Rapsodia tajska. Preludium
Tajlandia od dawna wzywa. Jednocześ nie kusił i odstraszał . Zachwycony pię knem i obfitoś cią owocó w. Ale odstraszył mnie szalonymi cenami wycieczek. Tak, nawet wiza + kolejki na lotnisku, aby ją uzyskać . Musiał em zadowolić się tań szymi Goa i Sri Lanką .
Ale teraz wybił a godzina. Tai anulował wizy dla Ukraiń có w. A na Sri Lance, w któ rej zakochał em się po raz trzeci, miał y miejsce ataki terrorystyczne.
„Rozumiem, to jest wskazó wka, ł apię wszystko w locie…” (c).
Oznacza to, ż e nadszedł czas, aby poszerzyć swoje horyzonty.
Zgniatają c moją ropuchę , kupił em drogie bilety z Kataru. 5 miesię cy przed podró ż ą . To dał o mi prawie 22 tysią ce hrywien na osobę w obie strony (gdzieś prawie 800 dolcó w). Był tań szy i bezpoś redni lot z UIA, ale miał em już z nimi doś wiadczenie, wię c nie dał em się nabrać (i zrobił em to dobrze).
I postanowił em polecieć do Krabi. Po przeczytaniu kilku recenzji zdał em sobie sprawę , ż e ż adne Phuket i Pattaya wcale mnie nie przycią gają . A w Krabi, są dzą c po zdję ciach, absolutnie niesamowita przyroda.
Hotel postanowił nie dokonywać rezerwacji. Rezerwacja oferował a absolutnie beznadziejne opcje za duż e pienią dze. Taniej niż trzydzieś ci za pokó j, nie widział em. I z innymi zasobami specjalizują cymi się w Azji, z któ rymi jeszcze nie miał em do czynienia. I natychmiast chcieli pienię dzy. Kró tko mó wią c, uznał em, ż e wszystko znajdziemy idealnie na miejscu. Był o doś wiadczenie. Ale, jak poprzednio, przyjrzał em się kilku opcjom w tych samych zasobach.
W tym roku ponownie musieliś my zabrać ze sobą naszą przyjació ł kę Verkę . Aby jednak unikną ć konfliktó w wewnę trznych, postanowił em rozliczyć ją osobno (jeś li to moż liwe) i podzielić budż et. Pozwó l mu jeś ć to, co chce i gdzie chce.
Musiał em majstrować przy biletach na pocią g do Kijowa. Ostatnio mamy innowację – pocią g, na któ ry bilety zaczę ł y się sprzedawać z 45-dniowym wyprzedzeniem i był y nieprzyzwoicie drogie. Dwa razy droż sze niż zwykle. Był też inny, któ ry nie odpowiadał nam kategorycznie pod wzglę dem czasu przyjazdu, ale idealnie pasował do ceny. I z jakiegoś powodu bilety na to został y sprzedane w zaledwie miesią c. Oznacza to, ż e najpierw sprzedawano drogie bilety, a dopiero potem - bilety budż etowe.
Kilka dni przed odjazdem znalazł em inny pocią g przyjeż dż ają cy do Kijowa godzinę pó ź niej niż nasz, ale w zasadzie ró wnież dla nas odpowiedni. A nawet miejsca w nim nie został y jeszcze wyprzedane. Pospieszył em się kupić bilety i oddać drogie, oszczę dzają c cał e tysią c hrywien. Ale nie miał em wystarczają co pienię dzy na mojej karcie. I postanowił em zostawić to tak, jak jest. Tak, a moje niedokoń czone kierunki (Verka i Vadik) zdecydowanie mi to doradzał y. Có ż , przynajmniej zobaczmy, co to za cudowny pocią g!
Oto on. Cał y biał y! Jak dla biał ych : ))
Nawiasem mó wią c, ten trudny, tani pocią g, któ ry przyjeż dż a godzinę pó ź niej niż nasz, ten gł ó wny, został oznaczony na tablicy jako „wedł ug dat”. Zwykle piszą - codziennie, no lub "parzysty/godzina". A oto daty! Jakie są te daty?
Weszliś my do samochodu. Zimno, do cholery! Do przebierania się od razu przyzwyczaił em się , bo zwykle samochó d był już rozgrzany. Pocią g nie zdą ż ył się ochł odzić po przyjeź dzie z Kijowa. I w tym niepowodzeniu postę pu, najwyraź niej, dopó ki nie pó jdziemy, system ogrzewania nie bę dzie dział ał .
Powyż ej wyjś cia z samochodu pasek informacyjny ostrzegał , ż e picie alkoholu i hazard z nieznanymi wspó ł towarzyszami podró ż y moż e prowadzić do „o”. Wtedy historia grozy się urwał a. Nie dowiedzieliś my się wię c, co powinno się z nami stać w przypadku naruszenia zasad.
Nie zamierzaliś my grać , ale nadszedł czas, aby to naduż yć . Potrzebujesz jakoś się rozgrzać ? Na pró ż no wciskał em palcem przycisk, któ ry powinien regulować temperaturę . Chociaż pisnę ł a przy każ dym moim kliknię ciu, liczba nadal pozostawał a „24”. Wydawał o się , ż e temperatura nie osią gnę ł a nawet 20. Spluną wszy na tę sprawę , pili koniak. Na szczę ś cie czwarty w przedziale jeszcze nie usiadł . On, a raczej ona, osiedlił się w Volnovakha. Do tego czasu zdą ż yliś my już poradzić sobie zaró wno z napojami, jak i przeką skami. Wię c nie przeszkadzali jej w najmniejszym stopniu, tulą c się w swoich zakamarkach.
Nocą na najwyż szej pó ł ce był o mi bardzo ciepł o! W przedziale nie był o nikogo, kto by się wstydził , a ja spał em w szortach, nie chowają c się . Nie był o czym oddychać . A potem Verka jak zwykle zaczę ł a szeleś cić jakimiś workami. A ską d je bierze? Specjalnie wybiera posheburshachee? Do tego momentu wcią ż miał am wą tpliwoś ci i od czasu do czasu myś lał am o wynaję ciu pokoju 3-osobowego. Ale po nieprzespanej pó ł nocy zdecydowanie zdecydował em: tak się nie stanie! Na koniec idę odpoczą ć jedzenie. Program „odpoczynek” nie jest dla mnie ł atwy, dlatego dł ugi sen jest mi niezwykle potrzebny. Ale Verka jeszcze nie podejrzewał a oddzielnej ugody. Nie mogł em znaleź ć dogodnego powodu, by poinformować ją o moich podstę pnych planach.
Przyjechaliś my do Kijowa z godzinnym opó ź nieniem. Tym razem był o to w zasadzie bezkrytyczne. Ale gdybyś my byli tak pó ź no w styczniu, Podró ż do Andory nie zaję ł aby miejsce! I po co, do diabł a, zastanawiam się , czy potrzebuję tego luksusowego pocią gu, jeś li nie speł nia on swojego gł ó wnego zadania – dowiezienia mnie na czas do celu? Swoją drogą mimo deklarowanej temperatury 24, w nocy auto był o nagrzewane do 32. W toalecie choć był o podciś nienie jak to zwykle bywa, do rana zabrakł o papieru. A konduktor był zł y jak pies. Czynnik ludzki!
Tymczasem był.3 listopada. A w tym waż nym dniu Verka ma szczę ś liwą otchł ań . Jak zwykle miał a zamiar pić szampana rano, jeszcze przed przyjazdem do Kijowa. Trudno mi był o jej odpowiedzieć . I to nawet nie jest w zł ym czasie na picie - tutaj wszystko jest w porzą dku. Piliś my też o 6 rano dla jej zdrowia. Ale co by się stał o w nocy z tym nieszczę snym szampanem w 30-stopniowym upale? Skrzypił em, ale gł os mojego jasnego (nakrapianego) umysł u dotarł do mojej dziewczyny.
Nie mieliś my jednak czasu na ś niadanie w chacie z brzuchatym garnkiem. Po szybkiej kawie na dworcu kupiliś my bilety na kolejny cud Ukrzaliznytsia. Tym razem postanowiliś my dojechać do Boryspola nie autobusem czy taksó wką , a koleją . Bilety był y nieco tań sze niż autobusy – 80 hrywien każ dy (wobec 100). Wył ą cznie w celach eksperymentalnych.
I jest tylko jeden zwiastun! A pó ł ki nad siedzeniami zupeł nie nie nadają się na bagaż ! Mieliś my niezbyt duż e plecaki, cał kiem mieszczą ce się w standardach bagaż u podrę cznego przewoź nikó w lotniczych. Ale po prostu nie mieś cił y się na pó ł ce. Siedzą cy przed nami Niemcy jechali z wielkimi rakami, któ re z braku innego miejsca umieś cili w przejś ciu. Konduktor musiał nad nimi przeskoczyć . Ale w samochodzie był o Wi-Fi! Wow, jakie to nieoczekiwane!
Jeź dziliś my niezbyt szybko, ale pewnie. Przybył na czas. Musiał em iś ć do terminalu. Có ż , przynajmniej pod pozorem dachu. Nie padał o, ale był o doś ć pochmurno. I opuszczaliś my sł oń ce!
Verka nie czekał a na darmowego drinka w samolocie, ale chciał a duń skiego. Kupiliś my plastikowy pó ł litr Metaxy i trochę sł odkich, skandalicznie czekoladowych cukierkó w.
Swoją drogą , przy odprawie, po cichu z Verki zapytał em, jak pogratulować jej w samolocie? Powiedziano mi, ż e mam zają ć się tym problemem z zał ogą .
- Czy robią to po rosyjsku?
- Fersteyut!
Po Metaxie nawet nastró j nie był tak pochmurny jak pogoda na zewną trz. A oto nasz samolot.
Podczas lą dowania szepną ł em do ucha stewardowi stoją cemu w drzwiach, ż e był oby mił o pogratulować mojemu przyjacielowi. Nie do koń ca ufają c swojej niezdarnej angielszczyź nie, powtó rzył a ż yczenie innej stewardesie, wspierają c Verkę palcem w plecy.
Zdejmij. Przynieś li menu. Och, tyle dobrych rzeczy tutaj! Tutaj wielokolorowe wina z szampanem, Heineken z Dewarami i Baileys z Bloody Mary! Co wybrać ?
I naprawdę chciał em czyjegoś piwa po Metaxie. A Verka nigdy nie pró bował a Baileysa, ale wybrał a go, wcześ niej pytają c nas, co to jest. A Vadik, jak prawdziwy dż entelmen, popijał whisky. To prawda, czysto. Wszystkiego najlepszego, Vera!
Och, ż yjmy tak! Wcześ niej lataliś my tylko niektó rymi tanimi liniami lotniczymi.
Po obiedzie, po nieudanej pró bie uporania się ze skomplikowanym sprzę tem rozrywkowym, wykorzystują c fakt, ż e samolot był w poł owie pusty, poł oż ył em się w pustym rzę dzie. Jednak nie mogł em spać . Jakaś dziewczyna prawie usiadł a mi na gł owie! Widzisz, zobaczył a koleż ankę siedzą cą naprzeciwko mnie w przejś ciu i z radoś ci spró bował a poł oż yć swoje F na siedzeniu, na któ rym leż ał a (moja gł owa). To bardzo mnie rozweselił o. Ale pomyś lał em, ż e najlepiej bę dzie trochę się poruszyć .
Bezceremonialna dama trzymał a się z koleż anką przez resztę lotu, nie zatrzymują c się ani na minutę . Duż o dowiedział em się o produkcji suplementó w diety dla ś wiń , któ re ten znajomy pró buje sprzedawać (na razie bezskutecznie) koreań skim rolnikom.
Wydaje się , ż e wszyscy zapomnieli o DR Verki. Ale nie! Przed zejś ciem na dó ł przyszł y trzy stewardesy i zaś piewał y jej tradycyjną piosenkę , przynoszą c tacę z kieliszkiem czerwonego wina, kolejny kieliszek Baileysa, wazon ze sł onymi preckami i fajną elektryczną ś wieczkę w rzeź bionej skrzynce. Verka był a w sió dmym niebie! Zaró wno dosł ownie, jak i w przenoś ni.
Cią g dalszy tutaj >>>