SAQARTVELO…Kutaisi-Tbilisi-Batumi
Gamarjoba, genatsvale! Nie są dzisz, ż e ta historia nie bę dzie po gruziń sku, ale o pię knej Gruzji i jej mieszkań cach, a nawet nie bę dzie opowieś cią , ale notatkami z podró ż y?
Po powrocie z tego kraju na dł ugo nie opuszczał o mnie przyjemne uczucie, z jakim nas powitano - serdecznoś ć , szacunek dla goś ci, przyjaź ń , uwaga, mił oś ć . Przecież Goś ć w Gruzji to status honorowy, takiego szacunku dla turysty trudno znaleź ć nigdzie indziej. Każ dy Gruzin uważ a za zaszczyt spotkać się , zasią ś ć do stoł u, urzą dzić ucztę w klasycznej gruziń skiej tradycji, odpowiedzieć na wszystkie pytania i z wielką mił oś cią opowiedzieć o Gruzji. Generalnie Gruzini są wielkimi patriotami, a dumę z siebie i swojego kraju moż na usł yszeć dosł ownie w każ dym sł owie. . .
Tak wię c uwaga dla turysty. Na począ tek nie ma absolutnie nic, aby skontaktować się z biurem podró ż y w sprawie podró ż y do Gruzji. Kraj dla Ukraiń có w jest bezwizowy, Vizeir lata do Kutaisi w rozsą dnej cenie, a Booking. com z ł atwoś cią pomoż e Ci znaleź ć hotel ze zniż ką . Postanowiliś my jednak zamieszkać w pensjonacie i przeszliś my przez jedną z witryn do wł aś ciciela takiego pensjonatu w Kutaisi o imieniu Beso. Muszę od razu powiedzieć , ż e dł ugo korespondowaliś my, zadawał em wiele pytań - o osadę , wycieczki, kraj i pogodę . Beso szczegó ł owo odpowiadał na każ dy list ł amanym, ale zrozumiał ym rosyjskim. Nawiasem mó wią c, w Gruzji wszyscy Gruzini mó wią trochę po rosyjsku, wię c nie ma tu problemu z ję zykiem. Ostateczne obawy i wą tpliwoś ci rozwiał y się , gdy nas, grupę.6 osó b, na czas spotkał mę ż czyzna ze znakiem i zabrał do pensjonatu. Wł aś cicielem okazał się mł ody czł owiek z gronem krewnych, któ rzy w cią gu kilku dni naszego pobytu stworzyli specyficzny klimat gruziń skiej rodziny swoimi uś miechami, ż artami i wspó lnymi ucztami. Dom, w któ rym mieszkaliś my, był zwyczajny, drewniany, z duż ym salonem, dwiema ł azienkami i skromnymi udogodnieniami. Na podwó rku zacieniona altana i winogrona. Wszystko jest przytulne, wygodne. Rano wszyscy zajmują się swoimi sprawami - wieczorem zbierają się przy duż ym stole, aby podzielić się tym, jak miną ł dzień . Wszyscy turyś ci - goś cie tego domu gromadzą się razem z wł aś cicielami, rozmowy nie koń czą się tu do pó ź nego wieczora. A goś cinny gospodarz nalewa tyle wina i czaczy, ż e po prostu nie da się wszystkiego wypić . Jednak tak samo jak do zjedzenia wszystkiego, co troskliwa mama Leah przygotował a wedł ug receptur klasycznej kuchni gruziń skiej.
Pierwszy dzień poś wię cony był na wycieczkę po Kutaisi. Po dokł adnym odś wież eniu się chinkali (Beso zjada ich 38 sztuk z dobrym napojem), przeką skami i winem ruszamy w drogę do rezerwatu Satapli. To on, jeden z nielicznych, przechowuje ś lady dinozauró w. A w ś rodku, w podziemnych jaskiniach, rozś wietlonych wielokolorowymi ś wiatł ami, tworzy się poczucie magicznego, bajkowego podziemnego kró lestwa. Jeś li zaproponowano Ci ką piel w podziemnej rzece na ł odzi - zgó dź się ! Zdję cia w heł mach speleologó w wyglą dają oryginalnie : ) Nie bą dź zbyt leniwy, aby podejś ć do platformy widokowej z przezroczystym dnem, by ł askotać nerwy. Có ż , oczywiś cie zró b kilka zdję ć w biał ych mię kkich kapciach (trzeba zmienić buty na miejscu). Nastę pnie zwiedziliś my kompleks ś wią tynny Gelati i zrobiliś my niesamowite zdję cia w promieniach zachodzą cego sł oń ca, a zakoń czyliś my ten dzień fontanną Kutaisi ze zwierzę tami (wieczorami szczegó lnie efektownie wyglą da w wielobarwnym oś wietleniu) oraz Ś wią tynią Bagrata. A na obiad zaplanowaliś my ucztę na cześ ć moich urodzin. Od razu powiem, ż e nigdy nie miał am takich urodzin - prawdziwa gruziń ska uczta! Z tradycyjnymi tostami, przeką skami i tortem urodzinowym. Po wypiciu rogu domowego wina wedł ug gruziń skiej tradycji, zmę czeni i wyczerpani, poszliś my spać .
Drugi dzień . Rano wyruszyliś my do Achalciche, zatrzymują c się po drodze do Bordż omi. Nie był oby zbyteczne przypominać , ż e miasto sł ynie z wody mineralnej Borjomi, któ ra zajmuje pierwsze miejsce pod wzglę dem eksportu w Gruzji. Miasteczko bardzo podobne do naszego Truskawca - ten sam zacieniony, zielony. Znajduje się w wą wozie, w dolinie rzeki Kury. Woda jest ciepł a, wię c picie jej jest prawie niemoż liwe. Ale odważ nie bierzemy ł yk i ruszamy dalej. Zaledwie kilka kilometró w od Borjomi znajduje się Zielony Klasztor. Nie przegap! Droga do niego jest wą ska, prawie ś cież ka, las zaroś nię ty, pię kny. Zielony Klasztor ma ten sam wiek co Cesarstwo Bizantyjskie, bardzo staroż ytny i staroż ytny. Ruszamy dalej… i oto jesteś my przy twierdzy Akhaltsikhe Rabat, jednej z najpię kniejszych twierdz Gruzji. Sł owo „rabat” oznacza każ de ufortyfikowane miejsce i rzeczywiś cie twierdza został a zbudowana zgodnie z ó wczesną tradycją klasyczną . Terytorium twierdzy jest doś ć duż e, a w wyznaczonej nam godzinie zdą ż yliś my tylko przebiec przez gł ó wne miejsca. A potem już na nas czekał a Vardzia. Droga do niego jest pagó rkowata i wyboista, wię c ł atwo moż na nią rozbujać . Ale jakie pię kno otworzy się przed tobą , kiedy w koń cu tam dotrzesz! Terytorium kompleksu klasztornego jaskini jest ogromne, poza tym bę dziesz musiał cał y czas wspinać się pod gó rę , aby do niego dotrzeć , ponieważ . autobusy nie jeż dż ą . Ale to bę dzie bardzo ekscytują ca podró ż ! Otó ż koniec tego dnia wyznaczył nasz przyjazd do Tbilisi, gdzie zamieszkaliś my w Hotelu Mirobelle. 3-gwiazdkowy hotel z dobrą lokalizacją i dobrym ś niadaniem. Znajduje się niedaleko Katedry Ś wię tej Tró jcy, a z okna widać fortecę Narikala. Pokó j jest mał y, ale wszystko dział ał o dobrze. Byliś my zadowoleni.
Dzień trzeci. Poś wię ciliś my spacer cichymi uliczkami Tbilisi. Wycieczkę rozpoczę liś my od Katedry Tró jcy Ś wię tej, nastę pnie wspię liś my się kolejką linową na twierdzę Narikala, aby spojrzeć na miasto z wysokoś ci, spę dziliś my mnó stwo czasu na ulicach i zauł kach starego miasta - a tu jest coś do zobaczenia, zwł aszcza jeś li zejdziesz ze zwykł ej trasy turystycznej i zagł ę bisz się w jedną z uliczek - znajdziesz wiele "odessskich dziedziń có w" wykonanych w klasycznym gruziń skim stylu. Zajrzeliś my do sł ynnych ką pieli siarkowych (zapach tam, mó wię ci, jest nadal taki sam! ), a spacer zakoń czyliś my wspinaniem się kolejką linową do wesoł ego miasteczka, gdzie cał e miasto widać jak w dł oni...Wieczorem poszliś my z przyjació ł mi do gruziń skiej restauracji, bardzo szanowanej przez miejscowych „Ciszwili”, czyli Mł yn. Przyjaciele, czy chcesz prawdziwej gruziń skiej kuchni i lokalnego smaku? Przyjdź do mł yna! Tutaj bę dziesz ś piewany, witany wspaniale i pysznie karmiony. A sama restauracja to takż e muzeum - koniecznie wybierz się na spacer!
Dzień czwarty. Jedziemy do Kachetii, wreszcie wycieczka po winach! Po drodze zatrzymujemy się w kilku waż nych miejscach historii lokalnej. To dawne zamki. Przypominają teraz kupę kamieni, gę sto zaroś nię tych zielenią . Ale osobiś cie bardzo lubię takie miejsca - kiedy siedzisz na rozgrzanym sł oń cem kamieniu, zamknij oczy - a przed tobą duch ś redniowiecza. . . Potem zatrzymaliś my się w mieś cie Telavi, ale sam kompleks został zamknię ty. Udał o nam się jednak zrobić kilka zdję ć w pobliż u ogromnego platana, któ ry ma okoł o 800 lat. Có ż , dalej na naszej trasie wina odwiedziliś my dom-muzeum Chavchavadze w Tsinandali. Stą d w rzeczywistoś ci zaczę ł o się gruziń skie winiarstwo. Kró tka dygresja do historii i ruszamy dalej - do Doliny Alazani. Oczekiwano, ż e coś takiego zobaczy. . . Ale w rzeczywistoś ci to tylko pole z winnicami. . . choć pię kne : ) I tak schodzimy do piwnic, gdzie pachnie chł odem i wilgocią , sł uchamy przewodnika bajkę , zbadaj etykiety na licznych butelkach, aby za pó ł godziny obserwować na ż ywo proces produkcji wina, wdychać kwaś ny, lekko cierpki zapach wina i skosztować najbardziej godnych odmian… No có ż , odurzony degustacją wina i koniak, ruszamy na dworzec, aby pojechać do Batumi.
Dzień pią ty. Batumi to ostatni punkt naszej podró ż y. Nocujemy w pocią gu - wygodnym wagonie SV, a rano czeka nas już autobus na wycieczkę po sł onecznym Batumi. W Adż arii, jak w cał ej Gruzji, pogoda był a sł oneczna. Najpierw przewodnik zabrał nas do granicy z Turcją , w Sarfi. Po wę dró wce wzdł uż wybrzeż a i spojrzeniu na „tureckie wybrzeż e” wró ciliś my do Batumi. I znowu spokojny spacer, ś niadanie i oczywiś cie morze. Morze w paź dzierniku w Gruzji jest zimne, ale my nie mieliś my zamiaru pł ywać . Zdejmują buty, wskakują na kamyki, wygrzewają się na sł oń cu. A potem poszliś my wzdł uż nasypu, któ ry w Batumi jest bardzo pię kny. Pomnik Nino i Ali to symbol mił oś ci, nie udał o nam się zrobić zdję cia w ruchu, ale wspię liś my się na kolejkę , aby zobaczyć panoramę miasta, udał o nam się przejechać na diabelskim mł ynie i skosztować adż arskiego chaczapuri w Dom Adjariań ski. Co za pyszne! Generalnie kuchnia gruziń ska to temat na osobną historię . Wł aś ciwie to dla mnie bardzo ostre i ostre. Ale jednocześ nie bardzo smaczne! Otó ż na koniec naszej wyprawy wybraliś my się do Ogrodu Botanicznego, tak ogromnego, ż e wydawał o się , ż e w cią gu 5 godzin, któ re tam spę dziliś my, udał o nam się zobaczyć prawie poł owę . Park jest niezwykle pię kny i spacerowanie po nim to sama przyjemnoś ć . To prawda, wtedy nikt nie czuł nó g, ale absolutnie wszyscy byli zadowoleni. Wieczorem tego dnia wró ciliś my do Kutaisi i nastę pnego ranka zabrano nas na lotnisko, aby wró cić do naszej ojczyzny.
Có ż mogę powiedzieć na zakoń czenie? Nahvamdis, Sakartvelo! Dzię kuję za goś cinę , za goś cinni ludzie, za te wyją tkowe 5 dni wypeł nione troską i mił oś cią.. .