Podróż do kolebki ludzkości
Pod koniec lata, w sierpniu, moja ż ona i ja jakoś udał o nam się zrobić wakacje. I postanowiliś my pojechać do RPA. Wielu nas zniechę cał o, ponieważ sierpień to ostatni zimowy miesią c w RPA. Ale byliś my tak zmę czeni moskiewskim upał em, ż e afrykań ski chł ó d wydawał się poż ą dany. I niczego nie ż ał owaliś my, bo ostatecznie pogoda nam się poszczę ś cił a. W Kapsztadzie był o okoł o 20 stopni. Sł oń ce ś wiecił o. Na Przylą dku Dobrej Nadziei wiał jednak jakiś fantastycznie silny wiatr, na któ rym moż na był o praktycznie leż eć . Ale, jak mi się wydawał o, bez wiatru nie był by już Przylą dkiem Dobrej Nadziei. Tylko przewodnik powiedział nam, ż e imię przylą dka brzmiał o „Przylą dek Burz”. A przy takim wietrze ł atwo był o w to uwierzyć . Tak ż ywo wyobraż ano sobie, jak statki rozbił y się na tym przylą dku, kiedy kapitan pomyś lał , ż e statek już okrą ż ył kontynent afrykań ski i wpadł tylko do False Bay. Ogó lnie Kapsztad to miejsce, w któ rym narodził o się tyle legend… na przykł ad o latają cym Holendrze. W sumie bardzo romantyczne miejsce. Mieszkaliś my w hotelu Table Bay. Hotel nie został wybrany przypadkowo - doradzono nam. Nasi znajomi powiedzieli, ż e sam hotel jest znakomity, ale też poł oż ony w najlepszym miejscu - na turystycznej promenadzie, gdzie spaceruje się tak przyjemnie i cał kowicie bezpiecznie.
Po Kapsztadzie udaliś my się do Krugera, gdzie mieliś my pierwsze prawdziwe safari. To był o ś wietne. Sierpień to podobno najlepszy miesią c na safari. Nie gorą ce. A ponieważ roś linnoś ć jest niewielka, zwierzę ta są wyraź nie widoczne. Jako fan nie przegapił em ani jednego safari. Ż ona na czwartym safari powiedział a, ż e nadszedł czas, aby zajrzeć do SPA, co zrobił a z sukcesem. Wydawał o mi się , ż e „upiliś my się ” do koń ca ż ycia. Ale dziwna rzecz. . . już ł apię się na myś leniu, ż e chcę znowu. . .
Po Krugerze polecieliś my do Zambii. Jeszcze nie tak dawno pojawił się bezpoś redni lot Nelspruit - Livingston. Bardzo wygodne, nie trzeba latać przez Johannesburg. Zambia jest niesamowita. Wokó ł hoteli biegają zwierzę ta. Są ż yrafy, zebry i mał py. Oczywiś cie w Krugerze widzieliś my zwierzę ta. Ale tam nas to nie zdziwił o, bo rzeczywiś cie przyjechaliś my obserwować zwierzę ta. A tu… taki cud.
Najwię ksze wraż enie zrobił na mnie wyjazd na Wyspę Livingstona. Aby staną ć o krok od spadają cej wody… Potem też pł ywaliś my w „Diabelskiej Dolinie”, jak to się tutaj nazywa. Zagł ę bienie to zagł ę bienie, któ re koń czy się przegrodą z kamieni. A potem - przepł yw szalonej sił y spada. I patrzysz z gó ry, jak spł ywają strumienie wody, jak grają tę cze. I myś lisz. . . musisz zapamię tać ten moment. I nagle to się już nigdy nie powtó rzy!
Zakoń czyliś my naszą podró ż do Sun City. Mieszkaliś my w najsł ynniejszym hotelu - Pał acu Zaginionego Miasta. Po Zambii wydawał o się , ż e to miejsce jest zbyt cywilizowane. Ale przy okazji i z tego nam się podobał o. Jakoś już chciał am się przebrać , wyjś ć publicznie. . . Generalnie Sun City polecam każ demu zaraz po Krugerze czy Zambii. Natomiast wraż enia tylko się nasilają .