Długo oczekiwane pokotuszki

17 Luty 2017 Czas podróży: z 04 Luty 2017 na 11 Luty 2017
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Z ró ż nych powodó w przegapiliś my dwa sezony narciarskie. Ż ycie mija! Musimy iś ć ! I gdzie? Europa dla nas nie ś wieci. Nie chcę jechać do Bukowela. I naprawdę chcemy szarego serca Kaukazu. Ale Gruzja, choć kuszą ca, jest droga. Znajomy zostawił ogromne, trzypokojowe mieszkanie w Dombai. My, m. in. biedni i niezbyt bliscy, przez kilka sezonó w otrzymywaliś my wysoką wolę zamieszkania tam (oczywiś cie za darmo). Mieszkanie prawie nigdy nie był o puste. To był o wtedy. Zanim.

Kiedy wszystko się zaczę ł o, droga na Kaukaz został a dla nas odcię ta. Ale bez wzglę du na wszystko, ż ycie się nie skoń czył o. I co charakterystyczne, nadal kochamy to, co kochaliś my wcześ niej. A mił oś ć wymaga satysfakcji. Stopniowo ludzie zaczę li ponownie podró ż ować po Prielbrus i Dombay z Archizem, ale trasą znacznie dł uż szą i niewygodną . Wię c zdecydowaliś my.


Otrzymawszy dobro od wł aś ciciela mieszkania (Bó g zapł ać mu zdrowiem i wszelkiego rodzaju korzyś ciami) i namó wiwszy mę ż a Verki Olega, aby pojechał swoim samochodem, zaczę li szukać innego towarzysza, aby obniż yć koszty podró ż y. I ł atwo to znaleź liś my. Okazał o się , ż e to Myszko, nie tak bliski nam jak Oleg, ale wcią ż przyjaciel. Ale był bliż ej prowadzą cego szefa. A drugi kierowca nam nie przeszkadza. Vadik i ja nie jesteś my brani pod uwagę . Vadik z powodu sł abego wzroku, a ja - z powodu braku doś wiadczenia.

I zaczę ł o się spotkanie. Po rozmowie z osobami, któ re niedawno stamtą d wró cił y, a takż e przestudiowaniu tematu w Internecie, otrzymali rozczarowują ce informacje. Wedł ug niektó rych ź ró deł produkty wybierane są na granicy: poł owa z naszej strony, a reszta z Rosji. Inni mó wili, ż e zapł acili odpowiednio 200 hrywien i 500 rubli, przewieź li wszystko. Co robić ? Kupowanie wszystkiego w Dombay nie wchodzi w grę . Oś rodek jednak z cenami kurortu. Zawsze tak był o. Kupić gdzieś w Rostowie? Nadszedł czas i wcią ż duż o pienię dzy.

Odkupić na granicy? Obrzydliwy. W koń cu postanowili zaryzykować . Zabraliś my ze sobą wszystko - mię so, smalec, kieł basę , mię so mielone, sery, jajka, warzywa, konserwy, czekoladę , kawę , herbatę , makaron, pł atki zboż owe, piwo i bimber. Wydano nieco ponad tysią c hrywien. Bagaż nik się zacią ł . Narty przywią zane do dachu. Nie podobał o mi się to. Przycią gniemy dodatkową uwagę . Ale co robić ?

W tym samym czasie z nami, jak się okazał o, jechali też inni znajomi z duż ą firmą , ale nie do Dombay, ale do Archiz, któ re jest prawie w pobliż u. Oleg najpierw chciał iś ć z nimi w kolumnie, bo chł opaki znają drogę . Ale pewnie lubią spać i wyjeż dż ają o ś wicie. Nie byliś my z tego bardzo zadowoleni. Kiedy Mishanya powiedział , ż e zna drogę , Igor postanowił nie przywią zywać się do nich. Poza tym miał listę osiedli, któ re musimy przejś ć .

Wyjechaliś my dokł adnie o pią tej rano.

Aby nie draż nić gę si, postanowiliś my powiedzieć na posterunkach, ż e jedziemy do Charkowa.

Prawdę mó wią c, moż esz natkną ć się na czynnik ludzki. Jednak moim zdaniem ta wersja nie wytrzymał a ż adnej krytyki. Wydaje się , ż e w Charkowie jest zjeż dż alnia. Ale moim zdaniem nie warto jechać tak daleko dla jej dobra. Na pierwszym punkcie kontrolnym, widzą c nasze narty, zapytano nas inaczej niż „A gdzie jedziemy? Po usł yszeniu o Charkowie, ku mojemu zdziwieniu, nie zadano ż adnych dodatkowych pytań .


Trasą normalną dotarliś my do Volnovakha. Oleg nie miał poję cia, gdzie iś ć dalej. Kiedy na skrzyż owaniu skrę cił w prawo, Myszko nic nie powiedział . Po chwili stał o się jasne, ż e tam nie jedziemy. "Misha, dlaczego nie powiedział eś , ż e musisz skrę cić w lewo? " „Na co flegmatyczny Myszko spokojnie odpowiedział , ż e Oleg jechał tak pewnie, ż e myś lał , ż e zna drogę .

Był o jeszcze doś ć ciemno, ale na przystanku byli już ludzie, któ rzy pytali nas o drogę do Wielkiej Nowosioł ki. Ale tak dalej być nie mogł o, nie traciliś my czasu.

Oleg dostał albo telefon, albo inny gadż et Asusa z pę knię tym szkł em. Kiedyś kupił go dla swojego syna. Jego syn grzmiał bezpiecznie. Oleg kupił mu nowy i leż ał w domu. Oleg poprosił syna, aby przesł ał tam mapy, abyś my mogli wykorzystać go jako nawigatora. Wania coś tam napompował . Oddają c mi ten cud techniki, kierowca powiedział : „Ira, zrozum! „Có ż , znaleź li skrajnoś ć ! Jak bohaterka bajki Krył owa „Mał pa i okulary”, przekrę cił em ją w dł oniach i oddał em Vadikowi - Vadik, zrozum! Vadik poradził sobie ze smutkiem na pó ł . Był o fajniej. Ciocia w nawigatorze powiedział a nam, gdzie i kiedy wracać .

Pada deszcz. I za burtą - minus jeden. Droga był a miejscami.

Przypominał o to raczej solidny dó ł pokryty lodem. Czoł galiś my się ze ś rednią prę dkoś cią nieco ponad czterdziestu. A gdzie są ci oficerowie GAI z radarami? Dlaczego nie zł apać nadmiaru?

Wyprzedził nas minibus z chł opakami, któ rzy jechali do Archiz. Kierowca, nie szczę dzą c zawieszenia, gwizdną ł do przodu. I jechaliś my za nimi!

Minę liś my Konstantynó wkę , Krasnoarmejsk (obecnie Pokrovsk), Artemivsk (obecnie Bachmut). Ponure, nijakie miasta. Mariupol w poró wnaniu z nimi to po prostu rajski krzak. A nasze drogi są znacznie lepsze. Przy okazji albo soboty, albo obrzydliwej pogody tor (jeś li moż na tak to nazwać ) był zupeł nie pusty. Poza nami był o kilku idiotó w. Gł ó wnie pojazdy wojskowe, policyjne lub OBWE. Ale był y cał e stada baż antó w! My też je mamy. Ale nie musiał em widzieć wię cej niż dwó ch osó b jednocześ nie.

Tu na drodze wypasano cał e lę gi - kilka kur i koguta. I nie spieszył o im się odlecieć . Czasami musiał em dać sygnał , ż eby nie przewracać . Moż esz umieś cić znak „Uważ aj baż anty! »

W niektó rych miejscach znajdował y się lasy sosnowe, jednak plantacje.


Drzewa rosł y w ś cisł ych rzę dach. Ale i tak był o dobrze. Przestał o padać . Minę liś my miasto Starobilsk. Kilka kilometró w za nim zobaczył em napis „Chmyrivka”. Coś poruszył o się w mojej pamię ci. „O wpó ł do dziesią tej z pó ł nocnego zachodu, ze wsi Czmaró wka, dwudziestoś mioletni mł odzieniec wszedł do Stargorodu. Pobiegł za nim bezdomny...”Dobrze! Czy to jest to miejsce? Gdyby nie wojna, nigdy by mnie tu nie był o! Niestety nie udał o się dokł adniej zobaczyć miasta.

Aby nie znudzić się nudną drogą , draż niono bajki. Taką historię opowiedział Michał . W drodze na Kaukaz zatrzymali się na przeką skę.

Rozł ó ż jedzenie na kapturze, pokró j zielone solone pomidory, posyp cebulą i zioł ami, zalej oliwą … Zjedz przeką skę . Pomidory wydawał y im się dziwne. Okazał o się pó ź niej, ż e kierowca pomylił butelki z olejem sł onecznikowym i hamulcem! Oleg pozwolił sobie zwą tpić w prawdziwoś ć tej historii. Jak to moż liwe?

Jak moż na to pomylić ? Do któ rego opowiedział em swoją historię . Dawno, dawno temu, kiedy znó w się zakochał am, siedział am przy toaletce tak zauroczona, ż e ​ ​ cię ż ko o czymś myś lał am. W trakcie refleksji postanowił am przetrzeć twarz balsamem. Wyję ł a butelkę , namoczył a runo i zaczę ł a majstrować przy twarzy. Po chwili podejrzany zapach wydobywają cy się z polaru wyrwał mnie z gł owy. Patrzą c na butelkę , stwierdził em, ż e pomylił em balsam z acetonem. O dziwo pysk się nie odkleił .

Powoli, ale pewnie zbliż yliś my się do granicy pań stwowej.

Wersja o Charkowie nie ma już kanał u. Teraz powiedzieliś my, ż e jedziemy do Gruzji. Dzwonili do nas znajomi, któ rzy byli przed nami, mó wią c, ż e dwadzieś cia kilometró w od granicy pada ś nieg. Ale kiedy przyjechaliś my, nie był o już ś niegu. 500 km pokonaliś my w 12 godzin! Punkt kontrolny był nieco niejasny. Na począ tku nawet przejeż dż aliś my obok. Musiał em wró cić.

Przed nami był tylko jeden samochó d. Celnik poprosił o otwarcie bagaż nika. Oleg otworzył . Widzą c ogromny but narciarski Vadkina leż ą cy na gó rze, kazał zamkną ć bagaż nik.

Po stronie rosyjskiej ró wnież ograniczono się do pobież nego spojrzenia na zawartoś ć bagaż nika. Dł ugo trwał o wypeł nienie deklaracji importu pojazdu. Cokolwiek to był o, ale cał a procedura odprawy celnej zaję ł a nam nieco ponad godzinę . Bardzo dobrze!


Ż adnych zamieszek, ż adnych pytań o liczbę wwoż onych i wywoż onych rubli przez ukraiń skich celnikó w, ż adnych dokł adnych oglę dzin twarzy z dokł adnym zbadaniem stron paszportu przez rosyjską straż graniczną i innych okrucień stw zwią zanych z krymską sł uż bą celną . Czy czynnik ludzki uznaliś my za normalny. Albo po prostu szczę ś cie. Jaką to dla mnie robi ró ż nicę ? Prześ lizgnę liś my się z cał ym zakazanym jedzeniem.

Za granicą był o fajniej. Jest droga.

Czyste, oś wietlone, ze wskazó wkami. Vanka nie napompował a zagranicznych kart. Ale w zasadzie nie są potrzebne. Wyjeż dż ają c z autostrady M-4 jechali z szaloną prę dkoś cią.90 km/h. Znowu padał o. Na torze, mimo pó ź nej pory, panował duż y ruch.

Był em szalenie przeraż ony, krzyczą c za każ dym razem, gdy kierowca pró bował obejś ć niezbyt rzadkie doł y i siedział em, ś ciskają c martwy chwyt klamki, gdy Oleg wyprzedził kolejny dł ugi metr. Jestem okropnym tchó rzem, kiedy nie prowadzę . Kiedy jadę , wszyscy się boją . Pasaż erowie się modlą , przechodnie są chrzczeni. A teraz się modlił em. Był o wiele ś rodkó w czyszczą cych i spryskiwaczy. Ale ló d wcią ż był w miejscach, a nawet ten deszcz! Vadik spał spokojnie, Oleg i Myszko jechali na zmianę , zasypiają c jeden po drugim. Nie mogł em zamkną ć oczu. Wydawał o mi się , ż e jak zasnę , to kierowca zaś nie.

Na jednym z postojó w technicznych na stacji benzynowej postanowił em odwiedzić lokalną toaletę uliczną . Za mną szedł ogromny pies.

I szł a, pochylają c się blisko mojej nogi i zmuszają c mnie do zmiany trajektorii. Ledwie z niego uciekł em, wszedł em do ukochanego domu. Pies czekał na mnie na zewną trz. Kiedy wyszedł em, historia się powtó rzył a.

Gdy podeszliś my do samochodu, pies pró bował dać mi ł apę . Na ulicy był brud i nie podobał mi się jego pomysł . Dobry pies, ale cał e jedzenie, któ re kupiliś my. Został tylko chleb. Wiedzą c z doś wiadczenia, ż e ​ ​ takie psy nie jedzą chleba, nawet go nie szukał em. Pies, niezbyt zdenerwowany, pobiegł do domu. Nalał em sobie kawy z termosu. Smak wydał mi się dziwny. Dź gną ł em wł aś ciciela czoł gu, ale czy jego ż ona nie wymieszał a z nim czegoś ? Na przykł ad brom? Zapewnił mnie, ż e sam gotuje, tuż przed tym, ż e uwarzył w nim mewę zioł ową .


Kilka razy byliś my zatrzymywani przez funkcjonariuszy GAI. W przeszł oś ci krą ż ył y legendy o chciwoś ci chł opakó w z Rostowa. Bezboż nie ukarany grzywną , niezależ nie od tego, czy naruszył eś , czy nie.

Jesteś winny tylko tego, co chcę zjeś ć ! To był o ich motto. Podczas naszej ostatniej podró ż y w 2010 roku Oleg musiał dwukrotnie pozł acać klamkę.

Znajomi pojechali na tempomat i nadal nie mogli unikną ć kary za przekroczenie. W przeciwnym razie groził im dł ugi proces. A kto tego potrzebuje, jeś li jedziesz na wakacje?

Do tej pory tylko grzecznie poproszono nas o dokumenty w pierwszym przypadku i ubezpieczenie w drugim. Zapytaliś my też , czy tam, gdzie jedziemy, jest ś nieg. Temperatura tutaj wynosił a już pię ć stopni powyż ej zera.

Po Rostowie w koń cu tor jest wyraź nie pusty. Ale był o wiele naprawionych obszaró w. Zamiast tego zbudowali nową wspaniał ą drogę do Cherkessk-Karachayevsk-Teberda-Dombay. Wcześ niej pozostawiał a wiele do ż yczenia. A tutaj nie był o deszczu, a tor był suchy. Dotarliś my na miejsce dokł adnie o szó stej rano czasu ukraiń skiego. Tym samym pokonaliś my dystans 850 km w te same 12 godzin. W sumie podró ż zaję ł a nam 25 godzin

Podwó rko był o pokryte lodem i zaparkowanymi samochodami.

Pod naszymi oknami znajdował się ogromny kopiec, w któ rym utkną ł jeep. Ledwo znajdują c miejsce do parkowania, zaczą ł em rozł adowywać . Po prostu spadł em z nó g. Po posł aniu ł ó ż ka wspię ł a się pod koc. Ale po dziesię ciu minutach leż enia zdał em sobie sprawę , ż e nie zasnę . Poszł a do kuchni, gdzie chł opcy przygotowywali ś niadanie. Był o doś ć sł onecznie i Oleg rzucił się na stok. Ale odmó wiliś my - aklimatyzacji.

Lepiej chodź my pojeź dzić na ł yż wach...

Niedź wiedź Gadsky, wielki fan tego biznesu, zdoł ał wypić prawie pó ł tora litra bimbru na ś niadanie z dwoma innymi przystojnymi mę ż czyznami, niszczą c w ten sposó b jedną trzecią strategicznego zapasu. A ja i ja…. A przed wyjazdem przyszł a mi do gł owy kolejna bzdura. Nie bę dę pił ! Ktoś w domu powinien być trzeź wy! Moje umiarkowanie piwa jeszcze się nie skoń czył o, a wina u mnie nie kupił em.


Misha jest tu od wielu lat w każ dym sezonie, a nawet dwa razy. Jako bliski przyjaciel gospodarza znał ludzi, któ rzy go sprzedawali. Jak wiesz, nie najprostsi ludzie. Wyjaś nił chł opcom w klasycznym stylu. „Czy znasz Edika Chaczaturowa? ” »Hu od hu. I ś miech i grzech, przedszkole! Ale zadział ał o! Chł opcy byli mł odzi, nie starsi niż trzydzieś ci, ale spię ci, pamię tali, o kim rozmawiają . Potem rozmowa pł ynę ł a w przyjazny sposó b z poklepywaniem po ramionach i innych czę ś ciach ciał a. Pozwolono nam ł askawie zostawić samochó d tam, gdzie go postawiliś my, mimo ż e był o to czyjeś miejsce.

Ale niezbyt trzeź wy bazar był opó ź niony. Zmę czył em się tym i zaczą ł em wykrę cać chł opcom straszne lę ki, pokazują c, ż e nie czas na nas? Z trudem odwracają c uwagę Miszy od fascynują cej rozmowy, szliś my ś cież ką wzdł uż rzeki, zamierzają c dostać się do wą wozu, któ ry zapamię taliś my jako „Diabelski Mł yn”.

Jednak przy wejś ciu mieliś my niespodziankę - za wejś cie musieliś my zapł acić.100 UAH. Co jeszcze! Z jednej strony 100 rubli wydaje się mał o, a z drugiej 50 UAH. - To duż e pienią dze. Wcześ niej nie pł aciliś my, a teraz nie zapł acimy! Pró bowali ominą ć granicę przez las. Duliczki! Ś nieg na uszach!

Nastę pnie postanowiliś my przejś ć się po lodowcu Alibek. Jest ta sama piosenka! Vadik kilka razy upadł , ś lizgają c się po oblodzonych ś cież kach. Zaczą ł em na niego krzyczeć , nazywają c go pijanym. Ale zapewnił mnie, ż e był cał kowicie trzeź wy, po prostu miał ś liskie buty. Ugu! Buty!

Mamy ostatnią szansę na spacer gdzieś - rosyjska polana. Nigdy tam nie był em, ale mó wią , ż e jest pię kny. Po minię ciu ż aby ruszyliś my leś nym szlakiem narciarskim.

W pobliż u drugiej linii wycią gu odpoczywali na kolejnej granicy, któ ra odbierał a dzień . Oto naleś nik!

Ale w zasadzie już przybraliś my na wadze. Udał o nam się dzisiaj nie odwiedzić trzech miejsc. Aklimatyzacja i nieprzespana noc dał y o sobie znać .


W domu, znajdują c wiaderko, szybko zaaranż ował em po drodze przygotowanie barszczu i winegretu. Swoją drogą , kiedy wyjazd był dopiero organizowany, trochę się martwił em, jak nakarmić cał ą tę linię ? Ale w rzeczywistoś ci okazał o się , ż e z trzema mę ż czyznami jest znacznie ł atwiej niż z jednym. Mam nie jednego asystenta, ale trzech. Wię c po prostu wspó lnie reż yserował em i koordynował em. I nikt nie krytykował moich umieję tnoś ci kulinarnych, a raczej ich cał kowitej nieobecnoś ci. Pę kają jak zakochani. Jednak Oleg narzekał , ż e ma nadzieję schudną ć . Ale nie musiał am chudną ć - nic mi nie jest. Oczywiś cie należ ał o do nich ró wnież zmywanie naczyń , a takż e przygotowywanie przeką sek na stoku. I miał am niepowtarzalną okazję , aby trendować przez cał e trzy tygodnie zamiast jednego! Och, jest miejsce na spę dzenie czasu!

- Wię c masz dwó ch mę ż czyzn? »

- A wię c dwa!

W moim przypadku trzy!

Nastę pny poranek wydawał się ponury. Padał ś nieg. Ale musisz iś ć na ł yż wy! Dlaczego tu przybyliś my? Puchną ć ? Niedź wiedź ponownie przerwał zamieszki i dają c niepoż ą dany przykł ad, przegapił szklankę ś niadania, a raczej trzy. Sł aby Oleg był pod wpł ywem nieformalnego lidera. A Vadka w jednym z wczorajszych upadkó w trochę zł amał swó j krzyż iw koń cu zdał sobie sprawę z peł nej gł ę bi swojego upadku. Pod moim surowym spojrzeniem, z kwaś ną miną , odmó wił .

Przed wyjazdem odziedziczyliś my po niedawno zwró conym uroczym telefonie czł owieka, od któ rego moż na był o kupić tanie karnety narciarskie. Nasz zwyczaj pł acenia za kasę jest niezniszczalny. Co my, gł upcy, zapł acimy peł ną cenę ? Zwł aszcza teraz, gdy był o to aż.1700 dziennie! Aż strach pomyś leć , ile moż na za te pienią dze kupić np. piwa! Karnet narciarski sprzedawcy cieni kosztował.1300 dziennie.

To samo kosztował o w kasie, ale tylko po poł udniu. Nadal moż esz kupić jeden na kilka dni. Istnieje elastyczny system zniż ek. Jeś li na przykł ad weź miesz na pię ć dni, dostaniesz ten sam czarują cy 1300. Oleg tak chciał kupić , ale my się sprzeciwiliś my, wiedzą c z doś wiadczenia, ż e ​ ​ moż na latać . Czy bę dzie mał o pogody? I nagle ś nieg topnieje? Lub odwrotnie, spadnie tak, ż e liny zostaną wył ą czone. Był o wszystko. I nagle, nie daj Boż e, zachorujesz? Czy jesteś po prostu zmę czony? Za duż o „nagle” i trzeba jeź dzić przez pię ć dni z rzę du. Sił a wyż sza nie przeszkadza administracji. Nikt nie zwró ci pienię dzy. Wię c bę dziemy kupować codziennie w zależ noś ci od warunkó w pogodowych i innych okolicznoś ci.

Aby komunikować się z wł aś ciwym czoł em, przywieź liś my ze sobą rosyjską sió demkę , zabraną od innego znajomego, zgadzają c się zrekompensować mu koszt spę dzonego czasu.

Wkł adają c buty i cią gną c narty pod gó rę , zakopaliś my je w windzie.


Mieliś my sporo do przejś cia. Czasami - dziesię ć minut.

Biorą c pod uwagę fakt, ż e każ dy but waż ył dwa kilogramy, dobra opł ata! Ale czę ś ć drogi od naszych drzwi leż ał a na zboczu przez most. Vovka i ja pokonaliś my go na nartach. Pozostał e dwie poszł y tak. Gdy dotarliś my do stacji kolejki linowej, zadzwoniliś my ze skiperem. Proces zakupu był bardzo skomplikowany, towarzyszył y mu ró ż nego rodzaju sztuczki szpiegowskie. Zaję ł o to pó ł godziny. W efekcie dostaliś my w koń cu cztery karnety narciarskie. Nasza tró jka był a bezkontaktowa, a Miche miał pecha - za każ dym razem musiał wstawiać koł owró t.

Zaczę ł o się rozwijać . Pada ś nieg.

Po wyjś ciu z samochodu przesiedli się do sześ ciomiejscowego. Po pokonaniu kolejnych siedmiuset metró w znaleź liś my się na wysokoś ci okoł o 3000 m. Nastę pnie na samą gó rę , na 3200 metró w, wznoszą się kolejne cztery krzesł a, ale tam nie poszliś my. Przy takiej pogodzie nie ma co robić .

Schodzą c na sześ ciomiejscową stację , Myszko zaproponował , ż e pojedzie do lasu.

Uznają c, ż e pierwszy raz wystarczy, pojechaliś my do domu. Co dziwne, Oleg już tam był . Na gó rze pogoda się nie poprawił a i zamarł .

Nastę pnego dnia, mimo ponurych zapowiedzi prognostykó w (jakż e są mi drodzy! ), zapowiadał o się sł onecznie. Kolejka zaczę ł a dział ać o godzinie 9, ale kapitan kazał przyjechać nie wcześ niej niż pię ć dziesią tego. Vadik, namaś ciwszy swoje obolał e miejsca indiań ską maś cią na stawy, postanowił dziś się poł oż yć . Ale odszedł , ż eby nas poż egnać . Ubrani w amunicję dotarliś my do kolejki linowej. Zadzwonił em do dealera. Powiedział , ż e oddzwoni. Musieliś my dł ugo czekać , a kiedy w koń cu zadzwonił , zdenerwował nas, mó wią c, ż e dzisiaj nie ma subskrybentó w! Oleg narzekał , ż e nas sł uchał i nie kupił jedynego przez pię ć dni. Ale nic nie ró b. Przeskocz na cał y dzień - ż aba naciska. Za pó ź no na pierwsze poł udnie. Jedź my na ł yż wy na godzinę.

Pospiesz się ! Kasa zapowiedział a, ż e ​ ​ bę dą sprzedawać z godziny na godzinę.


Obwiniają c swoje buty, poszli zmienić buty na spacer. Ponieważ nie ma gdzie spacerować za darmo, wę drowaliś my po rynku. Kupowaliś my tu swetry i rę cznie robione na drutach szale po absolutnie ś miesznych cenach, 30-40 hrywien za nasze pienią dze. Teraz ceny są przygnę biają ce. A zasię g się zmienił . Nie był o prawie ż adnych szali - najwyraź niej niemodne. Grube swetry był y nieliczne, drogie i wyglą dał y trochę gó wnianie. Ale skó rki!

Nie moż na przejś ć ! Wyglą da na to, ż e już go nie potrzebujemy - w kraju jest ich czterech. Powiedział em Vadikowi, ż e nigdy wię cej skó rek!

Poszedł em do domu na lunch. Borschik ze smalcem. Grzeszne z wyją tkiem wó dki! Ależ oczywiś cie! Po obiedzie Myszko powiedział , ż e już przybrał na wadze i nigdzie nie pó jdzie. Tylko Oleg i ja pojechaliś my do kolejki linowej.

Pogoda był a po prostu ś wietna. Sł oń ce i brak wiatru! Utwó r jest mię kki, ale nie kwaś ny.

Wspią ł się na gó rę na czterech krzesł ach.

Chociaż był a najnowszą windą , wyglą dał a na bardzo nieszczę ś liwą . Wyrwano fotele, w niektó rych miejscach brakował o podnó ż kó w, a porę cze bezpieczeń stwa okaleczono tak, ż e trzeba był o je zachmurzyć , ż eby się nie podniosł y. Lokalny facet, któ ry pojechał z nami, powiedział , ż e to dzieł o ż ywioł ó w. Chę tnie mu uwierzył am - tu wiatry i ś niegi są takie, ż e moja mama nie jest smutna!

Powyż ej magiczna panorama.

Tylko Elbrusa nie był o widać przez czapkę chmury, nał oż onej na nią z gó ry. Po zrobieniu wystarczają cej liczby zdję ć zeszliś my na dó ł . Po wykonaniu kilku zjazdó w razem zdał em sobie sprawę , ż e nie powinienem gonić za Olegiem. Musiał em jechać za szybko. Tor wprawdzie doskonał y, ale się boję . Wię c powiedział em mu, ż eby nie czekał i zaczą ł em jechać we wł asnym tempie.

Ś wietnie się bawiliś my tego dnia.

Pogoda to piosenka! Ludzie są nieszczę ś liwi.

Swoją drogą , nie rozumiem, doką d zmierzają ? Siedzenia są peł ne, choć kolejki nie ma. A tor jest prawie pusty, co nie mogł o mnie nie zadowolić . Toleruj bał agan nienawiś ci. W Bukowelu, zanim zaczą ł em schodzić , rozejrzał em się dziesię ć razy, aby unikną ć nieodpowiednich czajnikó w. W ogó le się nie uś miechną ł em, gdy został em pobity.


Po ostatnim (jak mi się zdawał o) dzisiejszym zjeź dzie zauważ ył em, ż e przy bramce obrotowej utworzył a się mał a kolejka. A już.16. 00! Nie musimy już podnosić ! Ale kolejka dział ał a. A co mam wzią ć i zejś ć , wcią ż jeż dż ą c na ł yż wach? Sł uchają c uczucia stada, ponownie usiadł a na windzie. Wstawanie z krzesł a okazał o się bardzo problematyczne - dosł ownie wpadliś my na tł um pł aszczykó w (lub jak ich nazywamy - czapek) - ludzi bez nart, któ rzy wdrapywali się na gó rę tylko po to, by spojrzeć w dó ł z gó ry.

Najwyraź niej przyjemnoś ć nie jest tania.

Jednorazowe wspinanie się samochodem kosztuje 500 g, kolejne 350 na sześ cioosobowym wycią gu krzeseł kowym, a na samym szczycie kolejne 200. Ł ą cznie 1050! Powyż szy spektakl jest oczywiś cie godny. A pogoda dopisał a dzisiaj. Ale spotkaliś my na gó rze pł aszcze i wczoraj, kiedy nie był o widać zgi.

Gdy jechał em torem, kolejka linowa się zatrzymał a. A co z kapeluszami? Kto pó jdzie pieszo? Ale pó ź niej krzesł a został y wprowadzone na rynek. Ale jak! Nigdy nie widział em takiego cudu! Jechali tył em. Oznacza to, ż e ludzie zjeż dż ali plecami do doliny. Fajny!

Pod koniec zjazdu zobaczył em Olega, któ ry już siedział w samochodzie. Zasną ł em na czas i poszliś my razem. Powiedział , ż e czekał na mnie od dawna i myś lał , ż e już poszedł em do domu. Domy zdenerwował y Vadika swoim entuzjazmem dla dzisiejszego wó zka inwalidzkiego. Calm Misha nie zazdroś cił nam ani nie udawał .

Kolejny poranek znowu nie uzasadnił absurdalnej prognozy. To był o wspaniał e!

Pomimo wcią ż bolesnego stanu koś ci Vadik postanowił odejś ć.

Ale myś lał em, ż e nie bę dzie duż o jeź dził , wię c zaproponował em, ż eby jechał na dwie zmiany. Gdy tylko poczuje, ż e nie moż e już tego robić , zastę puję go. Ale zmiana warty musi nastą pić nie pó ź niej niż za godzinę ! Postanowiliś my pozostać w kontakcie w nastę pują cy sposó b: Vadik odbiera telefon sł uż bowy z ukraiń ską kartą SIM podł ą czoną do roamingu i dzwoni do mnie na telefon z rosyjską kartą SIM.

Dzisiaj opuś ciliś my subskrybentó w. Chł opcy wyszli, a ja poszedł em na spacer. Nakarmił a model mał py orzechami, dokł adniej obejrzał a asortyment na targu i przeszł a ś cież ką obok niedokoń czonego meczetu.

Dobrze, ż e jest jeszcze niedokoń czony. I to był oby nasze szczę ś cie w nocy! Wieś znacznie się rozrosł a w cią gu ostatnich 10 lat, kiedy nas tu nie był o. Dosł ownie każ dy kawał ek ziemi został zabudowany. Nie podobał o mi się to.

Ale był jeden pozytywny punkt.


Klasyk na etykiecie miał odpowiednie sł owo i kosztował sto, a nawet dwa droż ej. Nastę pnie wybraliś my Novosvitske. A teraz nie miał em wyboru. Dokł adniej, był też brutal z Rostowa za 280, ale uznał em, ż e to absolutnie trucizna. Butelkę oczywiś cie przezwycię ż ył em, ale prawdę mó wią c ostatnia szklanka ledwo się w siebie wepchnę ł a. Nie to! A rano bolał a mnie gł owa. Wię c wcale nie! Nie znaleź liś my sposobu, ż eby to zrobić na etykiecie. I to jest jak prawdziwe!

Nastę pne dwa dni robiliś my tak, jak sobie wyobraż ał em. Dobrze, ż e pogoda dopisał a - moż na był o siedzieć i nie marzną ć .

Czekają c na swoją kolej, obserwował em paralotnie.

Bardzo chciał em też latać . Był em gotó w zapł acić za tę przyjemnoś ć koszt karnetu dziennego. Ale kiedy zapytał a ludzi o cenę , otrzeź wiał a.

Od pię ciu do oś miu tysię cy, w zależ noś ci od czasu trwania lotu! Wię c nie!

Nie wylą duję ż ywy, ż aba udusi mnie w locie! Jednak wtedy zobaczył em lą dowanie, a nawet zrobił em zdję cie - tył ek na ś niegu.

I nagle pojawiają się kamienie? Ogó lnie się uspokoił em. Bę dę zdrowszy!

W trakcie naszej naprzemiennej jazdy na nartach czasami powstawał nawet dodatkowy skipass - Mishanya był a już trochę zmę czona. Bolą mnie plecy i kolana. Wię c! Staroś ć to nie radoś ć ! I pojechał inną trasą , znacznie prostszą , szerszą i dł uż szą , ale odpowiednio ż ywszą . Tam pó jdą wszyscy ludzie! Czasami jechaliś my tam z Olegiem odpoczą ć . Ale ze wzglę du na duż ą liczbę ludzi pojawił y się „wą skie gardł a” z kamykami. Był y też nieprzewidywalne, a przez to niebezpieczne „czajniki” i gó rskie obrzeż a, leż ą ce poś rodku toru niczym foki.

Tutaj moż na był o jeź dzić , wspinać się , tak jak my, na nowej linie, plus ci, któ rzy wspinali się po starej.

Nieubł aganie zbliż ał się czas wyjazdu.

Został bym tu dł uż ej, miał em taką moż liwoś ć . Nie jedź , po prostu chodź , oddychaj powietrzem. Ale ci wiecznie zaję ci mę ż czyź ni! Ale nie wszyscy chcieli jechać . I nawet poważ nie poruszyliś my kwestię jednodniowego opó ź nienia. Ale potem postanowił em pojechać w sobotnie popoł udnie. Pó ki co pogoda jest dobra, a jak na razie weekend i na drogach moż e nie być duż o transportu towarowego.


Mishanya był zwią zany od kilku dni, przygotowują c się do jazdy. Oleg też prawie nie pił . A zapasy się skoń czył y. Nie kupowano już lokalnych napojó w. Chociaż kiedyś uwielbialiś my piwo Karaczaj. Ale w sobotni poranek postanowiliś my z Olegiem w koń cu odejś ć , pozostawiają c innym sprzą tanie mieszkania i pakowanie.

Dziś był o sł onecznie (jak zwykle wbrew prognozom), ale znacznie chł odniej. Poprzednie dni był y bliskie zeru. A dzisiaj, patrzą c na termometr, znaleź li minus dziesię ć za burtą!

Na gó rze odpowiednio jeszcze zimniej. Postanowił em nawet zał oż yć czapkę , chociaż nienawidzę kapeluszy.

Wychodzą c z domu, postanowił em pojeź dzić trochę na nartach przez most. Ten gł upiec okazał się dowcipem. Ś niegu od dawna nie był o, droga był a zbita z lodu, posypana piaskiem ze ś ladami poł amanymi przez samochody. Począ tkowo turlał em się , pró bują c manewrować na lodzie w rozpię tych butach. Ale w koń cu upadł em spektakularnie tuż przed tł umem chł opakó w, któ rzy wyszli mi na spotkanie. Pomogli mi wstać i wrę czyli mi kije. Wstyd! Dlaczego miał bym wracać do domu bez jednego siniaka? Nie mogł em spaś ć na zboczu.

Wspinają c się na jedną z pierwszych, znaleź li prawie dziewiczy sztruks pozostawiony przez ratraka.

To był dreszczyk emocji! Po raz pierwszy od kilku dni biegł em od gó ry do doł u bez zatrzymywania się i nawet się nie udusił em! A to nie mniej niż.2100 metró w za grosz.

Aklimatyzacja wreszcie się skoń czył a, a wraz z nią dusznoś ć . Jak nie chcę iś ć !

Jeszcze kilka zjazdó w na trudnej trasie i postanowił em odpoczą ć i pojechać na ł atwiejszą . Po rozstaniu z Olegiem skrę cił a w lewo. Ale był em rozczarowany - ten tor był zamknię ty dla zawodó w. Musiał em zejś ć do innego i wró cić do swojego.

Z okazji soboty sześ ciomiejscowy samochó d ustawił nawet coś w rodzaju kolejki.

Dobrze, ż e zamknę li tę trasę ! Inaczej nie widział bym tego, co widział em! Zał oż ę się , ż e nikt z was nigdy czegoś takiego nie widział ! Ś lub na nartach! Panna Mł oda w sukience, pł aszczu z norek i na nartach, po prostu pię kna!

Pan mł ody… moż e i jest przystojny, ale brzydka, kudł ata broda, opró cz czerwieni, moż e zniekształ cić każ dego!


Myś lał em, ż e ta idiotyczna moda wł aś nie się dzieje. Có ż , to nie ma znaczenia. Pan mł ody z deską.

Liczne wyró ż nienia, przebrani w bestie takż e na snowboardach.

A jak nie zapomniał am zrobić zdję cia! To był o bardzo ciekawe, jak ta procesja schodzi w dó ł , ale rozpoczę li dł ugą sesję zdję ciową na gó rze, a ja nie czekał em. Kiedy zszedł em na dó ł i wró cił em na krzesł o, udał o mi się sfilmować ten proces z gó ry. Oblubienico, dobra robota! Poszł o bez patykó w iz bukietem w rę ku!

A stok jest chyba doś ć trudny. Nawet nie wiem, czy mó gł bym iś ć w jedno miejsce bez patykó w. Na począ tku studió w nie wiedział am, co zrobić z tymi kijami i dlaczego w ogó le się poddał y?

Dziś jestem bez nich, jak bez rą k.

A dziewczyna jechał a cał kiem ł adnie. Prawdopodobnie zawodowiec. I bez kapelusza. Przypomnę , na zewną trz jest minus dziesię ć ! Był em po prostu zachwycony! W ostatni (o, ostatni) dzień na nartach dostajesz tyle pozytywó w!

Gdy schodził em, dogonił em procesję , któ ra poł oż ył a się na spoczynek przy armacie. A po drodze spotkał em tych, któ rzy zostali w tyle. Najwyraź niej nie każ dy potrafił dobrze jeź dzić . Potem wró cili na leś ną drogę i nigdy wię cej ich nie spotkał em.

Znowu wspią ł em się na szczyt. Elbrus znó w nie jest widoczny. Mimo to jest pię kny. Swoją drogą prawie na samej gó rze jest też holownik. Oczywiś cie nauka jazdy tam jest bardzo fajna, duż o ciekawsza niż poniż ej – panorama jest fascynują ca. Ale za tę przyjemnoś ć trzeba bę dzie zapł acić aż.850 rubli dziennie, aby dostać się na teren narciarski, plus opł ata za holowanie.

Wró ciliś my do domu o wpó ł do drugiej, zjedliś my lunch i wyszliś my! Nie był o ł atwo opuś cić wioskę . Sobota! Ktoś przybył , ktoś odchodzi.

Temperatura w niektó rych miejscach spadł a do minus dziewię tnastu lat. Ze wzgó rza zobaczyliś my magiczny obraz - oś nież one hał dy wystają ce z mgł y. Och, jakich strzał ó w brakuje! Ale kto się zatrzyma? Baż anty chodzą ! !

Moi wewnę trzni paparazzi krzyczeli z oburzenia.


Bez nawigatora był o nam bardzo cię ż ko. Okazał o się , ż e na Ukrainie jest zaledwie milion dró g, a dokł adniej kierunkó w. Jedna droga był aby lepsza, ale dobra. Byliś my strasznie zdezorientowani. Raz po raz musiał em się zatrzymywać i pytać o drogę . Kiedyś myś lał em, ż e droga w Konstantynó wce jest straszna. Zabieraliś my moją có rkę do obozu pionierskiego w Sł owianogorsku i bardzo dobrze ją pamię tam. Ale wtedy nie jechaliś my mię dzy Artemiwskiem a Krasnoarmejskiem. Tak naprawdę jest. opie! Brak mi sł ó w. Wyobraź sobie stan wł aś ciciela auta! I tutaj przyszł o mi do gł owy, aby kupić zamiast mojego ulubionego szampana Artemivsky.

Przecież każ dy wie, ż e miejsce produkcji napojó w jest nieporó wnywalnie lepsze niż gdziekolwiek indziej. Kiedy zają kną ł em się o postoju, prawie został em rozszarpany przez szmaty. Potem uciekł em się do sztuczek. Zadzwonił em do Verki i powiedział em, ż e przez te lata nie chcą przestać kupować jej szampana.

Uderzył a Olega, któ ry w tym czasie nie prowadził . Ten drań nawet sł uchał swojej ukochanej ż ony, był taki zł y. Gdyby wiedział , nie prowadził by swojego samochodu!

W wyniku naszych wę dró wek prawdopodobnie trafiliś my na wszystkie wyobraż alne i nie do pomyś lenia punkty kontrolne. Zatrzymywano nas dziesię ć razy. Sprawdzili dokumenty i zajrzeli do bagaż nika. No dobrze, chociaż nikt się nie zagł ę biał . Już wypluliś my i powiedzieliś my prawdę , ż e opuszczamy Kaukaz. Reakcja był a inna, ale przebiliś my się bez ekscesó w. Pomimo tego, ż e przekroczyliś my granicę z gwizdkiem, a tym samym zaoszczę dziliś my czas, to i tak wró ciliś my do domu po tych samych uroczych 25 godzinach.

Verka przygotował a pyszny obiad i przyniosł a nam z piwnicy wł asną butelkę szampana. Rodzinny demontaż pozostał na pó ź niej.

Prawdopodobnie jestem samolubny i nie wstydzę się tego, ale osobiś cie dobrze się bawił em!

Dzię ki mojej zwykł ej ekonomii (ską pstwo) za dwoje wydaliś my 2000 UAH na benzynę , 500 UAH. na jedzenie i 13800 bezpoś rednio w Dombay. W sumie okoł o dziewię ciu i pó ł tysią ca hrywien. W tym samym czasie kupiliś my tam tylko chleb, no, szampon raz. Nie mogliś my unikną ć zakupó w. Kupiono dwie skó ry i sweter dla Vadki.

Nawiasem mó wią c, nie zjedliś my wszystkich produktó w. Musiał em jechać do domu. Mishan miał pytania do ż ony, któ ra zapewniał a go, ż e mają tysią ce jedzenia, któ re regularnie dawał jej na farmie. A tu mieszkaliś my przez cztery tygodnie za tysią c, nawet nie chodziliś my gł odni, a nawet czę ś ć towaru oddaliś my do domu.

W tym samym czasie, wedł ug Michaił a, jego domowa dieta prawie nie ró ż nił a się od diety Domby.


I tak, jazda na nartach jest bardzo droga.

Nie mam poję cia, ile trzeba mieć milionó w, ż eby mieszkać np. w hotelu, jeś ć w kawiarni, wypoż yczać sprzę t, opł acić peł ny koszt skipassu i nie daj Boż e brać instruktora. A jeś li lecisz samolotem…

Swoją drogą , sprawdzają c bilans rosyjskiej sió demki, stwierdziliś my, ż e udał o nam się mó wić.450 g! Podobno kiedy Vadik zadzwonił do mnie z gó ry z powodu wę dró wki, dni też został y sfilmowane. Wię c wł aś ciciel musiał zrekompensować.115 g z nosa.

To koniec bajek! Kto przezwycię ż ył , dobra robota! : ))))))))))

Tłumaczone automatycznie z języka ukraińskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
 невеста едет
Podobne historie
Uwagi (44) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara