Autobusem do Jaremcza
Od począ tku roku bardzo, bardzo chciał am gdzieś pojechać , na wypadek, gdy wszystko boleś nie „krzyczy” – spakuj walizki! na co czekasz? Ż ycie mija. . . Moż e dlatego, ż e taka sytuacja się zdarza, ale w koń cu speł nił o się marzenie, któ re był o „na pó ź niej” - zobaczyć Karpaty i. . . ż yć ! Wszystko dział o się bardzo spontanicznie i nieplanowane, a pienią dze nie znikał y w kolejnym banku, tylko pojechał y w podró ż , wraż enia i duchową radoś ć . Teraz cał y czas się ś miejemy, wspominają c jak spę dziliś my tydzień w Jaremczach: mieszanka filmó w „trzy w ł ó dce, nie liczą c psa” i „romans z kamieniem” z huculską specyfiką . Kto nie oglą dał telewizyjnych arcydzieł , niech sobie w peł ni wyobrazi, czego moż na się spodziewać po wakacjach w dobrym towarzystwie, ale wiedzą c, ż e okolicznoś ci nadal bę dą i lepiej znosić je z uś miechem niż je zmieniać .
Ponieważ wyjazd nie był zaplanowany z gó ry, okazał o się , ż e kolejka w lipcu niczym nas nie zadowoli - jedno zarezerwowane miejsce. A jest nas czterech. A jutro jesteś my gotowi! Czy moż emy zostać zatrzymani? St. Tyrnet zasugerował - jest autobus: Kijó w-Jaremcha codziennie o 19-45! Zadzwoń my na dworzec autobusowy stolicy. Flegmatyczna wiejska ciotka z uczynnoś cią i wyobraż eniami „sowieckiej ekspedientki” wyczerpał a cał ą duszę : martwisz się … ż e są miejsca… któ re przychodzą i kupują bilety, są … ale my nie jesteś my lokalni!...no to nie przychodź.... Tak zał atwiony jest problem - na telefon. Ale nic nie mogł o nas powstrzymać - mieliś my już uzgodnione i zaawansowane mieszkania (ró wnież znalezione dzię ki Tyrnet i bardzo skutecznie). Czekamy na Karpaty! Po rozmowie z nią nie mogliś my zaufać cioci z dworca autobusowego w Kijowie (wtedy podeszliś my, ż eby na nią popatrzeć i mieliś my duż o przyjemnoś ci, ł apią c kolejne „negocjacje”, kiedy wykoń czył a kolejnego pasaż era). Usł uga jest mocno zadł uż ona. Kró tko mó wią c, kupiliś my bilety na cał y dzień w naszym regionalnym centrum, na naszym dworcu autobusowym, gdzie ró wnież zostaliś my „zrobieni” przez pobranie 30 UAH za rezerwację . i kolejne 4 UAH. na coś takiego jak „kupowanie z gó ry” (czy to inne? ). W rezultacie podobno byliś my jedynymi „nie zają cami” w tym autobusie. W zasadzie bilety moż na kupić przed wyjazdem na dworzec autobusowy w Kijowie. Ale kto to robi? Wszyscy „doś wiadczeni” pł acą kierowcy. Ci dwaj wuikowie, któ rzy przywieź li nas z Kijowa, to szczegó lna historia – prawdziwa Kartagena. Ję zyk, w któ rym się porozumiewali, to wyją tkowa mieszanka ró ż nych + pewnego rodzaju „odeski” humor. „Dlaczego biegasz po autobusie? Już byś biegł pieszo. ” podnieś li i podrzucili „zają ce”, zabrali i oddali „paczki”… ż ycie wrzał o pod „etnicznymi melodiami” ich magnetofonó w, z któ rych po prostu dmuchali dach wył ą czony. Rada - weź sł uchawki, w przeciwnym razie z cał onocnych zamglenia-trymetó w moż e stać się trochę ź le. Uznaliś my, ż e nawet chanson jest lepszy. I weź rę cznik, ż eby zasł onić się przed ś wiatł em na nastę pnym parkingu z „zają cami i pakowaczami”. Moż liwa jest ró wnież krata - wygodniej jest się zdrzemną ć . Generalnie, gdyby nie był o tego „biznesu”, autobus mó gł by przyjechać wcześ niej…. Ale kto z tego korzysta? Tylko pasaż erowie. . . kogo to obchodzi?
Drogi po rejonie Kijowa (na któ ry nas zabrano), bliż ej Europy - horror: dó ł na dole, wą ski. Najbardziej brudna toaleta na dworcu autobusowym w Tarnopolu. Rzeczywista nie jest. Nigdy nie znaleź liś my go w ciemnoś ci… i zostawiliś my nasz „ś lad” w ich historii, gdzie tylko mogliś my: poznać nasz! Chociaż powinniś my pomyś leć – gdzie wspinamy się z taką usł ugą ? Podobnie jak Joanna Chmielewska (polska pisarka, któ rą szanuję ) uważ am, ż e kraj czy instytucję moż na oceniać po stanie ł azienki – bezbł ę dnie. Wię c Tarnopol zepsuł wraż enie o sobie. Koł omyja jest bardzo malownicza (polskie wpł ywy są jednoznaczne), ale jak się tam wyrzucają z walizkami i mó wią , ż e autobus się zepsuł...a dalej już nie jedziemy. . . jakoś to nie do koń ca okolice i zabytki. . . Generalnie jeź dzili nasi wuikowie Umó wiliś my się z lokalnym minibusem, ż e zabiorą nas do Jaremcza za darmo, podczas gdy my sami jechaliś my „zepsutym” autobusem. I znowu jechaliś my „w stylu Cartagena” – siedzieliś my, ale miejscowi z belami i dobytkiem wisieli nad nami stoją c jak „w romansie z kamieniem”… Piosenka już się podobał a…. Jest dobrze ż e padał o i przynajmniej nie usmaż yliś my nas w minibusie, ale z dezikkami nie był o tam zbyt dobrze: był o duszno. Wyobraż aliś my sobie już wszelkiego rodzaju okropnoś ci, ale Jaremcze przyjemnie mnie ucieszył o - pię kne miasto w dolinie wś ró d gó r. Ludzie poza sezonem są bardzo przyjemni, są bankomaty i duż o miejsc, gdzie moż na „zjeś ć ” i kupić „to, czego potrzebujesz”. Miasto faktycznie skł ada się z jednej dł ugiej ulicy Svoboda, rozgał ę zienia nie są znaczą ce. Ró wnolegle kursuje kolej miejska. Po drugiej stronie ró wnolegle szumi rzeka (tam, gdzie przecina miasto – most, a potem wodospad „Proboy”). Jest wiele mostó w i kł adek. . . Wszystko w pię knych domach i hotelach. A gó ry wokó ł to bajka: krajobraz cał y czas się zmienia i nigdy się nie nudzi! W tym celu warto był o poszukać swojej cartageny! W cią gu pierwszych 2 dni posadziliś my baterię do aparatu - chcieliś my sfotografować wszystko: bardzo pię kne...bardzo! Jak ł atwo oddychać ! I chcę ż yć !
Po przyjeź dzie wcześ nie rano wł ó czyliś my się po mieś cie i jedliś my - trzeba był o odreagować stres zwią zany z przeprowadzką . Zapytaj mieszkań có w, co jest lepsze. Rada - nie pytaj o nic babć , zwł aszcza przy cmentarzach (któ re zwykle znajdują się przy koś cioł ach, któ rych jest baaardzo duż o). Nie ma potrzeby. Poradzono nam „Chatę Pirozkowa”. Wnę trze jest oczywiś cie lokalne - etniczne „z glechiki i arbuzami” i bardzo ł adne. Ale ciasta nie są zbyt dobre - nadzienia nie wystarczą . Ró ż nica mię dzy ciastem „dobrym” a „sł onym”: pię kne i smaczne to nie to samo. Reszta barszczó w, zup i banoche jest w porzą dku. Należ y zauważ yć , ż e ceny są w przybliż eniu takie same wszę dzie, w tych miejscach, któ re odwiedziliś my. Ale zdecydowaliś my się na ocenę , któ ra nam się podobał a: 1 - Turystyczny "(super boschi i placki ziemniaczane), w ś rodku miasta, dobra obsł uga, 2 -" Jakowa "(chinahi jest najlepsza w mieś cie), ale dalej i droż sze, 3 - teraska" Zatishok” (smaż ony ser, kawa i kelnerki są doskonał e). ?? ? , 4- nad wodospadem „Probiy” bez nazwy (lub latem) coś lokalnego fast food: banosh, boschi, sał atki ( Podobał mi się twaroż ek) i tanio. Swoją drogą chinakhi to bardzo ciekawa potrawa (wszystko najsmaczniejsze w garnku), ale gruziń ska, choć w Karpatach bardzo dobra i satysfakcjonują ca! Banosh (kasza kukurydziana) i gulasz są podobne: tylko banosh gotuje się na oleju, a gulasz gotuje się w wodzie. Pyszne ró wnież z serem. A ze skwarkami....I wszę dzie - grzyby!
To najlepsze miejsce na grzyby na ś wiecie! Ogromne borowiki! Kupowanie ich w jakiejkolwiek formie nie stanowi problemu: obok dworca PKP znajduje się market spoż ywczy: warzywa, owoce, mió d (i wyroby miodowe) i grzyby! Trzy borowiki - ponad kilogram! 30 hrywien (sprzedawany w strefie zamknię cia bazaru) Trzylitrowy sł oik suszonych grzybó w - okoł o 100 UAH. (+ lub - okazja). W hotelu przygotowaliś my dania z lokalnych produktó w (z obowią zkowym dodatkiem borowikó w). Przywieź li też do domu suszone grzyby - pycha! Z trudem kupiliś my fasolę - mają ś liniak (fasolę ), tak nas pomieszali w swojej gwarze, ż e prawie odebraliś my fasolę chł opowi (przepraszam, ś liniaki), za któ rą już zapł acił . Potem gonił nas po rynku i zawstydzał okrzykami - no bierz to bierz...ś liniaki...skoro potrzebujesz ich bardziej niż ja...
Czego nie robić pierwszego dnia - nie zgadzaj się na wycieczki: jest wiele ofert (pobiegną za tobą prosto na ulicę ). I nie kupuj pamią tek - po prostu zorientuj się na począ tku. Targ z pamią tkami (czę ś ć pierwsza) do mostu na rzece (obok kawiarni, w tym „Jakowa”), a nastę pnie przejś ć przez most nad torami kolejowymi i zaczyna się druga czę ś ć rynku i wesoł e miasteczko. Nad rzeką , w któ rej znajduje się ten wodospad, znajduje się mał y most, na któ rym wszyscy są fotografowani. Oczywiś cie nie jest to Niagara, ale malownicza. Moż na też zejś ć do wody: woda wrze, skał y, sosny. Tł umy turystó w, sprzedawcó w pamią tek i „trochę w cią ż y” narzeczonych. Hał as, gwar, ciasnota. . . Skojarzenia z Ameryką Ł aciń ską (tak jak to widać na filmach) są zabawne, ale w huculskim stylu. Jest też sł ynna restauracja „Huculszczyna”. Co mogę powiedzieć...puste, ciemne, zakurzone. . . nudne. A najdroż sza toaleta - 5 UAH. (poza stolicą ). Fu. . . Pamią tki: T-shirty z nadrukami pod „wyszywanką ” - do 200 UAH. 1300 hrywien warto haft rę czny. Zdecydowaliś my, ż e kupują c skarpetki z etnicznym nadrukiem za 15 UAH. - taniej. Bardzo ciekawy sklep z pamią tkami „fino e! ” (etnoshop) naprzeciwko restauracji "Turysta" (centralna czę ś ć miasta) - są też naprawdę ciekawe rzeczy i hostessy: porozmawiają , zaproponują pamią tkę w Twojej "strefie cenowej". Istnieje ró wnież zabytkowy ką cik. Kupiliś my magnesy ze starą huculką . Nie tylko zostaliś my sprzedani, ale historia został a opowiedziana. Ta starsza pani doż ył a sę dziwego wieku, bawią c się , piją c i palą c! Znał a wszystkie zwyczaje i nie przegapił a ani jednego wydarzenia. Oto „Vitanya from Yaremche” – najlepsza pamią tka, jaka moż e być : stosunek do ż ycia! Portret huculskiej dziewczyny na magnesie codziennie przypomina nam: ż yj peł nią ż ycia! W tym sklepie jest wiele innych ciekawych rzeczy. Na przykł ad obrazy miejscowych prymitywistó w (takich jak „Biker-Huculs z dziewczyną w sł onecznikach”), pocztó wki z cyklu „Jozhiki” - karpacki artysta wymyś lił cał y cykl niezwykł ych obrazó w z zabawnymi historiami w lokalnym ję zyku ( tak, tak. . . jest gwara lokalna i bardzo fajna, tylko 50% jest zrozumiał e. . . No i duż o wię cej. Jest strona, do któ rej linku nie robię : przyjdź i przekonaj się sam: lepiej widzieć niż sł yszeć !
Natura jest dla nas wszystkim. Cią gle szliś my. Przy wjeź dzie do Jaremcza jest droga do wsi Dora - idź w kierunku Dory koleją , a potem drogą w gó ry. . . wyż ej i wyż ej. . . Rzeki i strumienie, sosny, chmury we wł osach , wianki kwiatowe „z Czerwonej Księ gi ”, leś ne jagody, pawie, ropuchy i motyle ogromnych rozmiaró w, jak grzyby,...wię cej sosen, kapliczki, koś cioł y...domy...Wszystko jest pię kne i moż na iś ć do w gó ry - o ile wystarczy Ci zdrowia! Swoją drogą bez drogi nie da się nigdzie skrę cić - pionowe kamienne ś ciany w sosnach. Tylko na szlakach i drogach. W Dorze są sklepy - moż na zjeś ć . Jednocześ nie przyroda wcale nie jest zepsuta przez cywilizację - czysta, cicha, malownicza. Zjedliś my obiad na ł onie natury, dotarliś my do klasztoru (gdzie znajduje się obó z pionieró w). A w kaplicy poprosili Matkę Boż ą o pokó j, zostawili jej zebrany bukiet.
Interesują ce jest ró wnież spacerowanie po centrum Jaremcza. Jest tu „Niedź wiedzia Gó ra”, malowniczy park oraz zoo z lokalną fauną . Moż na posiedzieć nad jeziorem, popatrzeć na ł abę dzie, a za zoo trzeba zapł acić …. ale tań sza nas w 4 zwolnili (targa i uś miech). I znowu - dookoł a gó ry i pię kne domy, klomby. Niedaleko jest jak wodospad „paniń skie ł zy”, ale my nie poszliś my, a miejscowi powiedzieli, ż e to prawda, coś wychodził o z tuby. Jeś li „Probiy” nie zrobił na nas wielkiego wraż enia (przynajmniej nie wydaliś my pienię dzy na wycieczkę ), to jest coś bardziej nieokreś lonego. Strumienie w gó rach bę dą lepsze.
Przyjemna był a też wę dró wka przez rzekę w gó ry widoczne z hotelowego okna: ł agodniejszy stok, domy, zbierany tymianek na herbatę , robienie zdję ć na tle stosó w siana. . . Wiszą ce mosty przez rzekę...nie wię cej niż.3 (napisane po przejś ciu)...i jesteś my 4-ro! Strasznie – znowu jak w filmie: to nie most, ale dzieł o staroż ytnej indyjskiej architektury. Zgł odnieliś my i nie dotarliś my na szczyt, zeszliś my na dó ł , wylą dowaliś my w centrum miasta i zjedliś my pyszny lunch z narodowymi potrawami. Bardzo wygodnie!
Muszę też pogratulować naszemu hotelowi „Hutsulska Chata” - znajduje się on przy wjeź dzie do Jaremcza, bliż ej Dory. To nie jest centrum, a na piechotę przyzwoicie jest chodzić , ale jesteś my z tego bardzo zadowoleni – to nie jest ucią ż liwy trening, warto potrzą sną ć tł uszczem biurowym. Otó ż miejscowi nie raz dawali darmowe przejaż dż ki. . . Hotel „Hutsulska Chata” to bardzo malownicze miejsce, na stromym brzegu rzeki. Hotel ma też zejś cie do wody, ale jak się okazał o, jeś li trochę się poruszycie drogą , to nad rzeką znajduje się naturalna kamienista plaż a (omijamy zarodniki religijne i schodzimy w dó ł ). . . Idealnie opalaliś my się przy woda w odosobnieniu. Widzieliś my, ż e ludzie pł yną po przeciwnej stronie, gdzie miejsca są gł ę bsze. Ale narybek tak bardzo zaatakował nasze nogi, ż e nie odważ yliś my się popł ywać - nagle poż erał y je. . . Podobno moż na się zapisać na ł owienie. . . Ryby są ! O hotelu napiszę osobno, ale na pewno powiem - bardzo mi się podobał o, jak wł aś ciciele, jak atmosfera, jak ceny i obsł uga! Ogó lnie rzecz biorą c, mimo ż e nie znaleź liś my czasu na wycieczki i wycieczki do zamkó w, mieliś my doś ć spaceró w w pię knych miejscach wokó ł Jaremcza.
Pogoda cią gle się zmieniał a: sł oń ce - deszcz. Myś lę , ż e to normalne w gó rach, nie należ y się martwić . Ale pamię taj - najmodniejsze ubrania w Jaremcze tego lata: pł aszcze przeciwdeszczowe. Fioletowy. Albo niebieski. Koniecznie zabierz je ze sobą (parasole są lepsze i zajmują niewiele miejsca w bagaż u). Co jeszcze warto zabrać do bagaż u: trampki, klapki, T-shirty, spodenki, jeansy, ciepł e kurtki (bluzki) czy wiatró wki (na wieczó r). Mile widziane są ró wnież czapki i czapki (ś wietna opalenizna w gó rach). Suknie wieczorowe i „szpilki do wł osó w”, jak są dzę , nie bę dą potrzebne. Jest wygodny z mał ym plecakiem lub torbą na ramię : wszystko masz przy sobie, a rę ce masz wolne. Potrzebne są ró wnież okulary przeciwsł oneczne. I stroje ką pielowe - duż o saun (ró wnież w hotelach). Resztę moż na kupić - sklepó w i aptek jest mnó stwo (w centrum jest wię cej).
Wró ciliś my, ponownie (i oczywiś cie) autobusem. Codziennie o 18-00 z Jaremcza. Dworzec autobusowy w centrum Jaremcza (ale nie w tym samym miejscu co dworzec kolejowy). Personel jest dobry i odpowiedni. Toaleta 2 UAH. i przyzwoity. Byliś my zbyt leniwi, ż eby kupić bilety tego samego dnia, w któ rym przyjechaliś my, myś leliś my, ż e trzeba bę dzie zarezerwować i przepł acić (a lepiej pysznie zjeś ć pienią dze), ale okazał o się , ż e nie jest to konieczne - nie ma kretyń skich marż . Kupiliś my bilety na kilka dni przed wyjazdem i zrobili dobrze, miejsca się koń czył y. „Zają ce”, któ re zapł acił y kierowcy, pojechał y teraz na stoją co do Kijowa. Nie zdą ż yliś my jechać daleko, bo okazał o się , ż e drogi są zablokowane - miejscowi majstrowali: nie chcieli puś cić dzieci do wojska. Skandowaliś my, krzyczeliś my, ż e nie jesteś my winni, ż e autobus jest peł en dzieci, któ re nie mają nic wspó lnego z wł adzą i nie podejmują decyzji, ale nas nie przepuszczają . Tubylcy mają wł asną logikę i nie moż na jej zmienić . Wszyscy byli zirytowani, z wyją tkiem tych, któ rzy decydują . Podró ż ują ca z nami miejscowa przebiegł a kobieta powiedział a, ż e wie, jak ominą ć barykadę dró g - w pobliż u jej domu. Podró ż ował em przez ponad 2 godziny. W swojej wiosce zostawił a nas i zostaliś my pozostawieni w ciemnoś ci, nie wiedzą c, gdzie iś ć . Lokalni kierowcy pomogli, wię c udał o nam się uciec. Nie wiem, jak ci ludzie, któ rzy jeź dzili pocią gami, ale wyjechaliś my. Staram się nie pamię tać , jak autobus wjechał nocą na straszny most z rozwalonej drogi „na jeden samochó d” pod ką tem prostym. Straszne skurcze, ale dotarliś my tam...aw stolicy pojawił y się wiadomoś ci - dworzec autobusowy jak „minowany”...ale już nas to nie obchodził o - bo waż niejszy jest wynik, a nie proces! Zjedliś my coś do jedzenia w pobliskim „maku”, nie przejmowaliś my się „okolicznoś ciami” i pojechaliś my dalej do domu… wspominają c spontaniczne wakacje… Tak zwiedzaliś my Kartpaty bez wzglę du na wszystko ! I pomimo jakiegoś ekstremalnego „ś wię ta narodowego” nam się podobał o!