Chao, Czarnogóra! (dzień szósty)
Rozpocznij tutaj >>>
W pią tek, jak pamię tasz (lub nie pamię tasz), wykupiono wycieczkę po kanionach. Wszyscy zostaliś my zabrani z tej samej kawiarni Taboo, co podczas poprzedniej wycieczki. Ale dopiero duż o wcześ niej, okoł o 6 rano. Gł ę boko w nocy.
Opró cz nas na autobus czekał a dziewczyna z synem. Przyjechał pię trowy autobus. Weszliś my i natychmiast powiedział em „Och! ”. Bo był y stoliki! Otó ż to! Przy stole siedział a sama kobieta. W salonie nie był o nikogo. Usiedliś my przy jednym z dwó ch stolikó w, ale ktoś zaproponował , ż e sprawdzi drugie pię tro. A na drugim pię trze był o jeszcze pię kniej! Przednie cztery fotele, nie tylko z niesamowitym widokiem, ale wcią ż był y miejsca, w któ rych moż na coś postawić . Szybko zdobył em dwa miejsca. Dziewczyna i jej syn usiedli na dwó ch drugich, a mą ż Verki dostał bilet w drugim rzę dzie. Ale nie był bardzo zdenerwowany, ponieważ wkró tce obok niego usiadł a mł oda dziewczyna. Dał jej nawet miejsce przy oknie.
To wł aś nie dał o mi szczę ś cie, takie szczę ś cie! Tyle moż esz sfotografować w trasie!
Wię c przygotuj się . Bę dzie mał o tekstu, ale baaardzo duż o zdję ć .
Gdyby tylko baterie wytrzymał y! Jak zwykle bezpiecznie zapomniał em o drugiej parze w pokoju.
Tymczasem autobus jest wypeł niony po brzegi.
Przenieś .
Przed ś witem Sveti Stefan z drogi:
Petrovac:
Jezioro Szkoderskie:
Có ż , to jest. . . Nie warto jechać tutaj na osobną wycieczkę .
Przejechaliś my przez jakiś kompletnie szalony tunel o dł ugoś ci ponad dwó ch kilometró w! Tunele Antalyi odpoczywają .
„A gó ry stają się coraz wyż sze, a gó ry stają się coraz bardziej strome…” Był o nieprzyzwoicie wiele tuneli.
A takż e potworny most. Ale nie ten, nie Dhurdzhevich.
Przynieś li go do kawiarni, abyś my mogli zjeś ć ś niadanie (jeś li nie zapomnieliś my w domu). Nie zapomnieliś my. Dzień wcześ niej kupiliś my wę dliny, chleb i jajka na twardo.
Sam zrobiliś my zdję cie rzeki z mostu.
Reszta albo nie sł yszał a, co mó wi przewodnik, wię c nie wiedzieli o istnieniu tego mostu (był za rogiem kawiarni), albo ich ś niadanie był o bardziej obfite niż nasze.
Przejdź my dalej. Robię zdję cia bez przerwy.
W autobusie był o Wi-Fi, a hasł o był o takie samo jak w autobusie na wycieczce do Minimontenegro. Dlatego jako uż ytkownik wielostanowiskowy nadal udał o mi się wysł ać zdję cia do „TP” w sekcji „Fotopogoda” oraz do znajomych na viber.
Przystanek na zdję cia:
Dotarliś my do jakiegoś klasztoru. Okolica jest bardzo malownicza.
W jednym z koś cioł ó w ś w. Mikoł aja Cudotwó rcy dozwolone był o robienie zdję ć . Obraz jest bardzo jasny.
Có ż , nic specjalnego. Miejsce czysto turystyczne. Opł ata za wstę p - dwa lub trzy euro.
Zatrzymaj się w „punkcie”:
Po wypró bowaniu wszystkiego, co był o zaoferowane, ż elazną wolą zmusił em siebie i moich towarzyszy, by niczego tu nie kupować . Chociaż niektó rzy byli bardzo chę tni.
Aby chł opcy zbytnio się nie zdenerwowali, wyją ł em litr wina, rozważ nie zabrany w tak dł ugą drogę . Dla wygody i bezpieczeń stwa przelał em go ze szkł a do plastiku w domu.
I tak już fascynują ca podró ż stał a się jeszcze bardziej ekscytują ca.
Nastę pny przystanek to lunch w bardzo malowniczym miejscu:
Wybó r padł na mię so i ryby. Ryba to pstrą g rzeczny szczegó lnie delikatnej rasy. Mię so - kawał ek wieprzowiny faszerowany kawał kiem szynki i sera. I trzy ziemniaki : ))))
Vadik i ja wzię liś my ró ż ne rzeczy, a potem się zmieniliś my. Pokrojone pomidory, ogó rki, kapusta (to ich sał atka) i kieliszek wina lub kieliszek brandy. I duż o chleba. Chleba nie był o za duż o. Zjedli to wszystko, bo lunch jakoś szybko wyszedł .
Znowu w drodze. Droga, tunele, gó ry, rzeka. Wię c poszedł em i poszedł em. Ale wino się skoń czył o.
Tu wreszcie most Dzhurdzhevich:
Myś lał em, ż e to nazwisko architekta, któ ry zaprojektował most. Ale nie. Jego nazwa pochodzi od rolnika, któ rego mają tek znajduje się w pobliż u. Tak jak w tym dowcipie. „Muma” napisał Turgieniew i z jakiegoś powodu wzniesiono pomnik Puszkinowi.
Tu czekaliś my na atrakcję – tyrolkę .
Przeczytał em w historii, ż e to szczę ś cie kosztuje 10 USD. Ciekawe, ale ropucha naciska. A potem ogł osiliś my nową cenę - 20! Pó ź no! Ale tak wł aś nie myś lał em. Vadik powiedział - weź to! Pijany, prawda? Có ż , bierzemy to, bierzemy to. Wzią ł . Cał a nasza tró jka. W naszym autobusie był o kilkanaś cie osó b, któ re chciał y. Okazuje się , ż e nie jesteś my jedynymi gł upcami.
Uprzą ż został a nam zał oż ona.
Chcieliś my podró ż ować ró wnolegle, ale nam się nie udał o. Chł opcy potoczyli się do przodu.
Nogom kazano trzymać się wysoko, aby zachować ró wnowagę . Tylko oni blokują widok : (
Mę ż czyź ni nakrę cili film telefonami, ale bał em się go upuś cić , wię c zrobił em zdję cie aparatem, któ ry jest na sznurku noszonym na rę ce. Co jest do sfotografowania? Jedna noga. Có ż , kilka zdję ć mostu.
Moż esz też zrobić zdję cie rzeki z mostu.
Albo był em zbyt zaję ty robieniem zdję ć , albo jestem taki odważ ny, ale latanie nad przepaś cią nie zrobił o na mnie ż adnego wraż enia. Adrenalina zero cał oś ci, zero dziesię tnych. Jednak chł opcy też . Powiedział em, ż e nigdy nie wydawał em pienię dzy w takim tempie. Trochę niefortunnej minuty (lub nawet mniej) i fyut! Dwadzieś cia zniknę ł o! Cał kowite rozczarowanie!
Zabrano nas z powrotem do autobusu pickupem.
Zró bmy zdję cie mostu i mostu. Cał kowicie za darmo.
Ale baterie w koń cu usiadł y. Wtedy cał a nadzieja był a w telefonie, któ ry ró wnież nie jest nieś miertelny.
Idziemy dalej. Nad Czarne Jezioro.
Tutaj był a przyzwoita wysokoś ć , a temperatura był a odpowiednia. Ale jest w cieniu. A sł oń ce jest bardzo gorą ce. Tak wię c kurtka był a nawet zbę dna. Do jeziora trzeba iś ć pieszo, okoł o kilometra. Po drodze spotkaliś my wiele stolikó w z ró ż nymi smakoł ykami.
A jak to moż liwe? Zapytał em sprzedawcę , jak to zrobił ? Zdradził sekret. Wszystko okazał o się bardzo proste - trzeba nacią gną ć butelkę na gał ą zkę z rozwijają cym się owocem. Tak dorasta. A nastę pnie pokró j ogonek i zalej rakiją . Nie kupił em tego cudu. Co jest do picia? Cał e miejsce zajmuje gruszka. Postaram się zrobić to sam na wiosnę na wsi.
Ale miał em oko na butelki wina (jeż yny, granatu i jagó d). Ale kupię w drodze powrotnej.
Z historii wszechobecnego Andreya zdał em sobie sprawę , ż e godzina przeznaczona na spacer po jeziorze to kategorycznie za mał o. Dlatego rzucił a się do przodu sama, nie czekają c na ż ó ł wie. Chociaż dano nam peł ne pó ł torej godziny.
Jezioro nie zrobił o na mnie wię kszego wraż enia i miał em wystarczają co duż o czasu, aby się o nim przekonać .
Być moż e po drugiej stronie, gdzie poł owa jeziora ó semkowego przechodzi w drugie zero, widoki zapierają dech w piersiach. Nie dotarł em tam. Wę drował em przez las.
Spotkał em czarną wiewió rkę .
A moż e są to cechy lokalnego alkoholu? Ale to są ludzie, któ rzy tu mieszkają .
Kupił em trzy butelki wina po 0.33 za 5 euro.
Biedna dziewczyna, kiedy się o tym dowiedział a, był a bardzo zdenerwowana. Kupił a w „punkcie”, w któ rym powstrzymaliś my się od zakupó w, podobne wino, ale tylko jedną butelkę za 4 euro. Mimo wszystko to logiczne. W tym samym miejscu musisz zapł acić przewodnikowi, ale nie tutaj.
Chł opaki byli mile zaskoczeni moim zakupem, któ ry poszedł jak dzieci do szkoł y, gdy jechaliś my.
Wiewió rki się skoń czył y. Kozy zaczę ł y.
Nastę pnie wyprzedził a cię ż aró wka z drewnem. I przez jakiś czas czoł galiś my się w ogonie, aż skoń czył się solidny.
Nastę pnie nastą pił postó j techniczny przed Klasztorem Ostroh.
Jak klasztor wyglą da z bliska, moż na zobaczyć na rę kodzieł ach:
Rozmawialiś my z dziewczyną . Ich willa nie był a daleko od naszej, ale nie mieli tyle szczę ś cia, co my. Nie posiadał y balkonu, a okno wychodził o na ś cianę są siedniego domu, dlatego w pokoju był o wiecznie ciemno. Rozmawialiś my tak duż o, dzielą c się wraż eniami, ż e prawie przegapił em zachó d sł oń ca.
I on, im dalej, stawał się coraz bardziej niesamowity!
I pomyś lał em, ż e zachody sł oń ca w Czarnogó rze to katastrofa! Ech! Niedł ugo wyjeż dż amy, ale wcią ż nie sfilmowaliś my przyzwoitego zachodu sł oń ca w Budvie!