Siedem dni z życia zagubionego Kozaka czy legenda o trudnym losie biur podróży - 1
Pewnego razu, w poł owie sierpnia, na poczcie pojawił o się powiadomienie, ż e pojawił a się nowa wiadomoś ć w temacie „wycieczki informacyjne dla ekspertó w”. Administrator zaoferował gratis w postaci wycieczki informacyjnej po oś rodkach narciarskich na Sł owacji iw Polsce. Oczywiś cie kuszą ce! Dopiero teraz wł aś nie wró cił em z nieudanej podró ż y na Krym kilka dni temu i znowu tak naprawdę nie chciał em gdzieś jechać , a na wskazany okres zaplanowano duż o odpowiedzialnej pracy. Znowu hemoroidy z Schengen. W ogó le na począ tku (dziesię ć minut) odepchnę ł am myś l o moż liwej podró ż y. Potem zaczą ł em dalej czytać forum. Okazał o się , ż e poś lubili mnie już beze mnie - wezmą prowokatorkę Starą Kobietę Izergil i zgł oszą moją kandydaturę , a Sigura i Mannesa wesprą ją . Gdzie iś ć ? Ile z tego ż ycia? Nie wychodzą c z kasy, poprosił em szefa o pozwolenie na przyszł y urlop, stwierdził em, ż e za pó ł tora miesią ca bę dę już miał czas przegapić podró ż , a praca to nie wilk, nie ucieknę do lasu, i , przeż egnawszy się , wysł ał a wiadomoś ć o swojej zgodzie. Administrator zatwierdził moją kandydaturę i odchodzimy.
Dzię ki „uproszczonemu” reż imowi wizowemu musiał em nawią zać bliski zwią zek z Privatbankiem, a takż e brną ć do Kijowa, aby oddać „palce”. Kiedy kupił em bilety na stacji, kasjer po wydrukowaniu biletu zaczą ł czytać (czekać , jak) - odjazd szó sty, wagon szó sty, miejsce szó ste. Zaś miał a się nerwowo. Nie zorientował em się od razu, a potem był o już za pó ź no. Hm! Trzy szó stki! Jakoś to nie dział a dobrze! O moich wą tpliwoś ciach pisał em do Starej Damy. I zapewnił a mnie, ż e przypadkiem pojechał a w pią tek trzynastego na trzynastym w trzynastym wagonie i wszystko był o w porzą dku. Nie figa to zbieg okolicznoś ci! Dobra, chyba zobaczymy.
Zostawił em temperaturę poniż ej czterdziestu, a w Kijowie wedł ug prognozy już jest peł no. ups. W co się ubrać ? Postanowił am pó jś ć w szortach i T-shircie i zabrać ze sobą dż insy i koszulę . Plecak jest doś ć cię ż ki. Nigdzie nie miał am czasu na jedzenie, wię c dostał am jedzenie, wodę , tabletkę i ubrania. Duszony w domu do koń ca. Poszedł em na przystanek autobusowy, ale nie ma potrzebnego minibusa, chociaż zwykle jeż dż ą co 5-10 minut. Zwariował em, chciał em już wzią ć taksó wkę . Ale ropucha powstrzymał a mnie na czas i zmusił em się do czekania na minibusa. Przybył nawet 10-15 minut wcześ niej. W moim samochodzie na pasaż eró w witał o dwó ch mł odych ludzi, identycznych z wyglą du - dwó ch potę ż nych, brzuchatych mę ż czyzn, jakby przechodzili specjalny casting. Nigdy wcześ niej takich przewodnikó w nie widział em. Był y to zazwyczaj kobiety w ś rednim wieku.
W pocią gu był o bardzo ciepł o. Zapomniał em powiedzieć - pocią g przyjeż dż a do Kijowa zgodnie z rozkł adem o 13.12, o 14.00 został em zarejestrowany w centrum wizowym, ao 16.26 mam pocią g powrotny. Ja teoretycznie miał am gdzie przenocować , ale nie chciał am zbytnio opuszczać pracy, wię c musiał am zdą ż yć . W ś rodku nocy pocią g, znó w gwał townie drgają c, zatrzymał się . Ze sł owami „Wię c pocią g został zatrzymany! Ktoś miną ł mnie tę pym krokiem i zaczą ł walić w drzwi konduktoró w. Boż e, myś lę , ż e kran został oderwany? Tylko to nie wystarczył o! Tam zaczę li coś krzyczeć i ż ą dać od kierownika pocią gu. Nie zrozumiał em, o co chodzi w konflikcie. Moż e nie podali komuś herbaty do ł ó ż ka? Przez sennoś ć usł yszał em pó ź niej, ż e pocią g się spó ź nia, wię c nikt nie powinien wysiadać na stacji, parking bę dzie kró tki. Wszystko w ś rodku był o zimne i spadał o. Jednak w pozycji poziomej schodzenie nie był o gł ę bokie. Có ż , myś lę , ż e wszyscy przybyli! Nie mam czasu!
Rano kobieta, któ ra usiadł a w Aleksandrii, zapytał a, o ile pocią g się spó ź nił ? Powiedział a, ż e w tiutelka weszł a tiutelka. Boż e bł ogosł aw! Muszę powiedzieć , ż e pomię dzy postojami na otwartym polu pocią g pę dził jak szalony, przechylają c się i podrygują c cał ym ciał em, a takż e wydają c wś ciekł e dź wię ki. Od czasu do czasu musiał em trzasną ć okno, któ re otwierał o się przy każ dym ostrym zakrę cie. Co dziwne, nikt nie szedł z gó rnych pó ł ek. Przed znanymi wydarzeniami nasz pocią g przyjechał rano do stolicy i moż na był o zrobić wszystko perfekcyjnie. A teraz, jak biedny krewny, tę skni za wszystkim i za wszystkimi, ł ą cznie z manewrują cymi lokomotywami spalinowymi, a jego trasa jest teraz nieco inna. Jednak nadal nazywa się to „pogotowiem nocnym”. Ale jeś li nadal moż esz znieś ć nocną (choć bardziej pasował aby do niej nazwa „codzienna”), to sł owo „pogotowie ratunkowe” brzmi po prostu kpiną .
Ogó lnie rzecz biorą c, pocią g, o dziwo, nie spó ź nił się , chociaż był y ku temu wszystkie warunki. Kijó w spotkał się z ponurym niebem pokrytym niskimi szarymi chmurami, z rzadkimi przebł yskami bł ę kitu i silnym wiatrem. Wł oż ył em dż insy i pogniecioną koszulę i wył adował em. Zwykle przejeż dż am przez Kijó w i nie jestem sam, pojechał em tylko do metra na Chreszczatyk, a potem musiał em się przesią ś ć (och, zgroza! ). W zasadzie jest ok, ale w warunkach bardzo ograniczonego czasu, z wytrzeszczonymi oczami, z począ tku w ogó le nie pamię tał em, gdzie to metro był o, ale dzię ki Bogu nie przyjechał em na Zanzibar i znalazł em od ludzi.
Kiedy wszedł em, znalazł em ogromną kolejkę po tokeny, chociaż poruszał a się doś ć szybko. Stracił em 5-7 minut. Potem, kiedy przenosił em się , naturalnie poszedł em w zł ym kierunku, ale ponownie zapytał em na czas, czy idę wł aś ciwą drogą ? Oczywiś cie nie! Moi przyjaciele zapewniali mnie, ż e w metrze w zasadzie nie da się zgubić ! Tak, mogę , mam topograficzny kretynizm! Przed wyjazdem przysł ali mi mapę miejsca, do któ rego mam się udać ze stacji Kontraktova Ploshcha. Z jakiegoś powodu wyobraż ał em sobie, ż e kiedy wyjdę z metra, zobaczę szeroką wielopasmową autostradę (jakiś szyb), przez któ rą bę dę musiał jakoś przejś ć , a potem dostanę się do ulicy Konstantinowskiej prostopadle do niej, a po przejś ciu dwó ch przecznic znajdę punkt wizowy. Nie brał em pod uwagę , ż e to miejsce to praktycznie centrum miasta, trochę mniej centralne niż Chreszczatyk, a nie jakieś peryferie, któ re sobie w myś lach narysował em. Wychodzą c z metra, znalazł em ł atkę z ró ż nego rodzaju straganami-shmarki i minibusy parkingowe, a gdzie ta sama Konstantinovskaya - FIG wie. Musiał em zapytać ponownie. Kró tko mó wią c, udał o mi się jeszcze przed dwiema godzinami. Grupa prowadzona przez przewodnika Michaela był a już zebrana.
Jak pamię tasz, kiedy zgodził em się na tę wycieczkę informacyjną , nie miał em czasu na dokł adne przemyś lenie. A potem, jak wyobraż ał em sobie, ż e bę dę sam, nieszczę sny prowincjusz, wś ró d czarują cych kijowskich biur podró ż y, i zaczą ł em już ż ał ować tego, co zrobił em. Ale, o dziwo, dziewczyny okazał y się najzwyklejsze, o ile mogł em zobaczyć . Poprosił em ich, ż eby mnie wpuś cili najpierw, ponieważ spó ź nił em się na pocią g. Potem pojawił o się pytanie, ską d jestem? Powiedział em. I zaż ą dali okazania biletu. I mó wię , ż e go nie mam i jeszcze go nie kupił em. (Nie kupił em, bo mogł oby się zdarzyć , ż e i tak bę dę musiał spę dzić noc). Tak, ż artujemy, mó wią . Kró tko mó wią c, jako pierwszy zł oż ył em swó j pakiet dokumentó w do okienka. Dziewczyna dwukrotnie go przejrzał a i najechał a na znaczek rejestracyjny.
- KTÓ RY obszar?? ? ?
- Donieck!
Cicha scena. Dodaję - Mariupol.
- Ach, Mariupol!
Oczywista ulga. Potem ponownie przerzucił a strony i zaczę ł a liczyć coś na palcach. Boż e, co myś lisz? Moja skromna pensja? Znikną ł gdzieś . Kiedy wraca, mó wi, ż e na Sł owacji iw Polsce mamy tyle samo dni, wię c jest zobowią zana zadzwonić do konsula, a on zdecyduje, czy przyją ć dokumenty. Zaczę li czekać na decyzję konsula. Kiedy zbliż ał się czas trzeciej, ja już zdenerwowany zdenerwował em się jeszcze bardziej. Pytam dziewczynę w oknie, dlaczego tak dł ugo zajmuje mu podję cie decyzji? A ona mó wi:
- A ty, pocią g?
- Có ż , tak!
- Có ż , na razie odł ó ż my palce, jeś li już , to pó ź niej usunę go z bazy danych.
Wię c zrobił em wszystko, co trzeba, ale konsul nadal nie dzwoni. O trzeciej zapytał em dziewczynę , czy ktoś mó gł by za mnie zrobić resztę .
- W zasadzie tak!
Przekazał em przewodnikowi moją paczkę dokumentó w i chciał em pomachać dł ugopisem, ale w koń cu zadzwonił konsul i powiedział , ż e wedł ug jego obliczeń mamy wię cej dni w Polsce, wię c idź do ogrodu (ja czyli ubiegać się o polską wizę ). Ludzie zaczę li się oburzać , coś wymyś lić , zmienić program trasy. Michaił powiedział , ż e teraz gdzieś zadzwoni. Już mnie to nie obchodził o, zostawił em je do rozwią zania problemó w, rzucił em dokumenty Miszy i ruszył em w drogę . Dotarwszy do miejsca, w któ rym rzekomo opuś cił em stację metra Kontraktova Ploshcha, zaczą ł em krą ż yć jak pszczoł a w poszukiwaniu wejś cia do dowodó w. Wyszedł em, ale nie widzę , doką d iś ć , dla mojego ż ycia. Znowu zaczą ł nę kać ludzi. Udał o się w drugiej pró bie. Pomimo tego, ż e był poniedział ek, a dzień pracy jeszcze się nie skoń czył , nie był o gdzie wpaś ć jabł ko do samochodó w. O Mamo Mia i Papież ! Co się tu dzieje w godzinach szczytu?
Przybył em na stację za pię tnaś cie czwarta. Do wszystkich kas. Po dziesię ciu minutach stania stwierdził em, ż e moja kasa był a zamknię ta o czwartej z powodu przerwy technicznej! Cholerny! ! ! Ale i tak udał o mi się kupić bilet na minutę przed zamknię ciem.
Już z pocią gu zadzwonił em do Michaił a, ż eby dowiedzieć się , jak się sprawy mają . Powiedział , ż e reszta też puś cił a palce i odpadł a, a jeś li sprawa zostanie pozytywnie rozwią zana, zgł osi się jutro. Obiecał , ż e oddzwoni jutro. Budzą c się w nocy, stwierdził em, ż e stoimy na otwartym polu. Zasną ł em. Prawie jak Michał kow (któ ry jest Siergiejem) - znowu trochę spał em i znó w wyjrzał em przez okno. Znowu stoimy! I tak przez cał ą noc. Ale nie spieszył o mi się zbytnio, wię c nie denerwował em się . W rezultacie pocią g spó ź nił się o godzinę ! Gdyby był tak pó ź no w tym kierunku, miał bym doś ć kondraszki. Ale latem wró cił am do domu! Był o tak sł onecznie i radoś nie, ż e ten kł opot w ż aden sposó b nie wpł yną ł na moje doskonał e samopoczucie. Ja to zrobił em! Pierwszy poziom ukoń czony! Reszta jest jakoś nieważ na. Już nawet nie obchodził o mnie, czy dokumenty zostaną przyję te i czy dadzą mi wizę . Szkoda oczywiś cie, ż e wydano już okoł o 1700 UAH. o wizę i podró ż , a na wszelki wypadek poż egnał em się z nimi w myś lach i puś cił em z Bogiem.
Miną ł tydzień w oczekiwaniu na telefon z konsulatu. Program został jakoś zmieniony (tylko dla konsula), musieliś my poznać nazwy hoteli, w któ rych bę dziemy mieszkać . Ale nikt nie dzwonił , dzię ki Bogu.
A cuda się zdarzają ! Achalai mahalai Stara kobieto Izergil, pomó ż ! Dali mi wizę . Prawdziwy jednorazowy, có ż , i niech go Bó g bł ogosł awi, z kreskó wką . W każ dym razie w tym sezonie nie zrobimy nic fajniejszego niż Bukovel : (((
To powiedzenie, a nie bajka. Historia jest przed nami!
Niedł ugo. Po przyjeź dzie z wycieczki informacyjnej stwierdzono cał kowitą blokadę w pracy, pole nie był o zaorane, koń nie toczył się , a ona (praca) nie uciekł a do lasu. : (((((