Nasza podróż do Hiszpanii
Wycieczka „Ola Hiszpania” DO „Zgody”
Druga czę ś ć
czas podró ż y od 03.07 do 17.07. 2010
Dzień sió dmy.
Ś wietne ś niadanie, nic takiego jak paryskie! Wyjazd z hotelu o godzinie 8 i przyjemny transfer nad morze w Hiszpanii, a raczej w Katalonii. Kataloń czycy nadal uważ ają się za odrę bne pań stwo. Z nami odbywał y się marsze protestacyjne na rzecz autonomii Katalonii.
O 14:00 meldujemy się w hotelu Plaza Paris 3* w Lloret de Mar. Hotel bardzo dobry, pokó j rewelacyjny z duż ą loggią , na któ rej był stó ł z krzesł ami i suszarka na rę czniki. W pokoju znajduje się suszarka do wł osó w, klimatyzacja i telefon. Zadzwonili do nas z domu przez Skype. Ale lodó wka jest pł atna, 20 euro tygodniowo. Numer na drugim pię trze, pod oknami kwitną ce magnolie. Pię kno! W hotelu znajduje się podgrzewany basen, ale nie korzystaliś my z niego. W koń cu morze był o 5-7 minut spacerem od hotelu wzdł uż ulicy handlowej. Jedyne ale: do hotelu nie moż na dojechać autobusem, a okoł o 300 metró w trzeba był o iś ć z rzeczami z ulicy do hotelu. Turyś ci z dzieć mi powinni wzią ć to pod uwagę . Tak, a przy wymeldowaniu dobrze jest wrzucić czę ś ć bagaż u do autobusu dzień wcześ niej, zwł aszcza jeś li kupił eś duż o napojó w.
Po zakwaterowaniu mamy wolny czas i szybko zał atwiwszy swoje rzeczy, idziemy na plaż ę . Plaż a jest przestronna, czysta i pię kna, ale nie ma na niej mniej ludzi niż na Krymie w szczycie sezonu. Znajdujemy mał y kawał ek bliż ej wody, a mą ż idzie pierwszy, ż eby spró bować wody. Woda był a bardzo czysta, przejrzysta i niebieska, ale gł ę boka i orzeź wiają ca, 21-22 st. Na począ tku nie odważ ył am się do niej wejś ć , ale potem, stopniowo wę drują c po kolana, przyzwyczaił am się do tego, ż e nie zrobił o się cieplej, ale chcę się zanurzyć , jeszcze odważ ył em się i wskoczył em do wody na kilka minut. Mó j mą ż bardzo lubił pł ywać dł ugodystansowo, a ja okresowo wskakiwał am do wody na kilka minut i zanurzał am się . Do wieczora byliś my na plaż y. W drodze powrotnej z plaż y poszliś my do sklepó w, zapytaliś my o cenę , przyjrzeliś my się uważ nie, ale pierwszego dnia nie kupiliś my nic poza piwem, sangrią i jedzeniem.
Wokó ł hotelu znajduje się wiele baró w i kawiarni, w któ rych moż na zjeś ć . Cena paelli wynosił a okoł o 8.5 - 9 euro za jedną . Ale szczerze mó wią c nie jestem fanem ryż u i owocó w morza, wię c paellę wzię liś my tylko dwa razy: raz w Lloret, a drugi raz w Barcelonie, zresztą w Barcelonie jakoś ć był a gorsza, a cena wynosił a 6 euro droż sze. Ale co to jest paella, teraz wiem. Podobał o mi się wino sangria, ponieważ lubię lekkie wina sł odkie. Wino pito codziennie, kupowano je w sklepach wokó ł hotelu. Ceny za litr był y bardzo ró ż ne, w zależ noś ci od opakowania: od 1 euro. Wino był o nawet w torebkach, plastikowych butelkach i szklankach. Wzię liś my szkł o za 3 euro za litr. Przywieź li go też do domu. W butelkach z pamią tkami wino jest znacznie droż sze. W pamią tkowej butelce z gł ową byka za 15 euro. Ale wzię liś my go do picia, a nie do zbierania. Chociaż wiele z grupy przepeł nione i butelki z pamią tkami. Wieczorem zeszliś my do lobby na basen i jest lokalna animacja: trzy dziewczyny i facet tań czą cy flamenco. Szkoda, ż e doszliś my na koniec, bardzo pię knie tań czyliś my. Patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e flamenco w Barcelonie był o duż o gorsze niż w naszym hotelu.
Dzień ó smy:
Ś niadanie w hotelu jest doskonał e. Bardzo podobał a mi się fasola w marynacie. Brał em to codziennie rano przed krojeniem. Zgodnie z harmonogramem, dzisiaj mamy fakultatywne w Barcelonie. Poszł a cał a grupa. Barcelona jest oddalona o 70 km, ale jechaliś my ponad pó ł torej godziny lokalnymi drogami. Wyruszyliś my rano o godzinie 8 i dotarliś my tam okoł o godziny 10. Barcelona przywitał a nas upał em 38 UAH. już o 10 rano. W Barcelonie mieliś my przewodnika Sofię . Czy to z winy przewodnika, czy z innego powodu, ale Barcelona nie zrobił a na mnie takiego wraż enia, jakiego się spodziewał em, czyli. Widocznie miał em wysokie oczekiwania. To samo moż na powiedzieć o Parku Guell. Wydawał mi się taki zaniedbany i podeptany! W poró wnaniu do parkó w Paryż a i Salzburga był em lekko rozczarowany. Chociaż poró wnanie nie był o do koń ca poprawne, oczy i mó zg zrobił y to mimowolnie.
Wycieczka trwał a prawie 4 godziny. Zmę czony cał ym upał em i bieganiem. Nastę pnie zawieź li nas na Plaza Catalunya i zapowiedzieli czas wolny. Tu zaczę ł y się wszystkie nasze pró by. Olesya ogł osił a dzień wcześ niej, ż e pokaz flamenco został przeł oż ony z powodu pił karskiego finał u z niedzieli na sobotę i odbę dzie się w Barcelonie o godzinie 20:00. Ale na tym zakoń czył a się jej historia. Pó ź niej zdaliś my sobie sprawę , jak zostaliś my wychowani z tym Flamenco. Zwykle Flamenco odbywa się w okolicach Lloret od 21:00 do 24:00, cena 35 euro obejmuje szampana, wino sangria i wytrawny deser, a wszystkich przywozi się tam autobusem, elegancko i ś wież o. W jakim formacie pokaz odbę dzie się w Barcelonie, po prostu nikomu nam nie powiedziano, a pó ź niej stanie się jasne, dlaczego.
Razem z mę ż em poszliś my też na zaję cia fakultatywne na stadionie Camp Nou za 30 euro, choć nie jest jasne, dlaczego obcią ż ono nas 30 euro, skoro nie mieliś my ani przewodnika, ani audioprzewodnika, a bilet kosztował okoł o 19 euro. Sami wę drowaliś my po stadionie i szatniach przez okoł o godzinę , oglą daliś my wszystkie puchary i zdję cia zawodnikó w, kupiliś my pamią tkowe dł ugopisy za 3 euro i wró ciliś my do autobusu. Był o nas 12 takich kibicó w. Reszta grupy pozostał a w centrum na wolnym spacerze. Nastę pnie po stadionie sprowadzono nas z powrotem na Plaza Catalunya i wyjechaliś my, ostrzegają c, ż e o godzinie 19 jedziemy tutaj i jedziemy do Flamenco. Gł ó wnym sł owem tutaj był o „idź ”.
Do godziny 19:00 mamy jeszcze prawie 4 godziny wolnego czasu, skrę camy w boczną uliczkę od placu, odchodzimy od szlakó w turystycznych i idziemy do kawiarni na obiad. Tutaj ponownie zamawiamy mieszankę paelli i dwie mał e szklanki hiszpań skiego piwa. Paella jak zawsze na patelni dla dwojga, a piwo przyniesiono w butelkach, ale nieź le, mię kkie. Za obiad zapł acili 35 euro, bo tu paella kosztuje 14.5 euro za jedną , a mał a butelka piwa 3 euro. Ale nie ma nic do roboty, chcesz jeś ć . Najważ niejsze był o usią ś ć i odpoczą ć w chł odnym pokoju.
Gdy wyszliś my na zewną trz, upał wzmó gł się tam jeszcze bardziej, ale odważ nie rozpoczę liś my spacer wzdł uż Rambles od Plaza Catalunya do pomnika Kolumba w porcie, patrzą c po drodze na wszystkie ż ywe postacie na bulwarze. Koł o pomnika Kolumba zdję cie na pamią tkę i wracamy z powrotem na Plaza Catalunya, ponieważ jest umó wione spotkanie z autobusem. Droga tam i z powrotem to prawie 3 km odległ oś ć w upale i przeludnieniu. W koń cu wró ciliś my na plac, gdzie nasza grupa 25 osó b zebrał a się już na przejaż dż kę Flamenco. Mó j mą ż począ tkowo nie chciał chodzić do Flamenco, zostawia mnie z grupą i idzie przez plac do fontann i do supermarketu. Wszyscy stoimy i czekamy na autobus, a potem nastę puje szok: okazuje się , ż e nie bę dzie autobusu! Nikt tego nie planował , po prostu celowo nam o tym nie mó wili, gdyż szeregi chcą cych iś ć na piechotę do Flamenco bardzo by się przerzedził y. Wszyscy zaczynają się oburzać , jak to jest, dlaczego rano o tym nie ostrzegali, na co nasza Olesia spokojnie mó wi: kto nie chce, nie moż e iś ć , ale pienią dze już został y podane. A jechać , jak mó wią , jest niedaleko, okoł o dwudziestu minut. Ale kiedy zaczę liś my tam chodzić , zmę czeni po dniu spę dzonym w Barcelonie, obł adowani torbami, spoceni i brudni, wyglą dał o to jak wysiedlenie uchodź có w z Ukrainy, a nie grupy turystó w. Szliś my tam prawie przez godzinę ruchliwymi ulicami, już chciał am wracać , plują c na wydane pienią dze, ale mó j mą ż wyjechał dawno temu, a ja jakoś się nie uś miechnę ł am, ż eby sama wę drować po mieś cie. Tym bardziej bł yszczał a nadzieja, ż e na koń cu drogi czekają nas wakacje, a nasza udrę ka zostanie wynagrodzona. Po raz kolejny byliś my gorzko rozczarowani. Zostaliś my tam przyję ci jako obywatele trzeciej kategorii. Obok nas siedzieli angloję zyczni turyś ci, wię c to dla nich zorganizowano. Po angielsku gospodarz opowiedział im coś o flamenco, na stoł ach mieli wino, szampana, deser, a nam podano kieliszek sangrii i to był a cał a uczta. Sam spektakl przypomniał mi szkolne wystę py amatorskie, gdzie kilka osó b trochę pogada, potem puka obcasami po podł odze, a potem gł oś no krzyczy (jak ś piew). Kró tko mó wią c, spektakl „Kwartał.95” jest o wiele ciekawszy i bardziej kolorowy, a oni ś piewają i tań czą lepiej niż we Flamenco. Moż e ktoś się ze mną nie zgodzi i widział kolejny wystę p Flamenco, nie spieram się , tak jak pisał am wyż ej, w naszym hotelu w Lloret też tań czyli duż o pię kniej. Piszę konkretnie o pokazie Flamenco w Barcelonie. Akcja ta trwał a ł ą cznie 50 minut. Tutaj mieliś my flamenco za 35 euro. Nikt z nas nie spodziewał się takiego rozwodu. Napisał em o tym do kierownictwa firmy Akkord, obiecali to zał atwić . Ale to nie uł atwia nam sprawy. Nastró j był już zrujnowany. Autobus zabrał nas z powrotem i udaliś my się do fontann. Tam dano nam tylko 15 minut, bo grupa zaczę ł a już wpadać w histerię , a dla mnie lepiej by był o, gdybyś my spę dzili tę godzinę zamiast flamenco przy fontannach. Spektakl jest niesamowity! O 22:00 jedziemy do Lloret do hotelu.
Dzień dziewią ty.
Po wczorajszym rozwodzie z Flamenco nie pojechaliś my na wycieczkę , chociaż czę ś ć grupy pojechał a do Girony i Figueres. Spaliś my i poszliś my na plaż ę . Cał y dzień relaksu na brzegu czę ś ciowo usuną ł negatywne wspomnienia z poprzedniego dnia. Ale gdzieś w mojej pamię ci, na sł owo „Barcelona”, od razu pojawia się obraz naszego ż mudnego przejś cia ulicami Barcelony do flamenco i narzuca negatywne tł o na zwiedzanie tego w ogó le pię knego miasta. W tym dniu kupiliś my pamią tki i napoje do zabrania do domu. Kupiliś my duż ą butelkę sangrii i sherry dolce. Magnesy na lodó wkę został y zabrane po 1.5 euro za sztukę . Ksią ż ka o Barcelonie jest droga, bo za 14 euro. Wieczorem oglą daliś my w telewizji finał mistrzostw ś wiata, nie był o transmisji na rosyjskim kanale, oglą daliś my jakiś francuski. A w nocy kibice futbolu nie pozwalali nam spać . Do rana po mieś cie jeź dził y samochody i motocykle z flagami Hiszpanii, sł ychać był o pieś ni, krzyki i klakson. Ale wybaczyliś my im takie zachowanie, myś lę , ż e gdyby Ukraina został a mistrzem ś wiata w pił ce noż nej, bylibyś my nie mniej szczę ś liwi.
Dziesią ty dzień .
Rano znowu plaż a i morze. Przyzwyczaił em się już do wody i lubił em pł ywać wzdł uż brzegu. Nastę pnie szybki lunch w pokoju z kanapkami io 14.00 jedziemy do Montserrat.
Ta podró ż pozostał a najż ywszym wspomnieniem Hiszpanii. Naszym przewodnikiem był Alex. Jak sam siebie nazywał „czł owiekiem Boż ym”. Kiedy wspinaliś my się na gó rę po serpentynach, opowiedział nam coś o historii tej gó ry, ale bardziej podziwialiś my krajobrazy okolicy. Oszał amiają co pię kna! Specjalnie dla nas, mieszkań có w regionu stepowego. W klasztorze po cichu poszliś my za nim, znowu cicho coś powiedział , ale ja lubię jak najbardziej odpoczywać w takich miejscach i sam przystę pować do sakramentu. W koń cu zaprowadzono nas do mał ego pomieszczenia, gdzie za szkł em umieszczono mał y posą g Czarnej Madonny, a dla pielgrzymó w otwarta był a tylko jej rę ka z kulą . My też wszyscy dotknę liś my tej rę ki i każ dy prosił o coś dla siebie. To utkwił o mi w pamię ci jako coś bardzo osobistego i duchowego.
Jak powiedział nam Aleksiej, posą g Czarnej Madonny został wykonany z czarnego klonu ponad 600 lat temu. Ustalono to dopiero niedawno, kiedy mnisi pozwolili na analizę tego drzewa. A wcześ niej istniał y ró ż ne legendy o pozaziemskim pochodzeniu tego posą gu. W ten sposó b nauka obala nawet najbardziej fantastyczne legendy. Wę drowaliś my tam po sklepach z pamią tkami, kupiliś my kilka figurek Czarnej Madonny, a w ś wią tyni klasztornej kupił em duż ą poś wię coną ś wiecę do domu. Wychodzą c, czę ś ć naszych turystó w z grupy kupił a sł odycze na targu pod klasztorem, a my kupiliś my lody. Uwielbiamy poró wnywać smak lodó w w ró ż nych krajach. Droga w dó ł gó ry był a nie mniej interesują ca niż droga w gó rę . Przybyliś my do hotelu o 21:00, pobiegliś my na plaż ę poż egnać się z morzem, ale już nie pł ywaliś my, tego wieczoru morze był o wzburzone.
Dzień jedenasty.
Rano ostatnie ś niadanie we wspaniał ym hotelu Plaza Paris io godzinie 8 wyjeż dż amy do Nicei. Droga jest dł uga, wedł ug Olesii 600 km. Okoł o 16:00 docieramy do Cannes. Tam czeka na nas lokalna przewodniczka Natalia. Kró tki godzinny spacer z przewodnikiem po Cannes, potem godzina wolnego czasu na zdję cia na czerwonym dywanie Pał acu Festiwalu Filmowego i innych pię knych miejscach. Luksusowe hotele, pię kna promenada. Jest piaszczysta plaż a, któ rą wł aś nie oglą daliś my z boku, na plaż y jest też duż o ludzi, a woda wydawał a mi się niewyraź na, czy to od piasku, czy od tak wielu ludzi. Nie pł ywaliś my tutaj.
Wracamy do autobusu i jedziemy do Nicei. 36 km pokonaliś my wię c w 2.5 godziny. Okazuje się , ż e deptak był zamknię ty, a nasz przewodnik w Nicei o tym nie wiedział . W efekcie tracimy 2 godziny cennego czasu zaplanowanego dla Nicei. Dojeż dż amy tam prawie 21:00. Pó ł godziny truchtu po starej Nicei i przejazd do hotelu na osiedle. Hotel poł oż ony jest w centrum przy gł ó wnej ulicy w pobliż u dworca kolejowego, a autobus do niego nie podjeż dż a, wysadzają nas w pobliż u dworca, a potem pieszo do hotelu, ale niezbyt daleko.
Pokó j w Nicei w Hotelu National 3* okazał się najbardziej ciasny i niewygodny ze wszystkich hoteli. Najprawdopodobniej ten pokó j jest przeznaczony dla jednej osoby, ponieważ ł ó ż ko był o doś ć wą skie, okoł o 120 cm, a był o nas dwó ch. W pokoju nie mogliś my się rozejś ć we dwoje, odległ oś ć od ś ciany do ł ó ż ka to maksymalnie 40 cm, a ł azienka miał a wymiary 120x140 cm (dokł adnie policzył em kafelki na ś cianach). A na tej ł atce został a umieszczona maleń ka umywalka, maleń ka taca z zasł onką i ta sama miniaturowa muszla klozetowa. Takie był o wraż enie, ż e pokó j zbudowano dla karł ó w. Ale ponieważ był o już pó ź no, a zmiana czegokolwiek był aby duż ym problemem, postanowiliś my, ż e wytrzymamy już jedną noc.
O 22.00 wychodzimy z mę ż em z hotelu i spacerujemy po Nicei nocą . Idziemy w pobliż u fontann, wzdł uż nasypu. Zeszliś my nad wodę , ale plaż a w nocy nie jest oś wietlona i szybko wyszliś my stamtą d, ponieważ w ciemnoś ci siedział y tam jakieś podejrzane grupki mł odych ludzi. Po 24 godzinach zmę czenie zbiera swoje ż niwo i wracamy do hotelu. Niektó rzy z naszej grupy nawet popł ywali w nocy. Plaż a tutaj nie jest taka sama jak w Hiszpanii, ale duż a - ż wirkowa, a nawet brukowana. Wejś cie i wyjś cie z wody jest niewygodne.
Dzień dwunasty.
Ś niadanie w tym hotelu był o tak skromne, ż e moż na by powiedzieć , ż e w ogó le go nie był o. Kiedy zeszliś my na dó ł , był o kilka rogalikó w i resztki kawy. Nie był o sera ani wę dlin. I nikt nam ich nie doda. . Myś leliś my, ż e nasi koledzy z grupy są tak gł odni, ż e wszyscy jedzą , ale okazuje się , ż e wę dlin i seró w był o tak mał o, ż e nawet ci, któ rzy przyszli pierwsi, nie mieli doś ć . A niewzruszony Francuz chodził wokó ł nas, zmywał naczynia i nie myś lał , ż eby nam coś dodać . Wię c wstaliś my i wyszliś my bez ś niadania. W ten sposó b Nicea nas spotkał a i poż egnał a.
Wykwaterowanie z hotelu i wyjazd o 8-30 na fakultatywną klasę „Luksus i uroda” w Monako i Montecarlo. Fakultatywna jest pł atna - 40 euro. Przewodnik po Monako Raisie. Cał a trasa przebiegł a dobrze. Mimo, ż e program mó wi o czasie wolnym w Nicei, nie dajcie się zwieś ć temu, bo jak nie pojedziecie do Monako to nikt po Was nie przyjedzie do Nicei, bę dziecie musieli sami dostać się z Nicei do Monako, ż eby nadrobić zaległ oś ci Grupa. Wię c Olesya ogł osił a wszystkim. To nam nie groził o, bo mieliś my w planach odwiedzić Monako, ale byli turyś ci, któ rzy byli już w Monako i nie chcieli dopł acać.40 euro. Musieli wię c sami dogonić grupę w Monako. Dlatego wszyscy pojechali do Monako.
Tak wł aś nie jest, gdy fakultatywny jest narzucany sił ą , bez prawa wyboru. Myś lę , ż e to ź le, autobus miał wró cić do Nicei i odebrać pozostał ych turystó w. A historie, ż e wjazd do Monako jest pł atny, to nie problem zwykł ego turysty, ale problem operatora.
Nic na to nie poradzę , ż e tak jak Monako i Montecarlo, są naprawdę luksusem i pię knem. Lepiej raz zobaczyć , niż usł yszeć.10 razy. Chcę tam wię cej.
Przed Monako zatrzymaliś my się w fabryce kosmetykó w i perfum Fragonard. Tam kupowaliś my perfumy, kremy itp.
O godzinie 15 na parkingu Monte Carlo wsiadamy do autobusu i jedziemy na noc do hotelu tranzytowego w Padwie. Znowu musimy przejechać.600 km. Do Padwy docieramy po godzinie 22:00. Hotel w Padwie „Crown Plaza 4*”, to najbardziej luksusowy hotel na cał ej trasie. Jest klimatyzacja, suszarka do wł osó w, czajnik elektryczny z zestawem do parzenia kawy i herbaty, ż elazko i deska do prasowania. Tutaj mogliś my wyprasować nasze zmię te ubrania w walizce przed Wenecją i normalnie pić kawę i herbatę . Szkoda, ż e rano musimy wyjechać .
Trzynasty dzień .
Ś niadanie jest doskonał e, chociaż siedzieliś my w holu mię dzy Chiń czykami a innymi czarnymi turystami, zabrali nas do krajó w trzeciego ś wiata. Zauważ yliś my to nie tylko przez nas, bo był a osobna hala dla mieszkań có w Europy Zachodniej. Mó wią też o europejskim wyborze. Tak, Europa nas nie potrzebuje, utoż samiają nas z krajami Azji i Afryki. Trochę zdenerwowani takim podejś ciem wyjeż dż amy do Wenecji o godzinie ó smej. Już tam o 9:30. Czeka tam na nas nasza przewodniczka Alena.
Ł ó dź został a nam przekazana tak ciasna, stara i ś mierdzą ca, ż e zanim dotarliś my do Wenecji, wszyscy poczuli się chorzy z powodu upał u i „aromató w”. Poró wnał em z ł odzią , któ rą pł ynę liś my do Wenecji w paź dzierniku zeszł ego roku, był a to ł adna ł ó dź na dwó ch pokł adach, z toaletą . I to był taki zabó jca! Zł oż ył em skargę do Olesyi, a inna ł ó dź zabrał a nas z powrotem, ró wnież mał a, ale przynajmniej nie ś mierdzą ca i bardziej przestronna.
Wenecja spotkał a nas 40 gr. ciepł o z duż ą wilgotnoś cią i brakiem wiatru. Alena poprowadził a wszystkich w przyspieszonym tempie wą skimi uliczkami do mostu Rinalto, a nastę pnie niemal w ten sam sposó b z powrotem na Piazza San Marco. To zakoń czył o trasę . Nie chciał em chodzić w tym upale. Zapowiedzieli czas wolny do godziny 14-tej.
A mó j mą ż miał problem z papierosami. Wyczerpał się zapas papierosó w, któ re mó j mą ż kupił w Hiszpanii, a my pojechaliś my na poszukiwanie papierosó w do Wenecji. Lepiej dla niego nie jeś ć niż nie palić . Po wę dró wce alejkami wokó ł placu znaleź liś my jeden sklep z pamią tkami, któ ry sprzedawał papierosy. I nigdzie indziej nie był o, ani w kawiarniach, ani w restauracjach. Ludzie dbają o swoje zdrowie, a nie nasi mę ż czyź ni. A potem zastanawiamy się , dlaczego oczekiwana dł ugoś ć ż ycia naszych mę ż czyzn jest tak kró tka. Kupował tam papierosy w takim tempie, ż e wystarczył oby na dotarcie do ojczystej Ukrainy. Paczka najtań szych papierosó w kosztuje 5 euro. To odosobnienie jest szczegó lnie dla palaczy.
Potem poszliś my do kawiarni napić się wody i zjeś ć lody. Nie chciał em nic wię cej jeś ć . Po kawiarni przypadkowo spotkaliś my dwie matki z dzieć mi w wieku szkolnym z naszego autobusu, któ re Olesya obiecał a zabrać do supermarketu, a ja do nich doł ą czył am. Kupił em dwie butelki Chianti w supermarkecie za 5.3 euro i sam wró cił em na plac. Dlaczego ten sklep nie został poinformowany wszystkim turystom z autobusu, pozostaje tajemnicą . Przecież nie wiedział am, czy nie spotkał am tych matek. A w innych sklepach dla turystó w najtań sze „Chianti” kosztował o 15 euro.
O godzinie 14 przypł ywa ł ó dź , siadamy na niej i pł yniemy z powrotem. Dostajemy jeszcze pó ł godziny na zakup pamią tek na targu na przystanku autobusowym, ao godzinie 15 wyjeż dż amy w kierunku Austrii. Pię kne gó ry, duż o tuneli. Ci, któ rzy przebyli drogę do Grazu, znają pię kno tej drogi. Kochamy do zmroku. Znowu musimy jechać.600 km do hotelu w Sopron. Gdy zrobił o się ciemno, a my już zbliż aliś my się do Sopron, zaczę ł a się burza i deszcz. To był pierwszy deszcz podczas naszego pobytu na trasie. Tak wię c pogoda był a dla nas ł askawa. Chociaż chciał bym, ż eby był o trochę chł odniej. Do Sopronu dotarliś my o 23:00. Hotel Lever 4*. Ile pochwalnych recenzji został o już napisanych o tym hotelu i nie bez powodu. Ale nasz pokó j nie miał klimatyzacji, a otwarte okno niewiele pomogł o. Po deszczu był o bardzo duszno. Wszystkie inne udogodnienia w hotelu był y doskonał e.
Dzień czternasty.
Ś niadanie jest ś wietne, pogoda znó w jest gorą ca. Wyjazd do Wiednia o godz. 8-30. Do Wiednia jest 70 km, okoł o godziny pó ź niej odbieramy naszą przewodniczkę Swietł anę . Znowu ten sam problem, brak mikrofonu, brak sł uchawek, gł os jest cichy, Poł owa grupy nic nie sł yszy. Idziemy wzdł uż Hofburga. To moja druga wizyta w Wiedniu, ale mojego mę ż a jeszcze nie był o. Wię c był em jego przewodnikiem. Czas wolny za pó ł torej godziny. Upał osią ga 38 gr. Grupa nie dostał a się do Skarbca, ktokolwiek chciał doł ą czyć do grupy akordowej, któ ra jednocześ nie był a z nami w Wiedniu. W wolnych chwilach wybraliś my się na spacer na wł asną rę kę . Poszliś my do supermarketu Billa, kupiliś my dwie duż e paczki kawy Julius May, wię cej sł odyczy Mozarta do domu, przeką skę i piwo na drogę . Znalazł em i kupił em duż ą ksią ż kę o Wiedniu w sklepie z pamią tkami. Nastę pnie poszliś my do Rosenbergeró w na melanż ową kawę ze strudlem morelowym.
Tutaj też miał miejsce ciekawy epizod. Już jedliś my, kiedy podszedł do nas duż y ciemnoskó ry kelner, ż eby umyć naczynia. Zobaczył , ż e wachlujemy się mapami Wiednia i zapytał : „Rus? ”, na co odpowiedział em „wiem, Ukraina”. Poszedł do tylnego pokoju i przynió sł nam dwie duż e szklanki zimnej wody, a nastę pnie wycią gną ł dwa sygnowane pió ra Rosenberger i wrę czył je nam. Mił o był o mieć taką uwagę , chociaż nie rozumieliś my, dlaczego na to zasł uż yliś my. Podzię kowaliś my mu z uś miechem, a on tylko machną ł rę ką .
Za Rosenbergiem wyjeż dż amy i idziemy na Plac Marii Teresy, potem do Parlamentu, ale upał zbiera swoje ż niwo, a my już czekamy na autobus niedaleko placu w cieniu drzew. O 15:00 wyjeż dż amy z Wiednia i kierujemy się w stronę granicy do hotelu tranzytowego. Znowu mamy przed sobą.600 km. drogi. Po raz kolejny przejeż dż amy przez Budapeszt, podziwiają c pię kno gmachu parlamentu i mostó w na Dunaju. Koniec nadchodzi niedł ugo i robi się smutno.
Poruszanie się bez zatrzymywania się na obiad przez Karpaty, tylko postó j sanitarny na stacji benzynowej. Niektó rzy turyś ci mieli bilety na pocią g w godzinach 16-15. Docierają do pocią gu. Ale istnieje ryzyko, ż e moż esz nie mieć czasu. We Lwowie grupa nie mogł a się poż egnać , wszyscy zaprzyjaź nili się ze sobą ! Po dł ugich uś ciskach i uś ciskach dł oni jedziemy taksó wką do zarezerwowanego wcześ niej hotelu Irena. Mamy pocią g dopiero nastę pnego dnia po obiedzie, wię c mamy jeszcze wystarczają co duż o czasu na odpoczynek we Lwowie. Cieszy nas dobry pokó j, pyszny obiad w hotelowej kawiarni i niskie ceny.
Koncepcja i program wycieczki są ś wietne i szkoda, ż e wykonanie był o trochę kiepskie. Na cał ą trasę postawił em 9 punktó w na 10-punktowy system. Nie mogł em wybaczyć fakultatywnych w Barcelonie. Nasi kierowcy są ś wietni, nigdzie się nie zgubiliś my, w autobusie wszystko dział ał o, najważ niejsze, ż e klimatyzacja dział ał a dobrze i zawsze był o czysto. Akompaniament muzyczny i wideo był dobry, moż na był o nawet zamó wić film wedł ug wł asnego gustu. Na naszych siedzeniach był o miejsce na nogi, chociaż siedzenia ze stolikiem był y niewygodne, ale siedzieliś my o rzą d dalej. Przyznał em też liderce grupy 9 punktó w, ponieważ opró cz fakultatywnego Flamenco w Barcelonie, cał ą trasę przebiegł a normalnie. W ankiecie napisał em wszystkie moje roszczenia, obiecali to zał atwić . Wię c mó j wniosek: wybierz się na tę wycieczkę i baw się dobrze, ale wybierają c opcję fakultatywną , poproś o peł ne informacje na jej temat. Nie daj się zwieś ć pię knej reklamie, najważ niejsze jest to, jak odbę dzie się ten fakultatywny. No có ż , moż e mieliś my pecha z Flamenco, w zwią zku z pił karskim finał em, a reszta przed nami i po nas to naprawdę wakacje dla duszy. Ż yczę wszystkim udanych podró ż y!