Podróż przez Amerykę Południową. Boliwia
Boliwia
Poprzednia historia o Argentynie tutaj.
Sió dmego dnia w drodze, nieważ ne jak był o cię ż ko, przekroczyliś my granicę , opuszczają c pię kną Argentynę . Most już się skoń czył , ale pieczą tki wjazdowej nigdzie nie ma. Coś jest nie tak, Boliwia już jest w pobliż u. Okazuje się , ż e wjechaliś my do kraju nielegalnie. A jest policjant, podję to rozpaczliwą decyzję o poddaniu się ł asce wł adz, jeś li dadzą nam nie wię cej niż.7 dni, to jeszcze bę dziemy mieli czas na samolot powrotny. Policjant przywitał nas garś cią hiszpań skich tekstó w, po cichu pokazał em mu wizę bez pieczą tki, stró ż prawa, uważ nie patrzą c na paszport, powiedział : „Ooooo…” Zanikają cym tonem brzmiał o jak 10 lat przecię tnego reż imu. Policjant cicho wskazał na granicę i wskazał palcami, ż e w pobliż u są dwa okna. Znowu sł upek, znowu ostatni metr od sł upka z Argentyną i jesteś my bezpieczni, na neutralnym terenie mię dzy dwoma oknami. Czyli podwó jne 2. Do koń ca Argentyny był metr, a oto drugi raz pierwszy krok na ziemi Boliwii, ale z pieczą tkami.
Villazó n
Temperatura 20oC
Wysokoś ć : 3450m
Loty za: 6
Przesuwa się do tył u: 3
Nie mniej się tu dział o, wszystko był o pomieszane, wszę dzie tł umy, wszystko był o kolorowe i wszyscy coś robili. Przydroż ne lamy został y zastą pione przez ś winie. Taksó wka, musimy jak najszybciej dostać się na kolej. Taksó wkarze kategorycznie odmawiają zrozumienia, czym jest pocią g i jak robi „tu-tu”. Na szczę ś cie na kartach migracyjnych był a mał a ikona pocią gu, a cena od razu okazał a się wynosić.40 bolivianos (80 UAH), choć kraj nie powinien być drogi. Inni taksó wkarze nawet nie wiedzą , ż e pocią g istnieje. Dobra figi z nimi, chodź my za 80, ale po prostu idź proszę . Jechaliś my cał e 3 minuty, ale kiedy wyją ł em dwa banknoty po 20 każ dy, kierowca wzią ł tylko jeden, nie mó gł znaleź ć reszty i oddał dziesię ć . Okazuje się , ż e opł ata za przejazd wynosił a 14 boliviano, a ponieważ taksó wkarz nie miał reszty, odpisał dla nas 4 boliviano (8 UAH). Szczerze mó wią c, taka ż yczliwoś ć taksó wkarza dworcowego nie tylko nas poruszył a, ale też radykalnie zmienił a pierwsze wraż enie Boliwii. Pomimo tego, ż e krajowi daleko do bogactwa, taki czyn taksó wkarza po prostu zabił wszystkich taksó wkarzy na ś wiecie. Idziemy obejrzeć bilety na pocią g i okazuje się , ż e pocią g, któ ry kursuje raz dziennie, odjeż dż a o 15:30, a teraz… Najbardziej ekscytują cy moment…. 16:00, ale czas w Boliwii to godzina inna niż w Argentynie…. Wow, teraz jest dopiero 15:00. Szczerze mó wią c, był nie tylko mocny, ale bardzo mocny. Dzień do stracenia w Villazó n to najgorsza rzecz, jaka moż e się przydarzyć w przypadku straconych dni. Wię cej do kasy! Ale kasa jest zamknię ta, wszyscy mają bilety, pocią g jest zamknię ty na peronie, ale kasy nie ma. Hej, nie moż emy tu zostać , gdzie jest kasjer? W odpowiedzi garś ć tekstu po hiszpań sku. Dobra, chodź my poszukać personelu. Jedynym personelem jest dziewczyna sprzedają ca bilety do toalety. "Przepraszam, proszę kupić bilety. " A potem dziewczyna odpowiedział a po hiszpań sku tak wyraź nie, ż e zrozumiał a wszystko w najdrobniejszych szczegó ł ach. Bę dą bilety, nie martw się , kasjer przyjdzie przed wyjazdem i wszystko sprzeda. Kasjer przyszedł o 15:30, sprzedał wszystkim bilety, pocią g odjechał pó ł godziny pó ź niej. Pocią gi był y raczej jak dwa ró ż ne, ale był y ze sobą poł ą czone. Wychodzimy na peron, rozkwitają c szczę ś ciem, ż e dwudniowy najtrudniejszy odcinek ś cież ki rozwiną ł się niczym puzzle. Na peronie babcia sprzedawał a kompot z suszonych owocó w w wielkich szklanych kubkach. Po wypiciu kompotu babcia nalegał a, ż ebym jadł suszone owoce - jabł ko od doł u. Po wypiciu zdał em sobie sprawę , ż e szklanka nie jest jednorazowa, moja babcia od razu wypł ukał a ją w jakimś wiadrze.
A ceny po Argentynie są po prostu bajecznie niskie. Po zaopatrzeniu się w ró ż nego rodzaju nishtyaki u mojej babci, zał adowaliś my się do pocią gu na siedzą co. Tory był y tylko w jedną stronę i bardzo krzywe. Podczas podró ż y czuł em się , jakbym jeź dził na wielbł ą dzie. A wię c 11 godzin. Niestety choroba gó rska stawał a się coraz bardziej dotkliwa. Już nie dał o się wytrzymać z bó lem gł owy, zaczę ł y narastać mdł oś ci, a ja nadal jeź dził em na tym wielbł ą dzie.
Niskie niebo nad Boliwią
Po 5 godzinach na przystanku Tupitsa nastą pił pó ł godzinny przejazd. Aby nic się nie utknę ł o, poprosiliś my jakiegoś nieznanego Boliwijczyka, aby zaopiekował się nimi podczas spaceru po stacji. Nasze rzeczy nie został y skradzione : ) Począ tkowo ten sam pocią g był reklamowany w telewizji w pocią gu i tyle razy z rzę du, ż e już myś lał am, ż e to najlepszy pocią g na ś wiecie. Konduktor ubrany tematycznie sprawdzał bilety, a sprzedawca przynió sł lokalny przysmak – galaretkę . Có ż , nie rezygnuj z ż elek.
W telewizji leciał y filmy. Najpierw obserwował em, jak Hiszpanka Rimbaud dostał a się do wię zienia, potem po kró tkiej drzemce obudził em się , gdy superman uratował autobus, a Dasha obudził a się na koń cu i powiedział a, ż e dziewczyna w koń cu wycią gnę ł a przewody i nie mogli oż ywić te roboty. Wkró tce nasza karawana wielbł ą dó w pojechał a cał kowicie w gó ry, a miejscami mijał y niesamowite krajobrazy. Robił o się pó ź no w nocy i okna zaczynał y się zaparowywać . Co wię cej, stał o się jasne, ż e daleko im do pocenia się z upał u. Intuicja podpowiadał a, ż e czas ubrać się tak ciepł o, jak to tylko moż liwe.
Uyuni
Standardowa babcia
Temperatura 5oC
Wysokoś ć : 3650m
Loty za: 6
Przesuwa się do tył u: 4
O drugiej nad ranem ogarną ł nas pię ciostopniowy chł ó d. Dobrze, ż e w naszych plecakach był y też dwa komplety ciepł ych ubrań . Planują c wyjazd nie wierzyliś my, ż e uda nam się pokonać ten dwudniowy odcinek odpowiednio w dwa dni, wszystkie hotele został y przesunię te o kilka dni do przodu i odpowiednio po przyjeź dzie bę dziemy szukać hoteli z tego miejsca. Na naszej trasie obliczono też , ż e ten pocią g jest pocią giem nocnym i spę dzimy w nim noc, ale w obliczeniach był bł ą d. A do taksó wkarza jedzie taksó wka, powiedział em, ż e potrzebujemy hotelu. Taksó wkarz bez wię kszego wysił ku wskazał nam kierunek do najbliż szego hotelu.
Wyobraź sobie, ż e wczoraj rano byliś my w Buenos Aires. W dwa dni pokonaliś my heroiczną trasę : Buenos-Salta-Pulmamarca-Jujuy-Tilcara-La Chiaca-Villazó n-Uyuni
Wchodzą c do hotelu cena okazał a się o 30 proc. niż sza niż przy rezerwacji, a udogodnienia są lepsze. Pokó j znajdował się na trzecim pię trze, ale ponieważ byliś my w gó rach, wspinaczka był a bardzo trudna. Z rozrzedzonego powietrza i odpowiednio niskiego ciś nienia atmosferycznego wszystkie rurki szamponu pę kł y i wyciekł y do torby. Nad ranem gó rska choroba zmruż ył a oczy tak mocno, ż e jasnozielona Dasha dosł ownie poprowadził a mnie za rę kę . Aby choroba ustą pił a, należ y pilnie obniż yć wysokoś ć , a zgodnie z naszym planem na przyszł y tydzień kag be jest cał kowicie odwró cony. I nie ma do czego zejś ć , najbliż sze miasto nie jest na najwyż szym poziomie, to Salta, oddalone o dwa dni lub 20 godzin lotó w z trzema przesiadkami. Nastę pnie trzeba był o szybko znaleź ć biuro podró ż y i udać się na wycieczkę na sł one bagna. Wycieczki zaczynają się o 10:30. Mamy kilka godzin. Otwieramy drzwi hotelu i pierwsze, co widzimy, to tł um przewodnikó w i wszyscy krzyczą „Solar de Uyuni! ”, Chwilę pó ź niej jesteś my już w biurze kupują c wycieczkę . Tak, znalezienie biura podró ż y zaję ł o okoł o 5 sekund. Przewodnik ze zł otymi figurkami i felgami w zę bach rozł oż ył przed nami mapę tras i zaproponował trzydniową wycieczkę , w okolicach trzeciego dnia trasy zobaczył em znak powyż ej 4000 m. „Powiedz mi, czy tam jest ambulans, jeś li w ogó le, czy jest? Dziewczyna uważ nie przyjrzał a się mojej cerze i prawdopodobnie zorientował a się , ż e przed nią siedzi prawdziwa osoba, a nie duch o bladej twarzy. . „Myś lę , ż e wystarczy ci dwudniowa wycieczka”. Najwyraź niej wyglą dał em tak ź le, ż e nawet chę ć zarabiania pienię dzy na tym tle zniknę ł a. „Gdzie idziesz dalej? La Paz czy Ouro? Od razu wystawimy Ci bilety autobusowe, a po powrocie bę dziesz mó gł rozpoczą ć podró ż ”. W Boliwii wszystko okazał o się prostsze niż nam się wydawał o. Przecież na trasie był y naprawdę dwa gł upie momenty, jak od razu udać się na sł one bagna, a po powrocie, ż eby nie zmarnować dnia, od razu jechać dalej. Mieszkań cy Uyuni są podzieleni na dwie grupy, niektó rzy sprzedają wycieczki, a inni okulary ś wiatowej marki. Kupiwszy sobie szklanki najfajniejszej marki za 30 bolivianos (60 UAH), byliś my w peł ni przygotowani na podbó j najwię kszego sł onego bagna na ś wiecie.
Choć jeszcze nie gotowy, najpierw do apteki. Przywitał nas dobroduszny Hiszpan, od razu był o jasne, ż e nasz dialog nie rozpocznie się po angielsku. Wskazał em na swoją bladą twarz i uł oż ył em gó rę rę kami. „Si si! ” Farmaceuta wycią gną ł spod lady duż e pudeł ko tabletek, na któ rym narysowano ogromną gó rę . Wspaniale. Teraz zajmijmy się instrukcją uż ytkowania. Udawał em, ż e jem ł yż ką , ona pokazał a trzy na palcach, a potem od razu podsumował em po hiszpań sku „Tres, uno dias? ” w odpowiedzi usł yszał em "Si! " Oto chwila, jeś li chcesz ż yć , bę dziesz mó wić dowolnym ję zykiem. A teraz jesteś my zdecydowanie gotowi. Ciekawostka, 82 dni temu byliś my na sł onych bagnach, któ re uważ ane są za drugie co do wielkoś ci na ś wiecie. W ogó le coś nas wcią gnę ł o na sł one bagna. Ale tunezyjskie sł one bagna nie wyró ż niał y się niczym w poró wnaniu z tym cudem ś wiata. Wsiadamy do sześ ciomiejscowego jeepa i ruszamy w trasę . Dwó ch facetó w siedział o w pobliż u i zaproponował o zapoznanie się , w odpowiedzi usł yszeli od nas kró tką biografię każ dego z nich, powiedział em im, ż e obaj są z Francji, obaj mają po 27 lat, a facet był moim imiennikiem - Andreo! Zdziwienia nie da się wyrazić sł owami, być moż e dar jasnowidzenia został otwarty z wysokoś ci, albo po prostu zapamię tał em dane z dziennika rejestracyjnego na wycieczkę . Ale Andreo po prostu okazał się dziewczyną (Audrey), a nie facetem, jasnowidzenie był o niewyraź ne.
Sł oneczna de Uyuni
„Bon amigos! ” powiedział nasz kierowca i rozpoczą ł swoją hiszpań ską trasę . Naszym pierwszym przystankiem był cmentarz lokomotyw. Wszyscy się bawili i robili zdję cia, ale konkretnie myś l, ż e wspinał am się na takie gó ry dla starych pocią gó w trochę mnie zabił a. Ale dosł ownie za pó ł godziny piguł ki zaczę ł y dział ać i znó w zaczą ł em stawać się mę ż czyzną . Tabletki nie zlikwidował y cał kowicie bó lu gł owy w gó rach, ale wszystkie inne objawy został y w peł ni wygaszone. Pocią gi miał y ró ż ne formy i przeznaczenie, każ dy znajdzie coś dla siebie. Po przejś ciu z lokomotywami pospieszyliś my dalej.
Byliś my na sł onych bagnach w porze suchej i nie był o tam lustrzanych ró wnin. Począ tkowo sł one bagno był o gliniaste i niezbyt imponują ce. Potem był postó j na lunch, któ ry był przygotowywany wył ą cznie przez kierowcę i przykrywał polanę w bagaż niku samochodu. Potem był jakiś pomnik, jakiś wyś cig, ale nie o to chodzi. Potem jechaliś my dł ugo i zaczą ł em zasypiać ze smutnymi myś lami „A po to jeź dziliś my za ć wierć Ameryki Poł udniowej?? ? ” Po 40 minutach Dasha budzi mnie i entuzjastycznie krzyczy coś z radoś ci: „Teraz przestaniemy i moż emy zrobić zdję cie, sł yszysz? Obudź się , spó jrz! Wszelkie wą tpliwoś ci natychmiast zamienił y się w zachwyt, za oknami samochodu był y niekoń czą ce się pł ó tna ś nież nobiał ej pustyni pokrytej mał ymi sześ cioką tnymi plastrami miodu (patrz pierwsze zdję cie). Kierowca zatrzymał się i wszyscy pospiesznie wysiedli z samochodu. Uczucia prawdopodobnie był y takie same, jak podczas spotkania z piramidami lub Taj Mahal. Jest niesamowicie pię kny! Musisz zrobić zdję cie, nie, najpierw musisz polizać ziemię i upewnić się , ż e só l jest sł ona, nie, lepiej zrobić zdję cie od razu, jak liż ę ziemię . Liczba fotografii był a tak duż a, ż e ich wyliczenie zaję ł o duż o czasu. Nie moż na był o zobaczyć wystarczają co duż o tego pię kna, chciał em dosł ownie wszystko zjeś ć oczami. Wszyscy zostali już sfotografowani, a zwł aszcza dwoje Boliwijczykó w, któ rzy nigdy nie wysiedli z samochodu, ale wcią ż nie moż emy przestać na to patrzeć . Chodź my zobaczyć , co dalej. Nastró j był cał kowicie pozytywny. W dalszej czę ś ci programu był o zameldowanie w hotelu, ale hotel nie jest prosty, jest cał kowicie zbudowany z blokó w solnych i wszystko w ś rodku jest ró wnież z soli, a nawet só l sypka na podł odze.
Sł ony hotel, uś miech nie wyszedł , ale zdję cie jest jedyne)
Boliwijczycy w hotelu natychmiast pró bowali dokonać oszustwa na temat pokoi trzyosobowych. Kiedy byli przekonani, ż e nikt nie bę dzie mieszkał w pokoju trzyosobowym, zaczę li mó wić coś po hiszpań sku, a na koniec bł ysnę ł o sł owo „boliviano”. Dasha natychmiast zrozumiał istotę i wcisną ł się w hiszpań ską melodyczną mowę w nie mniej melodyjnym ję zyku ukraiń skim. Tak, to znaczy, ż e postanowili hodować dla pienię dzy, zobaczmy kto wygra. Zaczą ł em wywierać presję na drugą stronę i domagać się zwrotu wszystkich pienię dzy za trasę i natychmiastowego zwrotu do Uyuni. Po takiej turze wszystkie pokoje trzyosobowe nagle stał y się dwó jkami, a dobroduszny wł aś ciciel zaszczepił wszystkim, ale po drodze powiedział coś do Francuzó w. Wtedy Francuz powiedział mi, ż e wł aś ciciel powiedział : „oczywiś cie każ dy moż e się wprowadzić bez ż adnych dodatkowych opł at, ale jeś li nagle chcesz dopł acić , moż esz to zrobić pó ź niej”. Powiesił am sobie kolejny wirtualny medal : ) Nasz hotel znajdował się u podnó ż a uś pionego wulkanu. Wyszliś my z hotelu, ż eby się rozejrzeć . Wyspa wulkaniczna był a duż a i otoczona sł onymi jeziorami.
Tutaj widoki był y jeszcze pię kniejsze niż godzinę temu w centrum sł onych bagien. Był o też biał e sł one bagno, zielona roś linnoś ć wokó ł jezior i dzikie flamingi, któ re krą ż ył y po jeziorach. Z widoku panoramy tak zawsze wyobraż ał em sobie Australię . A stado lam natychmiast postanowił o zrobić ze mną selfie.
Cał a ta zieleń na tle wielobarwnego krateru jest w jakiś sposó b ultrapię kna. Doznaliś my ogromnej euforii, droga sześ ciu lotó w i czterech przepraw był a warta zobaczenia.
Każ da minuta spę dzona w tym raju był a doceniana. Podczas spaceru spotkaliś my chł opakó w, któ rzy grali w coś zabawnego na banjo poś rodku sł onych bagien i poczę stowali nas ciasteczkami. Bez wzglę du na to, jak bardzo zbliż aliś my się do flamingó w, ta sama liczba flamingó w nie zbladł a od nas. Ale coś był o przed nami! To był prawdziwy dinozaur! Musiał em podnieś ć rę ce na nogi i biec tam, gdzie spojrzę moje oczy.
Wkró tce sł oń ce zniknę ł o za horyzontem iw cią gu kilku minut przyjemne ciepł o zniknę ł o. Temperatura spadał a w bardzo szybkim tempie. Mroź ne powietrze zaczę ł o przenikać cał e ciał o. Szliś my z maksymalną prę dkoś cią w kierunku hotelu. Gdy szliś my, wszystko stawał o się zł owieszczo ciemne i zimne.
A w hotelu czekaliś my na mię dzynarodową kolację . Oczernialiś my Francuzó w, ż e nigdy nie pró bowali ł ap ropuchy i wymienialiś my wraż enia od pierwszego dnia. Wieczorem namó wił em Dashę , aby wyszedł popatrzeć na gwiazdy pó ł kuli poł udniowej. Ale zł owieszcza ciemnoś ć i nierealny dubar nie pozwolił y nam iś ć . Ale Droga Mleczna wyglą da spektakularnie niż nasza. Zanurzaliś my pienią dze w ró ż nych schematach najlepiej jak potrafiliś my. Buty Dashy zamoczył y się gdzieś na jeziorach, a dolary trzeba był o wysuszyć .
Oligarcha odpoczywa
Wczesnym rankiem pojechaliś my jeepem na wulkan. Oczywiś cie zdawał em sobie sprawę , ż e wzrost roś nie i co moż e z tego wynikną ć , ale nie mogł em się powstrzymać . Samochó d zabrał turystó w na warunkowy taras widokowy i powiedziano nam, ż e do krateru jest 2.5 godziny, ale na sam szczyt okoł o czterech godzin w jedną stronę . O tak, zabrali nas też do jakiejś jaskini, pokazali nam ludzkie szkielety i wyjaś nili wszystko po hiszpań sku w przystę pny sposó b. Jak pisał em wcześ niej, w Uyuni na wysokoś ci 3650 m, już trudno był o wspią ć się nawet na trzecie pię tro. A potem jest jak wulkan i musisz liczyć na problemy zdrowotne. Im wyż ej się wspinasz, tym pię kniejsze otwierają się horyzonty pustyni.
Na wysokoś ci okoł o 4300 z oczu zaczę ł y spadać gwiazdy, a z rozrzedzonego tlenu zaczą ł pojawiać się księ ż yc. Nie odważ yliś my się wspią ć wyż ej. Był a kolejna pró ba, ale zakoń czył a się tak samo. Jeszcze w gó rach jest cią gł a zadyszka, warto trochę szybszy krok, potem wstajesz, odsuwasz się od zadyszki. Podziwiają c horyzonty, zeszliś my do jeepa. Po obiedzie w hotelu solnym pojechaliś my na wyspę kaktusó w. Ogó lnie rzecz biorą c, to cał kiem zabawne, ż e trzeba jechać na wyspy, a nie pł ywać .
Wł aś ciwie to stoję bardzo blisko lewego kaktusa.
Iloś ć kaktusó w i ich wielkoś ć jest naprawdę imponują ca. Moż esz znaleź ć kaktusa na każ dy gust. W kreskó wkach zawsze rysują kaktusa z trzech ró wnoległ ych gał ę zi o ró ż nej dł ugoś ci. Bez wzglę du na to, jak bardzo się staraliś my, nie znaleź liś my tego wś ró d setek kaktusó w. Bę dą c na sł onych bagnach, jesteś po prostu zdumiony tymi wszystkimi naturalnymi zjawiskami. Mimo nocnego chł odu nasze twarze był y już spalone i do tego stopnia, ż e dotknię cie naszych twarzy naprawdę bolał o. Ale to jeden z nieuniknionych faktó w dotyczą cych sł onych bagien.
Pizań ski kaktus
Za kilka dni miał a zaczą ć się nasza trasa w Peru, ale u nas był a bardzo powierzchownie opracowana. Trzeba był o pilnie spotkać się z turystami, któ rzy tam byli, ale wię kszoś ć , tak jak my, szł a tylko w tamtym kierunku. W drodze powrotnej wsadzili nas do jeepa inni faceci, któ rzy wł aś nie wró cili tydzień temu z Peru. Mieliś my pó ł torej godziny w drodze na pogawę dkę , chł onę liś my dosł ownie każ de wypowiedziane przez nich sł owo i szybko zapisywał em notatki na tablecie. W cią gu pó ł torej godziny nasza trasa zmienił a się diametralnie nie tylko w Peru, ale takż e w Boliwii, ponieważ chł opaki byli tam już kilka razy i mogli poró wnać co i gdzie jest pię kniejsze. Po drodze zatrzymaliś my się też , aby spojrzeć w oczy sł onych bagien, któ re był y mał ymi bulgoczą cymi gejzerami. Hiszpan powiedział , ż e jeś li wł oż ysz tam rę kę , to bę dzie wyglą dać mł odziej. Wł ó ż grecką rę kę do rzeki.... W rezultacie stoję z biał ą od soli rę ką . O 17:00 wracamy do Uyuni. Chciał bym podsumować tę wycieczkę osobno. Czuł em się już orzeź wiony i mogł em wyjechać na trzy dni, ale istniał o ryzyko, ż e nie zdą ż ę dotrzeć na lotnisko w Limie.
Gdybyś my nie zł apali samolotu
Zdecydowanie musisz jechać , nawet jeś li jest pora sucha. Taka wycieczka kosztuje 150 USD za dwoje na dwa dni z zakwaterowaniem i wyż ywieniem. Moż esz znaleź ć taniej, jeś li masz czas na szukanie. Szczegó lnie trudno jest przylecieć do Boliwii samolotem, wię c najlepiej się tam dostać z Argentyny, przez La Chiaca.
O 20:00 wsiedliś my do nocnego autobusu do stolicy La Paz. W La Paz pierwotnie planowaliś my ś miertelną wycieczkę rowerową , ale postanowiliś my ją odwoł ać ze wzglę du na jej specyficzne zdrowie i wygodę . Nasza droga ś mierci czekał a na nas w tym autobusie. Zanim autobus ruszył , Dasha poszł a do toalety, a ja postanowił em pó jś ć pó ź niej. Ale gdy tylko autobus ruszył , przypomniał am sobie historię innych turystó w o tym, jak dwie Japonki w toalecie nie radził y sobie z nieważ koś cią . Autobus jechał autostradą przez pierwsze pię ć minut, a potem skrę cił na pustynię i pę dził wzdł uż nieprzejezdnoś ci. Wszystko dziko się trzę sł o. Poszedł em do toalety, któ ra był a na pierwszym pię trze. To naprawdę wstrzą snę ł o tak bardzo, ż e nie chodzi o to, ż e nie moż na się skoncentrować - tak naprawdę nie ma grawitacji. Jako astronauta starał em się z cał ych sił naprawić cztery ś ciany, ale to był a anrial. Nie moż esz iś ć do toalety w kosmosie. Po pię ciu minutach walki poddał em się i wró cił em na swoje miejsce. Po pó ł godzinie postanowił em powtó rzyć wyczyn, ale wynik jest taki sam. Od trzę sienia autobusu okna zaczę ł y się otwierać i mroź ne powietrze pró bował o się przedostać . Okno został o zablokowane techniką inż ynierską , ale potem zaczę liś my doganiać drugi autobus, któ ry wywoł ał za nim burzę piaskową . Powietrze pachniał o skoncentrowanym kurzem. W pobliż u jakiś mę ż czyzna poś wiecił mi telefonem jak reflektor prosto w moje oko. Ponieważ mieliś my te same androidy, pokazał em mu, jak wył ą czam jasnoś ć w telefonie, a on zrobił to samo, tutaj to IT ł ą czy ludzi. W pewnym momencie jakaś rodzina zaczę ł a wbijać się w przednią szybę , ż eby kierowca na pierwszym pię trze usł yszał i się zatrzymał . Kierowca był za ś cianą , co oznaczał o, ż e pasaż erowie nie mieli do niego dostę pu. Kierowca zatrzymał się i otworzył drzwi, rodzina wysiadł a pierwsza, a ja wyskoczył em za nimi z napisem „Poczekaj na mnie! ” Wreszcie się nie trzę sie. A dookoł a trochę popioł u wulkanicznego i pustynia, prawdopodobnie to samo sł one bagno. Zadowolony wró cił do autobusu i wł ą czył muzykę . Najważ niejsze tutaj był o przetrwanie do rana. Wkró tce muzyka ucichł a, a ja poszedł em spać...Zakleszczyliś my okno tak dobrze, ż e już nie był o tak, ż e mró z nie są czył się , nie był o już przeciekania powietrza.
O 6:00 rano wszyscy zaczę li się wstawać - Przyjechaliś my.
La Paz
Temperatura 8oC
Wysokoś ć : 3593m
Loty za: 6
Przesuwa się do tył u: 5
Był o tak zimno, ż e od razu potrzebowaliś my koca, któ ry zmieś ciliś my ró wnież w plecaku. Cel był prosty, trzeba był o wymyś lić , jak jak najszybciej udać się do Copacabany i faktycznie jechać . Kasy biletowe był y jeszcze zamknię te, wię c postanowił em spró bować szczę ś cia z taksó wką . Dasha został a ze swoimi rzeczami na stacji, grzeją c się pod kocem, poszł am szukać auta. Wiem tylko, ż e jazda trwa okoł o 4 godzin. I oto nadchodzą amigos.
- Przepraszam, muszę dojechać do Copacabany.
W odpowiedzi garś ć tekstu po hiszpań sku. Kierowca dał mi znak, ż ebym wsiadł do samochodu. No dobrze, usiadł em, gdzieś jedziemy, a Dasha został a na stacji i nawet nie podejrzewał a, ż e już gdzieś jadę . Uh…
- Jaka jest cena Copacabany?
W odpowiedzi coś takiego:
- Si-si.
W koń cu dowiedział em się , ż e taksó wkarz nie rozumie ani angielskiego, ani gestó w. W drugim tygodniu wyjazdu powstał a już dobra podstawa do zrozumienia ję zyka hiszpań skiego. Rozszyfrujmy to. Och, mó wi coś o Boliviano, ale ile? 40! (80 zł ). Coś jest nie tak, jak to 80 UAH za to, ż e woził nas przez 4 godziny, coś się nie zgadza. Potem dowiedział em się , ż e ta cena obejmuje ró wnież drogę powrotną...
Poniż ej znajduje się nasz dialog hiszpań sko-angielski:
-Czy na pewno wybieramy się do Copacabany, któ ra jest niedaleko Peru?
Kierowca potwierdzają co skiną ł gł ową .
- Jak dł ugo trwa jazda?
W odpowiedzi dowiedział em się , ż e jest teraz 6:20
- A ile to bę dzie w Copacabanie?
W odpowiedzi dowiedział em się , ż e teraz jest też.6:20.
Potem postanowił poś wię cić mnie szczegó ł om trasy, mó wią c, ż e teraz idziemy na cmentarz. Nie spodziewał em się takiego obrotu spraw.
- Po co mi cmentarz, proszę zabierz mnie do Copacabany, któ ra jest obok Peru.
- No tak, zaraz pó jdziemy na cmentarz.
- Czy Copacabana nie jest bardzo pię knym miejscem?
- No, oczywiś cie, amigo, przyjedziesz, zrobisz zdję cia wszystkiego tam, a my wró cimy. Dokł adnie wiem, co jest potrzebne na cmentarzu.
Wychodzi fajna historia, Dasha siedzi z rzeczami na stacji, jadę taksó wką na jakiś cmentarz z taksó wkarzem, któ ry po hiszpań sku mó wi gorzej ode mnie.
- Moja ż ona został a na dworcu, muszę wracać .
- Ok, wracamy po twoją ż onę i idziemy razem na cmentarz! Powiedziawszy Dashie, ż e udał o mi się już objechać La Paz i ż e musimy pilnie udać się na cmentarz, Dasha ró wnież wą tpił a w poprawnoś ć trasy. Kierowca musiał odmó wić .
OK, ś miał o. Poszedł em kupić herbatę , kosztował a 3 bolivianos (6 UAH)
Zaczę ł y otwierać się kasy biletowe iw pierwszej kasie powiedzieli mi, ż e bilety na dzisiejsze autobusy są już wyprzedane. Zapytał em:
- Czy naprawdę moż na się tam dostać taksó wką ?
- Po co ci taksó wka, zaraz otworzy się nastę pna kasa biletowa, mają bilety. Jestem pewien. Zauważ ył em, ż e dziewczyna mó wi po angielsku w najczystszej formie i postanowił em zapytać .
- Oto pytanie, chciał em wzią ć taksó wkę do Copacabany, ale pró bowali mnie zawieź ć na cmentarz?
- Tak, zgadza się .
Tutaj mó j mó zg prawie eksplodował , a dziewczyna kontynuował a.
- „Cementrio” to nazwa drugiego dworca autobusowego, z któ rego do Copacabany kursuje duż a liczba autobusó w miejskich.
Wszystko uł oż ył o się na swoim miejscu. Potrzebuję wię cej herbaty.
- 4 boliviano od Ciebie!
- Wię c to był o 3?
- To był mał y, ale naleję ci duż y. I rzeczywiś cie szklanka miał a pó ł litra.
A oto nasz autobus klasy VIP z Wi-Fi. Autobus jechał okoł o godziny, po czym kierowca wysiadł i odjechał . Po 40 minutach zrobił o się podejrzane, ale we wstecznym lusterku zobaczył em, ż e wł aś nie spotykają się z innymi kierowcami. Ach, ta pię kna boliwijska tradycja. Wkró tce za oknami zaczę ł o pojawiać się ogromne jezioro Titicaca. Widzą c jezioro Titicaca podczas podró ż y, oznacza to, ż e cał kowicie wjechał eś w gł ę biny Ameryki Poł udniowej. Wkró tce autobus wysadził wszystkich, przeprawiliś my się promem na drugą stronę . A potem autobus przejechał osobnym promem.
Autobus pł ywa
Po radosnym spotkaniu z autobusem wjechaliś my dalej w gó rską serpentynę . Wysokoś ć nie jest czymś , o czym nie myś lał em opadać , wię c i tak rosł o, a potem spadał o. Choroba wysokoś ciowa objawiał a się już gł ó wnie bó lem gł owy i zł ym snem, pozostał e objawy ustą pił y w cią gu 4 dni, a tabletki speł nił y swoje zadanie. Ale ciał o naprawdę przyzwyczaił o się do bó lu gł owy i to był o w tle. Dotarliś my do miasteczka nad jeziorem.
Copacabana
Temperatura 12oC
Wysokoś ć : 3841m
Loty za: 6
Przesuwa się do tył u: 6
A my idziemy coraz wyż ej… A jak wysoko poł oż one jest jezioro o dł ugoś ci linii brzegowej 1125 km. Był a okoł o 13:00, nasza pierwsza przerwa w podró ż y. Tego dnia pozwoliliś my sobie na odpoczynek, choć na trasie wł aś ciwie jeszcze mieliś my czas na wycieczkę , któ ra zaczę ł a się za pó ł godziny, ale postanowiliś my zrobić sobie przerwę . To był nasz dziesią ty dzień podró ż y, a my już jasno wyobraż aliś my sobie dalszą trasę iz przewidywalnoś cią.90%, ż e naprawdę mamy czas. Naprawdę udał o nam się pokonać nierealistyczną liczbę kilometró w w terenie w cią gu ostatnich kilku dni. Po drodze spotkaliś my turystó w, któ rzy byli w trasie od ponad trzech tygodni, a ich trasa skł adał a się z mniejszej czę ś ci naszej. Był a prawdziwa duma z szybkoś ci poruszania się ze zwiedzaniem zabytkó w. Tani hotel zaczą ł wznosić się do wszystkich w autobusie, wię c nie był o problemó w z zameldowaniem. Ale postanowiliś my tego dnia poczuć się jak major i wzię liś my hotel pó ł tora raza droż szy - za 160 bolivianos (320 UAH). Przede wszystkim poszliś my do restauracji i trochę zaznajomiliś my się z kuchnią meksykań ską , z jakiegoś powodu był a tam popularna, zamó wiliś my nachosy z dwoma rodzajami sosu mię snego, a takż e tradycyjną lokalną pikę macho.
Postanowiliś my wypić to wszystko z lokalnym popularnym napojem Inca Cola. Cola smakował a duchesse i miał a ż ó ł ty kolor. Mimo, ż e w stosunku do Uyuni wspię liś my się tylko 200 metró w, musieliś my się trochę przyzwyczaić do wysokoś ci, po godzinnym leż eniu w pokoju, a sł oń ce odbijają ce się w licznych odblaskach od wody wywierał o moralny nacisk na nasze oczy. Na godzinę sł oń ce zniknę ł o za chmurami i gó rami, a my ruszyliś my zwiedzać okolicę . Linia brzegowa rozcią gał a się poza miasto, wzdł uż egzotycznych zaroś li. W trasę wyruszyliś my w pią tkę : ja, Dasha i trzy psy - Yolk (vel Amigos), Squirrel (vel Tuzik, vel Sharik) i El Diablo (vel Buenos noches, vel El Corazon). Ile nas nie spacerował o, psy wiernie nam towarzyszył y. Spacer okazał się doś ć romantyczny, być moż e ze ś wiadomoś ci, ż e odpoczywasz, a dziś już nie musisz się martwić dalszą trasą . Wieczorem zjedliś my też doś ć egzotyczną lasagne i popiliś my ją herbatą na ś wież o zaparzonych liś ciach koki.
. W ogó le myś lał em nawet o przyniesieniu liś ci na pamią tki. A potem dowiedział em się , ż e poś wię cają nawet 10 lat na pró by)
Isla del Sol
Jezioro Titicaca
Rano pospieszyliś my na molo, ską d zabrał nas statek wycieczkowy. Nasza trasa prowadził a na wyspę sł oń ca. Mieliś my nadzieję , ż e bę dzie tam wię cej sł oń ca niż w ten ponury mglisty poranek na lą dzie. W cał ym tym pomyś le trochę przeraż ał o, ż e nasz autobus odjeż dż a o 18:00, a wyspa jest bardzo daleko. Ale w biurze podró ż y zapewniono nas, ż e na pewno zdą ż ymy na czas. Statek opuś cił molo z czysto niską prę dkoś cią , a nastę pnie pł yną ł z dokł adnie taką samą prę dkoś cią . Oznacza to, ż e wyspa nie jest tak daleko, ale prę dkoś ci ł odzi są tutaj takie, ż e najprawdopodobniej niektó rzy niewolnicy rę cznie wł ą czyli silnik. Dotarliś my na wyspę . Powiedziano nam, ż e trzeba przejś ć przez gó ry wyspy, co zajmuje trzy godziny, a ł ó dź powrotna odbierze cię dokł adnie o 14:30, nie moż esz się spó ź nić , bo wiele osó b musi zł apać autobus! To zdanie utwierdził o mnie w przekonaniu, ż e ł ó dź i tak jest poł ą czona z autobusem. Na zegarze był a 09:30, wcią ż był o duż o czasu. "Oto przewodnik dla ciebie, pokaż e ci wszystko i pię knie opowie po hiszpań sku. " Przewodnik mó wił naprawdę ł adnie, moż na był o usł yszeć , ż e jego hiszpań ski jest naprawdę fajny. = 0 i identyfikator dziennika = 12065936 i wę zł y = "width =" 560 "> iframe>
Czę ś ć trasy po hiszpań sku
Czę sto nawet rozumieli, o czym mó wił . Trzeba był o iś ć przyzwoicie pod gó rę . Pamię tam, ż e do niedawna cię ż ko był o mi wejś ć na trzecie pię tro. Dziadek zabrał nas 2 godziny w gó ry, a gdy wycieczka się skoń czył a, powiedział , ż e tutaj zaczyna się trzygodzinna trasa do ł odzi, wię c moż na zaczą ć chodzić . Czyli dwie godziny pił owania w gó rach, tego nie był o w trasie. A wię c tak naprawdę to, co tu widzieliś my - był y pię kne widoki. Kiedy po kolejnej godzinie naszej podró ż y zauważ ył em, jakie pię kne kamienie znajdują się pod moimi stopami, Dasha poważ nie martwił a się o moje zdrowie. Choć w rzeczywistoś ci był y kilka razy gorsze od widokó w ze ś cież ki Afrodyty na Cyprze.
Po godzinie podró ż y na gó rze pojawił się znak. Zdecydowaliś my, ż e to prawdopodobnie mile widziane, ż e jesteś na szczycie. Ale nie zgadli, to kasa biletowa, w któ rej koniecznie trzeba kupić bilet, albo moż na wró cić . Dobra, przejdź my dalej. Po 40 minutach kolejna kasa biletowa, jak coś ci się nie podoba, to nikt nie zmusza cię do pó jś cia dalej. Powiedział em kasjerowi, ż e mamy już bilet i wsuną ł em mu bilet z ostatniej kasy. Przyjrzał się uważ nie i rzeczywiś cie okazuje się , ż e ta kasa jest dla tych, któ rzy wylą dowali na wyspie mię dzy dwoma kasami i nie mają biletu, mię dzy nimi nie był o innej drogi.
Pó ł godziny pó ź niej był a kolejna kasa biletowa, gdzie powiedzieli, ż e potrzebny jest bilet w innym kolorze. Chociaż cena był a niewielka za 5 bolivianos (10 UAH za sztukę ), z zasady nie zamierzaliś my pł acić . Dlaczego na samym począ tku, przy wejś ciu do rezerwatu, zabierają od ciebie 10 boliwianó w, a potem okazuje się , ż e trzeba je jeszcze trzy razy odpinać . Babcia pró bował a nam udowodnić , ż e za te pienią dze nie tylko przejdziemy, ale bę dziemy mogli zobaczyć jakiś kamień , ale dowiedziawszy się , ż e nie jesteś my zainteresowani ż adnymi kamieniami, po prostu idziemy na ł ó dź , powiedział a, ż e ta cena obejmuje schodki zejś cia i generalnie moż emy kupić przynajmniej jeden bilet dla dwojga. Odmroż enie od babci, poszliś my dalej i natychmiast zł apaliś my natychmiastową karmę , skrę cają c w zł ą stronę , naprawdę nie weszliś my na schody i poszliś my po krę tych ś cież kach. Niektó rzy faceci nie wró cili na czas i musieli draż nić kapitana, ż e musimy zł apać autobus. Kapitan dał z siebie wszystko, w drodze powrotnej dodał chyba 1 kilometr na godzinę , co w przybliż eniu potroił o naszą prę dkoś ć . Wszystko jasne, godzinę przed autobusem byliś my na przystanku. Jest tylko jeden problem, na naszych biletach nie ma wypisanych miejsc, a kasjerka, któ ra wczoraj nam je sprzedał a, gdzieś uciekł a, zostawiają c wszystko otwarte w swoim biurze.
Nikt tak naprawdę nie dba o nasze bilety bez miejsc
Poszliś my do innego biura podró ż y i doprecyzowaliś my informacje o miejscach, dziewczyna pomyś lał a, ż e podobno sprzedał a nam takie bilety i powiedział a, ż e da nam dobre miejsca na lą dowisku. Podczas gdy Dasha kupował a gadż ety z resztą pienię dzy, wypeł nił em wszystkie dane dotyczą ce migracji do przekroczenia granicy. Pamię tam, jak ś nił o mi się , ż e kiedyś tam bę dę . Moja boliwijska wiza został a anulowana pieczą tką w Brazylii. Ale na szczę ś cie oficer nie był zakł opotany. I to tyle, jednorazowa wiza jest zamknię ta, być moż e już nigdy nie odwiedzimy Boliwii ze wzglę du na jej gó rską niedostę pnoś ć . Przechodzimy przez duż ą kutą bramę i znajdujemy się w kraju, któ ry nawet kilka miesię cy przed podró ż ą był pod presją wizyty, ponieważ był bardzo, bardzo daleko od począ tku trasy. Jesteś my w Peru!
Gó ry Peru