Trudna codzienność all-inclusive - 3

16 Listopad 2015 Czas podróży: z 01 Listopad 2015 na 08 Listopad 2015
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Cią g dalszy. Zacznij tutaj:

Czę ś ć.1

Czę ś ć.2

Opuś ciliś my kanion. Przewodnik dał nam pó ł godziny na wę dró wkę po obiekcie z aparatem. Schwytali skarbiec ze wszystkich stron, a jednocześ nie wszystkie znalezione tam ż ywe stworzenia, w tym straż nika obiektu i koty pasą ce się na stoł ach w pobliż u kawiarni. Doką d zmierza ten przewodnik?

Przybył ! Poprowadził nas dalej. W tylnej ś cianie znajdował się amfiteatr z kolumnami, ł awkami i otworami. Przewodnik powiedział , ż e to dla lepszej akustyki. A te dziury przypominał y mi kino, w któ rym mę ż czyzna siedzi z projektorem.


To koń czy naszą wycieczkę . Kazano nam stawić się w autobusie za dwadzieś cia trzecia. Został o pó ł torej godziny. Powró t do autobusu zajmuje okoł o pię ć dziesię ciu minut. Postanowiliś my wykorzystać rezerwę czasu na wbiegnię cie na gó rę , gdzie wedł ug przewodnika znajduje się oł tarz i ską d otwiera się oszał amiają cy widok. Nie schlebialiś my sobie z nadzieją , ż e zdą ż ymy na czas. Có ż , przynajmniej trochę ! Po odesł aniu naszego przyjaciela wbiegliś my po schodach wykutych w skale. Czasami spotykaliś my ludzi schodzą cych na dó ł . Zapytał em ich, czy to jeszcze daleko? Ale oni wszyscy nie byli Rosjanami i nie rozumiał em ich. Czasami wyprzedzał y nas konie lub osł y niosą ce leniwych (lub bogatych) zwiedzają cych. Już stał o się jasne, ż e nie zdą ż ymy wejś ć na szczyt, no có ż , trochę wię cej! A potem wię cej. Na swó j sposó b był o to interesują ce, ale panorama poniż ej był a pokryta skał ami. Ech! Ale znaleź liś my mał e miejsce na klifie, na któ rym rosł y kwiaty, nazwał abym je krokusami, aw pobliż u wystają liś cie tulipanó w. Krokusy kwitną przed tulipanami, okazuje się , ż e te ostatnie powinny wkró tce zakwitną ć .

Zdają c sobie sprawę , ż e nie mamy już czasu, zbiegliś my na dó ł . Wspinał się mę ż czyzna, któ ry tak jak my przedtem zapytał po angielsku, czy to jeszcze daleko? I dodał po rosyjsku - daleko? Powiedzieliś my - daleko nie dotarliś my. Nie wiem, czy mnie rozumiał . Nie mieliś my czasu się zatrzymać . Na dole dostaliś my kilka ofert „Taxi? ”. Czy naprawdę biorą nas za frajeró w? Czy nie moż emy odró ż nić osł a od taksó wki? Wyglą da na to, ż e Beduini malują oczy! A moż e są gó rnikami na pó ł etatu? Jeden z nich - dokł adna kopia Jacka Sparrowa, zszedł na osioł ku z gó ry i zadą ł melodię . Ale fajnie! Akustyka jest po prostu niesamowita!

Pod presją czasu przeszliś my bardzo szybko przez opuszczony kanion. Nie mogł em się oprzeć i sfotografował em wszystko w drugim krę gu. Zaję ł o to trochę czasu. W rezultacie w koń cu po prostu pobiegliś my. Wię c co? Nie jesteś my ostatnimi, któ rzy przybyli. Grupa angloję zyczna był a prawie cał kowicie nieobecna! Pię tnaś cie minut pó ź niej pojawili się chiń sko-japoń sko-koreań scy i przynajmniej przeprosili. I nie ma brzuchatego Anglika z dwiema dziewczynami! W rezultacie ich przewodnik został , by czekać , a my zabrano nas na lunch.


Kolacja był a w formie bufetu. Lubię to. Był o duż o pysznych sał atek z bakł aż ana i cukinii, trochę mię sa i kilka deseró w. Napoje za dodatkową opł atą . Odniosł em wraż enie, ż e Jordań czycy gotują smaczniej niż Egipcjanie. Jeś li chodzi o napoje, z gó ry zadbaliś my o siebie. Wczoraj w hotelu kolę dowali spod wody pó ł litra whisky, któ rą wypiliś my do obiadu. Kiedy już koń czyliś my posił ek, namydlone dziewczyny i sapią cy puzator dosł ownie wbiegli do sali. Dostaliś my przeką skę , zamó wiliś my drinki, mó wią c, ż e tutaj „Bardzo drogie! ”, I usadowiliś my się na dł ugo! Nasz przewodnik powiedział coś do swojego angloję zycznego kolegi, na co on tylko wzruszył ramionami. Cholera! Gdybyś my nie kulili się przez pó ł godziny w skarbcu, gdybyś my mieli te pię tnaś cie minut czekania, mielibyś my czas, aby dostać się na szczyt! Och, gdyby tylko, och, gdyby tylko! To nie był oby ż ycie, ale piosenka!

Wró ciliś my do Akaby już po ciemku. Prom był o wpó ł do szó stej. Mieliś my jeszcze pó ł godziny i oczywiś cie zabrano nas do sklepu, w któ rym, jak mó wił przewodnik, przyjmują absolutnie wszystko, nawet ruble i hrywny. W pobliż u znajdował się sklep monopolowy, z któ rego bardzo trudno był o wydostać ukochaną osobę . Ale mam pienią dze! Jedyne, czego nadal ż ał uję , ż e nie kupił em w Akabie, to kawa. Faceci, któ rzy go kupili, kiedy weszli do autobusu, przynieś li ze sobą po prostu boski aromat.

Wracają c do promu, jechaliś my już znacznie szybciej niż rozł adowaliś my rano. Ale wcią ż musiał stać w kolejce. Ale wdał em się w rozmowę z mę ż czyzną z Kijowa, któ ry kupił tę wycieczkę od przewodnika hotelowego. Z jakiegoś powodu odmó wił podania ceny. Prawdopodobnie kompletnie absurdalny. Wię c poszedł dalej na osł ach za 30 dolcó w. Tam, wedł ug niego, był o o wiele wię cej ciekawych rzeczy - kilka ś wią tyń i coś jeszcze, a wszystko to znajdował o się dosł ownie za rogiem od miejsca, w któ rym koń czyliś my wycieczkę . (Cholera! Był oby lepiej, gdybyś my pobiegli do przodu, a nie pod gó rę ! ). A jeepy w ogó le na nich nie czekał y. Przyjechaliś my w 15-20 minut po wielokrotnych telefonach od kierowcy osł a.

Wsiedliś my na prom. Wcześ niej znó w dostaliś my bilet, na któ rym znowu cena wynosił a 79 USD. Jeś li tak, z dwustu pię ciu dolaró w sto pię ć dziesią t osiem jest wart tylko prom? Tak, minus obiad, minus wejś cie do Petry. A co wtedy pozostaje organizatorowi wycieczki? Moż e 79 dolaró w to cena w obie strony? Dlaczego wię c dwa bilety? W każ dym razie, jak rozumiem, zapł aciliś my cenę minimalną dzię ki Larisie!


Poprzedni autobus czekał na nas w Tabie. Zanim stą d wyszliś my, przewodnik powiedział , ż e moż na tu zostawić niepotrzebne rzeczy, co niektó rzy zrobili. Niczego nie zostawiliś my, tylko usiedliś my w tych samych miejscach, ale Polacy siedzieli za nami, bezceremonialnie odkł adają c cudze rzeczy na pó ł kę . Przyszli wł aś ciciele - rosyjskoję zyczna mł oda para i zaczę ł a się nienawidzić , ale bezczelni wł ą czyli mró z - nie rozumiem twojego! Ludzie musieli szukać gdzie indziej. A przed nami zamiast starej dziewczyny usiadł o ciał o Anglika (czy kto tam jest? ). Opuś cił oba siedzenia i zaczą ł przesiadać gł oś no dyszą c. Milo nie mó gł siedzieć . Wysł ał em go gdzieś z powrotem, gdzie uł oż ył się trochę wygodniej. A ja pró bował em usadowić się na dwó ch siedzeniach i spać . Ale po prostu nie pozwolili mi opuś cić fotela – Polak od tył u po prostu go podnió sł ! Có ż , nie walcz z nią !

Jednak droga minę ł a stosunkowo szybko, chociaż nie zdą ż ył em zasną ć . Anglik chrapał i mamrotał coś we ś nie wł asnym angielskim (co oznacza, ż e ​ ​ nadal jest Anglikiem). Nigdzie nie mieszkaliś my, ao 11.00 byliś my w hotelu, nawet wcześ niej niż nam powiedziano. Udał o nam się nawet zrealizować nadchodzą ce marzenie.

Został nam ostatni dzień - sobota. Wyjazd w niedzielę o godz. 9.00. Zamierzaliś my spę dzić ten dzień z maksymalnym poż ytkiem, wię c powiedzieliś my przyjació ł ce, ż e jej zadaniem na dziś jest nie stracić nas i upewnić się , ż e nic nie stracimy. Ale najpierw popł yń . Wtedy opalenizna, w przeciwnym razie kim jestem, czy zostawię nieopaloną ? Nie wiem, jak ludziom udaje się poparzyć w wodzie? Ja, jeś li i ciemnieje, to cał kiem sporo. Pod parasolem plaż owym, choć cał kowicie luź nym, pod któ rym spę dzał em wię kszoś ć czasu, ró wnież nie udał o mi się opalić . Dzisiaj upiekę się na sł oń cu!

Postanowili popł yną ć w kierunku Savoy, ale dalej, i obejś ć przylą dek. Po przepł ynię ciu przylą dka podpł ynę liś my do pontonu ze znudzonym ratownikiem. Zapytali jaki hotel? Odpowiedział „cztery pory roku” (oczywiś cie po angielsku). Pł ynę liś my dalej zaskoczeni, ż e w wodzie ani na pontonie nie ma ludzi, a na plaż y jest pó ł tora kaleki. Ś pią , prawda? Po przepł ynię ciu tej zatoki przepł ynę liś my kolejny przylą dek. Był a tam ogromna zatoka, cał a usiana hotelami. I doś ć burzliwy. Postanowiliś my zawró cić . Tak, tutaj wiosł owanie pod prą d nie był o takie ł atwe! W czterosezonowej zatoce był o ciszej.


W jednym miejscu zobaczył em zarys rogatej muszli na dole. Pokazał mó j drogi. On oczywiś cie niewidomy nic nie widział . Kazał em mu nurkować ś ciś le pode mną . Sł uchaj, pł yną ł em zł ą drogą . Zaczą ł em krzyczeć do telefonu: „Gdzie idziesz? Mieć rację ! " Ale brzmiał o to mniej wię cej tak: "Mumumumu, bul-bul-bul". Drugie wezwanie - znowu wg. Już chciał a nurkować - ale gdzie to jest! Tych pię ciu metró w dzielą cych mnie od zdobyczy nie udał oby mi się pokonać na Morzu Czarnym, ale tym bardziej tutaj! Prowadzę drugą odprawę - jest koral, a obok platforma, na któ rej leż y zlew! I powiedział mi - có ż , nie figa dla siebie punktem orientacyjnym! Korale są wszę dzie! Dopiero za pią tym razem ukochanej udał o się znaleź ć muszlę . Fajny! Powiedział em, ż e należ y to sfotografować . A kochany musiał pł ywać prawie godzinę z nią w rę ku. Có ż , nieważ ne, mam to. Okazał o się , ż e ż yje. Siedzą cy tam mię czak poruszał się i wydawał się coś jeś ć . Po szybkim zrobieniu zdję cia, sł odziak odpł yną ł i wypuś cił zdobycz.

Pł ynę liś my przez dwie i pó ł godziny. W ustach był o tak sł ono, jakbym zjadł kilkanaś cie baranó w bez piwa. A był o dopiero wpó ł do dziesią tej. A piwo na plaż y nalewa się od jedenastej. Postanowiliś my wybrać się na chwilę do basenu relaksacyjnego nad plaż ą , gdzie bar czynny jest od 10. Koleż anka wcią ż pozostał a na farmie. Na gó rze był o dobrze. Kiedy piliś my piwo, zobaczyliś my, ż e bar ma sok z mango i guawy w paczkach. Dopiwszy szybko piwo, wzię li sok, najpierw jeden, potem drugi. Mango smakuje jednak lepiej. Poprosili o obejrzenie paczki. Jest napisane, ż e jest nektarem. Dziwne! Sok bardzo gę sty i bardzo smaczny. Barman powiedział , ż e opakowanie kosztuje 2 dolary. Po wypiciu kolejnej szklanki zabrali ich obu na pró bę , a takż e rumu, aby moż na był o go rozcień czyć .

Piwo został o już wylane na plaż ę . Piliś my piwo, opalaliś my się , graliś my w tryktraka.

W poł udnie udaliś my się na lunch do zwykł ego miejsca - restauracji a la carte. Do kolacji piliś my tequilę . Na stoł ach był a só l, a z dania rybnego dostaliś my limonkę . Nie moż na był o jednak uż yć soli, wystarczył o wylizać się gdzieś w dł oni. Podczas pł ywania byliś my tak soloni, ż e só l pojawił a się na ciele w postaci kryształ kó w. I nie poszliś my pod prysznic.

Po kolacji zgubiliś my opaleniznę na plaż y, znowu piliś my piwo. Aby nie umrzeć z gł odu mię dzy obiadem a kolacją , o zgrozo, zjadł em frytki! I hot dog też ! Mó j Boż e! Do czego doszedł em?

Pomię dzy jedzeniem ziemniakó w a piciem piwa poszedł em na ką piel i zdał em sobie sprawę , ż e w ogó le nie pł ywam. Pł ywanie z dziesię ciocentó wką na pewno jest dobre, ale nie ma pracy! Machał rę kami - a ty się ś lizgasz. Nie zawsze nawet kopał em nogami, ż eby nie uderzyć w koral lub kogoś . A pł ywanie z podniesioną gł ową to zupeł nie inna sprawa, pracują zaró wno rę ce, jak i nogi. Z przyjemnoś cią pł ywał em z pontonu na ponton iz powrotem.


O czwartej poszliś my we tró jkę do basenu relaksacyjnego, aby napić się soku i poł oż yć się tam. W barze powiedział em mu, ż eby nalał mi soku z rumem i lodem. Barman chrzą kną ł i zrobił to, o co prosił em, i to nie w 100-gramowej szklance, jak sok, ale w wię kszej. MMM! Co za pyszne! I dlaczego pomyś lał em o tym dopiero ostatniego dnia! Nie wiem, do czego to doprowadzi, ale sł oń ce wkró tce zaszł o i poszliś my przygotować się do obiadu.

I zjedliś my dzisiaj kolację w restauracji a la carte. W hotelu są trzy z nich - arabska, wł oska i rybna. Ale musisz się zarejestrować w dniu przyjazdu. Nastę pnego dnia poszliś my nagrywać w porze lunchu, w wyniku czego mogliś my iś ć tylko do restauracji rybnej. Arabski był dopiero w czwartek, na któ ry mieliś my wycieczkę , wł oski też był w pią tek, ale już zapisaliś my się na rybną i oczywiś cie wybraliś my rybną (moż e na pró ż no? )

Przybywają c do pokoju, znaleź liś my mę ż czyznę leż ą cego na ł ó ż ku! Klasa! Był szmatą (no, z rę cznikó w). Dobra robota czystsze! Nie jakieś banalne ł abę dzie, ale cał y czł owiek! Po prostu brakował o nam jednego do zestawu! : ))) Artysta-dziewczyna wzię ł a jeszcze trochę i zał oż ył a mu skarpetki i okulary. Po ś miechu przemienili się i poszli się wysikać .

W restauracji był o niewiele osó b. I wydaje się , ż e wszyscy freeloaderzy (w sensie darmowych, po wcześ niejszym umó wieniu się ). Przynieś li menu i od razu otworzyli je na stronie, na któ rej są dania dla ludzi takich jak my. Na począ tku wszyscy wybierali zupę z owocó w morza. Moim zdaniem bez opcji, w menu nie był o nic wię cej. Po drugie, każ dy wybrał inne rzeczy, ale każ demu przynió sł to samo. Szczerze mó wią c, nie pamię tam już tego momentu, dał o się odczuć iloś ć wypitego alkoholu. Pamię tam karł owatego kraba i danie z soli (aka panga). Hotel nie znał potrzeby tej ryby i przygotowywano ją codziennie w ró ż nych wariantach. Kró tko mó wią c, nam się to nie podobał o. Ale zupa był a pyszna.


Chodź my do gł ó wnej restauracji, ż eby zobaczyć , co tam gotują . Wyglą da na indyjskie jedzenie. Ale chyba nic nie jadł em. Mą ż przyjaciela wysł ał niezrozumiał ego SMS-a, a ja, zostawiają c moich towarzyszy na drinka, pojechał em do Soho, aby porozmawiać z przyjacielem przez Skype. Kiedy wró cił a, zastał a ich wszystkich robią cych to samo. A ty też musisz dowiedzieć się , czy lot został przeł oż ony? Poszedł em poszukać stoiska informacyjnego. Z wielkim trudem znaleź liś my go w jakiejś kropelce za recepcją , któ rej nawet nie podejrzewaliś my. Był o tam kilka sklepó w. Torby przycią gał y mnie jak magnes. Jeden z nich był zaró wno w kolorze, jak i fakturze, pasują cy do moich butó w. A sprzedawca już oddał go za 20 dolcó w i już trafił ukochaną w rę ce. A ja mó wię , czekaj, ty! I zaczą ł szukać dalej. Ta torba jest dobra dla każ dego, ale jest mał a, tablet się nie zmieś ci. Przyjrzeliś my się jeszcze kilku, jeden mnie zainteresował , tylko nie wisiał a na nim skó rzana metka. Skrupulatny przyjaciel po prostu nie przymierzał go na zę bie i powiedział , ż e to nie jest skó ra. Jakż e obraził sprzedawcę ! Zaczą ł skł adać wszystkie podroby, któ re był y wypchane workiem, bo drż ał y rę ce! Nie ze skó ry? Dobra pani!

I zdaliś my sobie sprawę , ż e nawet gdybyś my chcieli coś tutaj kupić , nie sprzedał by nas. Odwró cili się i odeszli. Znaleź liś my też sklep z owocami. Tam mango kosztował o 3 dolary/kg, a w supermarkecie naprzeciwko hotelu – 4 dolary! W porzą dku! Kupił em kilka do domu. Wyjś ć na dwó r. Na stole w pobliż u restauracji leż ał o kilka toreb. Ten, któ ry naprawdę mi się podobał . Kelnerzy zadzwonili do sprzedawcy - okazał o się , ż e to ten sam, ale albo już o nas zapomniał , albo dzisiaj nic od niego nie kupili - wybiegł tak radoś nie! Sprzedawany za 35 dolaró w. Umyty. Ogó lnie rzecz biorą c, znowu nie doczekaliś my się wieczornej animacji, chociaż zamierzaliś my. Nie mam poję cia, gdzie w hotelu znajduje się amfiteatr!

Weszliś my do pokoju. Aby niczego nie zapomnieć , wycią gną ł em wszystko z szafy i szafek nocnych i rzucił em wszystko na walizkę i obok niej. Kochanie spasuje rano, robi to znacznie lepiej niż ja.

Lot nie został przeł oż ony, wcią ż był a godzina 9.00. Odebrano nas za dziesię ć szó sta. Nie zdą ż ył em nawet poż egnać się z morzem. Na lotnisko dotarliś my o wpó ł do ó smej. A potem czekał a na nas ogromna . oops! W postaci szalonej kolejki do kontroli. Tł um jest ogromny, a są tylko dwie klatki – jedna dla mę ż czyzn, druga dla kobiet. Zatrzymaliś my się na pó ł torej godziny. I ludzie z dzieć mi na rę kach! Na ś rodku holu uformował się stos butelek z wodą i pudeł ek na lunch. Ludzie po prostu rzucali je na podł ogę . Od czasu do czasu podchodził do niej jeden z pracownikó w lotniska (kupa) i wył owił coś dla siebie. I nikt nie dał nam pudeł ek na lunch, a my nie pytaliś my o nie.


Bliż ej kadru tł um zaczą ł się rozdzielać na mę ż czyzn i kobiety. A mę ż czyzn jest mniej! Z jakiegoś powodu nigdy nie mają kolejek w toaletach. Przebiegł a przyjació ł ka chciał a przenikną ć przez ramę mę ż czyzny, ale poszukiwacz odesł ał ją do innej kolejki. Jakieś dziwne! Przybył a sama Baba i wcale nie był a przeciwna przeszukaniu! W naszej kolejce mł oda, pię kna i wysoka Egipcjanka przeszukiwał a powoli i metodycznie. Zdję li nawet buty!

Kiedy w koń cu przebiliś my się przez ten kordon, do odlotu pozostał o 40 minut. A takż e bagaż , kontrola paszportowa. Pomimo tego, ż e tł um był po prostu ogromny, na odprawie paszportowej był y tylko dwa akwaria! Już zaczą ł em krzyczeć do mikrofonu - Zaporoż u, gdzie jesteś ? Tak! Twoja Brama 4, wejś cie na pokł ad! I utknę liś my w kolejnej kolejce. Potem już bezczelnie zaczę li wszystkich omijać . Potem był o kolejne poszukiwanie, jakiś koszmar! Dwie ciotki z naszego samolotu powtarzał y cał y czas jak mantrę – no có ż , nic, ale moż na ż yć gł oś no!

Nie zdą ż yliś my dostać się do dutika, pobiegliś my do wyjś cia dokł adnie o 9.00. To prawda, ż e ​ ​ w autobusie nadal czekali na spó ź nialskich. Samolot czekał na nas 20-25 minut. Tym razem zaję liś my miejsca w trzecim rzę dzie. Latał y ś wietnie. Usiadł dobrze. Dali drabinę . Z jakiegoś powodu przyjechał pies z pogranicznikiem, ale do nas nie przyjechał a, pewnie sprawdził a kokpit.

Ktoś został powitany ogromnym bukietem ró ż . Spotkaliś my się z kierowcą , któ ry przywió zł kolejnych turystó w, któ rzy za 700 hrywien i w trzy godziny, nie oszczę dzają c auta, pognali nas do domu! Wszystko dobrze, co się dobrze koń czy!

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
гид показывает нам остатки барельефа - ноги погонщика и верблюда. И верблюжье пузо еще сохранилось
на площадке у сокровищницы
охранник сокровищницы
амфитеатр - конечная точка нашей экскурсии
такси
опустевший каньон
вечерняя Акаба
наш паром
Ракушка. Немножко видно моллюска
хомо полотениус
хомо полотениус усовершенствованный