Wietnam z północy na południe „DZIKI”
Cześ ć wszystkim ! ! !
Zacznę w kolejnoś ci, nie obraż aj się bł ę dami. : )
Przygody rozpoczę ł y się , gdy tylko weszli do pocią gu Ł ugań sk – Kijó w. Lokomotywa spalinowa zepsuł a się pod Charkowem.
Konkluzja: spó ź nienie 3 godziny. Ale jest rezerwa, wyjazd o 15.30. Pod Kijowem pocią g został zatrzymany, najwyraź niej pomijają c te, któ re są zgodnie z rozkł adem. Są siedzi w przedziale są bardzo zdenerwowani ich lotem z Boryspola do Paryż a o godzinie 14.00.
My też zaczynamy się trzą ś ć , nie wiadomo, jak dł ugo bę dzie trzymany. Ale wszystko się udał o i byliś my na dworcu o 12.20.
Tam odbierają nas znajomi, z któ rymi lecimy do Wietnamu (są z Kijowa) Pasza i Natasza.
Wjeż dż amy jeepem na parking w Boryspolu i taczką na lotnisko.
Pierwszy lot Kijó w - Moskwa. Polecieli dobrze. Jedzenie ....tyle za wsparcie spodni. Kanapka i kawa.
W Szeremietiewie trzeba czekać.2 godziny. Pasha i ja postanowiliś my nie ś wię tować zbyt wiele począ tku podró ż y… nie mieliś my czasu w Kijowie. : )
Kupiliś my butelkę ginu i czekolady w Duti i zaczę liś my...: )
Odpowiedzi na pytania ż on „gdzie jest nasz terminal F”…
Tak, jest w pobliż u, za rogiem ....Potem wzię li kolejny i czas szybko biegł ...
20 minut przed lą dowaniem zaczę li się zbierać , minę li 100.200, 300 metró w...ale nie był o terminalu...tylko strzał y z pię tra na pię tro.
Podeszliś my do jakiegoś pracownika z pytaniem gdzie jest nasz terminal F. Otrzymaliś my odpowiedź "na koń cu ł uku....Generalnie w 15 minut przebiegliś my okoł o 1.5 km. z bagaż ami. : )
Już zaczę liś my ogł aszać... uv. Pasaż erowie tacy a tacy, prosimy o pilne przejś cie przez odprawę . : )
W sumie ledwo to zrobiliś my.
Lekcja na cał e ż ycie. Dopó ki nie znajdziesz swojego terminala - NIE PIJ! ! !
Leć.9, 5 godziny. Airbus 330 - SUPER! ! !
Fotele są szerokie, w każ dym fotelu znajduje się ekran z pilotem. wybó r filmó w, muzyki, gier na każ dy gust, każ dy dostał koce, poduszki, sł uchawki.
Ł ą cznie 420 pasaż eró w. Karmiono nas dwukrotnie, jak na rzeź.
Bez dymu jest naprawdę cię ż ko....
Pierwszy dzień.
Przybyli wcześ nie rano.
Otwarto wizę wielokrotną (50 USD)
Wzię liś my taksó wkę i pojechaliś my do Hanoi. Odebrał em hotel w centrum miasta (20 USD).
Od razu poszliś my do restauracji, w któ rej moż na zjeś ć ż ó ł wia.
Mó j stary sen.
To jest prawdziwy pokaz. Od począ tku wybieramy, potem kilka osó b myje ją wó dką , szepcze kilka zaklę ć , potem podcina jej szyję i ostroż nie spuszcza krew do butelki.
Nastę pnie usuwa się woreczek ż ó ł ciowy, a zawartoś ć miesza się z wó dką ryż ową . Okazuje się , ż e jest to trują ca zielona ciecz.
Kró tko mó wią c, jako prawdziwi przedstawiciele Ukrainy, odważ nie wypiliś my wszystkie te trunki, zauważ ają c, ż e nasza wó dka jest lepsza. : )))
Po zjedzeniu ż ó ł wia i smaż onej kukurydzy ruszyliś my na zwiedzanie Hanoi. Przede wszystkim mauzoleum Ho-Shamina, a potem co przychodzi do rę ki….
Ale droga był a bardzo zmę czona, zwł aszcza ż e na jutro zaplanowana jest dwudniowa wycieczka do zatoki Ha Long.
Drugi dzień
Tak wię c nadszedł poranek, nie mogę się doczekać spotkania z tym nieziemskim miejscem. Marzył em o zobaczeniu tego przez 10 lat, po tym, jak dostał em zdję cia z Internetu.
To niesamowite miejsce moż na zaliczyć do kategorii „zobacz i zgiń ”. : )
O 8:00 odebrano nas minibusem. Przejedź.150km.
Droga trwa 4 godziny, z postojami w ró ż nego rodzaju butikach z pamią tkami.
Noc spę dzimy na ł odzi.
Wydarzenie to kosztował o nas 55 dolaró w. Obejmuje transfer, 4 posił ki, zakwaterowanie, spł ywy kajakowe, zwiedzanie jaskini, przeglą d zatoki.
Dla tych, któ rzy mają bilet 150$-200$
[i] „Jeś li nie widział eś Zatoki Halong, nie widział eś Wietnamu” – to motyw przewodni niemal wszystkich relacji podró ż nych, któ rzy tam byli. Rzeczywiś cie, jest to jedno z najbardziej kultowych miejsc nie tylko w Wietnamie, ale w cał ej Azji Poł udniowo-Wschodniej.
Fani kina powinni pamię tać Zatokę Halong z jednej z serii Bonda – pojawił a się ona w filmie „Jutro nigdy nie umiera”. A jeś li w wyszukiwarce zapytasz „Wietnam”, wię kszoś ć zdję ć najprawdopodobniej bę dzie zawierał a sł ynne statki z ż aglami na tle wysp Zatoki Halong.
Jednak „zatoka” prawdopodobnie nie jest zbyt trafnym okreś leniem tego niesamowitego miejsca.
W koń cu Ha Long to nie tylko zatoka, ale ogromny zbió r wysp (jest ich ponad dwa tysią ce i każ da pokryta jest dziką roś linnoś cią ), a takż e skał y, klify i jaskinie. [/i]
Zabrano nas ł odzią na nasz statek. Natychmiast lunch, ogromne stoł y. Karmienie jest normalne - owoce morza. Umieszczone w kabinach.
Ciasno, ale przytulnie. Na gó rnym pokł adzie znajdują się leż aki do opalania i oglą dania.
Jakieś trzy godziny pó ź niej popł ynę li na duż ą wyspę , lą dują c.
Znajduje się tam ogromna jaskinia.
Wyszli z jaskini na szczycie gó ry. Widok jest niesamowity. Poczuj ciepł o od razu...
Kiedy zeszliś my na dó ł , od razu zostaliś my zaatakowani przez kilka ł odzi z tubylcami oferują cymi mnó stwo pamią tek i napojó w bezalkoholowych.
Nie wolno im lą dować na platformach widokowych, po któ rych wę drują turyś ci, ale znaleź li wyjś cie. ))
Fajnie jest robić zakupy za pomocą dł ugich sadzonek.
Nastę pnie wsiedliś my na naszą ł ó dź i popł ynę liś my kajakiem.
Po wspaniał ym dniu, pod wraż eniem, postanowiliś my kontynuować wakacje, ale już przy kolacji. Pod owocami morza nasz "Mendeleev" (wó dka Luganowa) poszł a bardzo dobrze. Po napiciu się i zjedzeniu trochę przenieś liś my się na ś wież e powietrze, z restauracji na pokł ad. Tam najpierw spotkaliś my Norweż kę , piliś my, potem chł opaki z Kanady podcią gnę li się , pili, potem dziewczyny z Ekwadoru, pili itd. „Mendeleev”, a oni nazywali ją „Miedwiediew”, skoń czył o się i wszystko, co był o w barze, zniknę ł o. Bar najwyraź niej nie był gotowy dla Rosjanina, w ś rodku nocy był pusty, mieli po prostu szczę ś cie, ż e byliś my na wodzie i nie moż na był o iś ć na drinka. Z naszej czwó rki tylko Natasza mó wi po angielsku, z jej pomocą mogliś my poznać wszystkich. Pod koniec wieczoru wszyscy rozumieli się już bez tł umaczenia, wznoszą c kolejny toast, mó wili „za zdrowie” i krzyczeli „Chwał a Ukrainie”, aż do personelu. Sasza i Pasza nauczyli ich takż e mó wić „Hitler Kaput”.
Szczerze mó wią c, myś lał am, ż e po takim tempie, jakie nabrał o SOS, obcokrajowcy nie przeż yją , bo nie piją w czystej postaci. Rano po powrocie poczę stowaliś my ich piwem. Kiedy dotarli do brzegu, byli już zdrowi. Ogó lnie wakacje zakoń czył y się sukcesem.
Fakt, ż e w barze nie był o przeką sek i trochę wó dki jest ewidentnym ich strategicznym bł ę dem! Ponieważ po Mendelejewie i stopniowym uzupeł nianiu naszych szeregó w ludzie zaczę li zamawiać wó dkę ) To prawda, musiał em wyjaś nić , ż e skoro pijemy wszyscy razem, to zamó w w krę gu dla wszystkich - inaczej dobry wujek Sasza - w dobrym humorze był gotowy wypić wszystkich, dopó ki bar nie bę dzie pusty)))) Ludzie wszystko zrozumieli bez ż adnych problemó w) Z niezadowolonych pozostał y tylko dwie Amerykanki - chł opaki uciekli z restauracji do nas po wó dkę ) Paradowali obok z kwaś nymi minami, wybrani bez pytania podał am sobie drogocenną przeką skę i wrzucił am je do domkó w - owce jednym sł owem! ! !
Co wię cej, barman oczyś cił to z naszego, tylko ja rozumiem shoto - ze ł zami w oczach bł agał , aby nie krzyczeć - sł yszalnoś ć i statki w szybie wzdł uż zatoki i zapytał em, jak się upić za burtą w nocy, ż eby nie skakać )))) A potem ta infekcja przecią gnę ł a się fajka pokoju)))
Szczegó lną uwagę poś wię camy naszemu przewodnikowi. Cał y wieczó r był gł upi, pró bują c odcią gną ć od nas ludzi na karaoke - chichot - w koń cu poddał się i pił z nami. Kiedy Sasza dał mu sowiecki rubel z Leninem, nie pocał ował go w rę ce, okazał o się , ż e instynktownie studiował prace Lenina i był po prostu fanem tego biznesu. A nawyki homoseksualne był y wyraź nie na twarzy)))) Z tego dzieje się w Wietnamie - niebieski leninista))))))
Dzień trzeci.
Budzą c się rano, pijani piwem, waż yliś my kotwicę.
Wracamy inną trasą.
Mó j fotik usiadł.... : (Natasza wrzuci zdję cie pó ź niej... )
Zacumowaliś my, wsiedliś my do naszego mikrobusu i od razu zabrano nas do dobrej restauracji na lunch.
Kupiliś my już bilety autobusowe do miasta Hue. : ). Czas ucieka, docieramy o 18.
30, musimy mieć czas na przygotowanie się io 19.00 powinna nas odebrać taksó wka. Ale taksó wki nie był o, przybiegł Wietnamczyk i poprowadził nas zatł oczonymi ulicami do przystanku.
[b] Autobus ze ś piworami! ! ! To jest coś ! ! ! : )[/b]
Wyobraź sobie dwupię trowy autobus....wzdł uż okien i poś rodku, dwupię trowe rozkł adane fotele. Nie moż na leż eć na peł nej wysokoś ci, nie moż na też siedzieć (gł owa spoczywa na gó rnej pó ł ce lub suficie. Czujesz, ż e jesteś w pensjonacie dla bezdomnych. Wchodzą c do transportu, jesteś zmuszony zdją ć buty.
A ponieważ.50% turystó w hippisó w zmywał o się przez kilka tygodni, 30% to Wietnamczycy o dziwnym zapachu, a reszta jest taka jak my…. tylko z wycieczki rozumiesz, ile wart jest aromat. : ) na zewną trz + 30* : )))
O tak, zapomniał em powiedzieć iś ć - 14 godzin.
Ale to nie wszystko…. podczas ś ledztwa przewoź nicy cią gle kogoś podsadzają …. có ż , mają taki sabat. Po kilku godzinach wszystkie przejś cia ró wnież są zatkane pasaż erami.
: ) Generalnie szykowna bratersko-mię dzynarodowa TRUMNA, któ ra leci po wą skich wietnamskich nocnych drogach cią gle trą bią c (rozpę dzają c motocyklistó w) i machają c....: )
Niezapomniana podró ż.
Dzień czwarty.
Wcześ nie rano dotarliś my do Hue. Zatrzymaliś my się w hotelu za 10 USD nie jest wystarczają co zł e.
Poszliś my na spacer po mieś cie. Planuje zaopatrzyć się w pamią tki. Jadł em wę gorza, bardzo smaczne danie. Kupowane obrazy przez lokalnych artystó w.
Zgodnie z mapą ustalono, ż e po drugiej stronie rzeki znajdował się duż y rynek i duż e centrum handlowe.
Do pokonania mostu był a dł uga droga. Ale tu, na brzegu, zostaliś my zaatakowani przez bandę tubylcó w z propozycją przetransportowania nas na drugą stronę ł odzią.
Licytacja zaczynał a się od 4 dolaró w za osobę , czyli - 16 dolaró w. Zakoń czone - 2 dolary za WSZYSTKO! ! ! Ale jak bardzo byliś my zaskoczeni, gdy zostaliś my przywiezieni na ogromny "katamaran".
I za 2 dolce wysł ali go na 20 minut. . Mnó stwo ludzi, któ rzy byli na targu iw centrum kupił o tort (Pasza miał profesjonalny urlop) i z przyjemnoś cią je zjadł w hotelu.
Pią ty dzień.
Wstaliś my wcześ nie, bo o godzinie 14.00 musieliś my wyjechać do Nha Trang. Droga 12 godzin.
Musisz mieć czas, ż eby zobaczyć FORT.
Najpierw wystawa trofeó w wojskowych amerykań sko-francuskiego sprzę tu wyś cieł anego.
Có ż , wietnamsko-sowieckie dział a przeciwlotnicze.
Fort jest bardzo duż y, aby nie był mocno obcią ż ony, postanowiliś my z przyjació ł mi przejechać przez niego rikszą rowerową.
Wewną trz cytadeli jest bardzo pię knie, architektura wyraź nie pokazuje, ż e twierdza został a zbudowana pierś cień po pierś cieniu, w centrum znajdują się prawie najstarsze budowle.
Ryby ż yją w jednym z wewnę trznych rowó w z wodą - moż esz je nakarmić.
Dom, w któ rym mieszkał dziadek XO! ! !
Po odpoczynku od drogi, spacerują c promenadą , zdecydowaliś my się na drugi dzień
pobyt w Nha Trang spę dzić na malowniczej wyspie Khonche. Cał e terytorium wyspy
zajmowane przez hotel VINPEARL. Otaczają go 84 pię kne nadmorskie wille,
zbudowany zgodnie z najwyż szymi standardami i unikalną architekturą
Na terenie wszelkiego rodzaju rozrywek ogromny park wodny, plaż a
z biał ym piaskiem
kawiarnie, atrakcje, kolejki gó rskie, akwarium, fantazje i
itp. w ogó le jest coś do zrobienia. Nie jest trudno się tam dostać,
statkiem z wybrzeż a 7 minut lub kolejką linową . Nawiasem mó wią c, jeden z najbardziej
najdł uż szy na ś wiecie 5 km. Wzię liś my taksó wkę z hotelu i za 10 minut byliś my na
stacja kablowa, tylko 4 dolary. W kasie kupił em bilety o wartoś ci 15 USD za
osoba. Wsiedliś my do domku iz wiatrem pognaliś my na wyspę
pierwszy wyjazd kolejką linową , wraż enia są nie do opisania. Pł acą c ci 15 dolaró w
korzystaj z rozrywki za darmo przez cał y dzień , tylko za pienią dze
jedz, ceny są takie same jak w mieś cie. Byliś my tam cał y dzień , wszystko jest bardzo
Terytorium jest ogromne. Najpierw poszliś my do parku wodnego. Po drodze udaliś my się do akwarium z wieloma rybami i innymi zwierzę tami. Nastę pnie do szatni z prysznicem i schowkiem.
A oto wzgó rza....
Widział em w ż yciu wiele aquaparkó w, ale takie przejaż dż ki widział em po raz pierwszy....
Nie bę dę opisywać wszystkiego, zajmie to duż o czasu, ale przyjemnoś ć sprawił a mi ogromna przyjemnoś ć , nie liczą c siniakó w na nodze, zł amanej wargi Pashy i lekkiego powalenia Natashy po zjechaniu z najwię kszego wzniesienia. : ) nie od uderzenia, ale od przecią ż eń.
Pasza nazwał to wzgó rze jednym sł owem - TIN! ! !
Pluskaliś my się w basenie sztuczną falą.
I poszliś my na plaż ę z biał ym piaskiem.
Po ką pieli w morzu, podziwianiu urokó w tej czę ś ci wyspy i zjedzeniu obiadu w malowniczej kawiarni (ceny są bardzo zadowolone, zazwyczaj w takich miejscach są wielokrotnie wyż sze) udaliś my się na drugi koniec, zgodnie ze schematem , widzieliś my, ż e jest tam park rozrywki.
Po sporym toczeniu się na „kolejce gó rskiej” i innych atrakcjach, postanowiliś my odpoczą ć w cichym zaką tku. A potem natknę liś my się na ogromną halę w formie jaskini, w któ rej pracują setki automató w do gry.... : wacko:
Fajny pokó j dziecię cy z ł ó ż eczkami (na wypadek, gdyby dzieci się zmę czył y) wszystko przemyś lane...
Nie ma czasu na odpoczynek....Zaczę liś my lekkomyś lnie strzelać , gonić , skakać , uderzać w gruszki, pchać samochody itp. Ogó lnie wszystkie dziecię ce marzenia się speł nił y. Potem Pasza i Natasza odkryli drugie pię tro i znowu te szalone rozrywki. : )))
Fajnie, ż e wszyscy wrogowie, któ rych z jakiegoś powodu strzelasz i niszczysz, są przebrani za amerykań skich ż oł nierzy. : )))
O 20.00 zaczyna się pokaz kolorowych fontann, ale byliś my już wyczerpani…. postanowiliś my udać się do hotelu.
Chę tni mogą tam zostać na noc, wynają ć pokó j, ale przyjemnoś ć jest droga.
Ż ał owaliś my, ż e nie zostaliś my ani jeden dzień dł uż ej w Nha Trang, na pewno pojedziemy ponownie na tę cudowną wyspę.
Nie udał o nam się zobaczyć wszystkiego w jeden dzień.
Bilety był y już zarezerwowane i szykowaliś my się do kolejnej podró ż y.
Sió dmy dzień.
Odpoczynek w Nha Trang był ś wietny, ale do drogi trzeba się przygotować.
Po raz kolejny, zabrawszy walizki, wyszliś my z hotelu, gdzie czekał już na nas autobus.
Wyjechaliś my prostym autobusem, dojeż dż ają c do Mui Ne.
Byliś my w drodze 6 godzin, do Mui Ne dotarliś my o 15.00.
Hotel nie był wcześ niej zarezerwowany, ponieważ nie ma z tym ż adnych problemó w. Wysiadają c z autobusu, od razu zaczę liś my oferować zakwaterowanie na każ dy gust.
Miasteczko nie jest duż e, wszystkie hotele biegną wzdł uż wybrzeż a.
Po 20 minutach byliś my już na miejscu.
Wybraliś my hotel z basenem, ż eby wieczorem moż na był o popł ywać , morze jest jakoś przeraż ają ce.
Poprosili o 30 dolaró w za pokó j, ale targował em się też o 22 dolary ze ś niadaniem. : )
Po cię ż kiej drodze cał y dzień odpoczywaliś my nad morzem.
Wieczorem postanowiliś my zjeś ć kolację nie w naszej restauracji, ale na spacer i zjeś ć owoce morza. Niedaleko naszego hotelu znajdują się kawiarnie na ś wież ym powietrzu.
niebo nad morzem, gdzie wszystkie owoce morza pł ywają w ką pielach, ty wybierasz to, co lubisz i gotują dla ciebie na grillu.
W pobliż u Mui Ne znajduje się wioska rybacka, któ ra zaopatruje ją w owoce morza.
Poszliś my na obiad
co wieczó r jedliś my katran, oś miornice, ż aby, ró ż ne krewetki
rozmiary, homary, homary, wszelkiego rodzaju ryby, ogó lnie bardzo smaczne.
Dzień.8. 9.10.
Nastę pnego dnia postanowiliś my wybrać się na wycieczkę , wzię liś my jeepa z kierowcą.40 dolaró w za cztery, a on najpierw zawió zł nas do czerwonego kanionu, po drodze wpadliś my do wioski rybackiej.
Widzieliś my ogromną liczbę statkó w i ł odzi o okrą gł ym kształ cie z jednym wiosł em, któ rym wiosł ują przed nimi.
Dla kierowcy! ! ! Ceny benzyny w Wietnamie.
Nastę pny „Czerwony Kanion”
Po zwiedzeniu kanionu przenieś liś my się na wydmy, gdzie jeź dziliś my na quadach.
Trochę utkną ł em, Pasza pomó gł....: )
Natura Wietnamu zaskakuje: morze, sosny, palmy, orchidee, piaski, pola, gó ry, wszystko przeplatane.
Potem udaliś my się na inne wydmy, gdzie mogliś my
jeź dzić z piaszczystych gó r na deskach.
Odwiedziliś my fabrykę , w któ rej robi się sł ynny wietnamski sos rybny…. smró d jest okropny.
Nastę pnie zaprowadzono nas do kanionu, w któ rym pł ynie gó rska rzeka, jest mał a, ale bardzo ciepł a, a spacer wzdł uż kanionu odbywał się boso wzdł uż rzeki.
Ogó lnie rzecz biorą c, z trasy otrzymał em wiele wraż eń.
Po poł udniu już pł ywaliś my w morzu. Resztę dwó ch dni odpoczywaliś my, jedliś my ś wież e owoce, któ rych też jest duż y wybó r i wygrzewaliś my się na sł oń cu.
Skutery moż na wypoż yczyć w hotelach. Dzień - 7$
Pę dziliś my z serca, ruch tam nie jest taki sam jak w Hanoi i Sajgonie, moż na jeź dzić bez prawa jazdy.
Nie ma policjantó w drogowych : )))
Przez kolejne dwa dni piliś my tylko z ż ycia, pł ywaliś my, opalaliś my się , jedliś my owoce i owoce morza, podziwialiś my zachody i wschody sł oń ca, wł ó czyliś my się po sklepach z pamią tkami, jeź dziliś my na hulajnogach (mó j koń bojowy jest na zdję ciu : )) ))
Na zdję ciu też biznes po rosyjsku, ten kolorowy goś ć z Moskwy, ma tam sklep, a wieczorami wę druje po plaż y z ogromną pił ką i Wietnamczykiem, któ ry nosi tabliczkę po angielsku z cenami za tę atrakcję .
Konkluzja jest taka: wsiadają.3-4 osoby i zaczynają je przekrę cać … to wszystko.
Na naszych oczach wsiadł y 3 mł ode Angielki, potem ledwo wysiadł y....tylko przychodzi mi do gł owy - "nie biorą ich za astronautó w" : )
Kolejnym i ostatnim miastem naszego rejsu jest Vung Tau.
Znany z plaż , posą gu Jezusa i dzielnicy rosyjskiej, mieszkają tam robotnicy naftowi i gazownicy.
Wyjechaliś my wcześ nie rano prostym autobusem dla okolicznych mieszkań có w.
Zatrzymywaliś my się kilka razy, ż eby odebrać pasaż eró w, patrzyli na nas jak na kosmitó w, nieczę sto moż na zobaczyć turystó w w takim transporcie.
Po raz kolejny był em przekonany, ż e dla Wietnamczyka absolutnie nie obchodzi mnie, ż e przed nim stoi turysta z Europy czy Ameryki. To trochę nietypowe po krajach, któ re odwiedził eś wcześ niej, tam sprzedawcy zwykle walczą z tobą , starają się proszę , uś miechają .....Nie ż eby tu patrzyli na ciebie z arogancją ...nie ...ale są zadowoleni z dumą.
To trochę irytują ce, a jednocześ nie przesycone szacunkiem dla tych ludzi.
Na przykł ad moja ż ona chciał a kupić lokalne hot dogi (na zdję ciu), zł oż ył a zamó wienie, ale potem miejscowi zaczę li się zbliż ać i sprzedawca zaczą ł im serwować , uparcie nie zauważ ają c Tanyi. : )
Albo jeś li kupisz coś od handlarza...na przykł ad ananasa, powiedzą ci 2000 (1 USD), a wcześ niej sprzedano to Wietnamczykowi za 7000, zapytany, dlaczego dla mnie jest droż szy...odpowiedź to "nie rozumiem mojego" : )))
Mó wisz, ż e mó wią , ż e to jest wszę dzie w oś rodkach ....
No to jedź na Krym i spró buj kupować od rodakó w na rynku taniej niż np. Rosjanin czy Polak....: )
Zrozumiał em jedną prostą rzecz: dopó ki nie zaczniemy się szanować , nikt nas nie bę dzie szanował.
Na naszych oczach, w autobusie sypialnym, Francuz prawie został wyrzucony z dolnej pryczy na gó rną , aby postawić prostego starego Wietnamczyka.
Teraz pamię taj, jaka postawa w Ł ugań sku prowadził a minibusy do emerytó w. : (
Dobrze rozproszony, ugotowany ....
Swoją drogą , jeś li dowiedzą się , ż e jesteś z Rosji (tam nie znają Ukrainy), to nastawienie jest cieplejsze.
Do Vung Tau dotarliś my o godzinie 12. Wzię liś my taczki i pojechaliś my szukać hotelu, jak się pó ź niej okazał o Chaldejczyk zawió zł nas w niewł aś ciwe miejsce, ale zdaliś my sobie z tego sprawę po 2 godzinach.
Gdy w poszukiwaniu pokoju wę drował po okolicy. Filc biał y w Harlemie.
Nigdy nie widział em takiej gromady wczasowiczó w o ż ó ł tych twarzach ....wydaje się , ż e oni też po raz pierwszy spotkali Europejczykó w.
Poza tym Natasha i ja obcię liś my dż insy w kolanach, moim zdaniem po prostu pomylili nas z bezdomnymi z odległ ych krajó w. Nie mają jeszcze tego moda. ) Natalie (a raczej jej kolana) był a obserwowana przez cał ą mę ską populację Vung Tau.
Okazał o się , ż e byliś my w przededniu jakiegoś ś wię ta, a nawet soboty. Cał y Sajgon rzucił się do oceanu....
W rezultacie znaleź liś my dobry, solidny hotel, niedaleko plaż y za 20 USD za dwoje. I poszedł em na obiad....PROBLEM! ! ! Nie ma restauracji lub są zamó wione na wesele.
Nie miał am ochoty w tutejszych knajpkach...nie z powodu kuchni, po prostu nie ma gdzie pluć , Wietnamczycy są wszę dzie....Po kilku godzinach znaleź li się jednak na brzegu mniej wię cej, ż e nie jadł em ź le. Poszliś my na pocztę , aby wysł ać pocztó wki do przyjació ł i znajomych.
Spieszyliś my się … planowaliś my wspią ć się na 30-metrową figurę Jezusa.
Wchodzą c do restauracji natychmiast zanurzyliś my się w znajomą , rodzinną atmosferę.
Wszę dzie ich wł asne, wię kszoś ć z nich już prawie zwymiotował a, ale mił o jest sł yszeć naszą przemowę przeplataną wulgaryzmami. : )))
Od razu nam wytł umaczyli, gdzie jest lepiej i oddali ciał a. Wietnamczyk - obywatel Rosji.
Ma wł asnego jeepa i ceny są kilka razy niż sze, przez telefon ustaliliś my, ż e odbierze nas jutro i zawiezie do jakiegoś hotelu za miastem.
Po drodze zabrał nas na wiejski targ....
Myś lał em, ż e w Wietnamie ceny jedzenia nie są wysokie lecz po tym bazarze zdał em sobie sprawę , ż e gł ę boko się mylił em…. . tylko brud moż e być tań szy. : )
Kolejny dzień spę dziliś my w luksusowym hotelu.
Ś wietne miejsce, bardzo malownicze, ogromny park, basen, sił ownia, dwa korty, sala bilardowa, duż a restauracja, dwie zatoki. Prawie nie ma ludzi...
Uderzył em w basen. Jego krawę dź dochodzi do klifu, w któ rym biją fale. Bardzo nietypowa, pię kna i trochę przeraż ają ca.
Z UV. Aleksandra.