I znowu kolejna podróż na Sachalin! Przylądek Crillon.
Witajcie, drodzy czytelnicy! )) Mó j mą ż i ja byliś my na Sachalinie w sierpniu 2015.154218.html" target="_blank">http://www.turpravda.com/ru/Sahalin/blog-154218.html
W tym roku zimą , siedzą c przed telewizorem i nostalgicznie za tymi wakacjami, wspominał mó j mą ż , ale czy powinniś my jechać jeszcze raz? ))) Jesteś my wyluzowanymi ludź mi, wię c to zdanie w zasadzie stał o się decyzją . . Piszę do Zhenyi o naszych planach i pytam, co moż na zorganizować . Odpowiedział , ż e pierwszy wyjazd po zimie jest prawdziwy dopiero na począ tku maja, jeś li znowu mamy ochotę na sporty ekstremalne) Zimą tylko wę dkowanie, skutery ś nież ne. Nie musisz specjalnie jeź dzić samochodem, bo zaspy są.2-4 metry za miastem. Zhenya zasugerował , ż ebyś my pojechali na Cape Crillon. Mają tradycję na Sachalinie, ż e jeż dż ą tam na majowe ś wię ta. Obiecał , ż e bę dzie ciekawie. Znają c już dobrze naszego przewodnika, nie był o wą tpliwoś ci nawet w najtajniejszych zakamarkach ś wiadomoś ci))
I oto jesteś my na wyspie, na zdrowie! Na pierwszy rzut oka przyroda nie obudził a się jeszcze ze snu zimowego. Zhenya spotkał się z nami i zabrał nas do hotelu. Wieczorem cał a nasza czwó rka poszł a na sushi! )))
Wyjechaliś my 6 maja. Do tego czasu nasz samochó d bardzo się zmienił )
Sam kierunek trochę przypomina naszą wyprawę na gó rę Kruzenshtern, w tej czę ś ci drogi idziemy brzegiem morza. Ale nawet zachodnie wybrzeż e ró ż ni się od wschodniego. Zupeł nie inna roś linnoś ć , pogoda. Na zachodzie jest tu cieplej. Po drodze z entuzjazmem pokonywaliś my gł ę bokie brody rzek. Jechaliś my w kolumnie towarzyszy Ż eń ki i niczego się nie baliś my))
To prawda, Zhenya ś miał się z tego, mó wią c, ż e metrowy bró d jest pł ytki. Wow. Wyobraż am sobie, ż e dla nich „gł ę boko”. Chociaż nie, nie wyobraż am sobie)) Ale moje wł osy jeż ył y się z opowieś ci o tym, jak trzeba wjechać gł ę boko w ś rodek przedniej szyby i.........wyż ej !!! ! !
Bez wysił ku przeszliś my okoł o 30 km wzdł uż wybrzeż a i brodó w i dotarliś my do Przylą dka Kuzniecowa.
Jest tu mał a wycieczka. baza. Zatrzymał em się , by tradycyjnie odwiedzić mieszkają cego tu niedź wiedzia Lesha. Tak, to jest Sachalin, kochanie)))))
Po drodze karmiliś my go dalej. Swoją drogą widzieliś my tam też dzikie konie, ogromne stado. To dzikie.
Przed nami „przepustka”.
W drodze na przeł ę cz w rozmowach radiowych czę sto o tym miejscu opowiadali kierowcy naszego konwoju. Stał o się dla nas jasne, ż e to wcale nie jest ł atwe miejsce)). Ma przyzwoitą dł ugoś ć , 15 km. Ogó lnie rzecz biorą c, wedł ug Zhenyi mieliś my duż o szczę ś cia. Patrzą c na drogę , nie miał em poję cia, co wtedy „pech”)).
Tor był miejscami się gają cy pasa, ponieważ po tej drodze jeż dż ą pojazdy wojskowe, a czasami czoł gi. Nasze szczę ś cie polegał o na tym, ż e najtrudniejsze kilometry udał o nam się pokonać zanim zaczą ł padać deszcz, któ ry dopadł nas już w obozie nad brzegiem morza. Najprawdopodobniej wię c musielibyś my czę sto „peł zać na wycią garce”. Dla nas to, co zobaczyliś my, wydawał o się blaszką , ale jak ł atwo, czasem bez wysił ku, pokonaliś my to na naszym Potworze, wydawał o się to niewiarygodne.
Zdał przepustkę . Nie zatrzymaliś my się przy wodospadach, zostawiliś my to na pó ź niej i udaliś my się prosto na miejsce biwaku. Miejsce ma ciekawą historię . Pod Japoń czykami istniał a wioska o nazwie Siranushi. Zostaliś my eskortowani na wzgó rze i pokazano nam pozostał oś ci japoń skich fortyfikacji i budowli. Był em pod wraż eniem pozostał oś ci japoń skiej elektrowni, sam budynek już się wali, ale rura jest jak nowa.
Wtedy zaczę ł o mocno padać i poszliś my na kolację do namiotu.
Nastę pnego dnia pojechaliś my do samego Cape Crillon. Jest w zasię gu rę ki z obozu, choć trzeba pokonać morskie ciś nienie, najlepiej w czasie odpł ywu, aby nie zamoczyć samochodó w morską wodą .
W okolicy przylą dka spę dziliś my dwie godziny. Jest coś do zobaczenia, stare fortyfikacje, wiele jeszcze japoń skich. Pozostał oś ci dział przybrzeż nych.
Jeden ma nawet hieroglify. Na samym przylą dku znajduje się jednostka wojskowa i latarnia morska, ró wnież dział ają ca, ró wnież japoń ska. Ze wzglę du na oddalenie, sł uż ba pogranicznikó w jest tu wyją tkowo cię ż ka. W rzeczywistoś ci są odcię ci od cywilizacji przez morze. Ale gł ó wną trudnoś cią jest klimat i wpł yw nadmorskiej pogody. Na Crillon znajduje się ró wnież bardzo ciekawa atrakcja, tzw. „znak stulecia”. Został wydrą ż ony w skale pod koniec XIX wieku, aby monitorować poziom morza.
Wieczorem chł opaki przynieś li ś wież o zł owionego kraba! Co za pyszna uczta!!! ! ! Nie znajdziesz tego w sklepie, nawet jeś li kupisz ż ywy. Mię so gotuje się bezpoś rednio w wodzie morskiej.
I tak czwartego dnia wracamy. Absolutnie nie chciał em wyjeż dż ać ! Ale musisz. W drodze powrotnej zatrzymaliś my się przy wodospadach na rzece Szestomie, uczcie dla oczu. Nie najwię kszy wodospad, ale bardzo pię kny.
W drodze powrotnej przepustka został a trochę „ugnieciona”, a nawet kilka razy uż yliś my wycią garki. Ale generalnie mijaliś my jeszcze szybciej, bo wyschł y najtrudniejsze miejsca.
Brody na rzekach stał y się mniej rozluź nione)).
Wieczorem poszliś my poż egnać się z przytulną restauracją „pory roku”.
I oto jesteś my w domu! ) Cią g dalszy.... W przyszł ym roku na pewno wró cimy, mamy jeszcze wiele do zobaczenia ze sł ó w naszego przyjaciela! )). Przy okazji napisał em kontakty dla tych, któ rzy chcą podą ż ać naszą ś cież ką w pierwszym opowiadaniu.