Witam ponownie, Krym! - 2

17 Sierpień 2015 Czas podróży: z 01 Sierpień 2015 na 07 Sierpień 2015
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Cią g dalszy, zaczynają c tutaj:

Czę ś ć.1


Przybywają c po plecaki, powitano nas okrzykiem: „Doką d idziesz! ” Okazuje się , ż e chł op (nazwijmy go Pietrowicz) miał goś ci, któ rzy już wyszli, ale mę ż czyzna chciał kontynuować ucztę . Poczę stował mnie pię ciogwiazdkowym Koktebelem, co w dzisiejszych czasach graniczy z marnotrawstwem. Z przeką sek miał jednak tylko gulasz z dziczyzny. Zaproponował em wyję cie z plecaka surowej wę dzonej kieł basy. Pietrowicz zjadł go z pewnym niepokojem, mó wią c, ż e jesteś my burż uazją . Siedzieliś my bardzo szczerze, ale wkró tce zacznie się ś ciemniać , a na plaż ę prowadzi bardzo wą ska i niebezpieczna ś cież ka, a w tym stanie tak z plecakami! Powiedział a to na gł os. Pietrowicz powiedział mi, ż ebym się nie martwił . Wskaż e nam miejsce, w któ rym ż aden leś nik nas nie znajdzie. Nieprzerwany. Zaczą ł em domagać się , aby już nam pokazał swó j zapas. Dobra, chodź my! Po przybyciu na miejsce okazał o się , ż e rzeczywiś cie nikt nie bę dzie się tu wtrą cał . I wszystko bę dzie dobrze - mał a polana w cieniu wiekowych jał owcó w. Ale sama polana był a zaroś nię ta pioł unem! Spojrzał em na nią z pową tpiewaniem. Gdyby w domu zostawili mnie na noc wś ró d bydlę cej, do rana mogliby po prostu się zakopać . Pietrowicz zapytał o przyczynę braku dzikiego entuzjazmu. Wyjaś nił em mu. Nie wierzył . Jak to! Mł oda, zdrowa dziewczyna, i to jest bzdury!

No dobrze, nie ma nic do zrobienia. Obym przeż ył ! Wcześ niej nawet nie wą tpił bym - tutaj wszystko jest przyjazne dla ś rodowiska, a alergie teoretycznie nie powinny. Ale podczas naszej ostatniej wizyty zdarzył y się takie bzdury. Wę drują c po gó rach, jeden z naszych znajomych coś wybrał i po pową chaniu stwierdził , ż e to prawdopodobnie tymianek. Wzią ł em roś linę i też pową chał em… Do diabł a, tymianek! To pioł un! Có ż , to wszystko! Pó ł godziny pó ź niej smarki spł ynę ł y do ​ ​ trzech strumieni, a potem nosogardł o był o tak spuchnię te, ż e mogł em oddychać tylko przez usta. Przez trzy dni nie był am dziecinną kieł basą , ale potem minę ł o.

Zaczę li budować dom. Sam namiot został rozł oż ony bez problemó w, ale nie dał o się przymocować namiotu - nie da się wbić w koł ki - kamień . No dobrze! Jest ciepł o, ale prognozy nie przewidują deszczu! Dobrze spał em tej nocy. I ż adne alergie mnie nie obejmował y! To prawda, ż e ​ ​ teraz musisz zejś ć do wody na okoł o pię ć minut ś cież ką kozią . Niezbyt wygodne, ale co robić ! Mimo to!


Przed wyjazdem, przeglą dają c zabytki na miejscu, odkrył em, ż e w okolicach Nowego Ś wiata są trzy miejsca, o któ rych istnieniu nawet nie podejrzewał em. Miał em duż e nadzieje, ż e ten wyjazd wypeł ni te luki. Jedna z atrakcji - klasztor jaskiniowy, są dzą c po mapie, znajdował się rzut beretem od naszego parkingu, wię c postanowił am go najpierw poszukać . Udaliś my się ledwo zauważ alną ś cież ką do podnó ż a gó ry Sokol, ogromnego urwiska wiszą cego nad drogą . Ś cież ka prowadził a doniką d. A ponieważ ukochany wcią ż chorował , zaprosił em go, aby usiadł na kł odzie, a sam poszedł em zwiedzać okolicę . Po przejś ciu przez zaroś la i nic nie znalazł em, pomyś lał em, ż e wyż ej na skale moż e być jaskinia. Tam jest pó ł ka! Zaczę ł a opadać na skale. Po przejś ciu pię ciu metró w, mniej wię cej w poł owie odległ oś ci do pó ł ki, zdał em sobie sprawę , ż e przecenił em swoje umieję tnoś ci wspinaczkowe. A jeś li wejdę jeszcze wyż ej, to z trudem zejdę . Tak, i stą d zejś cie wydawał o się bardzo problematyczne. Spanikowana zaczę ł a piszczeć jak ojciec Fiodor: zdejmij mnie, oddam ci kieł basę ! Potem zebrał a się w garś ć iz pomocą ukochanej, któ ra przyszł a na ratunek, jakoś upadł a. Nie ma tam klasztoru! Najprawdopodobniej wystą pił bł ą d we wspó ł rzę dnych.

Chodź my na spacer po Nowym Ś wiecie. W firmowym sklepie pó ł ki był y w poł owie puste, a ceny szampana zaczynał y się od 510 rubli! Gdzie jest brutal 385? Nie, to koniec! A teraz kosztuje 450! Należ y dostarczyć do wieczora. I już myś lał em, ż e roś lina się zatrzymał a! Nic się nie stał o. Ludzie zamiatają wszystko! I rzeczywiś cie, w naszej obecnoś ci od razu kupili pudeł ko szampana. Dopó ki nie przywieź li „taniego” brutala, namó wił em ukochanego, ż eby pojechał do ź ró dł a ś w. Anastazji po wodę . O istnieniu tego ź ró dł a dowiedzieliś my się ró wnież stosunkowo niedawno. W opisie wycieczki na Sokó ł widział em to imię . Wspinaliś my się na tę gó rę sami sto razy, ale nie widzieliś my ż adnego ź ró dł a. Wstają c po raz setny, spotkaliś my tam grupę prowadzoną przez przewodnika, któ rego zapytano, gdzie to jest? Powiedział , ż e wł aś nie tam zmierzają i uprzejmie zaprosił nas, ż ebyś my z nimi poszli. Kiedyś to ź ró dł o zasilał o cał ą wioskę , zachował się nawet kanał wodny, ale teraz ź ró dł em był raczej cienki strumień .

Był o bardzo gorą co i wę drują c na gó rę , już sobie wyrzucał em: po co tam jedziemy? Chcę iś ć nad morze, ale jest tam, daleko w dole. Kiedy my, mokrzy jak myszy, w koń cu dotarliś my do upragnionego ź ró dł a, nasza radoś ć nie znał a granic! Jakiś naprawdę ś wię ty czł owiek zbudował tam chrzcielnicę ! Nie był o nic takiego dwa lata temu! W peł ni ludzkiego wzrostu, z drabiną do zejś cia. Trzeba był o ją tu ś cią gną ć ! Tutaj nie ma problemó w z kamieniami, ale co z zaprawą ?


Woda okazał a się nawet nie lodowata, 17 stopni, nie niż sza. I sł odki z obolał ymi plecami pogrą ż ył się tam bez ż adnych problemó w. Strumień w samym ź ró dle okazał się w tym roku nieco grubszy niż zwykle. Po ką pieli, wypiciu i napiciu się wody wró ciliś my. Po drodze znalazł em martwą cykadę . Kiedyś myś lał em, ż e to coś w rodzaju konika polnego lub ś wierszcza, aż pewnego dnia go znalazł em. Przypomina raczej ogromną muchę ze zł otymi duż ymi skrzydł ami. A jej oczy, jak u ropuchy, znajdują się po bokach gł owy. Potem zobaczył em ż ywego na drzewie, ale nigdy nie widział em, jak wydaje dź wię ki. Stał a obok niej przez dł ugi czas, czekają c, ale nie ś wiergotał a.

Przybywają c do sklepu, zapytali, czy przynieś li brut? Jeszcze nie! Có ż , nie był o już sił y czekać , musiał em wzią ć trzyletniego extrabruta za 510 rubli. Có ż , nigdy tego nie pró bowaliś my! To był o pyszne, szczere, a nawet w telewizji zaczę li pokazywać kaukaskiego jeń ca. Ogó lnie rzecz biorą c, po pierwszej butelce pojawił a się druga, a jej cena nie miał a już znaczenia! Czy zaoszczę dziliś my na mieszkaniach? Teraz moż emy szykować ! : ))))

Ludzie zaczę li nadrabiać zaległ oś ci, a przy naszym stole usiadł a para z okolic Moskwy. Przybyli z Solnechnogorsk (albo Malorechensky? ) na wycieczce. Wzię li ró ż owego pinot franka za 520 rubli. A my tego nie zauważ yliś my! Po wypiciu pó ł butelki zrobiliś my z chł opakami chench. Pinot Franc był ró wnież bardzo smaczny. A im z kolei bardzo spodobał się nasz dodatkowy napar, wię c kupili je obydwa razem z nimi. Wedł ug nich pł acą.200 rubli za mieszkanie. z nosa. No dobrze! Zapomniał am powiedzieć , ż e kiedy wł aś nie przyjechaliś my na dworzec autobusowy w Sudaku, podeszł a do nas ciocia z propozycją „budż etu”, wedł ug niej, tylko 1200 za pokó j!

Kiedy wró ciliś my do naszego pokoju, znaleź liś my namiot cał y i zdrowy. Zeszliś my na plaż ę . Do ludzi! I wszyscy są w ką pieló wkach! Brzydota! Dał ukochanej terapii gorą cymi kamieniami w dolnej czę ś ci plecó w. Rozmawialiś my z rodziną z Woł gogradu. Mieszkają w Morskoj. Pł acą.500 rubli. za pokó j trzyosobowy, ale mieszkają razem. W zasadzie nieź le! Ich zdaniem ceny też im nie podobają . Co wię cej, byli już na Krymie. W Woł gogradzie ceny są teraz niż sze niż tutaj. Na Krymie są teraz po prostu Moskwą ! Chł opaki przyjechali samochodem. Prom zabrał im 3 godziny. W zasadzie nie ś miertelny.


A ceny są oczywiś cie po prostu przeraż ają ce! Brzoskwinie - 100 rubli! Arbuzy - 25! Zjedzmy w domu! Figi był y widziane w 200. Wydawał o się to drogie, wię c ich nie kupili, ale na pró ż no! Okazał o się , ż e jest bardzo tanio. Ś rednia cena 350! Ogó lnie ceny mogą się znacznie ró ż nić na tym samym rynku. Na przykł ad pomidory miał y po 40 sztuk, a po 150! Lata 40. był y ró ż owe i pyszne. A jakie to był y te, któ re przy 150 nawet nie zgaduję !

Có ż , najwię kszym smutkiem jest oczywiś cie wino! Wiele punktó w w Sudaku, któ re handlowano z beczki, został o przeprojektowanych. Teraz są fryzjerzy czy apteki. W sklepie firmowym Sun Valley widnieje „mił y” napis: „Nie ma beczkowego wina, nie bę dzie jutra i nigdy nie bę dzie! ”. Swoją drogą , najwyraź niej tak bę dzie. W drodze do domu usł yszał em rozmowę kierowcy z pasaż erem, ż e podobno nadal sprzedają stare zapasy, a potem fabryki w ogó le przestaną wypuszczać taki format. A ceny wina butelkowanego są poza skalą . (Specjalnie zrobił em zdję cie okna z winami z Solnechnaya Dolina i Massandra. ) Mimo to Rosjanie kupują wszystko, auta są zał adowane po brzegi.

Obudził em się w nocy z ryku. Budzą c się , myś leli, ż e jesteś my w domu i Grads znowu strzelają . Okazał o się , ż e zaczę ł a się burza. Zaczę li pospiesznie nacią gać markizę na namiot. Ale udał o mi się po prostu poł oż yć go na wierzchu bez cią gnię cia. Na szczę ś cie deszcz nie trwał dł ugo i nie zdą ż ył go zmoczyć . I jeszcze trochę i bylibyś my zalani. Och, ci prognostycy pogody! Nie spodziewano się deszczu. Mimo takiej pogody dź wię ki muzyki sł ychać był o z twierdzy Sudak aż do ś witu! Jednak tak jak ostatniej nocy. A to za 6 km! Jak tam ż yją ludzie?

Rano, po ką pieli, ponownie zacią gnę ł a biednego karł owatego mę ż czyznę w gó ry. Chciał em znaleź ć drugą atrakcję - ruiny czegoś tam na Gó rze Perchem. Gruzy są mi generalnie oboję tne, ale interesuje mnie znalezienie czegoś samemu. O ich istnieniu sł yszał em już wcześ niej i chociaż byliś my tam już dwa razy, jakoś ich nie znaleziono. Faktem jest, ż e Perch (najwyż sza gó ra nad Sudakiem) ma kilka wierzchoł kó w i był em zbyt leniwy, ż eby dotrzeć do tego skrajnego, na któ rym podobno był y ruiny. I tak tutaj znaleź liś my kolejne ź ró dł o wody i budowle rytualne wykonane z kamieni – Ś wią tynię Ducha i siedmiopoziomowy labirynt.


Nasza ś cież ka znó w biegł a przez ź ró dł o Anastazji. Po drodze spotkaliś my grupę ludzi z pię ciolitrowymi sł oikami wypeł nionymi wodą . Nie tak jak my, z naszym dwulitrowym! Przybywają c do ź ró dł a, zdali sobie sprawę , ż e sł odkie zdrowie nie wystarczy, by popijać okonia. Ź ró dł o nie jest nawet w poł owie drogi, ale gdzieś w jednej trzeciej. Po przemyś leniu postanowiliś my odł oż yć wspinaczkę na lepsze czasy, ale na razie lepiej iś ć nową , wcześ niej nie uczę szczaną ś cież ką , któ ra prawdopodobnie prowadzi do Karaul-Oba i nie ma ostrych podjazdó w. Zapytano ludzi, któ rych poznaliś my na wiosnę , czy nas tam zaprowadzi. Na co odpowiedzieli twierdzą co. Tylko, jak powiedzieli, jest to doś ć skomplikowane.

Szlak obszedł wioskę przez gó ry i okazał się niezbyt trudny, w kilku miejscach doś ć niebezpieczny. Ale wszystko, co nowe, jest zawsze interesują ce! Spotkaliś my most, podobno zbudowany pod Golicynem. Kaktusy, któ re rosł y wszę dzie, był y teraz pomarszczone i brzydkie. Wyrwany stą d kaktus doskonale zakorzenił się w naszym wiejskim domu, wyró sł nieprzyzwoicie, wcale nie boi się naszych mrozó w i każ dego lata kwitnie mnó stwem ż ó ł tych kwiató w. Każ dy z nich jednak kwitnie tylko przez jeden dzień . Ale jest ich duż o! Podlewamy nasze kaktusy, ż eby się nie marszczył y, a wrę cz przeciwnie – są takie tł uste! Ale nigdy nie był em tu w czerwcu i oczywiś cie był oby ciekawie przyjrzeć się kwitną cym kaktusom w dzikich, ż e tak powiem, warunkach.

To prawda, ż e ​ ​ nie pojechaliś my do Karaul-Oba. Droga zaczę ł a iś ć pod gó rę . Postanowiliś my nie iś ć dalej, tylko zejś ć do wsi przez gaj jał owcowy. Po obiedzie w ZSRR pojechaliś my do siebie. Myś liwce przeleciał y nad morzem z dzikim rykiem. Ubierali się jak muchy na szkle - beczki, slajdy i pę tle Niestierowa! Nieprzyjemne!

Nastę pnego dnia kochanie poprosił o o dzień odpoczynku i pojechaliś my do Sudaka tylko na spacer. Poszliś my do parku wodnego, aby zapytać o ceny. Od 14.00 do 18.00 - 1200 rubli! Rejs statkiem na kró lewską plaż ę z pł ywaniem - 550! Wycieczka ł odzią do Jał ty - 1600! Tak!


W Sudaku mamy jedno ulubione miejsce - na balkonie nad plaż ą z widokiem na fortecę stoją betonowe stoł y, przy któ rych moż na wypić piwo ze szklanych pucharó w z rybą . To prawda, ż e ​ ​ tutejsze piwo jest nieco droż sze od ś redniej. Wię c co! Jesteś my szykowni! : ))))). Kupiwszy stosunkowo niedrogą (350 rubli / kg) jaką ś wę dzoną marielę w sklepie rybnym, usiedliś my w naszym ulubionym miejscu. Ryba okazał a się bardzo smaczna. Ale z kwasem chlebowym, któ rym go zmył em, oczywiś cie nie to! Ale trzymał em się ! A kochanie w koń cu odpł ynę ł o, czuł o się cał kiem zdrowo, dlatego nastę pnego dnia zaplanowaliś my wycieczkę do Karaul-Oba.

Ale los postanowił inaczej. Wieczorem okazał o się , ż e gó ra cebuli został a zraniona! Tak co to jest! Nie cholera, wię c biegunka! Zjadł em to samo! Prawdopodobnie organizm jeszcze nie uró sł po przezię bieniu, wię c jakakolwiek infekcja się trzyma! Podobno siedział a w rybie! Po zjedzeniu w nocy koń skiej dawki suchego pioł unu, do rana ustą pił y wszystkie objawy. Był a tylko dzika sł aboś ć i dusznoś ć . Ale musisz iś ć ! Jak zawsze mieliś my nadzieję , ż e przeciekniemy za darmo, ale był o już wpó ł do ó smej, a leś niczy wpadł w zasadzkę tuż na naszej trasie. Był niezwykle uprzejmy. Musiał em dać mu cię ż ko zarobione 200 rubli. do wejś cia. Ech, powinienem był wyjś ć wcześ niej. Ale dał nam czek i powiedział , ż e wszę dzie moż na spacerować po nim cał y dzień , nawet po Carskiej Plaż y, nawet po Golicyń skim Szlaku. Zapytaliś my, czy są już dozwolone na Kró lewskiej Plaż y? Wyobraź sobie, ż e tak! Od kilku lat jest zamknię ty, ponieważ po prostu zamienił się w wysypisko. A woda, podobno najczystsza, ze wzglę du na ogromną liczbę ł odzi motorowych i cieplnych, był a cał a w oleju opał owym. Jeden przyjaciel powiedział mi, ż e pł ywają c tam kajakiem, ledwo mó gł umyć dno!


Podczas gdy ś cież ka był a prosta, moje biedne stworzenie wcią ż jakoś się brnę ł o. Ale kiedy trzeba był o udrapować gó rę , po prostu zwię dł . Pozwalają c mu ostygną ć pod sosną , pobiegł a dalej, przynajmniej jednym okiem, by spojrzeć na swoje ulubione miejsca. Za daleko jednak nie poszł o. Doszł a tylko do ł awki Golicyna, ale nie zeszł a do nieba ani do piekł a. Wracajmy. Chcieliś my zejś ć na Kró lewską Plaż ę , ale nie mogliś my wró cić na gó rę . Wię c poszliś my do wsi. Obrzydliwe dla ukochanej był o nawet myś lenie o jedzeniu, chciał tylko pić i leż eć . Znikną ł czł owieku! Z wielkim trudem, znajdują c kawał ek cienia pod schodami na wiejskiej plaż y i zostawiają c go tam do spania, pobiegł a z powrotem na szlak Golicyna. Po przejś ciu tego wszystkiego i ką pieli w Robber's Bay, po pó ł torej godziny wró cił a z powrotem. Biorą c swoje nieszczę ś cie, zabrał a go do domu.

Zaczę liś my się zastanawiać , co dalej? Prawdopodobnie trzeba wyjechać (dwa dni wcześ niej niż planowano). Po zadzwonieniu dowiedział em się , ż e w autobusie są jeszcze miejsca na jutro i powiedział em, ż e pojedziemy, jeś li cokolwiek. Tylko, czy chakhlyk bę dzie mó gł jutro cią gną ć plecak, to jest pytanie. Oczywiś cie trochę go opró ż niliś my - zjedliś my prawie cał ą konserwę i kieł basę , a z pomocą Pietrowicza wypiliś my dwa litry koniaku. Ostatnia pollitrushka został a podarowana naszemu dobroczyń cy. Ogó lnie wzię ł o to pię ć kilogramó w, ale plecak nadal był nie do zniesienia. Dobra, rano postanowiliś my przyjrzeć się okolicznoś ciom. Ale jeś li jutro wyjeż dż am, dlaczego nie pó jdę na degustację szampana? Oczywiś cie planowaliś my tam pojechać razem, ale jeś li tak, to pojadę sam.

Okoł o dziesię ć lat temu brał em udział w tej trasie, po któ rej odbył em degustację . Ale wtedy był em jeszcze mł ody i niedoś wiadczony w winie i lubił em szampana w ogó le, a nie jaką ś konkretną markę , a to, ż e nastę pnego ranka po tym szampanie po prostu odpadł a mi gł owa, był o oczywiste. Potem nadal kochał em pó ł sł odkie, ale brut po prostu mnie skrzywił . A teraz to niewymagają ce stworzenie przybył o na degustację w ZShV „Nowy Ś wiat”. Niewiele pamię tam szczegó ł ó w, pamię tam tylko, ż e na sam koniec degustacji podali szampana jakiegoś absolutnie szalonego leż akowania - 15-18 lat. Wię c co? W tym czasie był o to ró wnoznaczne z rzucaniem koralikó w przed ś winie. Nie docenił em tego. Có ż , szampan!

Po tych dziesię ciu latach dojrzał am. Lata naduż yć zebrał y swoje ż niwo. Teraz wrę cz przeciwnie, piję tylko brut, a to wypacza mnie od pó ł sł odkoś ci. I tylko szampan robiony w tradycyjny sposó b, a nie soda. A w bezmiarze Unii był y tylko 4 fabryki produkują ce ten boski napó j we wskazany sposó b - Artemovsky i Novosvetsky na Ukrainie, Abrau-Dyurso w Rosji i Cricova w Moł dawii. Kró tko mó wią c, znowu chciał em spró bować .


Przy kasie w fabryce kilka dni wcześ niej przeczytał em, ż e istnieje kilka rodzajó w wycieczek. Historyczny (400 rubli) z degustacją.6 odmian szampanó w i win musują cych; Tsarskaya (700 rubli) z degustacją.6 odmian elitarnych win musują cych (no có ż , to doś ć drogie) i Brutherian (450 rubli) z degustacją.6 odmian brut. To ostatnia, któ rą wybrał em. Sprzedaż biletó w rozpoczyna się.15 minut przed rozpoczę ciem wycieczki. Ale po przybyciu o 17.45 był em strasznie rozczarowany - dzisiaj był a wycieczka historyczna, jutro bę dzie Bruterian, a jutro prawdopodobnie wyjedziemy. Musiał em iś ć do historycznego i wypić cokolwiek.

Có ż , w pierwszej czę ś ci wycieczki po raz pierwszy zabrano nas po dziedziń cu fabrycznym, gdzie wszystko jest zrobione z pustych butelek po szampanie - klombó w, mocnej butelki, palmy, a nawet drzewa noworocznego. Nastę pnie poprowadzili mnie przez piwnice, któ re miał y ł ą czną dł ugoś ć.7 km! Temperatura jest tam niska i trzeba mieć ze sobą bluzkę . Mó wili o cię ż kiej pracy fizycznej kobiet, z któ rych wię kszoś ć pracuje, bo mę ż czyź ni są zagroż eni. Chociaż dla mnie na przykł ad praca tam też był aby bardzo ryzykowna. Tak wię c w cią gu jednego dnia każ dy pracownik musi obró cić lub przesuną ć lub wstrzą sną ć (w zależ noś ci od rodzaju operacji) kilka tysię cy butelek! Ponadto ci, któ rzy potrzą sają butelkami, pracują w metalowych daszkach i kombinezonach, ponieważ wino w butelce jest pod ciś nieniem, aby nie kł amać , wydaje się.16 atmosfer. A butelki czę sto eksplodują w twoich rę kach. Cyna!

Nastę pnie udaliś my się do enoteki. Pomimo tego, ż e przechowywane w nim butelki był y oczywiś cie zakorkowane, zapach był po prostu boski! Przewodnik przetł umaczył nam motto roś liny z ł aciny „Vir est vis” – „Był o, jest i bę dzie”. I powiedział , ż e obsł uga zakł adu interpretuje to po swojemu – piliś my, piliś my i bę dziemy pić ! Och, ludzie ż yją ! I piją , wedł ug tego samego przewodnika, wył ą cznie brut cuvé e. Warga nie gł upia! Jakoś nie widział em tego w sklepie i nawet nie wyobraż am sobie, ile moż e to kosztować .


I wreszcie ostatnia czę ś ć trasy - degustacja! Zaprowadzono nas do eleganckiej sali z ogromnym stoł em, któ rego blat zrobiony jest w formie jaspisu, ze szklankami już uł oż onymi, wypeł nionymi w jednej trzeciej i wazonami z ciasteczkami na przeką skę . Ponieważ firma był a wię cej niż solidna (50 osó b), nie musiał em pić sam i nikt nie mó gł mnie oskarż yć o alkoholizm. Obok mnie był a mł oda para z Permu. Dziewczyna, patrzą c w swoją szklankę , powiedział a, ż e ​ ​ jest jakiś film. Jej towarzysz poszedł i przynió sł jej innego, ale ten został odł oż ony na bok. Pierwszym szampanem do spró bowania był ekstrabrut, któ rego już spró bowaliś my. Wypił em to szybko (co tam pić ? ) I postanowił em zobaczyć , jaki film jest w odstawionym kieliszku. Nie znalazł em nic podejrzanego i powiedział em są siadce, ż e wypiję , jeś li nie bę dzie miał a nic przeciwko. A ona mó wi, podzielmy i zostawmy tę szklankę - niech też do niej wleją . Tak też zrobili. Za każ dym razem, gdy przewodnik podchodził do nas, aby nalać kolejną porcję , zaczynaliś my zadawać mu kilka pytań , aby nie zauważ ył , ż e jedna szklanka jest ekstra. Jednak nie tylko my byliś my tak przebiegli — jedna z firm w ką cie gł oś no narzekał a, ż e ​ ​ nie zostali nalani, chociaż z ich przebiegł ych min jasno wynikał o, ż e zdą ż yli już się napić .

Po ekstra brut był biał y pó ł wytrawny, potem biał y pó ł sł odki (brr), potem ró ż owy pó ł wytrawny, potem trochę bardziej pó ł wytrawny, a na przeką skę znó w brut, tym razem czerwony. Ogó lnie wieczó r miną ł w mił ej, przyjaznej atmosferze. Niestety, jak to czę sto bywa, wyczerpał y się baterie w aparacie, a zdję cia wyszł y daleko od wszystkiego : ((((

Dzię ki naszej sztuczce wypił em okoł o pó ł butelki, któ ra w zasadzie jest kategorycznie mał a, ale nadal był a przyjemna, a nawet poczuł em euforię .

Po degustacji chę tni mogli kupić swoje ulubione odmiany szampana w sklepie firmowym na terenie fabryki. Nie był o tylko „cen specjalnych” obiecanych w jakiejś reklamie wycieczki. Ceny był y takie same jak w innych sklepach firmowych we wsi. Najwyraź niej reklama był a stara. Ale zakres był znacznie szerszy. A brut za 450 był dostę pny! Ale nie kupił em tego. A kto poniesie?

Kiedy już zbliż ał em się do miejsca, w któ rym musiał em skrę cić w ś cież kę prowadzą cą do naszego obozu, zatrzymał się obok mnie samochó d, w któ rym siedzieli moi sympatyczni smakowi są siedzi. Zaproponowali mi podwiezienie, ale powiedział em, ż e już przyjechał em, co najwyraź niej postawił o ich w ś lepym zauł ku - w pobliż u nie był o mieszkań . Zastanawiam się , jak ten facet, któ ry pił szampana, odważ ył się prowadzić ?

Przybywają c do podstawy, odkrył em, ż e 33 nieszczę ś cia zdoł ał y przebić się przez materac z wę zł em! Ach-ach-ach-ach! Co to robi! Tej ostatniej nocy, podobnie jak pierwszej, spaliś my praktycznie na goł ej ziemi.

Nastę pnego ranka kochanie, po dobrze przespanej nocy, mimo wszystko był o doś ć cię ż ko, wię c oddzwonił em do kierowcy i potwierdził em rezerwację w autobusie. Jak nie chciał em odejś ć ! Ale nie był o sensu zostawać , nie moż na się wspinać na gó ry. A jeś li znowu bę dzie ź le? A ile miejsc nie widziano, ile kilometró w nie został o nawinię tych, ile nie wypito szampana!


Poż egnawszy się z Pietrowiczem, wyjechaliś my o 7.30 pierwszym autobusem z Nowego Swieta. Do domu dotarliś my bez najmniejszego problemu, przekraczają c granicę w godzinę .

Tak gł upie był y nasze mał e wakacje! Z 6000 rubli, któ re wydaliś my, nie liczą c drogi, wedł ug moich prostych obliczeń (prawie nic nie kupiliś my), wydaliś my prawie poł owę na piwo, kwas chlebowy i wodę !

Wiem, wiem, wiele osó b się teraz napawa, ale nie był o dobrze tam jechać ! Ale czy to naprawdę wina alkoholika za to, ż e jest alkoholikiem? Có ż , to oczywiś cie jego wina, ale jest po prostu chory! My też jesteś my chorzy! I wydaje się nieuleczalne. Ale latem prawdopodobnie nie pojedziemy ponownie. Tylko poza sezonem!

Zdję cia są w wię kszoś ci ś wież e, ale są też stare.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Вид на Новый Свет с горы Сокол
на горе Сокол
Вид из пещеры на Караул-Обе на Новый Свет
Вид с горы Сокол на Новый Свет
Вид с горы Сокол на море
Там внизу наш пляжик (вид с горы Сокол)
Туристический кот (не наш)
на горе Перчем
Вид с горы Перчем на Генуэзскую крепость
Вид из нашей палатки. Так мы жили раньше
Вид с Караул-Обы на бухты Нового Света
Пляж Нового Света
Пляж в Новом Свете
Купель
Вид на Новый Свет от источника
Цикада
Вот и все, что было!
Хорошо то как, Маня!
Древний мостик
Как её жизнь покорежила!
Сморщенные кактусы справа и можжевельник слева
Цветущие кактусы у нас на даче
На нашем пляже
Вид на гору Сокол с нашей стоянки
Ночной Новый Свет. Вид от палатки
Набережная Судака
Вид с тропы на Караул-Обу
Внизу т.н. Рай
Вид с тропы Голицына на гору Сокол
Царская бухта
Мыс Капчик
Дорога из НС в Судак
Японская акация
Podobne historie
Uwagi (10) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara