Chaos na granicy
11 lipca tego roku poleciał do Santiago na kolejny lot na Wyspę Wielkanocną . Podczas sprawdzania dokumentó w celnik (czy jak to tam nazywają ) zabrał mó j paszport i prawo jazdy i gdzieś wyjechał . Wró cił po okoł o dziesię ciu minutach i poprosił , ż eby z nim pojechać . Na moje pytanie - o co chodzi? odpowiedział , ż e to rutynowa kontrola. Zaprowadził mnie do pokoju policji i poprosił , ż ebym poczekał a. Z tego pokoju wyszli policjanci z karabinami maszynowymi, a przez pó ł przezroczystą szybę pokoju widać był o, ż e ludzie są wprowadzani i pobierano odciski palcó w… Siedział em okoł o dziesię ciu minut, po czym ten celnik i policjant podszedł do mnie. Zaczę li dowiadywać się , w jakim celu przyjechał em do Chile i czy mam przyjació ł w Santiago. Odpowiedział em, ż e już tł umaczył em celnikowi, ż e dzisiaj mam zwiedzanie Santiago, a jutro lecę na Wyspę Wielkanocną . Odpowiedział też , ż e to mó j pierwszy raz w Chile i nie mam tu przyjació ł . Wyszli.
Wyszli ponownie jakieś dziesię ć minut pó ź niej i poprosili o pokazanie biletó w. Pokazał em im komplet biletó w. Znowu wyszli. Wyszli jakieś pię ć minut pó ź niej, odprowadzili mnie na posterunek celny, gdzie celnik, nawet nie patrzą c na moją kartę emigracyjną , któ rą wypeł nił em w samolocie, podbił mó j paszport i wydał wizę .
Ogó lnie sytuacja był a dla mnie wyją tkowo nieprzyjemna. Ci dwaj widzieli, ż e mam w paszporcie gł ó wnie Amerykę Ł aciń ską i prawdopodobnie nie ma mnie też w bazie danych Interpolu. Nie rozumiem, dlaczego turysta (goś ć ) musiał dział ać na nerwy i psuć wraż enie kraju? ! Oto taka chilijska „goś cinnoś ć ”…
A Wyspa Wielkanocna to bajka! ! !