Karpacki tramwaj
Sztormowe gó rskie rzeki, wysoki zmierzch, dymią ce gó ry – pię kno Karpat opisywał y pokolenia turystó w. A każ dy przybysz, któ ry dotarł do Karpat, naprawdę chce zobaczyć wszystko na wł asne oczy. Ale co zrobić , jeś li znajdziesz się w Karpatach bez samochodu osobowego lub twoje ciał o kategorycznie protestuje przeciwko gó rskiej wę dró wce. Znaleź liś my dobrą alternatywę - wycieczkę o nietypowej nazwie „Karpacki tramwaj”. W Truskawcu oferują go wszystkie biura podró ż y, zwiedzanie trwa okoł o 9 godzin. Sam "tramwaj" - 3-4 godziny, w zależ noś ci od okolicznoś ci.
O okolicznoś ciach. Mieliś my katastrofalnego pecha z karpackimi wycieczkami. Pogoda na maj dopisał a, ale to w dni wycieczek zdradziecko wtoczył y się chmury, był o brutalnie zimno i zaczą ł padać paskudny deszcz. Ale doś wiadczonych turystó w deszczem nie straszycie – zwiedzają cy wyjechali w peł nym komplecie.
Droga w obwodzie lwowskim jest cał kiem przyzwoita, ale w obwodzie iwanofrankowskim drogi są w doł ach, koleinach i wybojach. Gó ry się zbliż ał y, deszcz stawał się coraz silniejszy. . . W miasteczku o nietypowej nazwie Benefit zostaliś my wysadzony i po mokrej trawie zawę drowaliś my do zielonego pocią gu z dwiema przyczepami.
Jedna przyczepa - z matowym szkł em jak pocią g elektryczny, druga - w ogó le bez szyb. Oba nie są podgrzewane. Na ulicy - stopnie 5. Wiatr. „Ze mną ” zgadywał em, ż e zabiorę tylko jednego – najbardziej doś wiadczonego. Nastró j wszystkich spadł . Dziewczyna-przewodniczka ć wierkał a coś z woź nicą i radoś nie oznajmił a, ż e moż emy zał adować bezpoś rednio do lokomotywy. „Są okna, mię kkie siedzenia i jest ogrzewany. Kró tko mó wią c, VIP. „VIP” w karpackim. Siedzenia ze starego minibusa. Mał e, mę tne okulary. Wycieraczka samochodowa. WSZYSTKO! )
...Szyby w naszej lokomotywie VIP był y mał e i zaparowane, niczego nie był o widać . Szybko zrealizował em i otworzył em kilka okien. Wię c pojechaliś my. Nastró j szybko się pogorszył . Komentarz kierowcy w kierunku pocią gu trudno nazwać wycieczką - piosenka Akyna „Ś piewam o tym, co widzę ”. Chip to czę sto powtarzany „no fig no fig”, ten komentarz został zapamię tany.
Kró tko mó wią c, karpacki tramwaj okazał się starą kolejką wą skotorową , któ rą wcześ niej transportowano drewno. Teraz kolej został a przystosowana do rozrywki turystó w. Ś cież ka najpierw przechodzi przez gospodarstwa i bagna, a nastę pnie przez las, przecina kilka rzek (lub jedną z kilkoma zakrę tami), czasami przechodzi bezpoś rednio nad rzeką . Latem dodają otwartą platformę z ł aweczkami – idealną na sesje zdję ciowe! Na szalony plankton biurowy - prawie ekstremalny!
Już pierwszy zakrę t z widokiem na wzburzoną gó rską rzekę i dymią ce gó ry cał kowicie zmył z naszej grupy wszelkie negatywne nastawienie! Gó ry naprawdę dymią ! Wraż enie, ż e w wilgotnym lesie w gó rach niewidzialne gnomy (albo miejscowi wojownicy? (nie mylić z Hucuł ami! ) rozniecili dziesią tki ogni. Wysokie sosny (albo smereka, albo jodł y - wyraź nie nie jestem botanik), oszał amiają co pię kna zieleń mieni się setkami szmaragdowych odcieni. Nie na pró ż no mó wiono mi, ż e wiosną w Karpatach jest bardzo pię knie!
Trzeba to opisać tylko wierszami lub pieś niami karpackimi, ale nie skromną prozą . Jeszcze lepiej, przekonaj się sam.
I delikatne czubki choinek w kolorze sał aty i zł ote liś cie, od czasu do czasu pró bują ce uderzyć któ rą ś z nas w nos. I czapla, któ ra leciał a cię ż ko, „nisko”, z duż ą rybą w dziobie. I ogromne bagno, poś rodku któ rego miejscowej cię ż ko pracują cej ludnoś ci udał o się wyposaż yć … boisko do pił ki noż nej.
Ze wzglę du na deszczową pogodę zatrzymano się na farmie na paszteciki, herbatę karpacką i alkohol. Wszystko jest bardzo przydatne. Wszyscy byli bardzo pogodni. W pobliż u znajduje się gó rska rzeka z ryftami, bardzo fotogeniczna.
Był o jeszcze kilka przystankó w - przy bystrzach i opuszczonym sanatorium. Na szczelinach ludzie, mimo ś liskiej gliny i kamieni, rzucili się na zdję cie. W sanatorium („tu kosmonauci przechodzili tu rehabilitację ”) ludzie ucichli i ponuro trawili takie lekceważ enie wspaniał ego miejsca wypoczynku. Dookoł a - nieopisane pię kno! Gó ry! Rzeka! Staw! Zieleń ! Cisza! A sanatorium jest zapomniane - opuszczone...
Pamię tam manewry. Naszą lokomotywę odczepiliś my od wagonó w, trochę odjechaliś my, przesunę liś my się na inną gał ą ź i staliś my przed wagonami. W drodze powrotnej nasz samochó d VIP był przed nami. Jak jechał kierowca - nie wiem. Na straż y był dziadek, od czasu do czasu wskakują cy w bł oto i przesuwają cy strzał y.
A jednak wró ciliś my w ś wietnych humorach!
Po „manewrach” i „mieliś my to z nami” nasi VIP-y wpadli w dzieciń stwo, wykrzykiwali piosenki o Karpatach i „niebieskim wagonie”, sapnę li na oszał amiają cy widok kolejki wą skotorowej nad gó rską rzeką i robili zdję cia przez otwarte okna wszystkiego. To był o wspaniał e!
Bonusem na naszej trasie był zaplanowany lunch w kawiarni Vygody z grzybową yushką i koniakiem. Rozgrzany, zmię kczony, wró cił do cywilizacji. . . Szkoda. . .
Teraz już wiem, ż e uroki Karpat urzekają i urzekają nawet w deszczu. Wyobraż am sobie, jak wspaniale jest jeź dzić Karpackim Tramwajem w ciepł y sł oneczny dzień . I trochę (w dobry sposó b! ) zazdroszczę tym, któ rzy to bę dą mieli.