Miru - Rzym
Rzymskie wakacje lub moje Dolce vita
Wł ochy to kraj nie do opisania. Kolebka cywilizacji i trendsetter, producent doskonał ych win i wynalazca super samochodó w, obszar wirtuozowskiego futbolu i wyją tkowej kuchni, kolebka najlepszych ś wiatowych piosenkarzy, artystó w, reż yseró w filmowych. Kraj to ś wię to, kraj to rozkosz. W jej koronie mienią się diamentami nazwy miast i prowincji, znane cał ej ludzkoś ci od kilkunastu stuleci. Ale gł ó wną dekoracją jest stolica. To wieczne miasto na siedmiu wzgó rzach, do któ rych prowadzą wszystkie drogi, został o stworzone przez legendy i zbudowane przez bogó w. Zakochujesz się w nim od razu, cał kowicie i odchodzą c, wiesz, ż e na pewno tu wró cisz. Ponieważ Rzym jest wieczny.
Ale odł ó ż my emocje na bok (inaczej ta historia się nie skoń czy) i pł ynnie przejdziemy do faktó w i praktyki.
Musimy przygotować się na podró ż do Rzymu. Przygotuj się ostroż nie. Ale przestań , nie spiesz się gorą czkowo z ponownym przeczytaniem podrę cznika do pią tej klasy „Historii staroż ytnego ś wiata” lub przeglą du hollywoodzkich arcydzieł o wielkim imperium. Trzeba kupić mapę , plecak i… wygodne buty. Bę dziesz musiał duż o chodzić , a niektó re drogi nie są utwardzone od ponad tysią ca lat. Wiek ich nie zepsuł , po prostu „nie są ostrzone” na obcasy - wtedy modne był o brukowanie chodnikó w (i jezdni) kamieniami. Tak leż ą - gdzieś wyszczerbione, gdzieś nieró wne, ś lisko w deszczu, gorą co w upale.
Bę dzie duż o informacji, któ re muszą być rozumiane, analizowane i przekazywane. Internet w Rzymie jest wszę dzie, ale do tego trzeba kupić lokalną kartę SIM i zarejestrować się , chociaż nie da się jej kupić . Wi-Fi jest dostę pne w prawie wszystkich hotelach i pizzeriach-trattoriach. To prawda, ż e czasami trzeba dowiedzieć się o ulicy-zabytkó w tu i teraz, bo za rogiem bę dzie coś jeszcze pię kniejszego lub niezwykł ego.
Karty pamię ci w telefonach i aparatach powinny być bardzo puste i obszerne. Cał y czas chcę tu robić zdję cia i absolutnie wszystko. Dodatkowo ta zabawa jest dostę pna tutaj - w każ dym koś ciele, w każ dym muzeum, w każ dym arcydziele architektury moż esz nawet pozować do gó ry nogami. Nie moż na odkryć kamer w Kaplicy Sykstyń skiej (to sł ynny koś ció ł domowy w Muzeach Watykań skich, gdzie konklawe spotyka się zgodnie z jego potrzebami, gdzie ś piewają najlepsze chó ry i gdzie ś ciany pomalowali wielki Michał Anioł i Botticelli) oraz w jednej lub dwó ch salach Muzeó w Kapitoliń skich (gdzie olś niewają ró wnież ś wiatowymi arcydzieł ami i historycznymi artefaktami).
Tak, pod koniec podró ż y nie zostaniesz zwolniony z hotelu, jeś li nie zapł acisz podatku turystycznego (od 1 do 7 euro za dzień na osobę , w zależ noś ci od liczby gwiazdek hotelu), ale to to cał kowicie uzasadnione pienią dze. O zdję ciu już wspomniano, ale czystoś ć ulic, nienagannoś ć odrestaurowanych elewacji domó w i skala wykopalisk archeologicznych wymagają ró wnież udział u finansowego. I każ dy moż e zobaczyć , ż e jego pienią dze nie idą na jachty lub wiejskie wille lokalnych urzę dnikó w, ale na bardzo potrzebny, dobry cel.
Przy okazji, o urzę dnikach. Prawdopodobnie wł oscy „sł udzy ludu” też mają jaką ś skalę „twardoś ci”, ale jeś li w naszej ojczyź nie wyznacznikiem szczę ś cia administracyjnego jest czarny „czł onek przewoź nika” klasy reprezentatywnej, to w Rzymie jest to motocykl lub skuter. Owszem, te jednoś lady ró ż nią się też ceną , ale trzeba przyznać , ż e ich wł oskie biurokratyczne radoś ci są jakoś przyjemniejsze. A motocykli jest tu duż o.
Uderzają ca jest ró wnież liczba pię trowych autobusó w z otwartymi dachami na drogach. Są wszę dzie – w Koloseum, Massimo Circus, Piazza Venezia, Bazylice Ś wię tego Piotra, Fontannie di Trevi, Dworcu Termini. Ten rodzaj transportu to czysto turystyczna „pokusa”. To ś wietnie, uważ a się , ż e jest to przejaż dż ka po Rzymie w taki sposó b! Ale takie wyjazdy nie są dla wszystkich. Po pierwsze drogo, po drugie nieciekawie - na pierwszym pię trze nie ma widocznoś ci, na drugim jest albo gorą co, albo wilgotno, po trzecie, bardzo mał o informacji po rosyjsku, po angielsku, a jeszcze bardziej po wł osku , nasi turyś ci, niestety, nie są zbyt przyjaź ni.
Przy okazji, wskazó wka: wybierają c się do Wł och, przeczytaj i zapamię taj kilka zwrotó w po wł osku (nie jest to trudne). W każ dej kawiarni zostaniesz powitany jako tubylec, gdy z powodzeniem wkrę cisz frazę w rozmowie. A kto nie chciał by szacunku do swojego kraju, kultury, ję zyka? Ale bez wzglę du na to, jak duż o rozmawiasz z mó wcami wielkich i melodyjnych w ich ojczystym ję zyku, musisz znać taką subtelnoś ć w kawiarni: koszt napojó w, przeką sek, jedzenia w kasie lub kasie kosztuje pó ł tora raza taniej niż to samo przy stole. Dlatego jeś li nie jesteś jeszcze bardzo zmę czony, zjedz przeką skę na stoją co. Albo weź butelkę wina, pomidora, ser, ś wież y chleb ze sklepu (a nie ma innego w Rzymie) i usią dź na dowolnej wolnej ł awce. Tutaj moż esz jeś ć , pić , siedzieć gdziekolwiek, gdziekolwiek, no lub prawie wszę dzie. W skrajnych przypadkach karabinierzy zagroż ą uś miechem palcem. Najważ niejsze, ż eby nie ś miecić i nie przeszkadzać innym. To zaskakują ce, ale mimo potę ż nego pandemonium, polifonii i heterogenicznoś ci, pewnego rodzaju rzymskiego Babilonu, miasto ma absolutnie przyjazną , ż yczliwą atmosferę . Pierwszą reakcją na zł apane spojrzenie jest szeroki uś miech.
Dbał oś ć o innych jest ró wnież dobrą cechą obywateli rzymskich. Pomimo doś ć intensywnej i energicznej natury Wł ochó w, gł oś na muzyka raczej nie zakł ó ci snu w nocy, albo ktoś w metrze krzyknie ci coś nad uchem. W nocy przeleci obok gł oś ny motocykl, ale to już inna historia.
Wracają c do tematu jedzenia, chcę powiedzieć : „Bą dź ostroż ny i ostroż ny”. Po pierwsze, lepiej zjeś ć z dala od turystycznych szlakó w i tras, a tam, gdzie w menu nie ma napisó w po angielsku, moż na mieć nadzieję , ż e sami gotują . To zaró wno gwarancja jakoś ci, jak i znaczna oszczę dnoś ć pienię dzy. Po drugie, trzeba być gotowym na wł oską porcję jedzenia – al dente. Chrupanie makaronu na począ tku jest dziwne, nie-wł oski wyglą d. Nie oczekuj też sał atki obficie doprawionej olejami i kwaś ną ś mietaną , w najlepszym razie przyniosą pokrojone w plasterki warzywa uł oż one warstwami, uł oż one z poduszkami z zieleniny - nie są z tym kreatywni. Kieliszek wina ró wnież nie jest standaryzowany na zwykł e 125 lub 250 gramó w - wszystko zależ y od barmana i poziomu instytucji. To prawda, ż e zawsze zaoferują prezent - wazon z frytkami lub orzechami. Pizza też nie wszę dzie jest taka sama, jest zaró wno bardzo smaczna, jak i niezbyt smaczna.
Zakochał am się na zawsze w cudownej zupie minestrone (w swojej ojczyź nie naprawdę tego nie robią : tł um duszonych warzyw w bulionie, podawane są z grzankami i tartym serem), lasagne (ze wzglę du na wysoki koszt mię sa, nie kł adą go duż o - nacisk kł adziony jest na sos beszamelowy, bardzo smaczny) i...lody. Gdzie na ś wiecie robią lepsze lody niż w Rzymie? Có ż , o sklepie, serze, winie i pomidorach - pamię tasz.
Dwa sł owa o transporcie. Z lotniska Fiumicino do rzymskiego dworca Termini moż na dojechać za 60.20, 14.6 i 4 euro. W pierwszym przypadku pł acisz za transfer z lotniska do hotelu, w drugim pł acisz kierowcom autobusó w – „bomby” czekają cych na Ciebie tuż przy wyjś ciu z sektora mię dzynarodowego. 14 rubli europejskich kosztuje podró ż legendarnym pocią giem ekspresowym Leonardo, a 6 i 4 - podró ż uj najwygodniejszymi autobusami „bez dopł aty”. Nikt nie potrafił nam wyjaś nić , jak budowana jest polityka cenowa, moż e powinniś my nauczyć się wł oskiego? Ale sam wycią gnij wniosek – po co pł acić wię cej?
Jednorazowa podró ż do metra kosztuje 1.5 euro, ale przez 100 minut moż esz z niej korzystać w transporcie lą dowym. Moż esz kupić bilet dzienny (lub wię cej), wycieczki bę dą kosztować trochę taniej, ale metro w Rzymie jest znacznie gorsze od wszystkich modeli radzieckich, wię c nie ma tam nic do zobaczenia - chodź po ziemi. Dowiesz się , gdzie wydać pienią dze.
Na przykł ad zostaniesz obcią ż ony opł atą za zwiedzanie Muzeó w Kapitoliń skich i Muzeó w Watykań skich. Kosztuje do 25 euro za osobę , ale zdarzają się dni „dla ludzi”. Po przybyciu do Watykanu w ostatnią niedzielę miesią ca (w te dni są tu „ś wię ta”) przeszliś my przez wszystkie muzea zupeł nie za darmo. Bronią c się jednak w dł ugiej, ale bardzo malowniczej i w ż aden sposó b nie ż mudnej kolejce.
Bilet do Koloseum kosztuje 12 euro, ale wraz z nim, po zwiedzeniu gł ó wnej areny walk (podobno w dniu otwarcia Koloseum ponad 500 lwó w, tygrysó w i innych egzotycznych „zwierzą t” „wystą pił o” tutaj wraz z ludzi), moż esz udać się do rzymskiego forum, gdzie wszystkie nasze postacie historyczne zasiadał y kiedyś w senatach i ł aź niach: patrycjusze i cesarze, a takż e na Palatynie - gł ó wnym z siedmiu wzgó rz Rzymu, gdzie ta wilczyca je karmił a Romulus i Remus.
Ogó lnie rzecz biorą c, musisz dokł adnie przygotować się do rzymskiego ś wię ta. Jest mał o prawdopodobne, ż e zadział a to idealnie (nie unikniesz bł ę dó w i bę dziesz miał wł asne doś wiadczenie), ale moż esz spró bować . Twoje sł odkie ż ycie (Dolce vita) jest w Twoich rę kach.
Oleg Finajew.