ą dobę .

Z powodu mojej nieuwagi ró wnież nie zauważ ył em od razu sklepó w z 7/11. Przez kilka dni biegł em do sklepu przecznicę od naszej ulicy i dopiero wtedy znalazł em dwa cał e sklepy w pobliż u, jeden naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy, a drugi - w ogó le na rogu za naszą ulicą .


Był o wilgotno po deszczu. Kostium ką pielowy, któ ry rozwieszono dzień wcześ niej, stał się jeszcze bardziej wilgotny. Przedł uż ył em nasz pobyt o kolejne 4 dni, po czym zmieniliś my poś ciel i rę czniki. Ale Verke z jakiegoś powodu się nie zmienił . Poszł a zbadać sprawę . Wraca i pyta: „Czym jest wł adza? ” Energia, mó wię . – A wież a? Wież a. – A moż e rę cznik? Wież a. "ALE! Chyba poprosił em ją o nową wież ę . Ale Verka mimo to otrzymał a rę cznik. Gospodyni jest bystra.

Noc minę ł a spokojnie. Nie wył ą czył em urzą dzenia wielofunkcyjnego przed wiatrakiem, a on sumiennie speł niał aż trzy funkcje: napę dzał powietrze, rozpraszał komary i zagł uszał swoim monotonnym klekotem zaró wno koguty, jak i meczet. Vadikowi pozwolono. Pamię taliś my też , ż e mię dzy innymi wypił pó ł szklanki mleka kokosowego z torebki. Nie czysta woda z picia kokosa, ale dojrzał e, tł uste biał e mleko. Prawdopodobnie powó d noszenia był wł aś nie w nim.

Nastę pnego ranka postanowił em wybrać się na inną plaż ę - Nopparat Thara. Vadik wydawał się trochę otę piał y. Siedzą c na werandzie, czekają c na Verkę , zobaczył em, ż e do recepcji weszł a rzeczowo jaszczurka monitorują ca. Jestem za fotkiem i za nim. Przestraszył się i syczą c na mnie, pró bował wł amać się do drzwi, któ re otwierał y się do wewną trz.

To nie zadział ał o. Potem przemkną ł obok mnie w krzaki. I biegnie szybko, infekcja!

Przejechaliś my nasyp i skrę ciliś my w ulicę ró wnoległ ą do gł ó wnej ulicy Ao Nang. Był a tam ró wnież mydlarnia. I tam czł onkowie byli poważ niejsi!

I nie zdobyliś my punktó w! Za kiś ć rubli. A stawka bahta na tej ulicy był a wyż sza niż na naszej. Tak jest zawsze!

Widział em lody durian w jakiejś reklamie. Och, chcę ! W każ dym razie spró buję . W lutym znalazł am to, czego szukał am. Sam go zjadł em, nie dał em wstrę tnej Verce ugryź ć - kup dla siebie i pró buj ile chcesz! Potem przez pó ł dnia bekał em zgnił ą cebulą .

Przypł yw już się rozpoczą ł , ale nadal moż na był o pł ywać , co zrobiliś my.

Potem ruszyliś my dalej. Na plaż y znaleziono wiele ciekawych muszli. W Ao Nang jest ich mniej.

Podobno był to ogromny mał ż !

Opuszczają c Verkę wś ró d choinek, udaliś my się na zwiedzanie przylą dka zamykają cego koryto rzeki, ską d odpł ywają promy do Phuket i innych miejsc. Tu był o doś ć malowniczo. Ale odpł yw. . . Jeszcze silniejszy niż na Ao Nang, jak mi się wydawał o. A woda jest jeszcze bardziej mę tna.

Ostrzeż enie o meduzach. Jeszcze ich nie spotkał em.


Zbadaliś my przystań promową , zabraliś my Verkę i wró ciliś my. Po drugiej stronie ulicy zobaczył em znak, ż e jest park narodowy.

Na mapie to miejsce wyglą dał o jak biał a plama. Poszliś my, poszliś my. Parking, kilka domó w. Być moż e park narodowy się ga daleko w gł ą b lą du – nie mam poję cia! Informacja to zero. Chodź my do domu.

Uczniowie zostali sprowadzeni nad morze. Karmiono je suszonymi rybami na patykach.

Myś lał em, ż e to ś wią tynia. Okazał o się , ż e to hotel.

Na nasypie znaleziono kolejny sklep z alkoholem. Prawdopodobnie bez przerw, ale ceny tutaj był y wyż sze!

Zjedliś my lunch w kawiarni. Mieli promocję : kilka rodzajó w pad thaia za 50 bahtó w oraz smaż ony ryż z ró ż nymi dodatkami. Jednak mieli tę promocję każ dego dnia.

Po kró tkim odpoczynku po obiedzie, Vadik i ja poszliś my obejrzeć kolejny zachó d sł oń ca. Ale znowu zaczę ł o padać .

Miał em w planach wejś cie na inną gó rę - Dragon Cross, któ ra znajduje się w pobliż u plaż y Tub Kaek. A jedynym sposobem, aby się tam dostać , jest taksó wka. Albo tuk tukiem. Oczywiś cie to nie jest tanie. Ale ponieważ stan zdrowia Vadika się pogorszył , postanowił em skreś lić ten akapit. A potem pomyś lał em, co do diabł a? Powiedział em im, ż e tam pojedziemy, ale oni pó jdą z Verką na plaż ę i tam poczekają , aż ja pojadę w gó rę iw dó ł . I poszedł szukać transportu na jutro. Zapytał em taksó wkarzy w jednym miejscu - zł amali 600, radzą c mi zwró cić się do tuk-tukeró w. Tuk-tuker nie był oryginalny i też prosił o 600. Udał o mi się jednak dogadać z innym taksó wkarzem na 500. Miał nas odebrać o 7 rano.

Cią g dalszy tutaj >>>

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Сегодня бог нам послал крылышки и пивасик
Видимо, это была гигантская мидия!
Бывают яйца белые, бывают бурые, а еще и красные! И вовсе не пасхальные.
Podobne historie
Uwagi (40) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara