Lublana.
Tak się zł oż ył o, ż e w ostatnich dwó ch podró ż ach przejechaliś my przez Sł owenię . Ale jeś li na pierwszej wycieczce widzieliś my ją z okna i na przystankach, to na tej wycieczce mamy wizytę w Lublanie. Zawsze był em bardzo ciekaw, jak wyglą da miasto o tej nazwie. Droga do Lublany przez terytorium Sł owenii jako preludium do dł ugo oczekiwanej daty. Idealne autostrady, zadbane domki wiejskie unoszą ce się za oknem (na pewno nie moż na ich nazwać wioskami) i pię kne gó ry - wszystko pozytywnie nastraja. I to cudowne powietrze! Przejrzyste i czyste, oczywiś cie pochł aniał o pię kno gó r i czystoś ć rzek. Lublana jest mał ym miasteczkiem, wię c nie ma przedmieś ć . Kilka minut po zjeź dzie z autostrady i już jesteś my w centrum miasta. Pię kna mał a stolica europejskiego kraju. Lublana to miasto mał ych mostó w, ciekawej architektury i, co dziwne, roweró w. Mają program rzą dowy. Z centralnego placu, obok sł ynnego Trimostovye, wzdł uż nabrzeż a Lublanicy, spacerujemy po mieś cie. Pogoda jest ś wietna, co jest rzadkoś cią . Lublana poł oż ona jest w zagł ę bieniu mię dzy gó rami i czę sto tam pada deszcz, a rano panuje smog. Nad placem, na gó rze dominuje zamek. Prawdopodobnie oferuje pię kny widok, ale niestety nie ma czasu, aby go odwiedzić . Mijamy rynek, na któ rym wydaje się , ż e ma wszystko. Po lewej stronie wzdł uż nasypu cią gną się rzę dy sklepó w. Powietrze pachnie pieczeniem i czymś jeszcze przyjemnym. Mijamy most z przezroczystą powł oką . Zawiera muzykó w amatoró w. Pią tek, 15.00 - widać , ż e tydzień pracy się skoń czył i wszyscy spokojnie wygrzewają się na sł oń cu, uś miechają się do siebie i nie spieszą . Docieramy do mostu ze sł ynnymi smokami. Nie są bardzo duż e i wcale nie są przeraż ają ce. Wę drujemy po przytulnych uliczkach. Odwiedzamy Katedrę ś w. Mikoł aja. Potem postanawiamy usią ś ć do obiadu. Obiad dla dwojga: smaż one kieł baski z Lublany z sał atką , gulasz z dziczyzny i biał e wino, wszystko okoł o 30 euro. Po zakupie pamią tek i czerwonego wina „Kras Tiran” decydujemy się na kolejne piwo. Posiadają dwie odmiany wł asnej produkcji „Union” w Lublanie i „Lashko” w Mariborze. Mó j towarzysz i ja bardziej lubiliś my "Union", chociaż wł aś ciciel browaró w jest ten sam. Myś lał em, ż e pachnie miodem. Mó j towarzysz się nie zgodził , ale po pię ciu minutach przy szybie pojawił y się dwie osy, któ rych trudno był o się pozbyć . Tak wię c zapach miodu pozostał dla mnie ostatnim akordem spotkania z Lublaną . Taki mał y kraj Sł owenia. i moż na w nim znaleź ć wszystko: ź ró dł a do pł ywania, gó ry do jazdy na nartach i morze. Każ dy moż e znaleź ć dla siebie rozrywkę . Do zobaczenia Sł owenia!