„Wszystkie drogi prowadzą do wiecznego miasta Rzymu”
Trzeci dzień naszej podró ż y do Wł och to wyjazd do Rzymu!
Rzym - z czym kojarzy się to sł owo? Mam przed oczami obrazy z ksią ż ek i filmó w historycznych: to Papież i Watykan, to Panteon, to Cezar i Marek Antonio, to Michał Anioł i Rafael i wiele wię cej.
Wcześ nie rano wyruszamy, jedziemy do Rzymu na 4 godziny, przewodnik robi wszystkie niezbę dne komunikaty: przystanki, toalety, przerwy, transfery… a pierwsza czę ś ć podró ż y ż yczy wszystkim dobrego snu w celu nabrania sił na wycieczki po Rzymie. Postanowił em, ż e nie bę dę spał , bę dę patrzeć na przyrodę za oknem autobusu, jedziemy Apeniny w gó rę iw dó ł , krajobraz jest jeden pię kniejszy od drugiego: wą wozy, gó rskie rzeki, tunele… Autobus jest cicho, prawie nikt nie rozmawia ze mną i ulega ogó lnemu nastrojowi, ja też zasypiam. Zatrzymaj się , wię kszoś ć drogi już przeszliś my, a przez resztę przewodnik rozpoczyna swoją opowieś ć o Rzymie, któ ra potem zakoń czy się dopiero o 20-21. Po raz kolejny poż ał ował a, ż e nie ma przy sobie urzą dzenia nagrywają cego: wszystko jest takie ciekawe: panowanie Mussoliniego i jego ś wita, faszyzm we Wł oszech, Watykan i papież e, historia wmurowania pierwszego kamienia ś w. Katedra Piotra itp.
Przyjechaliś my, najpierw jedziemy do Watykanu, na Plac Ś wię tego Piotra. Ostrzegali z gó ry, ż e przy wejś ciu do Watykanu, a potem do Katedry bę dzie pokaz, jak na lotnisku: ż adnych widelcó w, noż y, pilnikó w do paznokci, pę sety itp. Cał a grupa bez zwł oki przechodzi inspekcję i oto jesteś my na placu. Mó j Boż e, co to jest? Cał y plac wypeł niony jest ludź mi: turystami, pielgrzymami, buddystami w jakim ję zyku. Podczas gdy problemy organizacyjne są rozwią zywane za pomocą sł uchawek, rozglą damy się . Ze wzglę du na duż e tł umy ludzi nawet nie wiadomo, czy teren jest duż y, czy nie, szczegó lnej oryginalnoś ci nadają mu stoją ce po obu stronach pó ł kolem kolumnady. Wizyta w Katedrze odkł ada się na jakiś czas i kierujemy się do sklepó w z pamią tkami, pó ź niej nie bę dziemy mieli na to czasu. W jednym ze sklepó w rozmawiają po rosyjsku i jest to mił a niespodzianka. Tutaj wszystko jest takie samo jak wszę dzie: ksią ż ki, pocztó wki, kalendarze, magnesy, okulary, krzyż e i inne rzeczy. Wreszcie ludzie na placu stopniowo się rozchodzą i kierujemy się w kolejkę do katedry. Kolejka jest ogromna, ale porusza się szybko, znowu ekran, kontrola twarzy: ż adnych nagich ramion i kró tkich spó dniczek. Mijamy Drzwi Ś wię te, któ re otwierane są tylko w rocznice, i innymi drzwiami wchodzimy do najwię kszej Katedry na ś wiecie. Kiedy wchodzi się do Katedry, wraż enie jej ogromu nie od razu rzuca się w oczy, stopniowo, ale ile tam jest: grupy rzeź biarskie i poszczegó lne rzeź by, drewniane krucyfiksy, kolumny, pię knie malowane sklepienia, baldachim z brą zu nad oł tarzem papieskim, gró b ś w. Piotra, kolorowe witraż e, na jednym z nich przedstawia Ducha Ś wię tego w postaci goł ę bicy, no i oczywiś cie kopuł a Katedry, arcydzieł o geniuszu Michał a Anioł a. Szliś my w lewo, potem prosto, potem znowu w lewo, potem w prawo, poszliś my na wezwanie przewodnika, inaczej moż na by się w ogó le zgubić przy tylu ludziach. To po prostu najwię ksza i najpię kniejsza ze wszystkich katedr, jakie kiedykolwiek widział em i odwiedził em.
Należ y zauważ yć , jak urocze są te sł uchawki: nie trzeba cią gle patrzeć oczami przewodnika, aby nadą ż yć za grupą . Cią gle go sł yszysz, moż esz się gdzieś zatrzymać , zrobić zdję cie, ale niczego nie przegapisz, sł yszysz wszystko, co mó wi przewodnik, a on cią gle orientuje się w jakim kierunku idzie i na co zwracać szczegó lną uwagę i co najpierw zobaczyć . Na zaletę sł uchawek wpł ynie też pó ź niej, podczas zwiedzania miasta: „. . . tu dochodzisz do skrzyż owania i skrę casz w prawo, bę dzie przejś cie dla pieszych, przechodź powoli, tam na Was wszystkich czekam”. . . ten, kto idzie 30-50 metró w dalej, wcią ż nie widzi za sobą skrzyż owania, ale już wie, ż e gdzieś bę dzie i tam musi skrę cić w prawo. Bardzo wygodne, przez wszystkie 5 dni nikt nigdzie się nie zgubił . Przewodnik zawsze szedł z przodu, a eskorta grupy z czerwoną flagą z tył u lub prawie z tył u, w niektó rych przypadkach takż e z przodu, wskazują ca kierunek, ale to bez sł uchawek.
Nastę pnie kierujemy się do Zamku Ś wię tego Anioł a, do tego majestatycznego grobowca, nie ma czasu, poznajemy się tylko z zewną trz. Pierwsze wraż enie to nie do zdobycia forteca (zachowana od niepamię tnych czasó w), choć pomyś lana jako mauzoleum dla szczą tkó w cesarza Hadriana. Na szczycie zamku znajduje się pomnik Archanioł a Michał a. Przewodnik duż o opowiada o zamku, o wnę trzu, malutkich komnatach, salach centralnych, Dworze Anioł a… Szkoda, ż e nie zdą ż yliś my się powę drować do ś rodka, moż e innym razem. Na wspaniał ym moś cie ś w. Anioł a, ozdobionym 10 posą gami anioł ó w, przechodzimy na drugą stronę rzeki i kierujemy się na Piazza Navona. Kiedy filmowaliś my wszystkie posą gi, grupa już szł a naprzó d, ale nie zgubiliś my się : cią gle otrzymywaliś my informacje: jedziemy prosto, przechodzimy przez ulicę , skrę camy w lewo itd. Bo jedni zwalniają przy moś cie, tak jak my, inni przy witrynach sklepowych, ale nigdy nie wiadomo gdzie, a dzię ki ogó lnym informacjom zawsze wiadomo, doką d się udać . Most bardzo mi się podobał , został bym tam dł uż ej, a widok z mostu na zamek jest zupeł nie inny, ale nie ma czasu, nie ma czasu.
Plac Navona w kształ cie wydł uż onego prostoką ta z trzema ozdobnymi fontannami: Fontanną Czterech Rzek, Fontanną Moor i Fontanną Neptuna. Znowu na placu jest niezliczona iloś ć turystó w, nie da się zrobić przyzwoitego zdję cia, ż eby nikt nie przeszkadzał : czyjaś rę ka lub czę ś ć gł owy na pewno znajdzie się w kadrze. Jest tu wielu artystó w sprzedają cych swoje obrazy, nawet te zł e. Wszystkie te miejsca nazywane są „barokowym Rzymem”. Teraz zbliż amy się do Panteonu z grobowcami kró ló w wł oskich i kró la malarstwa Rafaela. Lewa strona fasady Panteonu był a w trakcie renowacji, ale to nie przeszkodził o nam w docenieniu ś wią tyni za zasł ugi.
Wszyscy są zmę czeni, wreszcie pierwsza przerwa. A na tym placu moż na był o spę dzić cał y dzień w kawiarni na filiż ankę kawy: ż eby dobrze obejrzeć fontanny, pooglą dać turystó w, zrobić przyzwoite zdję cia, napić się lodó w, tu my jedliś my lody, to jedyne rzecz, któ rą udał o nam się zrobić na przerwie i znowu w drodze, dalej na zapoznanie się z Rzymem.
Nastę pnie odwiedzamy ś wią tynię Minerwy, któ rej wyglą d nie wyró ż nia się niczym superoryginalnym ani szczegó lnie atrakcyjnym. Pisał em o tym już w pierwszej czę ś ci mojej opowieś ci, zaobserwowano to już w innych miastach Wł och. Ale w ś rodku wszystko jest bardzo bogato zdobione, jest wiele dzieł sztuki, to tutaj stoi pomnik Michał a Anioł a „Chrystus pod krzyż em”. Groby, wiele obrazó w, np. Wniebowstą pienie Matki Boż ej – to pamię tam. Ale najważ niejszą rzeczą , z któ rej ten koś ció ł zasł yną ł , był y procesy ekskomuniki itp. (Hrabia Cagliostro i Galileo Galilei).
Nasza droga prowadzi dalej do Placu Trevi ze wspaniał ą i sł ynną fontanną Rzymu - Fontanną di Trevi. Fontanna jest jednak bardzo niezwykł a, jak wszystko w Rzymie. Fontanna jest ozdobiona ró ż nymi posą gami, z któ rych gł ó wnym jest Neptun. Za fontanną znajduje się fasada Pał acu Poli. Istnieje przekonanie, ż e kto wrzuci monetę do fontanny, wró ci ponownie do Rzymu. I znowu turyś ci, turyś ci, turyś ci… nie da się przecisną ć , prawie trzeba stać w kolejce, ż eby jakoś tę fontannę usuną ć .
Tutaj mamy kolejną pauzę . Pokazuje nam mał a i moim zdaniem niedroga pizzeria, gdzie pizza jest sprzedawana na wagę i kosztuje 1.20 euro za 100.00 gramó w. Po odpoczynku kierujemy się na Piazza Venezia. Znajdują cy się na nim Pał ac Wenecki uważ any jest przez samych Wł ochó w za najbrzydszą budowlę w cał ym Rzymie, a co im się w nim nie podoba? Moż e dlatego, ż e Mussolini wygł aszał swoje przemó wienia z balkonu tego pał acu? I podobał o mi się to i wszystko, co udał o nam się już zobaczyć w Rzymie. W drodze na ten plac poszliś my do kilku koś cioł ó w, teraz nawet nie pamię tam nazwy, jednym z nich był koś ció ł jezuitó w. Obchodzili pał ac tylko dookoł a, nawet po schodach nie dał o się wspią ć trochę wyż ej, wszystko był o zablokowane. Dalej
Wzgó rze Kapitoliń skie, na jego szczycie znajduje się plac stworzony wedł ug genialnego projektu samego Michał a Anioł a. Na ten plac prowadzą.2 schody, my oczywiś cie weszliś my na ten ł agodniejszy i wszyscy byli już zmę czeni. To jest tak zwany „staroż ytny Rzym”. Znajduje się tu Pał ac Senatoró w, Pał ac Konserwatystó w i Nowy Pał ac, obecnie funkcjonują muzea z bogatymi zbiorami dzieł sztuki. Znowu ze wzglę du na brak wolnego czasu nie zwiedziliś my tych muzeó w, ale duż o nam o nich mó wiono. Są tam sł ynne posą gi, na przykł ad sł ynny posą g jako symbol Rzymu - Wilk Kapitoliń ski, figurki braci bliź niakó w Romulusa i Remusa, obrazy Rubensa i Caravaggia, innych artystó w nie pamię tam, tylko nie są dobrze znany. Przechowywany jest tam ró wnież oryginalny posą g cesarza Marka Aureliusza, któ rego kopia znajduje się na ś rodku placu. Nasz przewodnik, có ż , po prostu niewyczerpane ź ró dł o wiedzy, opowiedział wiele rzeczy, któ rych nie moż na znaleź ć w ksią ż kach.
A przed nami Forum Romanum i Koloseum. Zaczę ł o się ś ciemniać , wię c naszym amatorskim sprzę tem nie udał o nam się zrobić przyzwoitych zdję ć . Poszliś my dalej i zatrzymaliś my się na tarasie widokowym. Patrzą c z gó ry na te staroż ytne fora, wydaje mi się , ż e czas się tu zupeł nie zatrzymał i znó w w mojej pamię ci pojawiają się zdję cia z filmó w: walki gladiatoró w, spotkania i procesy. . . Juliusz Cezar....Mark Antonio. . . legenda Romulusa i Reme… Cesarza Konstantyna… Cesarza Tytusa… Bogini Wenus i… i… i… Nie sposó b wymienić wszystkiego. Moż na był o kupić bilety i zobaczyć wszystkie ł uki i pozostał oś ci pał acó w i ś wią tyń , no có ż , znowu - nie ma czasu. Wró cił bym tu na dł uż ej niż jeden dzień ! Robi się ciemno, powoli schodzimy ze wzgó rza, fotografują c wszystko dookoł a w biegu i kierujemy się w stronę Koloseum. Nie wchodzimy do ś rodka, ta wizyta jest odkł adana na kolejną wizytę w Rzymie, jak zwykle nie ma czasu. Sł yszymy o Ł uku Konstantyna, o panowaniu Nerona, amfiteatrze Flawiusza (Koloseum), o systemie wejś ć i wyjś ć , o podziemnych korytarzach. . . Autobus już na nas czeka, ale my nie chce odejś ć . To pierwsze miasto we Wł oszech, z któ rego w ogó le nie chciał em wyjeż dż ać . Wcią ż mijamy niektó re ś wią tynie i koś cioł y, mijamy muzea i fontanny, nasz niestrudzony przewodnik opowiada o wszystkim po drodze, ale niewiele jest już w naszej pamię ci: tyle wraż eń , emocji, informacji… pó ź nym wieczorem docieramy na hotel, jedno pragnienie: spać , bo jutro nowy dzień wycieczki, czekają na nas Piza i Florencja.