Chao, Czarnogóra! (dzień czwarty)
Rozpocznij tutaj >>>
Z ż alem dowiedział em się , ż e nie znajdziesz tu przyzwoitych zachodó w ani wschodó w sł oń ca. Sł oń ce wschodzi zza gó ry, doś ć pó ź no, a takż e zachodzi za gó rą . Ale był a w tym zaleta - nie trzeba był o wstawać przed ś witem i biegać na nasyp na spotkanie sł oń ca. Mimo to mieszkamy daleko od morza.
Dzisiaj jest ś roda. Wycieczka „Minimontenegro”. Byliś my prawie pierwszymi, któ rzy zostali odebrani z przystanku w pobliż u kawiarni o przeraż ają cej nazwie „Tabu”. Mieliś my okazję zdobyć dobre miejsca. Przez pó ł godziny zbierali resztę ludzi. Przenieś liś my się w gó ry, do dawnej stolicy Cetinje.
Po drodze zatrzymaliś my się na tarasie widokowym. Moż esz stą d zobaczyć Sveti Stefana.
Ci, któ rzy chcieli, mogli jeź dzić na tyrolce. Tylko, moim zdaniem, nie był o chę tnych. Ale w autobusie był o Wi-Fi. Droga nie był a wię c nudna.
W dawnej stolicy od razu zostaliś my zabrani do klasztoru, gdzie otrzymaliś my wyją tkową okazję oddawania czci rzeczom ś wię tym – prawicy Jana Chrzciciela i kawał kowi Krzyż a Pań skiego. Fotografowanie w ś rodku jest zabronione.
Nie znalazł em tu nic ciekawego. Pomimo obfitoś ci rezydencji, w któ rych znajdował y się (lub są ) ambasady ró ż nych krajó w, miasto nie zrobił o na mnie wraż enia.
Ale mą ż Verki naprawdę to lubił . Tak! Jesteś tutaj:
To trochę smutne. Nazwał em go „miasto powiatowe C”.
Ale był a tu „hań ba”. Teatr, lokalnie. Kocham ten ję zyk!
Ponadto nasza ś cież ka wiodł a w wiosce „Negushi”, gdzie obiecano nam degustację prosciutto. A po drodze zatrzymaliś my się w „punkcie”.
Tutaj oczekiwano nas, z otwartymi ramionami, kupcó w wszelkiego rodzaju ró ż nic - miodu, brandy i innych ś mieci. Vadik i ja też kupiliś my dwie butelki. Jedna brandy z miodem, druga bez miodu. Droga infekcja. Za 10 euro za 0.5, ale w sklepach jest jeszcze droż ej. Szczerze, nie rozumiem dlaczego? Wino jest tanie, ale bimber jest drogi.
Dziewczyny peł ne wspó ł czucia karmił y psa ś niadaniem.
Bolił o patrzeć na nią , kiedy wyjeż dż ali.
W spojrzeniu wyraź nie brzmiał o: „No, weź mnie, no, weź mnie! ”.
W Njeguš i zabrano nas do ciemnej stodoł y ś mierdzą cej sadzą , gdzie z sufitu zwisał y wieprzowe udka. Ociekał y tł uszczem. Niektó rzy nawet wpadli w ten spadek.
Opowiedzieli o technologii robienia prosciutto. Proces trwa sześ ć miesię cy. Dziwne. Pamię tam, ż e w Chorwacji nazywali nas okres dwó ch lat. Podobno z powodu ogromnego napł ywu turystó w nie mają czasu na gotowanie mię sa dla wszystkich, któ rzy ż ą dlą , wię c przyspieszyli proces.
Nastę pnie zaprowadzono nas do stoł ó w i dostaliś my kanapkę z prosciutto i serem.
Nalej kieliszek wina. Mę ż czyź ni wzię li czerwony, któ ry okazał się bł otnistym szmurdiakiem. Wzią ł em biał y i podją ł em wł aś ciwą decyzję - to był normalny Riesling. Zaraz na blacie leż ał y kawał ki szynki i sera zafoliowane.
Ludzie wiosł owali wą sy! Poddają c się standardowemu uczuciu, wzią ł em kawał ek. Nie wiem ile waż y, ale kosztował aż.13 euro. Och, w gł ę bi duszy czuję , ż e to rozwó d, ale Vadik kazał go wzią ć .
Podeszł y dwie dziewczyny, prowadzą c rower. Jeden z nich miał problemy - coś się zepsuł o. Poprosił a o doł ą czenie do nas w autobusie, ale przewodnik odmó wił .
Có ż , wydaje się , ż e to cał a wycieczka. Już skarcił em się ostatnimi sł owami, ż e się w niej zakochał em. Ale potem zaczę ł a się serpentyna. Tak, nie proste, ale z szalonymi widokami na Zatokę Kotorską . Cał a lewa strona autobusu wyskoczył a ze swoich miejsc, ż eby uchwycić lub po prostu spojrzeć . To był o niesamowite! Zaję liś my miejsca w pobliż u drugich drzwi, wię c zaję liś my tam pozycję i staliś my przez cał ą drogę . Przewodnik i kierowca byli wobec tego wierni, rozumieją c naszą radoś ć . Oceniaj sam:
Widać stą d pas startowy lotniska Tivat. I droga w formie litery „M”. Wszystko chł oną ł em oczami. Dlatego, jak mó wił przewodnik, uszy ź le sł uchał y. Ktoś kogoś kochał i uchwycił pierwszą literę imienia ukochanego „M” w postaci wę ż ykowych pę tli.
Ale wtedy był taras widokowy. Oczywiś cie wygodniej był o tam strzelać , ale był tylko jeden ką t.
Tor oczywiś cie nie jest przeznaczony dla kierowcó w o sł abym sercu ani dla sł abych ż oł ą dkó w. Nasz autobus ledwo przejeż dż ał z samochodami. A autobusy porozumiewają się mię dzy sobą telefonicznie, ż eby się nie spotkać .
O godzinie 3 byliś my już w mieś cie. Dlatego po przebraniu udaliś my się do Mogren.
Tak wyglą da nasza willa od koń ca.
Teraz zauważ ył em, ż e dwó jki mają balkony. Okazuje się , ż e tylko jedno studio na trzy miał o pecha.
Chodź my do podwó rek-ogrodó w.
Podczas wycieczki przewodnik powiedział , ż e pł atne wejś cie na mury starego miasta odbywa się tylko w Cytadeli. A w innych czę ś ciach trzeba szukać schodó w i wspinać się za darmo. Zaczę li szukać . W jednym miejscu znaleź li schody z bramą zamykaną na kł ó dkę . Pró bowali przez nią przejś ć ludzie z gó ry, któ rzy, jak zrozumiał em, wspię li się na mury Cytadeli. Wypuś cił je wł aś ciciel pobliskiej kawiarni, otwierają c drzwi swoim kluczem. Szukasz wię cej. Nic!
Có ż , oto balkon.
Po ką pieli w Mogren wró ciliś my.
Przed wejś ciem do tunelu koleś rozł oż ył okulary przeciwsł oneczne na parapecie. Jeden wpadł mi prosto w oko. Czas na aktualizację parku widowiskowego. Zapytany o cenę . Mę ż czyzna zaczą ł mi mó wić , ż e kosztują.80 euro, ale sprzedaje je za 40. Szturchną ł zdję cie w nos i zapytał , czy widział em na nim trzy mercedesy? Widział em to, ale ruszył em dalej. Za mną nastą pił o: „30! ”. Nadal drogie.
Poszliś my do piekarni. Chcieliś my kupić pizzę , ale nie był o. Kupił em to:
Nie wiem, jak się nazywa – czy to burek, czy pita. U mnie wywoł ał o to skojarzenie z jelitem grubym. A w ś rodku był o tak brą zowe. To znaczy mielone. W ogó le nie wpł ynę ł o to na mó j apetyt. widział em w telewizji
ż e Chiń czycy wymyś lili specjalne kawiarnie dla tych, któ rzy chcą schudną ć . Znajdują się tam meble w postaci muszli klozetowych, a naczynia w postaci ekskrementó w. Aby ograniczyć apetyt. Myś lę , ż e to gł upie. Albo masz apetyt, albo nie. Mam to. Zwł aszcza jeś li nie jesz, ale przeką skę . Dziś piliś my figową brandy kupioną u cioci pod tunelem w Rafailovici.
„Zachó d sł oń ca ponownie pomalował ulice cudownymi kolorami” (c)
Wcią ż mieliś my sił ę , by wyjś ć , by podziwiać wieczorne miasto. Ale po drodze spę dziliś my czas w sklepie kosmetycznym w dziale mydł a. Jakiego mydł a tam nie był o! I lawenda i wisteria i figa itp. Zdobyli aż.15 euro. W przypadku mydł a z jakiegoś powodu nie ż al mi pienię dzy.
Kiedy wyszliś my, był o już ciemno i miną ł zachó d sł oń ca : (((
W nocnym oś wietleniu Budva wydawał a mi się bardziej interesują ca, ale jestem absolutnie osobą za dnia, wię c po kró tkiej wę dró wce poszliś my spać .