Rzym jest zawsze piękny (część druga). Lublana. Krwawienie. Kozina. Florencja. Pizie.
Wycieczka po Rzymie jest zawsze ś wietna.
Czę ś ć.1. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu (cią g dalszy).
Dzień trzeci.
Budapeszt - Balaton - Lublana - Bled - Kozina
Ś niadanie zjemy w goś cinnej „Arenie”, wyjedziemy z Budapesztu podziwiają c po raz kolejny majestatyczny Dunaj. Pomijają c Szekesfehervar, miejsce narodzin sł ynnych autobusó w Ikarus (jak się okazał o, trolejbusó w), okna po prawej stronie wkró tce rozś wietlił y pię kne krajobrazy Balatonu z licznymi miejscowoś ciami wypoczynkowymi rozcią gają cymi się wzdł uż niego. Wjechaliś my na terytorium Sł owenii. Serpentyna autostrady przecinał a pię kne gó rskie krajobrazy. Okoł o drugiej po poł udniu byliś my w stolicy Sł owenii. Natychmiast na godzinną pieszą wycieczkę krajoznawczą (przewodnik Istok) po Lublanie. Miasto jest czyste, stateczne, oddzielone niewielką rzeką Lublanicą , nie byliś my pod wraż eniem, moż e Istok nie w peł ni nam go zaprezentował.
Kupujemy pamią tki, biał e sł oweń skie wino, mamy czas na zakup narodowych ptysió w z ró ż nymi nadzieniami, ż eby się odś wież yć w drodze, wpadliś my do miejscowej apteki na lekarstwa dla naszej có rki i wyjechaliś my z miasteczka, zostawiają c czę ś ć grupy do poznania Lublana peł niej.
Nasza droga wiedzie na pó ł noc kraju w kierunku Austrii, gdzie u samego podnó ż a Alp znajduje się perł a Sł owenii, jezioro Bled, z twierdzą o tej samej nazwie - miastem. Pierwszy raz zobaczyliś my Alpy, zafascynował y nas. Zadyszany autobus wspinał się jak mó gł po serpentynach na stromą gó rę , „zsiadają c” nasza grupa wspina się na szczyt gó ry, na któ rej znajduje się forteca Bled (Istok ostrzega wszystkich mó wią cych po rosyjsku, aby nie mylili liter). Zdą ż yliś my na sam szczyt teatralnego widowiska – turniej rycerski w peł nej zbroi, narodowe stroje ś redniowieczne, tań ce i oczywiś cie ceremonię ś lubną.
Z tarasó w widokowych twierdzy rozcią gają się wspaniał e widoki na Alpy, gó rskie jezioro Bled z wyspą poś rodku i cał ą okolicę . Po kilku sesjach zdję ciowych schodzimy do autobusu. Obchodzimy jezioro, mijamy kolej. stacja, w pobliż u któ rej jest doskonał y dostę p do jeziora do ką pieli, wyposaż ona w przebieralnie. Lą dujemy na przeciwległ ym brzegu jeziora (naprzeciw twierdzy) przy pomoś cie przeprawy ł odzi. Pł yniemy ł odzią na wyspę , wchodzimy po schodach do kaplicy Wniebowzię cia NMP, dzwonimy dzwonami skł adają c ż yczenia, kupujemy pamią tki w sklepie, podziwiamy pię kno gó rskiego jeziora.
Przenosimy się na „stał y lą d”, jest godzina wolnego czasu. Grupa udał a się do pobliskiej restauracji, aby zamó wić „dania”.
Nie moż emy zamienić pię kna jeziora na talerz lokalnej kuchni, przebieramy się w toalecie restauracji i zostawiamy rzeczy na trawniku - do jeziora specjalnie wyposaż onym zjazdem wraz z kilkoma podobnie myś lą cymi ludź mi. Najczystsza, krystalicznie czysta woda (tylko tutaj rozumiesz znaczenie tych sł ó w), niezapomniane pł ywanie z nieustraszonymi pstrą gami jeziornymi i prawie oswojonymi ł abę dziami. Robimy ś wietne zdję cia. Wraż enia są tak przytł aczają ce, ż e postanawiamy na pewno tu wró cić , uwierzcie mi, naszymi wraż eniami podzielą się wszyscy turyś ci, któ rzy tu byli. Czterdzieś ci minut pł ywania, przebieramy się „w ten sam sposó b” i jemy ptysie z Lublany, popijają c napojami zakupionymi w barze przy restauracji.
Wyjeż dż amy do Lublany, odbieramy czę ś ć grupy „opuszczonej” w Lublanie. Okoł o dziewią tej wieczorem wyjeż dż amy w kierunku granicy wł oskiej.
Okoł o pó ł nocy meldujemy się w pię knym hotelu Admiral, kilkadziesią t kilometró w od sł oweń skiego wybrzeż a Adriatyku.
Dzień czwarty.
Kozina - Padwa - Ferrara - Bolonia - Florencja - Piza
Obfite ś niadanie w goś cinnym hotelu, wyjeż dż amy i za pó ł godziny jesteś my we Wł oszech. Pod ciekawymi filmami, wyselekcjonowanymi przez naszego towarzyszą cego Wł odzimierza, pię knymi krajobrazami za oknem, droga nie jest cię ż arem, po przejechaniu Bolonii przeskoczyliś my przeł ę cz Toskań skich Apeninó w i wkró tce dotarliś my do Florencji.
Zostawienie autobusu na parkingu z przewodnikiem Tamarą na zwiedzanie. We Florencji jest wielu turystó w, wię c wycieczka odbywa się tylko z audioprzewodnikiem.
Trasa był a zmarnowana i czy naprawdę moż na zobaczyć Florencję w cią gu godziny - Santa Croce, Katedrę Ś wię tego Krzyż a, Santa Maria del Fiore, Baptysterium - z brą zowymi bramami na Piazza del Duomo przy Fontannie Porcellino, któ ra jest znajdują cy się obok Rynku Centralnego zł oż ył ż yczenia. Monetę trzeba wł oż yć na ję zyk dzika, jeś li się poś lizgną ł i spadł bez zatrzymywania się na ruszcie drenaż owym - ż yczenie speł ni się natychmiast, jeś li pozostanie na ruszcie, to i tak kiedyś się speł ni. Swoją drogą woda w fontannie jest pyszna, moż e dlatego, ż e jest gorą ca, to przecież sierpień . Wycieczka zakoń czył a się na Piazza della Signoria. Na placu tym znajdują się wspaniał e posą gi Michał a Anioł a – Dawida, „Judyta z gł ową Holofernesa” Donatella, „Perseusz z gł ową Meduzy” Benvenuto Celliniego oraz fontanna Neptuna autorstwa Bartolomeo Ammanatiego.
Czas wolny przez okoł o godzinę , ponownie spacerowaliś my po historycznym centrum miasta.
Czas miną ł niezauważ enie, kiedy się opamię tali - do odjazdu autobusu do Pizy został o jeszcze 20 minut. Biegną c do autobusu, w pobliż u mostu Ponte Vecchio, „wpadli” na kupca Pinokia, postanowili kupić marionetkę . Podzię kowali przestraszonemu kupcowi, ale powiedział , ż e był już przyzwyczajony do uciekają cych rosyjskich turystó w. Zjawili się punktualnie na przystanku, czekali na niego 15 minut, pili wodę , myli się przy wodotrysku. Teraz jesteś my gotowi na spotkanie z Pizą - na pomoc spadają cej wież y!
90-kilometrowa droga do Pizy biegnie przez ró wninę wzdł uż pokrojonych wł oskich hacjend. Nie uprawia się tu tylko ziemniakó w, interes robi się na sadzonkach, kimkolwiek jest - ró ż , drzewek owocowych, palm, choinek czy po prostu kukurydzy. Winnice pojawił y się bliż ej Pizy. Dzię ki „szybkiej jeź dzie naszych kierowcó w” drogę pokonaliś my w dwie godziny.
W Pizie oprowadź Antoninę , dziewczynę z Zaporoż a. Wycieczka był a doskonał a, ale nie obliczył a tego na nasz czterdziestominutowy pobyt.
Kompleks w Pizie jest pię kny. Na pewno odwiedzimy tu ponownie. Na zwiedzanie potrzeba co najmniej pó ł dnia. Opuszczamy wycieczkę i robimy wiele zdję ć . Oś wietlenie w godzinach popoł udniowych nie sprzyja dobrym zdję ciom, ale znajdujemy ś wietne ką ty. Oczywiś cie chciał em się wspią ć na wież ę , dowiedzieć się , dlaczego spada, ale bardzo brakował o czasu. Wiedzieliś my, ż e w Pizie bę dzie mał o czasu, ale nie aż tak duż o. Niemniej jednak nie ż ał ujemy, ż e opuś ciliś my Florencję (w tym czasie też tego nie rozważ ysz). Gromadzimy się w grupie przy wyjś ciu z kompleksu.
Rozprasza nas zakup pamią tek, no có ż , nie sposó b się oprzeć . Kupcy to w wię kszoś ci czarni. Sprzedają "markowe" wł oskie torby, ś miech, ś miech, ale jakoś ć nie jest zł a. Cena wynosi 45 euro, za każ dy krok od kupca spada 5 euro. Ostatnia cena to 15 - dlaczego jej nie kupił eś ? Po zakupie pamią tek stwierdzamy, ż e pozostajemy w tyle za grupą . Dosł ownie biegniemy!
I intuicyjnie nie zabrali ze sobą nawigatora. Zaginiony. Teren, na któ rym stał autobus, został zakreś lony wielkim „hakiem”, ostatecznie wykań czają c nogi. Nazywamy naszego towarzyszą cego Wł odzimierza i jesteś my. Wysiadł lekko...
Ż eń ska czę ś ć grupy sarkastycznie zauważ ył a nasze siedmiominutowe opó ź nienie do wyjazdu, ale nie zauważ ył a 30-minutowej wę dró wki naszych kierowcó w po Florencji w poszukiwaniu reszty naszej grupy.
O dziewią tej wieczorem z peł ną mocą opuszczamy Florencję i okoł o drugiej w nocy docieramy do stolicy Wł och.