Nie martw się ani nie idź do łaźni! Chiny-2017. Część 2. Droga do siebie.

20 Lipiec 2017 Czas podróży: z 29 Moze 2017 na 31 Moze 2017
Reputacja: +7253
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Cał e nasze ż ycie jest ś cież ką do nas samych.

Cokolwiek robimy – zł oś cimy się lub radujemy, wychowujemy dzieci lub obraż amy rodzicó w, tworzymy arcydzieł a lub niszczymy ś rodowisko – robimy to dla siebie. Dla siebie i dla siebie. Nie myś limy o tym, ale to nie zmienia istoty. I wcale nie trzeba siedzieć w jaskini przez 9 lat i patrzeć na ś cianę . Ale jeś li siedzisz i patrzysz, rodzi się szczegó lna filozofia - buddyzm zen. Po rosyjsku brzmiał oby to - Droga do siebie. A po chiń sku - Chan.

Lubię buddyzm zen, ponieważ nie jest religią . Czy moż esz sobie wyobrazić ? Jest klasztor, mnisi, miliony wyznawcó w, ale nie ma religii. Co wię cej, sam zał oż yciel buddyzmu zen powiedział kiedyś bardzo wyraź nie:

„Wszystko, co należ y do ś wiata, jest iluzją , klasztory i mnisi są tak samo nierealni jak ty i ja”.

W naukach Chana nie ma boga, któ rego należ y czcić , ceremonii, piekł a ani nieba. Nawet tak kluczowa koncepcja jak dusza nie istnieje.


Ch'an nie ma nic wspó lnego z afirmacją czy negacją . Kiedy coś jest zaprzeczone, sama negacja zawiera już element przeciwny. To samo moż na powiedzieć o stwierdzeniu.

"Nauka Zen jest jak okno. Na począ tku patrzymy na szkł o i widzimy tylko niewyraź ne odbicie naszej wł asnej twarzy. Ale kiedy się uczymy i nasza wizja staje się jaś niejsza, Nauka staje się jaś niejsza. Aż w koń cu szkł o w okno staje się cał kowicie przezroczyste. Wtedy patrzymy przez nie. Widzimy wszystko. Nasza prawdziwa twarz. "

Czy cię pomylił em? )

Teraz to rozplą czę .

W gó rach Songshan, niedaleko miasta Luoyang, znajduje się pię kny i bardzo stary klasztor Shao Lin. Nazywana jest kolebką sztuk walki. Ale w rzeczywistoś ci jest to kolebka nauk Chana lub, jak wiemy lepiej, po japoń sku Zen. Na pewno sł yszał eś o mistrzach Kung Fu? To tylko oni. Mnisi z Shao Lin poprzez medytację i wyczerpują cy trening osią gają fantastyczne rezultaty w akrobatyce, walce wrę cz, walce bronią i… choreografii. Taniec mnicha Shaolin jest boski, mimo ż e są to mnisi bez religii)

Oczywiś cie chcieliś my zobaczyć sł ynny wystę p mnichó w z Shaolin, ale nie moż na był o pojechać do Luoyang. Có ż , jeś li Mahomet nie pó jdzie na gó rę . . )) Wtedy gó ra czasami sama przychodzi)

Teraz zostawimy walizki w hostelu i udamy się tam, gdzie w Pekinie moż na zobaczyć mnichó w najsł ynniejszego klasztoru na ś wiecie – Shao Lin. Do Czerwonego Teatru,

Aby dostać się do Teatru Czerwonego z centrum turystycznego, w któ rym znajduje się nasz hostel, musisz dojś ć do stacji metra Zhushikou, któ ra znajduje się na koń cu ulicy Qianmen i z przesiadką dostać się na wschó d Tiantan Stacja bramowa, ską d ponownie idziesz do teatru.

Mnisi przygotowują się do przedstawienia.

Kiedy wypowiadam sł owo „mnisi”, kojarzy mi się z siwobrodymi starcami w dł ugich szatach. Ale ci mnisi okazali się zupeł nie inni


W Czerwonym Teatrze od 13 lat dwa razy dziennie odbywa się spektakl „Legenda Kung Fu”, lepiej zarezerwować bilety z wyprzedzeniem - sala jest peł na! Pokaz jest naprawdę ś wietny! Nigdy czegoś takiego nie widział em. To nie jest taniec w peł nym tego sł owa znaczeniu, ale balet jest obecny. A takż e akrobatyki i sztuk walki. Jednak to już historia. Powiedział bym nawet dramat.

Mał y chł opiec przychodzi do klasztoru, nie wiedzą c dokł adnie, czego chce. Nawiasem mó wią c, jego matka jest ró wnież osobą niepewną siebie) Przez chwilę oboje wą tpią , ale potem dziecko jest porywane przez ró wieś nikó w. Lata nauki mijają , chł opak sprawny i pracowity, wszystko mu idzie dobrze. Ale nagle się zakochuje. Tu zaczyna się dramat. Chce być ze swoją ukochaną , ale walczą cy przyjaciele nie mogą pozwolić mu na taki luksus i z cał ej sił y ingerować w tę mił oś ć . W koń cu chł opiec staje się nie tylko mistrzem Kung Fu, ale takż e najważ niejszym mnichem.

Wł aś ciwie to wszystko.

Ale aktorzy są tak ś wietni, zaró wno doroś li, jak i dzieci, ż e nawet nasze ciał a, wyczerpane zasypianiem w kró tkich przerwach, ocenił y to jako najlepsze przedstawienie, a podczas podró ż y po Chinach widzieliś my ich jeszcze kilku.

Oczywiś cie nie mogł em dobrze strzelać , ale komuś udał o się zrobić mał e nacię cie, któ re dobrze oddaje esencję .

https://www.youtube.com/watch? v=F2o71sBIYkk

Jeś li jesteś w Pekinie, koniecznie udaj się do Teatru Czerwonego, nawet jeś li nie jesteś fanem sztuk walki. Nie moż esz pomó c, ale to lubię .

Bardzo trudno jest sfotografować , ale naprawdę chcę )

Do naszego hotelu dotarliś my tą samą drogą - metrem, z przesiadką . Metro w Pekinie jest intuicyjne, automaty biletowe mają angloję zyczny interfejs, wybó r stacji wedł ug schematu i nazwy. Jeś li któ ryś z obcokrajowcó w jest bardzo gł upi, na pewno ktoś podejdzie i pomoż e. Automaty akceptują.5 i 10 juanó w, jest na nich napisane, przyjrzyj się uważ nie, moż e to Twoje akceptuje inne rachunki) Byliś my czasem bardzo gł upi, nie bez tego oczywiś cie) W rezultacie wszystko nam się uł oż ył o, chociaż raz wcią ż szukaliś my kasjera i kupowaliś my w nim bilety.


Chenmen Pedestrian Street kł adzie się wcześ nie spać . Dł ugo szukaliś my miejsca na obiad, wszystkie knajpki albo był y przed nami zamknię te, albo wyglą dał y nieapetycznie. W koń cu, skrę cają c już w naszą ulicę Dajalan, znaleź liś my mał ą restaurację , któ ra wpuś cił a nas do ś rodka. Nie moż emy powiedzieć , ż e bardzo nam się podobał o, ale wybó r był niewielki.

Okazał o się , ż e menu jest ze zdję ciami, przeglą daliś my je tam iz powrotem i zamó wiliś my wł asne jedzenie. Kelnerka nie mó wi po angielsku, ja nie mó wię zbyt dobrze po chiń sku. Sam wybrał em makaron, na zdję ciu wyglą dał jak wietnamska zupa, a Nadia zamó wił a kompleks: kilka kawał kó w jedzenia na talerzu i filiż anki rosoł u. Kelnerka kilka razy pytał a, czy chcemy dwa to i dwa tamto, nawet pró bował a nam coś wytł umaczyć po chiń sku i namó wił a do zjedzenia kaczki po pekiń sku, ale stanowczo odmó wiliś my, mamy jedno to i jedno to. I nie kł ó ć się ! Przynieś to, mó wił em ci!

Jakiś chł opak przynió sł jedzenie, jak poszedł em umyć rę ce, poł oż ył wszystko na ś rodku stoł u.

„Przynieś li ci jedzenie” – powiedział a Nadya, kiedy wró cił am.

Patrzył em z przeraż eniem na ogromny talerz makaronu z surową , startą rzepą (moż e to nawet buraczki)), polał em go bulionem z kubka, z któ rego wypadł a ł apka kurczaka) Ci, któ rzy byli zainteresowani Chinami wiedzą , ż e Chiń czycy są bardzo lubi ł apki z kurczaka i kaczki. Wiedzieliś my o tym. Ale nie spodziewał em się , ż e zmierzę się z tym tak szybko)

Opró cz ł apy bulion zawierał dwa kawał ki bardzo starej, prawie skamieniał ej ryby, kilka gorzkich korzeni i grzyba.

Jem tę zupę , a Chiń czycy na nas patrzą . Nadia siedzi, czekają c na swoje zamó wienie.

Przynoszą czek. Pł acimy. Oto zać mienie, na Boga. Nie ma jeszcze jedzenia, ale już pł acimy) W Chinach! )

Jeś li już wszystko zgadł eś , nie ś miej się gł oś no)

„Nadia”, mó wię jej, „jeś li tak dł ugo nie przynoszą ci jedzenia w Azji, moż e to oznaczać , ż e ci go nie przyniosą . Musisz wiedzieć !

- Tak, to nie jest konieczne - mó wi skromnie Nadia - pewnie gotują .


Przez kolejne pię tnaś cie minut entuzjastycznie zmagam się z kurzą ł apą , ostroż nie przeż uwam rzepę i rozprowadzam schł odzony makaron po talerzu. Potem zdecydowanie wstaję i idę szukać ż ywych ludzi. I muszę powiedzieć , ż e ś wiatł o w holu gł ó wnym został o już wył ą czone. W miejscu, w któ rym siedzimy, ś wiecą mał e lampki.

No tak naprawdę nikogo, ktoś wydaje się być ochroniarzem, gryzą cym w najciemniejszym miejscu i go znajduję .

- Co to jest? - Rzucam mu czek.

„Kluski” – odpowiada.

- Dobra, kluski, zgadzam się . A to?

-A gdzie on jest? ? Chcę go zobaczyć !

„Chodź my”, mó wi i prowadzi mnie do naszego stolika.

-Oto makaron - wskazuje na mó j gigantyczny talerz - a oto bulion - na mał y kubek, w któ rym kuli się ż ał oś nie kurcza ł apka.

Oznacza to, ż e zmieszał em dwa dania i w jednym gardle. . .

Jakie ż enują ce.

Wiesz, gdyby to wcią ż był a rodzima osoba, ale dzień temu poznaliś my Nadię na lotnisku Szeremietiewo. Oczywiś cie widzieliś my się już w ł aź ni, ale tej znajomoś ci jeszcze nie moż na był o nazwać bliską .

„Zadzwoń do kelnera” – proponuję ponuro straż nikowi.

Patrzy w zamyś leniu i odchodzi w ciemnoś ć .

-Przepraszam Nadyo, zaczynam z poczuciem winy.

-Co ty, nie przepraszaj, sam ci powiedział em, ż e to jest twoje jedzenie.

Przyjeż dż a nasza kelnerka w piż amie. Wstaje, przeciera oczy, zupeł nie nie rozumie, czego od niej chcemy. I chcemy od niej tego talerza z innym jedzeniem, któ re jest narysowane w menu.

-Gdzie jest pł yta? Zamó wiliś my.

Kelnerka pokazuje, ż e zawartoś ć talerza znajdował a się w filiż ance bulionu.

Mogę sobie tylko wyobrazić , jak sama kelnerka opowiada tę historię swoim znajomym))

„Dwó ch Laowas przyszł o i zamó wił o jeden bulion i jeden makaron. Mó wię im, weź dwie porcje makaronu i dwie porcje bulionu. Nie, stoją na swoim miejscu. Chciwi - przeraż enie, nie wzię li kaczki, chcą tego bł ota. Tł umaczę im, ż e nie bę dziecie mogli tego zjeś ć , zwł aszcza razem. Oni nalegają . Do diabł a z tobą . Przyniosł a zamó wienie i od razu je obliczył a, kto wie, nagle nie zapł acą pó ź niej, gdy wszystko poż rą . A co najważ niejsze, na stoł ach są mał e talerzyki, specjalnie do podzielenia duż ej porcji, ale nie, jeden ś cią ga miskę do siebie i zjada ją na dwa gardł a, a drugi patrzy na nią i uś miecha się . Prawdopodobnie na diecie”


Oczywiś cie wielokrotnie wspominaliś my tę historię i ś mialiś my się , ale wtedy gł odna Nadia wcale się nie ś miał a. Pró bował em nakarmić ją kijowskim bananem i batonami energetycznymi. Dzię ki Bogu, ż e Nadia ma wspaniał y charakter i nie obwiniał a mnie.

Był a też opowieś ć o tym, jak przed pó jś ciem spać w hostelu szukał am wody na piguł kę i polewali mnie wrzą tkiem.

-Ta woda jest gorą ca! A ja wezmę trochę tabletek!

-Ochł onie- i sł odki uś miech.

Có ż moż esz zrobić ? )

Pró bował em ze wszystkimi rozmawiać po chiń sku, wszyscy pró bowali ze mną rozmawiać po angielsku, popił em tabletki wrzą tkiem i poszedł em spać )

Spaliś my mocno, ale szybko. Rano musieliś my udać się pod Wielki Mur Chiń ski.

Mam nadzieję , ż e wybaczycie mi wykorzystanie zdję ć z Internetu) Przesył am swoje zdję cia do albumu.

Oto pierwsza czę ś ć

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Красный театр
Красный театр
Монахи
Красный театр
Красный театр