Długo oczekiwane Karpaty i ciepły Lwów!
Podczas gdy trwa dł uga i ciekawa praca nad opowieś cią o podró ż y wzdł uż brzegó w Morza Egejskiego, my odbyliś my kró tką wycieczkę do Lwowa i Karpat, któ rymi nie mogę się nie dzielić . Pomimo tego, ż e zazwyczaj nasze wyjazdy są doś ć pozytywne i sł oneczne, to niestety zaliczyliś my do kategorii „prawie udanych”… Niemniej jednak spotkaliś my się ponownie z naszymi przyjació ł mi i to spotkanie pozostawił o najcieplejszy ś lad na kartach tego wyjazdu.
Lwó w
Pod koniec dnia roboczego wsiedliś my do pocią gu Intercity, któ ry za pię ć i pó ł godziny zabrał nas do Lwowa. I tam zamieszkamy z moją przyjació ł ką Leną i jej có rką Daszą . Moja Dasha powiedział a, ż e zaraz przed wejś ciem do pocią gu zaczyna się ź le czuć . Im dalej jechaliś my, tym gorzej sytuacja się pogarszał a - temperatura Dashy rosł a, a jej ciał o bolał o. W tej sytuacji koją ce był o to, ż e pierwszą dawką Moderny byliś my już od prawie miesią ca szczepieni. Zanim przyjechaliś my pocią giem, pomysł podró ż owania wydawał się już chwiejny. Przeszukaliś my Internet w poszukiwaniu najbliż szych aptek cał odobowych, aby kupić ekspresowy test na koronawirusa. Na szczę ś cie Lena przekonał a ich, ż e niedawno zachorowali i czekał na nas osobny pokó j. Nastę pnego dnia sytuacja z Dashą nie poprawił a się , a mimo to pobiegliś my na ekspresowy test. Okazał o się to negatywne, ale strach nadal nie rozwiał , co jeś li minę li zbyt wcześ nie? Na szczę ś cie w naszych czasach jest internet, a Dasha był a w stanie zdiagnozować się nastę pnego ranka, co pó ź niej potwierdził lekarz - bakteryjne zapalenie migdał kó w. Po chwili organizm i leki zaczę ł y przezwycię ż ać chorobę , a my cieszyliś my się , ż e wycieczka nie zawiodł a, wieczorem udał o nam się nawet wyjś ć do restauracji tematycznej Fifth Dungeon.
Koncert na balkonie
Lwó w, jak zawsze, okazał się pię kny. Zwł aszcza, gdy spaceruje się nią nie w dzień wolny (w weekend przewraca się liczba turystó w i duż o trudniej poczuć niespieszną atmosferę miasta). Nastę pnego dnia Dasha wzmocnił a się pod wpł ywem antybiotykó w i udaliś my się na wspaniał y spacer do Muzeum Architektury i Ż ycia.
Znajduje się w ogromnym parku leś nym, wię c cieszyliś my się widokami gó rskich wiosek bez wychodzenia ze Lwowa. Ogó lnie domy okazał y się bardzo ł adne, a pracownicy sympatyczni, zawsze gotowi przekazać ciekawe informacje o ż yciu naszych przodkó w.
Wieczorem nasza czwó rka odwiedził a Dom Muzyki Kameralnej. Sł uchali organó w, muzyce towarzyszył y projekcje wizualne na jednej ze ś cian budynku. Ogó lnie rzecz biorą c, byli oś wieceni kulturowo najlepiej, jak potrafili.
Lena i jej có rka Dasha, mimo ż e mieszkają w pobliż u Karpat, nigdy nie był y w gó rach. Uznaliś my za swó j obowią zek nakł onienie ich, by pojechali z nami w trasę , przynajmniej na jeden dzień . Gwiazdy zbiegł y się i zrezygnował y w noc poprzedzają cą podró ż , aw naszym wagonie był y tylko dwa puste miejsca. Przygotowujemy wię c kanapki i rano ruszamy w drogę !
Skoł a
Moja Dasha już czuje się peł na, tylko jej gardł o wcią ż trochę się martwi. Wszyscy jesteś my radoś ni. Jazda ze Lwowa to tylko pó ł torej godziny. Wpadliś my do naszego hotelu, zostawiliś my rzeczy i ruszyliś my w trasę . Szliś my pod gó rę do wodospadu Kamyanka.
Lena i Dasha spisał y się dobrze, nie moż na nawet powiedzieć , ż e to ich pierwsza wspinaczka. Droga zaję ł a nam dwie i pó ł godziny, a na koniec czekał na nas malowniczy wodospad oraz restauracje z karpacką kuchnią i karpacką porcją .
Jak dobrze mieć Karpaty! Tutaj, pó ł torej godziny od Lwowa, jest dosł ownie wszystko - zaró wno ostre jodł y, jak i chaty i gó rskie rzeki, czego jeszcze potrzeba do szczę ś cia Karpat? Koń czą c szaszł yk pod szumem rzeki, nie mogliś my się nacieszyć tym, ż e po kilku latach jesteś my w koń cu z powrotem w Karpatach.
Dasha Leny został a w domu restauracyjnym, a nasza tró jka wspię ł a się trochę na gó rskie jezioro z mnó stwem kijanek.
Kolejną charakterystyczną cechą bycia w Karpatach są aromaty lasu, tym razem z nutami grzybowymi. Był o duż o grzybó w, w wię kszoś ci niejadalnych, ale na tle leś nych pię knoś ci wyglą dał y bardzo malowniczo, wię c cieszyliś my się ich widokiem.
Dobrze, ż e grzyby był y niejadalne, inaczej cał e to pię kno został oby rozebrane. Kiedy wró ciliś my do Skole, nadszedł już czas, aby wsadzić Lenę i Dashę do pocią gu powrotnego. Nasza podró ż trwał a dalej. O dziwo, poszukiwanie normalnej restauracji zaprowadził o nas na stację benzynową , jest tam restauracja A la minute z idealnie fajnym banoshem.
Nasz pierwszy dzień był treningiem. Teraz czeka nas prawdziwa wyprawa na wysokogó rską Parashkę . Kiedy leż ał em na ł ó ż ku i myś lał em o kampanii, czerwony kot wyjrzał zza ł ó ż ka i zaproponował spotkanie. Drzwi do pokoju muszą być dobrze zamknię te, w przeciwnym razie czarny kot przyszedł na spotkanie z Dashą w ś rodku nocy, dobrze, ż e Dasha nie krzyczał a bardzo gł oś no.
Gó ra Parashka
Jesteś my mentalnie przygotowani na trasy o dowolnej zł oż onoś ci, ale ta jest na granicy zł oż onoś ci. Wedł ug wspomnień wejś cie na Howerlę był o ł atwiejsze, choć minę ł o wiele lat, wię c poró wnanie nie jest do koń ca sprawiedliwe. Pierwsza poł owa trasy prowadzi przez las pod doś ć krytycznym ką tem. Nadal jestem zdumiony, jak drzewa rosną tak ró wnomiernie pod tym ką tem.
Na tych, któ rzy opanowali las, czeka nagroda - pola jagó d i boró wek. Po prostu najlepsze miejsce, aby odpoczą ć i zwię kszyć poziom jagó d we krwi. Druga poł owa trasy jest nieskoń czenie pię kna, jest już otwarty teren i przez kolejne dwie godziny bę dziesz wę drował grzbietami gó r, nie odrywają c wzroku od panoram, któ re wychodzą poza horyzont. W drodze na szczyt Parashki trzeba przejś ć przez inne gó ry, wię c droga bę dzie jechać w gó rę i w dó ł .
A bliż ej koń ca trasy znajduje się ź ró dł o, w któ rym moż na uzupeł nić zapas wody. To tylko ze wzglę du na to, ż e musisz zejś ć i wspią ć się z powrotem po bardzo stromym zjeź dzie. Musisz wię c dobrze obliczyć swoją sił ę . Dasha był a naszym bohaterem w tej podró ż y, gdy zeszł a po wodę . Z jakiegoś powodu sił y szybko mnie opuszczał y, chociaż bardzo wytrzymuję na takich trasach.
Zebraliś my dwie butelki, jedną schowaliś my na drogę powrotną , drugą do zabrania dalej. Szczyt gó ry na samym koń cu wydaje się cał kowicie nie do zdobycia. Ale rozumiesz, ż e pozostaje zebrać wszystkie sił y i jesteś na szczycie. Zrobiliś my to wł aś nie z kilkoma przystankami na zdję cia.
Gdy tylko wspię liś my się na sam szczyt, zamiast radoś ci poczuł em w sobie dziwny spadek ciś nienia. Dawno nie był em tak wyczerpany na wspinaczce. Droga powrotna wydawał a mi się jakoś nieskoń czenie trudna. Był o to jeszcze trudniejsze niż gdy wjeż dż aliś my na gó rę , wybraliś my też nieco inną ś cież kę zejś cia i musieliś my wykonywać sztuczki kaskaderskie, aby zjechać do miasta. Ale zeszli tuż obok swojej ulubionej restauracji. W drodze byliś my 8 godzin i 10 minut. To jedna z naszych najdł uż szych gó rskich wę dró wek. Bez wzglę du na to, jak bardzo pró bował em usią ś ć na krześ le w restauracji, nie był o ł atwiej. Czy to staroś ć ? Ale na szczę ś cie był to tylko bakteryjny bó l gardł a. Trzeba był o tylko dojechać do hotelu i wypić zioł ową herbatę z rudym kotem na kolanach, bo zrobił o mi się tak gorą co, ż e z przeraż eniem wyobraż ał am sobie, jak wró cimy teraz do Lwowa. Jutro zgodnie z planem eksmisja, potem kolejna gó ra i wieczorny pocią g z powrotem do Leny. Rano zdaliś my sobie sprawę , ż e musimy poszukać innego pocią gu i zabrać mnie do Lwowa, pó ki jeszcze mogę chodzić .
Wieczorem wł aś ciciel hotelu opowiedział nam o sile medycyny alternatywnej i powiedział , ż e teraz dadzą mi muchomor w puszkach i wszystko bę dzie dobrze! Nie był em gotowy na taki zwrot, grzecznie odmó wił em grzybowi. Pierwszego dnia zauważ yliś my w kuchni dwa sł oiki, na jednym napis „Amanita”, na drugim „Veselka”. Na szczę ś cie był poranny pocią g z pustymi wagonami. Napisał em do Leny, ż e nadal bę dziemy u nich urzą dzać ambulatorium) Wię c kontynuował em leż enie w ł ó ż ku. To prawda, ż e nie mieliś my czasu na pocią g, wię c musieliś my biec w tym stanie. Do wieczora poczuł em się trochę lepiej i mogliś my nawet razem wyjś ć do restauracji, gdzie moja Dasha został a poważ nie otruta ciastem...Rozpoczę ł a się nowa runda problemó w zdrowotnych. Mieliś my jeszcze jeden dzień do stracenia. Udał o nam się go w peł ni wydać , spacerują c po Lwowie. Odkryliś my nawet fajną nową restaurację o nazwie Underground Kindrat.
Wieczorem jest dobra muzyka na ż ywo. Lokal znaleź liś my przypadkiem, my, podobnie jak podczas ostatniej wyprawy do Lwowa, ostatniego dnia nie wyszł o nam z poszukiwaniem restauracji, bo wszę dzie, gdzie chcieliś my posiedzieć , był o tł oczno. Ale tutaj najwyraź niej sam los doprowadził do Kindrat. Pomimo cię ż koś ci podró ż y pozostał y tylko najbardziej pozytywne i ciepł e wspomnienia z podró ż y.
Szkoda, ż e Lena mieszka tylko we Lwowie, a nie w każ dym mieś cie na Ukrainie, któ re lubimy odwiedzać . Có ż , czas wracać do domu, czekamy tam na „przyjemną ” drugą dawkę nowoczesnoś ci. Ale zdaliś my sobie sprawę z jednej rzeczy, bez wzglę du na to, jak trudne był o szczepienie (a druga dawka był a dla mnie ostatecznie trudna), jest to wielokrotnie mniejszy problem niż to, co moż na spotkać podczas prawdziwej choroby, nawet z ł agodna forma. Podró ż uj i nie choruj!