Tai to raj!
To jest nasz drugi dzień w Bangkoku. Dziś wycieczka do historycznej czę ś ci miasta. Postanowiono się tam dostać ł odzią -tramwajem, kanał em. Uzbrojeni w mapę i ponownie czytają c kilka foró w, znajdujemy kanał i schodzimy pod most, obserwujemy wsiadanie pasaż eró w, ł ó dź zbliż a się i wszyscy skaczą , prawie w biegu, robi się strasznie (postanawiamy oglą dać do lą dowania i odważ ymy się , uh, jesteś my w ś rodku. W ł ó dce dostrzegamy Europejczyka, siedzi tuż przed nami, zastanawiam się ską d jest? „Odpowiedział : „A z jakiego miasta? ” pytanie: „Jak czy on tu jest? ”, odpowiedział : „Najlepszy na ś wiecie!
Wyjaś niają c nam, jak najlepiej dojechać do Pał acu Kró lewskiego i co jeszcze zobaczyć po drodze, odszedł na nastę pnym przystanku…
Wychodzimy, mę ż czyzna podbiega do nas, prosi o mapę , pyta doką d jedziemy, rysuje coś na mapie, zakreś la trzy obiekty i mó wi, ż e to bę dzie nas kosztować.20 baht, zgadzamy się , podchodzi tuk-tuk i siadamy. Zaskoczeni, coś jest bardzo tanie, moż e ź le zrozumieliś my? ? ? Dobra, chodź my, zobaczmy, co bę dzie dalej, podjedź do jednej ze ś wią tyń , wejdź , obejrzyj wszystko, zró b zdję cia, jedź dalej, tuk-tuker, zatrzymaj się i wskaż mapę , wyjaś nia, czy zabiera nas do sklepu jubilerskiego, wtedy napeł nią bak benzyny, myś lą c, ż e się zgadzamy, bo wiemy, ż e to jest ich dochó d.
W sklepie dostaliś my szklankę wody, zaproszono nas do warsztatu, a nastę pnie do hali handlowej dokonaliś my drobnego zakupu, potem dostaliś my kupon -10% i wydaliś my w sklepie z pamią tkami, kupują c pamią tki, jesteś my chę tnie pojadę do swojego tuk-tuka, na nas szczerze czekam.
Po zwiedzeniu dwó ch kolejnych ś wią tyń zabrał nas do miejsca, w któ rym je zabrał , pł acą c 20 bahtó w, odszedł . A co z pał acem kró lewskim, któ rego nie widzieliś my? Dostajemy mapę i patrzymy ze zdziwieniem, postanawiamy się tam udać , choć jest to moż liwe na piechotę , ale czas ucieka, moż e nie mamy czasu. Znowu ł apiemy tuk-tuka, cena tutaj to kolejne 50b. Targujemy się , ale bezskutecznie, ok, chodź my. Dojeż dż amy do pał acu, mę ż czyzna znó w podbiega, zaczyna opowiadać , ż e pał ac do 16, patrzymy na zegar, horror 15.50, idziemy do ś wią tyni Wat Po, a mę ż czyzna mó wi nie, nie, to też jest nieczynna, przyjdź jutro i zadzwoń do tuk-tuka, zawracamy i jedziemy do Wat Po, podchodzimy do kasy, pł acimy 50b, czytamy godziny do 18, hurra, mamy czas.
) Chodzimy po ś wią tyni, bardzo pię knie, trochę ż al Pał acu Kró lewskiego, no dobra, też jest na co popatrzeć ) Patrzą c duż o, wychodzimy i zauważ amy naszego przyjaciela, któ ry z jakiegoś powodu nacią gną ł czapkę jego oczy)))
Idziemy wzdł uż drogi, myś lą c o tym, jak wró cić , postanawiamy spró bować na piechotę , po drodze idziemy do restauracji i zamawiamy butelkę piwa Singh i porcję mieszanego grilla. Boimy się , ż e bę dzie, dotkliwie, nasze obawy są daremne, wszystko jest w porzą dku, a nawet bardzo smaczne, ogromne porcje, z któ rymi cię ż ko się uporać . Obiad kosztował.700 bajtó w. Za oknem zmierzch, czas iś ć . Idą c nad kanał , zastanawiamy się , czy ł odzie nadal dział ają ? Wł ą czyli latarki i też pracują , siadają i jadą na przystanek, co za wspaniał y wieczó r Bangkok!
Niedł ugo spotkanie z moją siostrą , odbierze nas z hotelu i jedziemy do Pattayi.