Dwadzieścia dwa dni jednej podróży. Dzień szósty
Rozpocznij tutaj >>>
Oczywiś cie nie przypadkowo, oczywiś cie spę dził em duż o czasu i wytrwale studiują c miasta i wybierają c do nich trasę , szukają c darmowych parkingó w na mapach Google, a nawet ukł adają c trasy spacerowe obok zabytkó w. To wszystko pozostał o gdzieś w gł ę bi mojej pamię ci.
Jak dobrze znana postać Ilfa i Pietrowa powiedział a rano „bonjour” lub „guten morgen”, dał em mojej ż onie „giorno” po wł osku - tak witają się rano Toskań czycy, Ligurowie, Longobardowie (nie wiem jeszcze o innych), „bongiorno” oznacza „mił ego dnia”. To oznaczał o, ż e był am już zadowolona, a po ś niadaniu odnajdywał am bł ogostan przy filiż ance espresso. Dopiero po ś niadaniu, obiedzie - w ż adnym wypadku nie obrazi to ż adnego Wł ocha, przypadkiem to obserwował em, nieprzyjemnie był o patrzeć , jak zdenerwowani są kelnerzy,
serwowanie makaronu i kawy w tym samym czasie.
Sposó b, w jaki Wł osi przygotowują kawę (w każ dych warunkach), nikt jej nie gotuje - wł aś nie po to jestem gotó w przyjechać do Wł och na pó ł dnia. . . Po wizycie mam trzy miejsca na zewną trz domu, w któ rych moż e mi zaufać do robienia kawy .
Volterra znajduje się zaledwie 20 km od hotelu.
Powoli jechaliś my wą ską drogą , posł uszni znakom i intuicji, wspinają c się serpentynami na wzgó rza do wiosek, starych twierdz i gospodarstw, któ re nie był y zaznaczone na mapach. Tam jest bardzo pię knie!
Kilka kilometró w przed miastem rozpoczę ł a się stroma wspinaczka z kilkoma tuzinami zakrę tó w o 180 stopni (serpentyn), tak „lekarz zamó wił ”, wspominał Transfegerash, auta nie dał o się utrzymać na toskanii ” pomyje"...
Ł atwo z pamię ci znalazł em parking z biał ymi oznaczeniami, jedyne na nim wolne miejsce, stał o się .
Przy wyjś ciu zauważ ył em tabliczkę z napisem „dyskryminują cy” – zakaz dla wszystkich („eccetto residenti dei settori”), z wyją tkiem mieszkań có w tego sektora miasta. Ruszył , odjechał , staną ł , czepiają c się pł otu, za samochodami okolicznych mieszkań có w, krę cą c przednimi koł ami do koń ca - wię c nie moż na lasso z lawetą . To był o zbyteczne, nikt nie ewakuuje samochodó w, jeś li nie ma zakazu parkowania, turyś ci się nie obraż ają .
Do miasta wjeż dż ano przez bramę Marcoli „Porta Marcoli”.
Szliś my wzdł uż muró w fortecy Medyceuszy (Fortezza Medicea). . .
. . . poł oż ona 500 lat temu. np. jak sama Volterra.
Dł ugo szukali wejś cia do twierdzy, znaleź li je, ale szybko odeszli - jest wię zienie. Weszliś my do przytulnego parku "Enrico Fiumi". . .
. . . gdzie w kawiarni kupili pię ć pó ł litró w wody za 6 euro i opuś cili park obok staroż ytnych wykopalisk etruskiego miasta. To gł ó wne wydarzenie naszego pobytu we Wł oszech, jak się pó ź niej okazał o, już w domu na Ukrainie. Za jedyne pię ć euro moż na dostać się na teren wykopalisk do trzytysię cznych ruin, któ re na pierwszy rzut oka nie przedstawiają nic ciekawego. Ale my, po przejś ciu okoł o pię ć dziesię ciu lub stu metró w, jednocześ nie wydaliś my - Troja, wię c staroż ytne fundamenty domó w wyglą dał y jak te, któ re akurat widziano dwa razy w Turcji, lokalizacja i wielkoś ci teatru (widać to z drogi viale Franco Porretti) był y niemal dokł adną kopią trojana lub Efezu. Ale Troja jest starsza – czytał w domu, ż e wielu historykó w i archeologó w miał o to samo zdanie i ż e Etruskowie pochodzą z Azji Mniejszej.
Cokolwiek to był o, ale Rzym pojawił się po Etrurii (Toskania, Toskania - Etruskowie nazywani byli Tuskami), jego architektura, sztuka, forma rzą dó w został y zapoż yczone od Etruskó w, a Volterra był a jednym z gł ó wnych miast staroż ytnych tajemniczych ludzie, któ rzy poł oż yli podwaliny pod Imperium Rzymskie i cał ą Europę w koń cu. Innymi sł owy stanę liś my w miejscu, w któ rym rozpoczą ł się rozwó j cywilizacji europejskiej, bez przesady i za jedyne 5 euro. Sam doszedł do tego wniosku, ale jak dotą d nikt tego nie kwestionował , z wyją tkiem towarzysza Dugina, wedł ug któ rego Etruskowie to Rosjanie, któ rzy przybyli do Wł och z terenó w mię dzy wspó ł czesnym Czelabiń skiem a Astrachań , czyli „Toskananasz”.
Poszliś my na Piazza dei Priori, po drodze chcieliś my zatrzymać się przy Palazzo Viti.
Widział em znak, ale zdecydował em się na drogę powrotną (oczywiś cie zapomniał em).
Na placu znajdują się Duomo (czę ś ć tylna), Palazzo Vescovile,
Palazzo Pretorio, na któ rym opierał a się wieprzowa wież a.
Z daleka wyglą da jak ś winia, ale z bliska wyglą da jak gruba wilczyca. . .
. . . wcześ niej znana jako Wież a Podesty (burmistrza), Palazzo dei Priori. . .
. . . któ ry stał się standardem dla Sieny, Florencji i wielu innych pał acó w, jest „najstarszym” odpowiednikiem we Wł oszech, Savings Bank of Volterra.
Nawiasem mó wią c, Etruskowie mieli rzeź bę wilczycy, a nastę pnie Rzymianie zasadzili Romulusa i Remusa. Poszliś my do sklepu-muzeum wyrobó w alabastrowych.
Do pał acu przeora.
Opł ata za wstę p to 10 euro, nie pozwolili ci wspią ć się na wież ę - specjalna wycieczka, ale udał o nam się uchwycić pię kno panoramy.
I kilka myś liwcó w nad Toskanią .
Wę dró wka po ulicach też jest fajna.
Co jakiś czas natykasz się na koś cioł y, fasady domó w, drzwi i okna ró ż nych budynkó w, podwó rka zatrzymują oczy. Tak, nie zapomnij zajrzeć na wł oskie dziedziń ce. . .
. . . znajdziesz tam oazy z palmami, fontanny, freski, a nawet obrazy na ś cianach.
Oto jeden z dziedziń có w, drzwi mają.150 lat:
A po prawej stronie zobaczyli tablicę z brą zu z wizerunkiem Giordano Bruno:
A sam dom okazał się Pał acem Fattorini (Palazzo Fattorini), któ rego jeden z wł aś cicieli był w jakiś sposó b spokrewniony z prototypem Mona Lisy (Gioconda). I zobaczyli baptysterium i pó ł tuzina koś cioł ó w, któ re był y zrozumiał e i niezbyt jasne.
Katedra Santa Maria Assunta:
Zamknię te z powodu naprawy, ale nawet bez tego jest na co popatrzeć .
Przeczytaj najnowsze wiadomoś ci.
Wię cej panoram:
Kilka dodatkowych zdję ć :
Woda się skoń czył a, gł owa zaczę ł a rosną ć , zaró wno od upał u, jak i od wraż enia uznaliś my, ż e wystarczy. Poszliś my do pizzerii.
Potem kupiliś my magnes do sklepu (przywieziono ich z Wł och 15). Chodź my poszukać samochodu, moż na się w nim ochł odzić i dojechać do ciekawego miasta San Gimignano, tylko 30 km.
Okoł o 15.00 pojawił się na horyzoncie.
Ró wnież na wzgó rzu, rozpoznawalnym jak ż adne inne miasto – kilkanaś cie i pó ł wież jako latarnie dla podró ż nych. I wokó ł Toskanii i za każ dym razem nie moż na oderwać od niej wzroku.
W 15 minut jeź dziliś my po mał ym miasteczku w poszukiwaniu bezpł atnego parkingu, nie znaleź liś my go,
wjechaliś my na pł atną drogę , gdzie po odczekaniu okoł o dwudziestu minut czekaliś my, aż miejsce się zwolni i wciś nie się nie wystają c poza linie oznakowania - nie mogliś my wysią ś ć z auta, drzwi się nie otwierał y wymaganą szerokoś ć , dał em trochę do przodu, wypuś cił em moją ż onę z rzeczami, a potem sam jak najbardziej przycisną ł się lewym bokiem do drzwi pasaż era są siada. Czoł gają c się , jakby wiercą c się , wyczoł gał się prawymi drzwiami na asfalt, dostał się na tył samochodu (tam był jak najszerszy), wstał , a potem wszystko poszł o tak, jak powinno.
Jak jest wjazd, pł atnoś ć i wyjazd z parkingu. Przed szlabanem, naciskają c przycisk terminala, dostajesz token, szlaban otwiera się . Wracają c na parking, wrzuć token do terminala pł atniczego, zapł ać kartą kredytową lub gotó wką (2 euro/godzinę , 15 minut kolejnej godziny nie jest brane pod uwagę ), odbierz resztę , w razie potrzeby odbierz token z powrotem i idź do samochodu. Masz dziesię ć minut do wyjś cia,
przed szlabanem oddajesz token do terminala, szlaban podnosi się - to wszystko. Należ y pamię tać , ż e po takim staniu rysy na drzwiach auta są gwarantowane, przyjmij to jako dopł atę za przyjemnoś ci we Wł oszech, rysy są ł atwo eliminowane. Jeś li zdarzy ci się przyjechać konno, nie bę dzie problemó w z „zaparkowaniem” go - na ś cianach budynkó w jest wiele ró ż nych urzą dzeń parkingowych i nie musisz pł acić - nie ma znakó w zakazu.
Kiedy wjechał em do starego miasta, wiedział em tylko, ż e ma ponad dwa tysią ce lat i znajduje się na liś cie ś wiatowego dziedzictwa UNESCO, a 700 lat temu plaga zniszczył a ponad dwie trzecie populacja. Uważ am, ż e zwykli turyś ci nie muszą zasypywać gł owy informacjami, któ re raczej nigdy się nie przydadzą , i nie bę dę tu kopiował tekstó w z Wikipedii, któ re są dostę pne dla wszystkich. Powinno być trochę intrygi, tajemnicy, któ ra zachę ci Cię do zobaczenia i docenienia na wł asne oczy.
Dlatego chodź my, zaglą dają c do wytworó w ludzkich rą k, zaglą dają c na podwó rka…
. . . i sklepy.
Do restauracji Dorando". . .
. . . nagrodzony godł em Michelin, ale nic mi to nie powiedział o - prawie wszystkie podobne zakł ady we Wł oszech zasł ugują na nagrody. Pię tnaś cie kilometró w od San Gimignano jest miastem, w któ rym narodził się Pinokio.
Jego wielu potomkó w dotarł o tutaj. Na centralnym placu wszystko jest w porzą dku, wszystko jest w porzą dku, wszystko cieszy oczy licznych turystó w, niektó rzy z nich palą .
W kolejce po lody, poż erają c je i wycierają c pysk twarzy, rzucają pod stopy serwetkami (nawet Airedale Terrier, któ ry stracił rasę , nie pozwolił sobie na coś takiego). Swoją drogą kolejka po lody nie bez powodu - "Gelateria Dondoli" dwukrotnego mistrza ś wiata w przygotowaniu tego produktu, jest naprawdę smaczny, najwię kszy wybó r jaki mam jakie kiedykolwiek widział em w moim ż yciu. A w mieś cie, jak nam powiedziano w sklepie, robią najlepsze biał e wino w Toskanii Vernaccia. Na placu jest studnia do zbierania pienię dzy, lubią zwracać , wrzucali do niej ró ż ne eurocenty, ale zniknę li wś ró d tysię cy innych, wyję li dwa pię ciohrywienowe banknoty.
To zupeł nie inna sprawa, ale ktoś podarował nawet etui na okulary dla kreatywnoś ci.
Wież e są interesują ce, ale lepiej wyglą dają z daleka. Dwó ch z nich jest dokł adnie takich samych, jak bliź niaki,
w jednej z wież dostrzegli ś lady zamieszkiwania przez ludzi.
Sierpniowy upał jest mę czą cy, niekoń czą cy się strumień turystó w, prawie niemoż liwe jest zrobienie zdję cia bez uchwycenia w obiektywie kilkunastu nieznajomych twarzy, zawsze patrzą cych na Ciebie w tym momencie. Nie poszliś my do muzeum tortur Museo Torture”.
Opuszczają c centrum, zatrzymaliś my się w Sanjiminyan Alimentari.
Kupiliś my butelkę Vernacce, kilogram winogron, trochę prosciutto crudo (ś rednica kieł basy na zdję ciu to czterdzieś ci centymetró w), dwieś cie gram parmezanu, bochenek chleba, 1 litr soku i coś z mleko - na obiad tylko 14 euro, wszyscy jedli, wszyscy też pili. Polecam wszystkim to samo
ale spró buj zrobić to lepiej, w tym oczywiś cie San Gimignano!
Jutro postaramy się nic nie robić , nigdzie nie chodzić .
Cią g dalszy tutaj >>>