Wycieczka „Rzym jest zawsze piękny” (ciąg dalszy). Część 3. Droga do domu.
Dzień ó smy. Wyruszamy o 8-00 z goś cinnego rzymskiego hotelu. Nasza droga wiedzie przez Apeniny do wł oskiego wybrzeż a Adriatyku, do regionu Emilia Romagna, kurortu Rimini. Droga nie denerwuje, przejeż dż amy przeł ę cz, dookoł a malownicze krajobrazy, przed nami wydawał o się Adriatyk. Na obrzeż ach Ankony wpadamy w korki i „skutecznie” tracimy godzinę cennego czasu. W oddali, w gó rach po lewej stronie pojawił y się ś redniowieczne twierdze, taki jest cel naszej wyprawy - mał y, ale bardzo wolnoś ciowy kraj - najjaś niejsza republika San Marino. Po drodze nasz przewodnik Raima siada obok nas i rozpoczynamy wspinaczkę do stolicy jednego z najmniejszych pań stw w Europie. W San Marino jest tylko 32 tys. mieszkań có w, ale wszyscy mają bardzo solidny pakiet socjalny gwarantowany przez pań stwo, bardzo trudno jest zostać obywatelem tego kraju, wię c miejscowi są „godnymi pozazdroszczenia” paniami mł odymi. Pod narracją Raymy wjeż dż amy do miasta i wysiadamy na specjalnie wyposaż onym parkingu do transportu wycieczek. A propos transportu, w kraju jest transport publiczny, tylko autobusy i kolejka linowa. Podczas gdy nasza liczna grupa odwiedza placó wkę , któ ra nie ma wartoś ci historycznej i przygotowuje się na „burzę ” miasta, ja przechodzę przez pobliskie sklepy z pamią tkami i „uzbrajam się ” w magnes z widokiem na miasto. Myś lał em, ż e rosyjskie przemó wienie w sklepach z pamią tkami to przypadek, ale jak się okazał o, wł aś ciciele specjalnie zatrudniają Rosjan do pracy w krajowych sklepach, dochody wzrosł y o jedną trzecią . Z Raymą rozpoczynamy wspinaczkę pod jej ciekawą historią , zwiedzamy zabytki i po drodze zaglą damy do sklepó w. Wycieczka trwa nieco ponad godzinę . Dzię kujemy przewodnikowi i mamy okoł o godziny wolnego czasu - bardzo mał o - ale był a strata czasu na drodze z powodu korkó w i korekty dokonywali nasi wolno poruszają cy się kierowcy. San Marino to raj zakupowy, ale czasu jest mał o. Nie mogą c odmó wić kupujemy naszej có rce markową skó rzaną torebkę , od sprzedawcy pochodzą cego z Murmań ska, z dobrymi rabatami kupujemy wino San Marino, na pamią tkę amaretto, uzupeł niamy naszą domową kolekcję lalką w narodowym stroju najpię kniejszej Republika San Marino. Targowanie się jest wł aś ciwe w sklepach, nie wstydź cie się . Czas pł ynie szybko. O 17-30 wyjeż dż amy w kierunku Sł owenii, ao 23-30 meldujemy się w hotelu Kozina. Dzień dziewią ty. Po obfitym ś niadaniu w hotelu jesteś my gotowi do dalszej podró ż y. Czę ś ć naszej grupy pojechał a sł oweń skim autobusem, aby odwiedzić Postoynaya Yama, po czym został a zabrana na zwiedzanie Lublany. Nasza droga wiedzie. . . ponownie do Wł och, aby zobaczyć perł ę Adriatyku - romantyczną Wenecję . Trzy godziny w drodze. O 12-00 na obrzeż ach Wenecji siadamy do morskiego tramwaju i zaczyna się morska podró ż . Okoł o 25 minut wzdł uż malowniczych weneckich „dró g” i jesteś my na molo przy Placu Ś w. Marka. Poznaj naszego przewodnika Nadę . Rozpoczyna się godzinna wycieczka krajoznawcza po mieś cie. Nada prowadzi trasę zmię tym gł osem, ję czy „jak drogie wszystko jest u nas”, niewygodny zestaw sł uchawkowy i staroż ytny projekt audioprzewodnika, są bardzo denerwują ce. Po stł umieniu dź wię ku audioprzewodnika (nie wył ą czaj go, aby się nie zgubić ), podziwiamy pię kno i nie zapomnij naprawić wszystkiego na zdję ciu - wideo. Z Placu ś w. Marka powoli idziemy wą skimi uliczkami do Canal Grande. Spotykamy się na Piazza San Marco, siadamy w tramwaju morskim i rozpoczyna się.40-minutowa wycieczka wzdł uż Canale Grande. Wył ą czamy audioprzewodnik (doką d popł yniemy z ł odzi podwodnej) i podziwiamy widoki Wenecji – modne hotele, pał ace, pię kne koś cioł y, rynek centralny, dworzec kolejowy z gondolami zaparkowanymi na poboczu, ł ó dki – morze tramwaje, ś mieciarze, karetki pogotowia. Jednocześ nie „wyjeż dż ają c” do zatoki tego samego Marka badaliś my tutejsze slumsy – tak, Wenecja to miasto kontrastó w. Parkujemy na Placu Ś w. Marka, czę ś ć grupy spieszy się na gondolę , mamy 1-15 wolnego czasu. Spacerujemy ulicami Wenecji, wchodzimy do warsztatu, w któ rym maski weneckie są robione na twoich oczach i kupujemy tę , któ rą lubisz. Przed nami dł uga droga, postanawiamy się odś wież yć . Kawał ek przypalonej pizzy w pizzerii 15 euro. Kupujemy reklamę w jednej z restauracji „menu po rosyjsku”, wchodzimy. W zasadzie w restauracji nie znają rosyjskiego, są bł ę dy w menu i nie da się poznać konkretnego dania. Tł umaczymy, ż e mamy tylko 30 minut wolnego czasu i musimy jeś ć szybko – szybko. Zatrzymujemy się na grillowanego okonia morskiego. Pijemy soki (có rki), piwo (dla mnie) i oglą damy wnę trze restauracji. Rodakó w dostrzegamy po „ję zyku” wę drują cych do „menu po rosyjsku”. Przynoszą naszego jednofuntowego okonia morskiego, niesamowity zapach dania z grilla udekorowanego ś wież ymi warzywami, paradę kelneró w prowadzonych przez szefa kuchni, serwowanie oczywiś cie wszystko robi wraż enie. Ale nie ma już czasu. Pó ł misek z przystawką umieszczamy w dwó ch naczyniach termicznych, po uprzednim usunię ciu oś ci z ryb, nakł adamy jednorazowe przyrzą dy i pakujemy je w markowe torebki. Pł acimy kartą i ruszamy na miejsce spotkania naszej grupy. O 17-30 wyjeż dż amy do Lublany, gdzie czeka na nas wię kszoś ć grupy. Po Postojnie zostali zabrani do Lublany. Dwanaś cie osó b zamó wił o minibusa przez kierowcę sł oweń skiego autobusu i za 100 euro zawieziono je nad jezioro Bled (niewiele jak na dwanaś cie osó b), gdzie poś wię cił y trzy godziny na komunikację z lokalnymi pię knoś ciami. Dziesią ty dzień . Hotel w wę gierskim Zalakaros został zameldowany bardzo pó ź no. Rano rozejrzeliś my się - hotel w mał ym miasteczku (jeś li nie wsi), przed hotelem po drugiej stronie drogi - pole kukurydzy, powietrze - przyjemnie oddychać . Teren hotelu zadbany, duż o zieleni. Hotel skł ada się z dwó ch budynkó w, poł ą czonych podziemnym tunelem, bardzo wygodnym, szczegó lnie zimą . Budynki posiadają wygodne przestronne windy, bez problemu dojeż dż ają ce bezpoś rednio do basenu. Hotel posiada kilka basenó w. Biorą c pod uwagę wczesny wyjazd, od 6-30 jesteś my już w basenach z wodą mineralną o ró ż nych temperaturach. Basen ze sł odką wodą wystaje poza przestrzeń „ś wież ego powietrza”. W basenie znajdują się potę ż ne masaż ery strumieniowe, 15 minut i zmę czenie po dł ugiej podró ż y zniknę ł o. A po saunie nie chce się iś ć na basen ze ś wież ą wodą i wychodzić z hotelu. Wraż enia z hotelu są bardzo pozytywne. O 9-00 wyjeż dż amy do Budapesztu. Ponowne odwiedzanie Budapesztu i marnowanie czasu w centrum handlowym Campona jest cał kowicie bezcelowe. Nie ma na co patrzeć , nie ma na co wydawać pienię dzy! I taka jest opinia prawie cał ej grupy. Czy nie lepiej zostawić ten czas na rzecz ł aź ni w Egerszalok, któ rej dzię ki naszym kierowcom nie mieliś my czasu odwiedzić . Okoł o 19-00 jesteś my w Egerze w Dolinie Pię knoś ci. Nie wszystkie tutejsze pię knoś ci są takie, ale wszystko zależ y od iloś ci wypitego wina. A win jest tu mnó stwo. Wita nas wł aś ciciel rodzinnej firmy - winnicy, wł aś ciciel znaku towarowego "Pocał unek Księ ż niczki Eger". Wybieramy miejsce grupowe na otwartym tarasie i zaczynamy degustować wyborne wina i gujasz pod narracją wł aś ciciela. W pobliż u znajduje się wiele piwnic winnych innych gospodarstw, odbywa się ogó lna biesiada. W pobliskiej restauracji podchmielone Polki ś piewał y, z daleka sł ychać gł osy niemieckich turystó w, któ rzy osią gnę li standard, któ rym już cał a miejscowa ludnoś ć kobieca wydaje się pię kna – dlatego obszar ten nazywany jest „Doliną Pię knoś ci” . Kupowano wina za forinty zebrane podczas wizyty w ł aź ni w Egerszaloku. Powiem Ci, ż e ceny nie są bardzo niskie, ale ż eby sprowadzić forinty na Ukrainę ? ! Okoł o 23:00 meldujemy się w hotelu Balneo w Mezokovesde. Dzień jedenasty. Rano, 6-30, z rę cznikami ką pielowymi w spa. Dwa baseny z wodą mineralną o ró ż nych stał ych temperaturach. Baseny ze sł odką wodą z hydromasaż em. Jest sauna. Nie, niestety za mał o czasu, niedł ugo wyjeż dż am. Doradzę - kto nosi srebrną biż uterię , polecam zostawić ją w pokoju. W wodzie mineralnej basenu srebro staje się szczerze czarne i dł ugo zachowuje ten kolor (ale niektó rzy widzą w tym pewien urok). Przebieramy się w mał ej wnę ce z firanką i ubieramy się do ś niadania w pokoju. Restauracja oddzielona jest od basenó w przeszkloną ś cianą , a wejś cie do restauracji jest bezpoś rednio z basenu. Posił ki w restauracji - bufet, doś ć bogaty i urozmaicony. Są kawał ki mię sa, kieł basy, delikatesy, sery, napoje, nabiał , desery, owoce - cytrusy, arbuzy, melony, brzoskwinie - nie moż na spró bować wszystkiego. Po napeł nieniu talerzy przyjrzeliś my się skromnie stoją cemu z boku kelnerowi, któ ry na Twoich oczach ugotuje jajecznicę z wybranymi przez Ciebie nadzieniami – owoce morza, mię so, kieł baski lub wszystko na raz (widzieliś my przypadek nie do opisania, szkoda brak aparatu ze mną , aby uchwycić reakcję kelnera). Po spakowaniu rzeczy do bagaż nika autobusu ruszamy w kierunku Chopu. Celnicy nie przeprowadzili dokł adnej kontroli walizek, wię c rozejrzeli się . Granicę przekroczyliś my w trzy godziny. Tak zakoń czył a się nasza podró ż do wiecznego miasta. Dzię kuję wszystkim turystom lotu 336 za towarzystwo, a Wam za uwagę na moją moż e zbyt szczegó ł ową historię , ale informacji nigdy za duż o, mam nadzieję , ż e się komuś przyda. Ż yczymy mił ego wypoczynku i nowych ciekawych podró ż y.