Zmierzch 3. Impresje dominikańskie
Absurdy zaczę ł y się w samolocie (lot Boryspil - La Romana). Droga jest dł uga, bezpoś redni lot do Ameryki zajmuje 13 godzin. W tym czasie są dwie gł ó wne czynnoś ci: spać lub pić , a potem spać . Publicznoś ć był a w to gł ó wnie zaangaż owana. Tak, wiem, ż e nie moż esz pić w samolocie, ale co z nami zrobisz? Wyjmiesz to? A moż e popeł nisz wymuszony czyn na ś rodku Atlantyku?
Dlatego stewardessy udawał y, ż e tego nie zauważ ają , a sł uż by bezpieczeń stwa w ogó le się nie wyró ż niał y. A po co się wystawiać , skoro nie ma masakry? Jaka bó jka? To nie jest samolot do Egiptu. Nikt nie ma wstę pu na Dominikanę .
Rozmawialiś my ze stewardesami. Pytam:
- Czy zdą ż ysz przynajmniej popł ywać przed podró ż ą powrotną ?
- A potem - mó wi - bę dziemy mieli czas nie mniej niż twó j. Wszyscy wracamy razem.
- Jak to? Jestem zaskoczony.
- I ż eby w La Romana wysią ś ć , kolejna zał oga wsiada do samolotu i leci do Kanady, potem do Dubaju, potem gdzie indziej. A po 2 tygodniach wraca, a nasza ekipa odwozi Was wypoczę tych do domu. Samolot nie moż e stać bezczynnie, ale my, zał ogi, moż emy spokojnie!
- Ś wietny! Mó wię . – Oznacza to ró wnież , ż e zamierzasz odpoczą ć .
- Ty wujku nie myl, jesteś na wakacjach, a my w pracy!
- Co za ró ż nica? - Jestem zdziwiony.
– I ż e nam za to pł aci! Có ż , tam hotel, all-inclusive, dzienne diety. . . A wię c, wujku, wybrał eś dla siebie zł ą pracę !
Popularna legenda na Haiti mó wi, ż e pię ć wiekó w temu, kiedy Kolumb odkrył tę wyspę , nazwał ją Hispaniola i upadł wyczerpany na ł agodny piasek plaż y, wydawał się ogł aszać , ż e jest to raj na ziemi. Nie wiem, moż e powiedział … Ś wiadkó w nie był o. Przynajmniej turyś ci i mieszkań cy lubią tę legendę . I dlatego warunkowo uznamy, ż e Dominikana to raj. Có ż , skoro niebo, to tutaj rozkazy są odpowiednie. Filozofią lokalnego ż ycia jest robienie wszystkiego powoli lub nie robienie nic. A gdzie się spieszyć , raj! Na przykł ad, czy widział eś kiedyś w raju sprawiedliwego, spieszą cego z cał ych sił na koncert chó ru anioł ó w? Albo powiedzmy sprawiedliwy, lecą cy na oś lep, by wzią ć wolną chmurę , aby poł oż yć się na niej z lirą ? Otó ż to! Tam nikomu się nie ś pieszy. Tak samo jest tutaj, w ziemskiej gał ę zi. Jeś li mulat mó wi, ż e coś bę dzie tam gotowe za 5 minut, oznacza to, ż e bę dziesz musiał poczekać co najmniej pó ł godziny. Có ż , lokalna „manana” (hiszp. „jutro”) oznacza… ale nic nie znaczy. Có ż , zastanó w się , co moż e być w raju „jutro”? Tutaj każ dy dzień jest „dzisiaj”!
Jedyna rzecz, któ rej nie lubią tutaj opó ź niać , to ś piewanie i taniec. Zawsze traktują to priorytetowo! Po co pracować , skoro moż na tań czyć ? I tań czą , skurwysyny, doskonale. Barman stoi samotnie za ladą - ś piewa do siebie peł nym gł osem i tań czy. Sprzą taczka, Mulatka po pię ć dziesią tce, myje podł ogę w holu, tań czą c z mopem. Mamy takie zachowanie - oznaka schizofrenii. W raju - norma.
Nie, oczywiś cie, jeś li Mulaci chcą Ci coś sprzedać za pienią dze, obowią zują tu zupeł nie inne przepisy. Aborygen natychmiast wychodzi ze stanu gł upoty i kurczowo trzyma się ciebie. A potem, jak prawdziwy Arab, nie odpuś ci, dopó ki nie kupisz od niego cygar, wycieczek, pamią tek...
Powtarza się przekonanie, ż e mulatki wolą pozostać we wspaniał ych formach. To nie do koń ca prawda. Pod talią zastosowano bujne formy. Innymi sł owy, im wię kszy tył ek, tym bardziej arogancki wł aś ciciel. Z dumą i godnoś cią nosi swó j gruby tył ek. Zauważ ył em to po reakcji na komplementy. Jeś li powiesz smukł ej mulatce, ż e jest, powiedzą „Chica bonita”, wtedy dziewczyna się uś miechnie, zawstydzi i zacznie dzię kować . Trafiony tylko nieznacznie opuś ci powieki na znak, ż e komplement został przychylnie przyję ty. To jasne, mó wią , ż e „bonita” prawdopodobnie nie na pró ż no wyrosł a na taką surowoś ć !
Dostaliś my szlachetny pokó j, jak się pó ź niej okazał o, był o ich kilka na cał y hotel, „zł oty fundusz”. Ale dostał em go nie za darmo, ale za komplement dotyczą cy „bonity”. Pochwalił Chikę na przyję ciu. Nie na pró ż no przygotowywał em. . .
W tym samym czasie zamieszkał a u nas para w naszym wieku z Dniepru (oczywiś cie w gorszym pokoju). Ona jest Nataszą , on Jurą . Wsadzili nas do elektrycznego samochodu z przyczepą bagaż ową i zawieź li do naszych mieszkań . A czas już się spó ź nił … Natasza, widzą c, ż e uczono mnie ję zykó w, mó wi, ty, powiadają , zapytaj czarnego kierowcę , gdzie jest cał odobowy bar. Przyjazd należ y uczcić ! Có ż , myś lę , nasz czł owieku, musimy kontynuować naszą znajomoś ć . I kontynuowali. Po pó ł godzinie. Przy barze.
Zgodnie z instrukcjami Mulata obeszliś my jeden basen, zawró ciliś my, minę liś my drugi basen, sprawdziliś my z pijanymi Macedoń czykami (tak, idziemy wł aś ciwą drogą ) i dokł adnie mię dzy drugim basenem a oceanem, któ ry zastajemy czego szukamy. A tu nie tylko cał odobowy bar, ale i restauracja z haczykiem dla nocnych markó w. Hosz - burger, hosz - pizza, hosz - przeró ż ne sł odycze, sał atki bez liczenia. . . Wszystko na uż ytek turysty, ż eby nie wyniszczył się z dnia na dzień .
Wł aś nie udał o mi się wypić dwa „muchos” rumó w, kiedy Yura i Natasza podcią gnę ł y się .
"Mucho", bo mulatowi barmani wcią ż nie są przyzwyczajeni do obcowania z naszymi ludź mi i wylewają to na dno, jakbyś my byli jakimiś Kanadyjczykami lub, jak wstyd, Belgami. Wię c przebijasz szyję palcem, mó wią c „mucho-mucho”.
Yura nie mó wi ję zykami, dlatego kł adą mu kroplę na pupę , ale zna się na rzeczy i rzuca cztery szklanki, a nie dwie. Jeś li nie pod wzglę dem jakoś ci, to myś lę , ż e wezmę to pod wzglę dem iloś ci.
Jednym sł owem, choć do hotelu dotarliś my pó ź no w nocy, nie marnowaliś my czasu na pró ż no. Upij się na chwał ę Boga!
Dł ugo, kró tko, ale przespaliś my poranne spotkanie z przewodnikiem. No dobrze. Ale zdą ż yli zjeś ć ś niadanie. Có ż , myś lę , ż e kac przy piwie jest czymś powszechnym, wię c zamawiam dwa szampany dla siebie i mojej squaw. Tak, wiem, kto rano pije szampana! Nie potrzebuję tego tutaj! Czasami naprawdę chcesz poczuć się jak arystokrata. Mulacka kelnerka przyję ł a zamó wienie i tań czył a w kierunku baru. I nie zaczynamy ś niadania, czekamy, aż przyniesie. A dusza pyta. A jej tam nie ma. A ś niadanie jest zimne. I nie swę dzi.
Nie, przyniosł a go, gdy już jedli i mieli wyjś ć . Był oby mi mił o, gdybym szczerze poczekał . Poszedł em sam do baru i wzią ł em to, czego potrzebował em. Có ż , odką d go przyniosł em, dobro nie powinno znikną ć … Moje serce poczuł o się lepiej!
Czuł em się lepiej, ale pani popadł a w ruinę .
- To ź le dla mnie - mó wi - Pó jdę spać w swoim pokoju.
- Co ty, obudź się ! Pierwszy dzień na Karaibach! Bą dź ską py w oceanie, a wtedy moż esz umrzeć .
- Kup sobie. Po prostu wracaj od czasu do czasu i sprawdzaj, czy ż yjesz.
Na pró ż no pozwolił a mi odejś ć . Spotkał em Rosjan z Sarań ska - brakował o im szklanki rumu. Spotkał em Francuzó w - czerwone wino. Z Amerykaninem - tequilą . Na plaż y wpadł em na Yurę i Nataszę . Chorzy są leczeni rumem. Na stole pod palmami jest sześ ć pustych szklanek. Jeszcze jeden drink w rę ku. Po drodze chł opaki przekroczyli linię nieostroż nego kaca. Pobiegł em po rum dla siebie, nie zostawiaj przyjació ł . Utrzymany. A wszystko to rano, przed obiadem.
W tak nieprzyzwoitej formie przyszedł sprawdzić stan zdrowia swojej ż ony. To do bani, mó wi, pewnie pominę lunch, ale zobaczymy, jak pó jdzie z kolacją .
Wstał em na obiad. Idź , mó wi, sprawdź , czy dają ostrygi.
- I dają ostrygi, oś miornice i jakieś ryby. To są owoce morza. A takż e przeró ż ne wę dliny iw ogó le. . . Chodź my, znajdziesz coś dla siebie. Rum Tokmo począ tkowo musi wzmocnić ż oł ą dek. Rum przecież od wszelkich dolegliwoś ci – rum.
Nastę pnie tań czyli w holu do ś piewaczki mulat. Wykonywał a hity latynoamerykań skie. Wystę pował a dobrze. Tań czyliś my w stanie „Patrz-jak-ja-się -dobrze-ruchoma-dobrze”. Jaki-jestem-plastyczny-i-przystojny. Zł amali nawet aplauz („applyauza”, jak mó wią tutaj).
O 23:00 koń czy się zabawa w lobby. Przenieś liś my się na dyskotekę . Yura i Natasza są z nami. A stan stopnia we krwi znajduje się w czerwonym sektorze. Materiał wybuchowy! Na dyskotece Natasha uderzył a w mulat: „Na co do diabł a patrzysz i się uś miechasz? Ź le tań czymy? Wstawaj, pokaż mi jak! " Biedny Mulat siedzi ze swoim pisklę ciem, nikogo nie dotyka. I uś miecha się do swoich mulatowych myś li. Widzi, ż e to poważ na sprawa, kobieta jest wojownicza. Po prostu zatrzymał a galopują cego konia i przyszł a na dyskotekę . Nie ma doką d pó jś ć . Wstał em. Taniec.
Jestem z Yurą :
- Zabij ją , wywoł amy mię dzynarodowy incydent!
- Tak, nie sikasz. SHA NEPEG SHAYSIT I LICZONE. Znam ją .
Yura jest spokojna jak ż ó ł w. Z dumą dodaje:
- Ona jest moją wojowniczką !
- Jak zostanie ugaszony? ! Moż e musisz zgasić czerń w Dnieprze - norma. A potem mogą iś ć do wię zienia!
Ale Natasza nie jest zaspokojona. Gdy tylko mulat usią dzie, by odpoczą ć , jest tam: „Wstawaj, draniu, tań cz! ”. Wię c ć wiczył a, aż zabrali ją i Yurę do snu.
Pierwszy dzień na Dominikanie był peł en wydarzeń .
Mieszkań cy są bardzo dumni ze swojego narodowego napoju, Mamajuana. To jest alkohol. Sł odki, smaczny i umiarkowanie mocny (chyba 30 stopni).
Chodź , Mulat, nalej nam porcję Mamajuany.
Wycią ga naparstki i nalewa je.
- Hej, co ty, niech "duż o"!
Barman macha rę kami, tł umaczy, ż e „duż o” nie jest w ż aden sposó b moż liwe. I pł ynnie beł kocze w swoim mulatskim dialekcie. Nalegam. Machną ł rę ką , poddał się , nalewa pó ł szklanki.
Dopiero pó ź niej dowiedział am się , ż e Mamajuana jest wyją tkowo silnym afrodyzjakiem, zaró wno dla mę ż czyzn, jak i kobiet. A ż e nie należ y być gorliwym i pić wię cej niż zalecaną dawkę – efekt bę dzie wrę cz przeciwny. A my jesteś my jak zwykł a gorzał ka. . . niewygodnie przed mulatami.
Pewnego dnia w holu spotkaliś my potę ż nego czarnoskó rego mę ż czyznę w zł ocie. Nie tylko w zł ocie, ale to samo zł oto miał o okoł o pię ciu kilogramó w. Nic mniej! Na szyi dwa ł ań cuszki, prawie kotwica. Na jednej kwadratowy talerz wielkoś ci ikony, na drugiej medalion przypominają cy spodek. Na wszystkich palcach - ogó lnie na wszystkich! - pierś cienie. A na każ dym nadgarstku szerokie bransoletki. Wszystko to pokryte jest znakami i napisami. A on, czarny jak wosk, jest cał y biał y, a kiedy się porusza, dzwoni. Wyglą da jak antyczny hebanowy szyfon z antresolami. Zrobiliś my z nim zdję cie.
- Ską d jesteś taki przystojny?
— Wł aś ciwie jestem tutaj, z Trynidadu i Tobago, ale od wielu lat mieszkam w Kanadzie, sir. Stą d pochodzę .
– Czy te wszystkie drobiazgi coś znaczą , czy po prostu tak?
Tak, proszę pana, mają wiele znaczeń . Każ dy symbolizuje kamienie milowe w moim ż yciu: ten - był em bokserem, ten - moja ż ona, ten - moje dzieci. . .
– Czyli jesteś bogatym czł owiekiem?
– Nie, proszę pana, nie jestem bogaty, ale czuję się bogaty.
Aby nazywać go oczywiś cie Tyrone (Murzyni mają Tyrone'a, tak jak Niemcy mają Hansa). 60 lat, ale wyglą da na najwyż ej 43. Ż ona - 37. Dwoje dzieci. Wszyscy tu i tam piją koktajle.
Có ż , Nataszy nie był o w pobliż u. Nie przegapił aby szansy na podrapanie się po pię ś ciach.
Nawet w domu moja ż ona planował a podró ż do okoł o. Saona. Tam, jak mó wią , na ten temat nakrę cono reklamę nagrody. Nie naprawdę ! Wygooglował em. Nakrę cony na sześ ciu ró ż nych ś wiat, w tym Saona, a nastę pnie wybrał najlepsze zdję cie.
Umó wiliś my się z mieszkań cami Dniepru, wybraliś my dzień i poszliś my doł ą czyć do pię knych. Najpierw minibusem do zatoki. Przeniesiony do ł odzi. Taki zdrowy. 2 miejsca po każ dej stronie. Ł ą cznie 28 miejsc plus kapitan plus marynarz. Po drodze zatrzymaliś my się na kilka zdję ć u zbiegu Oceanu Atlantyckiego i Morza Karaibskiego. Na zdję ciu jest to wyraź ny dział wodny w Internecie - tutaj woda jest jasna, a tutaj jest ciemna. A na miejscu nie ma ró ż nicy, woda i woda.
W drodze na wyspę znajduje się kolejne miejsce turystyczne. Basen naturalny. Wszę dzie gł ę boko do klatki piersiowej. W dowolnym kierunku, nawet kilometr, jedź wszę dzie. I rozgwiazdy. Dział ka. Inne są prawie wielkoś ci kremlowskich. Ciotki zawsze robią sobie z nimi zdję cia. Ż eglarz-mulat wś ró d turystó w spaceruje po wodzie. W jednej rę ce butelka rumu, w drugiej cola, w trzeciej rozdawanie jednorazowych kubkó w. Ludzie puchną .
Na wyspie to samo zaję cie: picie i robienie zdję ć . Ludzie tł oczą się w pobliż u spadzistej palmy - "Oto z reklamy! ". Jak zawsze był mą dry facet: „Tak, to nie ten, ten po drugiej stronie wyspy”. Wię c prawie został uderzony w szyję . I sł usznie! Spó jrz, ludzie pozbawiają ludzi ich marzeń !
W mię dzyczasie przyszedł lunch. Tuż przy plaż y. Niezbyt urozmaicone, ale podano mię so i homary. Yura jak zwykle podwaja liczbę szklanek. Jest nas czterech, a on ma w rę kach oś miu. Nie zna magicznego sł owa „duż o”. Dał am klasę mistrzowską , potem drugą . A potem nasze panie wycią gnę ł y nas z peronu przy ką pieló wkach, gdzie animatorzy mulat urzą dzili dyskotekę dla dzieci. Co z tego, ż e jesteś my starym gó wnem, moż e w gł ę bi serca jesteś my dzieć mi!
Wró cili z wyspy nie ł odzią , ale katamaranem. Katamaran taki jak Kevin Costner w Water World, tylko cztery razy wię kszy. Pomię dzy kadł ubami rozpię ty jest pokł ad, barek, kabiny, toalety, trampoliny. I znowu rum pł ynie jak rzeka. Oczywiś cie tań czyli, przycią gnę li nawet trochę Francuzó w i Niemcó w. Có ż , nie mogliś my z uwagą obejś ć trampolin. Kapitan osobiś cie wycią gną ł nas od nich za rę ce: „No có ż , doroś li, choć pijani, jakoś nie rozumieją , ż e moż na lecieć za burtę . Do zobaczenia pó ź niej”.
Odrę bną kwestią są lokalne sklepy turystyczne. Istnieją dwa ich rodzaje: mulat i rosyjski (odkryto Rosjan, któ rzy osiedlili się w raju). Asortyment: wymawiana jest mię dzy innymi lokalna specyfika, czyli to, z czego wyspa ż yje. Są to rum, cygara, kakao i kawa. W mulatowych sklepach trzeba się targować i wtedy cena bę dzie od dwó ch do trzech razy niż sza od deklarowanej. W ję zyku rosyjskim cena jest stał a, jest napisana na metkach. Wszystko jest wył ą cznie w dolarach. A u Rosjan jest tak samo, jak po handlu mulatami. Ale nadal bardzo drogie. Ale to są sklepy turystyczne, a w miejskich supermarketach wszystko jest znacznie tań sze.
Uważ ny czytelnik powie, ż e ten autor to „Mulaci i Mulaci”, czyż nie jest rasistą ? ! Nie, nie rasistą ! No, moż e trochę . A tu prawie nie ma biał ych. Wszyscy zostali wyrż nię ci, gdy walczyli o niepodległ oś ć . No, teraz są Rosjanie, no, amerykań scy i holenderscy milionerzy posiadają wille, ale jest ich niewiele i nie asymilują się z miejscowymi. Dlatego dla tubylcó w kwestia koloru skó ry jest bardzo waż na. Na pró ż no uż ywa się tu powiedzenia: „Bogaty czarny czł owiek to Mulat, biedny Mulat to Murzyn”. Muszę powiedzieć , ż e na są siednim Haiti ludzie są znacznie czarniejsi, chociaż zaró wno oni, jak i Dominikanie są potomkami niewolnikó w z czarnej Afryki.
Prawdę mó wią c, na Dominikanie są też czyś ci czarni, ale nie zauważ ył em, ż e tak bardzo się tym martwili. Ale każ dy, kto nie jest czarny, jak antracyt chroni skó rę przed sł oń cem (dł ugie rę kawy, spodnie, czapki). Moja ż ona i ja obserwowaliś my ten sam strach przed sł oń cem w Indiach i Tajlandii… Nie chcą być ciemniejsi niż są . Nie prestiż owe.
Bar przy basenie był gę sto zaję ty przez Latynosó w (no, tam, Argentyna, Chile, Brazylia, Kolumbia. . . ) Od wpó ł do jedenastej do zachodu sł oń ca są na kieliszku. Hał as jest niewyobraż alny, ś miech. Każ da minuta lutowania: „Arriba! ”.
Pó ź niej rastaman z dredami Boba Marleya nauczył mnie popularnego karaibskiego tostu:
– Arriba (okulary w gó rze)
– Abajo (opuszczone okulary)
– Al centro (okulary na wysokoś ci klatki piersiowej)
– Un poco de movimiento (Wstrzą ś nij)
- Salud (dla zdrowia) - powinieneś pić to zdanie.
Ale szczerze mó wią c, nie ma pijakó w. Nie ma pijakó w, nawet Rosjan. Jednak Latynosi nie tylko walą w basen, ale takż e na plaż y.
Każ dego dnia w tym samym miejscu grupa starszych caballeros z Argentyny, 7-8 osó b, przesuwa leż aki i zaczyna pić rum. Mają tam wyjazd firmowy, czy co? ! W porze lunchu osią gają upragniony stan, idą tań czyć (na szczę ś cie muzyka jest stał a) lub podjeż dż ają do mł odych pisklą t.
Pewnego razu moja pani wysł ał a mnie do baru przy basenie po czerwone wino. Tam jak zwykle zgieł k i hał as. Najgł oś niej krzyczy duż y, gruby, mocno wytatuowany biał y brodaty mę ż czyzna w kapeluszu. Widzą c, ż e się zbliż am, macha rę ką i krzyczy: „Mamahuana”!
- Nie - mó wię - został em wysł any po wino.
– Bez wina! Mamajuana!
Có ż , jedno nie jest przeszkodą dla drugiego. Wypiliś my naparstek.
Ską d jesteś ? pytam.
- Boston, Massachusetts. Ale mó j ojciec pochodzi z Boliwii, wię c mó wię też po hiszpań sku. Nie jestem tu pierwszy raz, przychodzę pić Mamajuanę . Nie moż na jej znaleź ć nigdzie indziej. Nie eksportowane.
Wtedy jego gł oś ny krzyk „Mamahuana” był sł yszany nieustannie i wszę dzie. W holu, na plaż y, na basenach. . . Jest wszę dzie. Chodzi z duż ą butelką , krzyczy zł ym gł osem i nalewa dla wszystkich.
Odrę bnym, jasnym aspektem wypoczynku na Karaibach jest taniec. Jeś li chcesz czerpać peł ną satysfakcję z reszty - naucz się tań czyć . Taniec jest wszę dzie: na plaż y, w basenach. . . Przygotowywaliś my się z ż oną . Przez dwa miesią ce brali lekcje tań ca latynoamerykań skiego. Umieję tnoś ci szlifowano na miejscu u lokalnych animatoró w. Dzię ki temu, zwł aszcza pod rumem, nie potykał y się o wł asne nogi. Otrzymali nawet zachę cają ce skinienia gł owy od Latynosó w. A to jest duż o warte, te salsy, morengi, bochaty i sambę mają we krwi. Tań czą z ł ona matki.
A muzyka. . . Przepojono nas szacunkiem dla muzyki latynoamerykań skiej. Jasny, wesoł y, szczery, podnoszą cy na duchu. To u nas jest nudna, jak pejzaż za oknem. A jeś li jest fajnie, to zabawa jest nienaturalna, nudna, wysysana z palca.
Ale nic nie trwa wiecznie, nawet niebo. Czas wró cić do bł ota i bł ota. Chciał oby się powiedzieć z pieczą tką : „Dwa tygodnie minę ł y jak jeden dzień ”. Ale to nieprawda – każ dy dzień był peł en fajnych wydarzeń od rana do pó ź nej nocy. A kilku Romó w nie ma z tym nic wspó lnego. Nie pili tak duż o. Tutaj atmosfera jest odurzają ca.
Sł uż ą ce nie oszukał y. Ta sama zał oga dostarczył a je do ojczyzny, do swojej matki… Wszyscy opaleni nie mniej niż my, a jeszcze bardziej zadowoleni: odpoczywali, zarabiali pienią dze, a te dwa tygodnie – doś wiadczenie latania.
Na naszej planecie wcią ż jest wiele rajó w. Inna rzecz jest zł a: został o niewiele czasu.