Piąty dzień trasy „Dwa bieguny pasji”. Paryż.

Paryż w jeden dzień lub „Wiem na pewno niemoż liwe jest moż liwe”
Wzrost o 7.30. Ś niadanie i wyjazd o 8.50. Hotel jest przecię tny - mał y pokó j, niechlujna ł azienka, ale ł ó ż ko był o codziennie zmieniane. Jednak szczerze mó wią c nie pamię tam hotelu, napisał em go z notatek z podró ż y. Ale Paryż jest przed moimi oczami i pomimo tego, ż e w zasadzie nie jestem nim zachwycony - to nie jest moje miasto))) Bardziej podobał a mi się Praga, San Sebastian i Barcelona.
To był dzień , na któ ry się przygotowywał em. Jeden dzień w Paryż u był moim zdaniem jedynym mankamentem w programie tej trasy. I naprawdę chciał em to jakoś wygł adzić . Przez trzy dni w domu obliczył em czas podró ż y, skoordynował em z godzinami otwarcia muzeó w, pró bował em rozgryź ć mapę metra, wybrał em z ró ż norodnoś ci tego, co moż na zobaczyć , te punkty, któ re naprawdę moż na zobaczyć . I wydaje się , ż e wszystko ukł ada się ś wietnie. Teraz mogę ś miał o powiedzieć : gdybyś my nie stracili programu rano, spę dzają c dwie godziny na nieplanowanym przeglą dzie, zrobilibyś my wszystko! I prawie wszyscy to zrobili. A deszcz nas powalił .
Paryż przywitał nas ulewą . Wsł uchiwaliś my się w odgł os kropel i oglą daliś my mokre paryskie zabytki przez strumienie wody na szybie. Dwie standardowe przerwy na zdję cia - w okolicach Les Invalides i na Trocadero zakoń czył y się sukcesem - pogoda pozwolił a nam szybko zrobić zdję cie i zawiozł a nas z powrotem do ciepł ego i suchego autobusu. W Trocadero kupili figurki Wież y Eiffla, przy okazji są tam najtań sze i najbardziej ró ż ne. Na przykł ad w pobliż u Luwru -droż ej. Murzyni sprzedają , ż wawo podbiegają do nadjeż dż ają cego autobusu i krzyczą po rosyjsku: „no chodź , weź , jest tanio” i targuj się . Trzeba się targować , począ tkowa cena 10 euro ostatecznie wyniosł a 6. A teraz moja có rka i ja mamy wież e prawie w peł nym rozmiarze i mniejsze na szafkach))) wygodnie jest powiesić na nich biż uterię ))
Zwiedzanie zakoń czył o się na nabrzeż u za Wież ą Eiffla w pobliż u Sekwany. Czę ś ć grupy wybrał a się na przejaż dż kę ł odzią . Ulewa nasilił a się jeszcze bardziej, a my z przytulnego busa pojechaliś my na „swobodne pł ywanie”. Moż e to zabrzmieć smutno, ale w rzeczywistoś ci wszystko był o ś wietnie. Nastró j jest ś wietny, nie zimny. Czasu wystarczy.
Opisywanie Paryż a jest bezuż yteczne: solidne „o” i „ach”. Jako zakupoholiczka bardzo podobał a mi się ró ż norodnoś ć sklepó w z markami.
Przeszedł em w pobliż u Wież y Eiffla i przez Pola Marsowe poszedł em do Muzeum d*Orsay. U podnó ż a wież y znajduje się cał a parada ró ż nokolorowych Niedź wiedzi. Każ dy kraj ma swó j wł asny. Niedaleko ukraiń skiej Miszki spotkaliś my rodakó w nie z naszej grupy, ró wnie mokrych i wesoł ych.
Odległ oś ci w Paryż u naprawdę nie są mał e. To, co pojawia się na mapie, jest zwodnicze. Przemoczeni w deszczu, przed muzeum poszliś my do kawiarni, ż eby się wyschną ć i coś przeką sić . Serwowane menu nie był o pod wraż eniem ani cen, ani ró ż norodnoś ci. Rozejrzeliś my się po sali: goś cie mieli na talerzach coś ciekawszego niż to, co był o tam napisane. Zaczę li się dowiadywać - okazał o się , ż e jest też dzienne menu, któ re jest napisane kredą na tablicy. Oto ceny i ciekawe dania. Nie pró bują c zrozumieć , co i jak to brzmi po francusku, zamó wili posił ek w barbarzyń ski sposó b - szturchają c są siednie talerze: to jest dla mnie, a to dla mnie. I nie pomylili się - pyszne)) Zapł acił em prywatną kartą , nawiasem mó wią c, przydał a się prawie wszę dzie, to bardzo wygodne i mniej cię ż kie rzeczy w moim portfelu.
Musé e d'Orsay był o w naszym programie niejako biegiem, przeznaczono na to godzinę . Są dzą c, ż e stracili czas na ankietę , postanowiono nie wchodzić w to. I podję liś my dobrą decyzję - wtedy w autobusie powiedziano nam, ż e muzeum jest zamknię te. Za muzeum znajduje się tylko przystanek czerwonego autobusu turystycznego w Paryż u. Bilet 27 euro na jeden dzień . Udać się! ! ! Zapewnili zatyczki do uszu i pł aszcz przeciwdeszczowy. Powoli miń wszystkie widoki. Deszcz już się skoń czył , wdrapał em się na drugie pię tro. Nie ma wielu ludzi, wygodnie jest robić zdję cia, audioprzewodnik w sł uchawkach mó wi gł ó wne punkty. Tak wię c po odpoczynku i zrobieniu zdję ć dotarliś my do Ł uku Triumfalnego.
Szliś my. Dalej stamtą d planowano przymusowy marsz metrem do dzielnicy DeFance - tylko bezpoś rednia odnoga. Pię ć minut zamieszania z kupowaniem biletó w i jesteś my w metrze. Dojazd zajmuje 15-20 minut, czę ś ć drogi przed dzielnicą biznesową przebiega na powierzchni. Jest pię knie, jak narysowane pod wł adcą drapacze chmur, gł adkie drogi, Ł uk Obronny, fontanny, zdję cia, zdję cia))) turystó w jest tu znacznie mniej, ludzie ś pieszą się do swoich spraw.
Od DeFans znowu metrem do Arch i tam znowu autobusem. A potem wycieczka po mieś cie. Ciekawie był o obserwować , jak Paryż zmienia się w deszczu i bez niego. Nasz nastę pny przystanek był na Ile de la Cité . Notre Dame. Pał ac Sprawiedliwoś ci. I tutaj zawiedli. Na godzinę . Kaplica Saint-Chapelle został a już zamknię ta na koncert.
Nastę pnie do Luwru. Na zewną trz zrobił o się ciemno. Ś wietlista piramida, kwadrat przed Luwrem. Ogó lnie „o” i „ach”. Bilety za 11 euro. Prawie biegają po Luwrze: „Nika”, „La Gioconda”, „Pię kny ogrodnik”, „Kobieta przed lustrem” Tycjana… Byli do samego zamknię cia i wyszli w towarzystwie ł ań cucha dozorcó w.
Po Luwrze spojrzeli na zegar i sapnę li - musisz biec na miejsce spotkania w Moulin Rouge. Wpadliś my do supermarketu - zaopatrzeni na jutrzejszą wycieczkę do jedzenia. Szybko w metrze. Na jednej linii mamy jeszcze 6 stacji, a na drugiej 7. Zrobiliś my.
Metro w Paryż u wydawał o nam się niezbyt trudne - najważ niejsze jest, aby nie mylić się z oddział ami i kierunkami, ale nie zrozumieliś my tego kupują c bilety w automatach. I tu ciekawostka – pomogli nam wszyscy: Francuzi, Hiszpanie, Brytyjczycy… szturchają c mapę i pokazują c na palcach to, czego potrzebujemy, bez problemu kupiliś my bilety. Pomagali wszyscy, z wyją tkiem… Rosjan. Dwa razy dziennie w pobliż u automató w biletowych natknę liś my się na przewodnikó w grup rosyjskich. Pierwsza dziewczyna wzię ł a bilety, stanę liś my za nią i poprosiliś my o pomoc. Oburzone spojrzenie i odpowiedź : „niech was kupi przewodnik”… druga chwila był a mniej wię cej taka sama – „nie ma czasu”, na innej stacji. Sami Francuzi są bardzo uprzejmi. Kiedy wieczorem okrą ż yliś my Ile de la Cité w poszukiwaniu wejś cia do Saint-Chapelle, mł ody chł opak, porzuciwszy swó j interes, pobiegł na rozdroż u i pomó gł nam znaleź ć drogę . I nie wyszedł , dopó ki nie upewnił się , ż e jesteś my we wł aś ciwym miejscu. Nie wszyscy znają angielski, ale proste zwroty w ję zyku angielskim są doskonale rozumiane. Znowu, podobnie jak w Strasburgu, trudno je wymó wić , zwł aszcza za pomocą cyfr. Czę sto kwotę do zapł aty trzeba był o spisać na kartce lub pokazać w kasie. Sporo rosyjskoję zycznych osó b spotykał o się z nimi w sklepach i kawiarniach. Pierwsze pamią tki pod Wież ą Eiffla kupiliś my od rosyjskoję zycznego sprzedawcy.
W Moulin Rouge wzdł uż domó w jest ogromna kolejka. Nasz jest już zmontowany. Z grupy tylko 4 osoby zdecydował y się na przedstawienie o godzinie 23.00. Ktoś już był , ktoś postanowił spać . Galina odprowadził a nas "przed" i spotkał a nas "po". Wielkie dzię ki za to. Po cał ym dniu zgieł ku na wł asną rę kę , mił o był o odpoczą ć i po prostu podą ż ać za przewodnikiem. Nocna taksó wka do hotelu kosztuje 35 euro dla każ dego.
Ale to jest proza, ale sam spektakl… jak wspaniale, ż e pojechaliś my, dwie godziny przyjemnoś ci. Warto był o obejrzeć przedstawienie, poczuć atmosferę lekkoś ci i ś wię towania. Nawiasem mó wią c, tancerze-soliś ci to Ukraiń cy. Na stole są dwie butelki szampana dla 4 osó b. Weszliś my do hali tuż przed startem, chcieliś my zamó wić chociaż plastry sera, ale nie mieliś my czasu. Przyniesiono menu, a nastę pnie zgaszono ś wiatł a. Nigdy wię cej nie widzieliś my kelnera. Tylko sylwetki z latarkami na czole bł ą kają ce się po ciemnej sali podczas koncertu. No dobrze - i był o fajnie. Miejsce jest po prostu wspaniał e, wszystko widać i nikt nie przeszkadza. Przepraszamy, fotografowanie na korytarzu jest zabronione.
Hotel wł aś nie upadł . Szampan plus doś wiadczenie. Zasypiają c rozmawialiś my o dniu - odkryte pozostał y jedynie Saint-Chapelle i wież a Montparnasse. Nie robiliś my nierealistycznych planó w. Nocne widoki Paryż a rozbł ysł y mi przed oczami i zabrzmiał a muzyka. To taka lekka, nieważ ka, trochę imponują ca i bez zamieszania gdzieś latają ca melodia, któ ra pasuje do tego miasta. A jutro - droga do oceanu.