CHWILE NARCIARSKIE

07 Marta 2017 Czas podróży: z 22 Styczeń 2011 na 25 Luty 2013
Reputacja: +495.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Wspaniale wspominamy dni najciekawszej mroź nej, ś nież nej zimy, spę dzonej w gó rach na NARCIARSKU, w nudnym gorą cym mieś cie latem!

Na naszej starej planecie Ziemi są tak pię kne miejsca jak… GÓ RY!

Cał a ziemska przestrzeń jest w nich bogata, znajdują się na wszystkich kontynentach. Tam, gdzie są wyż ej, gdzie są niż ej… Tam, gdzie ogromne pasma gó rskie cią gną się daleko i szeroko na wiele tysię cy kilometró w, a gdzie jest ich bardzo mał o, niskie gó ry i pagó rki, na cał ym „rodzimym” kontynencie… Nasza planeta jest zupeł nie inna. I to jest cudowne!

I tak wygodny ś rodek transportu w gó rach ze stał ą lub sezonową pokrywą ś nież ną , jak NARCIARSTWO, wymyś lono wiele setek, jeś li nie tysią ce lat temu. Nie wiem dokł adnie, ile lat „zapukali”. Nie był zainteresowany. Uwielbiam zagł ę biać się w historię . Ale tutaj coś się nie stał o ...No tak, to nie ma znaczenia.

Opowieś ć bę dzie opowiadać o narciarskich przygodach autora tej opowieś ci.


On, czyli ja, cał kiem niedawno został em wielkim mił oś nikiem narciarstwa gó rskiego (nie zawodowcem, nie – nie ś miem się jeszcze domagać tego tytuł u). Có ż , jakieś cztery czy pię ć lat temu! To ż art dla kurczakó w! Kim jesteś , ż eby tkać tu ró ż ne historie, z któ rych poł owę prawdopodobnie wymyś lił eś , kolego? ! Wł aś nie wstał em na narty, nauczył em się jeź dzić i już uważ ał się za eksperta, i taki, ż e już sika (no to w sensie literackim, no rozumiesz, oczywiś cie, prawda? ) o nich, o nas i wszystko " co ze ś wiatem narciarskim? ! Tak w przybliż eniu, z groź ną miną , powiedzieliby prawdziwi fani toru narciarskiego (z co najmniej dwudziestoletnim doś wiadczeniem) po przeczytaniu mojej historii.

Ale przynajmniej przed tymi ludź mi jestem zawsze gotó w zdją ć czapkę narciarską , przepraszam, kask narciarski (teraz jest poprawny, bezpieczny i oczywiś cie ró wnież modny!

) i w peł ni przyznaję się do swojej „zielonoś ci” przed ich doś wiadczeniem, ale jestem skł onny wierzyć , ż e wszystko, co widział em, zdał em sobie sprawę , co zapamię tał em, co podziwiał em na nartach, wcią ż trzeba opowiadać wszystkim, któ rzy nie są oboję tni. Ż e to wszystko, ż e wszystkie te, jak je nazwał em, „chwile na nartach” są godne ż yczliwej uwagi, jaką , mam nadzieję , poś wię cicie mojej historii, drodzy czytelnicy!

Od razu napiszę , ż e tu i blisko nie ma aluzji do znanej powieś ci i filmu „Siedemnaś cie chwil wiosny”. Tak proste - przy okazji musiał em...

Ponadto mogę was zapewnić , ż e niektó re z tych kró tkich „chwilowych” opowieś ci o nartach, jeś li są trochę wię cej niż ta przedmowa, bę dą tylko trochę !

Wię c sł uchaj...Przepraszamy - czytaj dalej!

„NATYCHMIASTOWA” PIERWSZA: „UPADAJĄ CY NARTOWCA”

Wstań...

Nie daj się przy tym spaś ć...Wycią gnij wbite w ś nieg kije, któ rych trzymam się w momencie, gdy moje nogi niezdarnie pró bują staną ć na stojaku pł uga...Teraz - rzuć tuł ó w do tył u, rę ce w pó ł zgię tej pozycji z kijkami powinny być z przodu...I zrolowane ! Drugie...Dwa...Trzy...Ups! Przyjechaliś my! Moje pierwsze 20 metró w znowu się skoń czył o...Stoję bokiem do stoku i na krawę dziach (ostro zaostrzone metalowe paski wzdł uż krawę dzi nart) wspinam się do punktu „startu”, któ ry znajduje się w najniż szym, a prawie ł agodna, czę ś ć jednego ze stokó w narciarskich Bukovel. Bukovel to znany oś rodek narciarski na Ukrainie.

Wstaję na nartach. Uczę się jeź dzić na pł ugu. Jest to najbezpieczniejsza postawa dla począ tkują cego narciarza, któ ra jest najł atwiejsza i najbardziej potrzebna do opanowania na począ tku. Cał a reszta - musisz się nauczyć po tym, jak opanujesz ten element.


Moja ż ona i ja przyjechaliś my dziś rano. Teraz w kalendarzu koniec stycznia 2011.

Cudowna pogoda. Szlaki też . W pobliż u znajduje się wycią g, któ ry regularnie wwozi narciarzy na gó rę , z ciekawoś cią spoglą dają c na przybysza, sapią c z zapał em, niedaleko. To znaczy na mnie. Z gł oś nikó w wydobywa się gł os piosenkarki Yolki, któ ra ś piewa przebó j o swoim ulubionym pilocie w samolocie i Prowansji. A ja uparcie robię to, co robię od trzech godzin. No coś , ale upó r mi nie przeszkadza...

Moja ż ona już jeź dzi gdzieś w „kraju Bukowelu” . Pierwsza, najbardziej cię ż ka, jak się pó ź niej okazuje, godzina mojego nauczania-„mę ki” minę ł a. A Lida pojechał a na przejaż dż kę . Pozwolił em jej odejś ć . Jest moją fanką narciarstwa i nie jeź dził a na nartach przez cał y rok. Rozumiesz, jak niecierpliwy był ten czł owiek! Uwierzył a mi na sł owo, ż e bez niej nie usią dę w windzie. To jest po obiedzie. sł owa dotrzymam. Nie mał y - rozumiem, ż e wcią ż brakował o nam zł amań lub czegoś gorszego.

A teraz się uczę . Zacią gam się . Wię c jest to konieczne...I - cieszę się z Lidy! Cieszę się , ż e teraz jest szczę ś liwa.

Bardzo ją kocham...

Co dalej? Kiedy w koń cu po raz pierwszy w ż yciu wsiadł am do windy? Potem był y jakieś upadki...Prawie wszę dzie i prawie wszę dzie. I na najł agodniejszych stokach, gdzie, jak się wydaje, kot nie spadnie z nart, jeś li poprosisz ją , ż eby na tę nartę wsiadł a, oczywiś cie...I z wycią gu - kiedy trzeba w porę zeskoczyć z krzesł a, któ ry odwraca się na nastę pnych jeź dź có w czekają cych poniż ej.

Có ż , co robić...Pierwszy dzień na nartach. Duż a ś nież ka.

ALE – mimo wszystko nastró j jest ś wietny. CZEMU? Ale ponieważ był taki moment, kiedy w koń cu poczuł em, ż e mogę kontrolować swoje narty. Stał o się to na jednym z trawersó w (przechodzenie z jednej trasy narciarskiej na drugą ). Pró bował em skrę cić w lewo i prawo na krawę dziach. I zadział ał o! Hurra! Mał y plus, ale jakż e szybko przeważ ył worek minusó w!


No, do tego czyste powietrze, pię kna przyroda dookoł a, narciarze umieję tnie zbiegają cy ze stokó w.

Ś mieszne gł osy, ż arty, ś miech...Adrenalina we krwi, któ ra zawsze daje sport. Ś wietna odzież narciarska, któ ra jest tak wygodna w zimie. Sprzę t narciarski, co prawda nie nowy, ale taki, w któ rym wszystko jest przemyś lane w najmniejszym szczegó le – tak, aby zapewnić wł aś cicielowi bezpieczeń stwo i zapewnić mu maksymalny komfort na stoku narciarskim. Sł owem – morze nowych wspaniał ych wraż eń ! Jednym sł owem - podobał o mi się !

Pamię tam to wszystko, gdy pó ź nym wieczorem nasz bus zawozi nas z powrotem do naszego Lwowa i rozumiem, ż e zaczynam kochać narty… Coś bę dzie przed nami… Z jakiegoś powodu ja uwierz, ż e wszystko bę dzie nie tylko dobrze, ale ś wietnie!

DRUGIE „NATYCHMIASTOWE”: „PIĘ KNO TO MOJA MIŁ OŚ Ć ! »

A teraz opowiem Ci o miejscu, w któ rym wygrał em, ż e tak powiem, moje pierwsze „zwycię stwo na nartach”. Znaczenie tego wydarzenia wydaje mi się teraz i prawdopodobnie wielu z was wyda się ś mieszne ...Ale potem, kiedy został o uzyskane - jakż e był o mi drogie!

W koń cu był o to zwycię stwo w walce z samym sobą , uważ ane za jedno z najtrudniejszych na tym ś wiecie...

Tak wię c rok to 2011, luty. Ale to już nie jest Bukovel. Jedziemy z Lidą na Gó rę Krasiya, któ ra znajduje się na wschodzie Zakarpacia na Ukrainie. Lida sł yszał a o tym od dawna i marzył a o „spró bowaniu” tych utworó w. I oto jesteś my. Mamy wakacje na nartach. Siedem dni na nartach z rzę du. Ś wietny!

To miejsce jest pię kne. Karpaty w ogó le, wszę dzie, prawie, są pię kne. A każ dy dzień spę dzamy na torach. Chociaż jest ich tylko dwó ch, my uwielbiamy jeź dzić na nartach! Już teraz oboje.

Na począ tku znowu spadam. Co robić ...Pierwszy dzień w Bukowelu - to był o niejako zaró wno na koncie, jak i nie na koncie ...Są siedzi w „chacie ” (prywatny pensjonat, w któ rym wynajmujemy pokó j) dziwicie się , jak moż emy znikną ć na stoku narciarskim na cał y „lekki” dzień . Bo pojawiamy się u „podstawy”, kiedy jest prawie zupeł nie ciemno.


Po prostu jeż dż ą pó ł dnia i idą odpoczą ć . A my jesteś my fanami! Nie moż emy zrobić inaczej...Jak w jednej sł ynnej piosence.

Na Krasi, jak już pisał em, są tylko dwa utwory. Dolna jest pochył a i szeroka.

Gó rny jest stromy i wę ż szy. Na gó rę wró cę pó ź niej. A teraz znowu co jakiś czas spadam na każ dym zjeź dzie z dolnego toru. Kontynuuję naukę...opracowuję elementy jazdy na ł yż wach. Staram się zrobić to dobrze. Jak? A oto jak ...

Począ tkują cy narciarz

Dla tych, któ rym narciarstwo zupeł nie nie jest obeznane – od razu, na miejscu wyjaś nię , czym w ogó lnym uję ciu jest zwykł a przecię tna jazda na nartach.

Musisz zejś ć z gó ry wzdł uż trasy narciarskiej, stale wykonują c na niej skrę ty (lub skrę ty, jak chcesz to nazwać ).

To resetuje znaczną prę dkoś ć , jaką nabiera ludzkie ciał o, jeś li wolno mu swobodnie zjeż dż ać na nartach. Są oczywiś cie rozbrykani sportowcy, któ rzy po prostu schodzą z gó r (ś ciś le w linii prostej). Ale ten sport jest tylko dla super mistrzó w narciarstwa i jest tak specyficzny i ekstremalny, ż e wydaje się , ż e do dziś nie jest uwzglę dniony w programie olimpijskim. Zwykł e zejś cie z gó ry nazywane jest ró wnież „slalomem”. To sł owo jest znane każ demu, kto kiedykolwiek oglą dał zawody narciarskie. Có ż , pamię tasz, prawda?

Moż na to zrobić na wiele sposobó w (przewiń w dó ł ). Istnieje kilka rodzajó w narciarstwa. Najbezpieczniejszym i najbardziej praktycznym z nich jest styl klasyczny. Có ż , to zrozumiał e - zawsze był klasykiem lepszym niż jakikolwiek nowoczesny tam ....

Przejdź my teraz do konkretó w.


Tak wię c podczas jazdy na nartach nogi powinny być prawie zawsze ugię te w poł owie – narciarstwo alpejskie nie toleruje prostych nó g i stania „sł upkiem” na nartach! Cał e ciał o musi dział ać ! Podczas wchodzenia w zakrę t obraca się tylko dolna czę ś ć ciał a - ciał o z gł ową i ramionami w prawidł owej pozycji „patrzy” ś ciś le w dó ł zbocza. Przed pokonaniem garbu - usią dź ! Poś lizgną ł em się - moż esz wyprostować nogi na sekundę lub dwie. Narty powinny przebiegać jak najbliż ej siebie. Pod ż adnym pozorem ich nie przekraczaj! Potem - natychmiastowy upadek! Jeś li tak się zdarzył o, ż e spadasz, spró buj wylą dować na „pią tym punkcie” i z boku. Jednocześ nie wcale nie musisz pró bować zwalniać kijami. Moż esz je uszkodzić i zranić się oraz zaczepić kogoś , kto nie jest zaangaż owany. Opuś ć się spokojnie i ogó lnie nie dotykaj nikogo ani niczego. Wszyscy bę dą tylko lepsi. Lubię to.

Ale pytam was, przyjaciele, jeś li nigdy wcześ niej nie jeź dziliś cie na nartach i nagle chcecie tego kiedyś spró bować , w ż adnym wypadku nie powinniś cie uważ ać tych kilku zwrotó w, któ re przeczytaliś cie powyż ej, za wystarczają cą instrukcję , aby spró bować jeź dzić na nartach pierwszy raz. Teoretyczną znajomoś ć narciarstwa najlepiej rozpoczą ć od lektury ksią ż ki sł ynnego narciarza lat 60. XX wieku Georgesa Jouberta. To najbardziej praktyczny z praktycznych poradnikó w, jak krok po kroku opanować sztukę jazdy na nartach. Georges Joubert nauczy Cię jeź dzić stylem klasycznym - najstarszym i najbardziej niezawodnym ze wszystkich styló w. Teraz modne są inne style jazdy na nartach - szybkie, a przez to niebezpieczne. Idź do nich, gdy nauczysz się jeź dzić stylem klasycznym. Moja rada dla Ciebie!

Có ż , kontynuujmy opowieś ć o momentach, o któ rych rzeczywiś cie lepiej nie myś leć...

Nareszcie nadszedł DZIEŃ ! Dzień , w któ rym w koń cu pamię tają c o tym wszystkim (i wielu innych rzeczach, o któ rych nie muszę tutaj wspominać ), w koń cu „przejechał em” cał y tor bez jednego upadku. Taki i taki, ale upadł ! Zejś cie rozpoczę ł o się jak zwykle. Doś ć pł aski top został zastą piony bardziej „fajną ” ś rodkową czę ś cią toru. Ale trzymał em nogi! A teraz jestem na dole...Widać dolną stację wycią gu krzeseł kowego...W pobliż u kawiarnia i wypoż yczalnia sprzę tu narciarskiego. Koledzy-narciarze biegają tam iz powrotem...A ja? Walczę ze sobą . Wdech, wydech… Trzymaj się ! Tylko nie spadaj! Dojedź do mety! I to nie byle jak, ale poprawnie wykonują c wszystkie ruchy.

A teraz – Hurra! Koniec! Jest pierwszy sukces!

Jakie cudowne jest narciarstwo sportowe, gdy twoje ciał o zaczyna być ci posł uszne i poprawnie wykonywać twoje polecenia! Czujesz się jak pan ś wiata, tego wszystkiego, co cię otacza, gdy schodzisz w dó ł zbocza!


Prę dkoś ć , ś wist wiatru w uszach...Mroź ne powietrze ł askocze Twoje policzki, a czasami nawet bardzo mocno. Ale to powietrze jest czyste! Daleko od miasta, nie powietrza, a raczej jakaś „galaretka” ...Na zakrę tach niebo, sł oń ce, chmury, gó ry wokó ł ciebie, otoczone lasem, bł yskają w twoich oczach ...Odgł os ś lizgają cych się nart na ś niegu...Ten dź wię k jest wyją tkowy! Nigdy go nie zapomnę...Wyprzedzasz powoli i ostroż nie wyprowadzasz przybyszó w takich jak ja. A jednak robią to ź le! Ich styl jazdy nazywam „posą gą ”. Obró ć cał e ciał o; nogi są zamroż one w jednej pozycji i pozostają w niej ...Có ż , kto cię tak nauczył? ! A moż e ty sam, jak przyzwyczaił eś się do takiej jazdy i czy jeź dzisz i nie potrzebujesz niczego wię cej? Có ż , to zależ y od Ciebie...Ups! I to mnie wyprzedził o. Po mistrzowsku toczą cy się czł owiek! To przyjemnoś ć oglą dać...Nic - i tak kiedyś bę dziemy! Ale oto koniec...Któ ry jest począ tkiem nowego zrywu. I - znó w jesteś wł adcą ś wiata!

Tak wyglą da jedno zejś cie z gó ry, przyjaciele.

Kocham cię , Krasiu!

„NATYCHMIASTOWE”TRZECIEE: „GarbI GŁ Ę BINY TROSTYNA

Nie mogł em wytrzymać tego kubka przez minutę - aby zapoznać się ze stokami narciarskimi Mount Trostian. Jeś li jesteś narciarzem i był eś w Karpatach, ale nie widział eś Trostyana, nie poczuł eś „smaku” jego stokó w – nie wiesz czym są Karpaty! Oczywiś cie jeś li chodzi o narciarstwo.

Dlaczego ta gó ra Trostian jest tak niezwykł a, zadajesz uzasadnione pytanie?

Powiem ci to. Godny uwagi jest fakt, ż e opró cz naturalnego pię kna i wybitnej historii narciarstwa (tu w szczegó lnoś ci regularnie trenowali narciarze, któ rzy pó ź niej bronili honoru ZSRR na zawodach na najwyż szym poziomie – aż do igrzysk olimpijskich) , na jej stokach znajdują się tory o bardzo ró ż nym stopniu zł oż onoś ci pod wzglę dem pokonywania. Utwory są nazwane zgodnie z punktami kardynalnymi, w któ rych „wyglą dają ”.

A ponieważ cał y stok narciarski skł ada się z ró ż nych zakrę tó w i zakrę tó w (w zależ noś ci od poziomu umieję tnoś ci narciarza), w koń cu ta „zapał ” pojawia się na zboczu gó ry. TO JEST Garby i Pustki mię dzy nimi. To jest pię kno Trostian! Tutaj, pokonują c te przeszkody, któ re nie dają chwili relaksu, moż na znacznie szybciej poją ć „naukę narciarską ”, zdobyć szacunek bardziej doś wiadczonych towarzyszy (i oczywiś cie wł asnego! ), a takż e zdobyć morze ​ ​ adrenalina najwyż szej jakoś ci!

Przyczynia się do tego ró wnież fakt, ż e musisz wspią ć się na szczyt gó ry na jarzmie. Jest to rodzaj wycią gu narciarskiego, starszego pochodzenia niż wycią gi krzeseł kowe.


Na nim nie siadasz na krześ le, podchodzą c do ciebie z tył u, ale chwytasz i trzymasz specjalny uchwyt na kij podarowany ci przez dyż urnego operatora jarzma (wtedy musisz go wsuną ć pod „pią tym punktem”) i zostajesz wcią gnię ty na kabel. Jedziesz oczywiś cie „na nartach”. Ta szkoł a jest ró wnież niezwykle przydatna w edukacji „na nartach”! Na Trostyanie znajduje się też stara sowiecka jednomiejscowa kolejka krzeseł kowa, któ ra z powodu czę stych postojó w zamienia się w puł apkę . Chyba rozumiesz, ż e nie jest fajnie siedzieć kilka godzin na krześ le przy mroź nym wietrze na wysokoś ci okoł o 9-pię trowego budynku… Tam są takie podpory. Nie, na szczę ś cie mi się to nie przydarzył o. Ale niektó rzy ludzie, któ rych znam, musieli...

Z czego jeszcze sł ynie Trostian? Chę tnie Ci powiem! Ja, jak wię kszoś ć przedstawicieli „pł ci mę skiej”, mam taką sł aboś ć , któ ra nazywa się „lubię jeś ć ”. I nigdy o tym nie zapominam.

Chodzi o ludzi takich jak ja, wymyś lono przysł owie, ż e „… wojna to wojna, a obiad jest zgodnie z planem! ”. A wię c - latem na Trostyanie roś nie morze jagó d, miejscowa ludnoś ć , wraz z bardzo niewielką liczbą odwiedzają cych, zbiera te jagody i wytwarza je (oczywiś cie miejscowi) doskonał y dż em. A potem, zimą , miejscowe babcie pieką z tym dż emem doskonał e ciasta. Jak wspaniale jest zatrzymać się na odpoczynek i wypić do tych ciast pachną cą naturalną herbatę karpacką z karpackich zió ł ! Bł ogoś ć i nie tylko!

No có ż . Przejdź my od tych „ż arł ocznych” rozkoszy do czegoś , co bę dzie dla Ciebie o wiele bardziej interesują cejej.

Wię c nprzyszł o do mnie kogtak czas na spotkanie z Trostyanem. Moja ż ona bardzo kocha tę gó rę - za te garby i zagł ę bienia. Zasugerował a, ż ebym poszedł do tej szkoł y. Powiedział a, ż e ​ ​ bez tego, có ż , nie mogę do koń ca poczuć , co to jest – NARCIARSTWO!

Zgodził em się i nigdy tego nie ż ał ował em! Szczerze mó wią c!


Co był o na gó rze? To był o NIEZAPOMNIANE! To naprawdę super ludzie! Na począ tku przez pierwsze kilka godzin (dla mnie osobiś cie to trwał o mniej wię cej tak), przysię gasz sobie (a moż e komuś na gł os) na ró ż ne „nie-ż adne” sł owa, przysię gasz, ż e zapewnisz swoją istotę , ż e bę dziesz nigdy wię cej tu nie przyjeż dż aj, przepraszam, jeź dzić na nartach! Zadyszany, coraz czę ś ciej zatrzymujesz się i tylko patrzysz przed siebie - no có ż , gdzie jest koniec tego utworu? ! Kiedy w koń cu moż esz odetchną ć ? Ale! ! Mija (kto ma co) „czas mielenia” do Trostian i nagle uś wiadamiasz sobie, ż e zaczynasz pokochać tę gó rę z jej „narciarskimi” garbami i zagł ę bieniami, ze zł oż onoś cią i pozornie ekstremalną niedogodnoś cią jej tras! Ż e już czekasz, po prostu chcesz ponownie doś wiadczyć tego uczucia, kiedy rzucasz się na te osł awione garby. I czujesz coraz wię kszą dumę z siebie: co mogł eś , co przezwycię ż ył eś!

I oczywiś cie pojawia się uczucie, ż e

Wszystko jest po prostu ś wietne!! ! Czy rozumiesz, jaki jesteś dobry! Moim zdaniem jest to jeden z tych nieczę stych momentó w w naszej pró ż nej egzystencji, kiedy zdajesz sobie sprawę z prostej prawdy, ż e ż ycie jest nadal pię kne!

Niesamowita gó ra - Trostian!

„NATYCHMIASTOWA” CZWARTA: „KRAJ BUKOVEL I JEGO „LATAJĄ CY” NARCIARZE”

Mó j pierwszy dzień na nartach, jak już wiecie, przyjaciele, od mojej „pierwszej chwili”, takż e z woli losu okazał się dniem mojej pierwszej randki ze sł ynnym ukraiń skim oś rodkiem narciarskim zwany Bukowelem. To tam zaczyna się moja „osobista trasa narciarska”, jak czasami ż artobliwie nazywam swoje ulubione narciarstwo zjazdowe.

Myś lę , ż e nazwa Bukovel bę dzie dla wielu z was bardzo interesują ca, podobnie jak kiedyś ze mną . Ktoś , kto tego wcześ niej nie sł yszał , bę dzie chciał wiedzieć , jakie to miejsce.

A niektó rych z was moż e nawet zainteresować , ż e tak powiem, etymologia pochodzenia tego imienia. Na począ tku mojej opowieś ci nie poruszał em tego tematu, skupiają c się wył ą cznie na moich pierwszych wraż eniach z jazdy na nartach. Teraz poprawię to przeoczenie i postaram się odpowiednio poinformować Was, moi drodzy czytelnicy, co to za miejsce, skoro ta „chwila” jest wył ą cznie dla Bukowela i bę dzie poś wię cona.

Tak wię c nazwa „Bukowel” pojawił a się na mapie Ukrainy cał kiem niedawno: dosł ownie okoł o 11 lat temu, w 2004 roku. To sł owo brzmi trochę dziwnie dla sł owiań skiego ucha. Nie wiem o tobie, ale od razu wywoł ał em skojarzenia z Courchevel. Tak nazywa się drogi oś rodek narciarski we francuskich Alpach, któ ry bardzo lubi najbogatszych ludzi, oligarchó w, a takż e nowobogackich z cał ego ś wiata, wś ró d któ rych jest wielu ludzi z postsowieckiego politycznego beau monde . I myś lę , ż e nie pomylił em się w moich „skojarzeniach”.


Bukovel to oczywiś cie Courchevel po ukraiń sku. Wszystko to potwierdza. A to jest nazwa „zeuropeizowana”. I wysokie ceny na narty, dzię ki któ rym ten oś rodek stał się jednym z najdroż szych oś rodkó w narciarskich w Europie: dlatego nie każ dy ukraiń ski narciarz moż e sobie pozwolić na przyjemnoś ć jeż dż enia na nartach. No i wymó g (bardzo rozsą dny, co tu mó wić ), ż eby jeź dzić tam tylko w kaskach - inaczej nie bę dą wpuszczane na wycią gi. Có ż , myś lę , ż e pochodzenie pierwszych sylab o tej nazwie jest zrozumiał e. W Karpatach wystę puje wiele lasó w bukowych. A w tych miejscach, w któ rych znajduje się „kraj Bukovel”, jest ich wystarczają co duż o ...

„Kraj Bukowelu”? Jak to - moż esz zapytać ? Czym jest taki kraj? Zaczą ł eś mó wić , nasz nudny autor? ! Nie, moi przyjaciele, nie rozmawiał em. Tak niedawno w jednej reklamie nazwano ten oś rodek. I jest w tych sł owach trochę prawdy. Oś rodek ten jest szeroko rozł oż ony na zboczach kilku gó r.

Skł ada się z ponad 20 nowoczesnych i niezawodnych wycią gó w, a takż e jeszcze wię kszej liczby stokó w o ró ż nym stopniu trudnoś ci. Oczywiś cie wokó ł cał ego tego luksusu narciarskiego jest peł noprawny obszar usł ug: doskonał e hotele, oś rodki narciarskie z peł ną gamą usł ug i doskonał ym komfortem, restauracje, kawiarnie, jadł odajnie narciarskie na począ tku i na koń cu stokó w. To prawda, ż e ​ ​ cał e to pię kno został o nieco zepsute przez fakt, ż e ceny za cał y ten splendor nie tylko gryzą , ale, moż na powiedzieć , kł ó cą się !

To tak naprawdę cał y kraj z wł asnymi zasadami, prawami i mieszkań cami (oczywiś cie tymczasowymi). A o tych tymczasowych „narciarzach”, a raczej o niektó rych z nich, któ rych moja ż ona trafnie nazwał a „latają cymi narciarzami”, czym grozi spotkanie z nimi, chcę teraz opowiedzieć . Jak mó wią : z tego miejsca bardziej szczegó ł owo. Chę tnie to zrobię!

Z wię kszą nadzieją , ż e moż e to, co przeczytasz poniż ej, pomoż e niektó rym z Was uratować , jeś li nie ż ycie, to nie (nie daj Boż e, ż eby do tego nie doszł o! ), ale zdrowie, któ re cokolwiek powiesz, jest teraz najważ niejsze w naszym „podksię ż ycowym” ś wiecie. Ponieważ reszta, jak to się mó wi, nastą pi.


„Latają cy narciarze” wcale nie są skoczkami narciarskimi (jak są czasami nazywani „za oczami” przez komentatoró w sportowych), któ rzy wybrali „kraj Bukowelu” na swó j trening. Ci odważ ni chł opcy i dziewczę ta, znakomici profesjonaliś ci w swojej dziedzinie, nie mają nic wspó lnego z osobowoś ciami, o któ rych tak bardzo chcę wam opowiedzieć . „Latają cy” moja ż ona ochrzcił a lekkomyś lnymi narciarzami, któ rzy pę dzą jak szaleni po stokach Bukowela. Tory są tam, są ponieważ gł adkie, idealne… I jest oczywiś cie takie < /strong>klasa ludzi, któ rych nie moż na nazwać inaczej niż „lekkomyś lnymi”. Widzieli taki „ś miech” i jeż dż ą jak szaleni!

Tak wię c przynajmniej gł owa bę dzie chroniona podczas upadkó w i kolizji. Ale ludzie nadal giną na zakrę tach Bukowela! Tak, tak, nie mylę się ! Jedna lub dwie osoby rocznie koń czą tam swoje ż ycie...Tyle, ż e jest to umieję tnie wyciszane, by nie zepsuć reputacji kurortu. Ale nam, narciarzom, to wcale nie uł atwia...

Jeż eli te wszystkie ciekawe rzeczy zwią zane z narciarstwem alpejskim wzbudzają w Tobie takie zainteresowanie, ż e „wstajesz” na nich i chcesz poznać narciarski „kraj Bukowela”, to oto moja rada dla Ciebie, nawet dwa, ż eby być bardziej precyzyjnym: czę ś ciej rozglą daj się (o ile to moż liwe oczywiś cie), kto i jak za tobą podą ż a, a jeś li tak jak wię kszoś ć Sł owian uwielbiasz szybką jazdę , to po opanowaniu mniej wię cej techniki jazdy , jedź wzdł uż krawę dzi toru. Czemu? Scorchers zazwyczaj wybierają centralną czę ś ć toru na zjazdy. W ż adnym wypadku nie ró b szerokich zakrę tó w na cał ej szerokoś ci toru!

I nie daj Boż e, na przykł ad wstań , aby odpoczą ć gdzieś poś rodku zjazdu razem, w odległ oś ci metra lub wię cej od siebie (ta pozycja nazywa się - "postaw bramę ")! W Bukowelu i nie tylko tam w zasadzie jest duż o idiotó w ... , przepraszam, tych samych nierozsą dnych ludzi na nartach, któ rzy chcą się „popisać ”, latać z krzykiem (lub bez niego), mię dzy wami, dział ają c jako rodzaj pił ki noż nej. Wtedy wszystko bę dzie tylko w rę kach Pana...

Moż na wę drować przez cał y dzień trasami „ukraiń skiego Courchevel”, schodzą c tu i tam… Jest na nim jednak „wą skie gardł o”. To jest winda numer 5. Wjazdó w jest kilka (stoki narciarskie o ró ż nym stopniu trudnoś ci), a zjazd jest tylko jeden – ten wł aś nie „pią ty” wycią g. Jeś li duż o osó b zjedzie tam w dó ł , a winda nagle „zwolni”, z ró ż nych powodó w, to bę dzie zmiaż dż enie z przekleń stwami, szturchaniem w boki i plecy itp.

Tak, wielu „ludzi” wcią ż jest daleko od stanu, w któ rym moż na by ich nazwać tym dumnym sł owem ...I spotykają się też na nartach, niestety ...


I pod wszystkimi innymi wzglę dami Bukovel, z wyją tkiem „wysokich” cen, oczywiś cie jest cał kiem dobry, nie ma co się spierać .

Moim zdaniem warto tam pojechać . Moż na tam jeź dzić i nawet bardzo dobrze, bez wzglę du na wszystko.

Punkt!

PIĄ TE „NATYCHMIASTOWE”: „KURS PRZETRWANIA NA ROSTYANIE I COŚ WIĘ CEJ O TEJ GÓ RZE”

W tej „momencie” ponownie wracam na gó rę Trostian. Dlaczego chciał byś zapytać niektó rych z was? W koń cu już o niej pisał eś ! Skł ammy o czymś innym, lepiej!

Nie, przyjaciele. Opowiedzieć o Trostyanie trochę , co już przeczytał eś powyż ej, i ograniczyć się do tego - to tylko jednolita hań ba! Ta gó ra jest tak wyją tkowa pod wzglę dem narciarstwa, ż e ​ ​ eksperci i wierni wielbiciele duż o by o niej napisali.

Gdybyś oczywiś cie zdecydował się na to, tak jak ja teraz.

Wię c kontynuujmy. Teraz chcę opowiedzieć o jednym „niezwykł ym” dniu, któ ry spę dziliś my na Trostian. Bę dzie wszystko, co już reklamował em jako nieodł ą czne od tej gó ry. Bę dą garby z dziurami i tak dalej.

A wię c był a już zima 2012 roku. Niektó rzy, po przeczytaniu wszelkiego rodzaju proroctw Majó w, widzieli w nim ostatni rok w historii ludzkiej cywilizacji. Tak… Gdyby tylko wiedzieli, jaki bę dzie rok 2014! Potem wszystkie niespokojne niedawne wydarzenia, któ re tak nagle i tak strasznie niespodziewanie spadł y nam na gł owy w ostatnich miesią cach (piszę tę historię w upalne lato 2015 r. ) był y jeszcze przed nami…

Lida i ja, z moim „kolegą z klasy” i jego ż oną jedziemy jego wł asnym samochodem do Trostyanu. Nie mam samochodu, nigdy go nie miał em i prawdopodobnie nigdy nie bę dę.

No có ż (zgadza się , bę dzie to zaskakują ce, ż e zdecydowana wię kszoś ć wszystkich mę ż czyzn, któ rzy doczytają tak daleko) nie mam duszy do jazdy samochodem! A mojemu przyjacielowi to nie przeszkadza. Nawiasem mó wią c, on nie jest zwykł ym cywilnym „czajniczkiem” jak ja, ale oficerem zagranicznego wywiadu. Jak!


Idziemy wię c ze Lwowa do gó rskiej karpackiej osady typu miejskiego o nazwie Sł awsk. To tam znajduje się naszyjnik szczytó w Karpat, wś ró d któ rych gł ó wną perł ą jest Trostyan. Poszł o dobrze! Nie trzeba trzą ś ć się w pocią gu przez trzy i pó ł godziny. Szybko, elegancko! Przyjemna komunikacja, peł na wspomnień z lat studenckich, wspó lnych znajomych. Có ż , w ogó le przybyli. Rozł adowaliś my się w centrum wsi, na kempingu towarzystwa sportowego Dynamo.

Przygotowali się : to znaczy zał oż yli buty narciarskie, wł oż yli wszystko, czego potrzebowali w gó rach, do kieszeni munduró w narciarskich, zał oż yli na ramiona narty i narty swoich ż on i… I jedziemy! Gdzie? Myś lisz, ż e na wycią gu? Nie, nie, przyjaciele! Musisz jeszcze dostać się do wind Trostian. Wszyscy narciarze są tam przywoż eni ze Sł awska wspaniał ymi sowieckimi jeepami marki UAZ. Myś lę , ż e wszyscy rozumieją , o jakim samochodzie mó wimy. Lub na innej wersji tej maszyny, któ ra jest popularnie nazywana „bochenkiem”. Tylko te samochody z potę ż nymi silnikami (a moż e nawet potę ż ne jeepy - "cudzoziemcy") mogą wspią ć się na tę gó rę . Zdarza się , ż e nadal przewoż ą ludzi na cię ż aró wkach wojskowych GAZ-66, ale jest to rzadkie. Z „nosa” do transportu wzię li i zabrali niedrogo - kilkadziesią t hrywien. W ten sposó b miejscowi mę ż czyź ni dorabiają zimą w Sł awsku. Cał a linia tych wspaniał ych sł owiań skich tragarzy czeka już na nas poza kempingiem. Idź daleko, jak widzisz.

Umawiamy się z jednym z kierowcó w, ł adujemy, odjeż dż amy. Podejś cie jest tak ł atwe, jak zawsze. I oto jesteś my u jarzma „centrum”. Bierzemy karnety na podjazd (lub „skipassy” w nowoczesny sposó b), ustawiamy się w kolejce do haka holowniczego. Kolejki są dziś dł ugie, ponieważ dzień jest dniem wolnym (sobota). I tu zaczynają się problemy. Bugel od czasu do czasu przestań . Zatrzymaj się , zatrzymaj się . Wię c nasza kolej już niedł ugo. Wreszcie jarzmo cią gnie nas wszystkich na gó rę . Ż ona kolegi jeź dzi sł abo. A Trostian to trudna gó ra pod wzglę dem narciarskim. Có ż , już to wiesz! Dlatego za zgodą naszych „dobroczyń có w” wkró tce zostawiamy z ż oną przyjació ł i ruszamy na znane i ulubione tory, umawiają c się na spotkanie pó ź niej, w porze lunchu. Robimy kilka kropel. Ale jest ich mniej niż byś my chcieli...Cał a kolejka jest winna - ludzie są w ciemnoś ci! A jarzmo, jakby celowo, nadal „zwolnił o”. Denerwują cy!

I wyjeż dż amy na gł ó wną autostradę Trostian. To zejś cie, ostatnie tego dnia, był o czymś ! Wł aś ciwie istnieje taka „powszechna narciarska prawda”, ż e podczas dnia na nartach pierwszy i ostatni zjazd są szczegó lnie waż ne. Zrozumiał e - dlaczego? Rano jeszcze nie przyzwyczaił eś się do toru, nie wszedł eś w rytm, a wieczorem jesteś zmę czony i jeś li stracisz czujnoś ć , popeł nisz bł ą d - wszystko moż e się zdarzyć...A teraz jedziemy po torze, któ ry jest trudny do przejechania nawet w cią gu dnia. Widocznoś ć jest sł aba - szybko się ś ciemnia. Nawet ten ś nieg oś lepia oczy. Zdję liś my okulary - w nich generalnie jesteś jak ś lepiec. Ale idziemy w dó ł i w dó ł . Uporczywie. Zacisną ł em zę by. Nie narzekać . Przed nami i za nami widać kilka postaci tego samego „wyrzutka”. I wreszcie linia mety! Wszystko! Udał o im się przeskoczyć nad gł ową „narty”. To był dopiero dziesią ty zjazd tego dnia. Ale on sam kosztował.50 zjazdó w w „flipowym” Bukowelu.


Ogó lnie rzecz biorą c, jesteś my wspaniali! Hurra!

„NATYCHMIASTOWA” SZÓ STA: „ALPEJSKA” DRAGOBRAT”

Do 2012 roku nazwę Dragobrat kojarzył em, no moż e, z marką lokalnego, zachodnioukraiń skiego kefiru (swoją drogą , cał kiem nieź le! ). I tylko. Bę dą c osobą „nie jeż dż ą cą na nartach”, nawet nie podejrzewał am, ż e jest to nazwa jednego cudownego pod każ dym wzglę dem miejsca w ukraiń skich Karpatach, któ re pokocham cał ym sercem i do któ rego teraz cią gnie mnie każ da zima. . .

Dragobrat to rodzaj „naszyjnika” kilku doś ć wysokich (1.5 km i wyż ej) gó r, któ re są uł oż one w taki sposó b, ż e zimą zawsze zalegają tu i zostają na zawsze chmury peł ne ś niegu.

A ponieważ zbocza tych gó r są w wię kszoś ci wolne od lasó w, kiedy już tam dotrzesz i zobaczysz te bł yszczą ce biał e szczyty, poczujesz się prawie jak w Alpach! Ś niegu jest zawsze i wszę dzie duż o, co dla narciarza jest najważ niejsze.

W pierwszych dniach grudnia, kiedy fani Sł awska i Playa zwykle ze smutkiem patrzą na kamery internetowe, pokazują ce im odś nież one stoki ich ukochanych gó r, a najbardziej niecierpliwi mił oś nicy ł atwej jazdy w Bukowelu już cierpią tam na twardym sztucznym ś niegu Ś nieg, któ ry „armaty ś nież ne” rzucił y im na ich ż ą danie, ci sami niecierpliwi chciwi wł aś ciciele, to już po kolana ś nieg w Dragobrat! I najdoskonalsza jakoś ć !

Podnoś niki są nieco stare, ale dział ają dobrze. Ogó lnie rzecz biorą c, jak mó wią , jest to „co nadejdzie”… Bę dą też czasami „doppelmeier” ( nowoczesne wycią gi narciarskie doskonał ej niemieckiej jakoś ci) gwar!

Ttak jak znany towarzysz Saachow z komedii filmowej „Wię zień Kaukazu”, któ ry przekonał prostackiego studenta Shurika, ż e ​ ​ Kaukaz to nie tylko uzdrowisko, ale takż e kuź nia, i spichlerz, wię c powiem wam przyjaciele, ż e Dragobrat jest zaró wno niezró wnaną urodą , jak i szkoł ą ż ycia, i wspaniał ym miejscem do doskonalenia wszystkiego rodzaje zdrowia!


Byliś my tam już dwa razy. To tak nieistotne! Chcę znowu i znowu cieszyć się tym pię knem

Co jeszcze jest niezwykł e w Dragobrat dla mnie uhto ze wzglę du na jego lokalizację z dala od miejsc nadają cych się do zamieszkania! Znajduje się.15 km od wsi Yasynya Zakiobwó d rpatskaya. jedyna droga, któ ra prowadzi tam zimą , moż e być pokonana tylko przez samochó d o duż ej zdolnoś ci przeł ajowej. Tutaj te same UAZy pracują ce na Trostianie w Sł awsku okazują się bardzo wygodne. Wszystkich goś ci Dragobratu dostarczają u stó p Stogu.

Stog to gł ó wna gó ra naszyjnika Dragobrat. Wszystkie przygotowane stoki narciarskie znajdują się na jego stokach. O nieprzygotowanych opowiem trochę niż ej i trochę pó ź niej.

Droga do Dragobrat przebiega przez rezerwat. Wię c najszczę ś liwsi mogą nawet zobaczyć jelenie, któ re spoglą dają z ciekawoś cią przez drzewa na jakiegoś mamroczą cego czterokoł owego potwora wspinają cego się po gó rskiej drodze...

A kiedy las minie, na horyzoncie pojawiają się mienią ce się bielą szczyty. Jeś li dzień jest sł oneczny - niezapomniany widok! A potem pojawia się sama wioska „narty”…

A co widzi począ tkują cy mił oś nik nart, któ ry chce posmakować nagrody Dragobrata? I widzi dla siebie tak interesują cą wioskę z najsł odszych mał ych mini-hoteli (dla 20-50 osó b nie wię cej).

Wszystkie są zbudowane z drewna. Jeś li chodzi o wygodę , "udogodnienia" są ró ż ne - nie martw się!

To wszystko tam jest - otoczy Cię doskonał y komfort. A w tych goś cinnych domach pracują najprzyjemniejsi ludzie, któ rzy podczas pobytu otoczą Cię wszelką moż liwą opieką i zawsze bę dą pomocni i uprzejmi.

Te mał e i niezwykle wygodne, mał e hotele tworzą ulice wiją ce się wzdł uż zbocza gó ry Stog. Wszę dzie są sosny i ś wierki...Są wą skie mostki nad gó rskimi potokami. Niektó re z nich rzucane są przez doś ć gł ę bokie wą wozy. Cisza, spokó j, drzewa szumią na wietrze...Wdzię k i nic wię cej!


Nie, nie martw się : jeś li nie moż esz przeż yć dnia bez telewizji lub jeś li lubisz, jak to mó wią , „oderwać się ” - zapewnią ci to wszystko! W pokoju na pewno bę dzie telewizor z telewizją satelitarną , ao "oderwaniu się " - w dwó ch lub trzech szczegó lnie "wymyś lnych" hotelach (lub podobno "chatkach" na sposó b lokalny) codziennie odbywają się minidyskoteki.

Jedynym znaczą cym minusem Dragobrat jest to, ż e nie ma tam apteki. A jeś li nagle coś - lekarz bę dzie musiał dł ugo czekać...Wię c zadbaj o siebie!

Teraz o gł ó wnych obiektach na Dragobrat - z punktu widzenia narciarza.

Stoki narciarskie na „Drag” - na każ dy gust i poziom. Od tych dla kompletnych „manekinó w” po bardzo, bardzo strome, na któ rych fajnie jeź dzi tylko profesjonalny narciarz. „Niez klasą ” (ukoś nie, krzywo, a czasem na boki, jak w jednej gł upiej nowoczesnej piosence) nawet amator (na przykł ad ja) moż e - jeś li się nie boi oczywiś cie tam dotrzeć .

Wszystkie tory, jak już pisał em, znajdują się tylko na stokach Stogu. Z 9 wycią gó w (oraz duż e i mał eenkix) ta gó ra < /strong>- 2 wycią gi krzeseł kowe i 7 wycią gó w linowych. Chociaż są bardzo „starsze”, ale nic – dział ają , trzeszczą !

Reszta gó r Dragobrat zimą to nieskazitelnie biał e szczyty, na któ rych zimą moż na uprawiać freeride.

Tutaj dokonam kró tkiego i niewą tpliwie koniecznego wyjaś nienia, ponieważ to pię kne sł owo bę dzie oczywiś cie nieznane począ tkują cym narciarzom. Freeride to jazda po „dziewiczym” ś niegu, po któ rym nikt przed Tobą nie przeszedł . To jeden z tzw. sportó w ekstremalnych. Nie jest to ł atwe, trudne i bardzo niebezpieczne dla niedoś wiadczonego narciarza. W ogó le nie ma ochoty na jazdę po ubitych szlakach. Niebo i ziemia! Ale ile przyjemnoś ci sprawia Ci wtedy uś wiadomienie sobie, ż e się udał o! Szczegó ł owo opowiem o tym, co jest na „Drag” w jednym z kolejnych „momentó w”.

A teraz chcę wreszcie zakoń czyć tę dł ugą „chwilę ” prosto i kró tko.

Dragobrat to perł a Karpat! Nie znajdziesz tam lepszego miejsca na narty.

Inne gó ry „naszyjnika” Dragobrat – Bliź nica i Ż andarm bę dą wyż sze niż Stog siana. Ale o nich i o freeride'u, któ ry moż esz robić na ich lś nią cych dziewiczych biał ych stokach - historia, zgodnie z obietnicą , bę dzie poniż ej.


A „fotel” (nawiasem mó wią c, 2-osobowy), choć daleki od mł odoś ci, każ dego roku zimą regularnie speł nia swó j obowią zek. Wznosi na szczyt gó ry tych, któ rzy odważ yli się spró bować najbardziej stromego i najniebezpieczniejszego zbocza Dragobrat – „Cyrk” (o nim w nastę pnej „chwili”). Podejś cie zajmuje duż o czasu – okoł o 17-18 minut. W tym czasie moż na podziwiać gó ry, lasy, ł ą ki, niebo i narciarzy jeż dż ą cych pod Tobą . W jednym miejscu ruchome krzesł a przechodzą tak nisko nad stokiem, ż e narciarze przejeż dż ają cy pod siedzą cymi mogli z ł atwoś cią chwycić „jeź dź có w” za narty – wysokoś ć to niecał e 2 metry. Ale oczywiś cie nikt tego nie robi. Nieważ ne, ile jeż dż ę na nartach, nigdy nie spotkał em chuliganó w wś ró d moich „hobbystycznych kolegó w”.

Wrę cz przeciwnie, powszechną rzeczą na gó rskich stokach jest wzajemna pomoc. Tam rzeczywiś cie ludzie są dla siebie brać mi i siostrami. Wydaje się , ż e ludzki egoizm i inne zł e uczucia tkwią ce w ludziach pozostają gdzieś tam, na nizinach - w miastach i wsiach ...

A kiedy znajdziesz się na szczycie gó ry, zobaczysz obok siebie znak dotyczą cy rekordowej wysokoś ci „krzesł a”. A pod tobą czę sto widzisz chmury, któ re cał kowicie zasł aniał y wioskę przed twoimi oczami! I wjeż dż asz, zanurzasz się w tym „mleku”. I…

I tutaj musisz być bardzo ostroż ny, ponieważ zaczyna się „Cyrk”!

Co to jest — czytaj dalej.

„NATYCHMIASTOWA” Ó SMA: „CYRK” NA DRAGOBRACIE I JEGO „LATAJĄ CYCH” Narciarzach”

Zakoń czył em poprzednią „chwilę ” być moż e doś ć tajemniczymi sł owami dla was, drodzy czytelnicy. Narciarz zjeż dż ają cy ze stogu siana nagle znajduje się w jakimś „cyrku”. Co to za cyrk? Ską d on jest w gó rach?

Odpowiadam na te pytania, aby szybko rozwią zać wszelkie podraż nienia. Nie, chł opaki, ż aden cyrkowiec, z jakiegoś powodu nagle wspią ł się pod chmury i niecierpliwie czekał na ciebie ze swoimi nieporó wnywalnymi numerami i sztuczkami, oczywiś cie tam się nie spotkasz. „Cyrk” to nazwa najniebezpieczniejszego stromego zbocza Dragobratu, któ ry moż e pokonać tylko zawodowy narciarz. Có ż , w każ dym razie - na przykł ad taki „pó ł kochanek” jak ja. Nie ż artuję - to naprawdę niebezpieczne

Cyrk został nazwany, ponieważ jest nieco podobny do czę ś ci dla widzó w tej publicznej instytucji kulturalno-rozrywkowej, do któ rej prawie wszyscy zostali zabrani przez nasze matki, ojcó w, dziadkó w w dzieciń stwie. Nie są dzę , aby powó d pojawienia się tej nazwy był gdzie indziej. Mianowicie – w tych wł aś nie „latają cych” narciarzach, o któ rych wspomniał em w tytule tej „chwili”.


W przeciwień stwie do „latają cych” narciarzy z Bukowela, nazywam tych biednych ludzi, któ rzy nie są zaznajomieni z Dragobratem, któ rzy, jak mó wią , nie znają c brodu i wspinają c się do wody, idą do tego „fajnego”. Potem los prawie wszystkich jest taki sam – przewró cić gł owę po pię tach, gubią c po drodze narty, kije, rę kawiczki, czapki… Ś miech z tego to prawdziwa kpina! A ponadto nazywać stok „cyrkiem” z tego powodu, oczekują c takiego „cyrku”. Nie są dzę , ż eby jakikolwiek narciarz był do tego zdolny. My, narciarze, jesteś my mił ymi, sympatycznymi ludź mi. Sportowcy rzadko są ź li. To jest obserwacja ż ycia mojej ż ony, któ ra wsadził a mnie na narty. Myś lę , ż e ma absolutną rację . Raczej w takich przypadkach boisz się niedoś wiadczonego faceta, któ ry leciał do gó ry nogami.

Tak jak mi się przydarzył o, kiedy podczas mojego kolejnego zejś cia ze Stogu przez „cyrk” w lutym 2013 roku zobaczył em przed chwilą starszego mę ż czyznę w towarzystwie dwó ch ró wnie starszych pań na gó rze, na najwyż szych stanowiskach krzeseł kowych. Do dziś pamię tam oczy jego towarzyszy, okrą gł e ze strachu, zastygł e w miejscu i nie wiedzą ce, co dalej zrobić . Nastę pnie podniosł em i wystrzelił em "wł asnej mocy" ich nieszczę snego towarzysza w dó ł , rozrzucony po zboczu jego nart (trzyma się "przy< strong>w >ёz” z nim), podjechał do nich i ostroż nie doradził , cicho, < /strong>Zjedzszhidź w lewo w dó ł zbocza. Tam, obok choinek, zejś cie jest ł agodniejsze i powinny był y tam zejś ć .

Ciotki jakoś się podniosł y. To prawda, ż e ​ ​ z ich tró jcy nikt nie wsadził nosa do „cyrku”.

Tak wię c, jeś li jesteś na Dragobrat i zdecydujesz się wspią ć na wycią g krzeseł kowy „Top of the Carpathians” - bą dź cie ostroż ni, przyjaciele!

Dragobratsky „Cyrk” nie wybacza niedbalstwa!

„NATYCHMIASTOWA” DZIEWIĘ Ć : „SŁ OŃ CE, WIATR, Ś NIEG, MGŁ Y DRAGOBRAT”

Ten „moment” bę dzie bardzo kró tki!

Tutaj chcę napisać kilka waż niejszych i niezbę dnych sł ó w na temat Dragobrat.

O czym? Tak, o tak „nie-ostatniej” rzeczy jak pogoda! W koń cu jest to ró wnież bardzo waż ne dla ludzkoś ci w ogó le, a w szczegó lnoś ci dla narciarzy. Czyż nie?

Wię c wszystko jest w porzą dku ze ś niegiem na Dragobrat. Miał em już zaszczyt poinformować o tym wcześ niej. Jeś li chodzi o wszystko inne…

Tak, a dzię ki temu, przyjaciele, wszystko jest cał kiem dobre! Wię kszoś ć dni, któ re tam spę dziliś my, był a sł oneczna. Widocznoś ć był a doskonał a - a na nartach, aby cieszyć się widokami. Był y też pochmurne dni z chmurami wiszą cymi bardzo wysoko i pokrywają cymi cał e niebo.


Ratrak to tak potę ż ny narciarski pojazd terenowy, któ ry przypomina traktor z szerokimi gą sienicami. Jej pierwotnym celem był o przygotowywanie tras dla narciarzy w porze „non-ski” w cią gu dnia. Ale moż e też przewozić pasaż eró w. Niż na Dragobrat skorzystali lokalni biznesmeni z branż y narciarskiej. W koń cu są idealne warunki do „darmowej jazdy na nartach”. A teraz, w sezonie narciarskim, te cwaniaki regularnie zabierają grupy entuzjastó w sportó w ekstremalnych do Bliznicy i Ż andarm. Ską d potem, pod okiem doś wiadczonych przewodnikó w, coś w rodzaju „straż nikó w narciarskich”, ś miał kowie schodzą do podnó ż a gó r. Zejś cie jest trudne i niebezpieczne. Przewodnicy wskazują drogę , udzielają rad. Należ y bezwzglę dnie sł uchać ich poleceń ! Jednym sł owem – ekstremalne!

I tak wyglą dał pierwszy „freeride” w moim ż yciu…

… Silnik ratraka ryczy potę ż nie. Siedzimy na ł awkach z tył u kabiny.

W taksó wce wraz z kierowcą siedzą instruktorzy Wiktor i jego partner, któ rego nazwiska nie pamię tam. Spod gą sienic z tył u ś nieg leci prosto w twarz. Tak czę sto i gę sto, ż e trzeba nosić okulary. Co jakiś czas ł apiemy zaciekawione spojrzenia mił oś nikó w przygotowanych tras, któ re migoczą albo z lewej, albo z prawej strony ratraka. Samochó d zawozi nas na szczyt Stogu. Stamtą d wzdł uż ostró g ł ą czą cych ją z Ż andarmem i Bliź nicą przeniesiemy się do punktu wyjś cia.

… Jesteś my na począ tku. Lider grupy, Victor (są dzą c po sztuczkach - bardzo przebiegł y facet) daje nam kilka minut na zrobienie zdję ć . Robimy zdję cia i robimy zdję cia i nie moż emy przestać . Widoki są niesamowite! Jesteś my na szczycie Bliź nicy (1883 m n. p. m. ). Z jego biał o-biał ego wierzchoł ka widzimy pod nami cał y Dragobrat. Na horyzoncie gł ó wne szczyty Karpat to Howerla i Petros. Cieszyć się !

Ale – czas zabrać się do pracy.

Victor macha rę ką – có ż , to wszystko, chł opaki, już wystarczy.

Zejdź my! Mó j przyjaciel zejdzie pierwszy - pokaż e Ci gdzie zejś ć , a Ty pó jdziesz jego ś ladami w to samo miejsce. Pó jdę na tył y i ubezpieczę was ”: nasze” starsze „komendy”. Stok jest stromy, ale ś nieg nie wydaje się luź ny, bo partner Victora wyprowadza się bez zakopywania się w ś niegu. Zatrzymuje się kilkaset metró w niż ej. I schodzimy jeden po drugim. Wszyscy padli! Tylko jeden goś ć trochę się zawahał - usprawiedliwia się , ż e podobno nie był przyzwyczajony do takiego ś niegu. No tak, wszyscy jesteś my tu po raz pierwszy. W naszej grupie są narciarze i bordyś ci (jazda bokiem na jednej duż ej narcie). Oś miu chł opakó w i dwie dziewczyny (jedna z nich to moja ż ona).


Staliś my, odpoczywaliś my i jechaliś my dalej. Dalszy zjazd skł adał się z kilkukilometrowych odcinkó w. Nie był o prawie czasu na rozglą danie się . Ś nieg nie był ubity, a nasze narty nie był y „freeride”.

Cał y czas musiał em jeź dzić w bagaż niku tylnym (aby „przó d” nart podnosił się do gó ry – inaczej narty „rył yby” w ś niegu i spadał y). Najpierw schodzimy po bezdrzewnych zboczach. Potem powoli, od prawej do lewej, zaczynają migotać drzewa, a nawet jakieś chaty (są to „chatki” leś nictwa, o czym dowiadujemy się już poniż ej, na mecie – jechaliś my w rezerwacie, zł amaliś my prawo, tak! ).

" Przestań ! Przerwa 10 minut! » : Wiktor dowodzi. Wszyscy wpadają w ś nieg, gł oś no oddychają c. A Victor i jego przyjaciel ś mieją się , ś mieją się z nas. I wcale nie są zmę czeni - silni faceci! Wszystko, odpocznij: idziemy dalej. Mieliś my tylko cztery takie postoje.

W koń cu wkraczamy do lasu. Och! Jest oko za oko! Nachylenie wcią ż jest przyzwoite, a jazda ś cież ką mię dzy drzewami to jeszcze jedna ekstremalna sytuacja! Nie ma jak zwolnić – po prostu nie ma miejsca na zakrę ty! Musisz przyją ć postawę obronną zwaną „pł ugiem” i zejś ć w ten sposó b.

« Zwolnij - zwolnij, w gó rę - przyspiesz! » : Wiktor znó w dowodzi. Tę pokonujemy niewielki, zaroś nię ty lasem ż leb. „W dó ł ś cież ki, w gó rę ś cież ki…” To kolejna przeszkoda… Jak ją pokonać ! Ale nic – wszyscy schodzimy w dó ł , bez strat do nastę pnego przystanku. A tutaj musisz przeskoczyć strumień w locie! Lub jedź na nartach, jeś li nie chcesz ryzykować . Postanawiam skoczyć , a Lida, dbają ca o swoje narty, pokonuje tę przeszkodę z nimi w rę kach. Ogó lnie jest dobrym facetem! Na począ tku trzymał a się za mną . A potem mnie wyprzedził a. A teraz cią gnę gdzieś w ogonie peletonu. Na czele oddział u, co dziwne, ś cigają się ludzie z zarzą du.

Wię c skaczmy! Och - ź le skoczył em! Przeleciał em nad przeszkodą , ale po drugiej stronie - gdzie ja jestem i gdzie są narty! Musiał em wstać , odkurzyć się i zabrać swoje rzeczy.

OK, przejdź my dalej. Wszyscy jesteś my zmę czeni. Ale nic - chodź my!

Ups!


100 metró w przed nami widzimy szlaban i stoją cego przy nim UAZ-ika. Okazuje się , ż e wszystko jest już skoń czone! Przyjechaliś my!

Zatrzymuję się , pró buję zł apać oddech. Facet, któ ry podjechał za mną , wpada w ś nieg i radoś nie mó wi: „Có ż , bez tego się nie obejdzie! ”. W pewnym sensie po to, by nie spaś ć z radoś ci.

Ś wietnie się bawiliś my!

Freeride to nie to samo, co „oszukiwanie się ” na twardych torach. Nawet Cyrk nie moż e się z nim ró wnać .

Ogó lnie rzecz biorą c – dobra robota dla nas wszystkich! Hurra!

JEDENASTY „NATYCHMIASTOWY”: „TO BYŁ O U PILIPÓ W (TO NAM NIE ZDARZYŁ O SIĘ ) LUB HISTORIA O PRAWDZIWYM MĘ Ż CZYŹ NIU…”

I w tym „momencie” (ró wnież doś ć kró tkim, bo nawet gdybym chciał duż o pisać , to by to nie zadział ał o; znam tylko istotę ) chcę opowiedzieć o jednej prawdziwej osobie. Nazywa się Evgeny Chizmar. Ma teraz okoł o 60 lat. Jest pracownikiem patrolu narciarskiego na gó rze Pylypets w Karpatach.

W lutym 2013 r. tak się stał o na Pylypets.

Dwó ch mł odych „lekkomyś lnych” narciarzy deskowych postanowił o jeź dzić po dzikich stokach. Postanowili zejś ć po przeciwległ ym zboczu do tego, gdzie są windy i gdzie wszyscy jeż dż ą . Ten „dziki” stok jest poroś nię ty lasem i jest tam niebezpieczny ze wzglę du na czę ste lawiny zimą . I tak się stał o. Chł opaki swoim ruchem wywoł ali lawinę , któ ra ich pokrył a. Jeden z nich, jak się pó ź niej okazał o, zginą ł od razu - podniosł a go fala ś niegu i z straszliwą sił ą uderzył a w drzewo. Z powodu odniesionych obraż eń zmarł niemal natychmiast...

Lawina skrę cił a drugiego faceta ś rubą (pó ź niej stał o się jasne po zł amaniach - jego nogi był y po prostu skrę cone jedna wokó ł drugiej) i na szczę ś cie rzucił a go na skraj i nie został pochowany pod wieloma metró w ś niegu.

Skorzystam z okazji, aby powtó rzyć tutaj jedną radę dla tych, któ rzy, nie daj Boż e, zostali zł apani jak ci dwaj biedni ludzie.


Jeś li zostaniesz wyprzedzony przez porwany przez Ciebie snop ś niegu i nie moż esz się od niego oderwać , odwró ć się w jego stronę iw momencie, gdy przetoczy się po Tobie, podskocz jak najwię cej. Wtedy jest szansa, ż e ​ ​ znajdziesz się w wierzchniej warstwie ś niegu i bę dziesz mó gł się ze ś niegu wygrzebać .

Co stał o się pó ź niej?

Przyjaciele dwó ch nieszczę snych kochankó w ekstremalnych, gdy zaczę ł o się ś ciemniać , tę sknili za nimi i powiadomili patrol narciarski. Każ da mniej lub bardziej solidna trasa narciarska ma tę sł uż bę ratowniczą . Dowodził nim wtedy ten sam Jewgienij Chizmar. Z jego rozkazu w cał kowitej ciemnoś ci uruchomiono windę , a ratownicy wdrapali się na szczyt. Oni, zgodnie z niespó jnymi wyjaś nieniami osó b, któ re się do nich zwró cił y, uznali, ż e ich przyjaciele zniknę li na gł ó wnym zboczu Pylypets. Ale nikogo tam nie znaleziono. Potem zdali sobie sprawę , ż e zjechali z dzikiego zbocza. Szukanie ich tam w nocy był o samobó jstwem. Musieliś my odł oż yć poszukiwania do rana.

A mró z wzmó gł się...Musiał em zdać się na wolę Opatrznoś ci. Rano ekipa ratunkowa udał a się na poszukiwania. Pierwsza zaginiona osoba został a szybko odnaleziona. On był martwy. Drugi został znaleziony kilka godzin pó ź niej. Ale nie wszystkim się to udał o. Jeden z ratownikó w, wyczerpany na najtrudniejszej ś cież ce, pozostał w oczekiwaniu na powró t grupy. Drugi bordista przetrwał noc oszczę dzają c od czasu do czasu gorą cą herbatę , ż eby się ogrzać . Zrobiono dla niego nosze z nart i kijó w i nió sł go. Ale musieliś my przejś ć przez sypki ś nieg w butach narciarskich. Nie jest ł atwo chodzić w nich i po ró wnym podł oż u. Ale chł opaki pod wodzą Eugene'a nieś li ofiarę i nie narzekali. I zgł osili się , zabierają c po drodze swojego sł abszego towarzysza. Wydawał oby się , ż e wszystko się skoń czył o i moż na był o odpoczą ć po prawie 20-kilometrowym „nalocie”. A potem…

Wł adze oś rodka narciarskiego Pylypets nakazał y natychmiastowy powró t i sprowadzenie ciał a zmarł ego!

I Evgeny Chizmar ponownie wszedł na gó rę i zrobił to. To taka prosta historia o prawdziwej osobie.

W marcu tego samego 2013 roku byliś my na Pylypets - jechaliś my, odpoczywaliś my tam przez 2 dni.

Naprawdę chciał em się z nim spotkać i poprosić o uś cisk dł oni.

Pech.

Przepraszam!


„NATYCHMIASTOWA” TWELVE: „UPADKI I KOLIZJE – OD Ś MIESZNYCH DO Smutnych, JEDEN KROK… I COFNIJ SIĘ ! »

I na koniec chcę opowiedzieć o konkretnych zjawiskach, któ re nieuchronnie pojawiają się w „narciarskim” ż yciu osoby „narty”. Mam na myś li upadki, kolizje i inne wypadki na stokach narciarskich, któ re zdarzają się KAŻ DEMU, kto kiedykolwiek zdecydował się na wsiadanie na narty i zjeż dż anie na nich z gó ry.

W pierwszej kolejnoś ci powtó rzę tę sensowną myś l, wypowiedzianą przez jednego z asó w narciarstwa, któ rej istotą jest to, ż e na stoku narciarskim moż e spaś ć i spaś ć każ dy – nawet doś wiadczeni narciarze i nie ma w tym nic wstydliwego . No i upadli - i co z tego? !

Poł ó ż się , odpocznij, wstań , a jeś li jesteś zdrowy i nic nie boli, odkurz się i ruszaj dalej. Dopiero spadają c, jeś li jest to nieuniknione, jak pisał em powyż ej, należ y pró bować spaś ć na oszczę dzają cy „pią ty punkt” i w jedną stronę . W ż adnym wypadku, powtarzam, nie pró buj odpoczywać z kijami - tylko zginasz kije lub zranisz się , a nawet powalisz nimi kogoś , kto niestety bę dzie w pobliż u. Podczas jazdy w ż adnym wypadku nie zakł adaj paskó w kijó w na dł onie! Jeś li upadniesz, nie trzymaj ich, odlecą od ciebie, wstań , a potem idź i je podnieś.

A jeś li są one „przywią zane” do ciebie w ten sposó b, moż esz ponownie zranić kogoś lub siebie, jeś li jesteś na gł owie, na przykł ad staczasz się po zboczu ...

Jeś li chodzi o moje osobiste poraż ki, opiszę kilka z nich. Moż e ktoś się przyda.

Upadał em wiele razy i wszę dzie. Pod tym wzglę dem nie przegapił em ani jednego utworu.

Hamował kijami, wyginają c jeden z nich w ł uk. Przez co pó ź niej był o trochę niekomfortowo przed wł aś cicielką wypoż yczalni sprzę tu: Starannie wyprostował em mł otkiem najlepiej jak umiem, ale nie da się tego perfekcyjnie zrobić do koń ca... < /p>

Wiele razy spadł em z krzesł a.


Porada „na temat”: jeś li zdarzył o się , ż e ł uk bezpieczeń stwa został już podniesiony, a Ty zamiast wsiadać na narty i elegancko koł ować na start, zamiast schylać się przy opuszczaniu fotela, zbliż ają c się do stacji odbiorczej, spró buj natychmiast schylać gł owę i czoł gać się w kierunku przeciwnym do tego, w któ rym wyprowadzą się twoi są siedzi. W przeciwnym razie krzesł o, na któ rym siedział eś tak wygodnie, moż e delikatnie uderzyć cię w gł owę . Generalnie jest to moja rada - aby nie zwlekać "w recepcji", nie przeszkadzać nikomu i nie irytować oficera dyż urnego, schodzą c z krzesł a po prostu odepchnij się od niego wolną rę ką (druga trzyma patyki) i przejdź na „swoją ” stronę . Jeś li nadal nie masz doś wiadczenia, zawsze siadaj na krześ le z zewną trz (przeciwnie do tego, w któ rym krzesł o bę dzie się obracać na gó rze) - uł atwi to tobie i twoim są siadom.

Najbardziej niebezpieczne sytuacje na stokach narciarskich obejmują kolizje.

To znaczy, albo kiedy zestrzelisz, albo zostaniesz powalony. Wiele razy był em powalony, ale nigdy! No lub prawie...

Już wam powiedział em, jak to moż e być w Bukowelu. Teraz powiem ci, jak jakoś został em zestrzelony na Trostian w Sł awsku. Wię c zschodzę z zachodniego zbocza gó ry, skaczą c po tych znanych garbach. Nikogo nie dotykam. A potem, zniką d, ktoś pojawia się po mojej lewej stronie. Jakiś wujek, okoł o pię ć dziesią t lat, któ ry najwyraź niej pierwszy przybył na tę gó rę i kompletnie oszalał z tych garbó w i doł ó w, rzuca się na mnie, wiesz, i powala! I jak! Machał jednocześ nie rę koma i ak dvinnie mnie z uchwyt kija na dolnych szczę kach! Prawie wybił am sobie poł owę zę bó w! Powalił mnie...Co stał o się potem? Wylą dował em w cał kowicie biał ym ś wiecie! Podczas kolizji on i ja wyrzuciliś my cał ą chmurę ś nież nego pył u w powietrze, co cał kowicie oś lepił o moje oczy.

Kiedy ta chmura opadł a, zobaczył em, ż e został a mi tylko jedna narta! „Bohater okazji” stał pod zboczem, okoł o pię ć dziesię ciu metró w, i patrzył oszoł omiony w moim kierunku. W jakiś niewyobraż alny sposó b zacią gną ł ze sobą moje kije. A moja druga narty leż ał a 20 metró w pode mną . Musiał em się otrzepać i iś ć pieszo po swoją posiadł oś ć . Nieszczę sny narciarz nie czekał na moje podejś cie i jakoś odszedł , zostawiają c moje kije w ś niegu.

IWcią ż pamię tam doś ć ciekawy incydent w Bukowelu: jak bordista gonił mnie po cał ym torze, krzyczą c na moje plecy: „Zejdź z drogi, mó wią ! ” i wcią ż powalony! A tor ma 100 metró w szerokoś ci! A on nie ma wystarczają co duż o miejsca! To zabawne – ha ha!

Chł opiec okazał się pochodzić z Biał orusi. Bardzo przeprosił em ...

Tak, wiele rzeczy przydarzył o mi się na torze narciarskim...

Takie przypadki są .


Moż e bę dziesz się ze mnie ś miać , przyjaciele...Noch, wł aś nie zdecydował em Ja < strong>przekroczyć moją dumę i powiedzieć ci to wszystko, aby ci się to nie przydarzył o. Na nartach szczę ś liwie! Ż yczę Ci sukcesu!

KROKIE POSŁ OWO

Có ż , na razie to wszystko!

Skoń czył em pisać do tego momentu i był em trochę przeraż ony...Dlaczego? !

Tak, chciał em napisać „chwile”, ale okazał o się , ż e to coś w rodzaju „kroniki narciarskiej”!

Có ż , nie udał o mi się kró tko i pię knie napisać o tym, o czym chcę mó wić...O talencie mogę tylko pomarzyć : zwię zł oś ć jest jego siostrą .

Ale chodź ! Mam nadzieję , ż e mimo to moja historia przyniesie korzyś ci; ż e ci, któ rzy jeszcze tego nie wiedzieli, zrozumieją , ponownie czytają c moje "kroniki", jaki to wspaniał y sport - narciarstwo alpejskie!

A moż e pó ź niej, jak mó wią , bę dzie mó gł o nich pisać znacznie lepiej niż ja, po tym, jak zobaczy nie tylko miejsca, w któ rych był em, ale takż e wiele, wiele innych pię knych narciarskich miejsc na ś wiecie…

Bę dę szczę ś liwy, jeś li tak się stanie!

Ogó lnie rzecz biorą c, wsiadaj na narty, nie bó j się , ucz się , jeź dź , baw się , a co najważ niejsze - raduj się , ciesz się , ciesz się ż yciem, ludzie!

A pó ź niej podziel się nim z innymi!

Ś miał o!

Z poważ aniem, Twó j autor.

Aleksander Kotł ow (autor tekstu),

Lydia Gerasimenko (fotograf)

g. Lwó w

iwrzesień.2015

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
На Красии
На Красии. Моя первая учительница по катанью на лыжах
 Красия. Нижний подъёмник
 Красия. Нижний подъёмник
 Красия
 Красия
 Красия
 Драгобрат.
 Драгобрат. Едем на бугеле №3
 Драгобрат.
 Драгобрат. Гора Близница
 На Пилипце
 Красия
Podobne historie
Uwagi (11) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara