EUROPEJSKIE FAJERWERKI – SPEKTRUM DOŚWIADCZEŃ (CZĘŚĆ DRUGA)
Dosł ownie tuż za rogiem wchodzimy do (jak na począ tku myś lał em) sklepu ze sł odyczami. Ciasta, ciastka i inne sł odycze z. . . mydł a. Oznacza to, ż e wyglą dają jak jadalne, ale są mydł em. Zapachem odpowiadają ró wnież sł odyczom - ciasto czekoladowe pachnie czekoladą i niczym wię cej. Anyuta od razu przycią gnę ł a mnie jako tł umaczkę i zaczę ł a systematycznie oprowadzać po sklepie. Nie bardzo rozumiem ró ż nicę mię dzy mydł em a mydł em z peelingiem, peelingiem, tylko kaflami olejnymi i innymi perwersjami. Dlatego tł umaczenie był o bardzo przybliż one. Konsultantka dł ugo nacierał a skó rę Anyuty jakimiś miksturami, zademonstrował a dział anie kul do ką pieli (mę ż czyznom wyjaś niam, ż e gdy wrzucisz do wanny kulkę wybranego rodzaju, wtedy cał a woda moż e stać się musują ca, czekoladowa, zł oty itp. ). Wyglą dał o jak magia. Po pó ł godzinnej demonstracji my (a dokł adniej jeden z nas ; ) kupiliś my dwa rodzaje mydł a i dwie bomby. Mydł o w cenie od 4 do 15 euro za kilogram, bomby od 3 do 10 za sztukę . Anyuta wychodzi w ś wietnym nastroju, po prostu promienieją c.
Idziemy jeszcze kilka godzin, idziemy do sklepu z serami. Wcześ niej czę stowano nas serami kupionymi w Holandii, a smak bardzo nam się spodobał . Wybraliś my sery doś ć szybko - po prostu znaliś my dokł adną nazwę tych, któ rych potrzebowaliś my. Sprzedawano też specjalny nó ż do seró w, ale kroi on tylko holenderskie (produkowane w Holandii) i nie kroi produkowanych przez nas seró w, tylko kruszy. Dlaczego tak, nie wiem, chyba ró ż ne technologie gotowania…
Siadamy na ł awce i jemy przeką skę . Naprzeciw nas, na brzegu kanał u, zaparkowany minibus Ford. Stoi ró wnolegle do kanał u, mię dzy dwoma drzewami, a odległ oś ć do każ dego z nich, zaró wno od maski, jak i od tylnego zderzaka, wynosi nie wię cej niż.10 (!! ! ) cm. Kierowca wirtuoz! Zastanawiam się , ile czasu zajmuje mu zawiezienie go tam? Przejeż dż a wó z cią gnię ty przez parę koni. Woź nica patrzy przed siebie z przymknię tymi oczami z absolutną oboję tnoś cią , wydaje się , ż e same konie znają drogę i prowadzą wó z.
Bycie w Amsterdamie i nie spró bowanie produktó w z jego kawiarni jest bluź nierstwem! To wł aś nie powiedział em Anyucie. Po kró tkiej debacie postanawiamy wejś ć i zamkną ć tę lukę . Pamię tają c o wskazó wkach przewodnika, ż e lepiej pró bować pojedynczo, „odważ nie” zgł aszam swoją kandydaturę ! Anyuta (już nie pł oną ca chę cią wypró bowania tego produktu) od razu się zgadza. Niektó re z nieś miał ych pytań mojej ż ony z serii - co mam z tobą zrobić , jeś li bę dziesz awanturniczy - ł atwo i naturalnie odsuwam na bok - zadzwonisz na policję ! Anyuta patrzy na mnie podejrzliwie i mó wi - po prostu spró buj ź le się zachowywać , zał atwię to za Ciebie, sam zadzwonisz na policję ; ! Ż artowaliś my i to wystarczy. Idziemy do pierwszej napotkanej kawiarni. Kawiarnia jest jak kawiarnia, tylko zapach jest nieprzyjemny. Biorą c pod uwagę , ż e moja ż ona i ja w ogó le nie palimy, każ dy zapach papierosó w jest dla nas nieprzyjemny. Palenie marihuany jest moż liwe tylko dla tych, któ rzy w ogó le palą (trzeba wdychać i trzymać dym konopi tak dł ugo, jak to moż liwe, co jest absolutnie niemoż liwe dla osoby niepalą cej). Wybieram z menu „ciasto specjalne”, czyli babeczkę z zioł ami. Somnambulistyczny Afro-Holender przynió sł babeczkę w kilka minut i wzią ł.12 euro. Anyuta podejrzliwie patrzy na tę kulinarną kreację .
Biorę ciasto i rozbijam na kawał ki. Trochę zielonkawego odcienia. Smakuje jak niedogotowany. Szybko koń czę jeś ć resztki, Anyuta patrzy na mnie z niedowierzaniem. Efekt pojawia się za pó ł torej godziny. Dopó ki wyjdziemy, zobaczymy. Kusił o mnie, ż eby zrobić coś dziwnego (to nie z ciasta, tylko z przyzwyczajenia), ż eby przestraszyć Anyutik, ale patrzą c na jej napię te spojrzenie, postanawiam nie ż artować dla dobra jej nerwó w.
Naszym nastę pnym przystankiem był Teatr Porno Casa Rosso. Anyuta i ja toczyliś my gorą ce kł ó tnie o to, czy iś ć , czy nie, ale i tak namó wił em ją , ż eby poszł a do tego gniazda rozpusty; . Stajemy w kró tkiej kolejce, pł acimy 60 euro, a oni wpuszczają nas do ś rodka. Przechodzimy do hali, w któ rej trwa przedstawienie. Nawiasem mó wią c, trwa on cał ą dobę , wię c moż esz przyjś ć o każ dej porze. Spektakl pozostawił mieszane wraż enia. Z jednej strony, jakbyś siedział na planie niemieckiego porno z lat dziewię ć dziesią tych, czujesz się jak podglą dacz. Z drugiej strony wszyscy „aktorzy” wykonują swoje liczby mechanicznie, bez „ś wiatł a” (z wyją tkiem Afro-Holendra (numer ze wstą ż ką )). Podsumowują c, mogę powiedzieć tak: nie ż ał uję , ż e pojechał em, ale gdybym cofną ł czas, odmó wił bym pó jś cia do tej instytucji.
Drobny deszcz, któ ry padał przez ostatnią godzinę , zaczyna się nasilać . Postanowiliś my poczekać na niego w mał ej kawiarni. Siedzieliś my, jedliś my, odpoczywaliś my, a deszcz się nie koń czy. Postanawiamy udać się do hotelu. Zaczyna dział ać na mnie „specjalne ciasto” – ciał o stał o się lekkie i chcę wystartować . Ale efekt jest raczej sł aby (przynajmniej spodziewał em się wię cej). Wychodzimy iw deszczu udajemy się na przystanek tramwajowy. W mię dzyczasie deszcz się skoń czył i… zaczę ł a się ulewa! Niebo jest zachmurzone chmurami i nie widać ż adnych luk. Ponieważ jesteś my już mokrzy, nie kupujemy parasola i biegniemy na przystanek.
Zasł ona wody rozstą pił a się przed nami, a my przelecieliś my pod baldachimem na przystanku autobusowym. Strzą samy wodę z wł osó w i rozglą damy się . Blisko nas jest mię dzynarodowy - dwie dziewczyny o azjatyckim wyglą dzie pró bują uzyskać wzajemnoś ć z nawigatora GPS z mapą Amsterdamu, korpulentna Niemka i chuda Niemka z niesmakiem oddalają się od wszystkich i gdzieś dzwonią , para Polakó w wpatruje się w odległ oś ć , wypatrują c tramwaju. Mamy w rę kach hotelową mapę miasta. Na szczę ś cie doś ć szczegó ł owe i pokazują ce numery tramwajó w prowadzą cych do hotelu. Niestety nie ma bezpoś redniej trasy i szukam w przybliż eniu odpowiedniego numeru tramwaju. Dziesię ć minut pó ź niej przyszedł nasz numer i weszliś my frontowymi drzwiami.
Tramwaj posiada osobne drzwi do wjazdu i wyjazdu. Mijamy kilka przystankó w, nikt do nas nie zbliż a się , a wyjeż dż ają cy kł adą jakieś magnetyczne kupony na bramce wyjś ciowej. Podchodzę do kierowcy, wycią gam pię ć euro i dwadzieś cia centó w, aw zamian otrzymuję dwa ż ó ł te kupony. Odebrane, stoją ce, zastanawiają ce się , co dalej. Stoją ca obok mnie starsza kobieta z lekkim uś miechem wzię ł a ode mnie bilety i trzymał a je przez bramkę wejś ciową - zarejestrowana. Wyglą da na to, ż e w Amsterdamie jest sporo mą drych ludzi takich jak ja, a mieszkań cy zawsze chę tnie pomagają przyjezdnym. Dzię kuję...Wracam do ż ony, zapewniam, ż e wszystko jest w porzą dku i jedziemy legalnie ; . Za zaciekanymi szybami ulewa nie ustaje. W koń cu docieramy na przystanek autobusowy, gdzie musimy się przesią ś ć . Daję Anyucie kupon i każ ę jej powtó rzyć moje dział ania. Zatrzymujemy się , przepuszczamy voucher przez koł owró t, zapala się zielone ś wiatł o, dotykam koł owrotu, a potem Anyuta (boi się zostać w tramwaju) wycią ga rę kę i kilkakrotnie przecią ga voucher nad czujnikiem! ! ! Patyczki do choinek, kobieta i sprzę t! ! ! Po co? Stoimy na przystanku, zastanawiam się , czy jej bilet zadział a w innym tramwaju. . . Już nawet nie chowamy się przed deszczem, tylko stoimy na przystanku i czekamy na nasz tramwaj. Nie musieliś my dł ugo czekać i "wpł ywamy" do pustego tramwaju. Przy wejś ciu wykonujemy kupony: mó j pracował , mojej ż ony już nie ma. Abydno. . . Arabski dyrygent spoglą da na nas sennie, nie wykazują c zainteresowania. No dobrze, przejedziemy kilka przystankó w. Przyjechaliś my, wyjeż dż amy.
Anyuta zdję ł a sandał y i plują c na wszystkich, szł a boso przez kał uż e. Daję jej klapsa. Gdzie jest hotel, nie jest do koń ca jasne, podchodzę do postawnego mę ż czyzny w postaci ochroniarza na dworcu autobusowym i dostaję przybliż ony kierunek ruchu. Wę drujemy w ulewie do hotelu, przejeż dż ają ce samochody sympatycznie nas sygnalizują . Nasz poglą d jest oczywiś cie mizerny… Dzię ki Bogu aparat ma wodoodporną obudowę , prawdopodobnie jedyną suchą rzecz, jaką mamy. Moż esz zobaczyć hotel, kolejne pię ć minut i jesteś my w holu.
Dziewczyna w recepcji wydaje kartę i przesuwa Anyucie pudeł ko serwetek. Nie, nie potrzebujemy serwetek, ale rę czniki, najlepiej wię cej; Dzię kuję i idź do pokoju.
Suszenie, rozgrzewanie. Muszę wypić coś gorą cego, schodzę na dó ł . Sandał y wysychają , innych butó w nie mam (nie lubię nosić za duż o), wię c chodzę boso. Wychodzę z windy, idę do recepcji, chcę zapytać , gdzie jest bar. Woł am do dziewczyny, ona podskakuje ze strachu. Wyglą da na to, ż e ze wzglę du na to, ż e szł a boso, nie usł yszał a, jak podchodzę do lady. Przepraszam. . . Dziewczyna wskazuje mi wł aś ciwy kierunek do baru, idę tam, biorę dwie kawy. Przechodzą c obok recepcji, widzę , ż e wszyscy w holu patrzą na moje bose stopy. Szybko wskakuję do windy i idę do swojego pokoju. Wystarczy mi dzisiaj przygó d, odpoczynku i snu przed jutrzejszą wycieczką...
Wstań , ć wiczenia, ś niadanie. Podczas ś niadania zwracamy uwagę na parę z naszej grupy – starannie kł adą smaż ony boczek na chlebie i pakują gotowe kanapki do torby. Po spakowaniu prowiantu zbierają owoce do torby i ł adnie wychodzą pod niechę tnymi spojrzeniami kelneró w. Panie jak przekazać ludziom, ż eby przebrną ć z informacją , ż e bufet to jedzenie W RESTAURACJI, a nie moż liwoś ć ogrzania się razem z Wami! ! ! W koń cu to to samo, co przyjś cie w odwiedziny, zafunduj sobie stolik, a kiedy wychodzisz, zabierz ze sobą to, co został o ze stoł u ! ! ! Dobra, każ dy ma swoje wł asne zrozumienie zasad przyzwoitoś ci...
Dziś mamy wycieczkę o nazwie „Wielka Holandia” (35 euro za osobę ). Postanowiono wybrać się na tę wycieczkę przed wyjazdem. Nie moż na był o przegapić okazji, aby zobaczyć wszystkie gł ó wne miasta Holandii wraz ze zwiedzaniem ich zabytkó w! Odbió r w autobusie, zał adunek, odjazd. Chmury pł yną po niebie, my patrzymy na nie ostroż nie, pamię tają c wczorajszą powó dź (patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e nie padał o).
Pierwszy w kolejce był Rotterdam. Miasto o smutnej historii i pię knym teraź niejszoś ci.
Rotterdam strasznie ucierpiał podczas II wojny ś wiatowej, bardziej niż inne miasta w Holandii ze wzglę du na swoje znaczenie gospodarcze i strategiczne. 14 maja 1940 r. podczas niemieckiego nalotu zniszczono i spalono cał e miasto i czę ś ć przedmieś ć : zginę ł o 2.000 mieszkań có w, zniszczono 24 koś cioł y, 500 hoteli i restauracji, najważ niejsze zabytki miasta, m. in. synagoga, szkocki koś ció ł , budynek firm wschodnioindyjskich. Pó ź niej co najmniej 125 nalotó w alianckich, któ re chciał y wypę dzić Niemcó w z miasta, przyniosł o wię ksze zniszczenia i straty. We wrześ niu 1944 roku, przed ofensywą aliancką , dowó dztwo niemieckie wysadził o 7 km nasypu z dokami i praktycznie unieruchomił o porty (wedł ug Otdysh. ru).
Po drodze zapoznaliś my się z arcydzieł ami architektury. Budynki o najdziwniejszych kształ tach i kolorach (wydaje się , ż e niektó re projekty powstał y wł aś nie w kawiarniach ; ). W Rotterdamie spotyka nas przewodnik Vladimir - nasz przewodnik na tę wycieczkę .
Domy kostki. To znak rozpoznawczy Rotterdamu. Autorem tych surrealistycznych domó w jest Peter Blom. Kiedyś przyszł o mu do gł owy – ludzie powinni ż yć w zgodzie z naturą , wię c trzeba to zbliż yć . Domy został y zaprojektowane na wzó r drewna. Zewnę trznie przypominają kostki umieszczone na rogu. Wą skie pię tro, kolejne dwa mieszkalne. Schody w takim domu przypominają symulator dla przyszł ych mistrzó w olimpijskich – są tak strome i krę te. Lepiej nie patrzeć na okna z kacem, ich kształ ty są tak dziwaczne. Kilka domó w ł ą czy się w kolonię z wł asnym prywatnym dziedziń cem. Domy te w wię kszoś ci zamieszkane są przez mł ode rodziny bez dzieci. Z reguł y, jeś li w rodzinie pojawi się dziecko, rodzice sprzedają dom i kupują mieszkania bardziej odpowiednie do ż ycia rodzinnego. Koszt jednego takiego domu waha się od dwustu do dwustu pię ć dziesię ciu tysię cy euro (dla Holandii to drogie mieszkanie). Popyt na te domy jest stał y i nie ma problemó w ze sprzedaż ą . Niektó rzy mieszkań cy prowadzą wycieczki do domu (od dwó ch do pię ciu euro na osobę ). W infrastrukturze tych kompleksó w znajdują się sklepy, fryzjerzy i inne przydatne punkty. Niektó rzy urzą dzają pod domami ogró dki, wyglą da to bardzo pię knie. Ogó lnie to ciekawe, ale mł odzi ludzie o dobrej sprawnoś ci fizycznej muszą tu mieszkać . Ten sam architekt zaprojektował oł ó wkowy dom, stoją cy nieco dalej. Budynek naprawdę przypomina gruby, starannie naostrzony oł ó wek.
W pobliż u tych domó w stoi pierwszy drapacz chmur w Europie – Hett Witte Hayes, wybudowany w 1898 roku. Jego wysokoś ć to (niemoż liwe nawet do wyobraż enia) aż.45 metró w! Dom wyposaż ony jest w windę , któ ra nadal dział a.
W porcie zbadaliś my opuszczony nasyp. Liczba statkó w jest nieobliczalna. W pobliż u komisariatu zaparkowane są samochody patrolowe (WV Polo). Samochody są pomalowane na jasne kolory z misternymi wzorami. Gdyby nie migają ce ś wiatł a na dachu, nigdy nie zgadlibyś cie, ż e to policja. Stoją c spokojnie obok, policjanci machają do nas na powitanie. Machamy w odpowiedzi, a ja, z dala od grzechu, wyjmuję kamerę ; .
W pobliż u portu znajduje się budynek z duż ym napisem „Nowy Jork”. Budynek ten należ ał do pielgrzymó w, któ rzy udali się do Nowego Jorku w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegł ego wieku. Ogó lnie rzecz biorą c, wszystko w mieś cie, w taki czy inny sposó b, jest zwią zane z morzem, portem i handlem. Jak mó wią Holendrzy, Rotterdam to pię kne miasto bez duszy. W tym mieś cie naprawdę nie ma w Amsterdamie poczucia wakacji i lenistwa. Opuszczamy to miasto bez wię kszych emocji i kierujemy się do Delft.
Miasto Delft sł ynie przede wszystkim z fabryki niebiesko-biał ej porcelany.
Porcelana Delft (hol. Delfts blauw) - porcelana w niebiesko-biał ej kolorystyce, produkowana w mieś cie Delft (Holandia) i jest jednym z symboli miasta i popularną pamią tką .
Pojawienie się masowej produkcji ceramiki datuje się na XVII wiek, kiedy Delft przeż ywał o „zł otą epokę ” zwią zaną z rozwojem handlu morskiego. W mieś cie znajdował o się jedno z sześ ciu oddział ó w Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, któ rej statki przywoził y do kraju pró bki niebiesko-biał ych i polichromowanych produktó w z Dalekiego Wschodu. W tym czasie garncarze z Delft nie mieli wystarczają cej iloś ci gliny i byli zmuszeni ją sprowadzać , a do 1640 roku tylko dziesię ciu garncarzy mogł o wstą pić do gildii ś w. Ł ukasza. Wzrost produkcji ceramiki spowodowany był pogorszeniem się jakoś ci wody rzecznej wykorzystywanej w browarach, co doprowadził o do zamknię cia browaró w i powstania na ich miejscu warsztató w garncarskich (niektó re browary ucierpiał y ró wnież po wybuchu prochu strzelniczego). sklepó w w 1654 r. , co spowodował o poważ ne zniszczenia w mieś cie).
Dostawa porcelany z Chin był a obarczona licznymi trudnoś ciami (np. w 1745 roku szwedzki ż aglowiec Kompanii Wschodnioindyjskiej, przepł yną wszy dziewię ć set metró w do portu, wpadł na podwodną skał ę i zatoną ł z ł adunkiem chiń skiej porcelany ), zapewnił o to wzrost popytu i umocnił o pozycję garncarzy z Delft, a po 1650 r. ich wyroby opatrywano nie tylko znakiem fabrycznym, ale takż e znakiem indywidualnego garncarza.
Cechą porcelany Delft był o wielokrotne glazurowanie przezroczystym szkliwem oł owianym oraz koń cowe wypalanie w niskich temperaturach, co zbliż ał o wyró b do fajansu. Gł ó wnymi wytwarzanymi produktami był y kafle do okł adzin ś ciennych i piecó w kaflowych, a takż e zastawa stoł owa i przybory dekoracyjne. Rzemieś lnicy z Delft naś ladowali popularne w Europie dekoracje z niebiesko-biał ej chiń skiej porcelany. Opró cz chiń skich rysunkó w rzemieś lnicy dekorowali swoje wyroby tradycyjnymi holenderskimi pejzaż ami, scenami biblijnymi i kompozycjami kwiatowymi.
Upadek porcelany Delft nastą pił pod koniec XVIII wieku ze wzglę du na rosną cą popularnoś ć angielskiej ceramiki kremowej. Holenderscy rzemieś lnicy zaczę li zamykać swoje warsztaty, nie mogą c konkurować z angielskimi fabrykami, któ re zamiast malowania rę cznego wykorzystywał y druki. W 1876 roku dwó ch holenderskich przedsię biorcó w wznowił o produkcję porcelany w Delft, otwierają c Royal Delft Porcelain Manufactory.
Biał o-niebieska gama produktó w malarskich mistrzó w Delft został a skopiowana w Rosji w fabryce fajansu zał oż onej przez A. Grebenshchikova w 1724 roku, a nastę pnie posł uż ył a jako motyw dla wyrobó w ceramicznych Gzhel (wedł ug Wikipedii).
Autobus zatrzymał się przed niepozornym budynkiem. Skromne wejś cie, ż adnych wielkich znakó w. Idziemy na ś rodek, rok kupuje bilety i jedziemy na ś rodek. To wystawa-muzeum wyrobó w fabryki. Wyroby porcelanowe są bardzo ró ż norodne – talerze, wazony, kafelki, porę cze, chodaki i… obrazy. Obrazy skł adają się z wielu kafelkó w starannie dopasowanych w jeden wzó r. Tematyka obrazó w jest ró ż na, gł ó wnie szkice przyrodnicze i fabryczne. Jeden z obrazó w przedstawia dzieci jadą ce wozem, wedł ug przewodnika dzieci samych artystó w wystę pował y jako modele. Pamię taj na wieki. . .
Wyró ż niamy trzy rodzaje porcelany - rę cznie robioną , rę cznie robioną z skazami i tł oczeniem. Wizualnie ró ż nica nie jest widoczna dla niespecjalistó w, ale ró ż nica w cenie jest zauważ alna dla każ dego. Np. mał a rę cznie robiona tabliczka kosztuje 200 euro, ta sama, ale z jakimś niewidocznym defektem - 100 euro, a tł oczenie tylko 30 euro. Poczuj ró ż nicę ! Każ dy rzemieś lnik obok marki fabryki stawia swoje osobiste. Tam też wybity jest rok produkcji.
Biał o-niebieski kolor wyrobó w uzyskuje się w wyniku specjalnego wypalania. Poradnik na dł ugo wypadł pod wzglę dem chemicznym, ale zrozumiał em jedno, kolor produktu zależ y od czasu ekspozycji w piekarniku – im dł uż ej, tym bogatszy kolor.
Jeden z obrazó w znajdują cych się w muzeum ma ciekawą historię . Obraz „Straż nocna” (o wymiarach okoł o 6x4 metry) został zamó wiony przez zamoż nego kupca na począ tku tego stulecia. Dokonał peł nej przedpł aty i okreś lił termin odbioru. Obraz był rysowany, wypalany i ukł adany w stosy przez okoł o dwa lata. Po zakoń czeniu malowania został starannie zapakowany w celu dostarczenia do klienta. Ale kupiec nigdy nie pojawił się na obrazie (czasy był y niespokojne, statki tonę ł y, piraci okradani, wię c za kilka lat wszystko moż e się zdarzyć ). Po pewnym czasie obraz został zebrany i wystawiony w galerii. Tam wisi do dziś . Ale jeś li jutro przyjdzie ktoś i pokaż e paragon za obraz, to go starannie zapakuje i odda! ! ! Zajrzyj wię c do swoich starych dokumentó w, co jeś li jest taki paragon. . . Swoją drogą koszt malowania w tej chwili to okoł o pó ł tora miliona euro!
Wchodzimy do pokoju poś wię conego rodzinie kró lewskiej Holandii. Na ś cianach wiszą wizerunki kró ló w i kró lowych oraz zdję cia z ich wizyt w fabryce. Jakoś ć graweró w jest niesamowita, podobień stwo do fotografii 100%. Ciekawe był o spojrzenie na wizerunek kró lowej Beatrix teraz i czterdzieś ci lat temu…
Ceny rę cznie robionych obrazó w są imponują ce - obraz z podpisem „Tegelplaat” (nie wiem jak to przetł umaczyć , mó j tł umacz podaje opcję „pł ytka pł ytowa”) o wymiarach 55x45 cm kosztuje 1.980, 30 euro, wię kszy obraz 45x55 (Tegelplaat Stier) kosztuje już.6, 871 euro.
Przewodnik zabiera nas do warsztató w, w któ rych tworzą rzemieś lnicy. Uczą się , aby zostać mistrzem przez dziesię ć lub pię tnaś cie lat, stopniowo przechodzą c przez wszystkie etapy studiowania tego biznesu. Warsztaty wyglą dają zwyczajnie, wszystkie pó ł produkty są biał e i nie przycią gają uwagi. Wszystko dookoł a jest wysmarowane biał ą gliną i pokryte biał ymi okruchami. Vladimir opowiada nam o fabryce przez dł ugi czas i szczegó ł owo - moż na zauważ yć , ż e ten temat został dla niego dobrze przestudiowany.
Nastę pnie sprawdzamy dział z pamią tkami i wychodzimy na zewną trz. Niektó rzy kupowali sobie drobne pamią tki, ale wię kszoś ć turystó w jest lekka. Na ulicy praktycznie nie ma ruchu, przechodzimy przez jezdnię i wsiadamy do autobusu.
Kolejnym punktem zainteresowania w Delft jest Rynek. W każ dy czwartek odbywa się duż y jarmark. Przewodnik poleca nam spró bować smaż onych ryb i owocó w morza, przekonują c, ż e są bardzo smaczne, a ceny najniż sze w Holandii.
W pobliż u placu znajduje się duż e niebieskie serce wykonane z wielu mał ych kawał kó w szkł a. Nie wiem, czy przewodnik ż artował , czy nie, ale wedł ug jego informacji jest to pomnik… mniejszoś ci seksualnych! Wszyscy ś miali się , robili zdję cia i rozchodzili się po rynku.
Anyuta ma pasję do zakupó w, wię c nawet nie pró bował em trzymać jej w jednym miejscu. W godzinę obeszliś my cał y rynek. Zatrzymujemy się przy jednym z wielu straganó w z rybami, kupujemy sobie smaż oną flą drę (dwa duż e kawał ki – 3 euro), ś ledzie (sztuka o wadze trzystu gramó w – 3 euro) i coś jeszcze niezrozumiał ego, ale apetycznego na pię ć . Doś ć wygł odzeni rzucamy się na jedzenie i niszczymy prawie wszystko w okoł o kwadrans. Moż esz iś ć dalej.
Zatrzymujemy się przy namiocie z wyrobami futrzanymi. Anyutik zauważ ył z daleka pię kne kucyki. Jakieś kwadrans oglą dania towaru i wreszcie ON zostaje wybrany - ten jedyny! ! ! Pytam o cenę i otrzymuję odpowiedź - pię ć euro! Prawie za darmo. . . Odbieramy, ruszamy dalej.
Niedrogie owoce i warzywa. Kupujemy sobie marchewkę do chrupania, kochanie. Zatrzymujemy się przy makiecie z ró ż nego rodzaju sł odyczami i sł odyczami. Czekoladki przycią gają uwagę . Cena jest taka sama dla wszystkich – pię ć euro za kilogram. Zbieramy czterysta ró ż nych gramó w, przymierzymy się w autobusie, przy okazji, czas do niego jechać...
Dotarliś my do naszego kolejnego celu zwiedzania - wioski Gravenhaage (S`Gravenhaage (pł ot hrabiego)). Dla Europejczykó w to miejsce znane jest jako miasto Haga. W rzeczywistoś ci nazwa „Haga” został a wymyś lona, aby uproś cić wymowę Europejczykó w, a ta osada nie ma praw miejskich. Czyli formalnie jest to wieś liczą ca 40.000 mieszkań có w. . .
Zwiedzaliś my Pał ac Kró lowej przez okoł o dwie godziny. Opuszczona flaga symbolizował a nieobecnoś ć kró lowej w jej miejscu pracy. Spacerujemy pod ł ukami staroż ytnych budowli, myś limy o architekturze. Zamek jest jak zamek, nie moż na wejś ć do ś rodka, dziedziń ce są opustoszał e i puste. Pał ac otoczony jest fosą , któ ra w poł ą czeniu z pię kną architekturą wyglą da pię knie. Fosa jest doś ć szeroka, wybrał y ją kaczki i gę si, któ re na widok turystó w podpł ywają do brzegu w nadziei na zdobycie jał muż ny. Uwagę zwracają ogromne dę bowe drzwi ze schodami. Jak się okazał o, nie na pró ż no – to wejś cie do poczekalni kró lowej. W niektó re dni przyjmuje obywateli kraju z ich pytaniami. A (wedł ug przewodnika) dotarcie na jej wizytę jest cał kiem realne. To prawda, ż e musisz mieć poważ ny powó d, o któ rym powiesz jej sekretarce...
W pobliż u pał acu znajduje się wiele ambasad. Wł adimir od razu ostrzegł : nie moż na robić zdję ć ambasadzie amerykań skiej, był przypadek, ż e grupa zrobił a zdję cie, z budynku wyskoczył o dwó ch marines i po zabraniu aparatu najbliż szemu turyś cie rozwalili go na asfalt. Teraz pracownicy zaż ą dali od rzą du Holandii duż ego kawał ka ziemi w oddali, a tam jest nowy budynek ambasady, lepiej chroniony przed wszelkimi wrogami.
Spacerujemy po parku z pomnikami i rzeź bami. Pierwsza rzeź ba przedstawiają ca gł owę bez twarzy z duż ymi kwadratowymi uszami został a nazwana „Pomnikiem Czeburaszki”. Inne rzeź by ró wnież przypomniał y nam, ż e jesteś my w kraju, w któ rym narkotyki są dozwolone; .
Kierujemy się do Pał acu Sprawiedliwoś ci (Mię dzynarodowy Trybunał Sprawiedliwoś ci). Od dawna mó wi się nam o tym budynku, o tym, jak kraje na cał ym ś wiecie wł ą czył y się w jego budowę i rozdawał y ró ż ne pamią tki. Nawet podejś cie do tego budynku jest niemoż liwe i badamy otoczenie. Naprzeciwko budynku lodziarz jest znudzony. Wielka polityka i mał y biznes. . . Degustacja lodó w, oglą danie kamieni z każ dego kraju przy obelisku z napisem "Wieczny Pł omień Ś wiata". Nudy…
Nastę pnie stanę liś my przed wyborem wyjazdu nad Morze Pó ł nocne lub odwiedzenia parku miniatur Madurodam.
Madurodam (po holendersku Madurodam, wystę puje ró wnież Madurodam) to park miniatur, miniaturowe miasto w Scheveningen w Hadze w Holandii. Jest to makieta miasta holenderskiego w skali 1:25, skł ada się z typowych holenderskich budynkó w i budowli, któ rych oryginał y znajdują się w ró ż nych czę ś ciach Holandii. Budowa i pielę gnacja modeli zajmuje się.35-osobowym personelem. Prace nad niektó rymi eksponatami trwał y nawet 4 lata. Modele wykonane są gł ó wnie z tworzywa sztucznego, na terenach zielonych minimiasta wykorzystywane są prawdziwe roś liny, gł ó wnie drzewa i krzewy drobnolistne, któ re dzię ki intensywnemu strzyż eniu utrzymywane są na wysokoś ci do 60 cm.
Plan urbanistyczny Madurodamu opracował architekt Sibe Jan Bauma. W centrum Madurodam znajduje się stare centrum, wokó ł któ rego znajduje się nowy obszar, strefa portowo-przemysł owa, a takż e teren rekreacyjny. W centrum znajdują się koś cioł y, muzea, targ serowy i charakterystyczne amsterdamskie kanał y, a takż e budynki rzą dowe Binnenhof, Rijksmuseum i Bazylika Matki Boż ej z Maastricht. W Madurodam Polder, nowej nowoczesnej dzielnicy mieszkalnej Madurodam, wś ró d starych farm i mł ynó w Leidsendam, transport publiczny w Holandii reprezentuje stacja Rotterdam Blaak. W porcie Madurodam moż na znaleź ć duż e holenderskie przedsię biorstwa, rafinerie ropy naftowej, lotnisko Amsterdam Schiphol oraz szereg duż ych biurowcó w.
Madurodam został zbudowany w 1952 roku i od tego czasu jest odwiedzany przez dziesią tki milionó w turystó w. To nie tylko atrakcja turystyczna Hagi i Holandii, ale takż e pomnik ofiar wojny. Miniaturowe miasto nosi imię George'a Madurodama, studenta prawa z Curaç ao, któ ry walczył z nazistowskimi sił ami okupacyjnymi, był czł onkiem holenderskiego ruchu oporu i zmarł w Dachau w 1945 roku. Jego rodzice przekazali fundusze na rozpoczę cie projektu Madurodam, aby dochody z Madurodam udawał się na cele charytatywne, a mianowicie do sanatorium studenckiego. Fundusz Wsparcia Madyurodam obecnie pracuje z mł odzież ą .
2 lipca 1952 roku księ ż niczka Beatrix został a burmistrzem Madurodamu, po czym zwiedził a swoje miasto. Betrix piastował a to stanowisko od dnia otwarcia miasta, aż do wstą pienia na tron w 1980 roku. Obecnie patronką Madurodamu jest kró lowa Beatrix. Dziś burmistrza Madurodamu wybiera gminna rada mł odzież owa, w skł ad któ rej wchodzi 22 ucznió w haskich gimnazjó w. Do obowią zkó w burmistrza Madurodamu należ y otwieranie nowych modeli i ekspozycji (wg Wikipedii).
Nie miał em nic przeciwko chodzeniu do tego parku, ale Anyuta bardzo chciał a popł ywać w morzu. Kiedy moja ż ona NAPRAWDĘ czegoś chce, nie mam sił y i chę ci do kł ó tni i oporu. Dlatego zgodził em się z ukochaną i pojechaliś my nad morze.
Scheveningen to popularny nadmorski kurort nad Morzem Pó ł nocnym. Jakieś pię tnaś cie lat temu był a to prosta rybacka wioska, któ ra stopniowo przekształ cił a się w duż y oś rodek wypoczynkowy. Gdy tylko minę liś my znak wskazują cy koniec Hagi, natychmiast pojawił się znak Scheveningen. Miasteczko zachwyca nowoś cią i czystoś cią . Pię ć minut i jesteś my na przystanku. Rozł adowujemy i jedziemy nad morze.
Pas plaż y jest zadbany i ma co najmniej sto metró w szerokoś ci. Patrzą c w lewo – niekoń czą ca się plaż a, w prawo – to samo. Wzdł uż nabrzeż a znajdują się mał e kawiarnie, wszystkie otwarte, ale puste. Anyutik zaję ty postanawia zmienić ubranie. Inspekcja okolicy nie ujawnił a przebieralni (pó ź niej okazał o się , ż e nie ma ich wcale, dlaczego jest tajemnicą ). Taka drobnostka nie moż e powstrzymać ż ony, a ona przebiera się pod moją osł oną . Jest chł odno, jakieś dwadzieś cia stopni, nie wię cej. Morze też jest zimne. Ale mił oś ć w szczegó lnoś ci do wody i mó rz w ogó le obezwł adnia i ukochany ś miał o wkracza w fale. Trzę sę się chł odno pod silnym wiatrem, pł ywam tylko przy bardzo ciepł ej pogodzie. Ogromne fale przetaczają się po Anyucie, z niepokojem patrzę , jak pł ywa. Biorą c pod uwagę , ż e moja wypornoś ć jest ró wna wypornoś ci mał ej ż elaznej kotwicy, jestem gotó w rzucić się do morza tylko w przypadku poważ nego niebezpieczeń stwa dla mojej ż ony. Znudzony na brzegu dostrzegam tabliczkę z rę kami chowają cymi się pod wodą i jakiś napis w ję zyku niderlandzkim. Zgrubne tł umaczenie mó wił o, ż e pł ywanie podczas burzy jest zabronione. Hmmm, ale co z ogromnymi falami na morzu uważ anymi za burzę , czy nie? Nie ma sensu krzyczeć , fale są niesamowicie hał aś liwe, pokazuję ż onie znakami do wyjś cia na brzeg, ona w odpowiedzi negatywnie krę ci gł ową . No có ż , na nic innego nie liczył em. . . Czekam cierpliwie, wreszcie Anyuta kupił a sobie i wychodzi.
Kiedy pł ywał a, rozmawiał em z naszym przewodnikiem. Pytam:
- Czy zawó d policjanta jest prestiż owy w Holandii?
- Nie, niewielka pensja, ale znaczą ce korzyś ci.
- A jeś li np. policjant popeł ni poważ ne wykroczenie, czy jest obję ty ubezpieczeniem lub odwrotnie?
- W ż adnym wypadku! Zostanie natychmiast zwolniony, a fakt, ż e pracował w policji, bę dzie w są dzie faktem obcią ż ają cym (trochę odmiennym od naszych realió w, prawda? ).
- Jeś li palisz papierosa z marihuaną lub po prostu jesteś pod wpł ywem narkotykó w, czy moż esz prowadzić ?
- W zasadzie nikt nie bę dzie cię zatrzymywał na drodze i sprawdzał , czy nie ma narkotykó w, ale jeś li ulegniesz wypadkowi i we krwi znajdą się ś rodki odurzają ce, wyrzą dzi ci to krzywdę w są dzie.
- Nie sprawdzają narkotykó w podczas jazdy?
- Raz w roku urzą dzam nalot na kierowcó w, ale jednocześ nie prasa donosi o czasie i miejscu takich kontroli. Oznacza to, ż e aby dać się nabrać na taki nalot, trzeba być ś lepym i gł uchym.
Jak uzyskać obywatelstwo holenderskie?
- Musisz legalnie mieszkać i pracować w kraju przez pię ć lat, a nastę pnie ubiegać się o obywatelstwo. Albo znajdź ż onę i mieszkaj na wsi przez trzy lata.
- Tak, idę , poś lubię Holenderkę i to wszystko?
- Có ż , nie musisz poś lubić Holenderki, moż esz poś lubić Holendra.
- Cenne wyjaś nienie. . . Dzię ki za odpowiedzi.
- Cał a przyjemnoś ć po mojej stronie…
Zabieram Anyutę z plaż y, idziemy do kawiarni. Zamawiamy lody, siadamy, cieszymy się resztą . Skoń czyliś my jeś ć , idziemy do autobusu i wracamy do domu do Amsterdamu. Mijamy pań stwowe kasyno. Vladimir informuje, ż e kasyna nie są zbyt popularne wś ró d Holendró w i zawsze jest tam niewiele osó b.
Na wyjeź dzie z Scheveningen zatrzymuje nas policja, na skrzyż owaniu przed nami wydarzył się straszny wypadek - dziewczyna na WV Polo zł apał a rowerzystę , w wyniku czego dostał a kilka zadrapań na ramieniu. SZEŚ Ć policjantó w zał atwił o wypadek, blokują c wszystkie wjazdy na skrzyż owanie. Wydarzenie roku. . .
Jedziemy kilka kilometró w i widzimy starego Opla Cadetta, przy otwartej masce, na któ rej stoi smutna kobieta i zamyś lona zaglą da do ś rodka. W kabinie autobusu nastę puje przebudzenie - mę ska czę ś ć domaga się zatrzymania i pomocy kobiecie. Nasi przewodnicy odmawiają , twierdzą c, ż e nie moż na tu stać . Dobra, nie zepsuty na pustyni, ktoś pomoż e.
Dojeż dż amy do hotelu, idziemy trochę ulicą i ś pimy. . .
Ś niadanie, wyjazd do Brukseli.
Bruxelles (fr. Bruxelles, holenderski Brussel) jest stolicą Belgii i Regionu Stoł ecznego Brukseli. Bruksela mieś ci instytucje wspó lnoty francuskiej, flamandzkiej i Flandrii, siedzibę gł ó wną Unii Europejskiej, biuro NATO, sekretariat krajó w Beneluksu i Unii Zachodnioeuropejskiej.
Wraz z 18 innymi gminami, miasto Bruksela tworzy Region Stoł eczny Brukseli, któ ry w rzeczywistoś ci jest jednym miastem liczą cym milion osó b, chociaż populacja gminy Bruksela wynosi okoł o 150 tys. Zwykle nazwa „Bruksela” obejmuje cał y okrę g.
Jedną z gł ó wnych atrakcji i symbolem miasta jest Atomium, zbudowane na Ś wiatowe Targi w 1958 roku. Atomium znajduje się na pó ł nocy miasta w dzielnicy Laeken i jest modelem kryształ u ż elaza o wysokoś ci 102 m, powię kszonym 165 miliardó w razy.
W latach 60. i 70. , dzię ki ustawie o odpł atnoś ci za wyburzanie starych budynkó w przez pań stwo, motoryzacji i przenoszeniu instytucji europejskich do Brukseli, wyburzono wiele zabytkowych budynkó w, a takż e cał e osiedla. W ich miejsce wyrosł y nowe wież owce z betonu i szkł a. Tak wię c, podczas ukł adania metra mię dzy stacjami Pó ł nocnym i Poł udniowym, centrum Brukseli został o zabudowane nowoczesnymi biurowcami. Czę ś ć dzielnicy Marrolla przeznaczono na Pał ac Sprawiedliwoś ci, zniszczono takż e Pał ac Ludu, jedno z arcydzieł zał oż yciela secesji Victora Horty. Na miejscu zniszczonej Dzielnicy Pó ł nocnej powstał y belgijskie ministerstwa. Dla instytucji unijnych we wschodniej czę ś ci miasta wybudowano Dzielnicę Europejską .
Obecnie podczas rekonstrukcji budynkó w historycznych praktykowany jest fakadyzm - konserwacja elewacji z cał kowitą rekonstrukcją pozostał ej czę ś ci budynku.
W bezpoś rednim są siedztwie Atomium znajduje się park miniatur „Mini-Europa” z kopiami najsł ynniejszych budowli w Europie w skali 1:25. W rejonie Laeken znajduje się ró wnież sześ ć rezydencji kró lewskich.
Niedaleko Grand Place / Grote Markt znajduje się sł ynna fontanna - Manneken Pis, posą g z brą zu o wysokoś ci 61 cm, o jego wyglą dzie krą ż y wiele legend. Wedł ug jednego z nich cztery wieki temu pewien chł opiec uratował w ten sposó b miasto przed poż arem.
Dziś ś wiatowej sł awy Manneken Pis jest wł aś cicielem garderoby skł adają cej się z ponad 800 strojó w, któ re są przechowywane w „Domu Kró la” w Muzeum Gminnym. Tak wię c w urodziny Mozarta i Elvisa Presleya przebiera się w odpowiednie kostiumy, a podczas mię dzynarodowych meczó w Manneken Pis przymierza mundur narodowej druż yny pił karskiej.
Od 1987 roku kilka ulic dalej znajduje się pomnik Pissing Girl, pandan Manneken Pis. W 1999 roku pojawił się takż e Pissing Dog, symbolizują cy zjednoczenie ró ż nych kultur w Brukseli (wedł ug Wikipedii).
Z Amsterdamu do Brukseli nic - 170 km. Kilka godzin jazdy i jesteś my w stolicy Belgii. Na pierwszym miejscu powstał o Muzeum Broni. Na ulicy przy wejś ciu stoją stare armaty, są one swobodnie dostę pne - ró b zdję cia ile chcesz. To muzeum zawiera wszystko, co dotyczył o armii wszystkich krajó w ś wiata w cią gu ostatnich kilku stuleci. Radziecki TT, niemiecki Schmeiser, mundur wojskowy, rodzaje nabojó w i pociskó w. Duż e tablice ilustrował y najwię ksze bitwy. Duż o munduró w Wehrmachtu i Luftwaffe (schwytanych? ).
W innym pomieszczeniu znajduje się wiele modeli ż agló wek i parowcó w. Ponieważ modele są duż e (dł ugoś ć od pó ł tora do dwó ch metró w), moż liwe jest szczegó ł owe rozważ enie wyposaż enia i broni.
Kolejne pomieszczenie zawiera prawdziwe dział a przeciwlotnicze, mał e czoł gi i transportery opancerzone. Wyprodukowane gł ó wnie w Belgii.
Wyposaż enie eksponowane jest w sposó b chaotyczny – szybowiec z począ tku ubiegł ego wieku są siaduje z myś liwcem odrzutowym, dalej niemiecki ME-109 z czasó w BBB i znowu szybowiec. Amerykań skie helikoptery, moż esz wejś ć na ś rodek i rozejrzeć się . Moż esz usią ś ć za kierownicą legendarnego „Willisa”. Prezentowane są takż e plakaty propagandowe z czasó w II wojny ś wiatowej.
Wnę trze niemieckiego transportowca Yu-88 uderzył o swoją szczelnoś cią , tak, ludzkoś ć przez pó ł wieku ś wietnie się rozcią gał a, a siedzenia w kabinie wyglą dają jak nastolatki. W tej sali w ogó le nie jest prezentowana sowiecka technologia. Dziwne, tyle sprzę tu z czasó w II wojny ś wiatowej, ale nie mogli (lub nie chcieli) zdobyć sowieckiego. Wiele eksponató w został o przedstawionych z dokł adnym opisem ich losó w. Ten silnik był pozostał oś cią spalonego niemieckiego bombowca, któ ry zbombardował Rotterdam, ta broń przeciwlotnicza bronił a Amsterdamu podczas nalotó w, te rę kawice należ ał y do sł ynnego belgijskiego pilota itp. itp. Bardzo ekscytują ce…
Zrobili się , wyszli na ulicę . Grupa już zbiera się w autobusie, chociaż jest jeszcze mnó stwo czasu. Przeszliś my koł o muzeum samochodó w, ale nie weszliś my, bo wejś cie jest pł atne, a czasu nie ma wystarczają co duż o i nie uda się zobaczyć wszystkiego.
Wycieczka po mieś cie okazał a się nieco mdł a. Nie chodzi o zabytki, ale o nasz nastró j. Brukseli nie był o na naszej liś cie ż yczeń i być moż e dlatego nie zrobił a wraż enia. Tak, czysto, tak pię knie, ale z niezapomnianych zabytkó w tylko posą g Manneken Pis jest znany na cał ym ś wiecie. Kwatera gł ó wna NATO nie wyglą dał a tak zł owrogo, jak się wydawał o; . Lody ś redniej jakoś ci w ś redniej europejskiej cenie (wiem, pewnie już je dostał am z opowieś cią o lodach, ale bardzo chcieliś my spró bować we wszystkich krajach).
Zameldujemy się w hotelu „Congres 3 *” (Rue du Congres, 42). To nic specjalnego, pokoik malutki, widok na ś cianę domu i ł azienkę prawie wielkoś ci pokoju.
Odpoczę liś my i czekamy na przeglą d miasta. Katedra Najś wię tszej Marii Panny z Sablon zachwyca staroż ytnym stylem gotyckim i pię knymi rzeź bami. Monumentalny budynek! W samej katedrze rzeź by wyglą dał y bardzo nietypowo - biał e posą gi trzymał y w rę kach toporki i miecze zł otego koloru. Wyglą dał oryginalnie. Tutaj moż esz zapalić ś wieczkę i prosić Pana o cokolwiek chcesz. Nowe ś wiece stoją w ró wnych rzę dach, obok znajduje się blaszane pudeł eczko z napisem „1 euro”. Wszystko opiera się na zaufaniu – bierzesz ś wieczkę , wrzucasz jedno euro do pudeł ka.
Schodzimy na plac Maly Sablan. Na ś rodku placu znajduje się pomnik kró la Baudouina. Sł owo KRÓ L kojarzy się wszystkim z koroną , wieloma pł aszczami i majestatyczną pozą rzeź by. Ale to nie ma nic wspó lnego z posą giem kró la Baudouina. Rzeź ba przedstawia tuł ó w mę ż czyzny w garniturze ze splecionymi rę kami. Nie jest to zaskakują ce, ten wł adca rzą dził Belgią od 1951 do 1993 roku. Zmarł bezdzietnie, a wł adzę w kraju przeją ł jego mł odszy brat Albert II.
Podczas gdy grupa aktywnie robił a zdję cia, zauważ yliś my duż o mł odych ludzi ś pią cych na trawie (!! ! ) z plecakami i teczkami. Albo uczniowie odpoczywają , albo plankton w biurze odpoczywa. Na placu znajdują się drewniane modele sł oni, ż yraf i koni. Są nieudolnie wykonane i (na mó j gust) nie pasują do tego krajobrazu.
Belgia jest znana jako kraj