Moja krymska podróż
Nie planował em wyjazdu na Krym, wszystko potoczył o się spontanicznie. Mó j brat został zaproszony przez znajomych na wesele w Teodozji i zaprosił mnie, abym z nim pojechał a. O samym ś lubie nie bę dę się rozpisywał , to nie dotyczy sprawy. Chociaż warto zwró cić uwagę na jedną rzecz. Po malowaniu nowoż eń cy zaplanowali wycieczkę statkiem parowcem, dł ugo i skrupulatnie wybrali ten sam parowiec, aby goś cie mogli chodzić po pokł adzie pod markizą , aby był y wygodne ł awki, ustalili stoł y do stoł u bufetowego i aby ekipa był w mundurze morskim (za to pan mł ody zapł acił z gó ry dobre pienią dze). Wydaje się , ż e wszystko się zgadza. Po malowaniu docieramy do nadmorskiego parkingu - nie czeka na nas zamó wiony parowiec, ale mał a sfatygowana ł ó dź na dziecię ce wycieczki z kilkoma rzę dami niskich ł awek, bez markizy, z maleń ką kabiną i pó ł nagim zespoł em dwó ch osó b w tł uste spodenki. Okazuje się , ż e wł aś ciciel odsprzedał nasz parowiec innemu klientowi za kilkaset powyż ej ceny, jaką zapł acili nowoż eń cy. W rezultacie smaż yli się przez kilka godzin na sł oń cu, pochylają c się przy trzech zgonach. Dopł ynę liś my do Golden Gate, silnik zgasł , ekipie nie udał o się go naprawić i wezwano kolejną ł ó dź , któ ra holował a to zardzewiał e koryto do Feodosia. Ś wiadek stracił przytomnoś ć , wszyscy spł onę li na sł oń cu. Po powrocie do Teodozji w porcie, zamiast iś ć do restauracji, kł ó ciliś my się z wł aś cicielem ł odzi przez 40 minut. Plaż a w Feodosia to coś . Brudne, zatł oczone, prawie obok siebie, wymuszone przez leż aki, niekomfortowo odpoczywać , palą na leż akach, dym jest cał y na twarzy. Morze jest doś ć czyste i ciepł e. Ale kolej, któ ra biegnie w bezpoś rednim są siedztwie plaż y, neguje wszelką przyjemnoś ć wypoczynku na plaż y Feodosia. Kawiarnie są szalenie drogie, poszliś my do jadalni niedaleko Zielonego Muzeum. Menu był o obszerne, ale ogromne kolejki wczasowiczó w i gorą czkowe poszukiwanie wolnego stolika zamienił y proces jedzenia w mą kę . Podobał o mi się Muzeum Aiwazowskiego, ale koszt biletu jest nieracjonalnie wysoki, a obrazy na wystawie, jak powiedział nam uprzejmy wujek, któ ry zgł osił się na ochotnika, aby być naszym przewodnikiem, stał y się znacznie mniejsze niż za Unii. Nie podobał o mi się też Zielone Muzeum - drogie i nic ciekawego. spodziewał em się wię cej. Ludzie są chciwi, nie bezpoś rednio miasta, ale „pirackiej bazy” zamieszkał ej tylko przez „Johna Silversa”. Zatrzymaliś my się koł o jakiejś dmuchanej lalki, podlatuje Tatar z okrzykami „Pł ać , sfotografowano cię ”, kupił lody (cena wygó rowana w poró wnaniu do Lwowa), mó j brat trzymał aparat w rę ku, wydano mu resztę na 10 zł . mniej niż oczekiwano, motywują c, ż e zostaniecie sfotografowani z reklamowym fał szywym roż kiem do lodó w, ledwo nas odepchnę li, na dworcu spotkali nas koledzy mojego brata w samochodzie - podleciał miejscowy taksó wkarz z przekleń stwami i przekleń stwami i obietnicami o okrutnych represjach wobec kierowcy naszego samochodu, mó wią , jak moż emy nie jechać taksó wką . Czy to normalne? Sfotografowano mnie na skarpie w stroju dworskiej damy w powozie. Dziewczyna powiedział a, ż e począ tkowo cena 30 UAH. na garnitur, a nastę pnie zaczą ł wył udzać kolejne 20 UAH. mó wią , ż e to kosztuje wszystkie 50 hrywien. Ale skandal w ormiań skim koś ciele, któ ry badaliś my z bratem, stał się apoteozą . Minister zaczą ł domagać się od nas pienię dzy na inspekcję i zaż ą dał , abyś my kupili od niego ś wiece (choć w puszce już wł oż ył em dobry rachunek), krzykną ł , zł apał mnie za rę kę . Wyją ł em garś ć ż elaznych rubli i kilka kawał kó w papieru za 1 i 2 hrywny i rzucił em mu w twarz, rzucił się po wszystko. Nadal nie mogę się uspokoić , o ile pamię tam. Jedyne, co mi się podobał o w samej Feodozji, to wycieczka morska do Sudaka do twierdzy genueń skiej (wszyscy się tam wspinali), jakie tam niesamowite widoki na morze, dobra wycieczka do Biostation do delfinarium. Drogie, bardzo drogie, ale warto. Wystę p jest znakomity, a delfiny to takie ulubienice, a foki są urocze. W Biostation znajduje się doskonał e muzeum-akwarium morskie, a asystent naukowy oprowadził nas cudownie. Sama przyroda w Biostacji jest niesamowicie pię kna, nad wszystkim kró lują gó ry, gdzie kró l i kró lowa siedzą na tronach i patrzą na morze (to są takie skał y). Mieszkaliś my we wsi Bulk, w sektorze prywatnym. Gospodyni (krewna panny mł odej) wynaję ł a nam pokó j z kuchnią , ł azienką i osobnym wejś ciem. Zapł aciliś my jej symboliczne pienią dze (40 UAH dziennie za wszystko o wszystko), ale nakarmił a nas ś niadaniem za darmo. Dla siebie doszedł em do jednego wniosku - nigdy wię cej stó p w Teodozji, nawet jeś li pł acą mi za pobyt w niej.