Marzenia się spełniają. Skandynawska Saga autorstwa Incomarthur
Co zrobić , gdy marzenie się speł ni?
Oczywiś cie - ś nij dalej!
Zobaczyć kraje skandynawskie. . . To pragnienie zrodził o się w moim wieku gimnazjalnym : -), kiedy zainteresował em się lekturą dzieł historycznych i artystycznych o czasach Rusi Kijowskiej. Wtedy zapragną ł em zobaczyć ziemie Waregó w. Ale, niestety, dla mnie osobiś cie był o to pragnienie prawie takiego samego zasię gu, jak zobaczenie Marsa („Kroniki marsjań skie” Bradbury'ego ró wnież zatopił y się w mojej duszy : -) )...
Mijał y lata, zmieniał y się kraje. A jeś li Mars jest jeszcze daleko, to Skandynawia stał a się prawie w pobliż u. A w czerwcu 2012, po trzeciej pró bie przedostania się do krajó w Wikingó w i Trolli, jadę jeszcze do Skandynawii!! !
Trasa został a wybrana w pierwszej kolejnoś ci - datą wyjazdu, po drugie - datą powrotu, po trzecie - prawdopodobień stwem odbycia się (w mojej pierwszej pró bie wyjazdu na wycieczkę po Skandynawii grupa po prostu się nie zapeł nił a ). W rezultacie zarezerwowano miejsca w Sadze Pó ł nocnej, przewodnik I. Mezhul, wyjazd 10.06. 12. Osobowoś ć przewodnika bynajmniej nie był a decydują ca, choć przeczytano wiele pozytywnych recenzji, zresztą - jeden z moich kolegó w z poprzednich wycieczek pojechał do Sagi z Ilyą latem 2011 - recenzja był a - czysto entuzjastyczna ; -) , ALE!...po przeczytaniu odpowiedzi I. Mezhula na Turpravda bał em się , ż e przewodnik bę dzie należ ał do kategorii „zmę czonej gwiazdy” z doś ć duż ą koroną na gł owie (Ilya-Konung) - chociaż był em gotó w postawić się z tym, po uprzednim przygotowaniu się wzdł uż trasy w celu zrzutu w najbardziej ekstremalnym przypadku z wł asnym napę dem
Zarezerwował em wycieczkę na począ tku marca - dostał em miejsca w pobliż u drugich drzwi. Do czasu dokonania peł nej wpł aty (pię ć tygodni przed wyjazdem) i zł oż enia pakietu dokumentó w grupa był a już w zasadzie zrekrutowana, co napawał o pewnym optymizmem.
A teraz czas na awans do Kijowa. Tego dnia w Doniecku był upał , poza tym z pracy (w sobotę nie pracują cego, teoretycznie dnia) rzucił em zaledwie 2 godziny przed pocią giem...Ogó lnie przyjechał em na dworzec w Doniecku zaktualizowany na EURO 2012 doś ć na krawę dzi...Co dziwne, kiedy poprzedniego wieczoru pakował am torbę w stanie pó ł sennym, niczego nie zapomniał am : -) - doś wiadczenie nadal wpł ywa.
Kijó w najpierw spotkał się z tym samym upał em, potem z okropną ulewą , a potem wciś nię tą wilgotną dusznoś cią...Ciepł a podpinka kurtki, leż ą ca w torbie, zaczę ł a wydawać się absolutnie zbę dna - po prostu trudno był o uwierzyć , ż e nawet chł ó d czekał gdzieś z przodu.
Spotkanie z grupą na drugim pię trze dworca. . . Dwa gł ó wne wraż enia: Przewodnik to mę ż czyzna w "seniorskim ś rednim wieku" ze zmę czeniem na twarzy (O, YO. . . ) i grupa wybacz mi kolego podró ż nicy : -), - "batalion kobiecy". . .
Wyjazd zapowiadał się nadzwyczajnie : -)
Mię dzynarodowy pocią g Kijó w-Warszawa, skł adają cy się z pary wagonó w sypialnych i trzyprzedział owych, został wysł any na „trzeci tor”. Nasza grupa i grupa biura podró ż y Feeria (Skandynawska Bajka) wsiadał y do wagonó w przedział owych - nasza trasa do Warszawy był a zbież na. Samochody był y w naszym zwykł ym standardzie i bardzo czyste (patrzą c w przyszł oś ć - w drodze powrotnej auto ró wnież był o naszej pró by, ale w gorszym stanie). W cią gu godziny po wypł ynię ciu przewodnik obszedł przedział , aby „odpowiedzieć na pytania turystó w”. Wraż enie pogorszył o się...wymarł y wyglą d, cichy gł os...Nasz przedział „zadowolił ” go paczką wydrukó w dotyczą cych trasy, w szczegó lnoś ci z Turpravdy, i prawie cał kowitym brakiem pytań ; -) - my już "wiedzieć wszystko". Teraz pró buję domyś lić się , jak „naznaczył ” nas w swojej duszy : -).
Niemal cał ą drogę do granicy nasz pocią g lał ulewą , przywoł ują c myś li o tym, jak waż na dla turysty jest dobra pogoda. Granicę przekroczyliś my, moż na powiedzieć , nie budzą c się , choć Polacy odkrę cali nam podł ogę samochodu, ale przedział u z turystami nie dotykali.
Nadszedł poranek. Warszawa już wkró tce. Jeden z konduktoró w krzą tał się pracowicie wokó ł samochodu, niosą c torby, w któ rych zgadywał y bloki papierosó w. Na tle na wpó ł zwinię tego samochodu, któ rego nikomu nie spieszył się cofną ć , pytanie „A co z cł em ?? ? ” wydawał o się bardzo skromne, jak w innych sprawach odpowiedź „Czy to jest nasze, czy to ich…” Hmm…
Pocią g mię dzynarodowy przyjechał (przynajmniej zgodnie z rozkł adem o godz. 8-40) bynajmniej na dworzec centralny w Warszawie. Peron dworca Warszawa-Gdań ska jest bardziej odpowiedni dla pocią gó w lokalnych… i dla ukraiń skiej karetki : -) . Jednak każ da chmurka ma srebrną podszewkę - ta stacja jest niewielka - i szybko dotarliś my do naszego autobusu - skromnego z wyglą du i cał kiem wygodnego w ś rodku. Przed nami Gdań sk i prom.
2/3 drogi do Gdań ska był o wolne od autostrady i nie ś mierdział o - typowy jednopasmowy z odpowiednim ograniczeniem prę dkoś ci. To prawda, ż e baterie został y wymienione dla przewodnika ; -) - szereg informacji o wycieczce, o zaję ciach do wyboru, o dodatkowym nishtyak - „sł uchawki radiowe”, o asortymencie baru autobusowego i...o wskazó wkach dla kierowcy z gó ry. Zajmę się bardziej szczegó ł owo ostatnim punktem. Został em już „oczytany” o praktyce Incomatur polegają cej na zbieraniu 10 euro napiwkó w dla kierowcy z wyprzedzeniem i nie powiem, ż e z gó ry mi się podobał o. Zgodnie z wynikiem - z gó ry przekazał em 10 euro, jak wszyscy inni. Po prostu nie chciał em kł ó cić się , ż e napiwki są faktycznie udzielane podczas obsł ugi. Teraz mogę dodać - na koniec podró ż y bez wahania oddał bym te same 10 euro (kierowca na nie zasł uż ył , bez pytań ), wię cej. . . prawie nie, ale nie mniej, to na pewno. Sugeruję wię c – nie zawracajcie sobie gł owy, chociaż praktyka dawania napiwkó w z gó ry jest nadal bardzo dziwna.
Podczas gdy istota i materia, czyli podczas gdy ludzie decydowali się na fakultatywne i przekazywali im pienią dze, autobus przyjechał do dawnego miasta hanzeatyckiego. W Gdań sku zgodnie z programem był o zwiedzanie starego (a dokł adniej odrestaurowanego) miasta i godzina wolnego czasu, któ rą moż na był o przeznaczyć albo na obiad - wę gorz + piwo z sokiem imbirowym (polecam), albo na spacer po sklepach z pamią tkami i mał ym supermarkecie w pobliż u parkingu autobusowego. Teoretycznie moż liwe jest poł ą czenie tych dwó ch wydarzeń , ale jednocześ nie nie bę dziesz musiał ani chwili odpoczywać , bo… jeś li spó ź nisz się na autobus, choć by na 5 minut, dostaniesz się do portu na prom na wł asną rę kę - Ilya ostrzega o tym na samym począ tku recenzji.
Wycieczka krajoznawcza przebiegł a jak dla mnie w dobrym tempie - z jednej strony nie krę ciliś my się „pó ł godziny” przy jakiejś ciekawoś ci tylko po to, ż eby nie wpaś ć w tł um, z drugiej wystarczył o czas posł uchać przewodnika (bardzo przyczynił y się do tego sł uchawki) i zrobić zdję cie oraz zapytać o cenę pamią tek. Mimo to miasto praktycznie mnie nie zaczepił o : -). Moż e dlatego, ż e pierwotnie przydzielono mu rolę Arlekina - „A oni wypeł niają ze mną przerwę ”, moż e po prostu celował em w tym momencie w zupeł nie inne miasta...Ale moż e wró cę do tego miasta i spró buję spojrzeć na to bardziej rozważ nie, bo on (i jego najbliż sze otoczenie) jest tego wart. Nawiasem mó wią c, podczas wycieczki na Neptuna (malownicza fontanna na starym mieś cie) podarował em „niezależ nego” pensa : -) - nie wiem, czy bó g morza jest numizmatykiem, czy coś wie ; -), ale podró ż przez morze z Polski do Szwecji przebiegł a w zupeł nym spokoju - wygodniej już być nie moż e!
Grupy kibicó w pił karskich Euro 2012 nadał y Gdań skowi kolor, któ ry na tle starego miasta wyglą dał bardzo egzotycznie.
Nie wiem, czy to wina euro, czy coś innego. . . Generalnie przed wyjazdem planował am kupić sobie coś bursztynowego w Gdań sku. Niestety ceny za to, co przykuł o moją uwagę , był y takie! ! !...ż e w moim rodzinnym Doniecku nie mogę kupić gorzej i nieważ ne jak taniej. . . : -( Szkoda, ż e taka "pamią tka" nie wyszł a....I to nie tylko moja obserwacja/wraż enie - wyglą da na to, ż e co najmniej poł owa naszych grup zaplanował a (bezskutecznie) pamią tkę z bursztynu.
Oto port, w któ rym czeka na nas ś nież nobiał y przystojny prom. Jeś li jesteś doś wiadczonym turystą , sam rozumiesz, ż e musisz zabrać ze sobą do kabiny minimum rzeczy, jednak Ilya zwró ci na to twoją uwagę nawet w pocią gu. Tak wię c na promie - po pierwsze oczywiś cie ł atwo znaleź ć kabinę , potem wejdź na gó rny pokł ad i umó w się na sesję zdję ciową w czasie odlotu, potem posmakuj - lub zapoznaj się z asortymentem sklepó w wolnocł owych (raczej skromne w poró wnaniu do promu powrotnego), albo taksó wką do jednego z baró w, albo po prostu zrelaksuj się w swojej kabinie. A propos kabin - są wielkoś ci standardowego przedział u pocią gu + w każ dej ł azience (ciasno, ale znoś nie). Ci, któ rzy zapł acili za domki 2-osobowe po prostu zakwaterowani są parami - gó rne pó ł ki w domkach są podnoszone (radzę tam zajrzeć i wzią ć dla siebie drugą poduszkę - dla mnie osobiś cie jest zagadką jak mogą na tym drobiazgu spać nieporozumienie ?? ? ). Na obu promach mieszkaliś my na gó rnych pokł adach (6-7 z 11), dopiero po drodze dostaliś my kajuty „na pokł adzie”, tj. z obecnoś cią iluminatoró w, a w drodze powrotnej kabiny był y wewnę trzne, to znaczy bez okna, co przy lekkim przechyleniu był o nieco irytują ce.
Chwalą c swoją trasę , Ilya, jako jeden z atutó w programu, podkreś la trasę Warszawa-Gdań sk-Sztokholm-Norwegia-Kopenhaga-Gdynia-Warszawa. I zgadzam się z nim w 100%! Przekonaj się sam - po podró ż y z Twojego miasta do Kijowa, z Kijowa do Warszawy, z Warszawy do Gdań ska, po kró tkiej wycieczce, masz przynajmniej 18 godzin wzglę dnego komfortu i spokoju na zregenerowanie sił (podczas rejsu promu. . . ).
A potem jest Sztokholm. Szczerze mó wią c, pomimo cał ej gamy wcześ niej przestudiowanych materiał ó w o krajach-miastach trasy, był em sceptycznie nastawiony do tego miasta. . . Ale teraz wiem, ż e od lata 2012 roku osobiś cie mam miasta i miasteczka, na któ re jestem gotowy wracać niezliczoną iloś ć...to jest Praga, to jest Bazylea, to jest Interlaken, to jest Strasburg, to jest Honfleur, to jest Salzburg, to jest Monachium i to jest Sztokholm. . . Nie mam wą tpliwoś ci, ż e ta lista bę dzie się powię kszać z czasem, ale na pewno nie zmniejszy się ! To miasta, któ re podbił y moje serce, miasta, w któ rych pewnie był abym szczę ś liwa już od samej realizacji – „Tu mieszkam! ”.
Zwiedzanie Sztokholmu rozpoczę liś my w ratuszu, gdzie spotkaliś my się z turystami lotniczymi. Potem Wyspa Rycerska z dł ugą przerwą na zdję cia, centrum Sztokholmu (niedaleko Kulterhuset zmieniliś my walutę ), powolny postę p w kierunku Concerthuset, a tam, na targu rybnym… czekał o na nas arcydzieł o. W przeciwnym razie nie mogę tego nazwać . Nie lubię pierwszych dań , a dokł adniej jem je, ż eby nie denerwować mamy (niech Bó g ją bł ogosł awi! ). Ale ta zupa rybna. . . Przeł knę ł am ogromną miskę tej zupy z prę dkoś cią gł odują cego podwó rka Bobby'ego. Zjadł bym też dodatek, ale niestety - po prostu nie był o już miejsca w ż oł ą dku - porcja zupy jest ogromna i strasznie smaczna - w bogatym bulionie był y kawał ki ryby i mał ż e i krewetki i jeszcze coś niezidentyfikowanego...Ogó lnie bardzo natarczywie polecam Zupę . I nie przejmuj się , ż e serwują go w prostej kantynie w rogu targu rybnego-supermarketu. To nie przeszkadza, ż e jest arcydzieł em.
Lekko zaspane, bulgoczą ce i przypominają ce rysunkowego Watermana, choć w przeciwień stwie do niego, mieliś my w sobie Zupę , a nie wodę , wyszliś my na powierzchnię – Targ Rybny znajduje się w pomieszczeniu, a stoł ó wka, w któ rej zjedliś my arcydzieł o, znajduje się na minus pierwsze pię tro. Wpatrywanie się w okna marketu też jest bardzo ciekawe, no có ż , uwielbiam owoce morza, ale tak się zł oż ył o, ż e wpatrywał am się w nie po zjedzeniu i dlatego mogę zauważ yć , ż e ceny tam, jak i w cał ej Skandynawii są trochę wysokie. . . chociaż Pię kno.... Na pusty ż oł ą dek na pewno kupił abym coś na wieczó r : -).
Na powierzchni powitał nas ż mudny drobny deszcz. Ale w tym przypadku w plecaku był pł aszcz przeciwdeszczowy ; -). I od razu stał o się jasne - i nasza grupa jest doś wiadczona - 2/3 dostał o pł aszcze przeciwdeszczowe w ró ż nych fasonach, a reszta oddał a się parasolom.
Spokojnym krokiem udaliś my się do Ogrodu Kró lewskiego, gdzie czekał na nas bonus od Ilyi - na jego osobiste kontakty weszliś my na peron stacji metra za darmo - tylko po to, aby podziwiać jego projekt. Jest naprawdę ciekawie udekorowany, trochę nie w stylu sowieckiego metra, ale jednocześ nie nie jest pozbawiony twarzy jak w Paryż u i wcale nie wyglą da jak stacje metra rzymskiego, któ re są nieustannie remontowane .
Po metrze przez dawny ogró d kró lewski, a raczej jak rozumiem dawny ogró d kró lewski : -) udaliś my się do pał acu, aby zobaczyć zmianę warty. Sama ceremonia jest doś ć zabawna i moż na zł apać kilka fajnych uję ć , ale generalnie – oczywiś cie nie ma w tym nic nadprzyrodzonego.
Po ceremonii udaliś my się na Stare Miasto - gł ó wną atrakcję , a wł aś ciwie jedną z gł ó wnych atrakcji Sztokholmu. Po drodze spojrzeliś my na fiń ski koś ció ł ek, na dziedziń cu któ rego znajduje się najmniejszy pomnik – któ ry twierdzi, ż e to Nils, któ ry po prostu widzi siebie w ż elaznym chł opcu w obliczu ogromnego Ś wiata… Wedł ug wierzeń turystó w - chł opiec musi zostawić monetę i pogł askać gł owę - prawą rę ką - "do pienię dzy", lewą - "do mił oś ci". Od razu wrzucam monetę - naszą ukraiń ską , niech chł opak bę dzie szczę ś liwy . Jeś li chodzi o gł askanie...nie wyszł o od razu, czas wyznaczony przez Ilyę wyraź nie nie wystarczał dla wszystkich (czyli gł askanie z utrwaleniem zdję ć ). Uwaga – punkt odbioru autobusu po czasie wolnym znajduje się w pobliż u Pał acu Kró lewskiego, 10 minut spokojnego spaceru od fiń skiego koś cioł a, a my spokojnie podeszliś my do mał ego chł opca na mecie czasu wolnego i pogł askaliś my i rzuciliś my kolejną monetą...ja "wzią ł em pienią dze", na przyszł ą podró ż Ty - zdecyduj sam ; -)
Potem był o stare miasto – wą skie brukowane uliczki, strych Carslona, kamień runiczny, okolica „krwawego szaleń stwa” zaskakują co przytulna i spokojna, aleja Trotzig… Po zwiedzaniu jeszcze jedna godzina wolnego czasu. W wolnym czasie poszedł em na jedną z platform obserwacyjnych, w niepeł nym wymiarze godzin do restauracji, opró cz panoramy wzią ł em też gorą cą czekoladę . Co to oznacza po szwedzku? Wrę czono mi mał ą tacę zawierają cą szklankę gorą cego mleka, filiż ankę ś mietanki i filiż ankę kawał kó w czekolady. Oznacza to, ż e zakł ada się , ż e sam dodajesz ś mietanę i czekoladę do mleka zgodnie ze swoim gustem. Przede wszystkim wzię ł am ł yk mleka (czystego bez dodatkó w), potem ś mietankę...i od razu wpadł am w dzieciń stwo. . . kiedy na wakacjach (zwł aszcza letnich) co wieczó r towarzyszył am babci do dojenia krowy i tam, bez wychodzą c z krowy, napił em się pysznego mleka ż ywego....Mmmm… Bardzo podobał a mi się też gorą ca czekolada, któ rą dostał am po „popijaniu” mleka i ś mietanki, chociaż są dzą c po komunikacji w grupie, nie wszystkim się podobał a – smak i kolor, jak mó wią … Ten napó j kosztuje 70 koron. Zdecyduj sam – pić czy nie pić .
Zebrawszy się po wolnych chwilach, udaliś my się do hotelu, któ ry znajdował się okoł o pó ł godziny od centrum Sztokholmu. Podstawowy hotel na trasie w Sztokholmie, choć nie znajduje się w centrum, jest wygodny i stosunkowo nowy. Niemal na wprost wejś cia do hotelu - supermarket, gdzie po osiedleniu się udał o nam się odwiedzić . W tym samym miejscu, na wprost wejś cia znajduje się przystanek autobusowy jadą cy do centrum. Internet był dostę pny w pokoju (Ilya zabrał a nam hasł o w recepcji).
Nastę pnego dnia, po doś ć obfitym, jeś li chodzi o asortyment i iloś ć oferowanego jedzenia, ś niadaniu, udaliś my się do Skansenu. Spacer po ś cież kach tego parku był ś wietny, ale… bardzo szybki … Do Skansenu trzeba przyjechać na cał y dzień , a nie na kilka godzin. W przeciwnym razie, niestety, nie dostaniesz tej przyjemnoś ci. Ale niestety byliś my w napię tych ramach czasowych - przeszliś my (no có ż , przynajmniej nie biegliś my) obok starych domó w, dotykają c zadbanych ogrodó w (oto czyjaś praca - przyjdź , przebierz się w tradycyjny stró j i posadź mini- ogró d dla siebie - wielkoś ć przecię tnego klombu - okresowo rozpraszany przez sesje zdję ciowe z turystami). Potem był o lokalne zoo - prawie wszystkie zwierzę ta traktował y nas przychylnie - pozowali do syta, nawet rosomak. To tylko ł oś … Podobno był w stanie z klasycznego ż artu, no, gdzie „piję , piję , ale coraz gorzej…” W ogó le jeden z symboli Skandynawii zupeł nie nas zignorował .
Po Skansenie mieliś my Muzeum Wazó w. Statek jest z pewnoś cią wspaniał y, ale mi się nie podobał . Patrzą c w przyszł oś ć powiem, ż e Muzeum Fram Schooner zrobił o na mnie znacznie wię ksze wraż enie. I nie chodzi o to, ż e spacerujesz po galeriach wokó ł Wazy, ale moż esz iś ć do Framu i poczuć to wł asnymi rę kami. Tyle, ż e los tych statkó w jest zbyt inny, mają inną aurę .
Potem był Park Carla Milesa. Osobiś cie mam mieszane uczucia co do tej nieruchomoś ci. Oddzielne kompozycje rzeź biarskie uderzył y mnie swoim „unoszeniem się ”, a resztę … po prostu po prostu nie rozumiał em. Otó ż pod koniec spaceru po parku „zł apał nas” ulewny deszcz…
Po parku wizyta na wież y telewizyjnej z galerią widokową (do tego momentu deszcz ustał ). Z gó ry mogliś my na wł asne oczy przekonać się , jak zielone jest miasto Sztokholm, potem powró t do centrum, obiad na polecenie Ilyi (bardzo smaczny, bardzo duż o i stosunkowo niedrogo), godzina wolnego czasu „na pamią tki ” i… powró t do hotelu. Kiedy byliś my gotowi do wejś cia do autobusu, wszyscy byli już doś ć zadbani, nikt nie mó gł wyjś ć poza program podczas biał ych nocy/wieczoró w w Sztokholmie. I choć w ogó le Sztokholm mi osobiś cie nie wystarczał , ale… w tamtym czasie to wystarczył o.
Nastę pnego dnia jechał em przez Szwecję do Oslo. Po drodze najpierw skrę ciliś my w Sigtuna, staroż ytną stolicę , a teraz senną wioskę . Pamię tam dokł adnie tę sennoś ć , wspaniał ą panoramę jeziora, kaczkę ze stadem kaczą tek przy brzegu, kamienie runiczne… i po prostu genialny sklep nad jeziorem. Od razu rozpoznasz ten sklep, jest to raczej dł uga drewniana sofa. A wię c - bez wzglę du na to, jak się spieszysz, usią dź chociaż na chwilę nad tym cudem, odchyl się do tył u, wpatruj się w spokojne wody jeziora. . . I poczuj spokó j i doskonał oś ć tego miejsca do szpiku koś ci . Wydaje mi się , ż e moż na tam spę dzić wiele godzin, nie zauważ ają c upł ywu czasu. . .
Niestety, z biegiem czasu nie mieliś my zbyt wiele...Poza tym osobiś cie miał em problem! Nawet w Skansen zauważ ył em, ż e z moim starym (wzglę dnie) sprawdzonym aparatem dzieje się coś zł ego. Upewnił em się , ż e to problem z ekranem w aparacie, ale niestety… wieczorem w hotelu, po zrzuceniu i przejrzeniu materiał u z dnia na laptopie, był em przekonany, ż e mał e zwierzę futrzane z pó ł nocy podszedł do mojego aparatu. Prawie wpadł em w panikę , ponieważ Norwegia wyprzedza swoje pię knoś ci - naprawdę nie moż na ich strzelać telefonem komó rkowym...
Po konsultacji z Ilyą i poś wię ceniu wycieczki do Uppsali wyruszył em na poszukiwanie nowego aparatu. Czas uciekał , Ilya dał a tylko ogó lny kierunek do jednego z centró w handlowych, w któ rym niestety nie był o sklepu fotograficznego. Narastał a panika. Biorą c pod uwagę , ż e ze wstydem mó wię po angielsku doś ć sł abo, opcja przeprowadzenia wywiadó w z lokalnymi mieszkań cami w celu znalezienia tego, czego szukali, był a bardzo niejasna… Ale wtedy, w niepozornym zaką tku centrum handlowego, zauważ ył em zdję cie drukarni i lekko podekscytowany. Z pewnoś cią moż na tam kupić bardzo prosty fotik! Na dź wię k dzwonka wyszedł starszy flegmatyczny Szwed. Dosł ownie dziesię ć sł ó w i gestó w podzielił em się z nim swoim problemem. Spoglą dają c na mó j zepsuty ultradź wię k Olympusa, po prostu wzruszył ramionami - w asortymencie był y najprostsze „mydelniczki” i nawet nie zaczą ł mi ich oferować . Na moje ż ał osne pytanie - moż e w pobliż u jest duż y photoshop - odpowiedział wesoł o "tak, to koniec", a nawet pró bował powiedzieć , gdzie to jest. Pamię tają c klasyczną anegdotę - „nie bą dź mą dry, pokaż palec” i pamię tają c, ż e po przyjeź dzie do Uppsali Ilya dał nam mapy centrum miasta, gdzie osobiś cie zanotował dla mnie lokalizację tego centrum handlowego, wzią ł em ten arkusz w ś wiatł o Boż e i poprosił , abym na nim wytyczył trasę . Okazał o się , ż e to tylko kilka przecznic dalej i tak, był już wybó r, choć gł ó wnie lustrzanki. Ultrasonografy cyfrowe był y reprezentowane tylko przez dwa modele - jeden Kenon i jeden Nikon. Już bardziej zał amany Szwed okoł o czterdziestki pró bował mi coś sprzedać . Po uczciwym ostrzeż eniu go, ż e mó j angielski jest bardzo kiepski i ż e potrzebuję czegoś do wymiany zepsutego urzą dzenia (z demonstracją problemu), udał em, ż e sł ucham jego opowieś ci o tym, jak Kenon i Nikon ró ż nią się od siebie . Generalnie, pakują c dla mnie Kenona, zapasową baterię i kilka kart pamię ci, zadowolony Szwed postanowił zapytać , ską d się wzią ł em od tak kiepskiego gł oś nika. Sł yszą c "Ukraina", powiedział coś podobnego do "yo-my" - zaledwie kilka dni wcześ niej szwedzka druż yna przegrał a z ukraiń ską druż yną na Euro 2012 : -). „Ukraina, Euro, pił ka noż na” potwierdził em z uś miechem, a on w odpowiedzi z radoś cią zapewnił mnie, ż e aparat ma prawo do gwarancji, ale tylko w Szwecji – mó wią , jeś li przyjedziesz. Udał o mi się wró cić do autobusu dosł ownie 10 minut przed wyznaczoną godziną odbioru, czekają c na to, jak poradzę sobie z nową zabawką . Swoją drogą , biorą c pod uwagę zwrot darmowych podatkó w, ten (jak pó ź niej oszacował em) znakomity aparat kosztował mnie o 10 proc. wię cej, niż mogł em go kupić na Ukrainie, co biorą c pod uwagę sił ę wyż szą , jest bardzo fajne - i mó wią też , ż e Szwecja to drogi kraj.
Po Uppsali kró tko pojechaliś my do Ö rebry, a nastę pnie, z kilkoma „technicznymi” przystankami, dotarliś my do Oslo. Jeszcze przed zamieszkaniem w hotelu Ilya zabrał a nas na wycieczkę po ratuszu, teatrach i nabrzeż u (na szczę ś cie w sezonie biał ych nocy wcale się nie ś ciemnił o). Klikną ł em na mó j zakup w peł ni, studiują c ró ż ne tryby fotografowania, zdoł ał em umieś cić zaró wno gł ó wne, jak i zapasowe baterie, któ re był y wyraź nie niedoł adowane . Pod koniec spaceru zaczę ł o mż yć a my szczę ś liwie zanurzeni w autobusie pojechaliś my do hotelu. Temperatura w tym czasie spadł a do okoł o 13-14 stopni, dlatego po zdaniu Ilyi „A kiedy latem zatrzymujemy się w tym hotelu, pł ywamy w morzu” nastą pił o zdezorientowane „Latem? Co teraz? ? ? Pokó j ucieszył mnie obecnoś cią dział ają cej grzał ki - i choć zdawał em sobie sprawę , ż e nie jadę na poł udnie, to i tak nie spodziewał em się , ż e ten grzejnik tak uszczę ś liwi mnie na wakacjach w poł owie czerwca. : -)
Nastę pnego ranka czekał na nas park rzeź b Vigellan, a nastę pnie pó ł wysep Bygdey - muzea Fram, Kon-Tiki.
Kiedy akurat wybierał em się na wycieczkę do Vigellan Park, czytał em duż o rzeczy i widział em też zdję cia z parku. Jakby wszystko, co zobaczył em w parku, nie był o dla mnie zupeł nie „nieoczekiwane”. A jednak mimo wszystko… nie mogł em postrzegać wszystkiego, co widział em w zestawie, jako „cykl ludzkiego ż ycia, zbió r podstawowych uczuć i emocji”, có ż , nic… Został em „zahaczony” tylko przez kilka kompozycji, powiedzmy 10 proc. , reszta… odebrano to, o ile esteci mi wybaczą , jako „przekomarzanie się na ten temat”… I o ile mogę są dzić z obserwacji moich kolegó w z grupy, nie był em jedyny taki, któ ry okazał się … przyziemny. Ogó lnie - bardzo niejednoznaczny park.
Ale muzea Fram i Kon-Tiki są dla mnie zdecydowanie hymnem ludzkiej odwagi, obsesji (na granicy lekkomyś lnoś ci) i pragnienia przygody. A jeś li Fram okazał się trochę wię kszy niż się spodziewał em, to Kon-Tiki… mamo-mia… Wyobraź sobie podró ż owanie przez ocean na tej tratwie… I chociaż czytał em o tej podró ż y na lat 15, ale zobacz tratwę na ł onie natury. . . i spró buj sobie uś wiadomić , przymierzyć się...stoją c w pobliż u, poró wnują c rozmiary, czują c. . . i szczerze mó wią c, przeraż ony. . . Oczywiś cie każ dy oceni to wedł ug wł asnej skali, ale dla mnie te muzea – zaró wno Kon-Tiki, jak i Fram – stał y się hymnem ludzkiej obsesji na punkcie „swojej idei”!
Po tym jak autobus dowió zł nas do Ratusza, do miejsca, w któ rym dzień wcześ niej rozpoczę liś my naszą znajomoś ć z Oslo. Wolny czas Ilya dał a nam tylko 1.5 godziny (dlaczego - o tym pó ź niej).
Pierwszą rzeczą , któ rą naturalnie przenieś liś my się do Ratusza, był a pró ba zaprezentowania się jako noblista - ale niestety tego dnia w Ratuszu odbył a się jakaś impreza i widzom-turystom nie wpuszczono do ś rodka. Po wymianie 20 euro na koronę norweską obok ratusza (gł ó wnie na zbió rkę , bo prawie wszę dzie moż na zapł acić kartą , albo tym samym euro po kursie) i zaglą dają c do Centrum Informacji, ruszyliś my (bo my nie zdą ż ył em wspią ć się do twierdzy) na nasyp – bardzo malownicze miejsce, szczegó lnie dzień wcześ niej nie wyszł o nam w peł ni robić tam zdję cia.
Biorą c pod uwagę fakt mojego pobytu w Oslo, nie mogę powiedzieć , ż eby mnie „zachwycił ”, a przynajmniej „zaimponował ”, ale mnie „zapamię tał ”. Solidne miasto - chyba cał kiem wygodne do ż ycia w nim. I niech zabraknie historycznych „atrakcji”… Moje rodzinne miasto też nie moż e pochwalić się „bogatą przeszł oś cią ”, choć same miejsca są w 100% historyczne.
Tego dnia - gł ó wnego dnia znajomoś ci z Oslo i dnia przeprowadzki do Stalheim - Ilya, na podstawie prognozy pogody na najbliż sze dni i skorzystania z „dł ugiego” dnia ze wzglę du na biał e noce, zorganizowanego dla nas jako dla mnie ekstremum wycieczki – rejs statkiem po Sognefjordzie.
Jakie to wspaniał e. . . Fiord, sł oń ce wiszą ce zaraz nad gó rami, mewy biegają ce wokó ł ł odzi, nadpł ywają cy statek towarowy z daleka wydawał się ł odzią...Wraż enia i emocje idą peł ną parą ! Uwierz mi na sł owo i zró b kilka zdję ć : -) to najbardziej pamię tny moment wycieczki!
Spacer zakoń czył się w porcie Flå m, doką d przyjechał nasz autobus i ską d już rzut beretem do hotelu w Stalheim. Hotel poł oż ony jest w malowniczym miejscu, na pó ł ce skalnej nad wą wozem i nad wodospadem. Z naszego pokoju był o bezpoś rednie wyjś cie na taras, z któ rego roztaczał się po prostu wspaniał y widok. W są siedztwie hotelu jest miejsce do spaceró w - jest kilka turystycznych szlakó w turystycznych o ró ż nym stopniu trudnoś ci, obok hotelu znajduje się niewielki skansen z tradycyjnymi norweskimi chatami. Jednak hotel jest ró wnież postrzegany jako eksponat skansenu.
Wyprawa na lodowiec rozpoczę ł a się od wizyty w duż ym sklepie z pamią tkami we Flå m. Biorą c pod uwagę , ż e ten sklep daje dobrą zniż kę dla grupy, warto kupować tutaj pamią tki, w tym swetry, któ rych jest szeroki wybó r. Dalej był a droga Aurlandwegen, zwana też Pę tlą Romka – wycieczka szykowną serpentyną z zakrę tami do wł osó w z przystankami na przerwy na zdję cia.
Z parkingu autobusowego na lodowiec Nigardsbreen trzeba iś ć szlakiem okoł o 30 minut, w sezonie 2/3 trasy moż na popł yną ć mał ą ł ó dką (bezpł atnie, pojemnoś ć.20 osó b, wydaje się idź co 15-20 minut). Ostatni odcinek ś cież ki po pł askich skał ach - nie trzeba się odpoczywać , bo ł atwo skrę cić nogę . Sam lodowiec jest niesamowicie niebieski. Okoł o dziesię ciu metró w od lodu rozcią gnię to ogrodzenie – dalej nie warto iś ć – stopiony ló d moż e się zawalić , ale… to zwykle nie zatrzymuje „naszych”. Spod lodu wypł ywa kilka strumieni wpadają cych do jeziora, któ rego woda jest naturalnie lodowata i bardzo smaczna.
Podczas gdy turyś ci są jak kozice skaczą ce po skał ach i lodzie : -) na parkingu szykuje się dla nich gorą cy lunch - kulesh i grillowane kieł baski. No to koniec, prawie każ dy ma ze sobą „ocieplenie” (swoją drogą fajnie na lodowcu). Szkoda, ż e nie udał o nam się w peł ni nacieszyć kolacją – znowu zaczę ł o padać i trzeba był o szybko zakoń czyć .
W drodze powrotnej do hotelu przejechaliś my przez najdł uż szy z tuneli samochodowych, tunel Lerdal, któ ry ma trzy strefy zawracania udekorowane ciekawym oś wietleniem - na jednym z nich zatrzymaliś my się na pię ć minut, aby zrobić zdję cie.
W programie nastę pnego dnia wycieczka do Bergen z przystankiem przy wodospadzie Tvindefossen. Ale jeszcze przed planowanym przystankiem fotograficznym udał o nam się zobaczyć szykowne naturalne lustro - w tafli jeziora, prawie bez zniekształ ceń , odbijał o się niskie, ponure niebo, zielone brzegi z jasnymi domami i ł odzie przy brzegu. Obawiają c się , ż e turyś ci, pró bują c wyją ć to pię kno z okna, przewró cą autobus z gorliwoś ci : -), Ilya zamó wił a „foto-stop” i ledwo zdoł ał a ostrzec najbardziej rozbrykanych - „Najważ niejsze, ż eby nie wychodzić na ponton przy brzegu - stł uczesz lustro! ”. Lustra nie rozbiliś my, ale udał o nam się tylko przeklikać kilkanaś cie klatek, gdy zaczę ł o mż yć i tyle… pozostał y tylko wspomnienia z lustrzanej tafli (no, nasze zdję cia : -)).
Bergen spotkał o się z ponurym niebem, ale począ tkowo nie był o deszczu. Bez deszczu udał o nam się obejś ć dzielnicę hanzeatycką , targ rybny (skosztuj steka z wieloryba) i dotrzeć do pomnika Griega. Ogó lnie rzecz biorą c, tuż pod koniec trasy wylewał się z nieba. Niemniej jednak kilku entuzjastó w wspię ł o się na Flaine i wedł ug nich przez deszcz, któ ry ustał tuż pod koniec wolnego czasu, mogli nawet zobaczyć coś z gó ry…
Droga powrotna ze Stalheim do Oslo przebiegał a przez pł askowyż Hardangervidda - ciekawie był oby się tam dostać wczesną jesienią , na pewno kolorowy widok. Zatrzymaliś my się przy wodospadzie Voringfossen, ale… w tym samym czasie, co my, przy wodospadzie zatrzymał a się mał a chmurka ; -) i wodospad nie był do koń ca widoczny. Chata Saami na przeł ę czy cieszył a się podwó jnymi szybami w oknach - jednak postę p w technologii budowlanej dotarł do mał ych mieszkań có w Pó ł nocy : -). Oslo ponownie spotkał o się z deszczem i przeszywają cym wiatrem, wię c w drodze powrotnej nie zostaliś my na dł ugo w stolicy Norwegii. Tego dnia spę dziliś my noc przy granicy ze Szwecją w cichym i spokojnym miasteczku. Rano, na granicy norwesko-szwedzkiej, otrzymali nagromadzone już „wolne od podatku”.
I znowu jesteś my w Szwecji. Pogoda tym razem dopisał a - sł oń ce na cał ym niebie, ciepł o (prawie gorą co). Gö teborg i Malmö sł yną z rozsą dnego poł ą czenia starego i nowego. Szczegó lnie podobał o mi się Malmö na nabrzeż u niedaleko lokalnego „drapacza chmur”. A most Ø ressunbrü n to po prostu arcydzieł o. Hotel w Kopenhadze poł oż ony jest blisko morza, a od wybrzeż a do mostu jest bardzo dobra panorama.
Kopenhaga. W poró wnaniu ze szwedzkimi i norweskimi miastami to tylko bulgoczą cy kocioł - gł oś niejszy, bardziej zatł oczony, niestety, trochę brudny. . . Poza tym wiele rzeczy w centrum jest przebudowywanych i restaurowanych, od razu przypomniał am sobie rymowankę z dzieciń stwa o budowie : -) - „jest takie , jest takie, coś wyje, coś kopie…”. Polecam nie przegapić rejsu statkiem - duż o pię knych i ciekawych widokó w.
Ogó lnie miasto bardzo mi się podobał o - jest ż ywe i prawdziwe, zwł aszcza, ż e drugiego dnia przeznaczonego dla Danii nie poszł am do „pał ace”, ale poszł am na spacer po Kopenhadze i z ró ż nych „pię knych rzeczy”. ” Widział em dzień wcześ niej, zebrał się w jedną ukł adankę .
Niestety, wszystko co dobre szybko się koń czy. Ostatni etap naszej podró ż y miną ł smutną nutą , nie chciał em wracać , ale… musiał em.
Marzenie się speł nił o i nie zawiodł o. Przeciwnie, w mojej duszy zagoś cił o palą ce pragnienie powtó rki. A jednak na pewno za rok lub dwa znowu pojadę w tę trasę , ale już pod koniec sezonu – trzeba spojrzeć na skandynawską jesień , na pewno jest bardzo pię kna.