Raportowanie z „gorącego miejsca”
Jest już poł owa maja, a od stycznia nie pł ywaliś my w morzu. Czas otworzyć sezon. Wylot zaplanowali na sobotę , ale w pią tek, z wiarygodnego ź ró dł a, któ re nazywamy OBS (jak powiedział a jedna kobieta), otrzymano informację , ż e odpowiedni sektor przyjedzie na kolejne „oczyszczanie”. Cholera już zadolbali prawo i lewo. No to nie idź nad morze? O ś wicie obudził nas odgł os odległ ych eksplozji. Cicho, znowu zasną ł em.
Kiedy w koń cu się obudziliś my, spojrzeliś my na wiadomoś ci w Internecie - nic nie był o. Mimo to zdecydowaliś my się pojechać . W ogó le nie mogę się uruchomić . Na wyjeź dzie z miasta - punkt kontrolny, kilka czoł gó w lub transporteró w opancerzonych, nie wiem, trochę uzbrojonych ludzi. Kto, co, dlaczego? Zatrzymał się , poprosił o otwarcie bagaż nika. Otwierany. Rolka papieru toaletowego stał a dumnie na stercie plaż owych ś mieci. Widziana martwa natura najwyraź niej ich uspokoił a. Nie kopali, odpuszczali z Bogiem. Po przebyciu poł owy drogi przypomnieli sobie, ż e zapomnieli klucza do domu. Wró ciliś my, w punkcie kontrolnym na wyjeź dzie utworzył się mał y korek i nawet nie zostaliś my zatrzymani. Zabierają c klucze znó w podjeż dż amy do wojownikó w - znowu nikt się o nas nie troszczy.
Bez incydentó w dotarliś my na miejsce - do wsi. San Melekino 2. zejś cie. Tam, na samym począ tku Mierzei Biał osajskiej, mamy chatę na brzegu. On tak naprawdę nie jest nasz. Jedyny ż yczliwy czł owiek (niech Bó g go bł ogosł awi) pozwala nam w nim mieszkać za darmo już dziesię ć lat, pł acimy tylko za prą d. . Muszę powiedzieć , ż e zima w tym roku się wyró ż niał a, no có ż , tylko pilnuj! Nasz dom był pokryty dachem. Ponadto dwumetrowe zaspy był y tak gę ste, ż e nawet w marcu moż na był o po nich chodzić bez przewracania się . Ż elazne ogrodzenie są siada został o zł amane przez padają cy ś nieg, a kilka drzew po prostu rozerwał o na kawał ki. Cyna! Inny są siad, nawet na począ tku kwietnia, nie mó gł przejś ć obok KAMAZA, musiał wynają ć buldoż er.
W ogó le po przyjeź dzie zamiast bł ogiego lenistwa (picie piwa i jedzenie karaluchó w) musiał em posprzą tać dom i okolicę . W domu panował a straszna wilgoć , z sufitu zwisał kawał ek otuliny, a myszy dawał y z siebie wszystko. Ponieważ nie zostawił am im ż adnego jedzenia, jedli wszystko, co mogli, ł ą cznie ze ś wiecą i jednorazową zastawą stoł ową . Stworzywszy przynajmniej pozory porzą dku, wyruszyli na alpejskie wzgó rze, poroś nię te trawą , tak ż e kamienie w ogó le nie był y widoczne. Zebrawszy narę cze trawy, poszł a poszukać , gdzie ją na razie przechować , i nie pomyś lał a o niczym lepszym niż wrzucenie jej w gą szcz opuszczonej czę ś ci terenu. To był a pomył ka - z trawy uniosł a się chmura komaró w, musiał em zrobić nogi. Oto zasadzka! Komary był y tu oczywiś cie wcześ niej, ale tak wiele! A potem z przeraż eniem przypominam sobie, ż e zapomniał em tabletek do fumigatora. W porzą dku, gwarantowana nieprzespana noc!
Dobra, przestań pracować , dlaczego tu przybyliś my? Nie ć wiczył eś na daczy? Chodź my popł ywać . Woda wydawał a mi się absolutnie letnia temperatura. Pomyś lał am, moż e był am już kompletnie zdrę twiał a - pł ywamy w rzece na daczy od Wielkiego Czwartku, nie mó wią c już o noworocznym Morzu Czarnym. Postanowił em sprawdzić w internecie – tak, 22 stopnie. Ś wietnie!
Przyjaciele zaprosili nas na uroczystą kolację z okazji otwarcia sezonu. Pili za niego wtedy - za pokó j na ś wiecie, za przyjaź ń narodó w i tak dalej. Ogó lnie komary nie mogł y brzę czeć do mnie w nocy, ponieważ przysł owia wcale nie został y wymyś lone przez gł upcó w, ale komary nadają się ró wnież na miejsce bjol.
Ale poranek okazał się zupeł nie ponury. Wynurzywszy się z ramion bliskiego krewnego ś mierci dwie godziny pó ź niej niż zwykle, pomyś lał em, ż e był oby lepiej, gdyby wczoraj zjadł y mnie komary. Dziś odbyliś my tradycyjny marsz na skraj mierzei (okoł o 12 km w jedną stronę wzdł uż wybrzeż a). Nie mogł em sobie pozwolić na rezygnację z trzech powodó w: po pierwsze tradycja jest tradycją i niepoż ą dane jest odkł adanie tego wydarzenia na pó ź niejszy okres, bo wtedy trzeba bę dzie dosł ownie przestą pić nad ciał ami (nie mylić z trupami, nie wszystko jest takie zł e). Po drugie, chciał em sprawdzić informacje tego samego ź ró dł a OBS o czoł gach rzekomo stoją cych na krawę dzi mierzei, oczekują cych na rosyjskie lą dowanie. No i po trzecie, jeś li nie pó jdę , o czym bę dę pisać ? O tym, jak wczoraj nazyuzyukalas i nigdzie nie poszedł eś ? Pytasz, dlaczego nie napisać ? Nie, postawiono diagnozę - postę pują ca grafomania, choroba praktycznie nieuleczalna.
Kró tko mó wią c, nawet strach na wró ble, nawet padlinę , ale trzeba jechać . Drugi strach na wró ble poczuł się lepiej, bo wył ą czył się wcześ niej. Niedawno obejrzał em film, w któ rym Kevin Costner zapewnił Jennifer Aniston, ż e najlepszym lekarstwem na kaca jest przebiegnię cie na milę i ką piel w oceanie. Potrzeba sprawdzenia. Po przepł ynię ciu kilku metró w (na wię cej nie starczył o) ruszyliś my na pieszą wę dró wkę .
Ach, uwielbiam tę porę roku. Praktycznie nie ma też urlopowiczó w, ś mieci. W nocy na plaż y pod oknami nikt nie krzyczy. Wiatr od morza pachnie jak arbuz (no chyba, ż e wieje na pó ł nocny-wschó d z fabrycznym smrodem). Pas przybrzeż ny zmienia swó j kształ t każ dego roku - morze albo się rozwija, albo cofa, ale bardziej się rozwija. Starzy ludzie pamię tają czasy, kiedy nasza chata znajdował a się sto metró w od wody, a teraz jest nie wię cej niż dziesię ć . Nasz gospodarz i jego są siedzi robią wszystko, co w ich mocy, aby wzmocnić wybrzeż e, prawie co roku pię trzą c ogromne bloki granitu. Już kilka takich warstw cał kowicie zapadł o się w piasek. W innych miejscach myje szerokie plaż e. Niektó rzy przystojni mę ż czyź ni uparcie budują ogrodzenia kilka metró w od wody. Są one (pł oty) zmywane co roku, ale nadal budują . Musisz coś robić .
W koń cu skoń czył y się wszystkie pensjonaty, hotele, ludzie. Plaż a jest szeroka i cał kowicie pusta. Gdyby palmy nadal rosł y, był by obraz cał kowicie identyczny z Hikkaduwą .
Dotarwszy (a dokł adniej, zabł ą kają c się ) na skraj mierzei, z wyją tkiem stada mew i innych kormoranó w, któ re wzniecał y niezadowolony gwar z powodu naszego wyglą du, nie znaleź liś my niczego, ż adnych czoł gó w. Lą dowanie był o jednak - kilka motoró wek z plaż owiczami. Po okrą ż eniu mierzei poszliś my wzdł uż brzegu ujś cia. Tradycyjnie nasza dalsza droga wiodł a polną drogą poś rodku mierzei i skrę ciliś my w nią . Ale ledwo oddalają c się od wody, zostaliś my zaatakowani przez niezliczone hordy komaró w i natychmiast zaczę liś my przedstawiać kadr z kreskó wki o kapitanie Vrungel, kiedy on i Lom byli pokryci nowonarodzonymi krokodylami. Na począ tku po prostu okł adaliś my się we wszystkie dostę pne czę ś ci ciał a, niszczą c je dziesią tkami, ale ta masakra nie przeszkadzał a pozostał ym setkom czy tysią com, a nowe od razu zaję ł y miejsce poległ ych. Wcią ż staraliś my się po prostu chodzić szybko, ale potem stał o się to po prostu nie do zniesienia i zapominają c o chorobie przepió rek, ryzykują c pokł uciem i skaleczeniem bosych stó p, pomknę liś my przez tawerny do zbawczego morza. Się gną wszy, zanurzyli się po uszy. A stado krą ż y nad nami i nie odleci. Potem zaczę liś my ochlapywać je wodą i jakoś je rozpraszać . Co to jest, nigdy wcześ niej się to nie wydarzył o. Có ż , kilka komaró w. Nieparzysty rok.
Uff. Wyszedł z wody. Wszystkie te gesty pozbawił y mnie resztek sił . A my wcią ż musimy wracać ! A gdzie iś ć ? Poszedł . Po drodze zauważ ył a, ż e nie był o tak mał o ludzi. Opró cz okolicznych mieszkań có w i wł aś cicieli wł asnych „chał upek”, nie zabrakł o też goś ci, pracował a nawet najfajniejsza willa w naszej okolicy „Biał y Lew”. Wię kszoś ć ludzi podskakiwał a już na plaż y z mojito przyniesionym przez kelnerkę .
Có ż mogę powiedzieć . Dotarliś my na miejsce, ale nasz spacer był nieco opó ź niony. Metoda Costnera nie zadział ał a i przez resztę dnia był em chory. W dodatku te pasoż yty bardzo zepsuł y mi skó rę , a ja był em cał y w wył upiastym oku. Pię kno! Tak, szliś my! Przyzwoicie otworzył sezon! Wró cił em do domu w takim stanie, ż e wszelkiego rodzaju punkty kontrolne, terroryś ci i mudż ahedini byli dla mnie na bę bnie. Po co mnie zabijać , sam umrę . I nie zatrzymali nas. Diabeł nie jest taki straszny jak jego maluch!
Zdję cia z ró ż nych lat od począ tku maja do koń ca paź dziernika.