Widzisz Paryż i...? I zobacz Bordeaux. I La Rochelle!
Có ż , moi przyjaciele, co wiecie o Francji? ALE? Tak, proszę bardzo - rogaliki, terriny, zupa cebulowa? Jest. Jesteś Simenon, Delon, Dumas. Tak. Jesteś Napoleonem, de Gaulle, tł umem Ludwika. Zgadzam się . Cannes, Wersal, Lazurowe Wybrzeż e. Dobrze. Wież a Eiffla, Mont Blanc, Langwedocja. Doś ć . A co z Platini, Zidane, Griezmannem, tak i Messim? Wszystko, wszystko, wszystko. Petanque? Sł yszę . Mistral? Widzę . Cheese-r-r, wine-o-o. . . Wszystko jest prawdą . Ale uwierz mi, Francja to wcią ż piosenka!
Pamię taj Yves Montand: piosenka leci pod niebem Paryż a, Sous le ciel de Paris, S'envole une chanson, Mmmm. . . Elle est né e d'aujourd'hui, Dans le cœ ur d'un garç on . . To prawda, ż e Paryż , jak stolica w każ dym innym pań stwie, jest daleko od cał ego kraju. Dlatego zdecydowaliś my (udał o nam się kilka miesię cy przed pandemią ) rozpoczą ć badania V Republiki od tył u, z przedmieś ć . A pierwsze bilety trafił y do Bordeaux.
A wię c Bordeaux. Och Bordeaux! Miasto to bajka, miasto to marzenie! Wszystko tutaj jest niesamowite. Architektura, historia, ale. . . W tym mieś cie winoroś l roś nie tuż za szybą lotniska. Czy moż na się dziwić , ż e to miejsce uważ ane jest za ś wiatową stolicę winiarstwa? Zasł uż one chł opaki, zasł uż one. Był em w Rzymie, w Portugalii i był em w Napa w Kalifornii. Najlepsze wino jest tutaj! Biał e, czerwone, cokolwiek. Przejrzyj Wikipedię , albo jeszcze lepiej, uwierz mi na sł owo. W cenach od europejskiego „rubla” do nieskoń czonoś ci – wszystkie tutejsze wina są nie do pochwał y. Dla mnie moż e czerwone Bordeaux jest cierpkie i przesycone, ale to są moje osobiste karaluchy - jestem fanką biał ych win.
Kulturowy kró j. Oczywiś cie w mojej ocenie „numer van” jest pomnikiem Girondinó w. Potę ż ny pomnik! Spę dził em w pobliż u 4 godziny, a potem codziennie pró bował em spacerować w pobliż u - to prawdziwy cud sztuki i moż na na to patrzeć w nieskoń czonoś ć ! Rzeź by, kolumna, fontanny… Konie z ł apami i ogonami smokó w, anioł y o zimnych oczach… Oczywiś cie Square de la Bourse (Gieł dy) rozsadza mó zg. Tam poś rodku znajduje się fontanna Trzech Gracji, a wokó ł niej stara gieł da i muzeum celne, ale co najważ niejsze, przed nimi znajduje się Wodne Lustro. To jest coś takiego - zdrowy teren granitowy, przepraszam, obszar pokryty mgł ą , wodą lub lekką bryzą , a tutaj moż esz biegać , skakać , leż eć , pł ywać...Cał kowita rozkosz. A tam, w Bordeaux, wizualna ekstaza - Katedra ś w. Andrzeja z katolickimi portalami, rzygacze. I bramy Wielkiego Dzwonu i mostu nad Garonną (to lokalna rzeka) oraz budynek Teatru Bolszoj. I muzea: sztuk pię knych, sztuki wspó ł czesnej, winiarstwa (oczywiś cie). Och, co za zwodzony most przed tym muzeum wina - jest narysowany nie w pł aszczyź nie pionowej, jak na przykł ad w Petersburgu, ale w pł aszczyź nie poziomej...
Nawiasem mó wią c, dla mił oś nikó w gotowania na wakacjach - w Bordeaux popularne są weekendowe targi rolnicze (i jak je zapakował em! ). W tym samym muzeum, na tym samym nasypie Garrona. Bierz co chcesz - wszystko swoje, francuskie, tylko z pola, pastwiska, morza. I taka cecha: jeś li np. marokań skie pomidory są na ladzie za 1.5 euro, a francuskie – za 6, to każ dy szanują cy się Francuz weź mie pomidora za 6 euro dolcó w. Tu masz patriotyzm, pomoc i wsparcie dla krajowych producentó w rolnych. Ale wystarczają co duż o sł ó w. Przed nami – La Rochelle!
Któ ry z chł opcó w, a nawet poł owa dziewczą t, nie zna tego wyraż enia? Zwł aszcza dla tych dzieciakó w, któ re mają teraz mniej niż.50 lat? Tak, tak, to wł aś nie tam Atos, Portos, Aramis i D'Artagnan po zamordowaniu Milady, przed kardynał em Richelieu, jedli ś niadanie. Nawiasem mó wią c, ten przywó dca religijny był naprawdę kompetentnym wojskowym i naprawdę oblegał La Rochelle. Ale teraz nie o to chodzi. Teraz o tym, jakie to wspaniał e miejsce, nie zdeptane przez rodakó w. . .
Po pierwsze, dotarcie tam nie jest trudne (jak ró wnież w dowolnym miejscu we Francji). Na dworcu w Bordeaux wzię liś my bilet na pocią g do tego Soczi w Ikhno i to wszystko… Tutaj trzeba powiedzieć kilka sł ó w o Francuzach. Duż o sł yszał em, czytał em, ż e, mó wią , są zarozumiali, narcystyczni, czę sto gł upi...Kł amstwa! Urocze i sympatyczne osobowoś ci. Wszę dzie. Zawsze. We wszystkich dziedzinach ż ycia. . . Kupują c bilety nie polegaliś my na naszym francuskim wymowie (ze wzglę du na jego nieobecnoś ć ), moja ż ona zna angielski, wł oski, emocje potrafię przekazać mimiką i tań cem. . . Ale kupiliś my bilety . Pomogli nam wszyscy: kasjerzy, kolejka, stado dzieciakó w uchodź có w z Bliskiego Wschodu, psy energicznie machają ce ogonami. . .
Za kilka godzin polecieliś my na miejsce. Leciał - wł aś ciwe sł owo: pocią g czasami rozpę dzał się do 300 km/h. Za oknem winnice poł ą czył y się w absolutnie aksamitny dywan, nad któ rym pieczoł owicie gó rowali wielcy fani farm wiatrowych. Są ich setki.
A oto na horyzoncie stacja kolejowa La Rochelle… Miasto. A tam. . . jest raj. Nigdy nigdzie nie widział em tylu jachtó w. Takie przypł ywy i odpł ywy po prostu nie zdarzają się w naturze (jak myś lał em wcześ niej). Chcę trzymać się z daleka od wież Starego Portu, ponieważ tam naprawdę moż na usł yszeć i poczuć ję ki i dudnienie templariuszy i hugenotó w. Jeś li chcesz restauracje, jadł odajnie, kawiarnie, bistra na każ dy gust (zwł aszcza rybne) i portfele - to jest dla Ciebie w La Rochelle. Znaleź liś my tam nawet trochę kuchni marokań skiej (a po wizycie w tym czerwono-pię knym kraju uwielbiamy berberyjskie jedzenie) i okazał o się , ż e jest bardzo autentyczna. Dlaczego kuchnia, tutaj nawet stacja jest dzieł em sztuki.
Hotel miał chyba najlepsze ś niadania we Francji. Gorą ce, gorą ce croissanty - wielkoś ci pó ł rą czki, bagietki chrupią ce ze skó rką w dł oniach, kawa, któ rej aromat rozwiał dach, dor blue i brie - wś ró d porannych seró w. . . A czekają ce dziewczyny gruchał y tak jakby wydawał o się w rę kach gitary – a tu jest piosenka, przepraszam, chanson w stylu Edith Piaf, Mireille Mathieu czy Zas… Tak… Ale przestań . Paryż na nas czeka!
Przyjechaliś my do Montparnasse (Gare Montparnasse) - szczerze mó wią c, nie najlepszej stacji (pó ź niej odwiedziliś my Gare de Lyon - wię c był pod wraż eniem). Ale dworce kolejowe w Paryż u nie są najważ niejsze (choć to też jest ciekawa sprawa). Tam wpadliś my do metra. Moi przyjaciele nigdy, wyczarowuję , nigdy nie schodzą w gł ą b paryskiego metra. Tylko Londyn moż e być gorszy, bardziej niezrozumiał y, straszniejszy. . . Nawet w Tbilisi, z ich winogronowym i pijanym alfabetem, ł atwiej to zrozumieć . Nie mó wię o innych był ych sowieckich metrach. A metro w Rzymie, Stambule, jest generalnie labiryntem dla dzieci. Ale sha, mó wimy o Paryż u. Nie rozumiał em, jak okreś lić poż ą daną kompozycję za pomocą migają cych numeró w na tablicy wynikó w i jak poruszać się po galeriach przejś ciowych. Na szczę ś cie wynaję liś my hotel w samym centrum miasta i nie korzystał em już z tego systemu transportu.
Nasz hotel znajdował się niedaleko dworca Gare Saint-Lazare (te koleje został y mi podarowane! ). A to oznacza, ż e Opera Garnier, galeria La Fayette i kabaret Moulin Rouge był y w zasię gu spaceru… Có ż mogę powiedzieć , szliś my do Luwru, ha, i do Ł uku Triumfalnego, tuż wzdł uż alei Champs- Elizejski (któ ry nie zrozumiał – Pola Elizejskie, daj mi chusteczkę , pł aczę …).
Paryż jest potę ż ny. Poszliś my do rozreklamowanego Luwru (có ż , jak ż yć bez Mona Lisy? ) i kilku zupeł nie darmowych muzeó w, nie gorszych pod wzglę dem urody i eksponató w. Szliś my zakurzonymi bulwarami do Invalides (Hô tel des Invalides) i zamarliś my przed mostem Alexandre III (Pont Alexandre III). Piliś my nad Sekwaną , patrzą c na Notre Dame de Paris wył aniają cą się zza pł otu i piliś my bajecznego Paula Royale. Nawiasem mó wią c, o „piciu”. Tutaj jest to moż liwe wszę dzie i zawsze. No chyba nie do kwiku ś wini - tego nie widział em. Ale tutaj piją ! W tym samym Palais Royal, niedaleko nas, zasiadł o dwó ch monsieuró w (podobnie jak prezydent ich kraju i obaj) i tuż na ł awce (a tam do ł aw był y przymocowane stoliki) pili wino z kieliszkó w wielkoś ci moja pralka. Mó wią , ż e prawie w ich konstytucji jest napisane o obowią zkowej dostę pnoś ci wina i bagietki dla każ dego Francuza. Osobiś cie nie mam wą tpliwoś ci.
Bagietki… To jest religia Francji. Kupuje się je w naramiennikach i daje ukochanym kobietom, uruchamiają i zatrzymują obroty, wystrzeliwane są w kosmos i opuszczane na dno morskie (swoją drogą pamię tajcie na wszelki wypadek kształ ty samolotó w i pojazdó w podwodnych). To przystawka, deser i danie gł ó wne. Księ ż yc i sł oń ce, susza i deszcz. Wolnoś ć , ró wnoś ć i braterstwo. . . Przestań , to nie jest z tej opery. Ale nigdzie indziej nie ma takiego jedzenia. . .
I jeszcze jedna rzecz o jedzeniu. Jeś li sł yszał eś dwa sł owa „cebula” i „zupa” i nie wiesz, co to jest – jesteś w stolicy tego kraju. W ż adnym mieś cie na ś wiecie (nawet w samej Francji) nie robią tak powszechnego przysmaku. To jest coś ! Tak, jest gazpacho, minestrone, kharcho. Jest barszcz i zupa Don. . . Ale zupa cebulowa. . . Chł opaki, musicie tu przyjechać tylko po to! Każ da restauracja na Montmartre i Wież y Eiffla ma swoją wł asną .
Tak jak sam Paryż . Każ dy ma swoje. I przy każ dej wizycie. . . I każ dy ma swoją Francję . W dowolnym momencie ż ycia…
Jak Yves Montand: piosenka leci pod niebem Paryż a, Sous le ciel de Paris, S'envole une chanson, Mm mm. . . Elle est né e d'aujourd'hui, Dans le cœ ur d'un garç on…