Rocznica wśród Karpat
A posiadł oś ć Arefievó w znó w jest peł na. Goś ci przyję to w miejscowoś ci uzdrowiskowej Slavsko. Na XX Mię dzynarodowy Plener Malarski „Maxim” przybył o ponad dwa tuziny wybitnych mistrzó w.
Każ de wydarzenie zawsze zaczyna się od drogi. Ale jeś li ktoś myś li, ż e ł atwo dostać się z Kijowa do Sł awska, to gł ę boko się myli. Choć na pierwszy rzut oka wszystko wyglą da bardzo optymistycznie. Kilka bezpoś rednich pocią gó w. W tym markowe Zakarpackie. Odnowione wagony lś nią ce ś wież ą farbą . Wszę dzie stal nierdzewna i zupeł nie nowy plastik.
Jednak nasza kolej nie moż e obejś ć się bez niespodzianek. Niestety pasaż erowie dowiedzą się o tym po odlocie. Kiedy nie moż esz się wydostać . A lą dowanie w drodze jakoś nie jest przydatne.
Okazuje się , ż e klimatyzator dział a wył ą cznie na zlecenie konduktora. I z jakiegoś powodu w wię kszoś ci nie pokrywa się to z podobnymi odczuciami nieszczę snych podró ż nikó w. Ponadto ta jednostka ma tylko dwa tryby - wł ą czony lub wył ą czony. Albo dmuchanie z cał ym narkotykiem - albo martwa cisza. A ponieważ samochody są wykonane bardzo wysokiej jakoś ci, bez jednej, nawet najmniejszej luki, wybó r jest niewielki. Albo zamarzną ć , albo udusić się , pokryty lepkim potem. Ponadto huragan powietrza po prostu zrzuca gó rnego pasaż era z pó ł ki. Nie da się unikną ć . Spacer korytarzem z wyjś ciami do przedsionka ratuje. I tak przez cał ą noc. Ale wszystkie dobre rzeczy prę dzej czy pó ź niej koń czą się .
Regionalne centrum Skole, to już gó ry. Czas wstać i spakować swoje rzeczy. Chociaż jest to bardzo trudne - pocią g pę dzi i wije jak spalony zają c. Jednocześ nie nie jest ł atwo staną ć na nogach. Zwł aszcza za plecakiem o doś ć duż ym rozmiarze i wadze. Wreszcie na kolejnym zakrę cie pocią g zwalnia i zatrzymuje się . Wszyscy przybyli, Slavsko.
Wioska wita Cię poranną ś wież oś cią gó r i cał ą hordą lokalnych taksó wkarzy gotowych zabrać Cię wszę dzie. Ale tym razem nie mieli tyle szczę ś cia. Goś cinni gospodarze zadbali, a potę ż ny SUV już czeka na goś ci w pobliż u dworca. W tych miejscach taki transport jest niezbę dną koniecznoś cią . Z drugiej strony po prostu nie da się tam dostać . Pó ł torej minuty przed autem, kilka sekund na wrzucenie rzeczy do bagaż nika i moż na ruszać . Chociaż , ile kosztuje ta droga, moż e siedem minut.
Ale nawet to wystarczy, aby zobaczyć pozytywne zmiany. Ulica o tak oryginalnej nazwie Privokzalnaya jest już w cał oś ci wył oż ona kafelkami. Na terenie szkoł y miasteczko symulatoró w mieni się ś wież ą farbą . Dodano kilka sklepó w spoż ywczych. Najważ niejsze jest to, ż e w odległ ej osiedlu ulice był y pokryte asfaltem. Teraz ż aden deszcz nie jest straszny.
Bramy są goś cinnie otwarte, a cał y dziedziniec posiadł oś ci Arefiew jest zatł oczony samochodami. Nie ma w tym nic niezwykł ego. Artyś ci z zachodniej Ukrainy wolą mieć wł asny transport. Wś ró d nich czarna owca wyró ż nia się samochodem z litewskimi numerami. Gorliwi mieszkań cy Bał tyku uważ ali, ż e dotarcie tam jest o wiele bardziej opł acalne.
Posiadł oś ć Arefiewó w od dawna jest ulubionym domem, a jej wł aś ciciele są dobrymi przyjació ł mi. I to nawet nie jest wygoda. Nie ma co o tym mó wić , wszystko jest na wierzchu i w bardzo rozsą dnej cenie. Najważ niejsze jest jakaś wyją tkowa, prawdziwie domowa atmosfera.
Chociaż wspinaczka krę conymi schodami na trzecie pię tro z plecakiem to nadal przyjemnoś ć . Ale pokó j jest bardzo wygodny. Duż e ł oż e mał ż eń skie, wygodna sofa, szafa i stolik. Tak, jeszcze dwa stoliki nocne. Telewizor sufitowy. I obrazy na ś cianach. Nawiasem mó wią c, wielu turystó w uż ywa ich jako przewodnika. Z zasady chcę iś ć tam, gdzie na zboczu stoi stara drewniana chata.
Nawiasem mó wią c, znaczenie sł owa „plein air” dosł ownie tł umaczy się jako praca artysty w powietrzu. Ta tradycja, zał oż ona kilka lat temu nad brzegami Sekwany, jest teraz podchwytywana przez mieszkań có w Bojkiwszczyny.
Musimy oddać hoł d zał oż ycielom i inicjatorom tego ruchu, Oksanie i Dmitrijowi Arefijewom. To w ich domu narodził się sam pomysł na organizację pleneru. Arefiewó w, wielkich mił oś nikó w i koneseró w malarstwa, nieustannie odwiedzali zaprzyjaź nieni artyś ci. I wł aś nie podczas jednego z tych domowych spotkań , zgodnie ze sł owami lwowskiego artysty Oresta Kosara, pomysł dojrzał . Jednak minę ł o ponad siedem lat, zanim moż liwe był o przekształ cenie poż ą danego w rzeczywistoś ć .
Ale to nie jest tylko spotkanie artystyczne. Twó rcy otrzymali moż liwoś ć zapoznania się z wyją tkową przyrodą , kulturą i ż yciem mieszkań có w regionu karpackiego. Geografia uczestnikó w był a ró wnież obszerna. Tym razem przyjechali artyś ci ze Lwowa, Borysł awia, Czerkasó w, Sum, Poł tawy, Kijowa, oczywiś cie miejscowi ze Sł awska. Oraz goś cie z Litwy.
Każ dego dnia mistrzowie znajdowali dział ki dla swoich prac na krę tych uliczkach Sł awskiego, na zboczach okolicznych gó r czy na brzegach lokalnych strumieni. A wokó ł nich codziennie gromadzili się miejscowi i wszechobecni turyś ci. W koń cu nie każ dy ma okazję być obecnym podczas narodzin arcydzieł a. I oczywiś cie był o tam peł no dzieciakó w. Ponadto mistrzowie przeprowadzili klasę mistrzowską dla dzieci ze szkoł y wiejskiej. Trzeba był o zobaczyć , jak rozś wietlają się oczy mał ych artystó w, któ rzy stoją i rysują obok tych, któ rych nazwiska mogli przeczytać dopiero wczoraj w podrę cznikach. Zapamię tają tę lekcję na zawsze.
Ciekawe jest obserwowanie, jak posiadł oś ć Arefyevó w stopniowo przekształ ca się w rodzaj muzeum sztuki. Obrazy wiszą , stoją wszę dzie - w pokojach i na korytarzach, w jadalni i kuchni. Nawet sauna wypeł niona jest obrazami. A co wieczó r toczy się oż ywiona dyskusja o pracy. W koń cu koledzy są najostrzejszymi krytykami. Ale o dziwo, jak zauważ ył jeden z organizatoró w pleneru lwowski malarz Wiktor Stognut: „Od dwó ch tygodni ludzie kreatywni, indywidualiś ci, nigdy się nawet nie kł ó cili”. A wszystko to dzię ki przyjaznej atmosferze, któ rą stworzył a przede wszystkim pani domu Pani Oksana: „Lubili rysować w Slavsku, lubili mieszkać ze mną , a ja lubił em ich pracę i ich samych”.
Zdję cia schną na podwó rku, na balkonach iw pokojach. I w tym na pierwszy rzut oka chaos, ukryty sens. Bo wszystko jest widoczne. I każ dy moż e przyjś ć i zobaczyć o każ dej porze. Oceń i wyraź swoją opinię . Lub daj radę .
I jeszcze jeden dotyk. Kiedy artyś ci z ró ż nych szkó ł pracują dosł ownie obok siebie, gatunki przepł ywają mimowolnie. W mniejszym lub wię kszym stopniu. Czasami prawie niezauważ alne. A czasem się psuje. I jest coś zupeł nie nietypowego dla autora.
Teraz wyobraź sobie siebie na miejscu goś ci mieszkają cych w tym mał ym hotelu. Obrazy wiszą w każ dym pokoju, korytarzu, wszę dzie. A wiele z nich moż na kupić . Tak wię c posiadł oś ć Arefiewó w moż na sł usznie nazwać rodzajem centrum artystycznego i turystycznego. I jest wyją tkowy w swojej istocie i duchu.
Wyją tkowoś ć centrum polega na tym, ż e obrazy sł uż ą jako rodzaj przewodnika. Są ś wietną zachę tą dla turystó w, któ rzy przyjeż dż ają do Arefyevó w, aby odwiedzić te miejsca. Gdzie jeszcze moż esz znaleź ć coś takiego?
Nie tak dawno w posiadł oś ci Arefiewó w narodził a się kolejna tradycja. Faktem jest, ż e ś ciany jadalni w domu ozdobione są prawdziwymi kamieniami rzecznymi. I jakoś jeden z artystó w zostawił swó j autograf na jednym z kamieni. Tak po prostu, dla zabawy. Ale przykł ad znalazł swoich zwolennikó w. A teraz dziesią tki kamieni mają swoje osobiste ś lady od mistrzó w. Oto taki spacer sł awy okazał się .
Muszę powiedzieć , ż e takie niestandardowe rozwią zania nie są tutaj rzadkoś cią . Nie bez powodu wiele katalogó w, gazet i czasopism klasyfikuje posiadł oś ć Arefyevó w jako oryginalne miejsce wypoczynku. A dodatkowo goś cie mają okazję nie tylko dobrze wypoczą ć , ale takż e zobaczyć wiele niesamowitych miejsc. W koń cu Slavsko zajmuje wyją tkową pozycję . W zasię gu rę ki jest tylko ogromna liczba interesują cych obiektó w. Po prostu nie ma o nich wystarczają cej iloś ci informacji. To dobrze, ż e niektó rzy inni entuzjaś ci, tacy jak rodzina Arefievó w, pró bują reklamować swoją ojczyznę .
Tym razem nowa droga, bę dą ca jednocześ nie centralną ulicą wsi, otworzył a nową trasę „Wzdł uż rzeki Sł awki”. Jedną z jego gł ó wnych zalet jest zdolnoś ć do jazdy w każ dych warunkach pogodowych. Deszcz nie jest przeszkodą , nadaje nawet szczegó lnego uroku spacerowi.
W pobliż u stokó w narciarskich Polytech pojawił y się nowe sklepy, kawiarnie i obowią zkowe wypoż yczalnie. Kompleks hotelowy "Perlyna Karpat" stoi przy drodze na szczycie wzgó rza i sł uż y jako swoisty punkt orientacyjny dla turystó w. Dla tych, któ rzy wracają do posiadł oś ci Arefiewó w, został o bardzo niewiele, maksymalnie dziesię ć minut. Dla tych, któ rzy pojechali na trasę najtrudniejszy odcinek za nami, potem zjazd i pł aska droga. Nawiasem mó wią c, moż na stą d podziwiać wspaniał e widoki na Slavsko.
Wą skim gardł em na drodze jest tunel pod torami kolejowymi. Po pierwsze, powinieneś uważ ać na samochody. A po drugie, jeś li pada deszcz, to w tym miejscu są obowią zkowe kał uż e. Nie, nie tak - KAł uż e! ! ! A jeś li masz bardzo „szczę ś cie”, moż esz cał kowicie zrujnować swoją reputację . Ale wtedy nie ma specjalnych problemó w.
Skrę t w kierunku stacji sł uż y jako rodzaj znacznika trasy. To tutaj stoi most na rzece Opir. A okoł o dwudziestu metró w w gó rę rzeki zbiegają się dwie rzeki. W czasie upał ó w każ dy kamyk na dnie jest doskonale widoczny. Ale kiedy minie nawet najmniejszy deszcz, strumyk, na pierwszy rzut oka skromny, zamienia się w rwą cy potok.
U podnó ż a wzgó rza, na któ rym osiedlił y się wł adze lokalne, prace idą peł ną parą . Wzmacniane są skarpy. Są dzą c po huś tawce, zbudują tu przynajmniej mur fortecy. Koś ció ł ze zł otą kopuł ą jest interesują cy dla turystó w ateistycznych jedynie jako wskazó wka. Ale jeś li przejdziesz kilkaset metró w do miejscowego cmentarza, zobaczysz stary drewniany koś ció ł . Zmontowany w tradycji architektury Boiko.
W pobliż u najwię kszego mostu na rzece Slavka zamontowano nawet platformę widokową . A wszystko za sprawą rozproszonych mał ych wodospadó w. Szybki strumień wody, wyskakują cy zza zakrę tu, omiata tę osobliwą tarkę i pę dzi do innej rzeki Opir.
Wcią ż moż na zobaczyć stare drewniane chaty wzdł uż drogi. Niestety jest ich coraz mniej. Czas sam się dostosowuje. Ale na stokach, jak grzyby po deszczu, wyrastają nowe twory. A niektó re z nich są bardzo interesują ce. W każ dym razie nie zbudowane zgodnie z zasadą - najważ niejsze jest mieć wię cej niż są siada.
Ulice ś cież ek schodzą z drogi do rzeki i koń czą się brodem lub mostem. Nie znajdziesz tu dwó ch takich samych. Budują z tego, co moż e i co moż e. Od antycznego drewna na linach po zmontowany z wojskowego pontonu. Rodzaj wystawy wspó ł czesnej ludowej twó rczoś ci technicznej.
I każ dy most to ś wietny punkt obserwacyjny. Nie znajdziesz dwó ch takich samych. Tylko na wył ą cznoś ć .
Stopniowo chatynki zamieniają się w nieruchomy las. Zbliż a się do drogi. Wię c kto jest zmę czony bieganiem do rzeki, moż e wspią ć się w gó ry. Jednocześ nie nie musisz jechać daleko. Pię kno w odległ oś ci spaceru. Od czasu do czasu są ką ciki do odpoczynku.
Tymczasem droga zaczyna się wspinać na kolejną miniprzeł ę cz. A za nastę pnym zakrę tem sł ychać odgł os spadają cej wody. Któ rego nawet wzmagają cy się deszcz nie moż e zagł uszyć . Okazuje się , ż e to zwykł y przelew z mał ej tamy. Zablokowali mał y strumień i utworzyli ł adne mał e jeziorko z ł abę dziami i obowią zkowymi rybami.
A na powierzchni wody rozpię ta jest siatka z drabinką do wspinania się na niedź wiedzie. To prawda, ż e toptyginie nie mają z tym nic wspó lnego. Nieco wyż ej w wą wozie znajduje się kompleks hotelowy „Vezha Medvezha”. A jako rozrywkę przygotowano kilka tras linowych. Jak mó wi sam wł aś ciciel, aby przejś ć najtrudniejszy, trzeba przejś ć trening na poziomie kategorii sportowej.
Ale nie ma gdzie czekać na począ tek ulewy. Dobrze, ż e wspó ł czują cy straż nicy mogą chować się pod przył bicą dyż urki. I jakoś nie chcę wracać w taką pogodę . Problem rozwią zuje się po prostu dzwonią c do znajomego. W sensie mają tku Arefiewó w. A dwadzieś cia minut pó ź niej podjeż dż a ten sam przytulny i wygodny SUV. Czas na odpoczynek.
Koń cowym akordem XX mię dzynarodowego pleneru „Maxim” był tradycyjny wernisaż uczestnikó w, któ ry odbył się w restauracji o tej samej nazwie. I byli znakomici goś cie. I wygł oszono gł oś ne przemó wienia. Ale najważ niejsze nie jest to. Najważ niejsze, ż e tradycja jest zachowana. W koń cu w tej samej Europie wiele popularnych kurortó w poza sezonem goś ci artystó w i mił oś nikó w sztuki. I w zwią zku z tym pę dzi za nimi strumień turystó w.