„Syndrom Stendhala” czy takie inne Włochy.

31 Moze 2013 Czas podróży: z 20 Kwiecień 2013 na 27 Kwiecień 2013
Reputacja: +1800
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Przed tą podró ż ą we Wł oszech był em tylko w Wenecji. Był y, jak na Wenecję , dł ugie 3 dni. Wraż enia są niezapomniane! Ale, jak mó wi mó j towarzysz, Wenecja to nie Wł ochy, to WENECJA! A oto okazja, by trochę przyjrzeć się Wł ochom. Dobra droga przez pię kną Sł owenię . Nie moż esz zastosować innych epitetó w do tego, co migocze za oknem autobusu. Koniec kwietnia wszystko kwitnie i sł odko pachnie. Chciał em tylko wzią ć butelkę powietrza i nazwać ją Blooming Slovenia. Niestety im bliż ej Wł och, tym gorsza pogoda. A tu Padwa i niestety mał a mż awka wiosennego deszczu. Ale czy to nas przeraż a? Poznaj przewodnika i ruszaj w drogę . Nie bę dę ukrywał , ż e przed przygotowaniami do wyjazdu o Padwie wiedział am tylko o Bazylice ś w. Antoniego (bo jestem katolikiem) i Kaplicy Scrovegni (bo ogó lnie kocham malarstwo). Przewodnik wystarczają co opowiedział o historii miasta i udał się do bazyliki ś w. Antoniego. Albo mż awka, albo kocha to miejsce, ale mieliś my szczę ś cie. Pokazał nam tak wiele! I był o warto. Miejsce, mó wię wam, jest po prostu niezwykł e. . Spojrzeliś my na Kaplicę Matki Boskiej Ciemnej (bo brunet), spojrzeliś my na Kaplicę Ś w. Ł ukasza. W kaplicy ś w. Antoniego był czas, by staną ć przy sarkofagu. Uderzył a mnie liczba zdję ć z podzię kowaniami i proś bami do ś w. Antoniego. Na Kaplicę Relikwii starczył o czasu. Bardzo ciekawe miejsce. Pod wzglę dem architektonicznym przypomina nieco San Marco w Wenecji (z okrą gł ymi kopuł ami), ale w ś rodku jest mieszanką styló w. Niesamowita rzecz, ale wydawał o mi się , ż e w ś rodku jest po prostu nieskoń czona. Na podwó rku magnolii niestety magnolie jeszcze nie zakwitł y. Nastę pnie kontynuowaliś my zwiedzanie miasta. W pobliż u pomnika Gattamelaty dzieł o Donatello nie zachwycił o. Prato della Valle jest bardzo pię kne, nawet podczas deszczu. Piazza delle Erbe, Palazzo della Ragione - to wszystko jest pię kne, a niedaleko Uniwersytetu jest też fajnie. Tam ci, któ rzy ukoń czyli studia, zbierają przyjació ł i ś wię tują . Są pomalowane farbą , có ż , w ogó le pionierski obó z społ eczny. czasy. Generalnie chodzimy po mieś cie w poniedział ek, jest mał o mieszkań có w. Kupujemy pamią tki. Robimy zdję cie w sł ynnej kawiarni Pedrocchi (kawiarnia bez drzwi). Letni plac zabaw nie jest jeszcze otwarty, ale nie ma czasu na zwiedzanie wewną trz. Kupujemy wino omarone (12 euro, ale naprawdę chcemy), a potem eskorta proponuje godzinny spacer po mieś cie, ale pó ź niej przyjeż dż amy do Rzymu, co z tego? Nie zgadł em! Panie „w ciekawej pozycji” i panie „ponad 70” przeciw. A deszcz się skoń czył i pogoda to tylko cud, ale jedziemy do Rzymu. Droga do Rzymu minę ł a już w ciemnoś ci, ale za oknem bł ysnę ł y kuszą ce wzgó rza pokryte girlandami ś wiateł . Padwa mi się podobał a, ale mimo pozornej prostoty miasteczka uniwersyteckiego był o w nim poczucie niedopowiedzenia i pewnej tajemnicy. Rzym! Rzym! ! Rzym!! ! Wszystkie drogi do niego prowadzą . Pogoda normalna, pochmurno, ciepł o, bez deszczu, ale wszyscy z parasolami. Z placu rozpoczyna zwiedzanie swego rodzaju przewodnika. Hiszpania. Opowiada doś ć ciekawie, z humorem. Plac Wenecki, pl. Navona, Via Corso, Panteon i oczywiś cie Fontanna di Trevi. Ze wszystkich replik uderzył a mnie Fontanna di Trevi. Có ż , nie coś , co by uderzył o, ale po prostu okazał o się ciekawsze niż oczekiwano. Reszta jest pię kna, brzydka, nie powiem. Zapomniał em napisać , ż e staroż ytna rzymska czę ś ć Rzymu (przepraszam za tautologię ) mał o mnie interesował a. Obejrzeliś my wszystkie moż liwe ruiny na zdję ciach, ale umó wiliś my się na ż ywo, jeś li wyjdzie, to po drodze (czas jest kró tki). Po skoń czeniu recenzji udaliś my się w kierunku Watykanu. Dojś cie do niego zaję ł o duż o czasu. Dziwne, ż e po drodze nie spotkaliś my nic ciekawego, a do Watykanu weszliś my, jak mi się wydawał o, jakimś tylnym wejś ciem. Bardzo podobał mi się Watykan i jego muzea, no có ż , co udał o nam się zobaczyć . Bardzo dobrze, ż e przewodnik ma audioprzewodniki. Brzmi ś wietnie, historia jest ciekawa. Mijamy kilka korytarzy Pinakoteki. Zafascynował a mnie Pieta Michelangelo (lubił em go wszę dzie i wszę dzie) oraz galeria Map Geograficznych. Ogó lnie rzecz biorą c, już na tym etapie imiona Wielkich zaczę ł y „falować w mó zgu”, tak, tak, nie w oczach, ale w mó zgach. Wyszliś my na dziedziniec ze Stoż kiem i rzeź bą Kula w kuli. Z jakiegoś powodu w ogó le nie ma trawy. Przewodnik poprowadził mnie do planu Kaplicy Sykstyń skiej i wszystko szczegó ł owo wyjaś nił . A oto ONA - ostateczny cel cał ej mojej podró ż y - Kaplica Sykstyń ska. Osobiś cie po prostu mnie zdmuchnę ł a. . Od dawna studiował em każ dy z jej rysunkó w, czytał em o tym, jak powstał , wszystkie historie i plotki, ale teraz piszę i mimowolnie dreszcz przebiega mi po plecach. Jest majestatycznie pię kna i znacznie wię ksza niż sobie wyobraż ał am. Nastę pnie musieliś my cofną ć się cał ą trasą , aby zobaczyć Stanzy Rafaela. Tych kilka pokoi nie jest tak reklamowanych jak Kaplica Sykstyń ska, ale nadal jest interesują cych. Mó j towarzysz powiedział , ż e już go boli szyja, ale potem dał się ponieś ć emocjom. To jest pię kne! A oto bonus! Aby opuś cić Muzea Watykań skie, ponownie przeszliś my przez Kaplicę Sykstyń ską . Katedra ś w. Piotra już zwiedził a się . Wspaniał oś ć , a jednocześ nie pewna lekkoś ć poł ą czona z rygorem. Ale powiedzmy, ż e kolana nie drż ał y. Z Watykanu pojechaliś my do zamku ś w. Anioł a, przeszliś my przez most na Tybrze. Celem był Pitza del Popolo. Stamtą d szli ulicą Via Corso. Sklepy są ciekawe, ceny też . Nie mogą c się oprzeć , kupił em kolejny zegarek (w domu, w sklepie internetowym okazał się o 10 euro tań szy). Przeszliś my ponownie obok Plaza de Españ a. Uwielbiał am wł oskie pokazy mody "Kobieta pod gwiaź dzistym niebem". Przetrzymywano je zawsze na tym placu. Szliś my wzdł uż placu. Wenecja, a za nią liczne ruiny Koloseum. Obeszliś my Ł uk Konstantyna, czekaliś my na zachó d sł oń ca i prawie wyjechaliś my z miasta do hotelu. Moż e czasu jest mał o i trzeba jeszcze wę drować po ulicach Rzymu, nie wiem, ale miasto, jak mó wią , „nie wcią gnę ł o mnie”. Ciekawe? TAk! Pię kna? TAk! Co wtedy? Nie zdenerwował em się , bo już wiem, ż e są „moje” miasta (Praga, Amsterdam, Budapeszt i Paryż ) i są „nie moje” (Wiedeń , Berlin). Oczywiś cie, jeś li nadarzy się okazja, prawdopodobnie nie odmó wię ponownego odwiedzenia tego miasta. Zmę czeni, patrzą c na wykonane zdję cia, nie mieliś my poję cia, co nas czeka jutro. Poranek. Pogoda jest ł adna i wyjeż dż amy z Rzymu. Florencja przed nami! Za oknem autobusu Raj! Có ż , tak to sobie wyobraż ał em. Wzgó rza pokryte winnicami, domy, bł ę kitne niebo, a wszystko to ską pane w zł otym sł oń cu. To jest Toskania. A oto miasto w zagł ę bieniu mię dzy wzgó rzami. Nie, to nie miasto, ale pudeł ko na biż uterię . Florencja! Tutaj ż aden epitet nie wystarczy. Niewiele jest tak wspaniał ych, urzekają cych miejsc. . Wraż enia z tego miasta nie zepsuł ani przewodnik (opowiadał o mieś cie we fragmentach niezwią zanych z nim), ani oszał amiają cy pię knem tł um turystó w. W sumie niezł e 1.5 godziny zwiedzania i jedziemy do Galerii Uffizi. Tu przydał się przewodnik. Duż o opowiedział a i pokazał a (chociaż z przewodnikiem szukalibyś my jeszcze wię cej). Michał Anioł , Leonardo da Vinci i Botticelli! Wenus i Primavera. Pię kno! Nastę pnie sami do nich wró ciliś my. Mnie, no, prawie sił ą , mó j towarzysz oddalił się od nich. Kiedy wyszliś my z galerii, z wraż eń po prostu nie chciał em nigdzie iś ć , tylko usią ś ć i zamarzną ć . Tutaj niestety musiał em odmó wić wizyty w kaplicy Brancaci. Zwiedzanie galerii trwał o okoł o 2 godzin. Przez chwilę sami szliś my wzdł uż niej. Cał kowity czas to 16.30 Przewodnik powiedział , ż e jest za daleko i bę dzie już zamknię ty. Nastę pnie poszliś my na spacer z powrotem do Duomo. Bardzo chciał em wspią ć się na kopuł ę Bruneleschiego, ale mó j towarzysz mnie odradził . To znaczy siedzieliś my i podziwialiś my Ponto Vecchio. ponieważ nie był obję ty wycieczką krajoznawczą . Po drodze zajrzeliś my do sklepó w (torby i rę kawiczki, panowie). Biż uteria na moś cie. Ł adne, nie tanie. Na lewo od mostu znajduje się supermarket. Kupiliś my chianti, prosciutto, gorgonzolę . Dotarliś my do Palazzo Piti. Usiedliś my. A potem na Piazzale Michelangelo. Zbliż ał się zachó d sł oń ca, ale nie był o sił y, by wstać . Kto był , zrozumie mnie. Ale tam wstał em. Zaufaj mi, był o warto. Widok na Florencję jest po prostu niesamowity. Podobał mi się zachó d sł oń ca. Nastę pnie wł ą czył o się podś wietlenie. Poczucie magii i chaos myś li z tego, co zobaczył , trwał o przez jakiś czas. A jednak dotkliwe poczucie straty, coś pię knego, co przemknę ł o i nigdy nie wpadł o w rę ce. Napł ynę ł y ł zy. Mó j towarzysz ró wnież milczał . Potem powiedział , ż e to naprawdę ciekawe miasto i gdybym chciał , moglibyś my tu wró cić . Moż e Stendhal miał rację . Trzy pię kne wł oskie miasta - Padwa, Rzym i Florencja i jak bardzo się ró ż nią .

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią