Do Czarnogóry samochodem z Ukrainy. Część I. Droga do Durmitoru
Po przerwie w 2020 roku spowodowanej pandemią koronawirusa, ponownie zdecydowaliś my się na podró ż samochodem. Mieliś my już podobne doś wiadczenia - latem 2019 podró ż owaliś my po Rumuni. Tym razem postanowiono pojechać do Czarnogó ry. Powodó w był o kilka: po kwarantannie w 2020 roku chciał em pojechać w gó ry i nad morze; od dawna chcieliś my pojechać do Czarnogó ry, a decyzja kierownictwa tego kraju, ż e latem 2021 roku turyś ci z Ukrainy bę dą wpuszczani do Czarnogó ry bez szczepień przeciwko koronawirusowi i testó w (a po powrocie do domu zrobią też testy PCR na za darmo) - tylko potwierdził o naszą decyzję , aby tam pojechać . Film z kanał u YouTube Veddro, na któ rym podró ż owali do Czarnogó ry podczas kwarantanny w 2020 r.
Nasz zespó ł skł adał się z 5 osó b: 4 osó b dorosł ych (w tym 2 emerytó w) i 9-letniego dziecka. Samochó d to crossover Nissan Rogue SL AWD z 2017 roku z LPG. Kurs euro w czasie podró ż y wynosi okoł o 32 UAH. za 1 euro.
Monitorowanie strony internetowej Sł uż by Konsularnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy pod ką tem ograniczeń dotyczą cych kruczkó w w ró ż nych krajach po podró ż y do Rumunii a po wielu opiniach turystó w przekraczają cych granicę ukraiń sko-wę gierską doszliś my do wniosku, ż e najlepiej był oby pojechać do Czarnogó ry przez Rumunię i Serbię . I, jak pokazał a praktyka, zdecydowanie nie pomyliliś my się w naszym wyborze.
Zarezerwował em wszystkie zakwaterowanie na tę podró ż na Booking i Airbnb. Ze wzglę du na kwarantannę wybó r był doś ć duż y, mimo ż e rezerwował am pó ź no - na począ tku czerwca. Ze wzglę du na ograniczenia kwarantannowe kraju tranzytowego (Serbia), po drodze jedna rezerwacja musiał a zostać anulowana i nasze plany uległ y zmianie, chociaż pó ź niej zdaliś my sobie sprawę , ż e poszł o to na marne, ale o tym pó ź niej. Podobnie jak ostatnim razem podczas podró ż y do Rumunii, najtrudniej był o znaleź ć zakwaterowanie na Ukrainie. Na miejsce naszego noclegu w drodze do Czarnogó ry wybrano miasto Chmielnicki, a trudnoś ć ze znalezieniem noclegu na potrzebną nam noc był a zwią zana z balem dyplomowym w Akademii Pań stwowej Sł uż by Granicznej Ukrainy. Wszystkie dzienne mieszkania w mieś cie na noc, któ rej potrzebowaliś my, został y zarezerwowane z co najmniej miesię cznym lub dwumiesię cznym wyprzedzeniem przez rodzicó w absolwentó w tej uczelni.
Dzień zero (25 czerwca): test PCR
Budują c trasę tej podró ż y, musiał em poś wię cić bardzo znaczną czę ś ć czasu na ograniczenia kwarantannowe krajó w tranzytowych (Rumunia i Serbia). Na czas wyjazdu najbardziej odpowiedni dla nas z warunkó w wjazdu do Rumunii był wjazd testem PCR nie starszy niż.72 godziny, przy czym moż liwy był ró wnież pobyt w Rumunii przez 72 godziny od momentu wjazdu. Ta opcja był a dla nas odpowiednia, ponieważ w cią gu 72 godzin udał o nam się zrobić test w domu, uzyskać wynik i dotrzeć do granicy z Rumunią , a w razie potrzeby moż emy podró ż ować tranzytem przez Rumunię , nawet w niecał y dzień . Trudniej był o z Serbią , zgodnie z ich wymaganiami test PCR nie powinien być starszy niż.48 godzin, dlatego aby nie robić kolejnego testu w Rumunii, wybraliś my opcję „tranzyt w 12 godzin” dla Serbii. Z tego powodu musieliś my zmienić nasze plany: anulować rezerwację noclegó w w Serbii i zarezerwować nocleg w Rumunii przy granicy z Serbią , w mieś cie Timisoara. Jak się pó ź niej okazał o, zamieniliś my doskonał e, a zarazem najtań sze mieszkania na nasz wyjazd za granicę , na droż sze i zarazem najgorsze w naszej podró ż y…
25 czerwca rano jesteś my w Charkowie, a druga czę ś ć naszej grupy w Poł tawie przeszł a testy PCR. Cena wynosił a 700-750 UAH. (22-23 euro). Byli gotowi do wieczora (w Charkowie) i nastę pnego ranka (w Poł tawie). Moż na był o iś ć do przodu.
Dzień pierwszy (26 czerwca): Charkó w – Poł tawa – Chmielnicki
Wyjechaliś my z Charkowa wcześ nie rano 26 czerwca, okoł o 6 rano. O 10 rano odebraliś my drugą czę ś ć naszej grupy z Poł tawy i wyruszyliś my w naszą podró ż . Ponieważ nasza grupa powstał a w Poł tawie, do obliczeń weź miemy ró wnież miasto Poł tawa jako począ tek i koniec naszej podró ż y. Do Kijowa dotarliś my doś ć szybko, droga jest ś wietna, choć w niektó rych miejscach był a jeszcze przebudowa. Autostrada Boryspol został a czę ś ciowo zablokowana, przez co u wjazdu do Kijowa powstał ogromny korek. W sobotę Kijó w był sł abo zał adowany, szybko go minę liś my. Dalej Ż ytomierz, Berdyczó w i bez zatrzymywania się w Winnicy dotarliś my do Chmielnickiego okoł o 19-30. Ponieważ nie udał o mi się wynają ć mieszkania w Chmielnickim, musiał em zatrzymać się w motelu Avto Spa na obrzeż ach miasta. Motel okazał się rewelacyjny, dwa pokoje z ł azienkami kosztował y nas 35 euro. Mieliś my cichy pokó j dla trzech osó b z widokiem na dziedziniec; Nasza starsza grupa miał a pokó j dwuosobowy z widokiem na drogę , ale nie narzekali szczegó lnie na hał as samochodó w.
To Chmielnicki, jako nasz pierwszy przystanek, nie został wybrany na pró ż no, trudno był o jechać dalej do Kamenetz-Podolskiego, jednego dnia z Charkowa, a gdybyś my zatrzymali się w Ż ytomierzu, to nastę pnego dnia mielibyś my jechać doś ć duż o, a przekroczenie granicy mogł o zają ć duż o czasu, nie podejmowali ryzyka.
W cią gu dnia (z Poł tawy) przejechaliś my okoł o 735 km.
Dzień drugi (27 czerwca): Chmielnicki - Kluż -Napoka (Rumunia)
27 czerwca okoł o 7 rano ruszyliś my dalej drogą . Po przejechaniu okoł o 220 km przez Kamenetz-Podolski i obrzeż a Czerniowiec, do 10 rano dotarliś my do granicy ukraiń sko-rumuń skiej. Tuż przed przejś ciem granicznym Porubne-Seret zatrzymaliś my się na stacji benzynowej znanej zielonej marki, zatankowaliś my tam „do peł na”, zjedliś my mał ą przeką skę i ruszyliś my w dalszą drogę . Ponieważ był a niedziela, na granicy był o sporo samochodó w, przekroczenie granicy zaję ł o okoł o 1 godziny i 15 minut. W tym samym czasie na ukraiń skim punkcie kontrolnym, inaczej niż w 2019 roku, musiał em osobno przejś ć kontrolę paszportową i celną (wtedy był o razem, dokumenty raz dał em), a takż e poproszono mnie o otwarcie bagaż nika i oglą dnię cie go tylko powierzchownie za kilka sekund (ostatni raz w ogó le nie testowany). Na rumuń skim punkcie kontrolnym wysiadł em z auta tylko po to, by otworzyć bagaż nik, któ ry przez kilka sekund był pobież nie oglę dziny. Zabrali mi dokumenty z samochodu i przynieś li do samochodu, nigdzie nie pojechał em. Jeś li chodzi o restrykcje krukowate, nikt nie prosił o szczepienia, ż adnych testó w, ż adnych masek, zupeł nie nic, wyglą da na to, ż e nie był o kwarantanny. Nikogo nie interesował o, gdzie i na jak dł ugo jedziemy, nikt nie prosił o potwierdzenie naszego statusu tranzytowego, nikt nie ż ą dał ż adnego dowodu. Nawet rowinieta i zielona karta, inaczej niż w 2019 roku nikt nas o to nie pytał .
Po przekroczeniu granicy udaliś my się do miasta Cluj-Napoca. Droga w pó ł nocnej Rumunii jest doś ć trudna, ponieważ przebiega przez wioski z odpowiednim ograniczeniem prę dkoś ci. Ale byliś my już na to gotowi, mają c doś wiadczenia z 2019 roku. W Rumunii przejechaliś my 325 km w 6 godzin. Zatrzymaliś my się na jednej z przeł ę czy.
Rumunia. Karnet
Po drodze zatrzymaliś my się w jakimś wiejskim sklepie, chcieliś my kupić kartę SIM Vodafone do internetu, ale okazał o się , ż e karty SIM dla turystó w są teraz cał kowicie bezpł atne, wystarczy doł adować je 5 euro i moż esz go uż ywać przez miesią c, tutaj tylko z uzupeł nieniem był y trudnoś ci. Tam, gdzie dali nam go za darmo, nie ma moż liwoś ci uzupeł nienia konta, wtedy musieliś my poszukać , gdzie je uzupeł nić na drugim koń cu wioski...Po nabyciu Internetu podró ż owanie stał o się znacznie wygodniejsze . Po zatrzymaniu się w drodze do supermarketu, okoł o godziny 20-00 dotarliś my na miejsce naszego noclegu. Jak to się stał o z nami podczas naszej ostatniej podró ż y do Rumunii, znó w dostaliś my penthouse. Wł aś ciciel ma na imię Andrey, ś wietnie mó wił po angielsku, jest w stał ym kontakcie, bł yskawicznie odpowiada na wiadomoś ci. Zakwaterowanie był o przeznaczone dla 4 osó b, ale ponieważ bardzo mi się podobał o, a wybó r w naszym budż ecie nie był zbyt duż y, to , po uzgodnieniu z wł aś cicielem, ż e bę dzie nas pię ciu, postanowiliś my tu zostać . Ponadto zaró wno w drodze do Czarnogó ry, jak i w drodze powrotnej. I absolutnie nie ż ał owaliś my, Andrei i Joanna są doskonał ymi gospodarzami, bardzo ich polecam! Był em zadowolony z samodzielnego zameldowania (klucz do pokoju był w "sejfie", kod do "sejfu" przyszedł w wiadomoś ci). To mieszkanie kosztował o nas 57 euro.
Przebyliś my okoł o 545 km dziennie.
Dzień trzeci (28 czerwca): Kluż -Napoka – Timisoara
Dystans, któ ry musieliś my pokonać tego dnia, był doś ć kró tki, okoł o 320 km. Przystanek w Timisoarze został wymuszony z powodu ograniczeń cią ż owych w Serbii (wtedy musieliś my przejechać przez Serbię w 12 godzin). Ponieważ przewidywany czas dojazdu na ten dzień to okoł o 5 godzin, mogliś my sobie pozwolić na przespanie się i wyjazd pó ź niej - okoł o 10 rano. Biorą c pod uwagę postoje i wizyty w supermarkecie Auchan, na miejsce naszego noclegu dotarliś my okoł o godziny 17-00. Gospodyni z kwatery nie był a tam przed naszym przyjazdem, przybył a pó ł godziny pó ź niej, apartament , znajdują cy się na poddaszu trzypię trowego budynku mieszkalnego, nie był sprzą tany po przeszł ych goś ciach, nie zmieniano poś cieli, kuchenka gazowa był a na wpó ł niesprawna, a wszystkie sprzę ty w mieszkaniu wydawał y się doś ć stare i sprowadzone tam na zasadzie, ż e nie są potrzebne w ich gł ó wnym miejscu uż ytkowania.
To zakwaterowanie kosztował o nas 40 euro.
Przebyliś my okoł o 320 km dziennie.
Czwarty dzień (29 czerwca): Timisoara – Belgrad (Serbia) – Zabljak (Czarnogó ra)
Wyjechaliś my rano okoł o godziny 8, ponownie zatrzymaliś my się w Auchan na artykuł y spoż ywcze (mleko w Rumunii jest super, mię so w tej samej cenie co nasze, czekolada jest bardzo smaczna) i pojechaliś my w kierunku granicy rumuń sko-serbskiej w pobliż u miasto Morawica. Wedł ug planó w planowano tankować przed granicą , ale w samym mieś cie nie zatrzymywaliś my się na stację benzynową , a z jakiegoś powodu przed granicą w ogó le nie był o stacji benzynowych. Tak wię c doś ć nieoczekiwanie dla nas znaleź liś my się na granicy rumuń sko-serbskiej. Pomimo tego, ż e wyjeż dż aliś my z Unii Europejskiej, na rumuń skim punkcie kontrolnym nie był o kontroli celnej, tylko graniczna, praktycznie nie był o samochodó w, ostemplowano nas w paszportach i jechaliś my dalej. Na poczcie serbskiej zapytali nas, doką d jedziemy, podejrzewają c, ż e bę dziemy odpoczywać na morzu w tranzycie, ale z jakiegoś powodu byli pewni, ż e jedziemy do Grecji, widzicie, nie patrzyli na mapę i nie wiedział em, ż e droga z Ukrainy do Grecji prowadzi oczywiś cie nie przez Serbię...No dobrze, wł oż yliś my pieczą tki do paszportó w i jechaliś my dalej. Ponownie, nie zapytano nas o absolutnie nic zwią zanego z kwarantanną , ponieważ wydawał o się , ż e nie istnieje, nie ustaliliś my ż adnych limitó w czasu tranzytu, wię c anulował em rezerwację w Belgradzie i zmienił em nocleg w Timisoarze.
Rumunia i Serbia leż ą w ró ż nych strefach czasowych, należ y to wzią ć pod uwagę przy planowaniu podró ż y, ponieważ jadą c tam masz godzinę wię cej czasu i godzinę mniej w drodze powrotnej.
Po przekroczeniu granicy udaliś my się w kierunku Belgradu, a stamtą d do granicy z Czarnogó rą . Droga do Belgradu był a doskonał a, wię kszoś ć z niej jechaliś my autostradą . Sam Belgrad spotkał nas z korkami, ale generalnie przejechaliś my przez niego doś ć szybko. Za Belgradem droga przebiegał a przez wioski, a bliż ej granicy z Czarnogó rą czę ś ć stepowa ustą pił a miejsca gó rom i kanionom. Ogó lnie wraż enia z kraju nie był y zbyt dobre, był o wraż enie, ż e wró ciliś my 15-20 lat temu: jakoś ć dró g, brak duż ej iloś ci stacji benzynowych i usł ug na nich (kawiarnie, toalety ), a najwię ksze wraż enie robili policjanci chowają cy się w krzakach za zakrę tami w osiedlach, tego doś wiadczyliś my od dawna… Nadjeż dż ają cy z naprzeciwka kierowcy ostrzegają przed „zasadzką ” ze ś wiatł ami drogowymi. W cał ym kraju jest ró wnież wiele radaró w mierzą cych prę dkoś ć , któ re w zależ noś ci od prę dkoś ci wywoł ują smutną lub wesoł ą buź kę . Gó ry wyglą dał y bardzo smutno na terenach przemysł owych, są po prostu demontowane i przetwarzane na materiał y budowlane, wyglą da to bardzo smutno. Czę sto sł yszał em o poję ciu „wyrostek surowcowy”, wię c myś lę , ż e tak wł aś nie jest. W jednej z miejscowoś ci „przeró bka” gó r był a po prostu masowa.
Z Belgradu udaliś my się do Cacak, a stamtą d do granicy. Bliż ej granicy z Czarnogó rą przyroda bardzo się zmienił a, droga biegł a wzdł uż kanionó w, a widoki był y po prostu przepię kne. Przemieszczają c się wię c przez bardzo pię kną okolicę , dotarliś my do granicy z Czarnogó rą . Budują c trasę , tak naprawdę nie zastanawiał em się , przez jakie przejś cie graniczne bę dziemy przechodzić , zaufał em nawigatorowi Google, a on poprowadził przez przejś cie graniczne Jabuka najbliż ej Zabljaka. Gdy zbliż aliś my się do przejś cia granicznego, przypomniał em sobie film, w któ rym bloger opowiadał , jak prawie przekroczył to przejś cie graniczne, a nie zauważ ają c go. W tym momencie zdał em sobie sprawę , ż e to był o wł aś nie przejś cie graniczne. Swoją drogą radzę obejrzeć jego film w cał oś ci, udziela bardzo rozsą dnych rad. Przed wyjazdem i w trakcie komunikowaliś my się z nim przez Telegram, radziliś my wiele sensownych rzeczy, dzię ki niemu za jego pomoc.
Dotarliś my wię c do miejsca, w któ rym kiedyś bę dzie przejś cie graniczne, w czasie podró ż y znajdował się tam okazał y plac budowy. Pomimo tego, ż e Czarnogó ra uzyskał a niepodległ oś ć od Serbii w 2006 roku, od 15 lat nie są w stanie wykonać w tym miejscu przejś cia granicznego i drogi do niego. Jeś li był a chociaż jakaś asfaltowa droga od strony serbskiej, to od strony czarnogó rskiej jechaliś my kilka kilometró w wzdł uż placu budowy, przez mieszankę gruzu i kurzu, w efekcie gdy dojechaliś my do Zabljaka, był o to szkoda patrzeć na samochó d. . . Przejś cie granicy w tym miejscu był o bardziej formalnoś cią : nikt niczego nie szukał , nie sprawdzał , zbierali paszporty, podbijali je i jechaliś my dalej. Przekroczenie granicy zaję ł o okoł o 15 minut, Czarnogó rcy w ogó le o nic nas nie pytali, na poczcie jest darmowe Wi-Fi, w trakcie przekraczania granicy udał o nam się wczytać mapę Google, droga zaczę ł a być pokazane bardziej szczegó ł owo.
W drodze od granicy do Zabljaka, doś ć niespodziewanie dla nas, dotarliś my do mostu Dzhurdzhevich. Był a godzina 18-00, praktycznie nie był o tam ludzi, wię c postanowiliś my zaparkować i podziwiać most i rzekę Tarę .
Czarnogó ra. Most Dzhurdzhevich
Czarnogó ra. Rzeka Tara. Widok z mostu Dzhurdzhevich
Idą c w pobliż u mostu, zobaczyliś my grupę motocyklistó w z ukraiń skimi tablicami rejestracyjnymi. Po rozmowie z nimi dowiedzieliś my się , ż e są z Kijowa, ż e jeż dż ą przez Wę gry i Serbię , ż e bardzo dł ugo stoją na granicy ukraiń sko-wę gierskiej, ż e są bardzo dł ugie kolejki, bo Wę grzy mijali poprzez bardzo powolne, wymagają ce od wszystkich ś cisł ego przestrzegania kryminalnych ograniczeń , a nastę pnie organizowanie poważ nych poszukiwań dla wszystkich, w tym motocyklistó w. Sł uchają c ich, po raz kolejny byliś my przekonani, ż e jeś li jest moż liwoś ć obejś cia Wę gier, to lepiej obejś ć się dookoł a niej…
Przybyliś my do Zabljaka okoł o 20-00 czasu lokalnego, wę drowaliś my trochę po obrzeż ach Zabljaka w poszukiwaniu domu, ponieważ nawigator Google postanowił zabrać nas ekstremalną polną drogą . Na szczę ś cie wł aś ciciele domu zdawali sobie z tego sprawę i umieś cili instrukcje jak do nich dotrzeć wraz ze zdję ciami domu. Dom znajdował się w pobliż u Zabljak, we wsi Pashina Voda.
Wł aś cicielem tego domu jest Superhost, wię c kiedy rezerwował em ten dom, spodziewał em się najlepszych wraż eń , i usprawiedliwiali. Dom poł oż ony jest u podnó ż a gó r Parku Narodowego Durmitor na wysokoś ci okoł o 1500 metró w. Czyste powietrze, widok na gó ry w ś niegu, zielona trawa, przytulny domek. . . Chciał am tu zostać od dawna, szkoda, ż e zgodnie z naszymi planami mieliś my tu tylko trzy noce. Prezent od gospodyni w postaci butelki czerwonego wina tylko upię kszył mił e wraż enia domu i gospodyni.
Zaraz po zameldowaniu zrobił em zdję cie wszystkich paszportó w i wysł ał em je do hostessy, aby nas zarejestrował a. Koszt rejestracji w każ dym z regionó w Czarnogó ry jest inny, w Zabljaku wynosi 0.8 euro za osobę dorosł ą za dzień pobytu, dla dzieci rejestracja jest bezpł atna. W efekcie rejestracja w Zabljaku kosztował a nas 9.60 euro za 3 dni. Rzą d Czarnogó ry wymyś lił tę rejestrację , aby zmusić każ dego, kto wynajmuje turystom mieszkania do pł acenia podatkó w, teoretycznie przy wyjeź dzie z kraju straż graniczna sprawdza pł atnoś ć podatku turystycznego i rejestrację . W rezultacie, jak turyś ci piszą w wielu recenzjach, niektó rzy wł aś ciciele negocjują z hotelami i rejestrują swoich goś ci w hotelach, a tym samym unikają opodatkowania przy wynajmie mieszkania.
Przejechaliś my 550 km dziennie.
Dzień pią ty (30 czerwca): Park Narodowy Durmitor
Nastę pne 2 dni planowaliś my spę dzić na zwiedzaniu okolicy, chcieliś my zwiedzić gó ry, zobaczyć parki i kaniony.
Woda Paszyna. Wczesny poranek. Widok Durmitora
Przede wszystkim pojechaliś my nad Czarne Jezioro. Ponieważ mieszkaliś my niedaleko, dotarliś my tam bardzo szybko. Tuż przy wejś ciu znajduje się parking, zaparkowany bez problemó w. Wejś cie do parku jest pł atne, od osoby dorosł ej 3 euro, dzieci do lat 7 gratis, koszt parkingu to 2 euro, czas nie jest ograniczony. Wizyta kosztował a nas 14 euro (4 osoby dorosł e i parking), nie wzię li pienię dzy za dziecko. Internet jest peł en porad jak dostać się tam za darmo, ale nie zrobiliś my tego, park jest czysty, wszystko zadbane, widać , ż e pienią dze na wejś cie są wydawane zgodnie z przeznaczeniem, w takich przypadkach to nie szkoda pł acić . Musisz przybyć wcześ nie, w porze lunchu jest wielu turystó w przywoż onych autobusami turystycznymi z poł udnia kraju.
Durmitor. Czarne jezioro
Począ tkowo planowaliś my chodzić tutaj przez dwie godziny, ale ostatecznie był o to wię cej niż trzy. Jak wielu odwiedzają cych ten park, postanowiliś my pospacerować wokó ł jeziora. Istnieje kilka opcji, jak to zrobić . Najprostszy i najkró tszy (wariant 1) - jeś li jezioro wyschł o na pó ł , to moż na po prostu ominą ć tylko jego wię kszoś ć , przekraczają c przesmyk ł ą czą cy obie czę ś ci jeziora. W czasie naszego pobytu poziom wody był wystarczają co wysoki, nie moż na był o przez to przejś ć . Oto przesmyk.
Durmitor. Czarne jezioro, przesmyk
Drugim sposobem na ominię cie Czarnego Jeziora jest uproszczona wersja kompletnej obwodnicy, gdy ś cież ka jest przecię ta w okreś lonym miejscu (opcja 2). To bę dzie prawdopodobnie najlepsza opcja, droga jest prawie w cał oś ci wyposaż ona, spacer jest wygodny.
Ś cież ka wokó ł Czarnego Jeziora
Ale wybraliś my najtrudniejszą opcję – zdecydowaliś my się ominą ć ją nad wodą (opcja 3).
Durmitor. Czarne jezioro
Nie tylko zaję ł o to co najmniej pó ł godziny dł uż ej, ale w koń cu w pewnym momencie dotarliś my do miejsca, gdzie musieliś my się wspią ć na bardzo stromą wspinaczkę , a dla naszej starszej czę ś ci wcale nie był o to ł atwe. grupa, aby to zrobić .
Durmitor. Czarne jezioro
Dalej wspinaliś my się przez zaroś la, aż w koń cu dotarliś my do wyposaż onej ś cież ki, któ ra jest wskazana w opcji nr 2, po czym znó w był o wygodnie chodzić .
Durmitor. Czarne jezioro
Mimo to nie ż ał owaliś my, ż e poszliś my w tę stronę , bo tam zobaczyliś my pię kne miejsce, w któ rym się zatrzymaliś my, a wujek nawet popł ywał .
Durmitor. Czarne jezioro
Woda jest tam bardzo zimna, jezioro jest wypeł nione ś niegiem topnieją cym z gó r. Generalnie byli bardzo zadowoleni z wizyty nad Czarnym Jeziorem, widoki są znakomite.
Po Czarnym Jeziorze planowaliś my odwiedzić klif Churevac, ale ponieważ opuś ciliś my dom pó ź no i zatrzymaliś my się na godzinę nad Czarnym Jeziorem, postanowiliś my najpierw zjeś ć lunch, a potem podbić klif.
Poszliś my do Ž abljaka na lunch, dł ugo nie zastanawialiś my się nad wyborem miejsca, bo wcześ niej przeczytał am duż o pozytywnych recenzji o restauracji Or’O (43.15500839968809, 19.12026074199712). Znaleź liś my go bez problemu, znajduje się naprzeciwko supermarketu Voli (sieć niedrogich supermarketó w w Czarnogó rze), w samym centrum Zabljaka. Zjedliś my przepysznie w restauracji, obiad kosztował nas 40 euro. Po obiedzie poszedł em do salonu telefonii komó rkowej i kupił em czarnogó rską kartę SIM. Kosztował o mnie to 10 euro, był o mnó stwo internetu dla nas wszystkich, począ tkowo wzią ł em ze sobą zapasowy smartfon, któ ry dział ał dla nas wszystkich w trybie 4G - router Wi-Fi, rozprowadzają cy internet dla nas wszystkich z rumuń skiego, potem z Czarnogó ry, a potem w drodze powrotnej z rumuń ską kartą SIM. Karty SIM są wyją tkowe dla turystó w, są sprzedawane na paszport, dział ał y dla nas bez problemó w przez wszystkie 11 dni pobytu w Czarnogó rze, chociaż w Internecie krą ż ą horrory, ż e turystyczne karty SIM, któ re nie są poprawnie zarejestrowane u operatora, są wył ą czane po 7 dniach uż ytkowania.
Nastę pnie udaliś my się na podbó j klifu. Sł ynie z tego, ż e z jej najwyż szego punktu, z wysokoś ci 1300 m, otwiera się pię kny widok na rzekę Tarę . Na klif moż na wspią ć się trzema ś cież kami. Po przeczytaniu recenzji w Internecie wybraliś my trzecią trasę , najdalej od nas, usytuowaną jako najwygodniejszą do wspinaczki, a dodatkowo przycią gnę ł o nas to, ż e znajdował się tam doś ć duż y parking.
Skał a Churevac. Mapa
Obraz zaczerpnię ty z Historii z podró ż y
Wspó ł rzę dne począ tku podejś cia (parkingu) to 43.19388415685127, 19.08959218851905, wspó ł rzę dne tarasu widokowego na szczycie klifu to 43.201491921435675, 19.093059001994686. Kasjer dyż uruje na parkingu poniż ej, wejś cie na klif jest pł atne, ale ponieważ zaró wno Jezioro Czarne, jak i klif Churevac są czę ś cią tego samego Parku Narodowego Durmitor, bilet na ich zwiedzanie jest powszechny, wię c odwiedź te obiekty tego samego dnia i bę dziesz musiał zapł acić raz, a nastę pnie moż esz po prostu przedstawić istnieją cy bilet.
Skał a Churevac. Widok na rzekę Tarę
Nawet pomimo mgł y, któ ra był a obecna tego dnia, widoki ze szczytu klifu są niesamowite, a rzeka poniż ej z tak czystą wodą , ż e mogł em zobaczyć jej piaszczyste dno przez lornetkę .
Skał a Churevac. Widok na rzekę Tarę
Trudno był o się wspinać dopiero na samym począ tku, kiedy podejś cie był o doś ć strome, a potem był o już duż o ł atwiej, ale podczas intensywnego podejś cia bardzo chciał o mi się pić , niespodziewanie wypiliś my duż o wody. Wię c weź ze sobą duż o wody! Turystó w był o niewielu: kiedy wjechaliś my na parking, był y jeszcze 3 samochody, a kiedy wyjechaliś my, był o ich okoł o pię ciu.
Nastę pnie postanowiliś my przejechać się wzdł uż ringu Durmitor. Jadą c po ringu Durmitor zboczyliś my nieco z trasy i wjechaliś my do miasta Niksic, aby zatankować benzynę , ponieważ jedyna znana nam stacja benzynowa w Zabljaku nie dział ał a (wł aś nie przyjechał gazowiec i nie mogliś my się doczekać na okoł o godzinę ). Wracają c do pierś cienia Durmitor, udaliś my się w kierunku miasta Pluzhine i zatrzymaliś my się , aby zobaczyć klasztor Piva. Wiadomo z tego, ż e podczas budowy zbiornika Piva został cał kowicie zdemontowany na starym miejscu, przetransportowany w nowe miejsce i ponownie zł oż ony, zachowują c swó j pierwotny wyglą d.
Klasztor Piva
Ponieważ byliś my spó ź nieni od samego począ tku, kiedy rano wychodziliś my z domu, odwiedzają c Czarne Jezioro i kiedy mieliś my nieplanowany postó j w Niksic, w koń cu dotarliś my do klasztoru Piva okoł o 19-30, nie znalazł em tam nikogo, wę drował em po terenie, obejrzał em klasztor z zewną trz i pojechał em dalej.
Potem udaliś my się nad jezioro Piva. To jezioro stworzone przez czł owieka, powstał o w wyniku budowy tamy na rzece.
Jezioro Piva
Widoki są wspaniał e, zwł aszcza jeś li spojrzysz na nie z Orlej Drogi, któ ra wznosi się nad tym jeziorem.
Jezioro Piva
Po kró tkiej wę dró wce wzdł uż jeziora wyruszyliś my w naszą podró ż , przed nami najbardziej ekstremalna i najbardziej malownicza droga w Czarnogó rze – Droga Orł ó w, znana ró wnież jako droga P14.
Rozpoczyna się natychmiast za mostem nad jeziorem Piwskoje (niepozorny ostry zakrę t w tunel w skale) i szybko wznosi się nieuzbrojoną serpentyną .
Droga Orł a
"Urok" tej serpentyny polega na tym, ż e jej szerokoś ć to tylko 1.5 szerokoś ci auta, trudno przejechać przez nadjeż dż ają cy ruch, trzeba poszukać odpowiedniego miejsca, tunele nie są w ż aden sposó b wyposaż one i nie są zabezpieczone od spadają cych kamieni z gó ry, a w miejscach gdzie serpentyna skrę ca o 180 stopni „ś lepe” tunele w skał ach, czyli wjeż dż ają c w kolejny zakrę t w serpentynach, nie rozumiesz czy nadjeż dż ają samochody i co zrobić , jeś li idzie, ponieważ nierealne jest rozproszenie się w miejscu, w któ rym serpentyna skrę ca wewną trz tunelu.
Jezioro Piva. Droga Orł a
Mieliś my szczę ś cie, a w miejscach „ś lepych” zakrę tó w nie był o nadjeż dż ają cego ruchu, na otwartych terenach był o kilka samochodó w, odjechali z nimi, zabierają c dogodne miejsce. Co najgorsze, jeś li nie turysta, ale miejscowy, jedzie w ich stronę , jeż dż ą tam bez strachu, z doś ć duż ymi prę dkoś ciami, do któ rych są przyzwyczajeni...Po pewnym czasie serpentyna się skoń czył a i wjechaliś my na pł askowyż , przejechał em obok kilku wiosek. Na jednym z prostych odcinkó w drogi z przyzwoitą prę dkoś cią wyprzedził nas miejscowy z zał adowaną przyczepą . Już zaczę ł y mnie nawiedzać myś li, ż e to już koniec ekstremum tego dnia, ale ta opinia był a bł ę dna. . . Zaczę ł o się ś ciemniać . A potem droga znó w weszł a w gó rę , wiją c się przez gó ry. Wkró tce dogoniliś my i wyprzedziliś my ten samochó d z przyczepą , cię ż ko był o zobaczyć , jak jest zał adowany. Nawigator Google pokazał , ż e do domu był o okoł o 20-25 kilometró w i ponad godzinę jazdy, a my wspinaliś my się i wspinaliś my. . . Począ tkowo planowaliś my zobaczyć gó rę Stoż ina i przeł ę cz Sedlo, ale nic nie był o widoczne w cał kowita ciemnoś ć . Droga, szeroka na pó ł tora samochodu, jechał a w gó rę i w gó rę , nieustannie wiją c się wokó ł gó r, po jednej stronie drogi - strome klify, po drugiej - urwisko bez rę baka. I cał kowita ciemnoś ć . I od czasu do czasu nadjeż dż ają ce pasy… Wtedy moi towarzysze już się przestraszyli: wujek siedział w milczeniu, pó ź niej powiedział , ż e się w tym momencie modli… Fakt, ż e na ulicy zrobił o się ciemno, zagrał dla niektó rych stopnia, odką d nadjeż dż ają cy pas stał się widoczny z daleka, na czas moż na był o znaleź ć miejsce do mijania i nie bać się go z powodu ś lepego zakrę tu. Ale wkró tce ten samochó d z przyczepą dogonił nas i zaczą ł oś lepiać od tył u reflektorami. Kiedy nawigator google zaczą ł pokazywać , ż e został o nam nieco ponad 10 kilometró w i dalej się wspinaliś my, zaczę ł y się wkradać wą tpliwoś ci, chociaż nie był o powodu, by nie ufać nawigatorowi, zwł aszcza ż e pracował em nad tą trasą o godz. do domu i zrozumiał , ż e zabiera nas do domu. Po jakimś czasie w koń cu dotarliś my do przeł ę czy Sedlo. Tam widzieliś my duż o samochodó w z namiotami, ogniska, był o cał e "miasto" turystó w. Potem droga poszł a w dó ł , a my nadal mieliś my pewnoś ć , ż e dzisiaj wró cimy do domu. Zejś cie był o doś ć ł atwe i szybkie i wkró tce znaleź liś my się w znajomym domu. Wtedy przypomniał em sobie, ż e sam Zabljak znajduje się na wysokoś ci okoł o 1500 metró w i zrozumiał em, dlaczego podjazd Orlimi Drogami był tak dł ugi, a zejś cie tak szybkie.
Przejechaliś my 200 km dziennie.
Szó sty dzień (1 lipca): kanion rzeki Tary
Po przebudzeniu rano zjedliś my ś niadanie i przygotowaliś my się do kolejnej wycieczki po pó ł nocnej czę ś ci Czarnogó ry, zgodnie z planami był o to odwiedzenie kanionu rzeki Tary, mostu Dzhurdzhevich, przejedź się tyrolką i odwiedź Park Narodowy Biogradska Gó ra. Ale moim towarzyszom Droga Orł a tak bardzo się spodobał a, ż e postanowiliś my nieco skorygować nasze plany i wró cić do niej ponownie, ale już w cią gu dnia, aby ją zobaczyć i docenić cał e pię kno.
Doś ć szybko, w okoł o 20 minut, wspię liś my się na przeł ę cz Sedlo, a nastę pnie pojechaliś my jeszcze dalej na taras widokowy z ramką na tę przeł ę cz (43.10436297357907, 19.020170300626322).
Ramka na zdję cia "Przeł ę cz siodł owa"
Po drodze zatrzymywaliś my się wiele razy, w jednym miejscu znaleź liś my doś ć grubą warstwę ś niegu.
Ogó lnie był o tam duż o ś niegu, zaledwie dwa tygodnie przed naszą podró ż ą ta droga został a oczyszczona i moż na był o się tam poruszać .
Po przejś ciu tam przez okoł o godzinę , ponownie udaliś my się do Zabljak, a stamtą d do mostu Dzhurdzhevich. Ponieważ był a okoł o 11, był o tam znacznie wię cej ludzi niż za pierwszym razem o 6 wieczorem. Przyjechaliś my na ten most nie bez powodu, chcieliś my tam przejechać tyrolką . Koszt za osobę dorosł ą to 20 euro, zgodzili się przewieź ć dziecko za darmo, ale pod warunkiem, ż e bę dzie z jednym z dorosł ych. Aby uzyskać ró wnomierny rozkł ad wagi, dziecko powinno być przetaczane razem z matką , a nie ze mną , ale kategorycznie chciał tylko ze mną . W efekcie mamy ł ą czną wagę okoł o 110+ kg, a waż y mojej ż ony niecał e 50, przelecieliś my nad Tarą z duż ą prę dkoś cią i na mecie zostaliś my spowolnieni za pomocą.3 specjalnych amortyzatoró w prę dkoś ci , a moja ż ona musiał a się wytrzymać , bo z powodu swojej niskiej wagi nie dotarł a do mety. Bardzo podobał a mi się atrakcja, dziecko chciał o wię cej jeź dzić .
Zjazd w pobliż u mostu Dzhurdzhevich
Na mecie byli fotografowie, któ rzy robili nam zdję cia, a potem zaoferowali nam nasze zdję cia za 10 euro, na co się zgodziliś my. Wracają c do punktu wyjś cia w ich samochodzie, powę drowaliś my jeszcze trochę po moś cie, zrobiliś my zdję cia i pojechaliś my wzdł uż rzeki Tara na poł udnie do Parku Narodowego Biogradska Gó ra. Zaczę ł o padać .
Po drodze zatrzymywaliś my się kilka razy w pię knych miejscach, robiliś my zdję cia, kilka razy deszcz nas okrywał , ale za każ dym razem uciekaliś my przed nim, a potem nas dogonił . Do parku Biogradska Gó ra dotarliś my okoł o godziny 13:00. Odprawa kosztował a nas 12 euro.
Biogradska Gó ra
Biogradska Gó ra
Sł ynie z najstarszego lasu w Europie. Wę drowaliś my przez las, patrzyliś my na jezioro, spę dziliś my tam ł ą cznie okoł o 1.5 godziny, nie widzieliś my nic ciekawego, a ponieważ deszcz znó w nas dopadł , postanowiliś my iś ć dalej.
Pojechaliś my do miasta Kolasin, zjedliś my lunch, zatankowaliś my paliwo i wró ciliś my do domu, ale nie tą samą drogą , któ rą tu jechaliś my, ale przez Shavnik.
Dom w Pashina Voda
Trzy noce w tym domu kosztował y nas 123 euro.
Przebyliś my okoł o 220 km dziennie.
Czę ś ć.2 >>>