Witamy lub nieznajomi w
Pod koniec zeszł ego lata poważ nie myś lał em, ż e na Krymie z namiotem wię cej niż stopa. http://www.turpravda.ua/uc/novyy_svet/blog-144653.html
Ale sierpień nadszedł ponownie i został em wcią gnię ty z straszliwą sił ą do Nowego Ś wiata. Ptaki wę drowne prawdopodobnie by mnie zrozumiał y. Ale w sierpniu w domu był y rzeczy, a finanse już nawet nie ś piewają , ale wyją .
I wtedy, niespodziewanie, we wrześ niu odcię to mi premię , któ rej wielkoś ć niektó rzy mogliby oszacować za pomocą kilku nowych szmat, albo, có ż , pewnej iloś ci litró w piwa. I oszacował em to tylko na iloś ć podró ż y na Krym iz powrotem, dla dwojga. A potem kolejna sroka w twarz koleż anki, prawie Krymki, na ogonie, przyniosł a dobrą wiadomoś ć , ż e krymska prokuratura odwoł ał a pł atny wstę p do rezerw.
Wszystko! To znak! Muszę iś ć ! Nawet strach na wró ble, nawet padlina! Wydobył a z piwnicy kilka puszek konserw rybnych, kupionych na począ tku wojny w przypadku mieszkania w piwnicy. Skonfiskowano stamtą d ró wnież pewną iloś ć „medycyny”. Namiot, ś piwory, pianki, kuchenka gazowa. . . Ale co zabrać z ubrań ? Nigdy nie był em na Krymie we wrześ niu. Prognoza był a po prostu przeraż ają ca! W dzień.24, w nocy - najlepiej 16! Och, zamarznijmy! Có ż , przynajmniej nie ma najmniejszego ś ladu deszczu. Nie chciał em nosić duż o ś mieci, ale wzią ł em trzy kostiumy ką pielowe i dwie pary skarpetek. Co wię cej, jeden z nich był z palcami (jak na rę kawiczkach). Ż eby moż na był o je nosić pod klapkami : ))))))
W ostatniej chwili doł ą czył do nas przyjaciel. No dobrze! Zepchnę li mu namiot.
W sł oneczny sobotni poranek o 8.30 wyruszyliś my. Dojeż dż ają c do granicy, zobaczyliś my dł ugą kolejkę samochodó w (50-60 sztuk), na koń cu któ rej utkną ł autobus, któ ry wyjechał z Mariupola pó ł godziny wcześ niej niż nasz, któ rego pasaż erowie nie przechodzą pieszo, ale przejeż dż ają obok. tym samym autobusem do miejsca docelowego. Có ż , my, zaprzę gnię ci do plecakó w, ruszamy na odprawę celną .
Co zaskakują ce, nikt nie grzebał w naszych rzeczach. Był oby to jednak problematyczne. Musiał bym wyrzucić cał ą zawartoś ć plecakó w. Pytano nas tylko, czy mamy narkotyki lub amfetaminy? Nie mieliś my : (((. I nikt nie pytał o alkohol, wię c nie musiał em kł amać .
Zbliż yliś my się do mobilnego punktu kontroli paszportowej. I jest innowacja! Tablica wynikó w z linią biegową : „Witamy! Bla, bla, bla, infolinia w Kijowie i.... Mił ej podró ż y! " Có ż , musisz! Wcześ niej zadawali tutaj pytania, któ rych istota został a zredukowana do „Co ty tam do cholery robisz? ” A tutaj - Wesoł ych podró ż y! Czy szaleń stwo się skoń czył o?
Po stronie rosyjskiej jest też innowacja - bagaż moż na przejrzeć , jak na lotnisku. Kiedy mó j plecak wjechał do celi, z budki operatora zapytano mnie:
- A co to za metalowa rzecz, któ rą tam masz?
Spię ł am się i odpowiedział am:
– Ż ywnoś ć w puszkach… ryby.
- Nie, coś wię cej!
Pamię tam, co mogę mieć .
- Ach, galony podstawowe!
- Co-co?
- Och, to znaczy - butle z gazem!
Rzhach, z serii „nie wyobraż asz sobie tego celowo”!
Nigdy wcześ niej mi się to nie przydarzył o. Ta sł odka moż e coś takiego wygadać , na przykł ad miodowe buł eczki : )))). Najwyraź niej jest zaraź liwy.
Pomimo tego, ż e był o cał kiem sporo ludzi (niedawno przyjechał pocią g Lwó w-Nowoaleksiejewka), ł ą czny czas, jaki zaję ł o nam przekroczenie granicy, wynió sł tylko pó ł torej godziny. A wcześ niej znajomi stali 3-4 godziny, a ja bardzo się martwił em, ż e nie zdą ż ymy dotrzeć na plaż ę przed zmrokiem.
Udał o się ! Okoł o sió dmej wieczorem już dobijaliś my się do bram naszego starego znajomego Michał ycza. Dowiedzieliś my się od niego, ż e w tym roku, w przeciwień stwie do zeszł ego, nocuje się na plaż y, ale w cią gu dnia namioty są zdejmowane, a leś nicy chyba nikogo nie ukarali.
Po zejś ciu znaleź liś my ś wietne miejsce na namiot i bardzo mał o osó b. Co charakterystyczne, normalny wyglą d nudystó w. Wszystko wró cił o do normy!
Spokojne radoś ci codziennoś ci są dla mnie gł ę boko obrzydliwe, dlatego po szybkiej ką pieli i zostawieniu mę ż czyznom zbudowania domu i ugotowania obiadu, pogalopował em do wioski na piwo, zabierają c ze sobą latarkę i aparat fotograficzny (gdzie był bym bez niego).
I bezpiecznie zapomniał em telefonu i zegarka. Po drodze odkrył em, ż e moje poobijane sandał y miał y oddać duszę Bogu, ż e tak powiem, pę kł y im podeszwy. A mają dopiero siedem lat! A z zapasowych butó w mam tylko nowiutkie klapki na koturnie, nadają ce się gł ó wnie do brudzenia się wzdł uż nasypu. Cholera, bę dę musiał wymyś lić coś bardziej praktycznego.
Wró cił em okoł o godziny pó ź niej, już o zmierzchu, do spragnionych cierpią cych. Poprosili mnie, ż ebym pilnie zadzwonił do innej ż ony, któ ra pod moją nieobecnoś ć odcię ł a telefon, ale nie mogł a się poł ą czyć . Pró bował em, ale nic nie dział ał o dla mnie. Potem przyszedł histeryczny SMS „Gdzie jesteś ? ”, na któ ry z przyczyn technicznych nie mogł em odpowiedzieć . Mó j telefon niedł ugo skoń czy 4 lata i najpierw przestał pokazywać rejestr poł ą czeń , a potem zapomniał em, jak wysł ać SMS-a - klawiatura się nie wyś wietla. Powinienem gdzieś iś ć i coś z tym zrobić , ale jestem zbyt leniwy. Dzwoni, fotkaet - no dobrze! Ale jego bateria jest w stanie wytrzymać tydzień bez ł adowania. Dlatego wzię liś my go jeden na trzy, proszą c znajomego o krymską kartę SIM.
Po nieodebranej wiadomoś ci tekstowej nastą pił o poł ą czenie, tym razem dobre. Zapewnił am koleż ankę , ż e u nas wszystko w porzą dku, nie warto się martwić . I powiedział a mi: „Dlaczego dostał am sms-a „Jestem w kinie”? Pytanie jest z pewnoś cią interesują ce. Dlatego najpierw ci wyjaś nię . Rzecz w tym, ż e mó j cudowny telefon jest wypeł niony szablonami SMS-ó w: „Jestem w kinie”, „Jadę ” itp. Nie mam poję cia jak je wysł ać . Jeś li jednak leż y w torbie i nagle zaczyna dzwonić , to podczas gdy ja go szukam i wycią gam, w jakiś dla mnie niezrozumiał y sposó b udaje mu się wysł ać jednego z nich do dzwonią cego. Kiedyś szukał y mnie wyż sze wł adze i udał o mi się po raz kolejny wysł ać „Jadę ”. Po tym otrzymuję odpowiedź : „Afiget! ”. Nastę pnie, spotykają c się osobiś cie, zapytał em: „Co to jest, nie dopuszczasz myś li, ż e mogę prowadzić ? ” Na co wł adze odpowiedział y, ż e nawet na to pozwalają , ale w ogó le nie rozumieją , jak mogę napisać SMS-a podczas jazdy, jeś li trudno mi odebrać telefon? Tak, zabawne!
Có ż , tym razem okazał o się , ż e telefon leż y gdzieś na kamieniu i podczas gdy mę ż czyź ni szukali go i pró bowali odpowiedzieć , udał o im się ró wnież wysł ać „jestem w kinie”. Wyobraź sobie niespodziankę przyjaciela, któ ry to otrzymał : )))))
Wyjmują c ż ywnoś ć w puszkach z plecakó w, okazał o się , ż e ich data waż noś ci już minę ł a. Có ż , gł odujesz? Znalazł em najbardziej spó ź nione - "babki w pomidorze". Kolega pró bował go otworzyć , ale sł oik był przerdzewiał y, a gdy go dociś nię to, z pę kają cej pokrywki wypł yną ł sok pomidorowy. Podobno piwnica był a bardzo wilgotna. Gdy puszka wreszcie się otworzył a, pową chawszy jej zawartoś ć , nie zauważ ył em niczego podejrzanego, ale uważ aliś my, ż eby jej nie zjeś ć . Nie chciał em umrzeć pierwszego dnia. Postanowiliś my dać kotom Mikhalych, a oni sami otworzyli nastę pny - sardynkę w oleju. Jak rozumiesz, przeż ył em, odką d piszę te linijki : )))
Nie zabraliś my materaca w tym roku, ponieważ niektó rzy ludzie przebili go w przeszł oś ci, a nowego nie kupiliś my, a jest cię ż ki. Okazał o się , ż e z niektó rymi piankami moż na sobie poradzić . Wiał doś ć silny wiatr, morze był o lekko wzburzone, ale nie był o ani trochę zimno do spania. W ś rodku nocy obudził em się z gł uchych uderzeń . Nie od razu zrozumiał em, gdzie jestem. Myś lał em, ż e na wsi, a dranie znó w bili moź dzierzami. Ale to tylko fala uderzają ca w skał ę w pobliskiej zatoce.
Po przebudzeniu jak zwykle o ś wicie zdecydowaliś my się na herbatę i ciastko. Postawili wodę na kuchence gazowej, ż eby się zagotował a. Udał o mi się już popł ywać i oczyś cić jak najwię cej, ale herbata nadal się nie gotuje i nie gotuje! Minę ł o już.20 minut! Wię c co to za gaz? Uznają c, ż e nie ma czegoś takiego jak gorą ce, surowe, spluwali i polewali makaki letnią wodą . Jest warzony, gdzie pó jdzie! Spakowaliś my plecaki i wspię liś my się ś cież ką do posiadł oś ci Michał ycza. Babki w pomidorze ró wnież chwycił y. Koty zaginę ł y. Mł odszy podobno gdzieś ś pi, a matka jest cał kowicie dzika, polują c. Zapytał em:
- Na myszach?
- Jakie są rodzaje myszy? Na zają ce!
Wow! Ile razy tu byliś my, ale nie zakł adaliś my, ż e tu są zają ce. Chociaż lisa widziano, a nawet fotografowano. Moż na był o się domyś lić , ż e tam, gdzie są lisy, na pewno są zają ce : )))
Po przekazaniu plecakó w udaliś my się drogą do Sudaka. Nie przejechał em nawet kilku kilometró w, kiedy koturn na jednym japonku rozpadł się na dwie czę ś ci, a na podejś ciu do twierdzy jego dolna czę ś ć cał kowicie odpadł a! Potem musiał em chodzić boso. Na skarpie, w pierwszym namiocie, kupili mi najtań sze (200 r) lane bł ę kitne klapki typu koł choz.
Liryczna dygresja. O kapciach.
Sam-wosem lata temu tradycyjnie przyjechaliś my do Nowego Ś wiata, gdzie umó wiliś my się na spotkanie z krewnym z Rygi. Ten cud pojawił się w koszuli z dł ugim rę kawem i butach! W lipcu! Có ż , koszula jest w porzą dku, moż na się bez niej obejś ć , ale buty na lato są zupeł nie nieodpowiednie. Co nie omieszkał o go zauważ yć . A Rigan wcale nie był zaskoczony. Dzię ki praktycznoś ci tkwią cej w prawdziwych Europejczykach, udał o mu się znaleź ć kapcie rzucone przez kogoś na plaż y, podobne do tych, któ re kupił em dzisiaj. Jeden z pantofli był wytarty do dziury w podeszwie. Wię c co? Krewnemu udał o się je nosić przez cał e dziesię ć dni na Krymie, zabrał je do domu do Rygi i tam nosił w daczy. W nastę pnym roku zabrał je ze sobą na Krym, gdzie cał kowicie je podarł i dopiero potem wyrzucił , gdy wyszedł z domu! Tutaj! Moż emy się wiele nauczyć od Europy! : )))) Nawiasem mó wią c, krewny pracował jako dyrektor finansowy doś ć duż ego przedsię biorstwa.
Jednak z wielkim szacunkiem traktuję ró wnież kapcie. Kiedyś miał em klapki Sahaba. Przeż ywszy dwa lub trzy Krymy, stracili nieco swó j wyglą d handlowy i zostali przeniesieni na emeryturę do chaty na Mierzei Bieł osarajskiej. Tam nie noszę ich duż o, coraz czę ś ciej boso, wię c ż yją do dziś . Ale teraz, okoł o miesią c temu, poszliś my pospacerować po plaż y. I jakie był o moje zdziwienie, kiedy znalazł em jeden z kapci na brzegu, trzysta metró w od bazy! Nie mogł em ich pomylić , innych takich w naturze nie ma! Jak się tam dostał y, moż na się tylko domyś lać . Przypuszczalnie przed ostatnim odlotem poszedł em popł ywać i zostawił em je na brzegu, zapominają c zabrać je do domu. Podobno kapcie został y zmyte przez burzę , a nastę pnie wyrzucone dalej na plaż ę .
W ż ał obie z powodu samotnego pantofelka poszliś my dalej, ale po przejś ciu kilkunastu metró w wró ciliś my i zabraliś my go ze sobą w tajemniczej nadziei na znalezienie drugiego. I znalazł em to, ale po tygodniu!
A moja droga opowiedział a mi taką historię . Podró ż owali w gł ę bokich czasach sowieckich z rodzicami wł asnym samochodem przez Kaukaz. Na jednym z parkingó w matka zapomniał a o jednym sandale. Odkrywszy stratę , druga został a wyrzucona, bo myś lał a, ż e wró cą w drugą stronę . Ale tak się zł oż ył o, ż e mimo to wró cili w to miejsce i znaleź li sandał y. Ale drugi został wyrzucony! Ludzie! Nie rzucaj samotnymi kapciami! : ))))
No có ż , ubrani w nowe japonki, ja i chł opcy ż wawo ruszyliś my wzdł uż nasypu w kierunku Meganom. Na miejskich plaż ach jest duż o ludzi. Za Alchakiem plaż a nie jest zł a, nie jest zatł oczona, zadbana. Są leż aki i kawiarnie.
Wszystko jest w porzą dku, z wyją tkiem tego, ż e miejska kanalizacja powoli spł ywa do pobliskiego morza. Jednak prawdopodobnie we wszystkich nadmorskich miastach jest to norma, a nie wyją tek. Przynajmniej mamy tę samą piosenkę w Mariupolu.
W Zatoce Kapselskaya i pod samym Meganomem jest wię cej ludzi, ale kontyngent się zmienił . Namiotó w i przyczep jest bardzo mał o. Przeważ nie wczasowicze z Sudaka przyjeż dż ają samochodem na dzień , ż eby popł ywać , ż eby nie tł oczyć się na miejskich plaż ach.
I poszliś my dalej na przylą dek. Kormorany wcią ż siedzą na tych samych kamieniach, co poprzednio. Mał e ś limaki spiralne też wiszą ce na krzakach.
Te same przestrzenie spalone sł oń cem. Coś mnie zmę czył o. Był o już po drugiej po poł udniu i bardzo chciał em piwa. Zawró ciliś my i usadowiliś my się w lokalnej kawiarni na dostarkhanie. Wypiliś my piwo z pasztecikami i udaliś my się na przystanek autobusowy, aby poczekać na autobus ze Sł onecznej Doliny. Nie zawracaliś my sobie gł owy ustaleniem rozkł adu jazdy. Po pewnym czasie samochody z lokalnymi numerami zaczę ł y zwalniać . Ale 50 rubli za osobę za jakieś dziesię ć kilometró w do Sudaka to trochę za duż o jak na nasz skromny budż et. Gady! Mimo to idą puste! Wreszcie facet, któ ry się zatrzymał , powiedział , ż e zabierze nas za darmo! I oczywiś cie okazał się Tatarem krymskim. Tu kilka razy potrzebowaliś my pomocy na Krymie, a przez te wszystkie czasy to Tatarzy nas ratowali, zresztą zupeł nie za darmo.
Nasz kierowca powiedział ró wnież , ż e jutro jest wielkie muzuł mań skie ś wię to Kurban Bayram, w zwią zku z czym na Krymie ogł oszono dzień wolny. Wiedział em o tym z internetu i nawet planował em spę dzić ten dzień w Sudaku, gdzie planowano jakieś spacery, ale epos z kapciami pomieszał wszystkie moje plany i nastę pnego dnia postanowił em poś wię cić zupeł nie inny kierunek.
Dodam to pó ź niej