Egzotyczne Seszele. Część 2
Wyspa La Digue
Jest to najmniejsza z trzech gł ó wnych wysp. Ale jego rozmiar wystarcza na zaję cia na ś wież ym powietrzu i wiele plaż . Na wyspie nie ma transportu publicznego i wszyscy wypoż yczają rowery. Chociaż jest tu wystarczają co duż o prywatnych samochodó w. Na La Digue mieliś my pokó j w domu z tropikalnym ogrodem.
Każ dego ranka przylatywał do nas czerwony ptaszek na ś niadanie, aby podzielić się naszym posił kiem.
Pierwszą rzeczą , któ rą zrobiliś my, był o wypoż yczenie roweró w od gospodyni za 100 rupii dziennie (6.15 euro) i wyruszyliś my na zwiedzanie nowej wyspy. Plaż e osią gają swó j szczyt pię kna o godzinie 11, kiedy sł oń ce jest ustawione pod odpowiednim ką tem. Do tego czasu moż esz bezpiecznie zwiedzać wyspę . Na tej wyspie ż yją gigantyczne dzikie ż ó ł wie. Od czasu do czasu zatrzymywali się , by popatrzeć na kolejnego ż ó ł wia.
Pierwsza plaż a, na któ rą natknę liś my się to Anse Patat. Ta plaż a ma wiele podwodnych gł azó w i nurkó w pł ywają cych w maskach. Powinniś my gdzieś zaopatrzyć się w maskę i zobaczyć , co się dzieje. Niedaleko plaż y drogi hotel z atrakcyjną ceną obiadu. Poszedł em do recepcji i poprosił em o tubę z maską . Bardzo sympatyczna dziewczyna z radoś cią dał a mi naprawdę fajny zestaw i zapewnił a, ż e to wszystko cał kowicie za darmo. Oto usł uga! Pod wodą czekał o na mnie naprawdę sporo ż ycia morskiego. I pię kne widoki z wody na plaż ę . Jak pokazuje doś wiadczenie, do najpię kniejszych na Seszelach trudno dotrzeć . Pojechaliś my daleko w gł ą b lą du. Widoki, któ re mijają podczas wycieczki, już teraz są tego warte, ż eby tu pojeź dzić . A iloś ć jedzenia na wynos jest tak gę sta, ż e w każ dej chwili moż na niedrogo zjeś ć . Droga stopniowo wznosił a się pod gó rę iw pewnym momencie ł atwiej był o przewozić obok siebie rowery.
Ale jak pię knie! Olbrzymie drzewa splecione z roś linami. Na wierzchoł kach drzew roś liny rozrosł y się w cał e zaroś la. Liany wiszą wszę dzie.
A przed nami czekał Anse Grande. W naszym rankingu plaż wyspy La Digue zają ł najwyż sze miejsce. Tutaj Ocean Indyjski demonstruje cał ą swoją moc i ogrom. Najpotę ż niejsze fale czystej i pię knej wody spadają na brzeg. Cał oś ć rozgrywa się na tle znaku zakazują cego pł ywania. Ale to tylko podsyca zainteresowanie. Bez wahania pobiegliś my do epicentrum.
Na takich plaż ach waż ne jest ustalenie takich rzeczy jak obecnoś ć kamieni pod wodą , któ rych tu praktycznie nie był o, oraz kierunek nurtu. Fale wyrzucają cię na brzeg. W tym przypadku pł ywanie bę dzie w miarę bezpieczne, bo gdy fale wcią gają do ś rodka oceanu, myś lę , ż e nie warto pł ywać . Ponieważ zasię g i wysokoś ć fal zaszczepił y pewien strach-zachwyt, mieliś my sygnał wywoł awczy Dasha. Po tym, jak fala pokryje Dashę , musi wydać dź wię k delfina. To bę dzie oznaczać , ż e mó j delfin z powodzeniem wynurzył się na powierzchnię . Ponieważ po przykryciu przez falę bardzo waż ne był o, aby wszyscy wypł ynę li na powierzchnię . Nie wszyscy zapuszczali się tutaj do oceanu. Te plaż e to prawdopodobnie najbardziej ekstremalna czę ś ć wycieczki, poza wę dró wką po dż ungli, któ rą czeka nas już za kilka dni. Kiedy popł ywaliś my i wyszliś my z wody, wszystko w ś rodku trochę się uspokoił o. Potem był y jeszcze dwie plaż e, do któ rych trzeba iś ć tropikalnymi ś cież kami i wspią ć się przez dż unglę .
Sł oń ce ś wiecił o dziś niezwykle jasno. Trochę się martwił em, ż e nie zł apię udaru sł onecznego. Pierwszą po drodze był a plaż a Anse Petite. Tu był o jeszcze mniej ludzi. Na plaż ach lokalni Kreole grali egzotyczną relaksują cą muzykę , mieszali koktajle i budowali wiele odosobnionych altan z liś ci i gał ę zi. Postanowiliś my dotrzeć do najbardziej niedostę pnej plaż y Anse Coco. Szliś my znowu przez jeziora, skał y, gó ry, gó ry. Droga był a dł uga i bardzo gorą ca.
Gó ry musiał y się wspinać specjalnie. I oto jesteś my. Plaż a ró ż nił a się od poprzednich, któ re miał y niespodziankę . Odpoczywali tu prawdziwi bohaterowie, któ rzy nie bali się pokonać tej gorą cej trasy w takim upale. Plaż a był a trochę szorstka. Był y fale i skał y. W przypadku nieudanej pomył ki moż na był o doznać poważ nej kontuzji. Pró bował em tam pł ywać z maską , ale nie skoń czył o się to niczym dobrym. Ledwo udał o mi się unikną ć kamienia. Po odpoczynku, a nawet spaniu, rozpoczę liś my dł ugą drogę powrotną . Ale na rowerach z plaż y Anse Grande prawie cał y czas trzeba był o zjeż dż ać . Nakrę cił em nawet film, choć o mał o nie zderzył em się z kamerą innych rowerzystó w. Ponieważ tutaj mieliś my wszę dzie na wynos, nawet pierwszy raz w historii tej wyprawy mogliś my sobie pozwolić na obiad. Zwykle zabieraliś my ze sobą trzy lub cztery kanapki z serem. To był nasz regularny lunch dla dwojga. Ale teraz jesteś my szykowni! Kiedy dotarliś my do hotelu, spaleni i zmę czeni, nie moż na był o leż eć pod klimatyzatorem. Mó wią c o spalaniu. Tu jest totalnie, kremy nie pomogł y. Najlepiej pł ywać w koszulce. Przynajmniej dla mojego typu skó ry. Tradycyjnie wieczorem poszliś my obejrzeć kolejny wyją tkowy zachó d sł oń ca na skarpie.
Ach, romans. Obejrzeliś my też , jak rybak i jego rybaczka wył adowywali poł ó w z ż agló wki. Przyjechał po nas SUV i zabrał nas na ekskluzywną kolację za 720 rupii za dwoje (45 euro).
To był a restauracja w tym drogim hotelu, gdzie rano wzię ł am maskę . Mają dzisiaj bufet z owocami morza na kolację . Panował a bardzo romantyczna wieczorna atmosfera, na stole zapalona jest ś wieca, lokalne kocię ta dzielą się z nami posił kiem pod stoł em. Był o wiele ciekawych dań i przysmakó w od mieszkań có w oceanu. To był o pyszne. Có ż , cał kiem sporo! Absolutnie uwielbiał em wszystkie potrawy. W nocy wyspa praktycznie nie jest oś wietlona, z wyją tkiem tych miejsc, w któ rych znajdują się budynki. Szliś my w cał kowitej ciemnoś ci drogą w kierunku naszego hotelu. Gę stoś ci ciemnoś ci dodawał y zamykają ce się liś cie drzew. Liczba gwiazd, któ re widzieliś my nad sobą , jest nie do opisania. Nigdy nie widzieliś my tylu gwiazd. To był y miliardy miliardó w. Moż emy przypuszczać , ż e to kolejna atrakcja wyspy. Po tym, jak potkną ł em się o wielkiego kraba, postanowiliś my wł ą czyć latarki. Był o trochę mniej wielkich krabó w niż gwiazd. Kraby był y wszę dzie. Niektó rzy wydawali się spać , ponieważ nie reagowali w ogó le, nawet jeś li podnieś li rę kę . Ale jeś li klikniesz palcami, krab zdawał się wł ą czać . Fantastyczne dni!
Dziś przygotowaliś my bardzo nietypową trasę trekkingową . Na począ tku myś lał em, ż e to bł ą d mapy. W koń cu czę ś ć szlakó w biegnie przez wodę .
Trasa zaczyna się na prawo od kamienia.
Rano dotarliś my na najchę tniej fotografowaną plaż ę na ś wiecie! Ponieważ plaż a leż y poza terenem niepotrzebnego parku, za wejś cie do parku trzeba zapł acić.100 rupii (6.15). Tu i tak wszę dzie jest pię knie, park nie jest pię kniejszy niż inne czę ś ci wyspy. Był o okoł o 9 rano. Sł oń ce nie zaję ł o jeszcze wł aś ciwej pozycji, a woda dopiero nabierał a swojego pię kna. Musieliś my dostać się na plaż ę Anse Maroon. Sprawdziliś my na mapach ś cież kę , któ ra leż ał a tuż nad wodą , ale był a bardzo gł ę boka. Druga ś cież ka na mapach prowadzi ostro pod gó rę i koń czy się ś lepym zauł kiem. Sprawdziliś my. To naprawdę ś lepy zauł ek. Pró bowaliś my wspinać się dalej po skał ach, ale wydawał o się to bardziej szaleń stwem niż ś cież ką . Dobra, wró ć my na plaż ę i zapytajmy miejscowych. Facet mieszają cy drinki siedział zrelaksowany na ł awce i obierał kokosa. Dowiedziawszy się o naszych planach, powiedział , ż e powinniś my iś ć z przewodnikiem za 20 euro. Ponieważ trasa jest trudna i zagmatwana. Ale zapewniliś my go, ż e damy radę . Facet z przyjemnoś cią udzielił nam darmowej odprawy, jak się tam dostać . Brzmiał o to tak, jakby mó wił ci, jak przejś ć przez tor przeszkó d w walce gladiatoró w. W koń cu facet wrę czył nam kawał ek kokosa. Pierwsza sztuczka polegał a na zaczekaniu na odpł yw, któ ry rozpocznie się za 30-40 minut, a nastę pnie do szó stej wieczorem trasa bę dzie dostę pna do przepł ynię cia. Wskaź nik, ż e moż esz iś ć - woda nie powinna być wyż sza niż do kolan. W pewnym momencie woda zaczę ł a opadać w szybkim tempie. W internecie czytamy, ż e ludzie rzadko decydują się na samodzielne wyjazdy i wcale nie jestem pewien, czy ktoś zdecydował . Dobre mapy. Pokazano mi szlak orientacyjny. Na począ tku wszystko poszł o cał kiem gł adko. Udał o nam się naprawdę ł atwo znaleź ć tunele w gruzach i wspinać się po gł azach tam, gdzie był o to potrzebne. Wkró tce skoń czył o się piaszczyste dno i szliś my wzdł uż krawę dzi ostrych ł aź ni. Czasami trzeba był o rozgał ę zić się w dż ungli i znowu iś ć na plaż ę . Tu w dż ungli kilka razy popeł niliś my bł ą d. Tutaj zasada jest prosta, jeś li droga przestaje być podobna do drogi, to trzeba poszukać bardziej podobnej. Jeś li spró bujesz zbudować swó j, bę dzie to trudne. Kiedy zdaliś my sobie sprawę , jak bardzo jesteś my zagubieni, musieliś my przedrzeć się do oceanu. Pod kamieniami czoł galiś my się jak plastunsky. Niektó re szczeliny był y tak wą skie, ż e trzeba był o wychodzić z torby, wspinać się , a potem się gną ć po torbę . Ale przy zaroś lach nie obył o się bez rys. Przez cał ą trasę bardzo mocno wę drowaliś my dwa razy. Na jednej z palm wisiał y dwa pyszne gigantyczne kokosy.
Przez okoł o 10 minut uż ywał em ró ż nych sztuczek, aby je zdobyć lub powalić . Pró by poszł y na marne. Wszechś wiat zszedł i przysł ał nam mał ego klasycznego kokosa, któ ry czekał na nas wł aś nie na kamieniu. Drugim zadaniem był o otwarcie kokosa.
W cudownych latach dziewię ć dziesią tych tata przywió zł z targu kokos, wtedy był am jeszcze bardzo mał a. Mama i ja siedzieliś my w kuchni i patrzyliś my, jak tata pró buje ją otworzyć . Pamię tam, jakie to był o ż mudne i nieustę pliwe. Pamię tam, jak tata pił ował to pił ą do metalu. Ale teraz jesteś my jeden na jednego z kokosem na wolnoś ci, kto wygrywa? Za kilka uderzeń w kamień okazał się być rozł upany na pó ł , a nastę pnie wewnę trzną miazgę oddzielono tą samą metodą . Ale pomysł , ż e duż e kokosy do picia rosną na palmach, nie opuś cił .
W koń cu jesteś my w Anse Maroon! Zrobiliś my to. Na plaż y siedział o nawet okoł o 10 turystó w. Ale plaż a był a raczej niegoś cinna. Na szczę ś cie tablet pokazał nam, ż e prawdziwa plaż a to kró tki spacer po blokach. Na prawdziwej, naprawdę pię knej plaż y nie był o nikogo. Przyszł a jedna para, spojrzał a i wyszł a. Ką paliś my się tu dł ugo. Kiedy pł ywaliś my, zaczę ł o padać i przestał o padać . Pogoda był a pochmurna, ale pię kno i lazur wody, nawet w pochmurną pogodę , wyglą dał y pię knie. Wycieczka na plaż ę i sama plaż a są warte przygody. Gorą co polecamy.
Droga powrotna był a o wiele ł atwiejsza, trzeba był o podą ż ać ś ladami stó p na piasku. Wracają c do palmy kokosowej, pró bował em dokoń czyć to, co zaczą ł em, cią gną c ze sobą cię ż ką skał ę z plaż y. Dwukrotnie chybił em, a trzeci raz kamień utkną ł na palmie. Kolejny turysta bę dzie miał niespodziankę , gdy bę dzie pró bował poszatkować kokosy)
W nocy szalał y tu czasem straszne ulewy, palmy nie wytrzymywał y presji. Po znalezieniu powalonych palm w dż ungli dostaliś my dł ugo wyczekiwane kokosy do picia. Otwieranie ich był o doś ć ł atwe, trzeba był o uderzyć w miejsce, w któ rym mają ogon i oddzielić ogon od kokosa.
To był o radosne i pyszne. Ale bardziej szczę ś liwy. Chmury deszczowe został y ponownie zastą pione przez jasne sł oń ce. Wracamy na najczę ś ciej fotografowaną plaż ę na ś wiecie. Ale delikatnie mó wią c, nie był fotogeniczny. Woda cofnę ł a się tak bardzo, ż e plaż a na 100 metró w skł adał a się z ostrych kamieni.
To znaczy, gdy sł oń ce wcią ż nie był o wystarczają co wysokie, by nadać kolor wody, był przypł yw. Kiedy sł oń ce był o na miejscu, odpł yw był niski, a plaż a brzydka. Ogó lnie plaż a to tajemnica. Kreolski sprzedają cy ś wież y sok mó wił do mnie po kreolsku. Chociaż z turystami zawsze rozmawiają po angielsku. Wydaje się , ż e skoro udał o nam się opanować trasę bez przewodnika, to teraz moż emy się z nimi porozumieć w tym samym ję zyku. Wł aś ciwie facet był zszokowany, ż e pojechaliś my bez przewodnika i wyjaś nił , czy osią gnę liś my cel. Chyba nie wierzył , ż e przeż yliś my. W lokalnym wynos sprzedawano ró wnież lody z zamraż arki. Wł aś nie tego potrzebowaliś my na dobry koniec dnia. Wł aś ciwie to był dopiero ś rodek dnia. Ale dla naszych nó g, sił y i spalonego ciał a to już prawie koniec. I nadszedł sam koniec moich sportowych sandał ó w. Odpowiednio przetrwali wiele kampanii w wielu krajach. Ale tutaj naprawdę się pogorszyli. A jedna z uprzę ż y dosł ownie wisiał a na nitce. Ale i tak musieli wytrzymać przez trzy dni. Leż ą c w klimatyzowanym pokoju, nie mogł em poją ć , jak wymagają ce fizycznie mogą być Seszele. Dobrze, ż e uwielbiamy tego typu wyjazdy i na szczę ś cie ta dż ungla rozwiał a wszystkie nasze obawy, ż e 9 dni na Seszelach bę dzie nudne. Wieczorny czas zachodu sł oń ca. W tym czasie turyś ci znajdują się na bardziej przytulnych plaż ach i obserwują pię kno. W jednym z pokoi mieszkali faceci z Niemiec. Wieczorami rozmawialiś my z nimi godzinami na ró ż ne tematy i wymienialiś my turystyczne doś wiadczenia. Chł opaki powiedzieli nam, ż e zdą ż yli już wspią ć się na najwyż szy punkt wyspy. Mapy też pokazał y nam, ż e jest to moż liwe. Ale już uważ aliś my na karty. Teraz przynajmniej sł yszymy potwierdzenie od naocznych ś wiadkó w. Na szczyt prowadził o kilka dró g z ró ż nych czę ś ci wyspy. Postanowiliś my wspią ć się na pierwszą , a drugą zejś ć w dó ł . Pró by odnalezienia pierwszej drogi w dż ungli nie powiodł y się , z mniej wię cej taką samą katastrofą , z któ rą upadniemy za kilka godzin. Miejscowi zapewniali nas, ż e na mapie jest bł ą d. A takiej drogi nie ma. Dobra, chodź my na drugą stronę wyspy. Tego dnia nie mieliś my roweró w. Przemieszczanie się mię dzy czę ś ciami wyspy to cał a kampania. Gdy zaczę liś my wchodzić na począ tek szlaku, droga asfaltowa szł a stromo w gó rę . Nawet na takiej drodze podjazd wymagał duż ego wysił ku. Có ż , nie ma roweró w. Po okoł o 30 minutach droga zaczę ł a się jeszcze bardziej stroma przez dż unglę . Wkró tce droga się wyró wnał a, ale ś cież ka był a zaroś nię ta. Wysokoś ć ż ywego tunelu się gał a do pasa. Przez chwilę kucaliś my i po prostu przebijaliś my się przez roś liny. W ogó le nie wyglą dał a jak droga. Ale w koń cu dotarł em do recenzji.
Podrapani, brudni turyś ci przedzierali się na spotkanie z innych krzakó w i pytali, jak trudno jest podą ż ać naszą ś cież ką . Chociaż ś cież ki już tu nie pachniał y, turyś ci jakoś tu dotarli. Patrzą c na przerywaną linię mapy, zaczynasz znajdować charakterystyczne cechy wś ró d krzakó w, któ re mogą przechodzić jako ś cież ka. Ale teraz wydaje mi się , ż e ta wyobraź nia już się z nami bawił a. Do rozwidlenia musieliś my przejś ć ponad kilometr, a potem kolejną ś cież ką na plaż ę Anse Coco. Cieszył em się , ż e droga zaczę ł a schodzić w dó ł . Uś wiadomienie sobie, ż e nie ma drogi, pojawił o się w czasie, gdy wspinaczka z powrotem był a prawie niemoż liwa z powodu zbocza i kamieni, któ re tak ł atwo był o zejś ć . Musieliś my zejś ć na dó ł i wyjś ć na asfaltową drogę . Nie bę dziesz mó gł cał y czas schodzić na dó ł , ponieważ potrzebujesz drzew, aby się ich trzymać . A czasami wystę pują pionowe ró ż nice wysokoś ci do trzech metró w. W rezultacie cią gle trzeba był o robić pę tle. Zł apał em jaką ś egzotyczną roś linę i moje dł onie zaczę ł y pachnieć jak gwiazdka. Zejś cie nie był o zbyt wygodne. Gigantyczne robaki z setkami nó g wspinał y się w wielu miejscach. To dał o iskrę spustowi. Zaczę liś my znajdować znaki w ich postawach. Oto dwa robaki, któ re wyraź nie pokazują nam liczbę.12, a oto kilka innych, pokazują.23. Ale nie byliś my w stanie rozwią zać tego kodu.
Gł ó wnym testem okazał y się zgnił e gał ę zie i drzewa, któ re ł amał y się przy najmniejszym uś cisku. Ziemia pod moimi stopami ró wnież zaczę ł a opadać aż do kolan. Od stu lat nikogo tu nie był o. Nie był a to już wę dró wka, ale prawdziwy kurs przetrwania w dzikiej dż ungli. Znaleź liś my dzikie ananasy. Raczej został y z nich tylko wierzchoł ki i korzenie, ktoś zjadł smaczny ś rodek. W pewnym momencie miał em epicki upadek na bardzo ciernistą roś linę .
Kiedy poczuł em dziesią tki wbijają cych się igieł , moją pierwszą myś lą był o to, ż e są to nogi gigantycznych robakó w. Wkró tce buty przesią kł y bł otem, a nogi zaczę ł y się ś lizgać tak, ż e zabite już sandał y znalazł y się za pię tą . Trudno był o sobie nawet wyobrazić , ż e to się moż e skoń czyć . Mapy mozolnie pokazywał y mityczną ś cież kę w naszych wspó ł rzę dnych. Kiedy zaczę ł y się pojawiać koguty, był y to oznaki, ż e koniec jest bliski.
Finał okazał się mokrym, glinianym urwiskiem o dł ugoś ci pó ł tora metra. Widzimy asfaltową drogę , ale musimy zrobić ostatni pchnię cie i nie zabić się . To my zbliż yliś my się dopiero do rozwidlenia, z któ rego zacznie się potrzebna nam droga do Coco Beach. Kiedy stanę liś my na twardym chodniku, chciał em sobie obiecać , ż e już nigdy w ż yciu nie wejdę na ż adną ś cież kę . Nie chciał em wię cej szlakó w bez Coco. Już sama myś l o dż ungli był a przeraż ają ca. Chciał em tylko… ale po prostu niczego nie chciał em.
Podeszliś my do Teik Eveya. Podczas posił ku trawiliś my zaró wno jedzenie, jak i wybuchają ce po zejś ciu emocje. Hasł o brzmiał o: „Co robimy z naszym ż yciem? " Co dalej? W rzeczywistoś ci jest dopiero godzina pierwsza. A my już jesteś my w koszu. W miastach moż emy chodzić na duż e odległ oś ci dziennie, zwiedzać wiele miejsc w cią gu dnia. A potem idź przez dż unglę przez 3 godziny, a ciał o musi się zregenerować . W rzeczywistoś ci, kiedy pł ywasz, mię ś nie wydają się ł adować . W stanie nieważ koś ci w wodzie bardzo szybko odpoczywa. To ostatni dzień na La Digue. Przede wszystkim byliś my pod wraż eniem pię kna parku i plaż y Anse Grande. Udaliś my się tam na piechotę , jednocześ nie moż emy w peł ni cieszyć się dż unglą po obu stronach drogi. Tego wieczoru wyspa miał a najbardziej czerwony zachó d sł oń ca w cią gu ostatnich 8 dni. Nastę pny zachó d sł oń ca bę dzie z samolotu. Wracamy do Mahe.
Mae ponownie
Wcześ nie rano musieliś my wypł yną ć promem, któ ry pł ynie bezpoś rednio na wyspę Mahe. Ale coś poszł o nie tak i powiedziano nam, ż e popł yniemy z transferem. Ze wzglę du na transfer dosł ownie na dwie minuty spó ź niliś my się na autobus, któ ry kursuje co dwie godziny w kierunku, któ rego potrzebujemy na Mahe. Planowaliś my podbić jedną z gó r, na któ rą nie mieliś my czasu przez pierwsze dwa dni na wyspie. Ale najwyraź niej sama natura odepchnę ł a nas od toró w. Pojechaliś my na naszą zwykł ą plaż ę Beauvalon, a stamtą d pojechaliś my na plaż ę Sunset. Sł oń ce był o bezlitosne. Czterokilometrowa droga był a naprawdę gorą ca. Plaż a okazał a się cał kiem zwyczajna. Ale to był a ostatnia okazja do pł ywania na Seszelach. Dasha drzemał a w cieniu, a ja siedział em w wodzie przez okoł o godzinę . Aby nie wracać na przystanek, postanowiliś my udać się w kierunku dworca autobusowego bezpoś rednio przez gó rę . Ale cał a trasa bę dzie utwardzona, nie powinno być takich ekstremó w jak wczoraj. Ró wnolegle z nami powstawał miejscowy mieszkaniec.
Po drodze opowiedział nam trochę o wyspie io swoim zawodzie. W branż y budowlanej nasz angielski był zauważ alnie kiepski. Wkró tce facet zwró cił się do swojego domu, a my wspię liś my się na szczyt. Są siednie wyspy, spowite bł ę kitem lazuru, otworzył y się dla nas po raz ostatni i wkró tce zniknę ł y za wzgó rzem gó ry. Miał em obsesyjną chę ć kupowania lodó w, ale we wszystkich napotkanych sklepach brakował o. Raczej moż na był o wzią ć tylko wiadro. Brakował o też wody, ale sprzedawca zaprowadził nas do pompy i zapewnił , ż e woda tutaj jest duż o czystsza niż woda butelkowana. To był a nasza najnowsza trasa trekkingowa 14 na Seszelach w cią gu ostatnich dziewię ciu dni. Był a to jedna z najł atwiejszych tras, ale nie mniej pię kna niż poprzednie. Po bokach znajdował y się lokalne osady, dż ungle i ogrody. Nawet przez tyle dni pobytu ani dż ungla, ani plaż e nie przestał y cieszyć oka. Na koń cu trasy był tylko autobus, któ rego potrzebowaliś my. Ostatnia kró lewska porcja na wynos i ostatni autobus na lotnisko. Droga na lotnisko jest dł uga, nadal moż na podziwiać widoki i zielone gó ry wyspy. Przybył na lotnisko. Przed ladą linie Qatar Airlines przeł adował y wię kszoś ć zawartoś ci do jednego z plecakó w „Proszę sprawdzić swó j bagaż do Kijowa”, a przed nami jeszcze wycieczka relaksacyjna po Katarze. Ruszajmy w drogę !
Biorą c pod uwagę wraż enia z podró ż y, polecam tę trasę do zaję ć na ś wież ym powietrzu:
Wyspa Mahe - 4 dni
Wyspa Praslin - 2 dni
Curieuse Island i Saint Pierre (przejazd z Praslin i z powrotem na Praslin) – 1 dzień
Wyspa La Digue - 2 dni
Najpię kniejsze plaż e. Moż na powiedzieć , ż e wszystkie duż e plaż e z mapami są naprawdę pię kne. Ale przede wszystkim pamię tamy:
Anse Maroon - La Digue
Anse Grande - La Digue (ulubiona postać Dashina)
Anse Lazio - Praslin
Anse Georgette - Praslin
Anse Saint Jos - Ciekawoś ć (moja ulubiona)
Informacje o podró ż y
Data podró ż y: 01.11. 2017 – 11.11. 2017
Czas trwania: 10 peł nych dni
Peł ne dni bez deszczu: 2-3
Dni, w któ rych duż o padał o: 2
Loty: Katar
Hotele: rezerwacje + Airbnb
Wycieczki: samemu
Trudnoś ć podró ż y: 5/10 (ś rednio, fizycznie był o naprawdę cię ż ko)