Drugi raz w pierwszej klasie
Na począ tek w tym roku ponownie pojechaliś my w to samo miejsce (Mayrhofen). I nie tylko dlatego, ż e „nie szukają dobrego od dobrego”, „pierwsza mił oś ć nie przemija” (w zeszł ym roku po raz pierwszy jeź dziliś my na ł yż wach w Europie i poró wnaliś my ł yż wiarstwo z KAUKAZEM). Najważ niejsze jest to, ż e w ogromnym stosie „DOBRA” przez tydzień w zeszł ym roku nie mieli czasu, aby spró bować i zobaczyć wszystko.
Rok temu oczywiś cie jeź dzili na Penken i w pobliż u - gł ó wna strefa w M-nie samym: stoki od niebieskich (choć nie mogę nic o nich powiedzieć , bo je tylko widział em) do "HARAKIRI" wzdł uż któ ry przy mał ej iloś ci ś niegu (nachylenie 78%, ló d, nie ma ratraka, armatek też ) tylko „profesorowie” wychodzą do koń ca, uczniowie starają się zeskrobać (nie dział a), to nie dział a i wynoś się "powoli". . . (osobiś cie wyprowadzał em się do koń ca tylko 1 raz - pierwszy, potem 3 razy przewró cił em, szczegó lnie na rolowaniu, kiedy lecisz w ś nieg z lodu), są też miejsca z radeł kowane guzki. Zorganizowane/wyposaż one rury, trampoliny itp. z dobrym podkł adem muzycznym, dla oszustó w. Generalnie moż na jeź dzić prawie wszę dzie, bo. ochrona jest zorganizowana na najwyż szym poziomie (w cią gu dwó ch tygodni, w przeciwień stwie do Kaukazu, nie widział em ani jednej poważ nej kontuzji, choć sam udał o mi się „zł amać ” nartę – wyrwał em wierzchowca „z mię sem” – „tanie narty? ” ).