TandemTravelers: słoweński klejnot. Farma wegetariańska.
Miasto Zagrzeb, po wizycie, któ re pozostawił o ambiwalentne uczucia, był o za nami. Pilnie chcieliś my czegoś nowego i nieznanego dla nas. Nie był o sensu się bardzo denerwować , bo tak wiele przed nami.
Ponieważ Sł owenia był a powiewem ś wież ego powietrza. Nastró j zaczą ł się poprawiać , gdy tylko przekroczyliś my granicę w miejscowoś ci Harmika. Wreszcie dostaliś my pierwsze dutifri. Trochę zaskoczeni cenami (w dobrym tego sł owa znaczeniu) i kupiwszy smaczne smakoł yki, ruszyliś my dalej.
Od pierwszych minut kraj zaskakiwał idealnymi ś cież kami rowerowymi, prawie bez krawę ż nikó w. Umó wiwszy się wcześ niej o zameldowaniu u golarki, udaliś my się do mał ej wioski Zgornja Pohanca.
Dom, któ rego potrzebowaliś my, znajdował się u podnó ż a gó ry, poś ró d ogromnej liczby gospodarstw i był ukryty przed drogą przez pola kukurydzy i winnice. Stworzył o to atmosferę izolacji od cywilizacji. Ale pó ź niej okazał o się , ż e to dopiero począ tek.
Liczyliś my na Wi-fi, ponieważ bardzo dł ugo zwlekaliś my z przekazaniem przynajmniej czę ś ci informacji o nas. Ale jej tam nie był o, podobnie jak banalnej telewizji, do któ rej wszyscy jesteś my tak przyzwyczajeni. W lodó wce Silvio nie był o ani ś ladu ż ywnoś ci ze sklepu, trzymał tam zboż a i mą kę .
Najbliż szy sklep znajdował się.5 km od jego domu i raz w miesią cu kupował w nim olej sł onecznikowy lub só l. Cał ą ż ywnoś ć sam hoduje i bę dą c wegetarianinem, przygotowywał po prostu niesamowite, improwizowane dania. Mieliś my okazję skosztować jego domowego chleba, pysznych burgeró w z cukinii i po prostu pysznej przystawki z bakł aż ana Baba ganouj. Danie zapoż yczone z kuchni orientalnej okazał o się niesamowicie smaczne w poł ą czeniu ze ś wież o upieczonym chlebem gryczanym.
Dom miał rustykalny charakter, z sofami wykonanymi z drewnianych podestó w i workami z grysem na poduszki. Kuchnia uderzał a urodą ceglanych pó ł ek, a w pokoju moż na był o wznieś ć się wysoko przy ogromnym kominku. Na począ tku tak nie był o przyzwyczajone jeś ć tylko dania warzywne, w któ rych nie był o zapachu mię sa. Ale bardzo szybko się do nich przyzwyczailiś my, chcieliś my nawet spró bować samemu coś ugotować , ż eby zaskoczyć wł aś ciciela. Spę dziliś my dwa niestandardowe dni w towarzystwie wspaniał ej osoby, zapalonego turysty, któ ry jak się okazał o nie wyobraż a sobie ż ycia bez podró ż y.
Wyjazd był niezwykle trudny. Chciał em dowiedzieć się wię cej o tym stylu ż ycia. Po drodze podarował nam naturalne kakao z nasionami lnu oraz naleś niki z miodem i jabł kami. Z uś miechem na twarzy i smutkiem w oczach jechaliś my dalej, ale się nie poż egnaliś my.