Kroniki oblężonego półwyspu

12 Marta 2016 Czas podróży: z 05 Marta 2016 na 10 Marta 2016
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Kroniki to my, beznadziejnie chorzy na Krymie. I jak zwykle w kronikach przydarzył o nam się spodziewane wiosenne zaostrzenie. Do maja nie był o sił y do ​ ​ zniesienia. Zbliż ał się dł ugi weekend Mię dzynarodowego Dnia Naszego, perspektywa czterech dni nieokieł znanego obż arstwa i wszechogarniają cego pijań stwa był a przeraż ają ca. Postanowiono biec. Napisaliś my do dwó ch gospodyń , u któ rych wcześ niej mieszkaliś my. Jeden był zaję ty, a drugi zgodził się wynają ć nam mieszkanie po zeszł orocznej cenie - 800 rubli / dzień . Na pytanie, jak czę sto wył ą cza się zasilanie, otrzymywali odpowiedź - na pó ł torej godziny wieczorem i przez kró tki czas rano. Perspektywa siedzenia bez ś wiatł a wcale nas nie przeraż ał a. Irytują ca był a inna sprawa – historie naocznych ś wiadkó w o doborze produktó w na granicy. Znalazł em w Internecie pewną listę larw rzekomo dopuszczonych do transportu. Oczywiś cie nie był o alkoholu. Gdzie jesteś my bez niego? Musisz przemycić . Ale na liś cie był smalec i ser (choć mię kki). Ogó lnie zestaw mojego przemytnika wyglą dał tak: brandy wlewana do bakł aż anó w spod whisky Dyutika, trzy kawał ki pakowanego pró ż niowo mostka wę dzonego i pię ć twarogó w Druż by. W przeddzień wyjazdu zadzwonił em do przewoź nika i zamó wił em dwa miejsca do Symferopola, pró bował em dowiedzieć się , jak się sprawy mają w rzeczywistoś ci, wybierają c produkty. Powiedziano mi, ż e ta lista jest popieprzona, wszyscy są zabrani! Hmm, smutek! Po namyś le odł oż ył a na bok najwię kszy bakł aż an 0.7 spod Starego Mnicha. OK, przebijmy się !


W ponury sobotni poranek dotarliś my do punktu odjazdu autobusu. Tutaj czekał a nas niespodzianka, o dziwo, przyjemna - z okazji 8 marca wszystkim kobietom przyznano zniż kę na podró ż w wysokoś ci 50 UAH. Zapł aciwszy w ten sposó b 950 hrywien ruszyliś my w drogę . Zaczę ł o padać . Z jakiegoś powodu przebiegł mnie lekki dreszcz. Zapewne tak wł aś nie czują się przemytnicy, kiedy wchodzą do biznesu. Aby nie nudzić się na drodze, rozpoczę liś my czę ś ciowe niszczenie kontrabandy. Kierowca naszego busa na jednym z parkingó w, widzą c z czego się bawimy, powiedział , ż e powinniś my pić brandy do granicy, bo inaczej zabiorą . Aha! Skoń czyć cał y koniak? A jeś li drewno opał owe to ró wnież przemyt? Jak przechodzimy przez odprawę celną ? : ))))

Dotarliś my do granicy. Tutaj nie padał o, ale nadal był o pochmurno. Są dzą c po nowym znaku, wjeż dż amy, okazuje się , do Autonomicznej Republiki Krymsko-Tataró w! Celnik wł oż ył rę kę do torby i przez chwilę grzebał . Naiwny! Porzą dek w damskiej torebce, a wł aś ciwie jego brak, to synonim. Ile razy to się zdarzył o, szukam, szukam kluczy, ale ich nie ma! I nie jest jasne, gdzie telefon jest rozdarty! I dobrze, jeś li w torbie jest jedna komora. Jeś li dwa - to po prostu katastrofa! I od tego czasu to ja zajmuję się zbieraniem torby podró ż nej, ś miał o moż na ją utoż samiać z moją codzienną siatką : ))))))). Nie znajdują c tam niczego wojskowego, pozwolili mi odejś ć w spokoju. Uratowano mostek i ser topiony! Mieliś my też ze sobą plecak, do któ rego począ tkowo chcieliś my wł oż yć alkohol. Ale w ostatniej chwili zmienili zdanie i wł oż yli jeden bakł aż an do wewnę trznej kieszeni kurtki, a drugi dla mnie…. (có ż , nie bę dziemy się rozwijać ). Mogę tylko powiedzieć , ż e czuł am się jak niedokoń czona Marilyn Monroe, bał am się wykonać jakiś niezrę czny ruch, upuszczają c nieszczę sny bakł aż an w najbardziej nieodpowiednim momencie. Ale wszystko poszł o gł adko. I nikt nawet nie zajrzał do plecaka. Po stronie rosyjskiej znajdował się napis zakazują cy importu smalcu i innych produktó w wieprzowych. Ale nikt nie sprawdzał bagaż u.


Im bliż ej Symferopola, tym jaś niej. O pię tnaś cie zero naszego czasu byliś my już na kolei. Był o tu absolutnie sł onecznie, a to sprawił o, ż e był o jeszcze bardziej radoś nie! W kasach autobusowych był y przyzwoite kolejki, ale mimo wszystko za pó ł godziny pł ynę liś my już do Jał ty. Jadą c przez Symferopol zauważ yliś my, ż e drzewa już kwitną !

Byliś my w Jał cie o wpó ł do sió dmej czasu lokalnego, znaleź liś my klucz pod matą , wyrzuciliś my torby i pobiegliś my na targ. Mieliś my szczę ś cie, a on nadal pracował . Ceny, podobnie jak w zeszł ym roku, już nas nie szokował y. Po pierwsze kurs rubla spadł z 5 do 3.6, a po drugie nasze ceny znacznie zró wnał y się z cenami krymskimi. Znaleź liś my ostroboka za 90 rubli (w zeszł ym roku kosztował.100-150) i podroby rybne (kawior i wą tró bka) za 200 rubli. I nie ma barweny! Oto wpadka! Sprzedawcy powiedzieli, ż e jej sezon zaczyna się w kwietniu! I mogę powiedzieć , ż e po nią przyszedł em! Dobra, chodź my z ostrobokiem!

Wró ciliś my, ugotowaliś my zupę rybną , usmaż yliś my rybę i wł aś nie zaczę liś my posił ek - zgasł y ś wiatł a. Zapal ś wieczkę - romans! Trwał o to dokł adnie pó ł godziny. Już się udał o. Z jakiegoś powodu nie chcieliś my iś ć na nasyp iz czystym sumieniem zasnę liś my. Nie wiem ile spał em - obudził o mnie trzaskanie drzwiami i gł oś ne rozmowy. W Szanghaju, gdzie mieszkaliś my, był o wiele mieszkań i mieszkań do wynaję cia, takich jak nasze, a drzwi wszystkich kilku kondygnacji otwierał y się na studnię . Sł uch jest niesamowity. Naprawdę pró bował em zasną ć , ale klaskanie nie ustał o. A potem gwał ciciele mojego snu przeszli od mó wienia do czynó w - zaczę li ś piewać chó rem! Nie, wcale nie ś piewali „cię ż kie lata przemijają ”, ale jakiś baptystyczny nonsens. Do cholery, ś piewasz w wyznaczonym ci pokoju! Ś ciany są grube, nie usł yszysz. Co do diabł a ś piewa na balkonie? Wtedy wszystko nagle się uspokoił o. Nie był o poż egnalnych pocał unkó w ani dł ugich poż egnań .


Nie spał em wystarczają co duż o. Ale to nie powó d, ż eby się wyluzować . Mamy tylko cztery dni i mnó stwo planó w! Na dziś zaplanował em gó rę Koshka, Simeiz, Park Woroncowski i Sł oneczny Szlak. Byliś my w Simeiz, ale nie na gó rze Koshka. Czytał em w Internecie, ż e moż na wspią ć się na gó rę i zejś ć ś cież ką do wioski. Po dotarciu na miejsce autobusem Jał ta-Sewastopol szliś my ś cież ką ,

Kot wspią ł się na kark i zaczą ł szukać sposobu, aby dostać się do wioski. I figurki! Poszperawszy w ró ż nych kierunkach i nigdy nie znaleź liś my mniej lub bardziej bezpiecznej ś cież ki, nie popijają c sł onej wody, wró ciliś my na autostradę i udaliś my się do wioski wzdł uż drogi.

Nic się tam nie zmienił o, tylko chł opi na alejce w koń cu dostali rę ce i nie tylko.

Wspię liś my się na skał ę Divo. Ostatnim razem, gdy byliś my tu w styczniu 2011 r. , wiał straszny wiatr, prawie został em zrzucony z klifu. Wię c co? Teraz tak samo był o z wiatrem.

Jeż dż ą c autobusem 115, dotarliś my do Pał acu Woroncowa.

Wę drowaliś my po parku i usiedliś my na ł awce.

Ś cież ki parku obsypane był y ś wież ymi projekcjami. Uprzejme dzieci nie omieszkał y z tego skorzystać i zbierają c peł ne garś cie, wrzucił y je do jeziora. Niektó rzy rodzice komentowali swoje dzieci, podczas gdy inni nie zawracali sobie gł owy takimi drobiazgami.

Tym samym autobusem 115 dojechaliś my do sanatorium imienia. Rosa Luxembourg i poszli wzdł uż sł onecznej ś cież ki.

W Liwadii poszliś my do piwnicy z winami, gdzie w zeszł ym roku znaleź liś my bastardo Massandry z beczki w rozsą dnej cenie. Ale niestety i ach! Wszystko był o już przed nami pijane. Był jednak i port i Cahors, ale wcale nie Massandra, ale…. Bakczysaraj! Nie, dzię kuję ! Sfrustrowani wyjechali do Jał ty.

Chodź my zapoznać się z ofertą lokalnych supermarketó w. ATB został o już przemianowane na PUD (jedzenie w domu), ale Furshet tak pozostał . Zakres jest najszerszy. Nawiasem mó wią c, ukraiń skie produkty są ró wnież obecne. Widzą c trochę wó dki, któ rej cena w hrywnach był a jeszcze tań sza niż nasza, nie mogł em się oprzeć i strzelił em na tablecie - nie uwierzą ! Przybiegł straż nik i powiedział , ż e to nie jest sposó b na zrobienie tego! Wyjaś nił em mu, dlaczego to robię , i pró bował em usuną ć ramkę , ale uprzejmie pozwolono mi ją zachować .


Dzisiejszego wieczoru ś wiatł a w ogó le nie został y wył ą czone. W nocy nie obudził y mnie ż adne pieś ni. Najwyraź niej baptyś ci dł awią się tylko w soboty.

Drugiego dnia przydzielono zupeł nie nową trasę znalezioną w Internecie. Mieliś my cieszyć się wodospadami w jednym z wą wozó w nad Jał tą . Ale ż eby się tam dostać , musisz się pocić . Wydrukowano opis trasy ze zdję ciami. Wiedział em już , ż e gdzieś tam, nad autostradą Sewastopola, moż na się wspinać i zawsze wypatrywać szlakó w, jadą c minibusem w tamtą stronę . Ale podejś cia do gó r był y zabudowane ró ż nymi rodzajami chat i zupeł nie niezrozumiał e był o, jak przedostać się w gó ry. I w koń cu to się stał o. Jedziemy tam. Po przekroczeniu autostrady ruszyliś my wzdł uż trasy. Mijaliś my stację paliw, jakieś dacze, szliś my wzdł uż rzeki. Widzą c na brzegu kobietę z psem postanowiliś my wyjaś nić trasę . Okazuje się , ż e wyszliś my wcześ nie. Musieliś my zawró cić do nastę pnej stacji benzynowej. No dobrze, to moż liwe. Kobieta w bardzo zrozumiał y sposó b wyjaś nił a nam, jak znaleź ć poszukiwany wą wó z. Po okrą ż eniu winnic i przejś ciu przez las w koń cu dotarliś my do ś cież ki opisanej na wydruku. Dolny wodospad znaleź liś my bez ż adnych problemó w.

Ale gdzie gó ra, zwana „czcionka Diany”, z opisu był a zupeł nie niezrozumiał a. Na szczę ś cie spotkaliś my starszą parę , któ ra wskazał a nam kierunek. Na koń cu szlaku znaleź li dziurę w skale, z któ rej wypł ywa rzeka Temiar i polany gę sto zaroś nię te przebiś niegami. Peł na rozkosz! Najlepsze dla mnie kwiaty to nie te, któ re umierają w wazonie, ale ż ywe, a najlepiej dzikie.


Ale po prostu nie mogli znaleź ć miejsca, któ re pasował oby do zdję cia „czcionki Diany”. Był a tam stroma skał a, cał kowicie sucha, ale podobno kiedyś z niej wypł ywał a woda. Myś leliś my, ż e wodospad wysechł i rozczarowani wyruszyliś my w drogę powrotną . Na ś cież ce spotkaliś my inną parę , mniej wię cej w naszym wieku. Zapytali nas: „A gdzie jest czcionka? ” Odpowiedzieliś my, ż e go nie znaleź liś my, a prawdopodobnie wodospad wyschł . Na co powiedzieli, ż e widzieli inną ś cież kę i poszli z nami jej szukać . I oto zaprowadził a nas do chrzcielnicy! Po prostu daliś my się ponieś ć rozwidleniu w fotografowaniu widokó w, któ re się otworzył y i dlatego chybił y celu, nie zauważ ają c innej ś cież ki. A chł opaki, chociaż byli miejscowymi z Jał ty, nigdy tu nie byli i ró wnież podą ż ali za internetowym opisem. Po odczekaniu, aż zrobią zdję cia i wyjdą , wzią ł em ką piel pod wodospadem.

Był o jeszcze wystarczają co wcześ nie i postanowiliś my udać się dalej do ź ró dł a Babu-Koryto, a nastę pnie spró bować znaleź ć wodospady jakiegoś Ł ukasza w wą wozie o tej samej nazwie, mimochodem wspomniane w tym samym opisie. Ź ró dł o odnaleziono bez problemu, wylali wodę zebraną w wodospadzie i zebrali tę . Nie są dzę , ż eby smakował a inaczej. Od ź ró dł a był a szeroka droga w dó ł i wą ska ś cież ka w gó rę . Jakaś zmię ta ż elazna strzał a bez nazw wskazywał a na wą ską ś cież kę . Po kró tkiej dyskusji uparł em się , ż eby iś ć pod gó rę . Potem był kolejny widelec. Tym razem ś cież ka prowadził a stromo pod gó rę i uznaliś my, ż e prowadzi do yayla. Wię c poszliś my w dó ł drogi. Zaprowadził a nas nad rzekę . Ponadto nad drogą był o sucho, a poniż ej - pł ynę ł a woda. Poszliś my w dó ł rzeki. Có ż , nie wiem, wodospady tutaj był y doś ć niskie, to nie był o to, czego szukaliś my.

A potem wpadliś my na drut kolczasty. Nastę pnie rozpoczę to uję cie wody dla miasta i strefy sanitarnej. Wró ciliś my na drogę i pojechaliś my do Jał ty. Po drodze spotkaliś my kolejną rodzinę i zapytaliś my ich o wodospady. Mę ż czyzna powiedział , ż e urodził się i wychował w Jał cie, ale nigdy nie sł yszał o ż adnych wodospadach Ł ukasza. Wię c ta chwila pozostał a dla nas tajemnicą . I to jest dobre. Coś do zrobienia nastę pnym razem.

Ta noc znó w był a fajna! Za murem w pobliskiej alejce zaczę ł o się jakieś morderstwo. Najpierw odgł osy rozbitych butelek, potem rozdzierają cy serce krzyk kobiety, potem powtó rka mę skiej maty. Potem stukot biegną cych stó p, potem to samo, ale w przeciwnym kierunku. Wreszcie wszystko ucichł o. Nigdy nie sł yszał em policyjnych syren.


A nastę pnego dnia był ó smy marca! Z tej okazji, jak ró wnież przy okazji szalenie bolesnych nó g, postanowiliś my ograniczyć się do lekkiego spaceru. Jej celem miał a być wina Nikitskiego. Opis tej atrakcji znalazł em tutaj, na Turpravdzie. Ale jeszcze nikogo tam nie był o. Trzeba był o wypeł nić tę lukę ! Wedł ug internetu, powinno to być gdzieś bardzo blisko autostrady. Przybywszy 29 autobusem, obok Nikity, na przystanek Shkola, przeszliś my przez ulicę i gdzieś pojechaliś my. Nie był o widocznego pę knię cia. Coś dł ugo jedziemy! A ś cież ka jest wą ska. I w tej szczelinie, są dzą c po opisach, krę cono filmy „Dzieci kapitana Granta” i „Sportloto-82”. Ale jak przywieź li sprzę t i artystó w? Potem ś cież ka pł ynnie zlał a się w szeroką drogę , któ ra doprowadził a nas do skał y. Wspię liś my się na nią . Pię kne, ale nie to!

Gdzieś przegapiliś my. Wró ciliś my na drogę i wró ciliś my. Widzieliś my kolejną grupę skał . Wspinał się - nie to. Z najwyż szego kamienia rozejrzał em się po okolicy. W oddali zobaczyli coś , co pasował o do opisu. Chodź my tam. Mię dzy drzewami był ruch. Zają c! Przyjrzał em się uważ nie - nie, sarno! Zaczę li się podkradać , trzymają c w pogotowiu tabliczkę . A był o ich dwó ch! Ale gał ą zka chrzę ś cił a pod moją stopą i szybkonogie stworzenia rzucił y się w gą szcz, zanim zdą ż ył em je zaklekotać . Wow!

Zbliż ał o się już poł udnie, szampan New World czekał na nas w lodó wce, a my bł ą kaliś my się w poszukiwaniu nie wiadomo czego! Już plują c i decydują c się odejś ć , nagle udali się do upragnionego obiektu. Ile szczę ś cia! Nic specjalnego, tylko kilka stromych klifó w, na któ rych wisiał już wspinają cy się chł opak. Ale fajnie, ż e usterka znajduje się naprawdę na samym torze. I waliliś my nie wiadomo gdzie!

Czekają c na minibusa, cieszyliś my się upał em na przystanku. A bę karty pę dzą bez zatrzymywania się ! Ani Gurzuf, ani Partenit, ani nawet symferopolskie autobusy nie zatrzymywał y się . Zabrał nas tylko ten sam autobus 29 z Nikity.

A w mieś cie wcale nie był o tak gorą co jak w gó rach. Wiatr był po prostu lodowaty! Mimo to poszliś my na plaż ę , zabierają c ze sobą szampon. Ukrywają c się przed wiatrem za molo, rozebraliś my się i opalaliś my przez kilka godzin. Potem chmura zsunę ł a się z gó r i zrobił o się chł odno. Dlatego szybko popł ywał em, przebrał em się i poszliś my skoń czyć spacer po nasypie.


Postanowiliś my poś wię cić ostatni dzień naszego pobytu ś cież kom, któ re przeszł y już w zeszł ym roku - Botkinskaya i Shtangeevskaya. Ale i tutaj trzeba był o wprowadzić coś nowego. Wszystko znalazł em w tym samym Internecie, ż e z Wuchang-Su moż na wró cić na tor nie drogą , jak gł upio zrobiliś my w zeszł ym roku, ale ś cież ką w lesie. Albo autobusem, jeś li nie moż emy znaleź ć drogi. Pobrał em rozkł ad jazdy autobusó w w tym samym miejscu.

Po dotarciu do Polany Bajek udaliś my się ś cież ką Botkina. Niezbyt wysoko, nad brzegiem rzeki pasjonaci wyposaż yli nowe miejsce wypoczynku – stó ł i ł awki. Za co zostali „nagrodzeni” mał ą stertą ś mieci. No ludzie! Pobivav!

W cią gu trzech godzin, pokonują c 4.5 km i przewyż szeniu 450 m, w koń cu wspię liś my się na wzgó rze Krestovaya.

Nastę pnie poszliś my ś cież ką Shtangeevskaya do Uchan-Su. Opisał em już tę trasę , nie najł atwiejszą .

Jednak tym razem spotkaliś my rodzinę z tró jką dzieci - dwa lata, sześ ć lub siedem, tupał o się , a na brzuchu matki wisiał o cał kiem niemowlaka, ale z twarzą do przodu. Oto turyś ci!

Po dotarciu do gó rnego biegu wodospadu Wuchang-Su odś wież ył em się w rzece o tej samej nazwie i usiedliś my na ł awce, aby się odś wież yć . Ś mieciarki zdoł ał y wyjechać nawet w tym pię knym miejscu. Znalazł em dowó d sprzedaż y z peł nym imieniem i nazwiskiem. kupują cego.

Drogi Jewgienij Borysowiczu! Nie bę dę , niech tak bę dzie, wywoł ywać twoje nazwisko, nie ró b tego ponownie! CHROŃ NATURĘ , SWOJĄ MATKĘ !

Po nakrę ceniu niezwykle ekstremalnego filmu z samego brzegu wodospadu zeszliś my do jego stó p. Był a 12.50. Autobus do Jał ty odjechał o godzinie 13.00 i był już zaparkowany. Ale mimo wszystko został o jeszcze dziesię ć minut i postanowił em rzucić okiem, a co jeś li spó ł dzielnia Wicket jeszcze nie dział a i moż esz iś ć do wodospadu za darmo? Wię c tak, to nie zadział ał o i swobodnie podeszliś my do wodospadu i sfotografowaliś my go pod tym ką tem.

Uciekaj z powrotem. Za dwie minuty pierwsza. A autobus już odjechał . A nastę pny bę dzie dopiero o 14.50! Pah ty! Niech wię c tak bę dzie - chodź my ś cież ką . Swoją drogą trafiliś my bez trudu i po 40 minutach byliś my już w zoo, w tym samym miejscu, z któ rego rano rozpoczynaliś my naszą trasę . Krą g jest zamknię ty.


Przybywają c do miasta, najpierw poszliś my na targ. Wczoraj był o tylko morze kwiató w, a dziś był o zupeł nie pusto. A gdzie to wszystko poszł o? Mimo doś ć duż ej liczby osó b po prostu nie mogli sprzedać wszystkiego. Zapewne kwiaty spotkał los niesprzedanych choinek. To wszystko jest smutne.

Jutro wyjeż dż amy, ale dzisiaj postanowiliś my zaszaleć i kupiliś my litr drogiego portu Massandra za 550 rubli. Znaleź liś my go w likierze blisko domu. W zeszł ym roku już coś tam kupiliś my, ale nam się to nie podobał o. I tym razem poprosiliś my o spró bowanie. To naprawdę był on! Ale nasza ekstrawagancja na tym się nie skoń czył a. Kupiliś my na rynku 50 gramó w kawioru na wagę (3800 r/kg). Ech, chodź , wię c chodź : )))

Po szybkim zaję ciu się kawiorem i zaevem jej ucha, pojechaliś my ponownie na plaż ę Massandrovsky. Nie brali już poś cieli, bo nie był o tak wcześ nie i nie był o tak gorą co. Po drodze usł yszeliś my dziki ryk - to generatory w kilku sklepach. Swoją drogą nie powiedział em – wszystkie lokale wyposaż one są w generatory. Ponadto w sklepach był o ś wiatł o, a generatory nie dział ał y.

Na plaż y był o jeszcze przyjemnie, kamyki był y ciepł e, a nie bez przyjemnoś ci wypiliś my torebkę porto.

Nastę pnie poszliś my na nasyp, któ ry był doś ć pusty.

A wczoraj był o pandemonium! Zebraliś my wodę z pijalni, usiedliś my na ł awce i poszliś my do domu na obiad i przygotowanie się . Dzisiaj ś wiatł o został o ponownie wył ą czone dokł adnie o godzinie 20.00 i ponownie na dokł adnie pó ł godziny.

Ogó lnie rzecz biorą c, doszedł em do wniosku, ż e pogoda w Jał cie - w styczniu, maju, marcu jest mniej wię cej taka sama. Jeś li dopisze nam szczę ś cie. W tym roku mieliś my szczę ś cie i przez cał y dzień był o sł onecznie, chociaż przed naszym przyjazdem padał y deszcze, a po – przewidywano mrozy.

Po drodze zauważ ył em, ż e trolejbusy jeż dż ą teraz tylko z Symferopola na przeł ę cz. Dalej - nie. A w Jał cie - tylko minibusy.


Minibus czekał na nas w Symferopolu. A był o z nami tylko pię ciu pasaż eró w. Ale zniż ka dla dziewczą t był a nadal waż na i w rublach wynosił a sto. W ten sposó b zapł aciliś my 1500 r za dwoje. W drodze do granicy skoń czyli pić kontrabandę . Robił o się coraz ciemniej i ciemniej. Niebo był o zachmurzone, skoń czył się koniak, a wraz z nim ś wię to. Witamy w szarej rutynie!

Py. sy. Budż et wycieczki wynosił okoł o 1.000 rubli i 1000 hrywien.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
 вид на аквапарк с горы Кошка
 атмосферный фронт и его отражение
 крокус на горе Кошка
 гора Кошка в Симеизе
 красивенное здание никак не отреставрируют
 скала Диво
 еще немного, еще чуть-чуть
 вид со скалы Диво
 гора Кошка. Вид со скалы Диво
 мечеть в Симеизе
 в Воронцовском парке
 одна из башен Воронцовского дворца
 зеркальное озеро
 вид на Аю-дак с Солнечной тропы
 Ливадийский дворец
 примула
 подснежники
 купель Дианы
 храм Александра Невского
 католический храм в Ялте
 Пушкин подготовился к 8 марта :))
 слегка штормит
 цены на колбасу в Ялте
 вид на Ялту
 Никитский разлом
 Эх!
 Часовня Николая Чудотворца по дороге на Массандровский пляж
 Гора Крестовая
 река Учан-Су
 водопад Учан-Су
 дорога на Массандровский пляж
Podobne historie
Uwagi (17) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara