Przygody muzyków z Bremy. Nowoczesna wersja!
Lokalizacja: Niemcy
Postacie: tow. Anetka i tow. Gudik
Był wieczó r, nic nie był o….
- Dlaczego nie napijemy się piwa? Pyszne! - powiedział Towarzysz Gudik i mrugną ł znaczą co
- Ż ygulewski? ? - Annette dokuczał a
- Niemiecki! ! - odparł Gudik
- Zró bmy to!
…wię c szydł o w jednym pię knym miejscu zakrę cił o się i postanowiono pomachać do Niemiec na kilka dni.
Szybko kupiliś my bilety Wizzair do Kolonii, znaleź liś my chip hotel w Internecie, otrzymaliś my wizy w jeden dzień i zaczę liś my pakować walizki!
Rozdział.1. Straszny.
Ż adnych oznak kł opotó w! Jak wł aś ciwi podró ż nicy opuś cili dom na czas, przybyli na dwie godziny przed rozpoczę ciem rejestracji, zapalili… i zaczę li!
Przy rejestracji ustawiał y się kolejki ukraiń skich emigrantó w, mł odych dziewczą t z dzieć mi, biznesmenó w i osó b starszych, któ re oczywiś cie przyleciał y odwiedzić dzieci. Za nami przypię ł o się dwó ch wysokich mę ż czyzn z lekkimi oparami.
Widzą c dziewczynki z blond dzieckiem, skomentowali: „Mama zabiera mał ego Hansa, ż eby pokazać folder! » …
Pierwszy raz latał am z Vizerem i bardzo mi się podobał o! Samoloty są bardzo czyste, jasne (kolor siedzeń po prostu mnie ucieszył ), obsł uga uś miechnię ta. Obok mnie siedział a mł oda ł adna blondynka. Podczas lotu porozmawialiś my i poznaliś my się , okazuje się , ż e leciał a z przesiadką do Amsterdamu. Lot był szybki, a teraz na zegarze zbliż a się czas lą dowania, a my wcią ż jesteś my na niebie… a potem sł yszymy pilota „Drodzy pasaż erowie! Lecimy nad Kolonią , ale z powodu gę stej mgł y nad miastem nie moż emy wylą dować ! Jeszcze przez godzinę bę dziemy krą ż yć nad miastem, jeś li mgł a się uspokoi, wylą dujemy. Jeś li pogoda się nie poprawi, polecimy na lą dowanie w Dortmundzie lub innym najbliż szym lotnisku! "..."Och, nifiga do siebie! ”- czytamy to na twarzach są siadó w! Nasza nowa koleż anka pokrę cił a się na swoim miejscu i powiedział a, ż e boi się latać!
Zdają c sobie sprawę , ż e bę dzie panika, zaczę liś my ją urzekać rozmowami, chociaż przyznaję , ż e sama się bał am!
Minę ł a godzina… a my nadal krą ż yliś my nad miastem. Wszyscy zaczę li szarpać stewardesę , a ona w koń cu ogł osił a: „Pogoda w Kolonii się nie zmienił a, lecimy na lą d w Dortmundzie”. Wylą dował . Wyglą damy przez okno - nie lotnisko, ale kurnik! Wszyscy pasaż erowie zaczę li wstawać z miejsc i pę dzić do wyjś cia. ALE nie wszystko jest takie proste! Kolejna zapowiedź pilota „Drodzy pasaż erowie. Nie moż emy wypuś cić Cię z samolotu, ponieważ na miejscu nie ma sł uż b celnych. Poczekamy godzinę i jeś li pogoda w Kolonii się poprawi, wró cimy do Kolonii. Jeś li nie, zadzwonimy po policję i urzą d celny! ”. Wszyscy zaczę li się oburzać , bo wielu miał o przesiadki na inne loty, nasza koleż anka też spó ź nił a się na pocią g do Amsterdamu. Jedna z pasaż erek zachorował a, został a przylutowana valacardine.
Jakkolwiek starali się nas przekonać , nie wypuś cili nas.
W cią gu godziny oczekiwania przyleciał samolot z obywatelami Turcji, co wywoł ał o oburzenie (potrzebują też celnikó w! ). Znowu minę ł a godzina i nowe ogł oszenie od pilota „Teraz wszyscy, któ rzy chcą wysią ś ć w Dortmundzie i samodzielnie dotrzeć do celu – wysiadają z samolotu, my opuszczamy cał y bagaż , a Ty odbierasz swoje rzeczy. A ci, któ rzy chcą wró cić z nami do Kolonii, zostają w samolocie. Zał adujemy pozostał y bagaż i poczekamy na poprawę pogody! ”. Stał o się jasne, ż e to oszustwo potrwa co najmniej godzinę i nie ma sensu tracić czasu na czekanie. Wysiedliś my z samolotu. Na odprawie celnej zorientowaliś my się , ż e cał y samolot odleciał ! =) Plan był taki, ż eby dostać się do Dortmundu, przespacerować się , a potem dostać się do Kolonii. Ale dowiedziawszy się w INFO, ż e aby dostać się do Dortmundu z przesiadką i trzeba jeszcze poczekać , postanowiliś my nie kusić losu. Dzię kuję (nawet nie wiem kto! )
), dostaliś my dwa autobusy i wszystkich pasaż eró w zawieziono na lotnisko w Kolonii (100 km od lotniska w Dortmundzie). O 12.20 byliś my na lotnisku (zamiast 8 rano).
*dla jasnoś ci - doskonale rozumiem, ż e ta sytuacja jest czystą sił ą wyż szą i w ż adnym wypadku nie należ y winić linii lotniczych! *
Rozdział.2
Po przybyciu na lotnisko w Kolonii udaliś my się na stację DB. Linia S13 prowadzi bezpoś rednio do centrum miasta. Dzię ki Vadimowi, towarzyszowi podró ż y z naszego samolotu, dał nam ł atwy kurs wprowadzają cy w lokalnych pocią gach i zostawił swó j telefon na wypadek sił y wyż szej: „No có ż , nagle bę dziesz musiał się wytł umaczyć policji czy coś ! » O_o Trudno był o zrozumieć bilety kolejowe: są ró ż ne rodzaje biletó w (grupowe, rodzinne, pojedyncze itp. ) i ró ż ne czę ś ci miasta (dzielnica). Metodą „naukowego poke” ustaliliś my, ż e z lotniska Kolonia-Bonn potrzebujemy biletu do dzielnicy Kolonia 1b, sam koszt to 2.40 euro.
Jak nam wyjaś niono, ten bilet jest waż ny w jedną stronę , nawet jeś li dokonasz transferu. Mijaliś my wię c dworzec gł ó wny (i stację Hauptbahnhof (Hbf)), dojechaliś my do nastę pnej stacji Hansaring i przesiadł em się na linię metra U, pojechaliś my jeden przystanek do stacji Mediapart/ChristophstraBe. Nasz hotel znajdował się tuż przy Kristofshtrasse. Otwieramy szklane drzwi hotelu, przed nami wą ski hol, wysokie schody z niebieskim dywanem, kwiatami… „Dziwne, nie wydajemy się być goś ć mi VIP-ó w, a ja nie wzią ł em suknia balowa! » Na schodach stał starszy pan i patrzył na nas z zainteresowaniem.
- Witam, odpowiedział y dwie blondynki.
- Witaj! Jesteś z pochodzenia?
- Z Ukrainy!
- Sp. z o. o! Zdrowe Byki!!! ! !
Czekał o nas bardzo ciepł e powitanie, wł aś ciciele okazali się naszymi imigrantami, ale w tym momencie nie był o ich w hotelu, tylko ich pomocnik, któ rego spotkaliś my na schodach. Otrzymaliś my cudowny numer, zostawiliś my ubrania i postanowiliś my szybko nadrobić dzień spę dzony w powietrzu! !
Wyszliś my na wspomnianą ulicę i postanowiliś my „okrą ż yć ” okolicę . Już na pierwszym zakrę cie uderzył nas w nos okropny smró d - natknę liś my się na kosze na ś mieci na chodniku! Nastę pnie udaliś my się do koś cioł a ś w. Gereona. To najstarszy koś ció ł w Kolonii, któ ry został zbudowany w IV wieku za czasó w Rzymian. Budynek jest bardzo duż y i wpisany w nowoczesnoś ć - na jego terenie znajduje się przedszkole oraz zabudowa mieszkalna. Wracają c na Krishtofstrasse, zobaczyliś my ogromne szczyty gó rują ce nad cał ym miastem. Był a to katedra w Kolonii (aka Dom), najsł ynniejszy zabytek Kolonii. Idą c ulicą , podziwialiś my wspaniał oś ć tej katedry. Jest po prostu OGROMNY! Jest to najwię ksza gotycka katedra w Niemczech i znajduje się pod auspicjami UNESCO.
W pobliż u Katedry znajduje się Dworzec Centralny, tuż obok znajduje się plac i klatka schodowa prowadzą ca do Katedry. Wspinasz się po niej, patrzysz w gó rę - i czujesz się jak owad!
Budowę katedry w Kolonii rozpoczę to w 1248 roku, ale rok pó ź niej prace wstrzymano i wznowiono dopiero w 1823 roku. Katedra został a zbudowana w miejscu, gdzie w pó ź nym Cesarstwie Rzymskim odbywał y się spotkania chrześ cijań skie. Katedra w Kolonii cudem przetrwał a II wojnę ś wiatową . Jego wysokoś ć wynosi 144 m, a szerokoś ć.86 m. Wież e mają.157 m wysokoś ci. Skarbiec katedry w Kolonii jest najbardziej znaczą cy w Europie, przewyż szają c znaczeniem nawet skarbiec Watykanu. Ale gł ó wną wartoś cią katedry w Kolonii jest niewą tpliwie skrzynia trzech kró ló w, w któ rej znajdują się relikwie trzech ś wię tych kró ló w (trzech magó w): Kaspra, Melchiora i Baltazara.
Najbardziej uderzył y mnie witraż e na ogromnych oknach wewną trz katedry. Wydaje się , ż e pasują do wszystkich historii biblijnych. W cał ej katedrze są organy, nawet pod sufitem był y organy. Jaka szkoda, ż e nikt ich nie grał ! Opuś ciliś my katedrę i za radą doś wiadczonych osó b postanowiliś my wspią ć się na lewą wież ę katedry.
Ale ponieważ ci doś wiadczeni ludzie nie wyjaś nili, z któ rej „lewicy” pochodzi ta wież a, a nasze mał e gł ó wki był y odurzone mgł ą , jak niebo nad Kolonią , obejrzeliś my katedrę kilka razy, aż zrozumieliś my, jak moż emy wspią ć się na gó rę . wież a! W koń cu zdał em sobie sprawę , ż e aby wejś ć w gó rę , musimy zejś ć na dó ł do toalet i sklepu z pamią tkami, a tam był o wejś cie po schodach. Wejś cie na wież ę kosztuje 2.50 euro
Nie, na pewno domyś lił em się , ż e bę dzie to trudne, ale nie aż tak bardzo! Wejś cie odbywał o się wą skimi spiralnymi schodami, któ rych szerokoś ć stopni wynosił a okoł o 80-100 cm, schody był y osł onię te kamiennym murem, aw niektó rych miejscach znajdował y się zabł ocone wą skie okna, przez któ re wpadał o ś wiatł o. Cał a ś ciana był a pomalowana napisami w ró ż nych ję zykach, rysunkami - brakował o tylko graffiti. Podchodzą c w gó rę ktoś schodzi, a na tak wą skim przejś ciu doś ć trudno się ominą ć (zważ ywszy, ż e mieliś my sprzę t fotograficzny , był o już podobne do sportó w ekstremalnych) ).
W niektó rych miejscach stopnie był y doś ć przygnę bione i mimowolnie zastanawiano się , jakiego rodzaju obcią ż enie musiał o spowodować uginanie się kamienia pod takim cię ż arem? ! Po osią gnię ciu wysokoś ci dzwonnicy powitał nas napis „Pomó ż niedź wiedziowi! » z odpowiednim zdję ciem. O mł odoś ć ! ! ! )))) Dalszy wzrost, wzrost, wzrost i wreszcie przejś cie. Wyjeż dż amy i tam ....Kolejne schody! Cholera, co to jest? ! Zadyszani turyś ci siedzieli na kamieniach, palili, pili wodę . Siedzieliś my okoł o 5 minut i postanowiliś my wykoń czyć tę wież ę . Klatka schodowa, na któ rą musieliś my się wspią ć , był a wykonana z metalu, zwykł a taka klatka schodowa, wysoka na okoł o 5-10 metró w, otoczona ż elazną siatką . Ale jeś li wchodzą c po kamiennych schodach nie widzieliś my nic przez okna, to był y OGROMNE okna bez szyb, iglice, wiele konstrukcji, a pod tobą cał e miasto i Ren. Wysokoś ć.100 metró w, nogi zaczynają drż eć , schody takie same.
Zaskoczył o mnie jednak to, ż e wszyscy wchodzą po schodach, ale NIKT nie schodzi. Mił y przyjaciel zasugerował , ż e wszyscy wskoczyli tam prosto do Renu !! . . Ha, nie jestem nieś miał a! „Dumny Varangianin nie poddaje się wrogowi! „(c) i nadal to opanowaliś my! Widok z wież y jest oczywiś cie wspaniał y: ulice Kolonii, lewa i prawa czę ś ć miasta, Ren, parowce, mał e wyspy i sama katedra!
Z ł atwoś cią pokonali zejś cie, udali się na plac przed katedrą i minę li Muzeum Ludwika z pomnikiem wielkiego srebrnego księ dza, udali się na nabrzeż e Renu. Był o duż o piwiarni, kolorowych domkó w, duż o zieleni, ale coś był o nie tak...Brud, ś mieci, duż o przeraż ają co wyglą dają cych osobnikó w. Wydawał o się , ż e jesteś my w „czarnej” dzielnicy i teraz zaoferowano nam kokę ! Tutaj starcy jeź dzili na rowerach i wcale nie byli zaskoczeni tym, co się dział o. Prawdopodobnie Niemcy „kraj z otwartym umysł em” * dziwne z wolnymi poglą dami *
Przeszliś my się jesiennym nasypem, podziwialiś my Ren i skrę ciliś my w stare dzielnice miasta, w któ rych był a po prostu niesamowita liczba browaró w! W Kolonii warzą wł asną markę piwa Kö lsch. Każ dy browar ma swó j wł asny smak tego piwa i podawane jest w 0.3ml minzurkach. Cena zaczyna się od 2.80 euro za taką „kieliszek”. Wielką przyjemnoś ć sprawił o nam sfotografowanie szyldó w przed pubami, jest to swoiste godł o instytucji. Ktoś ma ż elazny kwiat, ktoś wieloryba, są siad ma lwa. Wszystkie są bardzo pię kne. Idą c bocznymi uliczkami, udaliś my się na rynek Alter Markt, gdzie znajduje się Ratusz (Rathaus). Budynek ratusza w Kolonii uważ any jest za najstarszy w Niemczech. Został zbudowany w 1330 roku na fundamentach starego ratusza, któ ry stoi w tym miejscu od XII wieku. Dziś ten wspaniał y budynek jest udanym architektonicznym poł ą czeniem pó ź nego renesansu i niemieckiego gotyku.
Fasada jest ozdobiona 130 kamiennymi posą gami i ł ukami podtrzymują cymi balkon.
Nastę pnie udaliś my się na ulice handlowe, z licznymi butikami, targowiskami i restauracjami. Zdecydowaliś my się na przeką skę i zdecydowaliś my się na coś w rodzaju McDucka, tylko w nim zamiast mię sa – owocó w morza. Ogromna sał atka w talerzu w postaci chipsó w z tuń czykiem, krewetkami, pysznym serem, liś ć mi sał aty i czymś jeszcze kosztował a nas 5 euro i zjedliś my ją razem. Tutaj też kupiliś my lokalne piwo. Uwielbiał em ś wież e wypieki. Ró ż ne bagietki, buł ki, kanapki. Z taką kanapką w cenie 2.50 euro moż na zjeś ć dobre ś niadanie. Gdy jedliś my lunch (kolację ), zrobił o się ciemno i pospieszyliś my do katedry w nadziei na zrobienie nocnych zdję ć . Już podbiegliś my, zdaliś my sobie sprawę , ż e coś jest nie tak - był o CIEMNO! ! ! Gdzie jest podś wietlenie? ? Ale co z pię knem i ś wiatł em? ? Byliś my zdenerwowani i narzekaliś my, ż e na pró ż no nosimy statyw (a ja go cią gnę ł am, to znaczy narzekał am! ). No dobrze!
Podeszliś my do gł ó wnego dworca kolejowego i zaczę liś my fotografować odjeż dż ają ce Ekspresy. Zwró ciliś my się do Katedry i tam ..... Boż e, jak pię knie! ! ! Jak Feniks powstał z popioł ó w! Ś wiatł a ł apał y cudowne postacie na szczytach Katedry, sam Dom zmienił kolor i wydawał się ró ż owy, potem zielony, potem niebieski. Oś wietlacz spisał się ś wietnie! Katedra Nocy jest wspaniał a!
Kiedy robiliś my zdję cia, byliś my zakł opotani, przechodzą cy ludzie wchodzili w kadr, a ja krzyczał em w histerii: „Stop pliz! ”, do jednego z tych„ zatrzymań ”Usł yszał em wyrzutową odpowiedź -„ Po rosyjsku był o to moż liwe! ”. I tak był o na każ dym rogu, rosyjska mowa był a wszę dzie!
Godzina na zegarze był a 20.00, wszyscy zaczę li zamykać sklepy i ograniczać handel, miasto zaczę ł o umierać . My, trzeź wo oceniwszy nasze moż liwoś ci fizyczne i pragnienia, postanowiliś my wró cić do domu. Wpadliś my do sklepu w pobliż u hotelu i kupiliś my ró ż ne rodzaje piwa. Cena był a taka sama dla wszystkich rodzajó w - 1.10 euro za 0.5 ml. Siedzą c wię c w naszym ciepł ym, przytulnym pokoju testowaliś my piwo.
Zmę czony, wyczerpany, peł en emocji.
Rozdział.3
Oczy otworzył y się o godzinie 07:00 czasu niemieckiego. Program dnia był skromny - dwa muzea. No tak, jesteś my naiwni, myś leliś my, ż e to szybko!
Wychodzą c z pokoju hotelowego postanowiliś my zorganizować dostawę kluczy. W recepcji nie był o nikogo, ale na gó rze ktoś hał asował . Wstał em i wpadł em na mę ż czyznę.
- Witam. (witaj kochanie)
- Cześ ć , sprechen Sie Deutsch? (i nie chorujesz. Mó wisz po niemiecku? )
- Nie tylko angielski. (nie, ty jesteś ! Toko angielski! )
- Ską d jesteś ? (Ską d jesteś ? )
- O! Mistrz Dynama! ! ! ! ))))))
Spotkaliś my wię c kolejnego pracownika hotelu, doś ć wesoł ego wujka, ró wnież z był ego ZSRR, kibica pił ki noż nej. Zdecydowanie podobał nam się ten hotel!
Tak wię c pierwsze na naszej liś cie był o Muzeum Ludwiga. Wejś cie 10 euro. W tym cudownym muzeum znajduje się jedna z najwię kszych kolekcji dzieł Pabla Picassa, przewyż szana jedynie przez kolekcje paryskie i barceloń skie.
Irena Ludwig, wdowa po niemieckim mecenasie sztuki Peteru Ludwigu, od któ rego imienia nosi imię muzeum, przekazał a muzeum 774 prace Picassa, w tym 49 dzieł unikatowych, 29 ceramiki, 37 akwareli, 15 rycin i 681 rysunkó w. Na powierzchni okoł o 8.000m muzeum eksponuje jedną z wiodą cych na ś wiecie kolekcji sztuki nowoczesnej i nowoczesnej. Ekspozycja obejmuje arcydzieł a ekspresjonizmu i malarstwo niemieckie lat 20. XX wieku. XX wiek , rosyjska awangarda i surrealizm, obrazy Dalego, Miro, Magritte'a oraz bogata kolekcja grafik. Kolejna czę ś ć ekspozycji poś wię cona jest pop-artowi i prezentuje prace Roya Lichtensteina, Warhola, Rauschenberga, Jaspera Johnsa i Sehgala. Warto zwró cić uwagę na jedną z najsł ynniejszych kolekcji wspó ł czesnej fotografii na ś wiecie. Praca Lichtensteina mnie fascynuje! To tylko oszał amiają ce. Mam wielką przyjemnoś ć!
Praca Dali nie jest nawet warta komentowania, to tylko „Aaaa, OOO, uuuu, ach, wah, madamaragaya! Tylko emocje. Wierna przyjació ł ka w ogó le miał a wywró cone oczy jak narkoman w ekstazie. Wę drowaliś my po muzeum jakieś cztery godziny, moż e dł uż ej.
Wyszliś my z muzeum i skierowaliś my się w stronę drugiego celu - Wallraf i Richartz Museum (Wallraf-Richartz-Museum). Wę drują c ulicami, udaliś my się do Ratusza i zobaczyliś my duż ą liczbę panien mł odych, goś ci z kwiatami i balonami, stangreta w powozie cią gnię tym przez biał e konie. Był pią tek i nowoż eń cy malowali w ratuszu. Kiedy fotografował em uciekają cą pannę mł odą , zauważ ył a mnie i coś do mnie krzyknę ł a (mam nadzieję , ż e wł aś nie się przywitał a). Każ da nowo podpisana para został a posypana pł atkami ró ż i wrę czona prezentami.
Moją uwagę zwró cił y dwie wysokie blondynki, 35-40 lat, niebieskie marynarki, granatowe spodnie, wł osy starannie wyż elowane, ś lady solarium na twarzach, nieprzyzwoity opis ich wyglą du umkną ł.
- Gudiku! ! Patrz co! Prawdopodobnie przyjaciele pana mł odego. Gdzie jest panna mł oda?
Prawdopodobnie się ukrywa!
Godzinę pó ź niej, siedzą c na tarasie widokowym w Muzeum Wallraf i Richartz i patrzą c z wysokoś ci na Katedrę i Ratusz, przed nami pojawił się nastę pują cy obraz: goś cie wyszli z Ratusza i zaczę li gratulować tym samym dwó m mę ż czyznom w niebieskich kurtkach, zaczę ł a robić z nimi zdję cia i dawać im prezenty.
- Hej, mamo, ale panny mł odej nie ma! Oni są niebiescy! ! ! Byliś my ś wiadkami gejowskiego ś lubu! ! ! O_o
- Witamy w Germani Kochanie! Mał ż eń stwa osó b tej samej pł ci są tutaj dozwolone!
A wię c o wysokoś ci - Muzeum Wallraf i Richartza w Kolonii jest jedną z najstarszych i najwię kszych sal wystawowych w Niemczech. Wejś cie 9.50 euro.
Mieś ci najwię kszą na ś wiecie kolekcję malarstwa ś redniowiecznego, zwł aszcza prac „szkoł y koloń skiej”, a takż e duż y zbió r prac graficznych. Centralne miejsce zajmuje sekcja malarstwa sztalugowego ś redniowiecza i koloń skiego od 1300 do 1550 roku. i sztuka renesansu. Barok reprezentują arcydzieł a Rubensa i Rembrandta oraz sale z XIX wieku. poś wię cony okresowi romansu, realizmu i impresjonizmu. Wystawione są ró wnież kolekcje i rzeź by Gerarda Corbo. Ogromna iloś ć obrazó w o tematyce biblijnej, stare ikony. Obrazy klasykó w są tak realistyczne, ż e każ dy efekt 3D traci sens. Pł ó tna są ogromne, na twarzach widać najmniejsze zmarszczki. To niesamowite obrazy, bezcenne zaró wno pod wzglę dem ceny, jak i zabytku kulturowego. Nie umieją tak rysować ! Od razu udał o nam się trafić na wystawę - Do or Die. Kondycja ludzka w malarstwie i fotografii.
Wystawa czynna do 9 stycznia 2011 (jeś li ktoś ma czas) =) Gł ó wną ideą ekspozycji jest pokazanie, jak zmienia się percepcja, kompozycja i formuł a patosu dawnego malarstwa w czasie teraź niejszym poprzez poró wnanie malarstwo i wspó ł czesna fotografia. Mó wią c najproś ciej, wykonuje się stare zdję cie i na jego podstawie powstaje nowe zdję cie inscenizowane. Sł ynne zdję cie „Dziewczyna w czepku” został o zastą pione obrazem „Dziewczyna w torbie na gł owie”. Prezentowane są prace Anny i Bernarda Blumó w i Borysa Michajł owa oraz wielu innych. Niesamowita ekspozycja!
Cał kowity czas spę dzony w DWÓ CH muzeach wynió sł okoł o 7-8 godzin. Oczy miał niesamowicie upieczone, bo skwapliwie zaglą dał y do każ dego zdję cia, gł owa krę cił a mu się z braku powietrza. Usiedliś my w pierwszej kawiarni, któ ra wpadł a nam w oko i zamó wiliś my ogromny deser z karmelu i lodó w amaretto oraz, có ż , cappuccino (na kofeinę , któ ra poruszy mó zg). Emocje był y burzą . Nigdy nie miał em takiego nasycenia kulturowego!
Nasi rodacy znowu siedzieli przy stole i pili szampana =)
Zakoń cz dzień zakupami! Kupiliś my wiele pię knych rzeczy i pamią tek dla bliskich. Chcieli wejś ć do pubu, ale zostaliś my pokryci deszczem i pognaliś my do domu jak mokre kurczaki. Wpadliś my do sklepu po piwo i od razu dwó ch Niemcó w przylgnę ł o do nas, dł ugo pró bował o nam coś powiedzieć po niemiecku (są dzą c po iloś ci wina, któ re kupili, najwyraź niej nie mó wili o muzeach), ale my byliś my tak zmę czeni, ż e po prostu patrzyliś my, jak nie mieli nawet sił y powiedzieć „niht fershtein”. Po 10 minutach ich monologu i moim zdaniu „Czego oni od nas chcą ? „W koń cu zdali sobie sprawę , ż e nie jesteś my miejscowymi ludź mi i zadali sobie mnó stwo pytań: ” Gdzie? Ukraina? Odessa? Kijó w? Bardzo dobry". Och, ci pijani Niemcy! Turecka sprzedawczyni ś miał a się z nich i za nimi krę cił a palcem po ś wią tyni.
Rozdział.4
Wyjazd do Kijowa był o 8.00.
Zaczę liś my liczyć dostę pne monety - za mał o nawet na 1 bilet. Co robić ? ? ? Wszystko zamknię te i nie ma gdzie wymieniać . Nieopodal na ł awce usią dzie Murzyn. Gudik odpycha mnie na bok i prosi o wezwanie pomocy. Obudź TEN cud. Uś miecha się , resztki ciasteczek na ustach, wyraź ny zapach oparó w! Mó wi „Potrzebujesz karty kredytowej, wł ó ż ją do dziury! ”. Wyjmuję swoją MasterCard (naiwny gł upiec), staramy się wł oż yć , maszyna przeklina nas, rozumiemy, ż e nie pasuje. Murzyn, widzą c, ż e nie ma sensu, traci zainteresowanie karabinem maszynowym i zyskuje zainteresowanie w postaci księ ż y Gudiki. I zaczynamy: „Ską d jesteś ? Dlaczego miał byś odlecieć ? Zostać ! Nastę pnie leć ! ”. Gudik, czują c, ż e bę dzie teraz zamach na jej bezcenny tył ek, daje mi sygnał alarmowy. Ł apiemy walizkę i lecimy ze stacji na ulicę.
O 05.30 godz. Postanawiamy spieszyć się pieszo do Dworca Centralnego. Gdy pę dziliś my z walizką na pagó rek, kilka razy zaproponowano nam kontynuowanie imprez z lokalnymi muchacho. O 05.
47 byliś my na stacji. W koń cu dostaliś my bilety na kolejny pocią g S13 na 06.12. Wyjś cia nie był o, rejestracja i tak koń czy się za 40 minut, musieliś my zdą ż yć . Na peronie czekał na nas Shock-2: niesamowita liczba pijanych, nać panych towarzyszy. Jednemu egzemplarzowi udał o się wydostać z samochodu i wpaś ć mię dzy pocią g a peron. Inni spali wł aś nie tam. Jedna firma zachowywał a się absolutnie gł upio - krzyczeli, skakali, rż ał y, tarzali się po podł odze. Wszyscy turyś ci (tylko z tego peronu jechał pocią g na lotnisko) patrzyli na nich w szoku. Oczywiś cie nie ma prostego alkoholu. Zaskoczony brakiem policji. Przez wszystkie dni nigdy nie widzieliś my policjantó w, tylko 2 radiowozy stoją ce samotnie w tym samym miejscu - puste.
Na lotnisko dotarliś my okoł o 06:30. Udał o nam się zgubić w terminalu D i cudem udać się prosto do stanowiska odpraw naszego lotu. Zrobiliś my to. Lot był spó ź niony.
Po raz pierwszy w ż yciu oboje mieliś my radoś ć powrotu do DOMU.
Tak bardzo dziwne. Jak moglibyś my nie lubić Niemiec? Duż o bezdomnych, byli wszę dzie. Duż o punkó w, „nieformalnej” mł odzież y, pijanej, brudnej. Opró cz turystó w, Turkó w i Arabó w wydawał o się , ż e w Niemczech nie ma Niemcó w. Być moż e jest to problem duż ego miasta, ale wiedzą c, ilu naszych imigrantó w mieszka tam iw mał ych miejscowoś ciach, pojawia się pytanie: „doką d poszli Niemcy? ”.