Jeden dzień w maju

03 Czerwiec 2014 Czas podróży: z 05 Moze 2014 na 08 Moze 2014
Reputacja: +15099.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Pewnego pię knego majowego dnia 2010 roku, kiedy weekend z okazji pierwszego maja już dawno się skoń czył , a przy okazji dziewią tego jeszcze nie myś leliś my o starcie, postanowiliś my ruszyć w drogę na Krym. Rano w pracy, stwarzają c pozory obecnoś ci, o godzinie 12 wybiegli z miasta. Ponieważ był to dzień powszedni, tor był przyjemnie pusty. Mają c na uwadze smutne doś wiadczenie stania w korkach, gdy ludzie masowo cią gną na poł udnie, wybrali tę opcję . Począ tkowo planowaliś my odwiedzić wybrzeż e, gdzie nasza stopa jeszcze nie postawił a stopy, a raczej obszar na wschó d od Koktebel - Cape Chameleon i Quiet Bay.

Po drodze, mijają c Bieł ogorsk, wybraliś my trasę jak najbliż ej Biał ej Skał y, aby przyjrzeć się jej bliż ej, bo wcześ niej widzieliś my ją tylko w oddali. Ta skał a jest nam znana od dzieciń stwa ze smutnego filmu „Mustang Pacer”. Tam ten sam mustang, pod koniec filmu, rzuca się z klifu, wolą c ś mierć od niewoli. A teraz gdzieś w pobliż u urzą dzili park safari „Taigan”. Podziwialiś my skał ę , chcieliś my nawet spę dzić pod nią noc, ale potem zmieniliś my zdanie. Zdecydowaliś my, ż e lepiej wpaś ć na jeden dzień do naszego ukochanego Nowego Ś wiata.


Był już wieczó r, kiedy miną wszy Sudak, zaczę liś my skradać się serpentynem do wsi. Muszę przyznać , ż e był em bardzo zdenerwowany, bo wcześ niej jeź dziliś my tu tylko minibusem, a ja bez koń ca piszczał am, ż eby moja kochana nie jechał a. Przed wsią zjechaliś my z drogi do podnó ż a Sokoł a i po przejechaniu kilkunastu metró w zatrzymaliś my się na polanie, tuż nad drogą , nieco odsunię tą od niej przez krzaki. Namiot rozbito o zmierzchu. Na mobilnoś ć zabraliś my nie ogromny super wygodny namiot kempingowy, ale maleń ki, kupiony w Neckermann za 3 kopiejki, w celu szybkiego rozł oż enia i zł oż enia.

Po spę dzeniu w ten sposó b nocy nie był o ani ś wiatł a, ani ś witu. Pierwszą rzeczą , któ ra wł amuje się do ledwie zaś witają cej ś wiadomoś ci, jest wrę cz namacalny zapach jał owca. Nigdy nigdzie indziej nie czuł em takiego powietrza. Po wypiciu kawy i zebraniu rzeczy do bagaż nika wjechaliś my do wsi. Zostawiają c samochó d na poboczu poszliś my na spacer. Wszystkie szlaki jał owcowego gaju i Karaul są przez nas zaró wno przemierzane, jak i przecinane, ale wcią ż jestem gotowy, aby chodzić tam raz za razem. Tym razem jednak zdecydowaliś my się na spacer w gó rach nieco dalej od morza, po któ rych jeszcze nie wę drowaliś my, ze wzglę du na intensywny sierpniowy upał , kiedy zwykle tu przyjeż dż aliś my. I teraz był o, chociaż był o też doś ć gorą co, ale bryza znad morza wiał a chł odno. Ogó lnie rzecz biorą c, chodzą c w kostiumie ką pielowym, nie pocił em się zbytnio. Zeszliś my do wioski, kupiliś my zimnego lokalnego bruta i usiedliś my na ł awce na plaż y. Plaż a to tylko bajka, bo praktycznie nie ma jeszcze ludzi. Po wypiciu szklanki na zmianę zanurzali się w morzu. Vodichka to piosenka, ale nie umiesz pł ywać , boli twoje koś ci. Oczywiś cie nie ograniczaliś my się do jednej butelki. Jednym sł owem, spę dziliś my czas kulturalny.

Nocleg miał być w tym samym miejscu co dzień wcześ niej. A kierowca był lekko pijany i strasznie bał się policjantó w drogowych, któ rych jednak nigdy tam nie znaleziono. Wyglą dał o to jednak tak: szedł em przed siebie i czujnie wypatrywał em sprzedawcó w pasiastych patykó w. Przechodzą c 50 metró w i nie znajdują c ich, macham rę ką . Nadjeż dż a nasz samochó d. Procedurę powtarza się kilkakrotnie, gdyż od punktu A do punktu B jest aż.300 m. Po bezpiecznym dotarciu na wczorajszą polanę budujemy figi. Zapomniał em powiedzieć , ż e cał e terytorium przylegają ce do Nowego Ś wiata jest albo rezerwatem przyrody, albo rezerwatem przyrody i surowo zabrania się tam rozbijania namiotó w, a tym bardziej samochodó w. A dzisiaj najwyraź niej nie był nasz dzień . Dochodził a godzina ó sma wieczorem i nadal był o doś ć jasno, a zaroś la oddzielają ce nas od drogi nie był y wystarczają co gę ste, wię c przechodzą cy obok leś niczy zobaczył nasz wesoł y ż ó ł to-ró ż owy namiot. Tego leś nika znamy bardzo dobrze. Każ dego lata zbiera ł apó wki z naszej dzikiej plaż y. Ponadto kwota uzależ niona jest od umieję tnoś ci negocjacji. A ponieważ ta umieję tnoś ć jest w nas cał kowicie nieobecna, zawsze pł aciliś my najwię cej. Jeden przyjaciel z plaż y, któ ry prowadzi interes w Kijowie i dwupoziomowe mieszkanie, nigdy nic nie zapł acił . My w koń cu splunę liś my na tę sprawę i byliś my na plaż y tylko po poł udniu i nocą , ż eby leś niczy nie mó gł nas zł apać przez kilka lat. A potem cześ ć , cześ ć , jakie szczę ś cie! Ale osobiś cie, dzię ki Bogu, nie pamię tał nas. Przedstawiają c skó rki powiedział , ż e nie powinniś my tu stać . Woł ają c go po imieniu, mó wię , ż e wiemy, ż e jesteś my praktycznie miejscowymi (i nigdy nie wzią ł pienię dzy od Krymu). A on mó wi, ż e jeś li jest lokalny, to dlaczego go naruszamy, zbieramy rzeczy i dmuchamy, ż ebym nie sprawdzał . Oczywiscie oczywiscie! O co chodzi na rynku! Lewy. Có ż , my, jako uczciwi ludzie, zebraliś my się i wyjechaliś my. Ale nie daleko. Po przejechaniu kilkudziesię ciu metró w znaleź liś my kolejną polankę , jednak w przeciwień stwie do poprzedniej, gdyż w jej bezpoś rednim są siedztwie znajdował się wiadukt do napraw samochodó w, wokó ł któ rego porozrzucany był ró ż ny gruz budowlany. Ale nie był o wyboru.

Mają c noc perekantovavsya, wcześ nie leż ą c, aby leś niczy nie okrył nas ponownie, ruszył w kierunku Koktebel. Po udanym pokonaniu jednej serpentyny, po Sudaku dotarli do drugiej, nie takiej jak w Nowym Ś wiecie, ale wcią ż doś ć niebezpiecznej. Po wypadku, któ ry przydarzył nam się zimą w drodze do domu z Jał ty, szaleń czo bał em się szybkiej jazdy w ogó le, a serpentyn w szczegó lnoś ci. Droga był a wię c dla mnie napię ta, ale wszystko się udał o i mijają c Koktebel, skierowaliś my się w stronę Cape Chameleon. A po drodze czekał a nas niespodzianka w postaci winiarni Koktebel, a wł aś ciwie jej sklepu firmowego. Kupiwszy tam Maderę , udaliś my się dalej do Quiet Bay. Zatoka zasł ugiwał a na swoją nazwę i był a naprawdę cicha i opustoszał a. Opró cz nas był o jeszcze kilka innych samochodó w i tyle! A latem, wedł ug plotek, jest peł ny dom. Pię kno! Rozkł adają c namiot postanowiliś my wspią ć się na Kameleona. Na począ tku wszystko szł o dobrze, taka fajna peleryna, bez kamienia dla ciebie, cał kowicie gliniana, niezwykł a po gó rach Novy Svet Sokol i Orel, któ re są litą skał ą . Dlatego na Kameleonie był o trochę gł upio, skał a to skał a, ale ziemia moż e się zawalić w każ dej chwili! A ś cież ka zwę ż ał a się i zwę ż ał a, iw jednym strasznym momencie zdał em sobie sprawę , ż e po prostu bał em się iś ć dalej - urwisko po prawej, urwisko po lewej i przed wą skim pasem ziemi. Z trudem pokonują c zawroty gł owy obró cił em się o 180 stopni i wró cił em z powrotem, gdzie był o nieco szerzej iz zapartym tchem zaczą ł em patrzeć , jak mó j wspinacz dotarł do koń ca, a nawet zdoł ał wró cić . Uff, no, pieprz go, taka ekstremalna!


Wracają c do namiotu, odstresowaliś my się na Maderze, zjedliś my tam obiad i udaliś my się na spoczynek. Jak się jednak okazał o, wybraliś my to miejsce trochę bez powodzenia. Już w ciemnoś ci pojawili się kł usownicy z ł odzią i zaczę li wycią gać sieci, ś wiecą c latarką . Obudź cie się , dranie. Wreszcie skoń czyli i odpadli, a my kontynuowaliś my przerwany sen.

Nastę pnego ranka, po ś niadaniu, poł oż yliś my się trochę na plaż y, odś wież yliś my się w morzu i zastanawialiś my się , gdzie iś ć ? Przyszł a mi do gł owy myś l, dlaczego nie pojedziemy do Ordzhonikidze na lunch? Tam jest na wycią gnię cie rę ki przez kilka zatok. Nie wcześ niej powiedziane, niż zrobione. Nie skł adają c nawet namiotu, ponieważ spodziewali się wkró tce wró cić , poszli ś cież ką przez wzgó rza. Ale w rzeczywistoś ci „pod rę ką ” zaowocował o ponad dwugodzinną podró ż ą po trudnym terenie. Kiedy w koń cu wyszli na drogę , zobaczyli za sobą plakat z wesoł ym napisem: „Strzeż się roztoczy z zapaleniem mó zgu! ” Brr! . Opuszczają c podwinię te dż insy, znalazł am kilka z wyż ej wymienionych cuties za klapami. Tak, został eś ostrzeż ony! Mił o był oby zainstalować taki plakat po naszej stronie.

Wjechaliś my do wsi Ordzhonikidze - nic nadzwyczajnego. Po raz kolejny byliś my przekonani, ż e nie ma nic lepszego niż Nowy Ś wiat. Szliś my wzdł uż nasypu w poszukiwaniu dział ają cej kawiarni. Znaleź liś my to w kuchni tatarskiej, a co za tym idzie w dostarkhanie, któ ry bardzo kochamy. Nie, Mamai i Batu dokł adnie przeszli przez nasze ziemie. W przeciwnym razie, jak mam wyjaś nić , ż e naprawdę lubię siedzieć z nogami podwinię tymi pod siebie? Vrochem, przeczytał em gdzieś , ż e lepiej jest tak siedzieć niż z opuszczonymi nogami. Tak, Tatarzy nie są gł upcami, duż o wiedzą o jedzeniu i wypoczynku. Zamó wiliś my lagman, sał atkę z mał ż y i, znalezione w menu, jajka woł owe. Có ż , nie mogliś my przejś ć obok takich egzotykó w. Po wybuchu zaczę li zastanawiać się , jak wró cić . Nie chciał em iś ć do kleszczy. Autobus nadal jechał jakoś niewyraź nie, sezon jeszcze się nie zaczą ł . Zapytali jakiegoś mę ż czyznę , czy moż na iś ć brzegiem? Odpowiedział jakoś niejasno, moż e es, moż e wiem. Ale usł yszeliś my w jego odpowiedzi to, czego chcieliś my - moż esz! Dobrze chodź my.

Na począ tku wszystko był o w porzą dku, szliś my brzegiem usianym tak pię knymi kamykami, ż e nie mogą c się oprzeć , zaczę li zbierać go do plecaka. Był y nawet muszle ostryg. Miną wszy w ten sposó b kilka plaż , wpadliś my na klif. Musiał em wspią ć się na zbocze. Zbocze był o, podobnie jak Kameleon, czysto gliniane, ś cież kę , jeś li moż na tak to nazwać , wydeptał jakiś wariat, podobno zaraz po deszczu. A tym tropem poszł o jeszcze dwó ch szalonych ludzi, czyli my. W jednym miejscu myś lał am, ż e wszystko mnie zaskakuje, teraz polecę w przepaś ć . Musiał em rzucić dwa pię kne kamienie, któ re trzymał em w rę kach. I przylgną ć do skarpy, któ ra od razu rozpadł a się pod moimi rę kami. Mó j wspinacz zaczą ł mó wić do mnie zę bami, pró bują c ugasić moją panikę . Sam zdoł ał nieś ć w jednej rę ce plecak, aw drugiej worek kamieni. Co oznacza doś wiadczenie? Jakoś zebrał am się w sobie i przesunę ł am się dalej. A zatoki nie koń czą się i nie koń czą . Wydawał oby się , ż e nasz otworzy się w tej turze, ale nie, jeszcze nie nasz. I tak kilka razy. Wow, chodź my na lunch! Znó w stres musiał zostać usunię ty. Tym razem był to deser Muscat Karadag.


Nastę pnego ranka, uznają c, ż e wystarczą nam sporty ekstremalne, postanowiliś my podnieś ć swó j poziom kulturowy. W tym celu udaliś my się do Feodosia, gdzie, jak wiadomo, znajduje się galeria sztuki Aivazovsky. Rzucają c samochó d pod komendę policji, ruszyliś my na zwiedzanie miasta. Takie ł adne, przytulne miasteczko, ale gó r jest za mał o. Poszliś my do galerii. Nie jestem wielką estetką , a wszelkiego rodzaju awangardowi impresjoniś ci prowadzą mnie po prostu w zakł opotanie. Jak moż na zapł acić tyle pienię dzy za owoc czyjejś chorej wyobraź ni? Ale Aiwazowski mnie zaczepił . Morze jest tak naturalnie przedstawione, ż e mogę patrzeć bez koń ca! Ró wnież w Feodozji znajduje się twierdza genueń ska, jednak w przeciwień stwie do sudakskiej jest bardzo zniszczona i zaniedbana. Nikt tego nie przywraca. Sudakskaya został a odrestaurowana i zarabia się na niej duż e pienią dze - opró cz pł atnego wstę pu odbywają się tam ró ż nego rodzaju turnieje rycerskie, koncerty i inne rozrywki. A w Teodozji - dewastacja. Zrobił em zdję cie jednego domu, któ rego wł aś ciciel uratował na jednej ś cianie, przyczepiają c go do twierdzy. A na plaż y Feodosia są też bardzo pię kne kamyki, ale zupeł nie inne - ró ż owe. Ją też zabrali.

Wró ciliś my do bazy i spę dziliś my noc. W tym dniu planowali udać się do rezerwatu przyrody Karadag. Byliś my tam w trasie, ale to nie to samo. A on (rezerwat) jest otoczony ze wszystkich stron cierniami, ale byliś my pewni, ż e znajdziemy jaką ś lukę . Już na obrzeż ach spotkaliś my mł ode mał ż eń stwo, któ re zapytano, jak moż emy się tutaj przedostać ? Na co odpowiedzieli nam, ż e lepiej tego nie robić , jeś li leś nicy to zł apią - to bę dzie za mał o. Tutaj wszystko jest dorosł e. Uwierzyliś my im iz przygnę bieniem wró ciliś my. Resztę dnia spę dziliś my w Koktebel, degustują c ró ż ne wina. Cał kiem fajna mał a wioska, ale wieczorem uznaliś my, ż e skoro wyszł a taka wpadka z Karadagiem, jutro wyjedziemy z domu, dzień wcześ niej niż planowaliś my. Wieczorem na swojej plaż y podziwiali kilkanaś cie paralotniarzy szybują cych po niebie. Przed materializmem historycznym Koktebel nazywał się Planerskoye. Istnieją pewne specjalne wznoszą ce się prą dy powietrza, korzystne dla aeronautyki.

Mglisty poranek nastę pnego dnia zasobiralis do domu. Poszliś my do winnicy. Znajdują się tam dwa sklepy - jeden sprzedaje produkty w butelkach, a drugi - do butelkowania z beczek. Kupiwszy koniak w jednym, poszliś my do drugiego. Przed nami mieszkań cy Kijowa robili zakupy jak doroś li: kupili absolutnie cał y asortyment i pię ciolitrowe bakł aż any. No có ż , skromnie zabraliś my tylko 2 litry Madery, jakiś krakers i dziesię cioletnie porto. Co wię cej, kategorycznie sprzeciwiał am się ostatniej pozycji, ale moja droga nalegał a. Jak się pó ź niej okazał o, porto niekoniecznie jest tym okropnym szmurdiakiem, któ ry piliś my w szkole. Torba nie został a wię c dł ugo i wyjechał a jak dzieci do szkoł y.

Ale to zupeł nie inna historia.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Белая скала издали
Белая скала
Генуэзская крепость в Судаке
Мыс Капчик
В горах за Новым Светом
Вид с обрыва на с. Веселое. Отсюда в хорошую погоду виден Аю-даг
Гора Орел в облаке
Новосветский пляж и гора Сокол
Новосветский пляж и гора Орел
Пальма из шампанских бутылок
По дороге из Судака в Коктебель
Тихая бухта
Хамелеон с обратной стороны
На спине
На хребте у Хамелеона
Хамелеон
По дороге на обед
Орджоникидзе
По
Карадаг
Феодосия
Хозяин сэкономил
Крепость в Феодосии
Коктебель - страна коньяков
Коктебельский пляж
Парапланы
Рассвет в Тихой бухте
Мыс Хамелеон
Podobne historie
Uwagi (5) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara