Chao, Czarnogóra! Ukończenie
Rozpocznij tutaj >>>
Został nam cał y dzień . I nadal nie zdecydował em, doką d się udać . Do Hercega Noviego? Lub odwrotnie, do Ulcinj? Myś lał em, ż e zadecyduje los. Dojeż dż amy na dworzec autobusowy i jedziemy nastę pnym autobusem. Ale nie chciał em iś ć daleko.
Kiedy wracaliś my z wycieczki, jedna dziewczyna z podekscytowaniem opowiadał a o Petrovacu. Dlaczego nie? I nic do zrobienia. Przewodnik pokazał nam, gdzie znajduje się przystanek, z któ rego moż na wyjechać we wł aś ciwym kierunku. A Vadik zdobył nawet punkt na mapie. Chociaż pisną ł , ż e trzeba iś ć z dworca autobusowego. Ale rozumiem, ż e wyjś cie z dworca autobusowego jest droż sze niż ze zwykł ego przystanku. Czy trzeba jakoś wesprzeć obiekt i kasjeró w-sprzą taczy? Nalegał a.
Przystanek został znaleziony tylko dzię ki tagowi. Ta Budva wydaje się być mał a, ale cał kowicie się w niej pomyliliś my.
Chodź . Jest autobus do Petrovac. Zgodnie z harmonogramem miał wyjechać . Ale kierowcy nigdzie nie był o. Kiedy czekaliś my, przyjechał autobus i odjechał do Sveti Stefan. Czekamy, sir. A drzwi są otwarte! Przynajmniej usią dź za kierownicą . Vadik opowiedział prawdziwą zasł yszaną (przeczytaną ) anegdotę : ludzie zał adowali się do autobusu i czekają . A kierowcy wcią ż brakuje. Siedzą cy z tył u mę ż czyzna zaczą ł oburzać się : „Ale gdzie on to nosi? ” Ludzie się zgodzili. Wtedy pierwszy mó wca siada za kierownicą i odjeż dż a. Pasaż erowie spanikowali. Ale potem okazał o się , ż e ten czł owiek jest kierowcą , po prostu ma nieco dziwne poczucie humoru. No có ż , takiego przewoź nika też nie mieliś my. Ale potem podjechał inny autobus, a takż e do Petrovac. Dostaliś my się do tego i zapł aciliś my po 3 euro za sztukę .
Petrovac znajduje się.15 kilometró w za Sveti Stefan, a wię c 23 od Budvy. Dotarliś my tam w niecał e pó ł godziny. Wię c co tu mamy?
Poszliś my wą ską dró ż ką na nasyp. Có ż , cał kiem nieź le.
Istnieje jakaś twierdza. Chodź my tam od razu.
Ale zobaczył em ś cież kę prowadzą cą na bardzo atrakcyjne wzgó rze, a forteca musiał a czekać .
A ś cież ka doprowadził a nas do ś cież ki. Bardzo przypominał a mi Solara. Ech!
I dzikie zatoki Nowego Ś wiata. Morze, gó ry, cykady… woł am gł oś no.
Jednak wtedy zaczę ł a się czysto czarnogó rska funkcja – niekoń czą ce się tunele.
Nigdy nie widział em tylu z nich nigdzie! Tyle pienię dzy wł oż yli w ich budowę ! Dobra, na gó rskich szlakach. Tam jest to uzasadnione i się opł aci. I tu? Czy to naprawdę wszystko jest zrobione tylko dla wygody plaż owiczó w?
Kaskada ś mierdzą cych sikami tuneli zaprowadził a nas na jaką ś plaż ę , oszpeconą konstrukcją .
Wyglą da na zamroż one. Przynajmniej na budowie nie był o ż adnej aktywnoś ci. Był a to jednak sobota.
Jeś li nie patrzysz na plac budowy, plaż a ogó lnie nie jest zł a. Woda jest czysta. Wejś cie do morza jest stosunkowo bezpieczne, ponieważ kamyki są ś redniej wielkoś ci.
Są szatnie i prysznice. Nawet toaleta przy kawiarni. Nie wiem, czy jest to pł atne ani jak, ale wymyś lił em inspekcję i nikt mnie nie odwió zł i nie pró bował zabrać pienię dzy.
Po kilkukrotnym zanurzeniu wró ciliś my. Po drodze odkryliś my zejś cie do morza, któ rego wcześ niej nie widzieliś my. Schody nie był y tak strome, ale absolutnie pionowe. Bez porę czy.
Zejś cie na dó ł był o trochę zniechę cają ce. Ale to nas nie powstrzymał o. Jeś li chcesz, moż esz tam popł ywać . Ale pragnienie nie powstał o.
Wró ciliś my do Petrovaca i wspię liś my się na fortecę . Kilka dobrych widokó w, ale nic wybitnego.
Wymagane był o tankowanie. Zabrali go w sklepie z piwem i usiedli na ł awce, aby popatrzeć na miejscowych plaż owiczó w. Kiedy dzień wcześ niej mę czył o mnie wybranie miejsca docelowego, przeczytał em, ż e Petrovac to najbardziej szanowany kurort w Czarnogó rze, na któ ry nie każ dego stać . Có ż , tak, dobrze, tak!
Wydaje się , ż e te osoby czekają na sprawdzenie. Lub odwrotnie, został y już wyrejestrowane (wyrejestrowane).
Oglą dał em lokalne pamią tki. Oto dokł adnie taki magnes z butelkami, tylko z napisem „Gruzja”, przyniosł a mi moja có rka.
Zastanawiam się też , dlaczego mają taki kult lawendy? Kiedy jeź dziliś my na wycieczki, nigdzie nie widział em pó l lawendy.
Na koń cu nasypu znajdował a się drabina na gó rę i tunel.
Zaczą ł em wchodzić po schodach, ale zobaczył em napis „Zakaz wstę pu”. Myś lę jednak, ż e gdybym zdał , nikt by mi nie przeszkadzał . Ale nie zrobił em tego.
Zamiast tego przebiliś my się do tunelu pod znakiem Ponta. Tak jest! A co my tu mamy? To był a zajebista kawiarnia. Nie był o dalszego przejś cia. Wyglą da na to, ż e. . .
Musiał em wró cić i przejrzeć jakiś pensjonat.
Moż liwe był o jednak poruszanie się po drodze, ale nikt nam nie przeszkadzał . Wrę cz przeciwnie, pracownik pokazał nam, jak zbliż yć się do plaż y Luč ice, do któ rej zmierzaliś my.
Nie był o daleko.
Już pojawił a się zatoka, ale widział em schody prowadzą ce na wzgó rze. Musisz wstać teraz, inaczej nie bę dziesz chciał pó ź niej.
Schody doprowadził y nas do grupy mę ż czyzn w wieku emerytalnym, któ rzy najwyraź niej je zbudowali. W tej chwili palili. Dalej już nie był o krokó w i musieliś my iś ć dalej ś cież ką . Na gó rze znajdował a się platforma widokowa. Podobno schody prowadził y do niego od strony, w któ rej drogę blokował mi znak zakazu. Tam schody był y zniszczone, a kolejka do ich naprawy jeszcze nie nadeszł a. Po zrobieniu zdję cia Petrovacowi z gó ry wró ciliś my.
Przerwa na dym przecią gnę ł a się . Nikt nie zaczą ł pracować .
Plaż a Lucice był a bardzo dobra. Ale jest zbyt tł oczno.
Raz zanurzyliś my się . Za wzgó rzem znajdował a się kolejna plaż a, Buljaritsa. Poszedł bym tam. Ale mą ż Verkina był temu przeciwny. Gó wno! I dlaczego to wzię liś my? Kiedyś był bardziej mobilny. Nauczył em się zł ych rzeczy od Verki!
Musiał em wró cić . Doszliś my do tego samego przystanku, na któ rym wylą dowaliś my, i wró ciliś my do domu. Autobus był „ozdobiony” reklamami, wię c Sveti Stefan okazał się groszkami.
Jest taki minibus do Yaz Beach i poza nią . To jest dla Poliny. Aby nie iś ć tam pieszo wzdł uż autostrady.
Na obiad znowu podajemy krewetki.
Musimy oddać hoł d temu, ż e są tutaj cał kiem godne, chociaż są zbyt drogie. Podobne w ShL kosztował y 15 dolaró w, co moim zdaniem był o też trochę drogie.
Po zakupie wię kszej iloś ci wina udaliś my się na nabrzeż e, by spotkać się z zachodem sł oń ca. Ale dzisiaj jego kolor był znacznie gorszy od wczorajszego i był tylko kolorem wina, któ re piliś my.
Ktoś najwyraź niej też pił . Wię cej naszych. Nawet nie przyszł o mi do gł owy pł ywać w ubraniach.
Miasto o zmierzchu wyglą dał o jeszcze ciekawiej niż w cał kowitej ciemnoś ci.
Pamię tał em, ż e naprawdę potrzebuję nowych okularó w i zacią gną ł em swoją mał ą bandę do miejsca, w któ rym stał sprzedawca okularó w, mają c nadzieję , ż e nadal tam jest. Był tam. Podniosł em okulary, któ re mi się podobał y i zapytał em: „Ile? ” Znowu zaczą ł mi opowiadać o trzech mercedesach. Znowu zadaję pytanie. Zarzucił : „Czterdzieś ci! ” Podszedł em bliż ej i patrzą c spod brwi wydał em: „Dziesię ć ! ” Zaczą ł ję czeć , ż e nie moż e go oddać za mniej niż.25 lat. Podszedł em prawie plecami do siebie. Dobra, mó wię . "Pię tnaś cie! " Cofną ł się iz westchnieniem powiedział : „Osiemnaś cie! ” Dobra. Opł acił o się . Powiedział do mnie (lub do nas) „Mafia! ” Przestraszony mę ż czyzna : ))
Odlecieć jutro. Musimy się zebrać . Musieliś my zdecydować , co zrobić z zakupionym alkoholem. Nie mieliś my wystarczają co duż o ubrań , aby bezpiecznie owiną ć butelki. Vadik przekonał mnie, ż e alkohol moż na przewozić w bagaż u podrę cznym. Podobno przewodnik powiedział wczoraj. Wł aś ciwie coś takiego sł yszał em. Dutik nie pracuje na lotnisku Tivat, wię c moż esz wyją ć.5 litró w alkoholu kupionego w mieś cie. Wcią ż zarż ał em, ż e moż esz to wyją ć , ale co powiedzą na to nasze zwyczaje? Ale oto chwila, o tym, ż e te same 5 litró w moż na przewozić w bagaż u podrę cznym, nie ł apał em. Jak to moż e być ? Lepiej nie ryzykować i wł oż yć wszystko do bagaż u.
Vadik i ja mieliś my litrową butelkę wina i dwa pó ł litrowe brandy. Winiak był w adamaszku, wię c uznał em, ż e jest wystarczają co mocny i nie powinien pę kać . Ale brandy kupiona podczas pierwszej wycieczki był a w zwykł ych okrą gł ych szklanych butelkach, któ re miał y wszelkie szanse na stł uczenie podczas ł adowania i rozł adowywania bagaż u. Bez wahania poł ą czyliś my obie butelki w jedną , spod „ballantyne”, któ rej nigdy nie wyrzucaliś my. A fakt, ż e jedna brandy to pigwa z miodem, a druga - tylko pigwa, nie przeszkadzał nam. Patrzą c w przyszł oś ć , powiem, ż e powstał y napó j był prawie taki sam pod wzglę dem sł odyczy jak oryginalna miodowa brandy. Olyajan miał a wą tpliwoś ci co do wina jeż ynowego, a ja mam wą tpliwoś ci co do tej miodowej brandy. Och, nie dosł adzali tego miodem!
Rano mieliś my odebrać nas o 10. Wcią ż był o duż o czasu. Chyba, ż e oczywiś cie nie ś pimy aż do zielonych mioteł . Moż esz takż e popł ywać w morzu po raz ostatni.
Ale poranek okazał się pochmurny. Nie chciał em pł ywać . Tym razem do plaż y dotarliś my w rekordowe 15 minut. Wreszcie nauczył em się skró tu. A teraz do wyjś cia. Có ż Pomyś l o tym! Miał em doś ć . Podczas gdy chł opcy zanurzali się , ja dla przyzwoitoś ci poszedł em na spacer po opustoszał ych ulicach starego miasta.
Szczerze mó wią c, bez ludzi wcale mnie to nie interesował o. Ś ciany i ś ciany. Uwielbiam oglą dać zaró wno zwierzę ta, jak i ludzi. Mą ż Verkina, widzą c, ż e fotografuję wszystko, nazwał mnie „Shreibicus”. Kto uczył się niemieckiego w szkole, wie, kto to jest. Uczył em go i pamię tał em, ż e w podrę czniku jest taka postać . Wiedział em, ż e był reporterem. Ale nawet nie są dził em, ż e mogę być z nim kojarzony. Potem pilnie studiował em ję zyk i nie zawracał em sobie gł owy cechami charakteru fikcyjnych postaci.
Ale pogoda się pogorszył a. Chmura się zbliż a.
Kiedy się przygotowywaliś my, zaczę ł o padać . Witam Cię ! Ale jak moż emy zatrzymać się z rzeczami w deszczu?
Dzię ki Bogu, tuż przed naszym wyjazdem deszcz przestał padać . Jak symboliczne! Przyjechaliś my z deszczem i wyjeż dż amy z nim!
W drodze na lotnisko przewodnik autobusowy potwierdził sł owa Vadika o 5 litrach alkoholu w bagaż u podrę cznym. Oto te na! Tak czy siak! Nie pakuj zbyt duż o! Co prawda nie zawijaliś my rzeczy w folię , tylko zamykaliś my torby na mał ą kł ó dkę psa, jak to zwykle robimy. I dzię ki Bogu nigdy nie straciliś my ż adnej z naszych rzeczy.
Przewodniczka zaż artował a, ż e kierowca leci z nami. Bardzo chce pojechać na Ukrainę . Wyjeż dż ają c, mą ż Verkina, zwracają c się do kierowcy, zasugerował , aby się zmienił - niech lata, ale zostanie.
Tym razem udał o mi się zarejestrować online na czas i wybrał em miejsce przy oknie dla wszystkich. Domyś lił em się tak: skoro Dutik nie dział a, to nie bę dziemy mogli zabrać do salonu niczego przydatnego, to po co siedzieć obok siebie? I oto jest! Jak przegapił em! Wszystko moż esz zabrać ze sobą w bagaż u podrę cznym! Ale to wszystko, chodź my!
Pies też chce jechać na Ukrainę
Po przekazaniu bagaż u nie spieszyli się do kontroli paszportowej. Jest jeszcze mnó stwo czasu. Przy wejś ciu znaleź liś my mał y sklep, w któ rym znalazł em duń ski Tuborg w puszkach. A co, co już dwie dwadzieś cia? Nie był o innych opcji! Kupił . Usiedli na ł awce na zewną trz i po zjedzeniu przeką ski popili się piwem. Niewiele się pojawił o. Muszę wracać do sklepu. Mą ż Verkina, grzebią c w kieszeni, znalazł dwa euro. Zobaczył em, ż e moneta ma na rewersie wzó r, któ rego wcześ niej nie widział em. Faktem jest, ż e zbieram monety euro i dwa euro. I chociaż był em w Europie tylko kilka razy, zgromadził em taką kolekcję :
Z ł atwoś cią zidentyfikował em niektó re monety: Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia, Andora, Sł owenia, Portugalia.
Z orł em, myś lę , ż e Niemcy. Z Mozartem (jeś li jest), najwyraź niej z Austrią . A oto dwie monety, dla mnie tajemnica. Z lirą i liś ć mi. A Wł ochy, jak rozumiem, mają kilka rodzajó w monet. A moż e to nie cał e Wł ochy?
Koneserzy i mił oś nicy Europy, co powiesz?
W skró cie, zabrał em monetę mę ż owi Verki i kupił em piwo za papierowy rachunek. Na godzinę przed odlotem przeszliś my do kontroli.
Lokalna pamię ć masowa był a jeszcze mniejsza niż ta w Zaporoż u.
Ale dutik zadział ał ! Przewodnicy nie wiedzieli, prawda? Jakby dziwny! Nie był o jednak wielkiego wyboru. Tak, ceny był y za wysokie. Niczego tam nie kupiliś my. A potem lą dowanie był o już ogł oszone. Chao, Czarnogó ra!
To był o dla nas cał kiem dobre. Po raz pierwszy w wielu poprzednich wyjazdach poradziliś my sobie bez awaryjnego, co samo w sobie jest mił e. Wraż eń był o mnó stwo. Kraj jest jasny. Wszystkie zdję cia, któ re tu zamieś cił em, nie został y poddane ż adnej obró bce (wybacz Ollennka). Ale na pytanie, czy chciał bym tu wró cić , na razie nie udzielę odpowiedzi. Minę ł o zbyt mał o czasu. Moż e też bę dę tę sknić za Czarnogó rą . Przez trzy dni znalazł bym coś do roboty. Udaj się na plaż ę Ostrog, Herceg Novi i Jaz. I co wtedy? I poszedł bym do Bulyaritsy. Minę ł y już.4 dni.
Wię c pojawił a się strona natywna:
Dlaczego nie Jezioro Szkoderskie?
Ile razy latał em z Zaporoż a, ale nigdy nie widział em Dneproges z samolotu.
W domu był o znacznie chł odniej niż w Czarnogó rze. Ale ogó lnie bardzo dobrze! : ))