Drogą morską przez Pekin
Podró ż owaliś my z biurem podró ż y „MorinTour” (bardzo jasna praca, zauważ am) w ramach programu „Pekin + wakacje w kurorcie Beidaihe nad Morzem Ż ó ł tym”. Zaję ł o to dwa tygodnie: dwa, a wł aś ciwie pó ł tora dnia spę dzone w Pekinie, 6 peł nych (lub 7 kalendarzowych) dni / 6 nocy na morzu. Reszta czasu jest w drodze, z 12-godzinną podró ż ą w obie strony do celnikó w trzech krajó w (Rosja, Mongolia, Chiny). Byliś my w drodze przez dwa dni tam iz powrotem. Chiń ski pocią g, Pekin-Moskwa. Chiń scy konduktorzy są inni: są cał kiem rozsą dni, choć nie mó wią cy, ale rozumieją cy rosyjscy pasaż erowie, są sprytni, któ rzy się uś miechają , rozumieją doskonale, ale udają , ż e jesteś tylko kosmitą . W Chinach dostaliś my darmowe kupony na jedzenie w wagonie restauracyjnym (okazał y się , ż e był y to dwa posił ki). Moż na był o tam zjeś ć lunch lub wzią ć jedzenie w przedziale. Mię so sojowe, trochę zieleniny, trochę warzyw w oś lizgł ej zupie, obowią zkowa filiż anka ryż u. Napoje kupowano na wł asny koszt. W tym samym czasie na terenie ChRL butelka wody kosztował a dwa juany, a na terenie MPR był o to już.10!
Osobno o naszej eskorcie w Pekinie. Naszym przewodnikiem był a cudowna dziewczyna o imieniu Sonya. Oczywiś cie po chiń sku jej imię brzmi jakoś inaczej, ale dla Rosjan to Sonia. Bardzo mił a dziewczyna, studiował a rosyjski na chiń skim uniwersytecie, sama pochodzi z Harbinu. Opró cz tego, ż e przyzwoicie mó wi po rosyjsku, speł niał a ró wnież nasze proś by i ż yczenia oraz pomagał a w ró ż nych domowych drobiazgach. Naszym kierowcą był Zhao, chyba tak brzmi jego imię . Nie mó wił po rosyjsku, ale Sonya rozwią zał a z nim wiele problemó w, ogó lnie przyjaciel okazał się bardzo waż ny w naszej podró ż y. Ich dzień pracy oficjalnie koń czył się o 18:00, ale niezł omnie towarzyszyli nam do 21:00 i spotkaliś my się z nimi wcześ nie rano. Generalnie gospodarz w Pekinie pracował na pię ć punktó w.
Zostaliś my umieszczeni w Hong Yu Ming Hotel, nowiutkim hotelu 3*, prawie w centrum, ale jednocześ nie poł oż onym przy cichej ulicy, a hał as autostrad nie docierał do nas. W drodze powrotnej spę dziliś my w nim noc, dlatego wyjeż dż ają c z Pekinu nad morze, zostawiliś my tam bagaż e, co jest bardzo wygodne, nie zabieraliś my ze sobą nic dodatkowego. Turyś ci pamię tajcie o tym, ż e w każ dym hotelu moż na zostawić rzeczy w przechowalni bagaż u.
Ż ywnoś ć . Pierwszego dnia naszego pobytu w Pekinie poprosiliś my się o obiad na sł ynnej kaczce po pekiń sku. Sonya zarezerwował a przez telefon stolik w restauracji i sama zdecydował a się na menu. Myś lę , ż e ta instytucja był a doś ć demokratyczna. Jadał y tam rodziny z dzieć mi, mł odzi studenci typu studenckiego. Usiedliś my w biurze i przyniesiono jedzenie. Tak wiele. Dlatego lepiej zamawiać samemu, opierają c się na wł asnych sił ach. Nawiasem mó wią c, nastę pnego wieczoru chcieli zjeś ć obiad w taki sposó b, aby zamó wić mniej jedzenia. Sonya zabrał a nas do restauracji, gdzie za jedzenie pł aci się wedł ug iloś ci osó b, a dania przynoszą sami, bez wyboru. Ale nawet to okazał o się dla nas duż o, choć koszt obiadu to tylko 50 juanó w od osoby.
Generalnie przez cał y nasz pobyt w Chinach nie braliś my niczego szczegó lnie egzotycznego w jedzeniu, a prawie wszystko jest przystosowane dla Europejczykó w, widelce przywozi się do woli w restauracjach i kawiarniach, jednak pikantnoś ć jest obecna we wszystkich potrawach. O jedzeniu w Beidaihe poniż ej.
Wycieczki. W Pekinie w pó ł tora dnia zwiedziliś my fabryki jedwabiu, jadeitu, pereł , ceremonię parzenia herbaty, obiekty olimpijskie, Wielki Mur Chiń ski, Ś wią tynię Nieba, pokaz akrobatyczny (ś wietna akcja, polecam! ) I oglą dał em kung- Ugh. Doś wiadczeni ludzie mó wią , ż e w kró tkim czasie duż o udał o nam się , wię c jeszcze raz dzię kujemy naszej Sonyi.
Był em pod wraż eniem chiń skiego pocią gu, któ rym jechaliś my z Pekinu do Beidaihe. Byliś my jedynymi obcokrajowcami w samochodzie, reszta to miejscowi, któ rzy przez cał ą drogę , prawie trzy godziny z rzę du: rozmawiają c gł oś no, ś mieją c się , lekkomyś lnie grają c w karty z hał asem i krzykiem, ł uskają c nasiona, gryzą c jabł ka, piją c zieloną herbatę , robili sobie masaż e, a niektó rym udał o się nawet zdrzemną ć się w tym zgieł ku. Wysiedliś my z pocią gu z ż eliwnymi gł owami.
Beidaihe. Na stacji powitał a nas przewodniczka o imieniu Lena (uczył a się w szkole Uł an-Ude, wię c rosyjski jest doskonał y). Zameldowanie w hotelu Open 3*, w któ rym mieliś my mieszkać przez tydzień , zaplanowano dopiero za kilka godzin. Zostawiliś my wię c nasze rzeczy w recepcji i poszliś my na kolację . Swoją drogą planuję odpoczynek w tym hotelu, uwaga! Pokoje są zwalniane o godzinie 12:00. Dlatego jeś li przyjedziesz rano, pamię taj, ż e przed godziną , a nawet dwiema, moż esz nie dostać się do pokoju. Bą dź cierpliwy i bą dź przygotowany na taką sytuację . I dalej. O ile rozumiem, grupy nie mają tu stał ego przewodnika. Jest witacz, a potem po prostu przekazuje turystó w z rą k do rą k, w zależ noś ci od wycieczek, swoim kolegom. Lena dzwonił a do nas wieczorami i pytał a o plany na dzień . Pomimo pozornego zamieszania i zamieszania, nie był o ani jednego przebicia. Chociaż w dniu wyjazdu był a mał a nakł adka. Wedł ug programu organizatora wyjazd na dworzec pocią giem do Pekinu był zaplanowany na 12 godzin, po wymeldowaniu się z pokoju. W rzeczywistoś ci spę dziliś my kolejne dwie godziny w recepcji hotelu, ponieważ pocią g teraz kursuje pó ź niej. A moż e przewodnicy popeł nili bł ą d i zapomnieli kupić nam bilety.
Za radą naszej przewodniczki Leny zjedliś my obiad w restauracji „Manchuria”, któ ra znajduje się na terenie sanatorium gó rniczego. Obsł uga mó wi po rosyjsku, dania dostosowane do naszych upodobań , menu po rosyjsku, ceny bardzo rozsą dne, nie zaobserwowano ż adnych zaburzeń , wię c jedliś my tam też kilka razy. Wzię liś my od nich wizytó wkę , pokazaliś my taksó wkarzom i za 10 yuanó w dowieziono nas tam z wiatrem w pią tkę . Szliś my kilka razy, to okoł o 25 minut od Open. Tam pili najsmaczniejsze piwo, nazywają je winogronowym, a w smaku naprawdę są nuty „Isabelli”. Ale wielu piją cych piwo nie lubi tego, ponieważ wyglą da jak sok gazowany.
O taksó wce w Beidaihe. W pobliż u każ dego hotelu "wypasają się " taksó wkarze. Moż esz chodzić po mieś cie do dowolnego koń ca za 10 juanó w. Poż ą dane są wizytó wki niezbę dnych hoteli, sklepó w, restauracji itp. To znacznie uł atwia komunikację z kierowcą . Mieliś my też mapę Beidaihe w rozmiarze pocztó wki, któ rą wrę czył nam hotel i czę sto z niej korzystaliś my. Wkł adasz palec we wł aś ciwe miejsce (jest napisane po rosyjsku i chiń sku) i spokojnie jedziesz. Fakt, ż e nasza czwó rka zwykle siedział a na tylnym siedzeniu, nikogo nie oburzył .
Zamieszkaliś my w starym budynku numer 1. Hotel ma też nowe budynki, ale ja do nich nie poszł am, wię c nie wiem na pewno, ale tam mó wią lepiej. Biorą c jednak pod uwagę , ż e nie przyszliś my krę cić się w pokojach, ale odpoczą ć nad morzem i wybrać się na wycieczki, warunki są cał kiem do przyję cia. Telewizor, lodó wka, ogromne ł ó ż ka, wanna z prysznicem, wszystko jest jak należ y. Coś oczywiś cie wymaga naprawy, ale powtarzam, nie zrobił o to na mnie ż adnego negatywnego wraż enia. W hotelu znajduje się centrum odnowy biologicznej, krę gielnia (wieczorami), centrum rozrywki (tenis, szachy, curling itp. ), w pobliż u dyskoteka. Ale wyznaję , nigdzie nie był em - nie był o czasu!
Jedzenie w hotelu jest dobre. Ś niadania w formie bufetu, wiele dań , w tym nasze zwykł e menu: jajka sadzone, frytki, jajka na twardo, szynka. Ale osobiś cie oparł am się na warzywach, był y to gł ó wnie sał atki. Jedynym owocem był arbuz.
W supermarkecie moż na kupić nie tylko artykuł y spoż ywcze. Ś wietny sklep znajduje się niedaleko hotelu, przy drodze do Parku Olimpijskiego, tylko na skrzyż owaniu, gdzie zegar jest trawnikiem, trzeba skrę cić w lewo, a trochę dalej po prawej stronie bę dzie supermarket , jak jest napisane, nie przejdziesz obok. Na miejscu znajduje się ró wnież sklepik (napoje, sł odycze, makarony bł yskawiczne). Owoce moż na też kupić u ulicznych sprzedawcó w, ale w sklepie wydawał o nam się , ż e to wszystko jest znacznie tań sze (cena podana jest za pó ł kilograma). Na ulicach sprzedawcy targują się , ale nadal nie obniż ają cen poniż ej cen sklepowych.
Morze. To rzeczywiś cie Ż ó ł ty, tyle ż e nie czysty ż ó ł ty, ale szaroż ó ł ty, brudny beż . Ciepł y. Pod koniec czerwca woda miał a 22-24 stopnie przy temperaturze powietrza +32-34. Plaż e są piaszczyste, w morzu prawie nie ma glonó w, ryby biegają wokó ł brzegu, nie widziano meduz ani innych gadó w morskich. Rano cał kiem czyste morze, kiedy piasek z dna jeszcze się nie podnió sł . Nie powiem, ż e plaż e są brudne, nie brudniejsze niż Morze Czarne (w sensie ś mieci).
Na plaż ach jest wielu Chiń czykó w i Rosjan, nie był o podział u na narody i narodowoś ci, już przed naszym wyjazdem wojsko odgrodził o czę ś ć plaż y tak, ż e trzeba był o iś ć trochę dalej, ż eby popł ywać . Okazuje się , ż e sam sezon zaczyna się w lipcu, a my odpoczywaliś my pod koniec czerwca, wię c hotele był y w poł owie puste, a ludzi wszę dzie był o mał o.
Gł ó wną cechą Beidaihe jest fontanna ś wiatł a i muzyki w Parku Olimpijskim, któ ra dział a wieczorami. Zapewne wszyscy turyś ci zbiegają się , aby na nią spojrzeć . Radzę przyszł ym wczasowiczom, aby oglą dali go z centralnego punktu wzdł uż zewnę trznego obwodu. Od strony pomnika widok jest gorszy. Sam Park Olimpijski to takż e lokalna duma. W Lantern Park jest duż o zabawy, polecamy na wieczorną wizytę . Miasto posiada ró wnież wiele fontann, sztucznych stawó w, wodospadó w, parkó w i skweró w.
Zakupy. Jeden z dni, któ re postanowiliś my poś wię cić temu wydarzeniu. Do miasta Qinghuangdao pojechaliś my zwykł ym autobusem numer 34. Pokazali nazwę poż ą danego przystanku (przewodnik do nas napisał ), a konduktor wysadził nas tam, gdzie był o to potrzebne. Jechaliś my okoł o 25 minut. Polecam 6-pię trowy dom towarowy HuaLian. W pobliż u znajdują się trzy lub cztery duż e sklepy. Ł atwo jest komunikować się ze sprzedawcami. Sł owa „ile” są tam rozumiane w dowolnym ję zyku. A potem komunikujesz się za pomocą kalkulatora.
Wycieczki poś wię cone tylko na dwa dni, ale kompletne. Odwiedziliś my park safari, delfinarium, oceanarium i wesoł e miasteczko. W parku safari wszystkie zwierzę ta są spokojne, dobrze odż ywione, nie chude, z lś nią cą sierś cią , jakby zadbane, choć praktycznie za darmo. Delfinarium to tradycyjne przedstawienie delfinó w (są znacznie wię ksze od naszych delfinó w butlonosych) i fok. Ciekawe jest też oceanarium, ale mogliby zrobić kilka napraw. Niestety w zasadzie wszystko był o napisane po chiń sku i nie był o komu tł umaczyć .
W wesoł ym miasteczku znajdują cym się w miejscowoś ci Nandaihe spę dziliś my prawie cał y dzień . Zjeż dż aliś my w dó ł piaszczystych i trawiastych wzgó rz, kolejką linową , ł ó dką wzdł uż lotosowego stawu, karmione karpie, studnia i wszelkiego rodzaju huś tawki/karuzele.
Na stacji Beidaihe, gdy wró ciliś my do Pekinu, nastą pił kolejny niezbyt przyjemny moment: wyjś cie na peron był o zamknię te do czasu przyjazdu pocią gu, a nie jest to stacja koń cowa, a pocią g kosztuje tam tylko 5 minut. Zebrał się ogromny tł um, któ ry w cią gu 5 minut musiał wsią ś ć do samochodó w. Myś leliś my, ż e poł amiemy sobie gł owy, ale w rzeczywistoś ci wszystko okazał o się ł atwiejsze. Pracownicy stacji stali na peronie, na któ rym mniej wię cej zatrzymywał y się samochody, numerami, pasaż erowie ustawiali się w kolejce, a gdy pocią g się zbliż ał , byliś my gotowi wlecieć do wł aś ciwego wagonu. Usiedliś my oczywiś cie już wtedy, gdy zaczą ł .
Wró ciliś my do Pekinu, jak do wł asnego domu, pod niezawodnym skrzydł em Sonyi i Zhao. Mieliś my tylko czas na obiad i mał y spacer, rano o 6-00 wyjeż dż aliś my już na dworzec. Znowu nakarmiono nas ś niadaniem, na naszą proś bę otworzyli restaurację pó ł godziny wcześ niej. Tak wię c pekiń ska „MorinTour” jest super! A moż e to zasł uga tylko naszej pekiń skiej przewodniczki Sonyi.
Oto coś innego o codziennych trudnoś ciach, któ re mogą być mylą ce:
W toaletach nie ma papieru toaletowego.
W kawiarni nie ma papierowych serwetek.
Rę czniki nie są wydawane w (chiń skim) pocią gu (dzię ki MorinTour byliś my na to przygotowani).
Drogę należ y przejeż dż ać bardzo ostroż nie – nie przestrzegają zasad, nie widzą sygnalizacji ś wietlnej, a na skrzyż owaniu kto pierwszy zasygnalizuje – jedzie. Oczywiś cie dotyczy to tylko mał ych miasteczek, takich jak Beidaihe.
Call center na terenie hotelu Open - 4 juany za minutę do dowolnego miejsca w Rosji i na dowolny telefon. Przychodzisz, dzwonisz (otwierasz budki) i pł acisz na czas. Dogodnie. MTS nie ma, ale nie ma sensu kupować karty SIM. Z hotelu w Pekinie zadzwoniliś my bezpoś rednio z pokoju za mniej wię cej te same pienią dze.