Suknie dzienne i wieczorowe w Wilnie sylwestrowym
Pytanie, gdzie skierować stopy podczas ś wią t noworocznych, z reguł y nie pojawia się dla nas - w domu, dla naszych rodzicó w, w Sarań sk. Ale czasami chcesz zmienić ustalone fundamenty. Nie, musisz odwiedzić rodzicó w! I powierzyliś my tę misję naszym dzieciom, pozwó lmy im odejś ć , wnieś trochę zamieszania w wyważ ony tryb ż ycia dziadkó w, jednocześ nie zbierają c noworoczny „hoł d” od wszelkich moż liwych Mikoł ajó w, ciotek i plotek : )). I pojedziemy. . . Gdzie? No có ż , tutaj, jak w ludowym powiedzeniu: „kogo chcę tam, gdzie nie wiem, kogo wiem, gdzie nie chcę ”. p>
Moje oczy od dawna był y skierowane na kraje bał tyckie, trochę jak za granicą , ale trochę na moje : )). Tak i obok siebie. Po raz kolejny bez wię kszej nadziei wskazał a na tę drogę (nawet trzy drogi) swojemu mę ż owi, podobno czas - wó z, mró z i sł oń ce powinny być (naiwne), ś nieg, girlandy, pię kne. . .
„…czy nie powinienem zamawiać sań
Zakazać brą zowej klaczki?
Szybowanie przez poranny ś nieg
Drogi przyjacielu, biegnijmy.
Niecierpliwy koń
I odwiedź...” Wilno lub Ryga, a moż e Tallin…
Mą ż powiedział – Wilno.
- Dlaczego?
- Piszą , ż e droga jest lepsza, a w Miń sku warto zajrzeć , to był o marzenie od dawna.
- Ś wietny wybó r, kochanie! Chodź my!
Wspaniał y hotel zarezerwowany w Wilnie Best Western Vilnius 4*, szczegó ł owy przejrzyj tutaj.
Tunia „konia” jest wył adowana ś mieciami na każ dą okazję , bardziej na deszczowe. Z zimowym otoczeniem zimą.2019-20. wyszedł bummer : )). Chociaż Biał oruś nawet widział a ś nieg:
I pod ledwo wyczuwalnym brzę kiem przygotowanych butelek wina musują cego (inaczej kto wie, co tam wypiją , za granicą , a co najważ niejsze – ile) ruszamy w kierunku Nowego Roku 2020!
Nasze doś wiadczenie w przekraczaniu granicy biał orusko-litewskiej (moż esz ją pominą ć )
Do przejś cia granicznego Kamenny Log dotarliś my okoł o trzeciej po poł udniu. Oczywiste jest, ż e dni przed ś wię tami (29 grudnia) i jest wiele osó b, któ re chcą spę dzić w Europie dł ugi weekend. Dlatego już ustawiliś my się na dł ugie stanię cie na Ugrze w kolejce. Na najbliż szej granicy stacji benzynowej (stacje benzynowe na Biał orusi mają darmowe Wi-Fi) przyjrzeliś my się celowi kamera na granicy , zdję cie nie był o boleś nie przeraż ają ce. Na stronie biał oruskiej sł uż by granicznej oznaczono 15 samochodó w do wyjazdu. Kiedy przyjechaliś my, naliczyliś my już.25 sztuk, przyszł y w duż ych iloś ciach : )). Ogó lnie rzecz biorą c, biał oruski odcinek minę liś my w okoł o 40 minut. I to dał o nam promyk nadziei, ż e cholera granica nie jest taka straszna, jak ją malują .
Kontrola celna : )). Hojnie niszczy kanapki zakazane do importu do UE, no có ż , czy cokolwiek został o. . .
Och, jak bardzo się myliliś my. Na ziemi niczyjej po prostu wstaliś my i nie ruszaliś my się przez dwie godziny. Potem pó ł torej godziny czasami ruszał em do karoserii samochodu. I oto jesteś my na najcenniejszym stoisku! Stoimy… czekamy… Już oglą daliś my samochó d. Inspekcja oczywiś cie jest formalna, tak jak po stronie biał oruskiej: drzwi był y otwarte, nikt nie zaglą dał do ś rodka, nie pytali o broń -narkotyki : )) . Czekamy. . . I tak ona, wró ż ka, wyszł a, zebrał a dokumenty z kilku samochodó w z pytaniami dyż urnymi: „Dlaczego do nas przyjeż dż asz? ” i „Kiedy wyjeż dż asz? ” i. . . Czekamy. Teraz w kolejce do okna budki. Cholera, wszystko rozumiem. . . Dokumenty był y naprawdę bardzo dokł adnie sprawdzane, palce zwijane, a to wymaga czasu. Ale bez skrę powania „wró ż ka” pró bował a z koleż anką z są siedniego okienka (o te bezwizowe), odkł adają c sprawdzone dokumenty na sekundę lub dwie, a czasem na minutę odwracał a się do rozmó wcy i uważ nie sł uchał a , opierają c brodę na dł oni. Nie potrafię tego dobrze opisać . Ale kiedy upragniony znaczek został ustawiony, westchnienie ulgi mimowolnie uciekł o. Nie, najpierw weź paszport, a potem westchnij : )). Oto dodatkowy ekran graniczny w postaci testu na odpornoś ć na stres : )). Przejdą tylko ci, któ rzy naprawdę tego potrzebują .
W drodze powrotnej wszystkie formalnoś ci graniczne obu pań stw zaję ł y ł ą cznie okoł o trzydziestu minut. Samochodó w był o mał o, a praca poszł a szybko. Litewscy pogranicznicy zabrali paszporty, szybko wł oż yli pieczą tki bez poró wnania prawdziwych i fotograficznych osobistoś ci. Nawet nie pamię tam, ale czy otworzyliś my bagaż nik? Chciał bym, ż eby zawsze tak był o. . . Biał orusini też szybko pracowali, ale mimo wszystko dopeł nili wszystkich formalnoś ci i poprosili, ż ebym zdją ł okulary przy sprawdzaniu paszportu : )).
Ci, któ rzy byli zmę czeni, choć niezbyt trudną , ale doś ć dł ugą drogą , doś ć wyczerpani staniem na granicy, wypili butelkę szampana na przejazd do Europy i powodzenia. Tak, to był o trochę obraź liwe, ż e nadzieja, jaka zrodził a się na czas na mał y spacer po Wilnie, został a zduszona przez „wró ż kę ” pogranicznika. Nie, teoretycznie moż na by był o pojechać gdzie indziej, to czas dzieci (do hotelu wpadliś my okoł o ó smej wieczorem czasu lokalnego), ale już nic nie chciał em!
Wczesne zgaszenie ś wiateł i godzinna ró ż nica w czasie z Moskwą umoż liwił y wspaniał y odpoczynek i sen. A o szó stej rano wedł ug miejscowych byliś my gotowi do wyjś cia na bitwę , aby zapoznać się z miastem. Cholera, ś niadanie dopiero o sió dmej. Dobra, czekaj, nadal jest ciemno. Ups, poza tym wcią ż pada! No wow. . . Ale Wilno i deszcz potrafił y dogadać się na tymczasowy rozejm. A zanim opuś ciliś my hotel, przestał o padać .
Widoki z okien hotelu, coś bliż ej dziewią tej rano
Deptaliś my trochę obok samochodu w zamyś leniu, czy wzią ć ogromny parasol mę ż a, bardzo ogromny. Patrzą c na pojawiają ce się luki w zasł onie chmur stwierdziliś my, ż e nie ma co udź wigną ć dodatkowych cię ż aró w : )). I zgadł eś !
Na począ tek musimy się tam udać - do Wież a Giedymina na Wzgó rzu Zamkowym.
Ale nie pojedziemy prosto, ale wiją c się ulicami i ulicami Wilna.
Brak liś ci sprawia, ż e obraz jest trochę smutny, ale w tym smutku są uroki - domy i ulice nie bę dą już chować się za koronami drzew, widok staje się szerszy. . .
Pał ac Raduszkiewiczó w, XVIII wiek
Koś ció ł ś w. Archanioł a Rafał a
Widok na Ś nipiski z ulicy Vilniaus
Skrę ć i skrę ć , wszystkie drogi prowadzą do Do katedry na Plac Katedralny. Nawiasem mó wią c, wejś cie do katedry znajduje się po prawej stronie. Na począ tku wł amywaliś my się do ś rodkowych drzwi, ale okazał o się , ż e są zamknię te, chociaż tabliczka mó wił a, ż e katedra pracuje. Potem przypadkowo zobaczyliś my parafian wchodzą cych/wychodzą cych przez niepozorne drzwi po prawej stronie budynku.
Tutaj jest zainstalowana gł ó wna choinka w Wilnie, gdzie odbywają się gł ó wne ś wią teczne imprezy jedzenia. Brak zdję ć jadalnych kontuaró w, nie dał o się przebić : )).
Ale to wszystko bę dzie wieczorem. I przyjechaliś my wcześ nie. . . Jak każ da pię knoś ć o poranku, drzewo wcią ż jest nieco senne, doś ć proste, nie nadę te.
A wieczorem pokaż e wszystkim swó j urok : ))
Chciał em wspią ć się nadzwonnicę , ale nadal jest zamknię ta (godziny otwarcia od 10.00 do 18.00, latem do 19.00, koszt 5 euro). Ale oglą daliś my szkolenie podchorą ż ych, nie wiem w jakiej instytucji.
Có ż , oczywiś cie broń dziwnie wyglą da na tle udekorowanej choinki. Chociaż … tak, nie ma co szukać ukrytego znaczenia, chł opaki trenują i tyle.
Kiedy zaocznie zapoznał em się z Wilnem z relacji internetowych, wielu autoró w nazywał o je miastem koś cioł ó w. A wś ró d tych autoró w znalazł o się : )) Rzeczywiś cie, spacerują c ulicami miasta, gdziekolwiek spojrzysz, na pewno zobaczysz koś ció ł lub koś ció ł .
Oczywiś cie są duż e katedry, na przykł ad Katedra Wileń ska. p>
Lub rozpoznane pię knoś ci, takie jak Koś ció ł ś w. Anny.
Tak wł aś nie był o, idą c ulicą , widzenie peryferyjne chwycił o coś niezwykł ego w bramie, a tam był koś ció ł , mał y, jakby tylko dla tych kilku domó w wokó ł .
Jeś li ktoś jest zainteresowany, zwró cił em uwagę na taką stronę (tutaj), gdzie widocznie podano opis wszystkich koś cioł ó w i ś wią tyń Wilna. I ogó lnie duż o informacji historycznych, opisó w ulic, starych map. . .
Dni zimowe są kró tkie. A teraz, krok po kroku, ulice miasta przygotowują się do wieczornego spaceru.
Aleja Giedymina, surowa rano, zamienia się w wspaniał y deptak dla pieszych.
Wyblakł e alejki stają się jasnymi pię knoś ciami z eleganckimi witrynami sklepowymi.
A teraz cał e miasto bł yszczy zł otem i diamentami i obnosi się ze swoją biż uterią .
Mimowolnie poddajesz się tej ś wią tecznej euforii, co wię cej, popartej kieliszkiem lub dwoma grzanym winem.
Och, jak przeraż ony był mó j, hm. . . ciasny mą ż , kiedy nastę pnego ranka doszedł do wniosku o wieczornych wydatkach : )) Ale kieł baski był y naprawdę smaczne!
Kł adka dla pieszych przez Wilię do nowoczesnego obszaru Snipiskes
Podobał o nam się Wilno. Jak to jest teraz modne, poszedł em. Jest tak przytulnie i przytulnie, ale wcale nie prowincjonalnie. Intuicyjny i ł atwy w uż yciu. Nie wiem, jak ż yją miejscowi, ale to bardzo wygodne miasto dla turysty.
Kontynuacja „Wilno. O niektó rych zabytkach i codziennym piwie”
A po Wilnie ruszyliś my nad morze, na Mierzeję Kuroń ską . O tym w opowiadaniu "Morze, sł oń ce i piasek. . . Zimowe szkice Kuronu Plucie”
Cał kowicie niezwią zany z tematem, ż e tak powiem, osobisty. Mó j rodzinny Sarań sk był aktywnie zabudowany pod koniec lat 70-tych - w poł owie lat 80-tych ubiegł ego wieku typowymi wież owcami wedł ug tzw. projektu litewskiego. W ludziach nazywa się ich tak - „Litwinami”. To w takich domach mł ode rodziny naszych rodzicó w otrzymywał y kiedyś mieszkania, to w nich mieszkaliś my, dopó ki nie zawią zaliś my się we wł asnych komó rkach społ eczeń stwa. A odką d architektoniczny wyglą d Sarań ska zaczą ł się zmieniać po naszej migracji, miasto nadal kojarzy mi się z tymi „Litwinami”.
A wię c sypialnie w Wilnie są zabudowane dokł adnie takimi samymi domami, nawet dziury w wystroju są takie same : )). Moż e dlatego nasze aury się poł ą czył y. . . Wilno to bratnia dusza : ))